Ekipa od wykończeniówki w piątek opuściła nasz dom. Wreszcie można zacząć sprzątać, przynajmniej w niektórych pomieszczeniach, bo są takie, które czekają jeszcze na pomalowanie i podłogę, ale to będziemy robić we własnym zakresie.
W związku z powyższym chciałam się dzisiaj pochwalić najnowszymi fotkami wnętrz, ale niestety tzw. „skleroza” dała o sobie znowu znać i tym razem aparat zostawiłam na budowie.
Będzie więc opis słowny. :)
Parapety są już zamontowane, podobnie ościeżnice, tylko drzwi jeszcze wszędzie nie ma. Ale najważniejsze, że już gołych cegieł nie widać. Ościeżnice i drzwi mamy z surowego drewna sosnowego, czeka nas więc jeszcze ich pomalowanie.
Schody też już są, wreszcie nie trzeba wspinać się na górę po drabinie. Stolarzowi montowanie zajęło dwa dni. Trochę się obawiałam jak to będzie wyglądać, bo w naszym projekcie schody są umieszczone w salonie i miałam obawy, czy nie zajmą zbyt wiele miejsca. Nie jest tak źle. W dodatku przestrzeń pod schodami okazała się idealnym miejscem na kącik dla naszego psa. :) Nawet jak urośnie będzie mógł tam wejść bez problemu.
Łazienka jest już praktycznie skończona, brakuje tylko lampy, szafek i wszelkiego rodzaju ozdóbek tworzących klimat.
Kuchnia niestety wciąż jeszcze goła – meble nie zamówione, płyta gazowa jeszcze nie dojechała, na okap nie mam pomysłu …
Sypialnia czeka na panele, mam nadzieję, że uda się je położyć na dniach.
A na zewnątrz domek powolutku się ociepla – to „powolutku” wynika z pogody, jaka była w ubiegłym tygodniu.
Poza tym na działce jest jedno wielkie pobojowisko, błoto, glina, sterta gruzu i śmieci. Mam nadzieję, że jeszcze przed zimą uda nam się teren wokół domu doprowadzić do stanu, który nie będzie straszył przyszłych gości.