No jak mnie dzisiaj szlag jasny trafił Pisałam, że mąż w środę wieczorem przyniósł gotowy do złożenia projekt, ja pobiegłam w czwartek rano szybciutko złożyć wniosek o pozwolenie na budowę (całe szczęście, że coś mnie tknęło, żeby zrobić ksero rzutów parteru, poddasza, przekrój) i wczoraj okazało się, że:
Nasz wspaniały projekt indywidualny ma ...błędy .
Po pierwsze: ściana kolankowa (nasz priorytet) w łazience, pralni i garderobie ma 100 cm (w pozostałych pomieszczeniach ma tak jak chcieliśmy 150 cm)
Po drugie: Wysokość pomieszczeń poddasza ma ... 310 cm (na cholerę mi tyle?)
Po trzecie: Nie ma poddasza, na którym miał być strych
W konsekwencji trzeba przekonstruować dach (to drobnostka przecież... nie?)
Zapytacie co Pani architekt na to:
Po pierwsze: ale nie mówiliście, (oczywiście, że mówiliśmy), że wszędzie ma być ścianka kolankowa 150 cm (ale nie mówiliśmy, że tu ma mieć 100 cm a tu 150 cm)
Po drugie: Pomieszczenia możecie sobie wyregulować sufitem podwieszanym
i po trzecie i w konsekwencji drugiego nie będę przecież chodziła po suficie podwieszanym, żeby wejść na strych
a w ogóle to poganialiście mnie i to dlatego
No tak faktycznie jak się w październiku umawialiśmy, że na początek stycznia ma byc gotowy projekt (i na to się zgodziła) to faktycznie poganialiśmy