ON.
Kreując się nieudolnie na mistrza suspensu, wykorzystując fakt zawieszenia ostatniego elementu z cyklu "Inwestor stara się o kredyt" wrócę do swojego tradycyjnego zajęcia a mianowicie retrospekcja tego co wydarzyło się z pierwszą budowlą.
Po pieczołowitym wybudowaniu bardzo złożonej konstrukcji fundamentowej przyszedł czas na wiekopomną chwilę stawiania konstrukcji.
Zarysuje wam plan.
- teść wyjeżdża o 6.00, okolu 10 powinien być na działce
- ja skrzyknąłem ekipę (przyjaciele i znajomi królika), w końcu mamy jeden dzień, więc im nas więcej tym w teorii szybciej.
- do wieczora stoi domek odeskowany
Z samiusieńkiego ranka wstałem, bo potrzebowałem kupić parę wkrętów i takich tam różnych gadżetów budowlanych.
Śmigam sobie po sklepach, aż tu nagle dostaje telefon około 9, że niestety samochód się rozkraczył. Koniec końców samochód ruszył, a teść z dziadkiem przyjechali ok 13.
O 14 zaczęliśmy robić!
Zapomniałbym o bardzo ważnym elemencie, może dlatego, że poszedł on bez komplikacji. - Sławoja - . Dziadek, "mega konstruktor" przygotował u siebie na podwórzu całość, rozłożył przywiózł razem z materiałem na domek i złożył.
Efekt:
http://images42.fotosik.pl/96/2f9296fbec0f2d2c.jpg
obiekt jest w barwach natury, patrzcie centralnie
Naprawdę klasyka gatunku, pomalowana, z okienkiem i firaneczką. W środku człowiek czuje się jak w domu
Wracając natomiast do domku, w iście zabójczym tempie zaczęliśmy stawiać konstrukcję. Skończyliśmy o godzinie 22, jak było już ciemno i narzędzi szukaliśmy w świetle reflektorów samochodowych.
Domku oczywiście nie skończyliśmy w całości, ale bilans popołudnia i wieczoru był jednak imponujący. Stała pełna konstrukcja łącznie z dachem i odeskowanymi ścianami.
Kolejnych parę dobrych miesięcy zajęło mi mojemu bratu, teściowi i znajomym (wymiennie stawiali się do pomocy), wykończenie środka (ocieplenie i deskowanie), przykrycie (foliowanie, łacenie i krycie), obicie szalówką.
Efekt już widzieliście, tu zdjęcie z innej perspektywy:
http://images40.fotosik.pl/92/d50f2b92ea8a88d4.jpg
i tzw. "zad"
http://images50.fotosik.pl/96/a793d9d28fd02a02.jpg
Droga do tego stanu była długa i wyboista, ale jesteśmy zadowoleni z efektu. Najgorsze wspomnienie jakie mam, to foliowanie i łacenie, w pełnym słońcu na dachu, i obróbki blacharskie, które robiłem sam, także w pełnym słońcu na blaszanym dachu (najtrudniej było zamontować gąsiory )
Mnóstwo pracy i weekendów poświęconych na tą konstrukcję. Jeżeli ktoś zapytałby mnie dziś, czy zrobiłbym to jeszcze raz, czy jednak kupił? Hmmm... Odpowiem tak:
Dużo się nauczyłem, i w sensie warsztatu i życia. Zawsze miałem, aczkolwiek po tym doświadczeniu mam dużo większą pokorę do pracy fizycznej i szacunku dla ludzi ją wykonujących.