Nasi Przyjaciele, mają już taki piękny dziennik budowy " NOWOFUNDLANDIA" a my jesteśmy w tzw. przysłowiowym lesie. Normalnie zrobiło mi się tak dzisiaj żal, że postanowiłam sobie, że "nie będę spała, a co mi tam sen - zacznę pisać" trzeba zacząći już, bo i u nas budowa w końcu rozpoczęta... i jak pomyślałam tak zrobiłam. Mąż zmożony budowlaną walką, dziś już o 6 rano byliśmy na budowie a mówiąc szczerze dla nas to środek nocy niemalże, bo z reguły śpimy do setnego budzenia. śpi, a ja dokonałam rejestracji....
No i zaczynam:
ehh od czego tu zacząć...
K woli wprowadzenia powiem tylko tyle:...o właśnym domku zawsze marzyłam, bo moje życie jakoś tak się ciągle przeplatało pomiędzy domkiem a blokiem...
Działkę szukałam długo, oj długo, już traciłam nadzieje, iż znajdę swoje wymarzone miejsce. Aż tu nagle, gdy miałam wolne od zajęć w szkole (chwała maturom!!!) znalazłam na gratce informację - na czerwono, że ktoś obniża cena za działkę w Wyracha (koło Mikołowa - śląsk)
Od razu telefon... i już w tym samym dniu byliśmy w biurze nieruchomości i podpisywalismy wstępną umowę. Później trochę to trwało, Mąż był niemalże pewny, iż coś z tą działką musi być "nie tak" i dlatego ktoś obniża cenę. Pojawił się jakiś wpis z 1903 w Księdze.. Ale jak się okazało, nieważny...
Miałam "stresa" bo myślałam, że jak coś będzie nie - tak, to czyja będzie wina? Wiadomo - MOJA!!! Ale się uparłam, zaparłam i latem 2006r. działka stała się naszą własnością.
Byłam dumna, bardzo dumna a Mąż hmm też się cieszył.
Później była nierówna walka niemalże jak z wiatrakami - wybór projektu!!!
I w końcu jest, udało się - mamy projekt, o mało wdzięcznej co prawda nazwie WB 3458 Ale okazało się, iż właśnie ten będziemy mogli z łatwością dopasować do swojej wizji. Dom z dwuspadowym dachem o powierzchni prawie 200m2. + garaż ale my zrezygnowaliśmy z garażu przyklejonego do bryly domu, gdyż mamy inne garażowe plany:)
No a potem wiadomo PAPIERY.... ale chciałam powiedzieć, że normalnie na swej urzędowej drodze wszędzie spotykaliśmy się z bardzo życzliwymi ludźmi. I to zarówno u nas w Gminie jak i w Starostwie. Norma szok....
W planach mieliśmy rozpocząć na przełomie maj/ czerwiec 2007 ale troszkę plany nam się pozmieniały i efekcie budowę rozpoczęliśmy pod koniec sierpnia. Dziś mamy 02.10.2007 a u nas w końcu zaczyna budowa "kwitnąć" mieliśmy trochę problemów ale wcale mnie to nie zdziwiło. Tak ponoś musi być..... wpierw pod sporą górkę a potem to już takie pagórki:)
Spowalniała nas pogoda... a i nasza wewnętrzna droga, jak się okazało też nie jest taką prostą sprawą. Mamy dom w głębi działki - 50m od granicy z drogą, no i przez deszcze na działce zaczęło się robić miękko. Dlatego trzeba było "zrobić" drogę (w planach droga miała być w późniejszym terminie, po zaplanowaniu i przemyśleniu) a tu nie dość, że musieliśmy ją szybko zrobić i dać za nią kupę kasy ( za podstawową warstwę daliśmy 4 500) to jeszcze jak przyjechała grucha z betonem (za ciężka- a zamówienie złożyliśmy na konkretny sprzęt) i ze szteterem na sobie i załamała nam kręgi przepustowe. Bo mamy strumyczek :) i trzeba było zrobić nad nim przejazd... haha i był moment taki:
droga rozwalona, betoniarka zakopana na działce (bo za ciężka) ekipa budowlana nie ma co robić...... a czas leci.... Ale jak się okazało są jeszcze normalni ludzie na tym świecie. I pan, który nam kopie, przywozi materiały, szybko zebrał swoich chłopaków i drogę naprawili ...
No i potem to już poszło... i mam nadzieje, iz tak szło będzie dalej. W tym roku chcemy dom przykryć dachem i wierzę, iż uda nam się tego dokonać. Mamy fajną ekipę: Pan Marcin - szefcio, Mariusz i Marek. Trójka chłopaków na M... mieszkają u nas w przyczepie, bardzo fajnie nam się z nimi współpracuję i mam nadzieje, iz ta współpraca będzie tak dalej szła pozytywnym torem.
Hmm i to, by było na dzisiaj tyle. Jak zawsze się rozpisałam, na dniach powklejam zdjęcia.
A teraz
pozdrawiam wszystkich "domkowych" marzycieli
Kaśka (póki co, z Katowic ale już niedługo to ja sobie będę z WYR!!!)
03.10.2007 - dzień wpisu II... cd. uzupełnień...
Za nim zacznę się rozpisywać, to oficjalnie się przedstawię a więc
na imię mam Kaśka, jestem z wykształcenia filozofem i historykiem. Od niedawna jednak zajmują się zawodową kynoterapią (dogoterapią) i łącze przyjemne z pożytecznym, bo realizuję się w pracy jako filozof, pedagog a z pasji, jako człowiek kochający ludzi i zwierzaki
W moim gniazdku znajdują się jeszcze Mąż - Grzesiek z wykształcenia budowlaniec z zamiłowania maniak komputerowy, dwójka prawie że dorosłych dzieciaków Karoliny i Rafała i niufki (suczki nowofundlandki) o wdzięcznym, wyspowym imieniu JERBAH.
Mąż dzielnie pełni funkcje KEROWNIKA, dzieciaki - są szczęśliwe, iż rodzicom odbiła palna na punkcie budowy, dzięki czemu oni mają więcej spokoju, a Jerbah na działce staję się najszczęśliwszym psiakiem na świecie...
A gdzie budujemy?
W Wyrach koło Mikołowa i Tych woj śląskie, na przepięknej ulicy Kopaniny, widok mamy na lasy, które ciągną się kilometrami niemalże aż do Bielska-Białej. No i wogóle, jak jest ładna pogoda, to widać z naszej działki wspaniałe góry beskidu śląskiego. Ok. 500m od działki mamy jezioro Wici, w którym grasują liczne ryby.
Nasza działka jest dosyć spora - ma 4 200m2 i właśnie dlatego wizja Brzozowego Gaju z tyłu działki a z przodu toru przeszkód dla psów (tor agility itp)
No i to by było na tyle ...... jeśli chodzi o uzupełnienie przechodzę do sedna sprawy
Jeszcze bez zdjęć ale normalnie ostatnio strasznie cierpię na tzw chroniczny brak czasu mam ciągłe wrażenie, iż gdzieś nie zdążę i z czymś się nie wyrobię... ale tak generalnie to bardzo przyjemne uczucie to całe zamieszanie. Ostatnio tak często przebywam na naszej budowie, że jak zostaję na chwilę w domu, to czuję się jakoś tak dziwnie. Ciągle odwlekam większe sprzątanie na "później", gdyż wmawiam sobie, że mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Ale do rzeczy, oto co dziś działo się na budowie:
Ekipa robiła nam drenaż wokół budynku, w środku mamy już prawie cały wykop zasypany i starannie poubijany (było z tym trochę roboty, kopara pracowała cały dzień!!!) jutro ma być zalewany chudy beton!!!
Tak sobie posiedzi w ziemi do poniedziałku i w poniedziałek lecą ściany... Jutro mamy ostatecznie podjąć decyzję, czy budujemy z białego betonu komórkowego czy szarego. Ze względu na bardzo korzystną cenę za ów biały beton chyba zdecydujemy się na niego. Gdybyśmy zaczynali w czerwcu (tak jak planowaliśmy ) to raczej nie byłoby żadnej dyskusji, gdyż jak wszyscy wiedzą ceny były wtedy o wiele wyższe. Jak to więc mówią, nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło...
Eh jak to wszystko mnie cieszy... patrząc na las i wsłuchując się w cisze wiem, że warto teraz ciężko pracować i spędzać dni od świtu do zmierzchu nawet gdy pada deszcz w blaszanym garażu.
Jak mieliśmy niezłe błoto na działce, wszystko takie przeryte, to przypomniał mi się film "Noce i Dnie" jak to Bogumił chodził w błocie po kolana, po swoim Serbinowe. Ja czułam się tak samo... czułam, że ta ziemia jest moja. Na dobre i na złe.... I że warto na niej pracować, bo robie to dla nas... i byłam wtedy bardzo szczęśliwa. I szczęśliwa jestem i wiem, że będę szczęśliwa...
A i u nas początki były, mówiąc delikatnie "trudne" dlaczego? hmm nic nie szło, tak zgodnie z planem. Na wszystko musieliśmy czekać i czekać, za wszystkim dzwonić po pińcet razy, a jeszcze jak doszła nam sprawa drogi, to już wogóle....
Specyfika naszego domu polega trochę na tym, iż dom budujemy 55 m od drogi a pomiędzy drogą a domem płynie rzeczka i jest taki zbiornik wodny. Mamy po prostu na przodzie działki tak zwany: teren ochrony cieków wodnych
No i gdyby nie padało, to moglibyśmy całym sprzętem ciężkim jeździć, korzystając z drogi od naszych bardzo miłych sąsiadów ale z powodu deszczy, droga rozmokła i trzeba było na szybko zrobić własną drogę, łącznie z przepustem nad rzeczką. A mieliśmy w planach zająć sie tym w odpowiednim, wolniejszym momencie. No i zaczęło się, ściąganie humusa, wysypywanie gruzu, ubijanie, wprowadzanie kręgów itp. No i mieliśmy drogę z mosteczkiem (no wiadomo na razie bez warstwy górnej, bo i tak uległaby zniszczeniu. I... tu uwaga cieszyliśmy się tym wszystkim dosłownie jeden dzień, gdyż na następny dzień przyjechała grucha taka.... duża, ze pompą na sobie ( a jedna już pompa na działce stała) i rozwaliła nam przepust ....... dwa kręgi nam poszły - myślałam, że coś mnie trafiiiiii Trzeba było naprawić tę drogę na szybko, by sprzęty "właściwe" mogły wjeźdżać na budowę. Suma sumarum droga -wersja robocza kosztowała nas 5 100!!!Ehhh
No i przez te deszcze, przez brak możliwości dojazdu prace nam się w czasie znacznie porozciągały, ekipa była załamana, my jeszcze bardziej. Gdyż zewsząd bombardowały nas informacje typu: "szybka, ostra zima... deszcze itp"
Ale najgorsze już mamy za sobą, tak sobie przynajmniej myślę
Wiem, że wyrobimy się z wszystkim, tak jak było planowane. Dlaczego to wiem? Nie pytajcie, po prostu wiem i już....
Ah nie powiedziałam o jednej jakże ważnej rzeczy. A mianowicie fajnie nam się role w domu w związku z naszą budową pozmieniały gdyż ja jestem oczywiście wspólnie z Mężem inwestorem ale mój Mąż w tym momencie przyjął inną jakże ważną funkcje, a mianowicie jest KEROWNIKIEM BUDOWY
i jak mój Mąż przywdziewa biały kask mówię do niego Panie KEROWNIKU i wtedy wiem, że mogę dręczyć go pytaniami:) A on, jak przystało na KEROWNIKA grzecznie udziela mi odpowiedzi...