Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    115
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    143

Entries in this blog

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

LIPIEC (nowe rozwiązania, nowe zdjęcia)

 

 


Na stronie http://foto.onet.pl/albumy/" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/albumy/ (zaznaczyć okienko "w tytułach" i napisać "mój dom")są nowe zdjęcia po tynkowaniu płytami GK i z częściowo zrobioną łazienką. Niestety są one wymieszane ze starymi, bo na tej stronie kolejność nie jest regulowana.

 

 


Prace wspaniałej siódemki dobiegają końca, a wraz z nimi nasze ustalenia dotyczące wykończenia.

 


Zależało mi żeby podbitka była jasna i żebym nie miała z nią kłopotu (bejcowanie itp), a także chciałam żeby wentylacja poddasza nie była pobożnym życzeniem. Wybraliśmy zatem siding. Oczywiście kwestia asortymentu sidingu na podbitki w kwestii koloru jest żadna. W końcu zostaliśmy przy białej, co do której nie jestem przekonana, ponieważ ściany mają mieć kolor bardzo jasnego beżu (w zasadzie złamana beżem biel). I nie wiem jak taka ściana będzie grała z białą podbitką. Ci co taką podbitkę mają, mówią że będzie ten kolor odbijać i upodobni się do ścian.

 

 


Druga kwestia to klinkierowe płytki na parapety zewnętrzne. Wokół W-wy króluje jeden producent (Przysucha), oferujący tylko jeden kolor (szkliwiony rudo-brąz) który nam nawet pasuje. Nie chciałabym być jednak w potrzebie kupienia np płytek grafitowych... Na pewno kogoś bym wtedy pogryzła! Oczywiście jak już kupiliśmy te płytki Przysuchy, to szukając wzorów do dużej łazienki znaleźliśmy płytki parapetowe w innych kolorach, ale KOSZMARRRNIE drogie. Faktem jest że siedziały tam sobie bardzo cichutko w całym tym czasie gdy my lataliśmy jak z pęcherzem i to całkiem blisko od naszej budowy.

 

 


Siedmiu wspaniałych zaproponowało nam ciekawe rozwiązanie na podłogę garażu (oszczędzimy przy tym trochę kasy). Zamiast wylewki betonowej na styropianie 30ce, zrobimy podsypkę z piasku wymieszanego z cementem i na tym ułożymy kostkę betonową (oczywiście pod spodem jest już wylewka "zerowa" a na nią pójdzie folia). Ponieważ opaska wokół domu też ma być z kostki betonowej, to te dwie płaszczyzny będą się bardzo łagodnie przenikać. Tylko poziom podłogi w garażu, będzie odpowiednio wyżej, ale przejście poziomów też będzie łagodny. Podobne rozwiązanie proponują nam zrobić na naszym zadaszonym tarasie. Wtedy z kostki zrobilibyśmy również schody do ogrodu, które będą szły łukiem i będą szerokie i wygodne, bo sam taras ogród i schodzenie do niego ma być przyjemnością (na razie ogród jest śmietniskiem jak widać na zdjęciu).

 

 


Zamontowano nam też drzwi garażowe, segmentowane, brązowe, ocieplone Hormana. Marek jest zachwycony, ja mam kilka rzeczy w tym domu które bardziej mi się podobają. No i póki nie ma ostatecznej wysokości podłogi w garażu - nie mogę dosięgnąć do uchwytu bramy gdy ona jest podniesiona. No ale taki już los "kieszonkowców" (czyt. kurdupli ).

 

 


Płytki podłogowe na cały parter z polskiej firmy zostały zamienione hiszpańskimi http://www.alcorense.com.pl/pl/paviment/301x301/aragon.htm" rel="external nofollow">http://www.alcorense.com.pl/pl/paviment/301x301/aragon.htm

 


W rzeczywistości są one jaśniejsze i bardzie beżowe niż bordowe. Jest to terakota, 4 klasa ścieralności, 125mm gruba (!!!) twarda jak kopyto diabła. No i cena: 39zł za m2 ( za płytkę 30x30) mówi sama za siebie. Mnie się bardzo podoba, mam tylko niewielkie obawy w związku z tym, że jest ona lekko chropowata. Tak więc będzie w tych nierównościach zbierać piasek. Ale poprzednio wybrana (Pietra Cynober Polcoloritu) była dość mocno ścięta na brzegach, więc miała mieć głębokie fugi. Efekt czystościowy byłby więc podobny.

 

 


W dużej łazience mamy zabudować całą przestrzeń pod umywalkami płytą Wedi, tak więc wybierzemy dwie umywalki blatowe Roca lub Koło i do tego ubikację i bidet podwieszany. Nie jestem tylko pewna czy mam szukać bidetu z deską lub klapą czy też poprzestać na otwartym. Chętnie dowiedziałabym się opinii kogoś, kto już przetestował kwestię bidetu. Płytki też myślę że mam wybrane - seria Opta Opoczna. Nie chce mi się już szukać a te są jasne a zarazem ciepłe i powinny ładnie wyglądać. No a poza tym zdecydowało o nich nasze wieczne utrapienie: cena.

 

 


Do pomieszczenia gospodarczego jedziemy właśnie kupić w Castoramie umywalkę "przemysłową", czyli taką głębszą wanienkę z niby-tarą na boku. Będzie to służyć do ewentualnego namaczania, a tuż obok będzie pralka. W tymże pomieszczeniu będą też kafelki na ścianach kupione w Platformie za 19zł za m2. Bardzo ładne jasno beżowe. Na podłodze będzie tam to samo co w całej części dziennej, z uwagi na to że żeby tam położyć inne płytki musielibyśmy nadlewać podłogę o te 7mm różnicy między grubościami standardowej płytki i tej hiszpańskiej terakoty.

 

 


No i kolejna zmiana to wykusze. Marek zaczął znowu liczyć pieniądze, wyrwawszy się z szoku po-kredytowego bogactwa. W związku z tym wykończone będą tą samą terakotą co podłoga a nie marmurem. Moja nadzieja na granitowy blat do kuchni powoli umiera pod brzemieniem rzeczywistości finansowej. Ale pomarzyć sobie wolno.

 

 


Dwie wyceny mebli kuchennych z MDFu wyszły podobnie 7-8 tys zł. Za meble drewniane Red Balck White zażyczył sobie ok 10 tys, plus koszty koszów, relingów i sprzętu.

 

 


Niby już bliżej niż dalej, ale wciąż jeszcze dalej niż bliżej. Kafelkarz idzie nam na urlop, parkieciarz może przyjść dopiero w drugiej połowie września. I tak termin przeprowadzki przesuwa się na październik a EM już u siebie mieszka... No i ciągle nie rozwiązana jest kwestia wody, której miasto nie chce nam w tym roku doprowadzić, a nasza studnia nie wiadomo czy wydoli.

 

 


Zatem ahoj całej budującej braci, lecę na zakupy!

 


cdn

 

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-07-30 16:30 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

LIPIEC c.d.

 

 


Niestety zamówiona podbitka (o fakturze drewna) nie dojedzie w środę, bo "fabryka nie ma granulatu" na jej wyprodukowanie. Mogą ją przywieźć najwcześniej na poniedziałek, a tymczasem trzech chłopa mi się doszczętnie bez pracy zepsuje! Wczoraj jak przyjechaliśmy nocą (no nie tak całkiem bo przed 22.00), to już "byli na bilardzie" (zostało na budowie tylko trzech młodych chłopaków, reszta pojechała odwiedzić rodzinę). A koło bilarda stoi zielone irlandzkie piwko i piony może chłopcom zaburzyć. Dlatego spieszymy się z dostarczaniem towaru, ale jednocześnie pracując to się nie da im dogodzić. No więc potrzebna nam na gwałt z jedna cała rynna i wszystkie uchwyty do rynien które montuje się przed tynkowaniem. Podbitka też jest nam potrzebna bo to już by chłopaków na jakiś czas zajęło. Jednakowoż wybranej nie ma, a jest w Platformie montowana z pojedynczych elementów, dł. 2,6cm. Ale za to wychodzi taniej. Tak więc nad zadaszonym tarasem trzeba będzie kombinować i ją miejscami sztukować (tfu, na psi urok, ohyda...). Czyli wyjdzie nam tzw bryndza, chociaż Marek wspomniał na pocieszenie, że patchworki są modne...

 


Wczoraj też pojechaliśmy ugadać się co do kominka i wybraliśmy oczywiście jeszcze droższy. Bo gdzieś wynalazłam, że ten model Spartherma "Speedy R" występuje w trzech wysokościach szyb. Pan tu nam chciał sprzedać ten najniższy, ale gdy zobaczyliśmy jaka jest różnica w wyglądzie między tym najniższym i nieco wyższym, to bez wahania oboje zdecydowaliśmy się na ten wyższy. Tak więc razem wyjdzie za wkład ponad 4000zł. A Pan przestał już narzekać, że na nas traci, bo co wizyta to więcej kaski chcemy mu płacić. Tacy klienci jak my to przecież marzenie!!!

 

 


Zaczynam też wysyłać tzw (Pożal się Boże) „projekt” moich mebli kuchennych do firm meblarskich do wyceny. Oczywiście robię to tylko z rozpędu, bo z tej radości, że dostaliśmy tyle kasy z kredytu, to człowiek zapomina, że niestety ta kwota się nie rozciąga. Jeszcze przed nami całkiem spore wydatki (kotłownia, całe podłogi i duża łazienka materiał i robocizna, szambo, gaz itp.), tak więc będę pewnie w efekcie musiała się samą wyceną zaspokoić. No ale cóż, trzeba powalczyć póki dobry humor inwestora finansowego trwa !!!

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

LIPIEC (scenka rodzajowa z życia inwestora)

 

Sobota to jak wiadomo dzień darowany inwestorowi by nadrobił wszystko to czego nie zdążył zrobić w tygodniu. Dodatkowo jest to dzień pospieszny, bo trzeba zdążyć z wszystkim maksymalnie do 14tej, kiedy to zamykają wrota raju.

Tej soboty mieliśmy bogaty program, bo najpierw jechaliśmy do Piaseczna w sprawie zamówienia podbitki, potem do Ursusa kupić parapety z drewna meranti, potem do Milanówka w sprawie montażu drzwi garażowych, potem w Grodzisku kupić 42 sztuki łat (do mocowania podbitki) a także 30m siatki na styropian, dwie paczki wkrętów i inne takie.

Bohaterowie scenki: inwestor finansowy (rozmiar XXL) i inwestor ideowy (rozmiar kieszonkowy). Rozmiar będzie miał istotne znaczenie w dalszej części opowieści.

Fakty: deszczyk ciągły zwany kapuśniaczkiem. Samochód kombi, służbowy – czyli z kratką.

 

Pod Piasecznem w punkcie sprzedaży kolejka. Cały czas patrzymy na zegar. Każdy ruch wskazówek obserwujemy z napięciem niczym kiedyś czwartkową „Kobrę”. Wreszcie nadchodzi nasza kolej. Trochę czasu marnujemy przymierzając paczkę podbitki na dach. Niestety po pierwsze jest giętka, po drugie pakowana w karton, który na tym deszczu się „rozpuści”. Po trzecie karton waży ok. 60kg i nasz reling nie wytrzyma więcej niż jednej sztuki na sobie. Decydujemy się zatem zapłacić za transport całości (w środę będzie na budowie).

 

Jadąc w kierunku Janek (o 11.30) zastanawiamy się jak to wszystko ustawić żeby z wszystkim zdążyć. Postanawiamy nie dublować drogi i zacząć od Ursusa i po drodze załatwiać całą resztę.

Przyszłe parapety sprzedawane są w postaci klejonki o długości 5,9m, szerokości 30cm i grubości 4cm. Aby to zabrać musimy zatem na miejscu pokroić belki na wymagane długości (4x1,65m na parapety i 2x2,6m na półki na niedoszłej ceglanej ścianie salonu). Pół godziny ucieka nam na wybieraniu ze sterty desek, mierzeniu i krojeniu ich ręczną piłą. Cyrk zaczyna się przy próbie załadunku.

 

Deszcz pada więc transport na dachu odpada. Zaczynamy więc demontaż samochodu w celu zdjęcia kraty. Na początku bowiem wydaje się, że trzeba zdjąć tylko cztery śruby i sprawa załatwiona. Niestety solidna firma samochodowa zaopatrzyła kratę jeszcze w cztery blokady, których demontaż zajmuje nam kolejne pół godziny. Po załadunku desek okazuje się że inwestor ideowy nie ma gdzie usiąść. Niestety deski sięgają na skos przez cały samochód. Nie ma wyboru - mniejsza sztuka inwestorska zostaje załadowana na deski do bagażnika i ruszamy dalej.

 

Staram się nie wychylać ponad okno żeby nie budzić sensacji i pytań typu: „jeśli Pani siedzi w bagażniku, to gdzie siedzi pies...”? Na początku leży się w miarę wygodnie, po kilku zakrętach jednak okazuje się że w bagażniku, to rządzą deski. Zostaję przyciśnięta do boku samochodu i moja siła (perswazji) nie wystarcza aby przesunąć półki z powrotem na miejsce. Do Milanówka dojeżdżam upodobniona do kantówki – moje żebra mają pionowe bruzdy...

 

W celu odwiedzenia kilku miejsc które zaplanowaliśmy po drodze, muszę z właściwym sobie wdziękiem wysiąść z bagażnika. Nie jest łatwo zrobić to z godnością a dodatkowo tak, żeby nie wytrzeć sobą całego tylniego zderzaka. Potrzebowałabym w tym momencie czterech łap... Budzę też przy tym błysk zainteresowania w oczach ludzi którzy mają szczęście tą scenę zobaczyć. Za trzecim razem mam już jako-taką wprawę i do wyżej wymienionych zalet stylu wysiadania dochodzi szybkość i dyskrecja. Następna sprawność zdobyta, kto wie, może kiedyś mi się ona jeszcze przyda (jeśli trafi mi się przygoda typu „Ostatnie zdanie nieboszczyka” Chmielewskiej)? Na szczęście okazuje się że tartak jest otwarty do 15tej, więc zdążymy najpierw rozładować deski (i mnie) u stolarza.

 

Dwaj pomocnicy stolarza mają niezły ubaw widząc jak się teraz wozi żony. Mają nawet propozycje co do jej dalszej obróbki, na szczęście mój mąż się nie decyduje.

 

A ja mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że w sobotę dbałam o linię...

cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

wciąż LIPIEC

 

 


Minął 16ty, minął 17ty a kasy z kredytu nie widać... Czy ja już wspomniałam, że nienawidzę banków? Oczywiście wszyscy są niewinni bowiem mój bank twierdzi, że wysłał eliksirem i tego samego dnia w Marka banku kaska powinna grzać puste konto. Ale niestety Marka bank robi okrągłe oczy, a kasy nie ma. Znaczy się wisi gdzieś na drucie i obrasta w procenty dla kogoś innego. To się nazywa piąty wymiar pieniądza - NIEBYT. Oby to nie było zaraźliwe!!!

 

 


Na budowę zajeżdżamy każdego dnia aby "konia tuczyć" (pańskim okiem). Niestety nasz glazurnik jest człowiekiem, który lubi wyszukiwać niedoskonałości i każdego dnia podrzuca nam jakąś wyszukaną nowinę. Wczoraj na przykład radośnie doniósł, że te problematyczne drzwi łazienkowe (75ki)... muszą iść nieco na skos. Nie będę wchodzić w szczegóły techniczne, ale wszystkie ściany i kąty proste są zachowane. Problem rodzi się z tej przyczyny, że ościeżnica z obu stron dochodzi do ścian prostopadłych, które tak się kończą, że jeśli ościeżnica regulowana ma je objąć, to drzwi wychodzą pod lekkim skosem. No i cymesik, miodzio, cukiereczek i sama radość. Chyba muszę zacząć podchodzić to takich rzeczy jako do zalet tego domu: no bo jest niepowtarzalny. Inaczej tylko siąść i płakać... Takim niepowtarzalnym elementem jest np. jeden ze słupów klinkierowych na tarasie, który - robiony nocą przy świetle żarówki - nie tylko nie idzie w pionie, ale również lekko się skręca w spiralę. Albo też niskie drzwi wejściowe (przepraszam - STOSUNKOWO niskie - bo ja się mieszczę...!), które na wybranych (pod względem wzrostu) gościach wymusi japoński ukłon.

 

 


Glazurnik doniósł też, że na korytarzu różnica poziomów wylewki wynosi ok. 2cm. Gdzie indziej jeszcze nie sprawdzał...(Musi sobie zostawić jakieś radosne nowiny na przyszłość) My sami odkryliśmy, że kontakty na korytarzu w jednym miejscu wejdą pod ościeżnicę drzwi. Elektryk musi to dziś poprawić, pod czujnym okiem robotników (wobec których do tej pory zachowywał się nieco pogardliwie i teraz go nie lubią). Powiedzieli więc, że przypilnują, żeby im tam na tych świeżo położonych suchych tynkach nic nie borował! Może sobie co najwyżej dłubać scyzorykiem... Dobrze, że mnie tam dzisiaj nie będzie, bo nie lubię widoku krwi...

 

 


I tak życie inwestora się kręci. Czasu brak, wszystko trzeba kupić i dowieźć, dodatkowo nie ma za co. Sobota zatem staje się najpracowitszym dniem tygodnia, kiedy wszystko się nadrabia no i może kasa już do tego dnia wróci z niebytu...?

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-07-18 10:02 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

LIPIEC (tym razem zaczynamy prawdziwe wykańczanie)

 

 


Słowo się rzekło kobyłka u płotu. Jedno pomieszczenie koncepcyjnie opanowane - do małej łazienki wszedł "układacz". Wszystko już tam kupione - umywalka jak mówiłam, płytki, brodzik ceramiczny do postawienia na podłodze, kaloryfer, kibelek podwieszany. Niedługo zobaczę jak nam to wyjdzie docelowo. Ile się namyślałam żeby wymyślić wzór kafelków do łazienki! Historia! I po co? No po nic, bo w końcu będą położone tak prosto, jakby nikt na ten temat nie myślał ani chwili! A tu przede mną następna łazienka do obmyślenia - tym razem 9m2!

 

 


Sufity oprócz garażu są zrobione. Z zewnątrz dom ocieplony czeka teraz na naszą decyzję na temat tynku (Chyba Terravita akrylowy bardzo jasny beżowy - jest tani w Platformie a zmywa się z niego brud) a także na płytki klinkierowe na parapety. No i jest zbyt gorąco teraz żeby robić tynki zewnętrzne.

 


Na tarasie, tam gdzie ma być kominek, ocieplono chałupkę żaroodporną wełną mineralną zamiast styropianu. W środku natomiast, tam gdzie ma być kominek zamiast zwykłych płyt GK położono ogniotrwałe.

 


Otwory drzwiowe podwyższono do rozmiarów standardowych. Pomieszczenia gospodarcze ze spiżarnią są otynkowane tradycyjnie. Reszta pokryta płytami. W pokojach wiszą już też grzejniki.

 

 


I tu wyznam Wam refleksję, którą przypłaciliśmy bólem głowy. Otóż NAJMNIEJSZE NAWET ODSTĘPSTWO OD PROJEKTU ZEMŚCI SIĘ NA INWESTORZE NA JAKIMŚ ETAPIE SRODZE!!! U nas dotyczy to kilku bolesnych szczegółów:

 


- ogrzewanie podłogowe nie uwzględnione w projekcie i na etapie zerówki, zemściło się stratą 10cm wysokości pomieszczeń (2,81 w projekcie vs 2,71 które mamy) oraz koniecznością podwyższania otworów drzwiowych w całym domu, bo były za krótkie. Może to jeszcze nie tragedia, ale gdyby w projekcie było uwzględnione 2,7, to co ja bym teraz z tym 2,6cm zrobiła???

 


- Zmiana technologii stawiania ścian z zaprojektowanych gipsowo-kartonowych na stelażu gr.10cm, na 8mio centymetrowy suporeks plus płyty GK z obu stron (razem 14cm grubości!) spowodowało, że w małej łazience zabrakło miejsca na planowane w projekcie drzwi 80cm i musieliśmy zamawiać 75ki! TO BYŁ NAPRAWDĘ PROBLEM! Poza tym zmniejszyły się o te kilka centymetrów pomieszczenia z każdej strony – ale to tak nie boli. Poza tym za 14-to centymetrowe regulowane ościeżnice się dopłaca w tej firmie w której kupuję drzwi!

 


- Podniesienie podstawy dachu o 30cm w porównaniu do projektu, spowodowało techniczne i estetyczne kłopoty z obróbką wykuszy, które w pierwotnej wersji miały po prostu sięgać dachu i nic miało nad nimi nie wystawać. Pozostały nam też wszystkie parapety w pokojach (oprócz kuchni, pom gosp i garażu – na szczęcie!!!) na wysokości ok. 75cm – co jest nie wygodne jeśli chcemy przy oknie postawić np. biurko (wysokość 90cm...). Tak nisko osadzone okna miały dostarczyć domowi światła, przy nisko opuszczonym „na oczy” dachu. W obecnej sytuacji taka ich pozycja jest funkcjonalnie niewygodna – trzeba było podnieść dach i okna.

 

 


W sobotę odwiedzaliśmy kamieniarzy, żeby wybrać kamień na półki do kominka i na parapety do wykuszy. Okazuje się że warto jeździć, bo różnica cen może sięgać 40%. Wybraliśmy marmur bardzo jasno-beżowy na parapety i do kominka (który będę musiała co dwa tygodnie polerować specjalnym środkiem - ale kosztuje 390zł/m2 (specjalna oferta)! Jest taka duża firma kamieniarska na Górczewskiej, którą chyba warto polecić. Nazywa się Athena, lub coś podobnego.

 


Wpadł nam też w oko granit na blat kuchenny - piękny, czarny z brązowymi, okrągłymi plamami wielkości małego jajka i mniejszymi. Kosztuje ok. 520zł/m2 + Vat... , ale jest WIECZNY i piękny! Mamy też na dniach dostać ofertę na meble kuchenne z Łodzi. Zobaczymy jakiego rzędu będzie ta oferta...?

 


W pokojach będą parapety z meranti bejcowane na ten sam kolor co okna. Pozostają zatem pomieszczenia techniczne (garaż i pom. gosp.) gdzie dam parapety z jakiegoś kompozytu. W dużej łazience też chyba dam parapet zamiast kafelków, tylko jeszcze mi się koncepcja nie urodziła jaki (drewniany? - to cienki głosik kołaczący się w mojej głowie...).

 

 


W środę dostaniemy wreszcie kaskę z kredytu, więc nieco przyluźni nam się finansowo, bo teraz lecimy na ostatnim oddechu...

 


Zrobione mamy przyłącze elektryczne i lada dzień spodziewamy się WŁASNEGO PRĄDU! Dzwonił też gazowiec – do września będzie gaz! Tylko z wodą są kłopoty, bo gmina się wytrzaskała na inwestycje i teraz owszem – projekt chętnie przyjmie –ale realizację chce zepchnąć na przyszły rok! Jak ja zatem będę żyć bez wody?! Przyjdzie się myć deszczem i śniegiem...

 

 


Dziś zapewne jadę na Bartycką popatrzeć na sidingi na podbitkę i płytki na parapet. Bo w okolicach Grodziska, można dostać tylko jeden rodzaj tych płytek w kolorze błyszczącego nakrapianego, rudego brązu i ani rusz nic innego!

 

 


Inwestor na takim etapie jak my to prawdziwy pies myśliwski! HAU!

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (drzwi z głowy, łazienka wirtualnie ustalona, zmiana kominka)

 

 


U koleżanki byłam i owszem dostałam namiar na stolarza, ale nigdzie nie można zobaczyć jakie drzwi on robi. Weekend spędziliśmy więc pracowicie, poszukując wszystkich elementów układanki łazienkowej, no i drzwi.

 

 


Widziałam w internecie że grupa Yeti, miewa możliwe meble łazienkowe (to była moja zgryzota, co zrobić z umywalką?). Zajechaliśmy więc do Yetiego w okolicy Michałowic i wybraliśmy umywalkę z dwoma blacikami z boku i wieszaczkiem na ręczniki z przodu. Umywalka ma w najszerszym miejscu 54cm a szerokość 105cm. Same blaty natomiast z boku mają ok. 34cm. Tak więc nie muszę już kombinować kamiennych blatów, lub ohydnych szafek, które wszędzie sprzedają, ani też płyty Wedi i kafelek z których później mogłyby odpadać fugi. Minusem tej umywalki jest jej cena (1800zł z wieszakiem), nieco wyższa od wariantów umywalek polskich producentów z szafkami. Teraz jednak okazuje się że hydraulik musi przyjść i przesunąć instalację ciepłej wody na środek przyszłej umywalki. W tej chwili są wykonane zbyt blisko ściany zewnętrznej.

 


Do umywalki dobraliśmy podwieszany kibelek (750zł). Brodzik chyba jednak kupimy polski, bo drzwi do kabiny będą nas kosztować jak za złoto.

 

 


No i z głupia frant zaszliśmy do firmy drzwiowej, która dla nas była zbyt droga (JAX sprzedają drzwi włoskie Ferrero Legno). Zagadaliśmy tam o cenach i okazało się, że w standarcie mają drzwi co 5cm!!! Hurra! No i zamówiliśmy drzwi z kolekcji Export 2000, (czyli najtańsze...) część przeszklonych, cześć jednolitych za łączną kwotę 12400zł. Wyszło o kilka tysięcy drożej niż zakładaliśmy, ale za to mamy jednakowe drzwi do łazienki o wymiarze 75m!

 

 


No a na koniec deser czyli opowieść o fachowcu od kominków. Jako że wybraliśmy wcześniej norweski wkład, przyjechał do nas szef tej firmy zobaczyć jak to ma wyglądać i pogadać o cenach. Człowiek to z serii tych, co strasznie się poświęcają, że robią w ogóle interesy. W zasadzie powinniśmy być mu wdzięczni, że w ogóle ma ten punkt z kominkami, bo strasznie go to męczy i nie przynosi żadnego przychodu. Tak więc nadjechał zmęczony, bo jak wiadomo życie ma ciężkie z tym całym poświęceniem dla inwestorów na karku. Jak zobaczył nasz komin, to powiedział nam, że z takim kominem i jego zwieńczeniem, to lepiej żebyśmy sobie w ogóle nie robili kominka, bo nie będzie działał. Niestety bowiem w kominie mamy dwa przewody dymowe (do kominka w środku domu i na tarasie) i dwa wentylacyjne. I sprytni górale zrobili dwa dymowe bezpośrednio obok siebie, ale nie od strony wnętrza domu, tylko od strony kominka na tarasie. Tak więc aby dostać się do przewodu dymowego ze środka domu, trzeba ciągnąć rurę poziomo 50cm w kominie zanim można ją skierować do góry przewodem dymowym. A takie wygięcia rury nie sprzyjają ciągowi. No i fachowiec stwierdził, że norweskie kominki u nas działać nie będą (o Kornaku przy nim wspominać nie można, bo wiele już poświęcił swego cennego zdrowia, żeby ratować inwestorów, którym się Kornak po roku rozleciał). Tylko niemieckie wkłady (Spartherm), które są tak perfekcyjnie wykonane, uszczelnione i mają inny sposób doprowadzenia powietrza do wkładu niż norweskie - dadzą sobie w tych warunkach radę. Problem tylko w tym, że niemiecki wkład który by nam pasował kosztuje 3700zł zamiast 3300zł za norweski. Ale Pan Kominkarz się poświęci i sprzeda nam ten niemiecki wkład, chociaż to dla niego będzie duży kłopot, bo przecież nie ukrywa, że trzymał dla nas ten norweski. A tak co ma z nim zrobić? Niemieckie idą jak woda więc KAŻDEMU by je sprzedał, ale ten norweski, co to SPECJALNIE dla nas go trzymał, to pewnie będzie mu zalegał i blokował mu kasę.

 

 


Cały dowcip polega na tym, że chcieliśmy OBEJRZEĆ ten norweski wkład, więc Pan Kominkarz przywiózł go dla nas z innego sklepu, do tego blisko nas. Obejrzeliśmy, zdecydowaliśmy się na ten z łamanymi szybkami i poprosiliśmy o wizytę tego Pana u nas. A tu okazuje się że on już jest stratny, bo TRZYMAŁ dla nas ten kominek. I w zasadzie wiedzeni poczuciem winy powinniśmy kupić od niego oba.

 


No kino miałam i ubaw jak ta lala, jak Pan Kominkarz, bez przerwy narzekając spędził u nas te 45 min, a następnie odjechał z bólem i poświęceniem, sprowadzić dla nas ten niemiecki wkład z innego sklepu do obejrzenia. Po obejrzeniu okazało się że jest on bardzo ładny, szybę ma jeszcze bardziej wygiętą (prawie okrągłą) niż wkłady norweskie, a uszczelki to pierwszy raz widziałam takie porządne we wkładach. Pewnie go kupimy w końcu, jeśli gość nie doliczy nam odsetek za zwłokę bo NA PEWNO już i ten dla nas trzyma. Chwilowo ma się odezwać i przekazać nam wycenę obudowy, którą - marnując sobie zupełnie resztki zdrowia -dla nas przygotuje.

 

 


Tak więc teraz egzystuję kombinując w środku głowy wzory kafelków wokół umywalki i lustra w łazience, niszcząc sobie przy tym doszczętnie synapsy i zwoje nerwowe . A kafelki trzeba kupić w tym tygodniu, bo w czwartek wejdzie Pan Układacz.

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: alicjanka dnia 2002-07-09 10:18 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (drzwi wewnętrzne)

 

 


Te drzwi to mnie chyba prześladują! Najpierw drzwi zewnętrzne "z grzebieniem" do czesania męża, a teraz kłopot z wewnętrznymi.

 


Chodzi bowiem o to, że panowie pracownicy mający podwyższyć otwory drzwiowe, zażyczyli sobie obejrzeć ościeżnicę do drzwi wewnętrznych, co by na darmo nie pracować jakby coś było nie halo. No i jest: załóżmy że kropki to drzwi a kreski to ściany. Tak więc u mnie w projekcie jest często następujące rozwiązanie: I...-, czyli jedna ściana do której dochodzą drzwi jest do nich prostopadła. Tu występuje pewien problem bowiem trzeba docinać ościeżnicę do tej prostopadłej ściany. W jednym przypadku - w małej łazience, której drzwi sąsiadują bezpośrednio z drzwiami do wiatrołapu - obie ściany są prostopadłe. I tu już sprawa się komplikuje, bowiem otwór na drzwi ma 92cm, ale na ściany ma pójść z obu stron płyta GK, a na jedną jeszcze płytki z klejem. I tym sposobem drzwi 80tki z ościeżnicą się nie zmieszczą a dodatkowo otwierając się na jedną z tych prostopadłych ścian, będą uderzać klamką o ścianę.

 


Panowie z Marsa oczywiście uradzili radosną twórczość, że "się da 70kę" dosztukowując nieco ściany z boku i będzie się otwierać "jak ta lala". Tyle, że WSZYSTKIE drzwi w domu mają być 80tki, a dodatkowo zaraz obok tych od łazienki znajdują się drzwi do wiatrołapu (90tki tym razem!!!), tak więc wyglądać razem będą KATASTROFALNIE (oczywiście w odczuciu jednostki z Wenus, takiej jak ja).

 


Marek zapewniał mnie:

 


- że on się zmieści,

 


- nikt nie zauważy różnicy (20cm różnicy!!!),

 


- że te od wiatrołapu też można zrobić 70tki (no cudownie, a może od razu 60tki?!!! a meble będziemy wnosić dookoła domu przez drzwi tarasowe?),

 


- że nie ma innego wyjścia .

 

 


Kombinowałam jak mogłam z projektem, ale ponieważ obie ściany są prostopadłe do drzwi i stanowią:

 


1. boczną ściankę brodzika, którego nie można zmniejszyć

 


2. ścianę między łazienką a wiatrołapem, której też nie można przesunąć,

 


- to jestem w kropce.

 

 


Jako drzwi braliśmy pod uwagę Sevillę Porty do łazienek i innych pomieszczeń z drzwiami nie szklonymi i Toledo Porty (na całej długości przeszklone) do sypialni i wiatrołapu, żeby doświetlić mroczne korytarze.

 

 


Jedyna moja nadzieja w adresie od koleżanki, która wykańcza już dom od roku i która ma drzwi wewnętrze z łukami u góry. Otóż znalazła ona wykonawcę drzwi dębowych, który te jej łuki wykona za... 1400zł/szt. Myślę więc, że moje proste i nieskomplikowane drzwi wykonałby za co najmniej 20% taniej(?!), a dodatkowo zrobiłby te jedne na wymiar (daj Boże?). Wtedy może i zmniejszyłabym sąsiednie drzwi od wiatrołapu o te kilka centymetrów, a ponieważ inne drzwi są znacznie oddalone, to nie byłoby z nimi porównania. Nikt oprócz rodziny i Forumowiczów, by się o tej całej mecyi nie dowiedział .

 

 


Dziś idę do tej koleżanki po adres, więc trzymajcie kciuki, please, co bym jakoś z tego kłopotu wyszła. Dziś też przychodzi kominkarz rzucać okrągłe i liczne propozycje finansowe za wkład z obudową.

 


Żegnam, mrucząc litanię do Matki Boskiej Pieniężnej...

 

 


cdn

 

 

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-07-18 09:32 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (co słychać w domu i o kredycie)

 

 


Ocieplenie stropu na ukończeniu. Na spodniej stronie wiązarów została upleciona sieć ze sznurka pomiędzy gwoździami wbitymi w belki, która ma utrzymywać wełnę na miejscu. Początkowo miała to być konstrukcja z drutu, ale ktoś nam odradził, że może z nim się coś stać. Został zatem sznurek. Pod sznurkiem jest folia paro-przepuszczalna, niżej stelaż, i płyta GK. Wełny jest 15 cm, położonej między wiązarami (w poprzek dachu). Od góry na wiązary ponabijane zostały łaty wzdłuż dachu, które mają usztywnić jeszcze nieco konstrukcję i utrzymać następną warstwę wełny na miejscu (5cm, kładzione w poprzek 15cm warstwy wełny). Taki system miał uchronić nas przed nieszczelnościami w warstwie wełny i wyeliminować mostki cieplne.

 

 


Ocieplenie ścian to 12cm styropianu frezowanego. Najdziwniejsze jest, że napotkaliśmy duży problem z zakupem takiej grubości styropianu, podczas gdy 10ka jest powszechna. A ja w swojej naiwności myślałam, że właśnie 12ka jest tą najbardziej powszechną grubością ocieplenia.

 

 


Zrobione są też nadbudowy wykuszów. Całość opiera się na stelażu z profili do płyt GK, obudowanych zieloną płytą GK i wypełnionym wełną. Na wierzch ma jeszcze pójść ocieplenie ze styropianu i tynk.

 

 


Panowie teraz zabierają się za ściany. Na początku mają powiększyć otwory drzwiowe, w obecnej postaci mające w świetle 2m.

 

 


A ja robię ostatnie przymiarki do płytek do łazienki. Podobają mi się jedne w niezbyt przeze mnie lubianym zestawie kolorystycznym biało-niebieskim. Jednakże mam przeczucie, że w małej łazience kolory powinny być żywe, ponieważ jest to pomieszczenie niewielkie i położone od północnej strony. Trzeba by je zatem nieco ożywić, ale w tych tonacjach nie znalazłam żadnych płytek które by miały rozsądną cenę i były do tego ładne.

 

 


Moja niedoszła ściana z cegieł w pokoju dziennym jest już otynkowana. Z tego powodu przywdziewam żałobę, bowiem do ostatniej chwili wydawało mi się, że wyglądałaby lepiej gdyby pozostała ceglana. Niestety polegliśmy na polu braku czasu na wyszukiwanie, burzenie i wznoszenie, a także na polu rozsądku ponieważ jedyne cegły które mi się podobały kosztują ok.2,8zł.szt, a są mniejsze niż standardowe. Ściana zatem wyniosłaby nas ponad 3tys złotych, a one nam na drzewach nie rosną.

 

 


Rozmawialiśmy z naszym hydraulikiem o piecach, usilnie namawia nas na stojący Vaissman ze sterowaniem pogodowym i zasobnikiem. Łączny koszt takiej kotłowni z montażem to ok. 13-14tys, więc dużo nawet jak dla nas. Wiszący kocioł byłby tańszy, nie mówiąc o innych firmach. Nasz Hydro jest jednak miłośnikiem doskonałości, za które niestety on nie płaci...

 

 


Nie wzięliśmy też jeszcze kredytu (chociaż jest nam przyznany), ponieważ odkryliśmy jakie zgrabne sztuczki są robione w PKO BP przy kredytach walutowych, żeby wyciągnąć od klienta więcej kasy. Wzbudziło w nas to zwykły gniew, ponieważ takie postępowanie jest zwykłym naciąganiem klientów. Podzielę się z Wami tym co wiem:

 


Otóż z kredytów walutowych najdroższy jest ten we Frankach Szwajcarskich, ponieważ obarczony jest największą marżą. Frank zachowuje się w ostatnich czasach tak samo jak Euro, czyli ma tendencję wzrostową a to niesie duże ryzyko strat dla kredytobiorcy. Dodatkowo są naciski ze strony Unii Europejskiej żeby Euro dalej szło w górę, ponieważ jak to określiła jedna Pani z centrali PKO BP – „chcą nas tanio kupić”. Prognozy PKO BP dla Euro to wzrost do ok. 4,5, w ciągu dwóch lat...!

 

 


Kredyt w dolarach w tej chwili ma ten minus, że dolar ma tak niski kurs czyli naliczą nam dużo dolarów. Sama waluta może wzrosnąć tylko w przypadku usztywnienia kursu (na 4,2-4,4) przez Radę Polityki, a są takie plany. Drugie zagrożenie to wzrost stopy procentowej w Stanach, co również podobno jest prawdopodobne.

 

 


Przy braniu kredytu w walutach PKO BP twierdzi, że pobiera 2% prowizji. Prowizja ta jest jednak naliczana od kwoty kredytu liczonej po innym kursie niż kwota kredytu naliczana do wypłaty. Różnica między tymi kursami to 4% (oczywiście na niekorzyść kredytobiorcy! ), w związku z czym prowizja nie wynosi naprawdę 2% tylko więcej. Oznacza to że informacja podawana na wstępie przez bank jest nieprawdziwa.

 

 


Oczywiście ten sam manewr następuje przy płaceniu rat, które są naliczane po niekorzystnym dla spłacającego kursie w stosunku do kursu naliczenia długu. Tak więc tu też ukryty jest dodatkowy zarobek dla banku. Oczywiście wiem, że każdy bank tak robi, ale wkurza mnie fakt, że jeśli o to w banku pytasz, to mówią Ci „ooo, to są GROSZOWE różnice.” Pewnie, różnica w dzisiejszych kursach wynosi np. 11 groszy różnicy. Ale gdy się jedno przez drugie podzieli to jest ... 4,1% różnicy!!!

 

 


Następne przegięcie to symulacje które są nam dawane podczas zapytań o kredyt, w których zarówno dług jak i spłaty są naliczane po tym samym kursie, a tym samym szacunek jest zaniżony w porównaniu z rzeczywistością. Gdy zapytałam się w moim banku dlaczego coś takiego ma miejsce odpowiedziano mi, że symulacje te "mają tylko chrakter poglądowy" (to samo zdanie widnieje na ich internetowej stronie), a dla mnie jest to perfidnym wprowadzaniem inwestora w błąd. Oczywiście można teoretycznie kredyt przewalutować za opłatą 0,7%, ale gdy pomyślę ile tam razy zmieniany jest kurs zamiany jednej waluty na złoty a potem na następną walutę, to wychodzi mi, że to w ogóle nie ma sensu. Takie krętackie zachowanie banku jest dla mnie objawem braku szacunku dla inteligencji klienta. Co więcej jest lekceważeniem klienta, a tego wybitnie nie lubię. Co innego jeśli świadomie przyjmuję warunki kredytu, a co innego jeśli są one przede mną ukrywane.

 

 


Tak więc chyba weźmiemy ten kredyt w złotówkach, poczekamy pół roku i jeśli dolar wzrośnie przewalutujemy go po marży przeliczonej uczciwie ze złotówek, czyli za 700zł.

 

 


Generalnie mam obrzydzenie do banków jako kredytodawców i do sposobu traktowanie klientów.W związku z tym opuszczam raz na zawsze mój dotychczasowy bank i przenoszę się do internetowego. Przynajmniej nie będę stać w kolejkach!

 

 


Tym którzy do tej pory wytrwali w czytaniu, należy się kawa dla pobudki. Hasło na dziś: Inwestorze - bądź czujny jak ważka...:)

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-07-09 10:29 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (tynki ruszyły)

 

 


Ruszyła maszyna z siedmiu chłopa złożona. Przyjechali i ponieważ mają płacone za pracę wykonaną a nie czas, to rwą się chłopaki aż mi się miło robi. Markowi mniej jest miło, bo nie nadąża z dowożeniem towaru. Drugi minus tej "rwączki", to fakt, że kompletnie nie mamy kiedy dokończyć kwestii kredytu (czyli ubezpieczyć budowy i podpisać umowy z bankiem), a kasa zaczęła teraz płynąć w trzy-zerowej skali każdego dnia. Ja notorycznie uzależniona jestem od debetu, ale dla Marka to nowość, a jako zodiakalna panna, ciężko to przeżywa.

 

 


Dodam jeszcze, że kupujemy wszystko w Warszawskiej Platformie, bo żaden hurtownik nie ma tak dobrych cen jak tam. Wczoraj też znalazłam tam płytę Wedi, która służy do robienia np. obudowy do wanny, lub blatu pod umywalkę. Uważam, że ceny mebli łazienkowych to jest jakaś granda i mafia, no bo za najprostsze byle co producenci żądają sobie 700zł! A często są to te same szafki które sprzedając do kuchni cenią po np. 200zł! O wzornictwie już nie wspomnę, bo szkoda mi strzępić języka! Oburzona tym faktem postanowiłam sama zrobić sobie blat i półki z płyty Wedi i okleić mozaiką na siatce. Mogę z tych dwóch materiałów zrobić co tylko dusza zapragnie. Jedynym substytutem mógłby tu być blat z kamienia, ale Wedi w naszych warunkach (ścianki działowe z suporeksu o grubości 8cm...) jest lepszy - bo lżejszy.

 

 


Panowie w ciągu jednego dnia zatynkowali (tradycyjnie) komin i położyli wełnę na stropie w łazience i sypialniach (w których śpią). Musiało im być w nocy zimnawo, skoro tak prędko zabrali się za nocną stronę domu . Robią też stelaż z łat pod podbitkę (która będzie w postaci sidingu). Oczywiście wiecznie czegoś brakuje a na nieszczęście oni nie mają samochodu, tak więc Marek musi wszystko dowozić. Oto koszty importowanej siły roboczej... Podział pracy jest taki, że cześć ludzi robi tynki w środku a część na zewnątrz. Czyli już niedługo mój dom będzie wyglądał z zewnątrz... jak normalny dom!!!

 

 


Podobno na Al. Jerozolimskich przywieźli wkłady Dovre, które chcemy obejrzeć. No i w IKEI przecena, a my wciąż donaszamy meble po sąsiadach (meblościankę kupiliśmy pięć lat temu za ... 500zł). Tak więc powinniśmy się w coś zapatrzeć. Na to wszystko trzeba kasy i czasu, które to u nas w obecnej chwili są najbardziej poszukiwanym dobrem.

 

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (kominek)

 

 


Będąc u znajomych, którzy użytkują (od czasu do czasu) kominek z wkładem firmy Kornak, zauważyliśmy z przerażeniem, że zza szyby nie widać NIC. Stopień okopcenia przekroczył trzykrotnie stopień przejrzystości szybek, a nawet zaczął się gustownie złuszczać, jak to się czasem widuje na spodniej stronie patelni.

 

 


Widok był dla nas traumatyczny, jako że ostatnio pieściliśmy w sobie pomysł przedni na kominek z szybkami również z boku. I tu nagle okazało się, że aby użytkować takowy, musiałabym (no bo któż inny? No kto?) wykonywać skomplikowane figury gimnastyczne włącznie z wchodzeniem do wewnątrz wkładu (co fizycznie nie byłoby trudne - jak z przekąsem stwierdził - mój, dziś już osiem lat już użytkowany, mąż...)aby uczynić te szybki choć w części przejrzystymi.

 


No bo konia z rzędem temu, kto stosuje do kominka drzewo suche -jak każą instrukcje!!!

 

 


Zatem idea trzech szybek poszła w zapomnienie, co przyjęłam nawet z pewną ulgą, bo bardzo leżała mi na sercu sprawa obudowy kominka - nie widziałam osobiście żadnej do takiego wkładu, która by mi się podobała.

 

 


Łącząc okopcone szybki z notorycznym brakiem czasu na jaki oboje z Markiem cierpimy, wróciliśmy do dawno porzuconej idei kominka z drzwiczkami składanymi na boki. Bo jak już nic nie widać to zawsze można otworzyć...

 


Wkład który mam na myśli to Dovre 2400 GLA, który jest niemożliwie podobny do Jotula 18 TD Harmony, tylko jest o połowę tańszy (kosztuje 3100zł).

 

 


Kominek ma być bowiem lekiem na wszystko, włącznie z recesją (małżeńską i rynkową ) i choćbym miała spać nadal na swoim starym naziemnym materacu, z kominka nie zrezygnuję...

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-06-25 09:20 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (z elektryką prawie koniec)

 

 


Nadejszła bogata dla elektryka chwila zapłaty... Wczoraj się z nami rozliczył za część domową - czyli do tej pory wykonaną. Do zrobienia pozostaje doprowadzenie kabla od płotu do domu i oficjalne podłączenie prądu, na co mamy przeznaczyć jeszcze ok. 2 tys zł.

 

 


Jeśli chodzi o wnętrze to: za 117 punktów wyszło 4446zł, plus 350 zł za rurki w których część przewodów została rozprowadzona. Za oświetlenie pod okapem dachu (22 punkty) 1500zł. Za pozostałe rzeczy czyli: siła w kilku miejscach (np. w kuchni pod płytę ceramiczną, której tam pewnie nigdy nie będzie), instalację alarmową, instalację telefoniczną, rozprowadzenie kabli pod oświetlenie ogrodowe itp wyszło następne 2210zł. Razem 8506zł za ten etap elektryki.

 

 


Muszę przyznać, że elektryk był doskonale przygotowany: miał zestawienie wszystkich punktów (opisanych i policzonych), a także - uwaga - szkic naszego domu z naniesionymi punktami elektrycznymi wraz z wymiarami, czy oznaczeniem gdzie można ich ewentualnie szukać. Oprócz naszej kopii, sam podobno trzyma taki szkic wszystkich swoich budów przynajmniej przez trzy lata. Trzeba przyznać, że choć gość mówi po Marsjańsku w narzeczu Jowiszańskim (poznaję bo nawet Marek go czasem nie rozumie), to działa jednak metodycznie. Szkoda tylko, że tylko on będzie wiedział jak z tych wszystkich "schodowych" opcji w naszym domu korzystać...

 


Okazało się przy inwentaryzacji, że zapomniał tylko o jednym punkcie, choć bardzo cennym - o gniazdku przeznaczonym dla żelazka w pomieszczeniu gospodarczym .

 

 


Wczoraj również wpadł nasz niewielki alarmista i w błyskawicznym tempie oplótł nasz dom siecią przyszłego bezpieczeństwa...

 


Na razie zapłacimy za to 600zł.

 

 


Ostatnia wiadomość to dzisiejszy najazd siedmioosobowej ekipy od "Złotej Rączki" z Kujaw, która ma nas uratować przed budowlanym marazmem. Oficjalnie przyjeżdżają tynkować (wewnątrz i na zewnątrz), ale po drodze mają już zaplanowane:

 


- ponowne pomalowanie więźby odpowiednimi środkami,

 


- wykopanie rowu pod kabel elektryczny,

 


- postawienie ewentualnej ściany ceglanej między kuchnią a salonem,

 


- wylanie wylewek w garażu, na tarasie i podestu przed głównym wejściem,

 


- zagruntowanie całej wylewki wewnątrz domu.

 

 


Jak widać będą mieli co robić. Panowie będą mieszkać w domu, pomimo, że nie ma jeszcze sufitu z ociepleniem, co przyspieszy pewnie prace i proces hartowania robotników.

 

 


Szczególnie spieszy się nam z garażem, ponieważ sprzedawca bramy garażowej, zapłaconej w Maju, grzebie już kopytem z niecierpliwości żeby się jej pozbyć.

 

 


Przed nami natomiast stają nowe, ważkie pytania egzystencjalne:

 


silikonowy, mineralny czy akrylowy?...

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-06-25 08:45 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

CZERWIEC (elektryka cd)

 

 


Wróciliśmy z urlopu i pierwsze kroki skierowaliśmy na budowę. I co się okazało? zastaliśmy tam elektryka, który dokańcza swoją robociznę, bo w między czasie wpadła mu inna robótka! Ma szczęście, że tynkarze wchodzą w przyszły poniedziałek, bo inaczej policzyłabym, się z nim inaczej . Do tej pory mamy ok. 130 punktów, a roboty wciąż postępują...

 

 


Popękane miejsca wylewki zostały w czasie naszej nieobecności zalane ponownie. To coś czym zostały zalane wygląda jednak inaczej niż to coś co było tam wcześniej. Muszę porozmawiać z wykonawcą na temat składu chemicznego...

 

 


W czasie obróbki naszych dokumentów przez bank, okazało się że mamy wystawione pozwolenie na budowę z błędnie wpisanym numerem ewidencyjnym działki! Wczoraj Marek latał po urzędach żeby to wyprostować. Dzisiaj donosimy poprawki do banku i chyba ten kredyt wreszcie dostaniemy (ok. 38 tys Franków szwajcarskich).

 

 


Powinien dzisiaj wejść "alarmista" (tak się nim umawiałam przed wyjazdem) - robić instalację alarmową. Ale coś go ni ma. Pewnie trzeba zadzwonić i poprosić co by przybył. W weekend wywozimy dzieci do babci i wreszcie będę miała więcej czasu na szukanie elementów wykończeniowych. Gdyby mi tylko ktoś jeszcze środek transportu dał...

 

 


Aha, oddam trzydzieści kilo komarów w dobre ręce! Bardzo odważny, obronny gatunek! Wczoraj jak przyszłam na działkę po dwóch tygodniach, to mnie nie poznały i prawie zjadły!

 


No i dobra wiadomość: działka sucha mimo ulewnych deszczów jakie w międzyczasie były. Może gumiaczki zostaną mi tylko na pamiątkę?...

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-06-18 13:55 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ'02

 

Dokumenty o kredyt złożone. Po tym całym wyścigu o czas czujemy się jednak tym bardziej znużeni. W ciągu tego tygodnia zamknęliśmy składanie dokumentacji o wykonanie przez gminę wodociągów w ulicy i przyłącza wodnego do domu. W całym wysiłku pomogła Markowi... "popularność", bowiem jedna z urzędniczek gminnych rozpoznała go z artykułu w Muratorze! Dzięki temu pomogła mu we wszystkich czynnościach, które zwykle zabierają wiele czasu i pieniędzy np. kserowanie, podpisywanie itp... Obrobił się ze wszystkim w półtorej godziny.

 

Elektryka prawie skończona. W tej chwili jest już u nas ponad 100 punktów, a jeszcze parę do wykonania.

No i kredyt z mnożącymi się w oczach papierami - rozmowy w banku zakończyliśmy dziś o 19.00 (100 tys we frankach szwajcarskich, na 15 lat, raty malejące).

 

Przy okazji okazało się, że jednak nie ma regulacji uchyłu w naszych nowych oknach. Zgłosiliśmy już reklamację, ale nie jestem zachwycona tą sytuacją, bo regulacja ta jest mi potrzebna.

 

Nadchodzi czas chwilowego wytchnienia. Za dwa tygodnie ruszają z kopyta tynki, sufity, ściana z cegły, podwyższanie otworów drzwiowych no i wykańczanie łazienki.

 

Wypada zatem przedtem chwilę pomilczeć...

Pozdrawiam i do zo...

cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (kosztorys)

 

 


Kosztorys do banku gotowy. Oto ile wydaliśmy i ile wydamy:

 


- stan zerowy 26 230zł;

 


- ściany konstrukcyjne 22 000zł (z kominami);

 


- konstrukcja dachu 28 000zł;

 


- pokrycie dachu z obróbkami blacharskimi 36 000zł;

 


- ściany działowe 5 000zł

 


- stolarka okienna 23 000zł;

 


- stolarka drzwiowa 20 000zł (z tego jeszcze do wydania 11 700zł na drzwi wewnętrzne i montaż bramy garażowej);

 


- tynki wewnętrzne 22 000zł (w tym sufit z ociepleniem - wszystko dopiero przed nami);

 


- tynki zewnętrzne 17 000zł (we wrześniu);

 


- podłoża i posadzki 27 000 (niech je szlag - jak trudno było to policzyć - z tego 20 000zł lipcu/sierpniu gresy, parkiety itp)

 


- roboty malarskie 5000zł;

 


- instalacja gazowa (z piecem) 11 000zł (do zapłaty w przyszłości);

 


- instalacja elektryczna 16 000zł z czego w tym tygodniu zapłacimy z 8000zł, reszta później za przyłącze do domu;

 


- instalacja wod-kan 17 000zł (już wydane 11 000zł);

 


- instalacja c.o. 15 000zł (10 tys już za nami);

 


- wyposażenie małej łazienki 5 000zł.

 

 


RAZEM: 295 230zł z czego ponad 100 000zł jeszcze przed nami.

 


Stan powyższy nie uwzględnia w ogóle wyposażenia domu, mebli, wykończenia dużej łazienki, wyposażenia kuchni, kominków, robót ziemnych wokół domu, płotu, śmietnika, bramy itp. Na to pewnie jeszcze wydamy z 50 000zł co najmniej.

 


Trzeba jednak przyznać że mogliśmy zaoszczędzić do tej pory z 50 000zł gdybyśmy nie kładli dachówki, okien drewnianych drogich, murków i kominów z klinkieru itp.

 


Razem z zakupem działki 2 lata temu za 80 tys wydaliśmy zatem ok. 300 000zł i jeszcze trochę przed nami. Pozostaje dla mnie tajemnicą skąd wzięliśmy te wszystkie pieniądze?

 

 


CZYŻBY MÓJ MĄŻ BYŁ AŻ TAK OSZCZĘDNY? Bo przecież nie ja...

 

 


cdn

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-05-28 09:19 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (wszystkiego po trochu)

 

Weekend zaplanowaliśmy bardzo pracowicie. Mieliśmy odwiedzić wszystkie okoliczne hurtownie w poszukiwaniu cegły na ścianę, kafelków do łazienek, drzwi brodzikowych itp. Tak więc wywieźliśmy dzieci do babci i zaczęliśmy objazd. Wybraliśmy (tak nam się wydaje) cegłę na ścianę - Bogdanka - jantar melanż. Dopingiem dla nas jest fakt, że właśnie wzrosła jej cena z 1,2zł/szt na 1,7zł/szt, tak więc jak się spiętrzymy to może jeszcze znajdziemy w jakiejś hurtowni paletkę po starej cenie (swoją drogą niezła podwyżka!!!).

 

Znaleźliśmy płytki do małej łazienki, hiszpańskie (nazwy nie pomnę) w cenie bliskiej polskim. Bardzo nam się od razu spodobały. Odwiedziliśmy jak zwykle naszą budowę, gdzie jest kilka drobnych poprawek do zrobienia w obecnej instalacji elektrycznej.

W Castoramie napatrzyliśmy się na halogenki - mamy pewien problem z przestrzenią między płytą GK na suficie a folią paroprzepuszczalną, bo nie będzie tam zbyt wiele miejsca. Czy halogenki nie będą folii topić swoim ciepłem?

Niedzielę rozpoczęliśmy koszeniem trawy i pieleniem wokół sosen, malin i jagód. Do tej pory nie lubiłam pracy w ziemi, ale tam sprawiło mi to autentyczną przyjemność, bo poranek na naszej działce charakteryzuje się ciszą, słońcem i autentycznym powietrzem, czyli cud, miód!

No a potem targi, gdzie zobaczyłam na własne oczy nową serię gresów Opoczna, bardzo podobnych do tych wybranych przez mnie z Polcoloritu, ale w rozsądniejszej cenie. Np płytki 15x30cm kosztują tam 40zł/m2 a w Polcoloricie 4zł za szt, co daje... 89zł/m2! Natomiast płytki 15x15cm (gładkie) w Opocznie kosztują ok 45zł/m2 a w Polcoloricie (dekorek tłoczony) 3,6zł/szt czyli...160zł/m2!! Przy prawie 90m do obłożenia jest o co walczyć, czyż nie?

Obejrzeliśmy też marmury, których w innym przypadku nie mamy okazji nigdzie oglądać i zastanawiamy się nad położeniem takowych jako parapetów w wykuszu. Pracuję umysłowo nad połączeniem tej całej kolorystyki w otwartej części domu i przez to synapsy mam zmęczone.

 

Na targach też popatrzyliśmy na drzwi wewnętrzne co pozwoliło mojemu mężowi przyzwyczaić się nieco do myśli o KWOCIE jaką będą kosztowały. Do ten pory miał bowiem dużo niższą percepcję kwotową dotyczącą drzwi wewnętrznych. Popatrzyliśmy też na parkiety, podobał nam się tez buk, ale nie pamiętam czy to aby nie jest miękkie drewno? Cena parkietu w II klasie była bardzo przyjemna u jednego z wystawców –55 zł/m2.

 

Jak zwykle opcje się mieszają i zmieniają, ale byle do przodu!

 

cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (i znowu elektryk)

 

 


Wezwał nas elektryk. Podobno ma pytania, no to pojechaliśmy. Pokazał co zrobił do tej pory (pokoje, łazienki i górne światło w części nocnej). Okazuje się natomiast, że zupełnie zapomniał jak miało wyglądać oświetlenie w salonie i holu. Co więcej, Panowie (elektryk i Marek) w którymś momencie ustalili, że nie będą psuli ładnej (przyszłej) ściany ceglanej włącznikami światła od strony jadalni, skoro można je ukryć po drugiej stronie ściany - czyli w kuchni. Niestety obaj nie wiedzieli, że tam właśnie jest słupek z piekarnikiem. Tak się kończy brak wzajemnego zrozumienia! Przy okazji zastanawiając się jeszcze nad oświetleniem holu, padło pytanie gdzie my właściwie będziemy mieć lustro? Bo przecież przy lustrze przydałoby się oświetlenie. Ustalenie tego szczegółu było plusem tegoż spotkania. Po omówieniu bowiem wnętrza domu (i zapomnianej wcześniej instalacji telewizyjnej), przeszliśmy do omawiania oświetlenia zewnętrznego - o którym wcześniej nie rozmawialiśmy. Otóż chcieliśmy mieć halogeniki umiejscowione pod okapem. Ale niestety nie było mi dane zrozumieć jak one w końcu będą działać, bo... się nie dało. Nie rozumiem nic z tego co elektryk mówił, nie wiem czy to z powodu niskiego ilorazu, czy też... z oczywistego powodu, że elektryk jest z Marsa. Marek twierdzi, że go rozumiał - ale przecież on też jest z Marsa . Boję się tylko co z tego mojego niezrozumienia wyjdzie, jak sobie panowie poszaleją z ustalaniem. No i znowu zapomniałam powiedzieć o oświetleniu ogrodu od strony lasu (od drogi tą sprawę omówiliśmy).

 

 


No, punkty się u nas mnożą jak króliki (z Marsa). Już jestem ciekawa rachunku...

 

 


Siedzę teraz wieczorami nad rozrysowaniem wzorów z gresów na cały parter. Niby sprawa jest prosta - trzy wielkości kafelków (30x30, 15x30 i 15x15cm (dekor tłoczony)). Chciałabym aby mając jednolitą kolorystykę rozróżnić pomieszczenia wzorem. No i na tym kończy się prostota sprawy. Zarysowałam już połowę zeszytu A4 w kratkę i zdecydowałam się jak na razie tylko na wiatrołap (3m2)! Medal za zdecydowanie! Będą to kafelki 15x30cm ułożone w jodełkę - jak parkiet. Widziałam gdzieś takie rozwiązanie i bardzo mi się podobało. Poza tym to pomieszczenie jest na tyle małe, że wykluczam tam użycie większych płytek.

 


Trochę przeszkadza mi wcześniejsza kategoryczna decyzja Kafelkarza, że robimy w karo (czyli kafelki idą po skosach), bo kładąc kafelki równolegle do ścian przy tak dużych otwartych płaszczyznach, wyjdą na jaw wszelkie ich ewentualne niedokładności. Ale łączenie wzorów robionych w karo między pomieszczeniami (np w drzwiach) i w miejscach dylatacji, będzie wymagało cięcia mnóstwa płytek! Siedzę i siedzę, myślę i myślę, czas płynie a ja mam na razie zaprojektowane najmniejsze pomieszczenie. Ania (lat 7) siedzi na przeciw mnie i też projektuje. Tyle, że jej podłoga jest w przepięknym meksykańskim ludowym stylu...

 

 


Jak już się zmęczę siedzeniem nad kafelkami, to siedzę nad kosztorysem dla banku (architekt kazał sobie przywieźć do podstemplowania gotowy...). No to dopiero jest siedzenie! Mam wykaz zapłaconych rachunków (made by Marek) i osobno robocizny. Marek (którego akurat nie ma), typowo dla egzemplarzy z Marsa jest oszczędny w słowach (i nie tylko ). Dlatego jedyny fakt który mogę ustalić, to w jakim dniu był wystawiony rachunek i na jaką kwotę. Czasem pojawia się słowo "beton", lub "cement". Ale jeszcze ciekawsze są "prostki". Jak bowiem mam się domyślić ile z tego cementu należy do fundamentów a ile do ścian? Po dacie powiecie? No idę tym tropem i jakoś sobie radzę, ale szczerze mówiąc ciężko mi idzie. Tym bardziej, że robota jest odpowiedzialna, bo trzeba przewidzieć całość kosztów na np. "podłoża i posadzki", których wykonanie ciągnie się przez wszystkie daty. A ile w kosztorys wpiszę, tyle dostanę za ten etap od banku. Na kosztorys mam czas do poniedziałku, potem awansuję do pracy w NBP, dział "finanse wenusjańskie".

 

 


Dodatkowo w przyszłą sobotę wyjeżdżamy na urlop na dwa tygodnie. Trzeba zatem przewidzieć wszystkie lekarstwa dla małych wenusjanek półkrwi marsjańskiej, zakupić kosmetyki nadmorskie i pomyśleć o tysiącu szczegółów. Do dyspozycji mam dwie walizki "kabinówki" na cztery osoby, bo Marek nie może dźwigać, więc jakby co będę musiała sobie sama poradzić.

 

 


Już widzę te komentarze przyszłych współ-urlopowiczów, gdy wsiadając do autobusu ja (1,6m wzrostu i 50kg żywej wagi) mówię do męża (1,88m wzrostu i 95kg wagi...) -"zostaw to kochanie" i wrzucam wdzięcznie walizki do bagażnika autobusu...

 

 


Trzymajcie za mnie kciuki, please...!

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (Co nowego?)

 

 


W sobotę jak zwykle czas na przegląd sytuacji. Przyjechał do nas "Złota Rączka" obejrzeć to cudo które ma niedługo od wewnątrz okładać:

 


wariant a: płytami G-K;

 


wariant b: deskami (plus siatka plus tynk);

 


wariant c: płytami Fermacell (które mają być mocniejsze, stabilniejsze, ale co gorsza DROŻSZE);

 


W najbliższą sobotę nastąpi kumulacja i losowania MOJEGO SZCZĘŚLIWEGO WARIANTU.

 

 


Po głębokich przemyśleniach dochodzę do wniosku, że to co mi najbardziej przeszkadza w budowaniu mojego domu to NIEZDECYDOWANIE. Zaraz obok znajdzie się brak własnego (czyli mojego) samochodu, co powoduje że buduję bazując na informacjach z internetu. A przy wykończeniach się tak nie da bez dotknięcia, pomacania, wypróbowania!

 

 


Będąc na budowie Złota Rączka zauważył, że elektryk w każdym pokoju robi kontakty szeregowo, co oznacza, że jak jeden w danym pokoju "siądzie" to w tym pomieszczeniu nie będzie prądu w żadnym innym kontakcie. Prawdę mówiąc do instalacji elektrycznej mam taki sam stosunek jak do pająków - nie zabijam ale wolałabym nie mieć z tym do czynienia. Pozostawiam więc decyzję na ten temat mojej wyższej połowie (nie żeby ewolucyjnie wyższej ... :)).

 

 


Odebrałam też dziś zaświadczenie o dochodach i o nie zaleganiu z podatkami z urzędu skarbowego (do kredytu). Uważam to za swój osobisty sukces bo udało mi się je odebrać we wtorek, pomimo że wydaje się je tylko w poniedziałki i czwartki! Przy tak dobrej wiadomości to, że w międzyczasie straciło ważność zaświadczenie z ZUSu wydaje się małym kłopotem...

 


Pozostaje więc zebrać jeszcze jakieś 350 papierków (szybko, szybko, żeby wyciąg z księgi wieczystej nie stracił ważności!!!) i już możemy się dowiedzieć czy dadzą nam pieniądze. Życie inwestora w Polsce jest dalece bardziej pełne wyzwań niż życie cowboya na dzikim zachodzie! Myślę, że możemy to nawet promować w UE jako nasze długo wypracowywane dziedzictwo!

 

 


Podpisaliśmy umowę o gaz:

 


- sami załatwiamy warunki zabudowy i zagospodarowania;

 


- firma za 1300zł (po negocjacjach) załatwia resztę wraz z ławą fundamentową pod zbiornik (wykopy robimy my) i instalacją zewnętrzną.

 


- pierwsze tankowanie 0,89zł/l

 


- kwestię zabezpieczeń stanowi weksel in blanco na kwotę 5tys zł,

 


- opłata za dzierżawę to 600zł brutto za rok

 

 


Złota Rączka nie miał zastrzeżeń do betonu. Powiedział, że to normalne że beton z plastyfikatorem tak pyli. (Pewnie gdyby był polewany pylił by ciut mniej). Był też nasz kafelkarz. Kazał nam się zdecydować na wszystko co ma być w łazienkach (np lustro: nawieszane, naklejane, wmurowane, z łukiem, prostokątne ??????). Aby nie tracić czasu wejdzie na budowę trochę po tynkarzach, którzy na początku otynkują małą łazienkę i on tam sobie będzie dłubał. Tu wyszło, że wnęka na prysznic w małej łazience ma 92cm Jeśli ma być otynkowana płytą G-K (1,25cm grubości) to brodzik 90cm się nie mieści. Trzeba więc coś wykombinować (płyty Fermacell można podobno kłaść bez gruntowania w łazienkach, a jest opcja o grubości 1cm). Wyszła też konieczność przesunięcia grzejnika, ponieważ zasłonka w prysznicu będzie niepraktyczna (będzie się wylewać woda do łazienki, a tam nie ma dodatkowego odpływu kanalizacyjnego w podłodze). Trzeba więc będzie zamontować porządne drzwi prysznicowe, a w obecnym posadowieniu grzejnika, te dwie rzeczy będą o siebie zawadzać. A NIE MÓWIŁAM?! (to do męża, który nie chciał mnie słuchać kiedy planowaliśmy miejsce na grzejnik).

 

 


Wczoraj o czwartej rano obudziła mnie myśl o włazie na strych, który ma swoje miejsce w pomieszczeniu gospodarczym. Obudziłam się ponieważ podświadomość mi podpowiedziała, że tam nie wystarczy miejsca na rozłożenie schodów z tej klapy. Marek zaczął drążyć temat i chyba wyjdzie następne losowanie: gdzie będzie nowe miejsce na klapę?

 

 


Zastanawiam się czym będę żyć gdy już ten dom wybuduję? Czy w nocy będą mnie budzić pomysły na nowe pnącza w ogrodzie? Czy też zacznę żyć życiem moich dzieci - przytłaczając je żarłoczną ambicją? Jak będę żyć nie będąc już inwestorem? NUUUUDDDNO będzie...!

 

 


:)

 


cdn

 


PS Marek sprawdził studnię i podobno jednak jest drożna. Hurra!!! Mam niezależną wodę jeśli w prowadzę się przed dotarciem do naszego domu wodociagów! A potem do podlewania ogrodu!

 

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-05-21 15:08 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (elektryka i gaz)

 

 


Wczoraj pojechaliśmy sprawdzić dwudniowe samotne szaleństwo elektryka w chałupce. No i byliśmy mile zaskoczeni ilością wykonanej pracy. Kable rozłożone i puszki wywiercone w 70% domu. Mile zaskoczył mnie też przemyślnym ułożeniem peszli między belkami wiązarów dachowych, w taki sposób że nie będą przeszkadzać w układaniu ocieplenia. Każdy wystający z wiązki kabel jest opisany flamastrem do czego będzie prowadził.

 

 


Wcześniej w sobotę wybraliśmy skrzynkę (cała biała z metalową pokrywą za 220zł), która już jest umiejscowiona w przedpokoju.

 

 


Alarmista chciał wchodzić do domu w piątek, co zmusiło nas aby wczoraj usiąść nad jego projektem zabezpieczenia i znaleźć parę "luk" dla złodzieja. W związku z tym wysłałam mu dzisiaj schemat wykonany przez najdroższego specjalistę, a który moim zdaniem nie pozostawia luk do obejścia w alarmie. Na tej podstawie mam dostać nową wycenę, która już nie będzie TAK atrakcyjna cenowo jak dotychczasowa, bo przecież na własne życzenie dokładam parę czujek.

 

 


W sobotę rozmawialiśmy z bardzo rozsądnym oferentem gazu w płynie. Daje dobrą cenę i chcieliśmy podpisać umowę, ale się okazało, że się zgapiliśmy bo nie złożyliśmy o warunki zagosp. terenu potrzebne do pozwolenia na budowę instalacji. Tak więc w następnym tygodniu to nas czeka.

 

 


Dostaliśmy też gotowy projekt instalacji wodociągowej w ulicy na który składa się siedmiu ulicznych inwestorów. W przyszłym tygodniu trzeba będzie złożyć rónież podanie o wykonanie instalacji wodnej do gminy z przekazaniem gminie gotowych dokumentów dotyczących tej inwestycji.

 

 


Przeciąga się załatwianie dokumentów do kredytu:

 


wyciąg z księgi wieczystej działki niedługo straci ważność a ja wciąż czekam na zaświadczenie o niezaleganiu z podatkami z urzędu skarbowego. Wszystko przez te liczne przeprowadzki - każdy urząd w którym się rozliczałam przez ostatnie 5 lat musi dać swój głos! Postanowiliśmy ograniczyć kredyt o jaki będziemy się ubiegać do 50 tys, z powodu niepewnej sytuacji na rynku i naszej z powodu ewentualnej operacji Marka. Z kasą za mieszkanie powinno wystarczyć na stan możliwy do wprowadzenia się, ale o mieszkanie nikt uparcie nie chce się nawet zapytać!!! Słowem kołmyja...

 

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (elektryka)

 

 


Wczoraj po pracy dzikim pędem polecieliśmy na budowę spotkać się z elektrykiem. Miałam się do tej rozmowy przygotować (przemyśleć oświetlenie, gniazdka itp) ale czasu mi na to nie starczyło bo ledwo się z pracy wyrwałam. Dobrze, że od dłuższego czasu mam wykrystalizowaną ogólną wizję tego jak mój dom ma być urządzony -a co za tym idzie - gdzie chcę mieć coś oświetlonego.

 


Podpierając się dodatkowo projektem elektryczności zawartym w projekcie (trochę zbyt ubogim w gniazdka) i omawiając na miejscu najbardziej prawdopodobne ustawienie mebli zaplanowaliśmy elektryczność w większości pomieszczeń.

 


Omawiając zamknięte pomieszczenia typu sypialnia, czy łazienka, to nawet elektryka rozumiałam. Nie obyło się bez kłopotliwych pytań typu jakie oświetlenie lustra /luster planujemy w dużej łazience (co będzie w dużej mierze zależeć od oferty rynkowej)? Elektryk jako, że chłop po przejściach z inwestorami (ostatniemu trzy razy wszystko przerabiał, bo się opcje zmieniały), zapobiegawczo pytał się np. czy zamierzamy kiedyś mieć wannę z hydromasażem (na razie nie ale co szkodzi umieścić dodatkowe gniazdko na zapas?) - bardzo tym samym pomagał w decyzjach (oczywiście na korzyść ilości punktów za które ma płacone :)).

 


W momencie kiedy przeszliśmy do przestrzeni otwartych zaczęły się schody! I to dosłownie, ponieważ często używał wyrazu "schodowe" lub "schodkowe". Dążył bowiem do uzyskania oświetlenia sterowanego na tyle ergonomicznie, żeby krążąc po domu móc każdą drogą powłączać i powyłączać światło za sobą, bez konieczności cofania się. Przypominało to zdanie matematyczne z założeniami "jeśli" i tu mój kontakt z elektrykiem zupełnie się urwał. Łapałam się nawet a tym, że rozumiałam go zupełnie opatrznie do tego co on chciał przekazać. Mój Boże! Ciężkie przejście!!

 


Dodatkowo trochę się zgapiliśmy z ceglaną ścianą w salonie bowiem po wyznaczeniu kilku gniazdek na niej przypomnieliśmy sobie, że przecież TEJ ściany nie będzie tylko będzie inna porządnie zrobiona ceglana (ale jeszcze nie wiemy kiedy). Z tą decyzją też się łamiemy, bo zwykła czerwona cegła nam tam nie pasuje (lepsza byłaby jasna), a taka jaka nam pasuje (CRH - 2,8zł/szt!) jest za droga.

 


Podsumowując zapomnieliśmy zupełnie o instalacji telewizyjnej, a reszta jest z grubsza zrobiona.

 


W sobotę o ósmej mam wybierać skrzynkę a w poniedziałek elektryk wchodzi z robotą.

 

 


Jeśli chodzi o beton to oprócz tego że pyli nigdzie więcej nie popękał. Mam więc nadzieję, że po zagruntowaniu będzie OK.

 


W sobotę spotykamy się również z gościem od zbiornika gazowego.

 

 


Dostałam kolejną ofertę na alarm. Całość 4600 brutto (w tym robocizna 900zł), ale parę elementów trzeba dodać (np. piloty antywłamaniowe). Człowiek dość sensownie zaproponował, żeby podpiąć do instalacji kilka czujek dymu, które po uaktywnieniu się dzwoniły by pod zadane numery z nagraną wiadomością. Mając drewniany strop o który pewnie całe życie będę się podświadomie trząść - jestem jak najbardziej za tym pomysłem!

 

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

MAJ (czas na rozmowę o tynkach)

 

 


Rozmawialiśmy ze "Złotą Rączką" z Kujaw, którego firma ma położyć nam wszystkie tynki, a być może i część spraw kafelkowych. Zaproponował nam dwa rodzaje wykończenia sufitu: jeden to standard czyli od dołu płyta G-K, kupa stelaży krzyżujących się gęsto, folia paro-przepuszczalna, 18cm wełny kładzionej w poprzek domu (między wiązarami). Minus to grubość stelaża z płytą (8cm), o którą ubywa nam pomieszczenie mieszkalne. Drugi minus to ewentualne pęknięcia, które wg. mnie prędzej czy później się pojawią. Sposobem na to byłoby położenie tzw. "włókniny" na sufity, która przykryła by takie mankamenty ale dodatkowo kosztuje niemało.

 


Drugi wariant to odeskowanie całego sufitu od spodu (deski przybite do podstawy wiązarów) a na to siatka i normalny tynk. Podobno dawniej tak właśnie się robiło, kiedy to jeszcze mądrzy ludzie nie wymyślili technologii płyty G-K na stelażach. Wg majstra to nie powinno pękać, a powinno się zachowywać jak normalny tynk (ale deski musiały by być podsuszone i impregnowane). Oczywiście ocieplenie stropu jak w wariancie 1. Zaletą tego rozwiązania jest zyskane 4cm wysokości mieszkania i usztywnienie konstrukcji sufitowej. Koszty należy porównać. Wiem na razie że za wariant 1 robocizna wyniosła by 25zł/m2 a za drugi 18zł/m2.

 

 


Majster sprowadził nas do parteru pod względem czasu położenia wszystkich płytek. U niego dwóch ludzi robi jedną łazienkę przez co najmniej dwa tygodnie, a my o wszystkich płytkach / gresach rozmawialiśmy z pojedynczym wykonawcą. Tak więc znowu trzeba przycisnąć fachowca coby się zdeklarował ile osób będzie działać w "kafelkowca" imieniu i jak długo zamierza sobie u nas baraszkować.

 

 


Podsumowując wygląda na to, że faktycznie trudno będzie się wprowadzić w zamierzonym czasie.

 

 


Dostałam również odpowiedź (konsultacje Muratora) w sprawie wykończenia wykuszu: mam pociągnąć ścianę do dachu tak jak zamierzałam. Wracając z długiego weekendu zajechaliśmy do Radziejowa, gdzie stoi gotowy nasz projekt. Tam też właściciele podnieśli dach tylko, że metodą podmurowania wyżej ścian. I oni właśnie zrobili sobie taką półeczkę nad wykuszem, czyli zakończyli ją na płasko, ok 30cm poniżej dachu. Nie wygląda to źle, ale jakiekolwiek opady mogą dać się we znaki, jako, że od góry wykusz jest otynkowany, bez obróbki blacharskiej, czy jakiejkolwiek. W naszym przypadku nawiałoby jeszcze liści z lasu, ptaszory by mi się tam chciały gnieździć i byłoby to dla mnie wiecznym utrapieniem.

 

 


Jutro umówieni jesteśmy z finalnym elektrykiem na oznaczanie gniazdek na ścianach itp. Dobrze, że w projekcie jest cokolwiek zawarte ta ten temat, bo jakbym to miała od podstaw wymyślać... Brrrr!!!

 

 


ciąg dalszy (kiedyś) nastąpi...

 

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-05-06 12:41 ]

 

 


[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-05-06 12:43 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

KWIECIEŃ (wylewki, szambo i prąd)

 

 


W sobotę mieliśmy wizytację: był następny kandydat na elektryka (zszedł na 38zł za punkt z materiałem), był kandydat do zakładania alarmu (sugerował, że całość wyjdzie ze 4000zł) i był Hydraulik - wylewkarz.

 


Elektryk wydaje się najbardziej rozsądny z dotychczasowych i pewnie zostanie zaakceptowany.

 


Alarmiście mam przesłać faksem rzut chałupki (GDZIE JA MAM JEGO NR FAKSU???), to wyśle mi ofertę.

 


Wykonawca wylewek stanowczo twierdził, że wszystko jest O.K. oprócz kilku błędów w kładzeniu (zbyt późno, bez polewania itp), które ma zamiar nam naprawić. Prosił o klucze, to newralgiczne miejsca skuje i zaleje, a część sporną (mocno pylącą) pokryje Unigruntem, żeby sprawdzić jak będzie się zachowywać.

 


No cóż... Ja tak czułam, że jest to porządny człowiek, ale jeszcze muszę go zmobilizować, żeby zabrał liczne worki resztek po montażu podłogówki, które miał uprzątnąć, ale mu się jakoś przedłuża.

 

 


Dzwoniliśmy też do szamba: dwukomorowe (10 tys litrów) kosztuje około 1300zł, plus za dowóz z montażem 350zł. Ale w tej bajce jest haczyk: szambo wykonywane jest w taki sposób, że na powierzchni ziemi pozostaje widoczna płyta betonu z włazami. Jako że u nas szambo ma być na podjeździe, to ta płyta betonu nam nie pasuje. Motywujemy wykonawcę, żeby wymyślił patent na szambo z "kominem", czyli włazem umieszczonym na betonowej "szyi". Takież właśnie zamontował sobie sąsiad, ale płacił z montażem ok. 4000zł. Tak więc jest o co walczyć. Człowiek od szamb w Radomiu odrzekł, że pomyśli, a my mu obiecaliśmy, że jeśli wymyśli, to znajdziemy mu więcej klientów...

 

 


Wyszła również między nami z Markiem (zaskakująca mnie) różnica wyobrażeń, na temat wykończenia przestrzeni między wykuszem okiennym a dachem, która to przestrzeń urodziła się z podniesienia dachu o 30cm w stosunku do oryginału. W projekcie więc pomocy nie znajdziemy, a co z kimś rozmawiamy to inna wersja się wykluwa. Ja byłam za tym żeby zrobić nad wykuszem pionowe przedłużenie okna z płyty G-K ocieplonej styropianem i wykończonej jak ściany (tynk cienkowarstwowy tego samego koloru), bo pod wykuszem przestrzeń zamierzam wypełnić kwitnącym krzaczorem - cud urody.

 


Marek natomiast chciał to po prostu wykończyć na płasko tam gdzie okno się kończy, otynkować i mieć taką swoistą półeczkę na opady, co uważam za poważnie błędny pomysł. Myślę sobie, że w tak ważnej kwestii należy się zdać na profesjonalistów - architektów, w związku z czym złożyłam dziś pisemne podanie do Muratorowych fachowców w sprawie konsultacji (). Zobaczymy jak szybko zostanie ono rozpatrzone...

 

 


cdn

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

KWIECIEŃ '24 (stan surowy ZAMKNIĘTY)

 

Słowo się rzekło - stan się zamknął. Czemu tylko w moim domu nie ma klamek? Okna zostały wstawione porządnie, choć w kilku miejscach ramy okienne zostały lekko powgniatane, a potem "zaszpachlowane" na miejscu. Ponieważ klamki do okien (oliwkowo-zielone Roto - mniam, mniam!) jeżdżą u Marka w bagażniku, więc dalej nie wiem czy mam zainstalowaną regulację uchyłu okien. Marek twierdzi, że sprawdzał. Ja wolę sprawdzić sama. Zamawiając je miałam na myśli sytuacje jakie mam u siebie w bloku, gdy czasem (szczególnie w zimie) muszę zamykać okno na noc, bo uchylone wpuszcza za dużo zimna. A ja chcę mieć okno uchylone, tylko nie aż tak. I okazuje się, że na to są już sposoby i mocuje się specjalną zapadkę, która daje kilka możliwości uchyłu okna.

 

Okazuje się, że "złota rączka" z Kujaw to chce za elektrykę 30zł za punkt BEZ MATERIAŁU. Z materiałem wyjdzie 45zł. Tymczasem sąsiad polecił nam miejscowego elektryka, który jednocześnie ma uprawnienia aby zrobić nam przyłącze elektryczne ze skrzynki w płocie do domu. Bierze 40zł za punkt i nie chce zejść z tej ceny. Ogólnie obliczył, że na elektrykę musimy liczyć co najmniej 7000zł. Na przyłącze z płotu do domu pewnie dodatkowe 2500zł. Zdecydowanie potrzebny mi jakiś spadek! Elektryk ten może wejść do naszego domu najwcześniej 15 Maja.

 

Teraz beton:

Wczoraj znalazłam w domu placek betonu jaki w moim wyobrażeniu powinien być w całości (na środku gabinetu). Na granicy między sypialnią a korytarzem, gdzie była centymetrowa różnica w poziomie wylewki, część tej krawędzi uległa kompletnemu rozkruszeniu, prawdopodobnie w wyniku nadepnięcia na nią robotnika niosącego okno. Zdecydowanie rozkruszyła się wierzchnia warstwa, tej zacierki która została za późno położona. Reszta pod spodem się w miarę trzyma.

 

Obejrzeliśmy przekrój przez całą warstwę, na granicy salonu i tarasu. Wygląda stamtąd że pierwsza warstwa (ok 3-4cm) jest twarda jak skała i nic się z niej nie wykrusza. Druga warstwa (następne 3cm) jest bardziej porowata, ale też jest twarda. Natomiast powierzchnia salonu dość mocno się pyli, ale nie aż tak jak w spiżarni i naszej sypialni. W sobotę przyjedzie wykonawca i z nim musimy jeszcze sprawdzić przekroje w innych dostępnych miejscach. Z całej obdukcji wynika mi, że miejscami beton jest bardziej sypki (ściera się) a miejscami twardy. Nie chce mi się wierzyć, że betoniarnia przywiozła jedną gruszką różny beton. Wypytałam sąsiadów - znają tą betoniarnię, nikt się nie skarżył. Logiczny wniosek jest taki, że nastąpiło nierównomierne wymieszanie plastyfikatora. Plastyfikator - jak sama nazwa wskazuje - musi nadawać betonowi większą porowatość, aby był mniej wrażliwy na wahania temperatury. W tym przypadku gdzie było go za dużo, spowodował zbytnią porowatość. Pytanie do specjalistów - CO Z TYM ROBIĆ?

Wersja 1: Skuć wierzchnie 3cm i wylać nową warstwę (KTO ZA TO ZAPŁACI???!!!)

Wersja 2: Miejsca wykruszone wykuć i uzupełnić nowym betonem. Resztę zagruntować solidnie Unigruntem, który wsiąkając w beton, zwiąże wierzchnią pylącą się część.

 

Poznaliśmy wczoraj niedalekich sąsiadów, którzy też zamierzają się latem wprowadzić. Wytropili szczelne szamba dwukomorowe w Radomiu (tanie) i chcieli znaleźć współ-kupującego, aby koszty dowozu rozłożyły się na dwóch. Dla nas układ idealny, ponieważ my jeszcze szamb nie szukaliśmy, a tak sprawa będzie załatwiona. Zamierzamy szambo wstawiać w czerwcu, jak nasze "oczko wodne" w miejscu gdzie ma być montowane - nieco przyschnie.

 

Ptasie gniazdo zostało "zdemontowane". Było wykonane po mistrzowsku - nie zauważyłam żadnych błędów budowlanych! Wewnątrz było wręcz komfortowe Dlaczego u nas tak samo instynkt nie działa?

Nie widziałam kto zacz u nas zamieszkał - było ino zielonkawe, samotne jajko. Mam niadzieję, że nie bazyliszka...

 

cdn

 

 

 

[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-04-24 13:01 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

KWIECIEŃ (pierwsze okna wstawione)

 

Oczywiście nie wytrzymałam wczoraj i poleciałam po południu obejrzeć pierwsze wstawione okna. Okazało się, że Panowie wstawili drzwi wejściowe, drzwi balkonowe, drzwi p/pożarowe m/garażem a pok. gospodarczym, jeden wykusz i okno w gabinecie. W związku z tym do domu musieliśmy się dostać przez okno, żeby zobaczyć efekt "odśrodkowy". Uznaliśmy, że wybór modelu drzwi zewnętrznych był doskonały (a wyboru dokonałam sama). Drzwi - do połowy przeszklone brązową szybą antywłamaniową pozwalają wyjrzeć na dwór i zobaczyć kto idzie, a takie miały zadanie. Poza tym są ładne. Kolor brązowo-pomarańczowy. Przywlekliśmy na działkę zmaltretowane próbami płytki gresu, żeby zobaczyć czy będą pasować do specyficznego koloru drzwi i okien. Pasują doskonale. Wykusz w postaci jednoszybowej od wewnątrz domu daje efekt zamierzony - ogród optycznie "wchodzi" do środka. Gorzej, że z przeciwnej strony domu, do środka "wchodzi" dom sąsiadów... (pomimo 13,5m odległości naszych domów). Tak więc czuję parcie na szybkie zorganizowanie zieleni "zaporowej" między naszymi domami.

Pozostaje też otwarta kwestia czym wykończyć parapety w wykuszach, żeby nie zdominowały kolorystycznie całości. Jako, że powierzchnia takiego parapetu jest znaczna (90cm x 250cm)i przeznaczona głównie pod kwiaty, drewno odpada. Wchodziły w grę płytki na wylewce samopoziomującej, lub jakiś konglomerat udający marmur/granit. Zupełnie nie mam pojęcia co z tym zrobić.

 

I na tym mniej więcej kończą się dobre wiadomości. Pozostaje bowiem wciąż czynne nasze nieodparte przeczucie, że coś jest nie w porządku z betonem (w czwartek będzie trzy tygodnie od wylania).

po 1: Panowie montujący okna i drzwi dziwili się, że coś łatwo im się te drzwi mocuje.

po 2: w dwóch miejscach beton pękł z objawami odwarstwienia się. Oba miejsca trzeba będzie skuć i zalać ponownie.

po 3: w miejscach najpóźniej wylewanych (np. spiżarni) podeszwą buta można zeskrobać pył na grubość ok. 1cm.

 

Oczywiście beton miał być B20 z plastyfikatorem. Wczoraj dzwoniliśmy do jednego specjalisty inżyniera, który powiedział, że to może być właśnie objaw dodania plastyfikatora, ale on nie wie dokładnie czym powinno się takie działanie objawiać. Ja się ZAMARTWIAM z powodu tego, czy przypadkiem beton nie jest zbyt niskiej klasy wytrzymałościowej. Poza tym jak będzie się zachowywał przy ogrzewaniu podłogowym? Czy nie będą z tym pyłem odchodzić płytki i parkiet? Czy są sposoby zbadania wytrzymałości betonu już wylanego?

Sąsiad mnie uspakajał, że z każdego betonu zawsze coś wymieciesz. Ale w tym przypadku tego wymiecenia jest naszym zdaniem zbyt dużo. A jeśli ten beton jest za słaby to co mamy teraz zrobić? Odkuć go? Zalać od nowa? A ogrzewanie podłogowe? ZAWAŁ JUŻ BLISKO!!!!

 

cdn (tylko jeśli przeżyję)

PS Za wstawienie okien zapłacimy netto: 1894zł; za wstawienie drzwi wejść i p/poż - dodatkowe 520zł.

 

 

[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-06-24 16:58 ]

Alicjanka

Dziennik Alicjanki

KWIECIEŃ '22gi (okna)

 

Weszli panowie fachowcy wstawiać okna. Od razu pojawił się problem, bo podobno: "wylewka została zbyt wysoko wylana". Na szczęście nadproża zostały wykonane z kształtek "U" (z gazobetonu) w środku których jest wykonane zbrojenie i wylane właściwe nadproże. Grubość podstawy kształtki "U" ma 6cm i to stanowi zapas bezpieczeństwa w razie takich właśnie wpadek.

Natomiast o 2cm za wysokie drzwi balkonowe wzięły się stąd, że w czasie ich robienia poprosiłam o zmianę ich wysokości, bo zdecydowaliśmy się zwiększyć grubość ocieplenia podłogi z wcześniej planowanych 8cm do 10cm styropianu. Fabryka jednak jak widać tej informacji nie przyjęła i drzwi wykonała wg pierwotnego wymiaru.

Drugi problem to pionowe pęknięcie wylewki przy wejściu do garażu. Zupełnie nie wiem jak to się mogło stać, że 7mio centymetrowa wylewka pękła na całej wysokości i ta odwarstwiona końcówka betonu się odchyla gdy się na niej stanie. A w tym właśnie miejscu mają być montowane drzwi p/pożarowe między garażem a pom. gosp. Dzisiaj ma podjechać wykonawca wylewek i zdecydować co z tym robić.

 

Dostaliśmy oferty na alarm:

Alarm jest mniej więcej taki sam we wszystkich ofertach tj. czujki sejsmiczno-kontaktowe na oknach otwieranych i drzwiach wejściowych, sejsmiczne na stałych (wykusze), kilka czujek ruchowych w domu, nadajnik radiowy, dwa piloty napadowe, dwie klawiatury do włączania systemu, syrena zewnątrzna i wewnętrzna. Dzięki Bogu, że wszystkie okna mamy bez słupków stałych, bo policzyliby nam po dwie czujki na jedno okno!!!

 

Rozbieżność ofert cenowych powala:

Solid Security wycenił całość na 6500 netto, a prywatna firma o dużej renomie na 12500 netto. Po bezpośredniej rozmowie prywatna firma zeszła na 7000 netto (oczywiście proponując tańszy sprzęt), ale w tym jest 3200 za montaż. Czuję się jak dojna krowa inwestycyjna. Teraz trzeba zdecydować co wybrać.

 

Elektryk się nam zbiesił, okazało się, że ma za mało wolnego czasu żeby się z naszą chałupką rozprawić. Zostaliśmy trochę na lodzie, bo właśnie dziś miał wchodzić z robotą. Rodzice załatwili więc, że "złota rączka" z Kujaw, który będzie robił tynki (płyty G-K), przyjedzie odpowiednio wcześniej i zrobi też prąd. Weźmie podobno do 30zł za punkt. Jak słyszałam w W-wskim ceny sięgają 45zł za punkt więc chyba powinnam się cieszyć. Ale dojdzie konieczność nocowania kilku ludzi i pewnie wyżywienia? Będziemy z nim rozmawiać w długi weekend.

 

Umieram z ciekawości, żeby zobaczyć moje okna...

 

cdn

 

[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-04-22 12:19 ]



×
×
  • Dodaj nową pozycję...