Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    136
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    189

Entries in this blog

Reyzel

Tak więc po powrocie z naszych wakacji okazało się, że dokumenty złożone ALE... w projekcie nie ma tych wszystkich zmian, które nasz przecudowny pan architekt miał wprowadzić!!!! Wpadłam w szał ale to już na nic się nie zdało, bo przecież papiery były złożone i gdybyśmy je zabrali na poprawki - termin by biegł od nowa!!! A przecież nasza ekipa już od kilku miesięcy ( no lekko przesadzam :) bo na brak zajęć to raczej nie narzekali ) dreptała z łopatami w rękach, żeby wreszcie zacząć budować nasz domek! Tak więc zostaliśmy zmuszeni do zmodyfikowania naszych planów ... no i część rzeczy będzie musiał po prostu wpisać do dziennika kierownik budowy -..... a miało być już wszystko zrobione wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr i chcieliśmy uniknąc jakiś dziwnych poprawek na budowie, choćby z tego względu, że nie możemy tam być co chwilę i reagować na bieżąco...

 


To jednak nie koniec niespodzianek.... Przy składaniu wniosku, nasz nadgorliwiec ( czytaj: rewelacyjny pan architekt ) - nadgorliwy oczywiście tylko względem papierologii , bo nie swojej pracy którą miał wykonać! - złożył pismo z prośbą o wyłączenie naszej działki z produkcji rolnej ( bo działka pozostała ziemią rolną ). Jak się potem okazało - niepotrzebnie wprowadził "LEKKIE" zamieszanie, przez które to razem z mężem mało co nie dostaliśmy wspólnie i każdy z osobna po cztery zawały serca... A dlatego to, że pewnego pięknego , slonecznego dnia dostaliśmy tak miło brzmiące pismo z urzędu ( w odpowiedzi na ten wniosek, o którym nawet nie wiedzieliśmy ) : "orzekam odmówić wydania decyzji zezwalającej na wyłączenie gruntów z produkcji rolnej tj. części działki pod budowę budynku mieszkalnego z garażem w formie zespolonej, ponieważ teren określony we wniosku nie podlega ochronie gruntów rolnych" itd.

 


No i stawiam duże piwo temu, kto od razu sie zorientował o co chodzi... Bo może to ja nie jestem zbyt inteligentna lub ze mną coś jest "nie teges" albo może po prostu uczyłam się troszkę innych zasad składni w budowaniu zdań w języku polskim... ale ok... czy to pismo jest dla kogoś zrozumiałe??? czy coś komuś też nie pasuje ???

 


A chodziło TYLKO o to, że odmawiają wydania decyzji dlatego, że jest ona nie potrzebna. No błagam - czy nie można tego napisać tak normalnie, po polsku ??? Nie.... bo po co, jak można trochę ludzi podenerwować boszzzzzzzzzzzz.... kilka lat straciłam przez to pismo Oczywiscie jak się okazało- niepotrzebnie.

 


Tak więc szczęśliwie ( ??? choć strasznie dłuuuuugo ), przynajmniej o parę lat starsi ze wględu na stracone nerwy, dotarliśmy do momentu, w którym to PRZEBRNĘLIŚMY przez wszelkie "kłody urzędnicze" rzucane nam często i gęsto pod nogi i teraz już TYLKO pozostało nam przebrnąć przez budowę. Ale myślę, że przez ten długi czas jaki byliśmy zmuszeni czekać, czekać i czekać ... -nauczyliśmy się cierpliwości ... zobaczymy na ile jej wystarczy w stosunku do naszej ekipy budowlanej

 


NO TO STARTUJEMY !!!

Reyzel

Tak więc projekt został wybrany, zakupiony ... tylko działki nadal nie było!!!! I tu kilka słów na temat, dlaczego tak długo to trwało

 


Jak się okazało- ze wszystkim musi być pod górkę. Nikt nie mówił, że życie jest lekkie, no nie???

 


Po "małym" poślizgu czasowym naszego Gospodarza ( bo praca w polu, bo żniwa ... ) kiedy złożył dokumenty do Urzędu - dostal negatywną odpowiedź, czyt., że nie może wydzielić dla nas działki !!! ŻARTY JAKIEŚ, CZY CO ??? Jak się dowiedział po kolejnym dłuższym czasie ( bo przecież każdy papier musi swoje odleżeć w urzędzie - i tu nie mam pretensji do urzędników tylko do ustaw wielu ) musiał najpierw wydzielić działkę pod swój dom, ten nowy, który już stał ( czyli, który wg urzędasów, stał właściwie na środku pola ). No więc zamiast wydzielać działkę dla nas ( co przecież okropnie długo trwa ! ) musiał wydzielić działkę dla siebie ( co przecież trwa tyle samo ). No i nie pozostało nam nic innego jak czekać... czekać i raz jeszcze cierpliwie czekać... I tak upływały miesiące. Od UM do Starostwa, przez geodezję i tak dalej... oszaleć szło od tych informacji, że "tak tak , już za tydzień, juz za dwa ... że jeszcze potrzeba jakiegostamdokumentu, że cośtamsięmusiuprawomocnić" ... Katastrofa. I tak to wreszcie w styczniu ( tak, w styczniu !!! ) Gospodarz miał swoją działkę. I procedurę można było zacząć od nowa... tylko że dla NASZEJ działki. Oczywście żeby wydzielić działkę, trzeba było zacząć od warunków zabudowy ( bo u nas "na wsi" hehe nie ma MPZP ). Aby w jakiś sposób już przyspieszyć choć jeden dokument, to my złożliśmy ten wniosek. I znów musieliśmy się uzbroić w cierpliwość... oj ... bardzo DUUUUUŻĄ CIERPLIWOŚĆ. Miało być w trzy tygodnie - było prawie w trzy miesiące... Fakt, chylę czoła przed trzema osobami z UM ( naprawdę bardzo sympatycznymi ), które już mnie rozpoznawały na ulicy i gdy tylko dzwoniłam by zapytac czy może coś nowego w mojej sprawie ..., które nie straciły cierpliwości w stosunku do mojej osoby i nie rzucali słuchawką kiedy dzwoniłam lub nie wywiesiły na drzwaich informacji że "tej pani nie obsługujemy" A całe to zamieszanie było spowodowane faktem, że Pani urbanistka z p-nia wybrała się właśnie w tym czasie na macierzyński ... wrrr... bardzo serdeczne gratulacje dla pani urbanistki ale to jasnej ciasnej, czy w tym kraju nie ma czegoś takiego jak zastępstwo??? w każdej instutucji obowiązuje ale nie w przypadku wykonywania takiej pracy ??? no ale wyjścia nie było - tylko trzeba było czekać.

 


No a gdy wreszcie się doczekaliśmy... o mało nie umarliśmy na zawał serca Warunki zabudowy dostaliśmy odrobinę inne niż nasz wybrany ( i zakupiony ! ) projekt, choć wcześniej się przecież dowiadywaliśmy jaki to domek mozemy tam własnie sobie postawić a mianowicie ta przeurocza pani napisała w tak ważnym dla nas dokumencie, że przeważająca kalenica ma byc odwrotna do tej, którą mamy w projekcie! No i znów - spacerki do urzędu, faksy, prośby .... no i dali się przekonać, ze nasza krótka kalenica ni jak nie będzie się gryzła z budynkami jakie są obok ale to oczywiście znów trwało kolejne 3 tygodnie ... ale to była wygrana batalia- bo już mieliśmy wizje zmiany projektu, wyborów od nowa itd. Koszmar.

 


Po otrzymaniu WZ - nasz Gospodarz złożył resztę dokumentów i znów czekaliśmy. Oczywiście czas "po pierwszych mrozach", po których to mieliśmy rozpocząć naszą budowę już dawno minął... Wiosna na dobre zagościła dookoła a my nadal byliśmy dalekooooooo z papierologią. Oczywście w między czasie okazało się, że nasz Gospodarz "przespał" złożenie wniosku o wypis z KW i znów się "ślizgnęło" o kolejne 3 tyg, bo taki jest czas oczekiwania na wypis.... No ale suma sumarum, do notariusza umówiliśmy się na 25 czerwca , na podpisanie wstępnego aktu notarialnego, bo oczywiście Agencja Rynku Rolengo musiała się opowiedzieć że nie jest zainteresowana NASZĄ DZIAŁKĄ . Spróbowali by być !!! To był dzień przed naszym wyjazdem na wakacje a my zamiast się pakować jeździliśmy od Notariusza do Geodety i Architeka ( tak, tak... tego samego ). No ale ustalenia były takie, że w czasie naszego wyjazdu miał być złożony wniosek o pozwolenie na budowę... ale o tym już w kolejnym poście :)

Reyzel

No a wracając do wątku i wydarzeń chronologicznie...

 


Po podjęciu decyzji o budowie i "zaklepaniu" ekipy budowlanej zaczęliśmy gorączkowo poszukiwać projektu, który by nam odpowiadał ( tak na marginesie już wcześniej cosik tam sobie oglądałam - oglądaliśmy ale w sposób, że tak to ujmę, niezobowiązujący ). Jak się okazało projektów które nam się wcześniej podobały, było mnóstwo ale jak przyszło do szczegółów, każdemu brakowało "czegoś"...albo był super ale ... był ciut za duży lub o wiele bardzie ciut za drogi .

 


A konkretnych wymagań było kilka :

 


1. dom nie ma być ani duży ani mały ( hehe... zaczynaliśny od 120 mkw , ze przecież na pewno nam wystarczy itd... jakoś potem podejście nam się zmodyfikowało )

 


2. ma być z poddaszem użytkowym

 


3. ma mieć czterospadowy dach

 


4.wyjście z naszej sypialni na balkon, wychodzący na ogród

 


5. obowiązkowo garderoba w naszej sypialni

 


6. duża łazienka na górze

 


7. wyjście na taras z jadalni a nie tylko z salonu ( jak jest najczęściej w projektach

 


8. kominek w salonie ma byc w narożniku

 


9. no i ogólny układ pomieszczeń ... tak żeby była przestrzeń otwarta ale by troszkę "pochowane" były kolejne pomieszczenia ( tak aby siedząc w salonie niekoniecznie trzeba było oglądać blaty kuchenne .... )

 


No .... i to by było na tyle. Nie za dużo, prawda ???

 


Okazało się, że Piwonie nam bardzo odpowiadają - wymagają tylko małych przeróbek - poza jedną, największą - przestawienie kominka w narożnik... No i tu wyrocznią stał się Pan Architekt, który powiedział, że to żaden problem, że oczywiście że zrobi .... Problem ( i to DUŻY ) pojawił się pół roku później, kiedy Pan Architekt zabrał się do adaptacji projektu i oczywiście najważniejszego ustalenia NIE PAMIĘTAŁ A to był warunek zakupu tego projektu!!! Nie muszę chyba pisać ile nas to nerwów kosztowało... No ale jak wspomniałam wcześniej - było to dopiero pół roku później.... a dlaczego? ..... o tym za chwilę.

 


Tak więc jeszcze przed Bożym Narodzeniem 2006 zamówiliśmy projekt, który niestety nie dotarł do nas pod choinkę Ale odebraliśmy go od razu po Nowym Roku. No i ochoczo zabraliśmy się do omawiania zmian w projekcie Efekt końcowy jest taki:

 


1. w kuchni zlikwidowaliśmy okno na elewacji bocznej

 


2. Wyrównaliśmy wielkość okien narożnikowych ( takie jak w jadalni, będą i w salonie )

 


3. PRZESUNĘLIŚMY kominek w narożnik

 


4. Schody zamieniliśmy na ażurowe

 


5. Z pomieszczenia gospodarczego będą drzwi a nie okno

 


6. na piętrze : powiększyliśmy łazienkę kosztem małego pokju przy niej, z częście będzie wydzielona pralnia

 


7. powiekszamy korytarz na górze .

 


Oczywiście podczas budpwy wyjdzie ile jeszcze zmian będzie koniecznych, choć mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, gdyż dzięki uprzejmości bardzo sympatycznego Mikruska, który Piwonie wybudował w ub roku, mogliśmy "na żywo" zobaczyć dom, na który się decydowaliśmy.

Reyzel

Tak troszkę nie chronologicznie ale chcę wyjasnić co to za obraz przy moim nicku Ten domek w okienku obok - to nasz przyszły domek ( dokładniej ujmując - wizja artysty malarza, który z projektu ( katalogu ) namalował ten dom dla mnie - ten obraz to prezent pod choinkę, który otrzymałam w ub roku.

 


A projekt przez nas wybrany to DOM W PIWONIACH :

 


http://www.archon.pl/index.php?act=12&sid=m3f02acaebd58b" rel="external nofollow">http://www.archon.pl/index.php?act=12&sid=m3f02acaebd58b

Reyzel

Nie jestem pewna czy technicznie dobrze wszystko robię ... ale próbuję napisać kilka kolejnych zdań. :)

 


Tak więc po podjęciu szybkiej decyzji, że jednak się budujemy stwierdzilismy że nie ma na co czekać tylko zaczynać budowę od razu wiosną. Szczególnie, że papiery związane z wydzielniem naszje działki podobno miały być "już" na ukończeniu ( to słowa naszego Gospodarza oraz kolejnych przemiłych osób w urzędzie ... ). Dodatkowo po konsultacji z firmą budowlaną ( czyt. naszym kolegą od którego to dostaliśmy ten kamień węgielny a który to w dużej mierze zajmuje się naszą budową), stwierdzlismy że nie ma na co czekać tylko rezerwować ekpię murarzy na wczesną wiosnę! A co - jak już to od razu :) :) :) .

 


Jak się jednak okazało nasz entuzjazm był zdecydowanie przedwczesny ....

Reyzel

Witamy W związku z tym, że nasza wymarzona i wyczekana budowa "już" się zaczyna ( dlaczego w cudzysłowie - to za chwilę ) czas najwyższy zacząć nasz dziennik budowy .

 


Nasza decyzja o budowie domu była dość spontaniczna.

 


Najpierw ( wiosną 2006 roku ) wpadliśmy na pomysł że warto by było kupić działeczkę - taką TYLKO dla rekreacji... moze postawimy tam jakiś maleńki domek letniskowy, żeby można było grilla zrobić, zostać na noc itp....No i może kiedyś, kiedyś w dalekiej przyszłości postawimy tam nasz normalny domek.

 


No i zaczęliśmy poszukiwania. Okazało się, że to wcale nie jest taka prosta sprawa. Bo działki albo były ładne czyli nie w szczerym polu ( bo w związku z tym, że przecież nie chcieliśmy się od razu budować nie chcieliśmy działki kupić na tzw. placu budowy ) ale bardzo drogie albo tylko takie za obwodnicą naszego miasta ... Albo przy lesie ale żadnych szans na media ... Albo znów jakiś gospodarz wcale nie chciał nic sprzedać ... W końcu jakim przypadkiem dotarliśmy do "naszego" gospodarza, który przy drodze dojazdowej do swojego gospodarstwa zbudował już sobie nowy dom. No i wymyślilismy sobie, że może by tak kolo siebie wydzielił jakąś działeczkę dla nas .... Lokalizacja idealna - blisko centrum miasta i naszego obecnego mieszkania też ale cisza i spokój jak na wsi ( nie mam pojęcia jak to się stało, że to tej pory na tym terenie nikt się nie buduje!!!??? ), widok od frontu domu to ogródki działkowe, widok za ogrodem - drzewka, krzaki i topole... Rewelacja. Po kilku bardzo miłych rozmowach ustalilismy wszystkie szczegóły tzn. jaką dużą działkę chcemy no i za jaką ceną . Podaliśmy sobie ręce i ustaliliśmy, że on składa dokumenty do UM. No i się ZACZĘŁO.... Oszczędzę wszystkich szczegółów - jednym zdaniem - właściwy akt notarialny podpisaliśmy 23 lipca 2007 roku... To chyba wystraczy za wszelkie wyjaśnienia Ponad rok czasu !!! Biurokracja w Polsce mnie powaliła na kolana ...

 


A przecież już w międzyczasie ( dokładniej na początku pażdziernika 2006 r. ) stwierdziliśmy, że przecież jak już kupujemy tę działkę to może jednak od razu się wybudujemy .. ??? Tak trochę wyglądało to tak, że to ja namawiałam męża na tę budowę ale tak naprawdę zbyt długo namiawiać nie musiałam A jak na początku października dostaliśmy w prezencie ( na nasze "wspólne" imieniny ) kamień węgielny od kolegi - nie mieliśmy wyjścia jak podjąć decyzję o budowie Tak więc klamka zapadła



×
×
  • Dodaj nową pozycję...