Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    179
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    260

Entries in this blog

rafałek

79. Nowe foto story

 

 


1. Za oknami maj...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_10.jpg

 


2. Miesiąc ciepły tylko z nazwy. Ekipa dogrzewa się na okrągło...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_9.jpg

 


3. WC czeka na tynki (to juz ostatki)

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_2.jpg

 


4. Salon dosycha...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_1.jpg

 


5. ...kuchnia i jadalnia w wykuszu też

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_7.jpg

 


6. Góra i dół czekają na wylewki. Przedtem jeszcze tylko trzeba rozłożyć podłogówki, wodę do podlewania ogrodu i styropian...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_8.jpg


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_3.jpg

 


7. W kotowni zaczyna się coś pojawiać - jakieś tam przymiarki w dekoracji

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_5.jpg

 


8. Woda już w domu, wstępnie się filtruje. Dopiero tu widać ile syfu jest w rurach...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_6.jpg

 


9. Wskazówka skacze to w górę to w dół. Teraz w dół - pewnie zaraz zacznie padać

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_4.jpg

 


Jak na razie był tylko jeden przeciek szybko zlokalizowany i wyelinimowany. Już prawie tydzień skoki ciśnienia są w przedziale jednej kreski (na pogodę i na deszcz). Mam nadzieję, że z podłogówką będzie podobnie.

rafałek

78. Szczelni inaczej

 

 


Dziś ciąg dalszy prób szczelności. Kominek wyszedł nadwyraz dobrze - ciśnienie podskoczyło w porównaniu do napompowanego...

 


Co cieknie - jedno połączenie albo nie wytrzymało, albo zostało uszkodzone przy tynkowaniu... Dobrze, że teraz a nie w przyszłości. Całość napełnili do poziomu 3,2 bara. Ciekawe jak będzie dalej...

rafałek

77. Osaczyła nas wiosna

 

Tak tak, nagle na całego mamy wiosnę. Zrobiło się nie tyle ciepło co gorąco. Dookoła zielono, ptaki pieknie śpiewają, jeden nawet zaczął robić gniazdo na dacu od garażu (pod nachodzącym na niego dachem domu (ale sobie to wymyślił), mam nadzieję, ze się nie wystraszy prac i bezpiecznie wyhowa młode. Może go nawet zobaczę, bo jak na razie czasu mało, a przy okazji nic nie widzę poza tym, że praca przy gnieździe idzie do przodu.

A co na budowie... Na budowie powoli do przodu. Mamy już wodę w kotłowni i wiem do czego służą tajemnicze rurki. Są one użyte to zawieszenia części instalacji przy przygotowywaniu ktłowni. Wymiennik nie ma żadnego zaczepu, więc na razie opiera się na tych rurkach. Do tego zapoznałem się z naczyniem wzbiorczym do części otwartej CO. Kurcze, jakie ono łądne - wygląda zupełnie jak garnek ze stali szlachetnej i ma taki zaworek jak spłuczka do samodzielnego dolewania wody. No to będzie mi łatwiej z obsługą. Z racji, że powoli kotłownia zaczyna się wypełniać wstawiliśmy metalowe grzwi, a ja osobiście założyłem do nich wkładkę i klamkę. Niby nic a jaka radość. Tynkarze posuwają się ostro do przodu - myślę, że w tym tygodniu skończą ściany - pozostanie im tylko garaż.

Bylismy dogadać sprawę szprosów i... tu nagła zmiana. Postanowiliśmy (rano przed wyjazdem), że okno do łazienki i spiżarki (te od frontu) będą z łuczkami. Murarze stwierdzili, że im to wszystko jedno, mogą obrobić w łuk prostokątny otwór. Wizyta u naszego producenta okien też przebiegła pomyślnie. Facet miło nas zaskoczył, bo mimo, że był u nas tylko jeden raz (na pomiarach) bez pudła poznał kim jesteśmy i bez słowa odnalazł zamówienie. Szybko naniósł poprawki do zamówienia i po kłopocie. Jedyny mankament, to to, że łuczki będą tylko rozwierne. Jeśli by miały być uchylne to dopłata robi się astronomiczna. Zresztą w projekcie i tak były tylko rozwierne. Okienka z tyłu pozostawiamy prostokątne i bez szprosów. Reszta będzie miała szprosy jak w projekcie.

Wracając do tynkarzy - praca idzie im bardzo ładnie - ściany gładziudkie. tylko na górze na słupkach mimo założenia siatki trochę im popękały. Mają to jakoś wyrównać. Zobaczymy co im wyjdzie.

rafałek

76. Wieczorny bilans

 


niby dziś też był ruch, ale efektów powalających nie ma. Tynkarze powoli robią swoje, załatwili sobie paletę wapna (jak ja lubię tą ich samowystarczalność, żeby jeszcze nie trzeba było za to płacić ). Mam tynk na suficie w kuchni, salonie i pokojach na dole, pozostała jadalnia, łazienka, WC wiatrołąp i hol. Zaczęli też ściany w pokoju. Nie łapię się w tym ich systemie, ale z tego co usłyszałem ukłądają prace tak by się zgrać z hydraulikiem. Ten to dopiero zagadka... umie robić reklamę, bo co przyjadę to zabawek cała masa, ale po południu tylko dziury i zniszczenia. Dziś polutowali tylko trochę rury od CO w kotłowni, wyryli rowek w podłodze na wodę i wbili 2 tajemnicze rurki w ścianę... Nawet tynkarze nie znają ich przeznaczenia... A ludzie martwią się o kręgi w zbożu, co mi tam kręgi - te dwie rurki nie dadzą mi chyba dziś zasnąć. Koniecznie jutro trzeba będzie poznać ich przeznaczenie.

 

 


Widzę, że czytelnictwo jakoś idzie, czyżby było tak źle, że nic nie piszecie... Chyba trzeba będzie znowu narobić fotek. Po sesji zawsze ktoś się odzywa

 

 


Pozdrawiam

rafałek

75. Ludzi coraz więcej

 

 


Nowy tydzień zaczął się ciszą na budowie. Cisza była zapowiedziana telefonicznie przez ekipę. Trzeba przyznać, że słowa dotrzymali . Od wtorku za to zrobiło się tłoczno - tynkarze skończyli tynki na górze i zabrali się za sufity na dole. Wrócili też hydraulicy. wykopali wykop na wodę i kują podbeton. Zrobili to pieknie, przekopali się pod fundamentem i weszli do domu. Jak wyjeżdzałem to było już wszystkich z 6 osób, jednak żona pionformowała mnie, że widziała dobrze ponad 10 osób. No to myślicie, że robota ruszyłą do przodu jak konie na wyścigach - nic podobnego . Przyjechali zapalili, wypili kawę, pogadali i pojechali. Skończyło się na sufitach w 3 pokojach i tym nieszczęsnym wykopie. Dziś za to zabawa na całego. Tynkarze robią dalsze sufity, a hudraulik przywiózł "zabawki" i skłąda swoje puzzle. Niezłą zabawa. Dostałęm zaraz kilka kart gwarancyjnych. Że na pompy obiegowe to OK, ale nigdy bym nie przypuszczał, że może być karta na naczynie wzbiorcze (nie przeponowe). Ale jakie to łądne. Kiedyż to był zwykły zbiornik pospawany z blachy. Ten błyszczy się przepięknie, jak garnek ze stali slachetnej i na zawór jak w spłuczce dzięki czemu nie będę się kłopotać czy nie trzeba dolać wody do obiegu otwartego. Do tego będzie filtr na wodę, zawór antyskarzeniowy i różne takie wynalazki. Mam nadzieję, że połapię się gdzie kiedy i co odkręcać .

 


Kończy się kwiecień, a to znaczy, że trzeba będzie w końcu określić się w sprawie szprosów w oknach. Ech, jak ja nie lubię podejmować decyzji co do których nie mam przekonania, ale nigdy go nie będę mieć...

 

 


A co u Was?

 

 


Pozdrawiam serdecznie

rafałek

74. Kolejne zakupy

 


Wybrałem się dziś do CASTORAMY na zakupy. Dokładnie chodziło o kupienie drzwi między garażem, a kotłownią. Przejżałęm kilka wątków na tym forum o podobnej tematyce i decyzja jaką podjąłem jest kompromisem. Drzwi są blaszane z metalową ościeżnicą, ale bez atestu ppoż. Kosztowały 345 zł brutto. Wydaje mi się, że rozwiązanie będzie optymalne bo jak mi się te drzwi przepalą to i tak bedzie już kiepsko, ale co ma się tam tak palić? Przecież nie bedę miał ani olejówki, ani gazówki...

 

 


Z majstrami wdrożyliśmy temat wentylacji, a dokładnie wykonania kratek (otworów pod nie). W tym celu używamy resztek rur PCV od kanalizy (wewnętrzna średnica idealnie pasuje pod okrągłe kratki). Wygląda to nieźle, a kratki będzie można łatwo wkładać i wyjmować.

 

 


Jak wynika z dzisiejszej lustracji - kotłownia wydaje się już wytynkowana - to znak, że niedługo powróci hydraulik... ech pewnie znowy bedzie kuł Oj moje ładne tynki...

 

 


Dokonałem dziś jeszcze jednego zakupu - jest to taczka. Skończy się wreszcie pożyczanie od rodziców. Kupiłem model w "miską" z blachy ocynkowanej. Jest trochę delikatniejsza, ale też i lżejsza. W końcu kamieni nią nie będę woził (przynajmniej w ilościach mogących ją uszkodzić. Bedzie głównie służyć do wożenia drewna i prac w ogrodzie.

rafałek

73. Szykuje się reklamacja klamek od okien połaciowych...

 

 


Tak ta. Do sprawy podchodzę bardzo spokojnie, i w zasadzie ta reklamacja to sprawa przypadku. Ale od początku.

 


Po zimie, albo pod jej koniec zauważyłem, a raczej wyczułem drobne nierówności na niektórych klamkach okien połaciowych. Szczeże to najpierw pomyślałem, że to złośliwe muchy je zabrudziły... Sprawa jakoś nie była pilna, jakoś nie przeszkadzała aż dziś w mojej hurtowni spotkałem faceta z FAKRO. O mówię pan z FAKRO. Tak a o co chodzi? No to mu mówię, że zauważyłem takie coś na klamkach. Reakcja była błyskawiczna. Facet zapytał kiedy kupione, ja, że gdzieś w marcu. No to nie ma sprawy spiszemy zgłoszenie reklamacji bo w ubiegłym roku była seria okien z wadliwymi klamkami (opisał mi to dokłądnie, chodziło o ich wykończenie). Spisał jakiś protokół czy też zgłoszenie i powiedział że w przyszłym tygodniu, a najdalej za dwa przyjedzuie do mnie monter i wszystko sprawdzi. No wpadka wpadką, ale na razie mi się podoba. Jednak popędziłęm na budowę by sprawdzić czy mi się coś nie pokręciło. Faktycznie na kiektórych są jakby wypryski wielkości siarenka kaszki manny, przejechanie ręką sprawia niemiłe wrażenie. CO ciekawe nie pojawia się to na wszystkich klamkach i nie w rónej intensywności. Jak pisałęm na razie jestem z reakcji firmy zadowolony i mam nadzieję, że będę nadal. Co powie monter nieomieszkam zawiadomić. Jak na razie firma FAKRO ciągle robi na mnie dobre wrażenie. SPrawdźcie swoje klamki - może i u Was dzieje się podobnie? Mam nadzieję, że nie, a jeśli to że wszyscy będziemy uczciwie załątwieni (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

 


...

 


A tynkarze tynkują...

 


...

 


Dziś był dość silny przymrozek i niestety załatwiło mi znowu wodomierz . A wieczorem starannie go obłożyłem wełną i workami po wapnie. Kurcze zawsze coś...

 

 


A co na waszych budowach, jak przeżyliście falę zimna?

rafałek

72. Tynków ciąg dalszy...

 


Dziś coś tynkarzom nie wyszła jedna ściana. Nie wyszła, ale jak nie wyszła tego nie wiem i już nigdy się nie dowiem. Podobno ciś im spękało czy coś... Sami zrobili na tym filcówkę i wygląda to świetnie. To miło z ich strony i miło, że nie trzeba było ich opierniczać... MMoże więcej ścian na górze im nie wyjdzie, bo tylko dół ma być cały filcowany... na górę i tak nie ma pieniędzy na wykończenie, choć przyznam, że zwykły tynk na górze wygląda ciągle świetnie... A bujali, że od filcówki wiele się nie będzie różnił.

rafałek

71. Praca i ciągle praca...

 

 


Tynki porastają ściany w przyzwoitym tempie i z jakością jakiej się nie spodziewałem. Tfu... żeby nie zapeszyć.

 


Majstry robią starannie, znikają około 16-stej (znając ich to jadą na inną robotę - z tego co wiem ukłądają płytki, i z tego co wiem to u znajomej żony. Ciekawe kiedy się to wyda oficjalnie .

 


Dziś jednak przyjechali wieczorem po 20-stej i zacierali te co narzucili przed końcem. Zaczynają się odgrażać, że będą siedzieli do późna w nocy i zacierali sufity - oby jakość pozostała bez zmian mimo późnej pory. Chyba założę im na dole dodatkowe oświetlenie...

 

 


Trzeba przyznać, że wieczory robią się coraz przyjemniejsze, po 9-tej pohukuje sowa z niecierpliwością oczekuję słowika...

rafałek

70. Chyba będzie pierwszy opier... dla tynkarzy.

 

 


Dziś zaczęli pierwszy tynk - obrzutka skończona. I co... tynk niczego sobie. gładziuteńki aż miło tylko...

 

 


1. Nie mogę się doliczyć 2 gniazdek (dedno mam namierzone, drugiego zaraz idę szukać puki tyn mokry

 


2. Zamurowali mi (zachlapali obrzutką i zapchali gruzem) otwór na kratkę wentylacyjną od wełny w kominie (mam Schiedla).

 

 


Czy to już jakieś zboczenie zawodowe, żeby każdą dziurę zapychać? Czy Wasi tynkarze też tak robią? Chyba będzie trzeba im przypomnieć umowę, bo to już podlega pod uszkodzenia powstałe podczas prac... na szczęście to na ich koszt jeśli taki miałby być.

 

 


Kratkę sam odkułem - nie będę przecież czekał aż zaprawa mocno ztwardnieje. Gniazdka też namierzę, ale niech uważają na przyszłość... !

rafałek

69. I jeszcze kilka...

 

 


Dziś rozmawiałem z hydraulikiem i strasznie się pieklił na tynkarza, gdyż tamten obiecał mu wytynkować kotłownię do czwartku. Dziś jest piątek, a w kotłowni tylko obrzutka... Jakie to szczęście, że to oni się dogadują bez mojego pośrednictwa... Kotłownia podobno ma być wytynkowana w sobotę. W sobotę robię wyprawę do Leroi Merlin po siatkę rabitza (?) Nigdzie w okolicy jej nie ma i każdy mówi, że nie jestem jedyny który jej szuka... To czemu jej nikt nie sprowadza? przecież to wiele nie kosztuje

 

 


Tu nasz domek na wiosnę:

 

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/wiosna_2005.jpg

 


A tu wnętrze szafki SPP z placem budowy. Dokładam jako bonus, bo zrobione są specjalnie na potrzeby wątku o szafce

 

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/spp_2.jpg

rafałek

68. Nowa sesja fotograficzna

 

 


A teraz obiecane nowe fotki:

 

 


Ala na swojej tratwie

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_01.jpg

 


Drzwi antywłamaniowe...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_02.jpg

 


Widok z garażu...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_03.jpg

 


Rzut oka na salon...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_04.jpg

 


... i kuchnię...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_05.jpg

 


Trochę techniki budowlanej - ręczne urządzenie wyciągowe...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_06.jpg

 


Pierwsze kwiaty na działce

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_07.jpg

 


Ja tu pilnuję...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_08.jpg

 


... tu też...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_09.jpg

 


i wydrapię oczy każdemu intruzowi. Tu siedzę i z góry patrzę na okoliczne pieski.

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_10.jpg

rafałek

67. Tynkarze...

 

 


Dziś już poniedziałek a od ostatniego razy tyle się działo, że ho ho, no może trochę przesadzam.

 


Na początku fotka (dawno ich nie było ) miejsca najbardziej ulubionego przez ostatnie ekipy. Tu gromadziło się całe życie, szczególnie w mroźne dni. Tu rozmawiali elektryk z hydraulikiem rozważając pewnie jakże ważne dla świata problemy, no może nie dla świata, ale dla budowy na pewno. tu w końcu dzielna ekipa od tynków zaczęła dzień i przeryw...

 


http://www.europartner.com.pl/katastrofa/koza.jpg

 


A co się wydażyło pewnie się domyślacie.

 


Cement zgodnie z umową dojechał razem z wapnem i co ciekawe dokładnie o umówionej godzinie . Również dokładnie o umówionej godzinie przyjechał elektryk, ale to już nie takie dziwne, bo zainkasował pozostałą część swoich pieniędzy i pozostawił protokoły z pomiarów za co mu wielkie dzięki.

 


I co było robić zabrałem się dzielnie za wnoszenie woreczków do garażu bo to pogoda jakaś ostatnio rzekropna. Po tym wszystkim zabrałem się wraz z moją piękniejszą połową za wynoszenie gruzów (przy okazji napawiliśmy część drogi ). Co było do zrobienia zrobiliśmy. Po południu wykopałem nasze żródełko czyli piękną niebieską rurę i założyłem na jej końcu wodomierz i kran... i zadzwoniłem do pana Wodnika Szuwarka by zgłosić chęć zgłoszenia poboru i zaplombowania wodomierza (na to ostatnie nie naciskałem, ale pan sam wyraził taką chęć). Umówiliśmy się na poniedziałem między 8 a 9 rano.

 


Niedziela zajaśniałą radosnym słoneczkiem - no myślę sobie - najwyższy czas (i ostateczny) by zarejestrować na taśmie filmowej przebieg naszych instalacji nim tynkarze zapaćkają nasz piękne mury. Jak pomyślałem tak zrobiłem i mimo wysiłków i szczerych chęci nakręciłem prawie 40 minut filmu który ni jak bez ogórka i czegoś jeszcze obejrzeć się nie da, no chyba, że przed snem...

 


Wszystko przygotowane, kładę się spać, ale bez zbytniego pośpiechu, bo ekipa tynkarska znana już jest z tego że przybywają nie prędzej jak o godzinie 8 rano (najczęściej 8:30) i jakież było moje zdziwienie, gdy o godzinie 7:40 dobiegły do mych uszu dziwne odgłosy z budowy... tak przyjechali, ale czemu tak wcześnie... No co było robić - czym prędzej dokończyłem śniadanko i pobiegłem na plac... Ekipa już się krzątałą owijając rury folią (hydraulik jeszcze nie skończył). Na wstępie moje dzielne boby zażyczyły sobie żarówek minimum 150W i taśmę pepierową. Te zachcianki były łatwe do spełnienie i dobrze, bo przecież Wodnik Szuwarek miał przyjechać zlustrować wodomierz. Czas mijał, a jak nikt nie przyjeżdzał (za wyjątkiem 2 wywrotek z piaskiem) tak nikt nie przyjeżdzał. Moja cierpliwość się skończyłą o 10... przecież ja też mam inne zajęcia. Wybrałem się do sąsiedniego konkurencyjnego miasteczka gdzie za namową znajomego pilarza postanowiłem oddać moją wysłużoną pilarkę do przeglądu... (ostatnio coś nie czuje się za dobrze - pewnie czujke, że zaczyna się robota...). Fachowiec ten był faktycznie przez duże F. Jednym spojrzeniem ocenił wiek mojego narzędzia, po czym się zapytał czy kiedykolwiek przy nim coś wymieniałem... hmmm co wyniamiałem to wymieniałem, ale nie to czego on oczekiwałe. Fachowiec czym prędzej rozkręcił gażnik, powymieniał membranki, złoszył wszystko i odpalił za pierwszym pociągnięciem... no dawno nie było tak dobrze. Szybka regulacja i... tylko 70 zł

 


W drodze powrotnej odwiedziłem budowę wg naszego projektu, jednak teraz przy bliższej lustracji dom który na zewnątrz bliższy jest orginałowi w środku nie robił takiego wrażenia. Jakiś mniejszy i ciaśniejszy... nie powiedziałem głośno co myślę i pojechałem do domu... w końcu zima za pasem a drewno nie pocięte...

 


Po przyjeździe już bez zdziwienia wysłuchałem, że Wodnik do wodomierza nie dojechał zabrałem się za pracę. A ekipa tynkarzy... hm jak by to powiedzieć - zapaskudziłą cały parter łącznie z sufitami robiąc raczej mało gustownego baranka... Zobaczymy co będzie dalej.

rafałek

66. Jutro sobota - zacznie się robota...

 

 


Tak jutro sobota, jakaś nie taka jak ją sobie wyobrażałem tydzień temu... no ale co robić, czasu nikt nie cofnie - trzeba nauczyć się żyć w nowym świecie.

 

 


No to na tym skończę refleksje duchowe i przejdę do budowy. Jutro zaczynaymy na poważnie - no może nie do końca, ale zawsze. W środę jak podejrzewał - zjawił się nasz tynkarzo-posadzkarz (poprzenio główny murarz). Zgodnie z zapowiedzianym tygodniowym poślizgiem obiecał, że przyjdzie od poniedziałku (no może soboty - w sobotę przywiezie sprzęt). On ma załatwić piasek, ja w te pędy załątwiam cement i wapno - dobrze, że w tym roku tak mało. Jednak nasz fachman ma pomysł (aż mnie ciarki przechodzą) i proponuje, by zamiast filcu położyć ATLAS REKORD. No nie wiem, myślę intensywnie... Najbardziej w tym pomyśle nie podoba mi się że jest hydrofobowy. Już widzę tę wodę na ścianach... normalnie całą para by wsiąkałą, a jak by było sucho to by wychodziłą... tak przynajmniej mówi teoria... Jednak profilaktycznie sprawdziłem moje tajne źródło informacji i widzę na horyzoncie przyczepę piasku kwarcowego (by utrzeć nos na dziwne pomysły...). Do tego zrobiłęm starymi ścieżkami objazd hurtowni i obeznałem ceny cementu i wapna. Cement wyszedł po 360 zł za tonę, wapno po 424. Ceny najniższe w okolicy, Ciekawe ile wy obecnie płacicie? Pochwalcie się proszę w komentarzach... Mogę mieć cement po 340 ale dopiero za 2 tygodnie... Poczekam, przyda się, do tego czasu biorę ten po 360. Jutro ma być dostawa... spodziewałem się, że przyjadą nowym HDS'em i wstawią mi pięknie do garażu, ale niestety, przyjadą starym starem i trzeba będzie ponosić z ręki te woreczki - ale co mi tam, przerzucić tonę to nic... mam nadzieję, że kondycja szybko wróci do poziomu z poprzedniego roku.

 


A po połudiu... wielkie plany ogrodowe, bo to już 9 kwietnia, a ja jeszcze nic nie mam posiane... a dzieciaki już czekają za zielonym groszkiem i innymi przysmakami - tylko jak ja na to wszystko znajdę czas?

rafałek

65. Kończy się kolejny etap

 

 


Dziś zameldował się (już chyba przedostatni raz) elektryk. Zakończył części oficjalne, pokazał, jak się palą żarówki, jak jest prąd (co prawda sprawdziliśmy gniazdka wyrywkowo), różnicówki wybija aż miło. Dał mi litanię co gdzie jest na tablicach, dał rozpiskę gniazdek i kilka uwag przydatnych w przyszłości. W sobotę ma przynieść protokoły pomiarowe i zainkasować II część wynagrodzenia. Co prawda miał ją dostać dopiero po odbiorze, lecz ten może być dopiero po odbiorze dmou, a ja nie mam podstaw i sumienia by go trzymać tyle czasu bez kasy. A co, dla dobrych majstrów mam dobre serce, tym bardziej jak facet zasuwał w czasie mrozów. W razie czego jesteśmy umówieni na telefon (mam nadzieję, że nie trzeba będzie dzwonić ).

 

 


A co słychać u Was? Widzę, że czytacie, ale chyba wszyscy zawstydzeni i nic nie komentują...

 

 


Pozdrawiam

rafałek

64. "Drzwi prototypowe"

 

 


Mam już przemalowane pierwsze prototypowe drzwi. Zastanawiam się jak ktoś mógł w 10 minut przeszlifować drzwi przed pierwszą warstwą lakieru... No ale może i ja dojdę do takiej wprawy. Pierwsze szliwy szły dość opornie, a i efekt nie do końca mnie zadowolił. no co robić kasiorkę trzeba oszczędzać, a na drzwiach można sobie na to pozwolić..., Pierwsze malowanie i wizytacja małżonki... jest niezadowolona z intensywności koloru ale to dopiero pierwsza warstwa. Dodam, że maluję lakierobejcą 3V3 - kolor jasny dąb. Po wyschnięciu szlif papierem "180" i kolejna warstwa. Tu efekt kolorystyczny jest już zadowalający, a żekł bym nawet dobry. Ostatni szlif i 3-cią warstwę chcę wykonać po osadzeniu drzwi. Mam nadzieję, że uniknę przez to ewentualnych felerów jakie mogą powstać w transporcie. Obecnie drzwi przechowywujemy u teścia w piwnicy. Po ostatnim malowaniu wstawimy też szyby - prawdopodobnie będą mleczne, ale to zależy od tego jak ciemny wyjdzie nam ten jasny dąb. Z obecnych obserwacji wynika, że 3 warstwa powinna wystarczyć, jeśli nie to może 4 ciemniejszym kolorem. Koszt drzwi powinien się samknąć w przedziale 400-500 zł. Zależy od ceny szklenia. Na dzień dzisiejszy jesteśmy pewni, że był to dobry wybór. Za te pieniądze "mercedesa" nie dostaniemy - trzeba być realistą" ale w porównaniu do drzwi imitujących drewno efekt jest suuuuper.

 

 


I jest jeszcze jedna wiadomość... Dzwonił nasz super murarz-tynkarz i faktycznie nieśmiało zapytał czy możliwy byłby tygodniowy poślizg, bo to przymrozki..., ale jak go się przycisnęło to potwierdził, że właśnie kończy inną robotę. No co robić, mogłem się upierać i straszyć zapisem w umowie, ale nie o to chodzi, czym jest te 7 dni w porównaniu z budową. Pewnie by do tego jeszcze ciągle jeździł na tą nieskończoną, a tam ma ten tydzień i niech wraca na dobre 11 kwietnia. Mam nadzieję, że nie będę żałował tej decyzji, ale w końcu to nasz 2 rok współpracy... trochę go już poznałem

rafałek

63. Walczę z drzwiami

 

 


Dziś mam zamiar kontynuować walkę z drzwiami wewnętrznymi. Jakiś czas temu kupiliśmy tanie surówki do wykończenia i w ostatni czwartek zabrałem się do tego z pewną taką dozą nieśmiałości. Drzwi złożyliśmy u teściów w piwnicy (suchej). Zrobiłem pierwszy szlif i pomalowałem pierwszą warstwą 3V3 (lub V33 - różnie ludzie mówią). Kolor jasny dąb. Powiem szczerze, że poszło łatwiej niż myślałem (pierwsza warstwa), ale dalej nie idzie tak jak chciałem. Schnie to strasznie wolno i jak w piątek poszedłem zrobić kolejny szlif by pomalować następną warstwę to się okazało, że tak zupełnie to one nie wyschły - papier się zapycha . Mam nadzieję, że dziś skończę te drzwi. Jednak jeśli nie będzie cieplej to planowany termin skończenia drzwi mocno się przesunie . Ale głowa do góry. Jeśli mamy już tyle to będzie dobrze.

 


We wtorek podpisaliśmy umowę na wykonanie okien - sosna, okucia Roto, cena bez szprosów niecałe 11 tys. Szprosy będą kosztować 22 zł za pole. Podział pól mamy określić do końca kwietnia. Żona zaczyna się martwić, że okna wychodzą za tanio . Jednak nie spotkaliśmy o nich złych opinii. Co najwyżej uwagi, że trzeba bardzo pilnować monterów. Okna objęte gwarancją 5 lat, gwarancja na farbę 3 lata. Przy białym było by dłużej.

 


Dzięki za komentarze. Zawsze to jakoś mobilizuje do dalszego opisywania zmagań.

rafałek

62. Niby już wiosna a jakoś tak chłodno...

 

 


Dziś 1 kwietnia - puściłęm jedną kszczę na forukm i na tym koniec. Lepiej nie przeginać. Za to na budtwie lekki ruch, tylko że nie tak jak było z planach. Dziś zgodnie z umową powinna mruczeć betoniarka i powinny robić się tynki... tylko, że już na wstępie wiadomo, że tak nie jest bo ekipa zapowiedziałą niepewnym głosem tygodniowe planowe przesunięcie terminu. Znając ich z ubiegłego sezonu to pewnie siedzą gdzieś na jakiejś innej budowie, ale w tym roku jest to nam nawet na rękę. Wiosna jakoś się nie kwapi, za oknem świeci słoneczko, ale z rana ciągle przymrozek więc może to i lepiej.

 


Jaki stan obecnie? - praktycznie skończona elektryka. Dzielny ten nasz elektryk - przyszedł w połowie lutego , nie straszne mu były mrozy (dom bez okien - sama folia na ramkach). Dzielnie kuł i bruździł, potem zaczął ukłądać kabelki... wyszło tego ponad 2 km. Mamy TV, telefon, LAN, i inne takie wymysły. Gniazdka niby gdzie popadnie, ale bez przesady - wszystko przemyślane. 3 fazy dociągnięte do kuchnia (ma być kuchenka gazowa, ale kabel niech będzie, gniazdko w garażu, na wszelki wypadek, gniazdko w kołtowni (bo to może elektryką będziemy latem wodę grzali), i jedno na dworze tak na wszelki wypadek... Reszta to już standard. W tym miejscu wypada pochwalić naszego elektryka - Pana Zbyszka za sumienność, zapał do pracy co go pewnie rozgrzewał w mroźne dni i wytrwałość. Na szególną uwagę zasługuje jego elastyczność. Cena za robotę raz wynegocjowana nie zmieniła się pod wpływem naszych pomysłó (wyszło coś około 220 punktów (nie mylić z napięciem )). W efekcie powstały 2 tablice - osobna na górę i osobna na dół. Do tego zakupiłęm szafę 19" na skrosowanie komputerów (jestem tradycjonalistą), telefonu, TV i co tam jeszcze będzie... W połowie marca pojawił się hydraulik. Tu jak na razie też jesteśmy zadowoleni. Obaj pieknie utylizowali drewno w piecyku (czasami się zastanawialiśmy, czy więcej przy nim nie siedzą niż przy pracy, bo faktycznie po wstawieniu piecyka prace jakby przystanęły, za to z komina to się dymiło, że ho ho, ale nie chcąc drażnić naszych stachanowcó nie czyniłem złosliwych uwag - w końcu prace idą na przód. W międzyczasie dokonaliśmy zmiany koncepcji instalacji wodnej z miedzi na plastik. Po przeanalizowaniu ilości rur (cyrkulacja) plastik w najgorszym wypadku powinien wyjść zbliżony do miedzi - czyli powinno być taniej. Do tego nasz hydraulik samodzielnie wyszedł z inicjatywą, by zakupy materiału puszczać przez niego dzięki czemu uzyskamy 7% VAT'u. Sprawa wygląda optymistycznie, bo nie będzie rozliczeń, tylko już przy płatności płacimy te 7%, do tego rabaty (PURMO - -27% ). Mam nadzieję, że się utrzymają, choć jakby coś nie tak to możemy kupować sami gdzie popadnie (rabaty wysokie, ale w jego hurtowni czyli w normie z obyczajami). Popchnąłem sprawę kotła - niestety trochę po czasie, bo jak się okazało znowu ceny poszły do góry - po rabaciku i z 7% VAT'em wyszło tylko 100 zł taniej niż przed zimą - tych Chińczyków trzeba by za te zółte łby... za te stal...

 


W ramach przygotowań do kominka z płaszczem ułozył nam fachowiec rurki aż do samej kotłowni gdzie podłączymy go przez wymiennik. Tak że instalację do kominka mamy i na tym sprawę kominka zakończymy do uzyskania specjalnych nadspodziewanych funduszy...

 


Ale wracajmy do dnia obecnego... zima minęła strasząc z rana przymrozkami, tynkarz nie przyszedł, za to elektryk zakopał kabel miedzy domem a skrzynką. Przytaszczył długaśną sondę (dwa skręcane pręty pokryte miedzią , grot i uchwyt za jedyne 120 zł. Ma być z tego uziom. Inny kabel podczepił pod uziom w fundamencie i całość pięknie połączył w całość w małej skrzyneczce w kotłowni gdzie zbiegają się chyba wszystkie kable od masy...

rafałek

60. Ogrzewanie w salonie czyli piwrwsze źródło ciepła...

 

 


Dom coraz bardziej przypomina dom. Mimo zafoliowanych okiem i tym podobnych wynalazków wszystko powoli normalnieje. Dziś udało mi się pożyczyć piecyk - taki mały, stary żeliwny piecyk. Dokupiłem rury (2m i 2 kolanka) za co zapłaciłem "jedyne" 40 zł . No ale co robić. Podłączyłem wszystko do komina od kominka i już się pali. i to nie tak jak kiedyś - w wyczystce, tylko normalnie. Wiem, że przy tak nieszczelnym domu ciepło nie będzie, ale przynajmniej majstry będą mogły się ogrzewać przy przerwach... no i ten dym z komina. To jest to...

 

 


Dziś czuję się na prawdę szczęśliwy....

 

 


A co się dzuieje u was czytelnicy mojego dziennika? Widzę, że czytacie, ale jakoś nikt się nie odzywa...

rafałek

59. Co by tu napisać...

 


Wiosny jakoś nie widać, dzień coraz dłuższy, a jej jak nie ma tak nie ma, a w kwietniu mają wejść z tynkami... hmmm zaczynam się załamywać. Jak była zima to zimy nie było, jak ma być wiosna to jest zima. Niech ja dorwę tych co mówią, że klimat się ociepla... nogi z d..y powyrywam.

 


ALe za to prace koncepcyjne rozwijają się pomyślnie. Małżonka energicznie wybiera prysznice, wanny i inne takie. Już widzę te faktury do płacenia

rafałek

58. Drobna potyczka z ZE

 

 


Kolejna potyczka z ZE i jakże odmienna od poprzedniej (wszytskie mile wspominam).

 


Pierwsza był w sprawie stojącego licznika. Problem był prosty - licznik nie liczył. Zgłoszenie wywołało dość dziwną reakcję popartą bardzo dziwnymi spojrzeniami i pytaniem czy jestem pewien, że chcę to zgłosić. Zgłosiłem i po kilku dniach licznik ruszył... ruszył, ale jak się okazało nie potrafił się zatrzymać. Kręcił się jak oszalały (przesadzam), ale faktem jest że nawet wyłączenie bezpieczników zalicznikowych nie pomagało. Kolejna wizyta i... dowiedziałem się, że licznik ma prawo się kręcić jeszcze jakiś czas od chwili zaprzestania pobierania prądu, jedna tylko do chwili gdy kreska na tarczy dokręci się do punktu zero. Przyjąłem do wiadomości, a że był to okres zastoju na budowie i jedynym biorcą prądu była lampa z czujką wróciłem do domu uspokojony. Jednak nie na długo... bo ile w końcu prądu bierze czujka, wliczając w toi nawek chwilowe włączenia światła? Mi wychodziło, że około 5 kWh . Zrobiłęm kolejny test, ale z wyłączonym zabezpieczeniem przedlicznikowym i tu efekt był zadowalający - licznik ani drgnął . Kolejny wyjazd i kolejne zgłoszenie. W trakcie miłej rozmowy pan się mnie pyta, jak mogę sobie pozwolić na kilkudniowe wyłączenie prądu, jak radzę sobie bez niego? No przecież to budowa, tu się da tak zrobić. Jednocześnie pytam co by było, gdybym już mieszkał, przecież w takiej sytuacji problem byłby niedowyłąpania. Pan z rozbrajającom szczerością potwierdził moje obawy. zużycie byłoby większe, ale raczej niczego bym nie zauważył No łądnie, dobrze, że jeszcze nie mieszkamy, ale ... ile takich liczników już wisi, ile osób płaci za coś z czego nie kożysta? Pozostawiam to Waszym rozważaniom. W umówionym terminie przyjechali panowie, coś porobili i powiedzieli, że pomiary niczego nie wykazują.... Na szczęście był tam również nasz elektryk który potwierdził nasze obserwacje. Ustaliliśmy wspólnie, że dokonamy kolejnego testu i jeśli sytuacja się potwierdzi, to wymienią licznik. Kolejny test i kolejne 4,5 kWh poszło w niebo (właśnie, ciekawe gdzie?). Kolejny wujazd i mamy "nowy" licznik. No nowy to on nie jest, liczydło niewyzerowane, ale o to przecież nie chodzi. Licznik jest piękny i jaki mądry, jak nie pobieramy prądu to on sobie spokojnie stoi i mruczy z zadowolenia (chyna powodem tego mruczenia jest to że nie pracuje ), jak włączam jakieś urządzenie lub żarówkę to zaczyna się kręcić.... o to wygrałem). Mam nadzieję, że powodem kolejnej wizyty w ZE będzie dopiero zmiana taryfy na domową.

 


A czy Wy sprawdzacie swoje liczniki?

rafałek

57. A śnieg pada i pada...

 

 


Za oknami zima jak się patrzy. W czoraj rano było -6, dziś jest około zera i od wczorajszego wieczoru sypie śnieg. Świat wygląda jak z bajki (jak zdążę to zrobię fotkę domku pod śniegiem). Mimo zimy elektryk robi swoje. Spokojnie wysłuchuje naszych zachcianek, doradza i robi. Wczoraj wmontował już setną puszkę i przeszedł na poddasze. Twierdzi, że tam cieplej i spokojniej (ba).

 


Wybraliśmy się na negocjacje cen styropianu. Podobno ma podrożeć, a my go i tak już za miesiąc będziemy potrzebować. Postanowiłem położyć na górze 5 cm zamiast 3. 3 miały być dla wygłuszenia, ale z powodu wysychania jeziorka z kasiorką trzeba oszczędzać, więc damy 5 i będzie to przez jakiś czas (ciekawe ile) jedyna izolacja dołu. 2 cm więcej niby nie dużo, ale zawsze coś. Mam nadzieje, że mając 5 cm nad głową zimą nie zamarzniemy. W związku z rozpoczynającym się sezonem trzeba będzie uruchomić wszelkie rezerwy w tym ostatnio najlepszą inwestycję czyli PKO BP. Przez zimę okazało się, że była to najlepsza lokata pieniędzy - teraz niestety zostanie pożarta przez hurtownie i majstrów.

 


Wczoraj dokonaliśmy pomiarrów (precyzyjnych - poziom błędu w granicach 5 cm ) w łazience. Wiemy już jakie będzie lustro i gdzie kinkiety. Doprecyzujemy na chwilę przed płytkami - potem już nie będzie odwrotu .

 


Zamówiliśmy schodki z garażu na stryszek - takie rozkłądane z klapy na suficie. Za tydzień przychodzi hydraulik (panika), za miesiąc tynkarze... co to będzie .

 


A co się dzieje w waszych domkach lub na Waszych działkach? Czyżby wszystkich zasypał śnieg?

rafałek

56. Elektryk robi swoje

Właśnie wróciłem z inspekcji elektryka. Przyjechał i robi swoje. Informacja o zmianach koncepcyjnych przyjął ze stoickim spokojem i odniosłem wrażenie, że był zaskoczony tak małym zakresem zmian.

Chwilę miło porozmawialiśmy i dowiedziałem się, że mało brakowało a by dziś nie przyszedł bo jak powiedział "zaczęło go wczoraj coś łapać". Jednak sugestię o odleżeniu w domu stanowczo odrzucił. Zobaczymy jak się sytuacja będzie rozwijać.

Acha i stanęło jednak na instalacji bezpuszkowej czyli wszystkie połączenia zrobimy w puszkach z gniazdkami. Przekonałem się do tego na miejscu jak zobaczyłem głębokość puszek.

rafałek

55. Elektryczne rysowanie kredką po ścianie

 

 


Wczoraj zgodnie z umową przyszedł elektryk no i się zaczęło... Kredka w karść, kartka do ręki i chodzimy po domu i bazgrzemy po ścianach. W trakcie tego obchodu dorysowaliśmy kilka gniazd i kilka wyłączników . Ja mówiłem i rysowałem, on słuchał dodawał swoje uwagi rysował jakieś dziwne znaczki , mówił, że on wie o co chodzi . Potem wyjazd do hurtowni i wstępne negocjacje. Na początkek wpłąciłem 1k elektryk wziął towaru za 800 zł (bez rabatu) i pojechał. Po południu żona dokonała poprawek i dziś trzeba będzie uświadomić elektryka o zmianach... Ciekawe co powie i ile jeszcze zmian wyjdzie? Najważniejsze, że zmiany nie mają wpływu na cenę usługi



×
×
  • Dodaj nową pozycję...