Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    41
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    143

Entries in this blog

aleksandrzak

masz babo... domek.

oj tam... trochę mnie nie było. cóż to jest w porównaniu z wiecznością prawda?

 

 


a co na froncie?

 


oprócz kilkunastu załamań nerwowych - zarówno po stronie męża-węża jak i mojej, mężowskich wyrzutów pt. "bo ty się nie angażujesz" i moich płaczliwych "bo ja mówiłam, że tak będzieee..." - jesteśmy na finiszu.

 


oznacza to, że: WYKAńCZAMY I JESTEśMY WYKOńCZENI

 


czyli: właśnie przywiozłam ostatnie worki/kartony/pudła/paczki i zamierzamy rozpocząć nowe, wiejskie życie.

 


z tym, że chwilowo w warunkach polowych.

 

 


a oto spis (nie, nie cudzołożnic, ale tego, co zostało zrobione i co zostało do zrobienia):

 


- przed domem: błoto, kamienie i szkło, plus skrawki blachy i odłamki cegieł. to znaczy, że ogród jeszcze nie istnieje. płot jeszcze też nie. ale wszystko przed nami.

 


- zapraszam do środka:

 


-- łazienka: prawie gotowa. jeszcze trzeba powiesić szafkę, zrobić kafelkową półkę pod lustrem i... kupić i wkleić lustro.

 


-- korytarz: kupić i powiesić wieszaki, zamontować schody na strych.

 


-- strych: w proszku. tymczasem męzowego pokoju nie będzie, bo w kieszeni dziura. poddasze jest ocieplone, czeka na wyłożenie kartongipsem, a dalej na założenie drzwi, montaż półek itp. oraz przygotowanie miniWC. (ceramika karnie czeka na montaż).

 


-- kuchnia: kładą się płytki (w trakcie znaczy), meble na wymiar zamówione (jeszcze 2-3 tygodnie oczekiwania), ściany wymalowane, kuchenka i lodówka czekają na inicjację.

 


-- pokój dzieci: ściany do poprawki (malowanie - i zrobię to ja, jarząbek - temi rękami), panele leżą w kąciku i "łapią klimat pomieszczenia", a lada dzień powinniśmy wziąć się na odwagę i z mężem-wężem własnoręcznie je położyć. poza tym w dziecięcym pokoju chwilowo przechowujemy całe góry narzędzi, materiałów itp. graciarnia czyli.

 


-- pokój mój: dziś w nocy skończyłam malować ściany, rano poprawiłam sufit, bladym świtem miły kierowca przywiózł kupione na raty meble - może uda mi się jeszcze dziś namówić męża-węża na ich skręcenie? wtedy mogłabym klamoty z worków i pudeł częściowo umieścić w szafach... to będzie luźniej.

 

 


generalnie - widać już światełko w tunelu. oby to jednak nie był pociąg...

aleksandrzak

masz babo... domek.

dawno, oj dawno mnie tu nie było - ale to oczywiście nie oznacza, że budowa niczym te przysłowiowe gruszki w popiele odeszła w zimowy niebyt.

ależ gdzie tam - praca wre i buczy.

...i choć z każdym dniem jest więcej i więcej zrobione, to jednak wykończenia (się) bliżej jest mąż-wąż, niż rzeczona chatynka.

 

co już jest?

PRAWIE jest oczyszczalnia, dziś zgodnie z deklaracjami ostatnie prace.

 

http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg" rel="external nofollow">http://img227.imageshack.us/img227/5398/dscf0141kx5.jpg

 

działka jest wreszcie równa jak stół - a to dzięki wielkiej koparce, która rozsmarowała górki i wypiętrzenia niczym miękkie masło na śniadaniowej bułce

 

są długo wyczekiwane luksfery w dziecięcym pokoju

 

http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg" rel="external nofollow">http://img144.imageshack.us/img144/1646/dscf0135iw2.jpg

 

i kartongipsy na większości ścian

 

co będzie? niebawem rozpoczną się prace przy kładzeniu płytek w łazience, od jutra pełną parą pójdzie ocieplanie poddasza.

 

 

no, ale żeby nie było zbyt sielankowo - są i schody. tzn. schodów na strych nie ma (i to też "schody"), "Schody" dotyczą pieca. tak, tak - tego nowego, ładnego pieca za ciężkie pieniądze. Tego, który miał nam zapewnić komfort dorzucania do paleniska raz na tydzień... silnik nie ruszył. pan sprzedawca obruszył się, że mąż-wąż zawraca mu głowę TAKIM DROBIAZGIEM i zawyrokował, że... PANIE, TAK ZA TRZY TYGODNIE NAJWCZEśNIEJ ZAJRZYMY.

tłumaczenia, że zima, że wizja zamarzniętej instalacji i kaloryferów, które nie zniosą tego psychicznie oraz robotników, którzy nie zniosą fizycznie - okazała isę mało przekonująca. mąż-wąż potruchtał wiec na wyprawę po mieście, zrobił rekonesans i na plecach przytargał 15-kilowy, dodatkowy ruszt do pieca, który pozwala palić. ...ale jednoczesnie zmusza do machania łopatą co 2 godziny. ech.

aleksandrzak

masz babo... domek.

...czy wspominałam, że pożycie małżeńskie nam się rozkłada?

 


i nie chodzi o różnice zdań w doborze płytek/kolorów farb/trasy przebiegu kabli - separacja przymusowa, ze względu na czasową niemożność zamieszkania

 

 


podzieliliśmy się dziećmi i rodzicami i tak przemieszkujemy do czasu szczęśliwego (oby) zakończenia prac budowlanych i wykończeniowych.

 


o terminach boję sie wspominać - bo jakoś z każdym kolejnym tygodniem deklaracje czasowe coraz ciężej przechodzą mi przez gardło.

 

 


na pytania: "to kiedy sie wprowadzacie?" lub "no i kiedy parapetówka?", niezmiennie odpowiadam enigmatycznymi onomatopejami typu: "oooooj...", "ajjj", "psssst..." lub "wrrrr...". pytajacy zwykle zostaje zbity z pantałyku, a ja umykam - jeśli nie faktycznie, to zręczną zmianą tematu.

aleksandrzak

masz babo... domek.

no i po przeprowadzce,

 


ależ nie - jeszcze nie mieszkamy "na swoim", i pewnie jeszcze przez szereg tygodni mieszkać tam nie zdołamy.

 


tymczasem mieszkają już w domu meble.

 


hurtem i pokotem wstawione do dziecięcego pokoju.

 


reszta dobytku zalega na strychu i w piwnicy u mężowej mamy.

 


a meble zamieszkały w miejscu docelowym przymusowo, ponieważ garaż udostępniony przez miłą sąsiadkę okazał się mieć solidne tylko drzwi. reszta, dziurawy dach i zupełnie przegniła drewniana podłoga (skutek dziurawego dachu).

 


z żalem więc odjechaliśmy sprzed obszernego garażu, ale doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie od razu puścić meble z dymem, niz hodować w nich pleśń, grzyb i pająki.

 


i tak oto meble upchnięte zostały - ku rozpaczy fachowców i grzebków działających na placu budowy - do dzieciowej komnaty.

 

 


...a mój pokój niemal gotowy.

 


kartongipsy, gładzie - ach, ach.

 


i od wczoraj maż-wąż bombarduje mnie smsami z pytaniem o kolor i rodzaj farby, jaką ma owe gładkie ściany pokryć.

 


...a jak mam wytłumaczyć przez telefon, że stawiam na jasnoszarą tikkurilę z mieszalnika, no jak? czy zadanie ułatwi wskazówka, że to kolor, który właśnie dodał urody pokojowi naszej znajomej? nie sądzę, by mężczyzna - bo panowie z zasady rozróżniają kolory: zielony, czerwony, żółty, niebieski, brązowy i czarny plus ewentualnie - różowy - wnikał w niuanse półcieni i półtonów

aleksandrzak

masz babo... domek.

pan_zbyszek odszedł. i wcale nie jest to związane z 1 listopada.

 


przegiął po raz kolejny - poczynił oryginalne rozliczenia finansowe, wprowadził też interesującym plan pracy, który opera sie na filozofii: "im wolniej będziemy robić, tym dłużej będziemy mieć robotę".

 


mąż-wąż pognał więc naszego do niedawna nieocenionego "pomagiera" na cztery wiatry.

 


pan_zbyszek - wcale nie skruszony, ale rozżalony niesprawiedliwością, która go spotkała, przybył negocjować.

 


ja bym pewnie zmiękła, ale mąż-wąż nieugięty.

 

 


budowlane opóźnienia sprawiły, że końca mordęgi póki co nie widać i zostaliśmy skazani na przymusową separację małżeńską: mąż-wąż z synem u swojej mamy, mając oko na budowę, ja z młodszą latoroślą u swoich rodziców - bliżej pracy i dalej od budowlanych decyzji i zawirowań.

 

 


mieszkanie już prawie oddane prawowitej właścicielce - jeszcze tylko ciężka artyleria - czyli meble do wywiezienia w sobotę. bo wtedy będziemy mieli pożyczonego busa od życzliwych znajomych.

 

 


ps. a pies stróżująco-niepokojący rośnie w siłę. pięknieje nasza luna, łapy ma dłuższe, mordkę psotnika i zwinna jest jak piskorz. ale nie mogę za dużo o czworonogu - bo pies to temat dla męża-węża drażliwy. on woli o cegłach i kartongipsach. w pełni zrozumiałe - ale jakże mało wdzięczne

aleksandrzak

masz babo... domek.

dziś mąż-wąż ustalał jak/kiedy kładzione będą płytki w łazience.

no.

robimy niemodnie i nietrnedy - płytki będą od podłogi do sufitu.

to z lenistwa - łatwiej będzie utrzymać szare płytki w czystości niż... poszarzałe ściany.

a będzie tak:

 

http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg" rel="external nofollow">http://fotoforum.gazeta.pl/photo/2/wg/wg/qczr/v4r0nnr7d1w1zy80jB.jpg

 

...chociaż pralka może przeprowadzi sie do kotłowni i w jej miejsce stanie szafka?

się okaże.

 

no dobra.

 

...a kuchnia/jadalnia/pokój dzienny ma mieć ściany zielone czy pomarańczowe?

podłoga to gresowe "deski", meble - jeszcze nie wybrane, więc tutaj spora dowolność (będą na pewno proste, bez ozdóbek i udziwnień, robione na miarę).

 

no, to jak? ściany zielone? pomarańczowe? ...inne?

 

u mnie pewnie znów wygra niebieski, chyba że...?

aleksandrzak

masz babo... domek.

doszłam do etapu, kiedy to przestaję się denerwować.

i to niezupełnie dlatego, że nie ma czym, a raczej ze względu na to, że... ILE MOŻNA?

ech.

no, niby ciągle do przodu, ale jakoś wolno. za wolno. zdecydowanie.

i ciągle wychodzą jakieś niedoróbki.

 

z ważnych i niewiele pozytywnych wieści - mamy wstawione 3 największe okna - w pokoju dzieciaków, kuchnio-jadalni i moim królestwie. łatwo nie było, bo przecież trzeba było poszerzyć okienne otwory - a to wiązało się z wmurowaniem nowych belek nad oknami. taki zabieg zawsze niesie ze sobą ryzyko zawalenia stropu - ale poszło gładko. nasi czarodzieje zaasekurowali się nawet tak, że podstemplowali strop w okolicach okien. i nic nie miało prawa siąść, pęknąć itp.

 

a okna? okna ładne, ale nie drewniane. bo na wymarzone przez męża-wężą trzeba by czekać prawie do wiosny. a tyle czasu nijak nie mamy.

 

http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg" rel="external nofollow">http://img156.imageshack.us/img156/5642/oknavv9.jpg

aleksandrzak

masz babo... domek.

jest gorzej, niż przypuszczaliśmy.

 


pan_zbyszek zepsuł się calkiem solidnie. a to znaczy, że inni nie chcą z nim pracować. i tutaj zaczyna się problem.

 


ponadto zaczął też tankować wodę ognistą. i to już przestaje być śmieszne.

 


mąż-wąż ma trudne zadanie - będzie musiał dziś postawić sprawę dalszej współpracy na ostrzu noża.

 


a miało być tak pięknie

aleksandrzak

masz babo... domek.

...a poza tym wywozimy już klamoty z dotychczasowego lokum.

w minioną sobotę i dziś, pożyczonym od życzliwych znajomych busem, z niezastąpionym kolegą w roli szofera i nosiciela tobołów w jednym (nosicielstwo uprawialiśmy również mąż i ja - a wcześniej pakowactwo, oczywiście) woziliśmy kartony pełne książek, papierów, zabawki, a nawet część kuchennej zastawy.

oj, ależ człowiek obrasta w przedmioty.

tymczasem dobytek składujemy w piwnicy i na strychu u mężowej mamy. szczerze mówiąc, bez większości tych klamotów moglibyśmy z powodzeniem żyć i braku tychże bysmy nie odczuwali. ale wyrzucić szkoda. mimo wstepnej selekcji i tak jest tego mnóstwo.

za tydzień pewnie znów będziemy się szeroko uśmiechać o busową pożyczkę - tym razem pojadę meble i reszta "skarbów".

z przerażeniem myslę o chwili, gdy będzie trzeba to wszystko poukładać już w naszym domu. gdzie my to upchniemy??? ...tym bardziej, że tymczasem będziemy bardzo ubodzy w meble.

no cóż - zorganizujemy sobie "pudełkowo", czyli szafy i szafeczki zaimprowizowane z kartonów. ot co.

(ten spokój jest pozorny - już mnie trzepie na samą myśl o tym...)

aleksandrzak

masz babo... domek.

nie wiem, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie, że bywam na naszej budowie najwyżej raz w tygodniu, i ostatnio w dodatku zaledwie na chwilę.

dziś byłam.

na chwilę.

i dziękuję - chętnie postoję.

rozumiem już dziwną nerwowość mojego męża. i nie zazdroszczę.

bo tak:

co prawda robota wre, sufity przykrywają coraz szczelniej kartongipsy, dach dziś zyskał ostatnie szlify...

ale: pan_zbyszek nam się nieco zepsuł. tzn. pracuje dobrze, ale... zadomowił się mocno i jakoś tak zaczyna organizować nam budowę po swojemu. upiera się przy swoich pomysłach, uwagi puszcza mimo uszu, a ponadto stara sie zniechęcic do pracy elektryków... bo on to zrobi lepiej. no matko.

ma wstawić luksfery - to on się bierze za sufit. i do tego przekonuje, że sam pociągnie kable - bo tak trzeba. a potem się okazuje, że kable biegną jak chcą, a nie jak planowaliśmy.

 

mąż-wąż w celach terapeutycznych wyemigrował więc z budowy na budowlane zakupy. koi nerwy studiując ceny grzejników, dmuchaw, łazienkowych baterii...

aleksandrzak

masz babo... domek.

no, to się zaczęło.

jeden z pomagierów typu "wynieś-przynieś-pozamiataj", po drobnej wypłacie zasilił budżet miejscowego monopolowego. Jako, że śmierdział groszem, to i przyjaciół sporą grupkę sobie znalazł... i gdy tak sączyli wino o smaku pysznym i przepysznym, pomagier postanowił zaimponować kumplom od gwinta jeszcze bardziej, snując opowieści o tym, co w naszej chatce już zrobione i co na zrobienie czeka. Nie omieszkał przy tym oczywisćie wspomnieć co i gdzie jest składowane...

oj, dobrze, że te rewelacje szybko - bo tego amego dnia doszły do uszu mojej teściowej. pan_zbyszek, kierując się nadzwyczajną czujnością postanowił więc nocować na budowie. sklecił sobie prowizoryczne legowisko na płytach styropianu i... dobrze zrobił. około trzeciej nad ranem przybyła bowiem wycieczka amatorów cudzej własności. spłoszył ich snop światła. na szczęście.

 

...i tak oto pan_zbyszek przymusowo od kilku dni mieszka w naszej skorupie. ma prowizoryczny piecyk i starą wyliniałą wersalkę. a ja - wyrzuty sumienia. ech.

aleksandrzak

masz babo... domek.

jak się ma działkę o powierzchni 1700m2, to oprócz przyjemności posiadania całkiem sporego skrawka planety (jak na standardy blokowej rodziny), dochodzi nieprzyjemność ogrodzenia owej działki.

nieprzyjemność polega na konieczności zakupienia blisko 100 metrów bieżących opłotowania.

burza mózgów i staranne obliczenia kazały nam skreślić płoty kute, gotowe drewniane przęsła od dobrego stolarza, a nawet wszelkie siatki i panele.

mąż-wąż postanowił płot wykonać własnoręcznie, z ochoczą pomocą pana_zbyszka.

 

dziś, w rodzinnym gronie i przy wydatnej pomocy latorośli, nastąpiło projektowanie płotu metodą układania sztachet "na sucho".

http://img219.imageshack.us/img219/5223/plot1bp1.jpg" rel="external nofollow">http://img219.imageshack.us/img219/5223/plot1bp1.jpg

http://img219.imageshack.us/img219/9283/plot2ru7.jpg" rel="external nofollow">http://img219.imageshack.us/img219/9283/plot2ru7.jpg

http://img231.imageshack.us/img231/234/plot3on8.jpg" rel="external nofollow">http://img231.imageshack.us/img231/234/plot3on8.jpg

aleksandrzak

masz babo... domek.

mogę bywać na naszym placu boju najwyżej raz w tygodniu - i to w weekendy, gdy robota na budowie zamiera. nie zmienia to jednak faktu, że za każdym razem jestem zaskoczona. mile. na szczęście.

 


nasza chatyna nie przypomina już sypiącej się ruiny, a raczej wykluwający się z remontowego jaja dom. naprawdę, zaczynam wierzyć, że będzie tam można mieszkać - i to niebawem.

 

 


no bo tak:

 

 


http://img223.imageshack.us/img223/4992/kuchniagx7.jpg


posadzki zatarte na gładko - tutaj kuchnia i zaimprowizowany styropianowy mostek przechodni

 

 


http://img222.imageshack.us/img222/5980/pokojmamybz5.jpg


pokój mój czeka na kartongipsy na ściany

 

 


http://img223.imageshack.us/img223/6537/poddaszekk1.jpg


poddasze - tymczasem magazyn dóbr wszelakich (budowlanych)

 

 


http://img222.imageshack.us/img222/6291/rasowosq9.jpg


...i dom wyglądać zaczyna coraz bardziej rasowo. ach.

 


http://img227.imageshack.us/img227/7455/rasowo2kd1.jpg

 


...lada dzień powiększone będą otwory okienne, a za jakieś 2 tygodnie, w dwóch porcjach przyjadą czarodzieje od montażu okien. wtedy będzie można gipsować ściany wewnętrzne, zawiesić (na stałe już) grzejniki i zabrać się za płytki na podłogach.

 


nadal pomysłów brakuje co na podłogi w pokojach - bo kafli jednak trochę się boję. chociaż w pokojo-kuchni i korytarzu leżeć bęa karnie piękne gresowe "deski", które na oko dają wrażenie ciepła - to jednak twarde, zimne podłogi w pokoju dziecięcym i moim własnym jakoś mi się nie widzą. co robić? ...co robić?

 


będzie trzeba myśleć i wymyślić.

 

 


aaa... a wracając do okien - będą jednak plastikowe. na drewniane niestety czekać trzeba zbyt długo. no trudno.

 

 


montaż solarów i oczyszczalni ścieków powinniśmy umówić w tym tygodniu - i znów będzie kolejna rzecz "do przodu".

aleksandrzak

masz babo... domek.

przybył kocioł na ekogroszek.

chwila filozoficznych przemysleń i... kocioł zajmuje miejsce w specjalnie przygotowanej kotłowni (komórka/warsztat tuż obok domu):

 

http://img219.imageshack.us/img219/3473/awnoszakociolql3.jpg" rel="external nofollow">http://img219.imageshack.us/img219/3473/awnoszakociolql3.jpg

http://img253.imageshack.us/img253/5746/akociolgj4.jpg" rel="external nofollow">http://img253.imageshack.us/img253/5746/akociolgj4.jpg

aleksandrzak

masz babo... domek.

No to teraz pora na kilka obrazków: scenki rodzajowe w klimacie budowlanym.

ach, jakże się cieszę, że WIDAĆ efekty.

 

no, to zapraszam państwa do zwiedzania.

proszę się nie pchać, nie dotykać eksponatów (szczególnie cenni są fachowcy! nie zepsuć!).

 

i tak oto...:

dach - fotorelacja z 1/2 dnia pracy:

http://img225.imageshack.us/img225/193/adach1rf4.jpg" rel="external nofollow">http://img225.imageshack.us/img225/193/adach1rf4.jpg

http://img225.imageshack.us/img225/6889/adach2yx9.jpg" rel="external nofollow">http://img225.imageshack.us/img225/6889/adach2yx9.jpg

http://img516.imageshack.us/img516/5338/adach3qs0.jpg" rel="external nofollow">http://img516.imageshack.us/img516/5338/adach3qs0.jpg

http://img513.imageshack.us/img513/3161/adach4xx9.jpg" rel="external nofollow">http://img513.imageshack.us/img513/3161/adach4xx9.jpg

http://img259.imageshack.us/img259/2971/adach5py2.jpg" rel="external nofollow">http://img259.imageshack.us/img259/2971/adach5py2.jpg

aleksandrzak

masz babo... domek.

trochę zaszalejemy. finansowo.

 


...ale biorąc pod uwagę ceny energii elektrycznej i nasze, rodzinne, zamiłowanie do pławienia się w wannie - chyba się opłaci.

 


a myślę tutaj o kolektorach słonecznych, które będą nam grzały ciepłą wodę użytkową.

 


Spory wydatek, bo ponad 7 tysięcy, plus kolejne kilkanaście stówek za montaż.

 


to oznacza, że z czegoś innego trzeba będzie po prostu zrezygnować.

 


ale chyba warto, bo póki co za słoneczne promienie nikt płacić nie każe.

 


a to kolektory całoroczne, które mają grzać nawet w mrozy i pochmurne dni. obaczym

 

 


hydraulicy pracują jak ta lala. na jutro chcą mieć kocioł i grzejniki. będą podłaczać i testować. tyle teorii, bo w praktyce...

 


no właśnie.

 


mąż-wąż pojechał do "sprawdzonego" sklepu po kocioł i owe grzejniki. za kaloryfery zapłacił kartą banku X. terminal przyjął i nie rozpaczał. za kocioł chciał płacić kartą banku Y (tego, w którym mamy kredyt), ale... transakcję odrzucało. małżonek dzielny podpytywał, czy mozę zrobić internetowy przelew - panowie kręcili nosem, że nie wiadomo kiedy kasa wpłynie, a towar ma być na jutro... potruchtał więc mąż-wąż do banku. chwilę zabawił, bo panie bankowe średnio kumate, wrócił i...

 


pocałował klamkę.

 


gdy wychodził ze sklepu o 15.50, nikt ani słowem nie wspomniał, że przybytek zamykają o 16. i co? NIC. 3-metrowej wysokości brama zamknięta na 3 spusty, żadnej tabliczki, żadnej informacji czy pracują jutro... no.

 


czyżbym wyczuła sporą irytację w głosie ślubnego? ...aaaależ, niemożliwe

 


ps. podczas telefonicznej relacji zdawanej "na gorąco", poznałam kilka oryginalnych wiązanek słownych (zdecydowanie nie do powtarzania). jak widać - budowa rozwija werbalnie

aleksandrzak

masz babo... domek.

mąż poszedł na ustępstwa. zgodził się na psa (kiedyś będzie) i na jakieś drobiazgi, których teraz nie pomnę ale, ale...

 


stawia warunki.

 


wynegocjował (wymusił?) dodatkowy kibelek na poddaszu, obok swojego pokoju.

 


no dobra, niech będzie: rury pójdą wentylacyjnym kominem, w sumie to i nowa muszla i umywalka, które nie doczekały się remontu w dotychczasowym mieszkaniu, karnie czekają w piwnicy - to się przydadzą. w poddasznej(?) toalecie znajdzie sie też miejsce na bojler i zbiornik wyrównawczy - więc nie ma tego złego...

 


uparł się też na drewniane okna. wg fachowców różnica miedzy dobrą stolarką pcv i drewnianą jest TYLKO w cenie - jakieś 2,5 raza. ach.

 

 


w łazience na dole - będzie idealny kompromis: zręczne połączenie prysznica (ja) i wanny (mąż) - czyli wanna obudowana całkowicie parawanem. będzie się więc można intymnie utopić

 

 


ps. aniu i piotrze - płytki wybrane, ale okupione było to nie lada cierpieniem: jakieś 4 godziny wędrówek po "centrach" i "salonach ceramiki"... zmienialiśmy decyzję przynajmniej kilkanaście razy. ostatecznie - poszliśmy w "prostotę" - łazienkowe szarości (tutaj prosto, bo gotowy zetaw na ściany i podłogę, bez dekorów i listew) i kuchenne (klasyczny beż 10x10). baaardzo długo nie odwiedzę już sklepów z płytkami. bardzo.

aleksandrzak

masz babo... domek.

dekarze zapowiedzieli się na sobotę (liczą na to, że uwiną się w weekend z dachowymi poprawkami - znaczy ze zdjęciem dachu, nabiciem łat, kontrałat i położeniem blachodachówki, wstawieniem połaciowego okna i zrobieniem obróbek). ale niech pracują nawet 4 dni - to i tak o niebo krócej niż partacz_edzio. ech.

 

 


hydraulicy będą w czwartek. ich konkretnych uwag i ustaleń słucha się jak muzyki jesteśmy nimi zauroczeni. ciekawe, czy urocze będą stawki - bo na razie się nie określili.

 

 


a co na placu boju?

 


posadzki gotowe, dzikie drzwi zamurowane, właśnie zamknęły się wypaczone drzwi za panem, który pomierzył okna i drzwi - te przyszłe. sąsiadująca z domem komórka powoli zamienia się w KOTŁOWNIĘ - klepisko pokryła wylewka, a niebawem stanie też komin

 

 


na dniach zawita ekipa od oczyszczalni ścieków - najpierw odwiert, potem wykopy i... sama poezja: osadnik gnilny plus dreny rozsączające. jak pięknie brzmi

 

 


apan_grześ zrezygnował (to ten, który początkowo pracował z partczem_edziem), pan_zbyszek natomiast zwerbował wątłego kolegę i zamienił się w szefa_budowy. wątły_kolega biega z taczkami, wozi gruz i miesza zaprawę, a pan_zbyszek planuje, wskazuje, pogania. i jakoś to leci.

 

 


ps.

 


mąż-wąż nadal spędza radosny urlop to przy betoniarce, to na wędrówkach po urzędach - jak się okazuje, panie zza biurka mają baaardzo ograniczone możliwości pojmowania. no bo na przykład: pani nie przyjmie mapki, pobranej z biura piętro wyżej, bo NIE ZAZNACZONO GRANICY działki. pan piętro wyżej utrzymuje, że granicy nie wykreślono prawdopodobnie przez przeoczenie i NICZEMU TO NIE SZKODZI. pani piętro niżej SZKODZI i ona NIE PRZYJMIE. przypadkiem wpada mężowi w ręce mapka starsza - Z GRANICĄ, ale bez zabudowań gospodarczych. i taka mapka pani zza biurka pasuje. no.

 


mąż popija wieczorem melisę. i zapłaci słony rachunek za komórkę, bo odreagowuje, zdając mi telefoniczne relacje.

aleksandrzak

masz babo... domek.

byli dekarze, aby obejrzeć dach, który porzucił pan_edzio.

spojrzeli, westchnęli i rzekli, że blachodachówkę kładzie się w jeden dzień (nie 3 tygodnie jak legendarny pan_edzio), ale... oni proponują, że zdejmą nasz dach w ciągu pół dnia i drugie pół zajmie im położenia od nowa.

 

http://img218.imageshack.us/img218/8977/dachyf7.jpg" rel="external nofollow">http://img218.imageshack.us/img218/8977/dachyf7.jpg

 

bez komentarza.

aleksandrzak

masz babo... domek.

no, tfu, tfu - oby nie zapeszyć.

czyżbyśmy trafili na wyjątki od reguł rządzących fachowcami?

nooo.... wiele na to wskazuje.

 

sobotnie przemyślenia przyogniskowe zaowocowały pomysłem na pana_zbyszka.

pan_zbyszek stawił się w niedzielny poranek, punktualnie o 8.

w białej koszuli, kowbojskich butach i z wąsem a'la wałęsa.

z zapałem.

a z czasem, w trakcie rozmów i "zwiedzania obiektu", okazało się też, że z praktyczną wiedzą.

pan_zbyszek nieśmiało rzucił skromną stawkę, którą dla przyzwoitości lekko poddtuczyliśmy.

 

umówiliśmy się na wtorek. znaczy mąż-wąż się umówił z panem_zbyszkiem.

 

tymczasem tenże pan_zbyszek jeszcze w niedzielne popołudnie, w domowym zaciszu dokonał przemysleń i analiz, po czym zadzwonił i przedstawił spójny scenariusz działań.

 

wbrew wcześniejszym umowom, nie we wtorek, ale już dziś (poniedziałek) zawitał na placu boju, wykonał wymagane podkopy, ułożył rury kanalizacyjne (po brakujące elementy pokicał do pobliskiego sklepu - oczywiście z naszym błogosławieństwem) i odmeldował, iż jutro można zalewać posadzki.

osłupieliśmy - fachowiec tak sam z siebie? bez poganiania, podpytywania i wymówek??? aaaach.

 

całkiem nieźle zapowiada się też ekipa kartongipsowa. ale to na razie wrażenia telefoniczne. się okaże.

 

...a mąż-wąż od jutra ma 2 tygodnie urlopu, które spędzi przy betoniarce i kablach, cegłach i deskach.

 

...ja urlopu nie mogę wziąć (dziękujemy sejmowi, co się wziął i rozwiązał i tym samym przesunął moje wakacje na przełom października i listopada - ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: będę się urlopować aktywnie w czasie wielkiej przeprowadzki. a co).



×
×
  • Dodaj nową pozycję...