Witam wszystkich w moim dzienniku. Dlaczego dziennik? Po pierwsze cała rodzina i znajomi mają już trochę dość naszych (żony i moich) opowiadań o działce i budowie. Co prawda pojawiają się bardzo nieśmiałe zapytania typu: No i jak wasza budowa? Co słychać na budowie? itp. ale są to najczęściej pytania typu „How are you?” gdzie druga osoba oczekuje odpowiedzi „fine” i niekoniecznie chce wysłuchiwać o zakupie bloczków betonowych, czy cenie stali, nawet wybór koloru dachówki nikogo specjalnie nie ekscytuje. A na forum mam nadzieję znajdują się osoby, które zainteresują się naszymi wyborami i przygodami budowlanymi.
Po drugie, oczywiście powód altruistyczny: nasza budowa zaczęła się dzięki forum. Biała lista i kontakty w dziennikach pomogły nam znaleźć osoby, które teraz całkiem sprawnie budują nasz dom, a ceny podawane przez forumowiczów dały obraz realnych kosztów budowy. No więc chciałbym aby osoby szukające takich informacji na forum, mogły je znaleźć w moim dzienniku.
Zaczynamy opowiadanie od działki a więc musimy się cofnąć w czasie do szalonego dla rynku nieruchomości roku 2007.
Pytanie: kto z Was wyrzucał sobie, że nie kupił kawałka pola kilka lat temu? Od momentu gdy zaczęliśmy szukać działki pod koniec 2006 roku aż do teraz dręczy nas ta myśl. Pierwszy kontakt z agencjami nieruchomości w styczniu 2007 był jak zimny kubeł wody i omal nie zniechęcił nas do poszukiwań. Po pierwsze, odkryliśmy, że za pieniądze, które chcieliśmy wydać na działkę, moglibyśmy kupić kawałek ziemi ale położony znacznie dalej od cywilizacji niż chcieliśmy. Po drugie, gdy już zaakceptowaliśmy fakt, że trzeba będzie wydać dużo więcej, okazało się, że nic nie da się kupić. Jak w latach 80 trzeba było mieć znajomości w biurach nieruchomości, bo oferty działek znikały zanim zdążyliśmy pojechać i je zobaczyć. Znajomości niestety nie mieliśmy więc marzenie o działce położonej w sensownej odległości od Poznania (do 20km), przy lesie, oddalonej od głównej drogi, ale też z sensownym dojazdem do niej (aby nie brnąć w błocie do domu), maksymalnie z 2 sąsiadami, z daleka od torów kolejowych, z ładnym widokiem (najlepiej na górce) oddalały się z każdą kolejną wizytą / rozmową tel. z biurem nieruchomości. Pamiętam, że gdy wreszcie udało nam się coś zobaczyć (działka wąska i długa, wciśnięta między jakieś okropne budynki gospodarcze po obu stronach) sprzedający ogłosił, iż nie sprzeda jej nam za cenę podaną w ogłoszeniu (było to chyba 110 zł/m2) ale ma kilku chętnych i będzie organizował licytację kto da więcej. Byliśmy załamani...
Tego samego dnia mieliśmy oglądać jeszcze jedną działkę. Tylko 10 minut przed umówioną godziną zadzwoniła do nas pani z biura i powiedziała nam, ktoś już właśnie wpłacił opłatę i zarezerwował działkę. Dramat. Ja już myślałem, że nic z tego budowania nie będzie. Żona nie chciała się jednak poddać i zaczęła intensywnie wypytywać panią z biura: no może jednak coś się znajdzie, bliżej, dalej, cokolwiek... No i pani nieśmiało przyznała się, że ma COŚ ale będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość bo działka czeka na Warunki Zabudowy. No i pokazała nam TO:
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img291.imageshack.us/img291/500/img3863nw5.jpg
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img291.imageshack.us/img291/7710/img3933xg3.jpg
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img291.imageshack.us/img291/5429/img4827at2.jpg
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img291.imageshack.us/img291/9573/img7783gx6.jpg
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img115.imageshack.us/img115/3115/img7007ix0.jpg
Możecie sobie wyobrazić jak szybko podejmowaliśmy decyzję. Działka niemała 1500m2, cena atrakcyjna jak na ówczesne realia. Następnego dnia już od rana spieszyłem się aby zapłacić za rezerwację oferty.
U notariusza pojawiliśmy się dopiero po kilku miesiącach, cały proces kosztował nas sporo nerwów, a zanim jeszcze zostaliśmy właścicielami działki, musieliśmy wybrać projekt i uzyskać pozwolenie na budowę
W następnej części projekt. A za chwile wątek do komentarzy.