A teraz zapowiadana wcześniej historia, ale tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Żeby nie było, że nie ostrzegałem! Uważni czytelnicy dostrzegli, że dachówka wokół jednego z kominów nie została do końca ulożona.
Ale najpierw tytułem wstępu opowiem jak to było. W niedzielny poranek zafundowaliśmy dzieciom wyjazd do chorzowskiego ZOO. W drodze powrotnej postanowiliśmy zajrzeć na budowę. Ku naszemu pozytywnemu zaskoczeni zastaliśmy na działce naszych przyszłych sąsiadów. Jako dumni właściciele oprowadzaliśmy ich po poszczególnych pomieszczeniach parteru. "A teraz pokażcie nam górę" zakomenderowali. Z uśmiechem na ustach wskoczyłem na piętro i w tej samej chwili moja szczęka wylądowała spowrotem na parterze. Stałem u szczytu schodów jak słup soli tępo gapiąc się na jeden z kominów. I tak mi zeszło z 5 minut. Wydawałem tylko nieartykułowane pojękiwania i jak najbardziej artykułowane przekleństwa. KOMIN SIĘ WALI!!! Na całej długości trzonu kominowego od samej góry do poziomu stropu komin miał rozerwane narożniki, popękane pustaki i pęknięcie z góry na dół. Pręty zbrojeniowe w narożach smętnie sterczały z resztek pustaków. Na pierwszy ogień poszli cieśle, którzy pewnie przytulili więźbę do komina i w czasie wczorajszego wiatru więźba popchnęła komin, który pękł. Kretyńska teoria. W końcu pilnowałem ich i żaden z elementów więźby nie dotykał komina! WIEM! Pustaki były felerne i pod ciężarem obmurówki z cegły klinkierowej zaczęły pękać! Bez sensu. Pustaki wytrzymują 10x tyle i nie pękają jeden za drugim. Ki diabeł? Dzieci uciekać, bo pewnie zaraz się zawali! Oto pierwsza sesja fotograficzna na gorąco:
http://images25.fotosik.pl/226/deb5475a6ddfcd9e.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images32.fotosik.pl/279/bfc994358e9008db.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images32.fotosik.pl/279/bad89dd8c3233ac5.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images27.fotosik.pl/226/a733853060e38884.jpg
N górze komina widać wyłupane fragmenty cegieł kilinkierowych, pod samą czapą jest tylko jeden wylot wentylacyjny, ten drugi widoczny na pierwszych zdjęciach sam się zrobił. Część cegieł klinkierowych także pękła.
http://images29.fotosik.pl/226/a4965b1decacb9a3.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images30.fotosik.pl/227/12e1a446f5fa055f.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images26.fotosik.pl/227/a91ec8ea44bdbf5b.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images32.fotosik.pl/279/a8eb16a143675693.jpg
href="www.fotosik.pl" rel="">http://images28.fotosik.pl/227/f944cd4b0cd67f88.jpg
A tu pęknięcie dłużeszej ściany komina prawie na całej wysokości poddasza.
Po chwili ochłonąłem i zacząłem rozglądać się do okoła. Może to jakiś wandal złapał za młotek i się wyżywał. Kolejny bezsens. Komu chciałoby się włazić na górę i utłuc kawałek, jak mógłby rozwalić go na dole. Do tego odłamki komina posiekały folię dachową. Dziurawa jak sito i nadaje się do wymiany, ale kto będzie odrywał przybite już łaty i kontrłaty?? W ścianie z Ytonga odległej od komina o 6 m tki wbity odłamek wielkości połowy kciuka. Ale wystaje tylko połowa , reszta tkwi głęboko w ścianie. Co to za potężna siła? W końcu zniszczenie przy ściskaniu elementów nie przebiega tak gwałtownie aby odłamki latały jakby walnął granat! Pamiętam laborkę z metod niszczących badań betonu i ściskane próbki nie eksplodowały tylko po przekroczeniu wytrzymałości na ściskanie pękają i się rozsypują. No nic, teraz nic już nie wymyślę. Sandałki na nogach też nie pozwalają wyjść na dach po łatach. Wróciliśmy do domu na drugim końcu Gliwic. Ledwo weszliśmy do mieszkania, przebrałem buty na coś solidniejszego i oznajmiłem żonie, że wracam na budowę bo to w końcu niemożliwe i nie da mi spokojnie zasnąć, jeśli tego nie wyjaśnię. Kolejne 20 km jazdy na budowe pozwoliło trochę uporządkować myśli. Dojechałem i ... bingo. WIEM, WIEM!! Co za radość, pioruna walnął w komin! Nigdy nie przypuszczałem, że tak się ucieszę, że piorun walnął mi w chałupę! Resztki mojej inżynierskiej godności zostały uratowane, to nie moja wina! Na szczycie komina osmolona cegła w miejscu gdzie piorun uderzył. Rozerwany komin na odcinkach, gdzie łuk elektryczny przeskakiwał między jednym a drugim prętem zbrojeniowym, końce prętów także jakby dotknięte elektrodą spawalniczą. Na 100% piorun!