Piątek 23 Kwiecień
Wstałem rano o 7-mej. Śniadanko - standard. :)
Przed ósmą w samochód i pojechałem po ludzi, co mieli być umówieni na dziś.
Dojechałem, ustawiłem się przed sklepem, tak jak był umówione. Godz. 7:45.
Czekam. Godzina 8:00 - czekam. Nic, nie ma ich. godzina 8:10 -dalej ich nie ma. Dzwonie do kolegi który ich umówił. Coś mi nie pasuje. Przejechałem się po wsi i patrze jest drugi sklep, który bardziej mi pasuje do opisu.
Po chwili podchodzi facet i pyta, czy to ze mną byli umówieni. A więc są. Pakują się do wozu i jazda.
Jako, że jesteśmy prawie w Słupsku, postanowiłem Pojechać z nimi najpierw tam i załatwić Beton na jutro.
Objeżdziliśmy Słupsk, bylismy w kilku miejscach. Problem. Beton jest, ale nie ma transportu, a dokładnie niema samochodu z pompą, który by mi zapodał ten beton do wykopu.
Hmm, trochę zły postanowiłem wracać do siebie. Tak czy inaczej trzeba kopać.
W jednej firmie zostawiłem swój telefon, jakby się zmieniło. Jest mała szansa na jutro - jeśli ktoś zrezygnuje.
Wróciłem z ludźmi na budowę. Odrazu wzieli się do roboty. Wytyczylismy resztę ław sznurkami, wydałem im dyspozycje co i jak, a sam pojechałem załtwić kilka spraw.
Wróciłem po jakiejś godzinie. Ku mojemu zadowoleniu pracownicy kopali, efekt był widoczny, więc nie siedzieli. Bardzo dobrze. (W końcu zapowiedziałem im, że daje 10 zeta za godzinę, ale pracy - za siedzienie niepłace.) Owszem krótkie przerwy to nie problem :).
Około południa telefon! Dzwoni Pani z firmy :) informuje mnie, że może mnie umówić na jutro. Extra! tego mi było trzeba. Powiedziałem pracownikom, że jednak beton będzie jutro i dziś musi być skończone. Sam w samochód i znów do Słupska ( 20 km ) załatwić formalności.
Wróciłem ok. 15-ej. Obawiałem się co zastane, pracowali czy siedzieli? Okazało się, że zasuwali nieźle właśnie mieli końcówkę pracy. Zostało dosłownie jeszcze z pół godzinki pracy.
Rozpaliłem z synem grila. Kielbaska i mięsko się przypiekało. W tym czasie skończyli już prace. Dostali po piwku ( wcześniej po jednym wypili, zapowiedziałem, że reszta po robocie), umyli ręce i zadowoleni, aczkolwiek zmeczeni zasiedli. Piwko schłodzone poprawiło im humory.
Pojedliśmy, wypiliśmy piwko. Pogadaliśmy o robocie. czas miło zleciał.
Zadowolony byłem z nich, odwalili kawał dobrej roboty. Naprawdę, jak na "Panów lubiących sobie wypić winko", pracowali niesamowicie.
O 17-ej pracownik sąsiada wracał już domu, do tej samej wsi, więc szybko zabrali się z nim. Ja tym samym miałem już spokój, nie musiałem już ich odwozić. Z jednym z nich umówiłem się na jutro na ósmą ( drugi już nie mógł), będzie mi pomagał przy wylewaniu betonu.