Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    42
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    100

Entries in this blog

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Ponowne spotkanie uzgadniające szczegóły przyniosło jeszcze większe rozczarowanie. Zrezygnowaliśmy już ze stropu teriva na rzecz drewnianego, z okien, izolacji i zabudowy na poddaszu, ze schodów, tarasów, podestu, podjazdu do garażu, z białego montażu, drzwi wewnętrznych i instalacji komputerowo-alarmowej... nawet z paneli na podłogi, malowania i obudowy kominka... Systemu solarnego nie chcieliśmy usuwać, bo trzeba go zamontować w poszyciu dachu, a to byłoby niewykonalne po położeniu dachówek, ale "wyjęliśmy" go z kosztorysu by dostarczyć na budowę jako pracę dodatkową... Właściwie, to doszliśmy do stanu surowego...

 

A cena ? 313 tys. zł.... Czy ten świat stanął na głowie ?

 

Dodatkowy problem wyłonił się w trakcie negocjowania umowy. Dla nas była nie do przyjęcia. Przedstawiliśmy wiec własną (z Muratora) i...

Okazała sie nie do przyjęcia przez firmę... Pertraktacje stanęły w martwym punkcie.

 

Trzy dni później Szef firmy przywiózł nam umowę (po swojemu) na "budowę domu w stanie surowym otwartym w/g załącznika"...

Załącznik obejmował : surowe ściany i kominy, strop drewniany, konstrukcę dachu przykrytą folią, chudziak na posadzkach i przyłącze wodno-kanalizacyjne... Zastrzegał przy tym, że ściany z silikatów muszą być zaimpregnowane przed wilgocią, za co On nie odpowiada.

Za jedyne 98 tys. zł....

Wybąkał jedynie, że to ich ostateczna propozycja i na żadne zmiany się nie zgodzą. Albo podpisujemy, albo nie, sezon budowlany się kończy i On nie będzie długo czekał na decyzję. Gotów jest jutro zaczynać.

 

Patrzyliśmy na umowę, na zakres prac i cenę ... Na kalendarz (kończył się sierpień) i na własne zasoby... Trzy miesiące "w plecy", za dziewięć miesięcy nie będziemy mieli gdzie mieszkać, sezon się kończy...

 

Krótka odpowiedź :" nie, dziękujemy" wysłana mailem zakończyła współpracę...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Spotkanie w siedzibie firmy wyglądało jak przesłuchanie z dobrym i złym gliniarzem. Pani Inżynier zażarcie broniła kosztorysu, tłumacząc, że z takimi "wybrykami" jak solary, ogrzewanie podłogowe, piec olejowy, Turbokominek, odkurzacz centralny, okablowanie komputerowo-alarmowe, i oczyszczalnia ścieków, dom musi kosztować tyle pieniędzy i nikt tego taniej nie zrobi. Szef natomiast, jak "dobry przyjaciel", niby kombinował, co można pominąć, co taniej zrobić, jak zaoszczędzić...

No, wykop ręczny i taczkowanie żeby nie zniszczyć takiej pięknej działki ciężkim sprzętem, stropy, jak się da drewniane, to oczywiście będzie taniej i nawet lepiej, bo tak oryginalnie, oczywiście drzwi i okna policzył te lepsze, ale przeliczą z tańszymi, instalacje specjalne też. Zgoda, odkurzacz centralny można dać tańszy o 100%, armatura... ostatecznie, jeśli tego chcemy, mogą wyliczyć najtańszą, albo nawet sam sobie zainstaluję i to byłoby najlepiej...

 

Czyli sprowadza się do tego, że zrobią stan surowy a ja potem będę walczył z rurami, bo nie tam gdzie trzeba ? Chyba nie o to nam chodzilo.

 

Przed następnym spotkaniem szef już zakupił i zarejestrował w urzędzie dziennik budowy i umówił nas z architektem w celu dokonania zmian w projekcie i załatwiania pozwolenia na budowę. I bardzo się niecierpliwił, bo sezon budowlany ucieka. Dużo przy tym opowiadał jak to będziemy na budowie piwko sączyli i piekli kiełbaski. Przywiózł też umowę jaką podpiszemy, choć w zasadzie to On mógłby bez, bo tyle się już znamy, a On ufa ludziom.

 

Umowa oczywiście była niezwykle ogólnikowa, nie zawierała terminów, nie przewidywała kar ani zakresu odpowiedzialności a jedynie wątłe obietnice. Jedynym pewnikiem w niej była konieczność zapłaty za każdy etap prac przed rozpoczęciem następnego...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Przez następne trzy dni siedzieliśmy markotni i zrezygnowani.

Za działkę już zapłaciliśmy 65 tys. zł + prowizja i notariusz, więc zostało tylko 100 i parę tys. zł. Ale nie żałowaliśmy, bo w końcu mieliśmy ten swój kawałek ziemi na Ziemi. Mieliśmy dokąd pojechać i gdzie posiedzieć przy ognisku, obejrzeć jaszczurki buszujące we mchu i polne koniki w trawie... Nawet komarów jakoś nie było...

 

Mogliśmy zrezygnować z ambitnego planu pięknego domku, który tak pasował w tym miejscu i postawić drewnianego "gotowca" za 52 tys. zł., wyposażyć, doizolować i zamieszkać... Mogliśmy też spróbować walczyć o niższą cenę naszego W-05...

Próbowaliśmy przyspieszyć innych potencjalnych wykonawców, ale zgodnie z zasadą "do trzech razy sztuka" to już jeden odpadł... Nie chcieliśmy tego z innymi, może potrzebują więcej czasu ?

 

Ponownie umówiliśmy się z Panią Inżynier i zasiedliśmy do szczegółowej analizy kosztorysów. Objętości, powierzchnie i ilości, generalnie się zgadzały, może za wyjatkiem dachu, który był w kosztorysie o 100 m2 większy. Błąd, czy naciąganie ?

Ponadto, niektóre prace można byłoby chyba taniej. Po co taczkować ziemię z wykopu, po co betonowy taras i podest, może strop drewniany, albo tańsza brama, drzwi i okna ? Może zrezygnować z ekstrawaganckich pomysłów (solary i ogrzewanie podłogowe) ? Raczej nie, może znaleźć tańsze ? Może wykończenie jest za drogie ?

Tak czy inaczej, mimo zapewnień szefa firmy, nijak nie chciało nam wyjść te oferowane 1520 zł/m2. Nawet wliczając tarasy i podesty i biorąc pod uwagę tylko prace budowlane bez instalacji...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Jako pierwszy, niemal natychmiast, zgłosił się szef firmy "Z.Kowalski". Nie miał wprawdzie gotowego kosztorysu, ale zapewniał, że wszystko, co powinniśmy wiedzieć jest na jego stronach firmowych (na jednej), że cenę ma przystępną a ekipy doświadczone, że taki dom to On postawi w pół roku, byle tylko szybko zacząć.

 

Pojechaliśmy pokazać mu właśnie kupowaną działkę i ustalać kolejność załatwiania formalności. My chcieliśmy aby to On załatwiał wszystkie formalności, On chciał sobie tego oszczędzić. Ostatecznie ustaliliśmy, że On pomoże w załatwianiu papierków, ale to my będziemy z nimi ganiać po urzędach... A tak chcieliśmy mieć to "z głowy"...

Zły byłem na siebie i powinienem był na tym zakonczyć rozmowy, ale taki już jestem, że nie potrafię twardo i stanowczo negocjować. Ludzi traktuję jak równych sobie, co oni zwykle wykorzystują.

 

Drugie spotkanie z tym samym potencjalnym wykonawcą odbyło się już w obecności Pani Inżynier, która przygotowała kosztorys wstępny. Oczywiście, zamiast zajrzeć na ostatnią stronę przegadaliśmy czas na tematy ogólne i towarzyskie. Ponownie zostaliśmy zapewnieni co do trafności wyboru Tej firmy (choć niczego jeszcze nie zdecydowaliśmy), o Jej osiągnięciach i fachowości, o Ich klientach i zrealizowanych inwestycjach. Od tej pory, w sprawie kosztorysu (jakby jakieś wątpliwości) mieliśmy się kontaktować z Panią Inżynier.

 

Na pierwszej stronie kosztorysu widniała kwota 305 tys. zł z groszami...

Zmroziło nas, widocznie przegięliśmy z naszymi wymaganiami i doposażeniem... Pewnie wybrali najdroższe wersje urządzeń z tych dodatkowych... Gorączkowo, z rozbieganymi oczami wertujemy strony kosztorysu i... druga jego część : "roboty instalacyjne" 180 tys. zł bez groszy... Jeszcze raz i jeszcze i ponownie i w tą i tamtą stronę... i wychodzi , że to netto, czyli razem 520 tys. zł. brutto

Gorąc mnie oblał, Asieńka umilkła... Skąd taka kwota ?! Co Oni tu wymyślili ?! Przecież P.S.B. wyliczyło materiały na 104 tys. zł. , czyżby się aż tak pomylili ?

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Szukanie działki budowlanej powierzyliśmy pośrednikowi, firmie "Tanus", bo dysponował największą ilością ofert z naszego "trójkąta", oraz paru innym mniejszym.

 

Postawione wymagania :

- działka budowlana, uzbrojona w prąd i wodę (nie gdzieś tam w drodze, ale na działce).

- droga od strony północnej do północno-zachodniej

- na terenie płaskim i suchym, minimum 150 m.n.p.m.

- niezbyt daleko od asfaltu (tak do 0,5 km.)

- powierzchnia 1000 - 2000 m2, bok północny minimum 25 m.

 

Po trzech dniach oferta "Tanus"-a była gotowa. Szef firmy, któremu spodobał się wyraźnie mój kapelusz skautowski, od razu poinformował mnie, że wie, która mi się spodoba i że to będzie trafny wybór, bo ta jedyna ma taki charakter, co pasuje do mnie...

Obejrzałem wszystkie, chyba cztery oferty spełniające warunki i ... ta była idealna. Właściwie, to mógłbym już innych nie oglądać, ale ciekawość ludzka (i moja) nie zna granic. Rzeczywiście gość miał rację.

Asieńka przekonała się do niej dopiero, gdy pokazałem jej wszystkie, jakie oglądałem (ze trzydzieści).

 

Pozostało finalizować umowę, bo zgłosił się już potencjalny wykonawca domku.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Realizacja drugiego punktu okazała się bardziej skomplikowana.

Rozmowy o budowie bez projektu nie miały sensu. Nawiązaliśmy tylko kontakty z kilkoma potencjalnymi wykonawcami i wróciliśmy do wyboru konkretnego domku.

 

Wiedzieliśmy już, że powinien być jak najbardziej samowystarczalny. Parter do 100 m2, w tym 2 sypialnie, duża łazienka, mala kuchnia (aneks), jak najmniej korytarzy... Poddasze na przyszłość mogłoby być użytkowe, garaż koniecznie na 2 samochody, bo oboje pracujemy i jeździmy samochodami. Dawno już odrzuciliśmy wszystkie chałupy z jednym stanowiskiem dla samochodu i dla wielopokoleniowej rodziny. To nie ma przyszłości... Ogrzewanie podłogowe, piec olejowy, kominek z płaszczem wodnym, system solarny... Dach kopertowy o nachyleniu 30-45*. Najbliższy ideałowi okazał się domek W-05 zaprojektowany w lokalnej, Gdańskiej pracowni przez Włada Kowalskiego. Dostosowany do warunków atmosferycznych pomorza, z jednym tylko oknem od PN, przycupnięta zwarta bryła, duży garaż z wejściem z domu, możliwość adaptacji poddasza na samodzielne małe mieszkanko...

 

Klamka zapadła. Pojechaliśmy do hurtowmi P.S.B. i kupiliśmy projekt zapisując się równocześnie do programu wspierającego, dzięki czemu otrzymaliśmy od razu kosztorys materiałowy. Natychmiast zrobiliśmy kopie rysunków konstrukcyjnych i uzupełniając o nasze indywidualne wymagania, rozesłaliśmy do potencjalnych wykonawców z prośbą o wykonanie kosztorysów wstępnych...

 

Należało przystąpić do realizacji trzeciego zadania.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Szukanie lokum przejściowego przeprowadziliśmy w przyspieszonym tempie. Najpierw pojechaliśmy do wszystkich miejscowości w trójkącie poszukiwań działki i wywiesiliśmy ogłoszenia o poszukiwaniu mieszkania na czas budowy. Potem przekopaliśmy ogłoszenia wybierając te lokale, które były na trasie "trójkąt" - praca. Następnie obdzwoniliśmy ogłoszeniodawców...

I nic nie znaleźliśmy.

Z ogłoszeń nikt nie dzwonił, w prasie nic nowego nie było... Fatum jakie, czy co ?

Chyba jednak nie. Znalazło się, nawet niezbyt na uboczu, niezbyt drogo, bo 600 zł + opłaty, ale z internetem i 4-o pokojowe. Mamy je do dyspozycji na 12 miesięcy licząc od 15-go maja. Pojutrze początek przeprowadzki.

Tak dla ścisłości, ta przeprowadzka, to skomplikowana operacja, bo wszystkie graty nasze i mojej Mamy, trzeba zabrać i odpowiednio podzielić na te nasze użytkowe, nasze "nierozpakowalne" i Mamy. Mama przenosi się do mieszkania Brata, ale tam jeszcze są jego rzeczy, bo On wyprowadzi się za miesiąc zabierając w drodze powrotnej rzeczy Mamy od nas... Prawda, że pokręcone ? Na szczęście te trzy mieszkania są w jednej dzielnicy Gdyni.

No to punkt pierwszy był z głowy...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Kwiecień 2003 r. - Podsumowanie.

 

Mamy przeprowadzkę na głowie ; wiedzę w jakim rejonie szukać działki, i jakiej ; przekonenie do tego co powinien mieć nasz domek (bo to, że domek, to już przesądzone ostatecznie) ; trochę pieniędzy z zadatku...

 

Nie mamy : mieszkania (formalnie to stałem się bezdomny) ; działki ; projektu ; wykonawcy...

 

Znajomi mówią, że nas pogrzało, że chyba nie wiemy co robimy... Ale my wiemy (tak nam się wydaje przynajmniej). Katastrofalnie nie jest. Idzie lato, ostatecznie kupimy przyczepę kempingową i kontener na klamoty. Ważne, żeby się trzymać realizacji trzech podstawowych zadań.

1. Wynająć lokum do przemieszkania przez rok (realny czas budowy "pod klucz"), najlepiej na parterze, by łatwiej było wnosić i wynosić.

2. Znaleźć nowego wykonawcę generalnego budowy "pod klucz".

3. Kupić działke budowlaną, uzbrojoną w wodę i prąd, najlepiej w trójkącie Chwaszczyno - Koleczkowo - Kielno, bo bliżej ceny są za wysokie, oczywiście lepiej dużą i ładną niż małą i drogą...

4. Zawrzeć umowę z wykonawcą i ... patrzyć jak rośnie podlewając przelewami.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Prosty rachunek wskazuje, że domek nie może być duży, bo zakładając, że mamy 150 tys zł. to wystarczy na jakieś 87 m2. Ale przecież nie miał być większy ! Szukaliśmy mieszkania o powierzchni około 65 m2, to wystarcza by było co sprzątać. Poza tym, jeśli jeszce będzie trochę miejsca na strychu, to tam zmieszczą się zbędne graty. Albo się je wreszcie wyrzuci.

 

Katalogów z projektami domów mamy już parę kilo, grzebiemy w internecie, chodzimy na wystawy budowlane... Zbieramy materiały...

Następna zima, kolejny rok... A mieszkanie nie chce się sprzedać.

Brat też nie zasypiał gruszek w popiele. Znalazł kilka takich mieszkań, które mu pasowały, blisko miejsca pracy, wśród ludzi... I czekaliśmy.

 

Wczesną wiosną odwiedzamy ponownie "Margo"... I wielki zawód. Siedziba przeniesiona. Odnajdujemy Ich w centrum Wrzeszcza i okazuje się, że nie ma z kim rozmawiać. Odsyłają nas do domu modelowego w Miszewku, a tam... też niema z kim. I nie ma o czym. To nie ta sama firma. Gość nie zna się na niczym oprócz wciskania kitu. No i nowa cena...

1850 + VAT. Działki ? Zapomnij. Pomoc ? Spadaj. Dasz uzbrojoną działkę, zapłacisz, to może zbudujemy... Nie licz na nas.

Jesteśmy zdruzgotani. Ktoś napalony gotów jest kupić sopockie mieszkanie, sprowadził już stado architektów, obfotografował, przeanakizowal...

A my tymczasem w polu...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

No tak, ale my przecież nie chcemy budować ! Dość mamy remontów, przebudów i adaptacji, od tego uciekamy.

 

Poza tym, to nie mamy kasy i nie wiadomo w ogóle ile jej będzie. Na mieszkanie takie jak w Sopocie, tylko mniejsze, na pewno nie wystarczy, nawet gdyby było używane. A to już przerabialiśmy. I poza wszystkim, znowu mieszkać z sąsiadami, którzy zaraz cię przetaksują, zakwalifikują i podsumują ? Chyba jednak nie tędy droga.

A może ktoś buduje osiedla domków, takich małych, parterowych, nie za daleko i nie za drogo ?

Jest taki deweloper. "Margo". Ma 5000 projektów, oferuje działki budowlane, standardowe wykończenie na przyzwoitym poziomie, przyzwoitą technologię wykonania i przystępną cenę 1600 zł. + VAT za metr kwadratowy powierzchni użytkowej. Cena obejmuje projekt, obsługę architektoniczną i geodezyjną (czyli adaptację do warunków lokalnych), uzyskanie pozwolenia na budowę, zabezpieczenie placu budowy i budowę "pod klucz". Trzeba mieć tylko działkę budowlaną, ale Oni mają kilkaset ofert, mogą wszystko załatwić, łącznie z notariuszem i umową. Mogą mnie natychmiast umówić na ogladanie działek, bo najpierw muszę mieć gdzie budować...

Fajno, tylko, że ja wciąż jeszcze nie mam kasy. Ba, nawet nie wiem kiedy będę ją miał... i ile...

Ale w "Margo" są mili ludzie, więc dostaję od nich ofertę działek budowlanych i katalog domów, które budują. Więcej, zapewniają mnie, że mogą zbudować w tej cenie każdy inny, byle w Ich technologii (blachodachówka, ściany z porotermu lub z silikatów, ocieplenie styropianem).

 

Więc jednak ? Czyżby moje marzenia z dzieciństwa miały się spełnić ?!

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Domek

 

Rok oczekiwania na klienta spędziliśmy właściwie na negowaniu kolejnych koncepcji. Z góry zakładaliśmy, że nie chcemy zamieszkać w cudzych brudach (to z doświadczeń wyniesionych w trakcie poszukiwań lokum do wynajęcia) więc na pierwszy ogień poszły oferty deweloperów.

"Wiszące Ogrody" - całkiem blisko, hipermarket, obwodnica, las... i magazyny paliw. Dostęp do miasta najgorszą dojazdówką, chyba, że na około albo rowerem... ale zimą na rowerze? No i ceny jak 150... To pewnie za tę windę na 1-sze piętro i ogrody co mi wiszą.

"Sokółka" - drugi koniec trójmiasta, za obwodnicą, obok lasy i pola. Fajne, ale żeby tam dojechać... Odśnieżone tylko dla autobusu, do pętli, dalej (tylko kilkaset metrów!) saniami? może skuter śnieżny? Na dodatek na osiedlu zwały śniegu jak nigdzie indziej. Może z zeszłego roku? A klatki schodowe wybudowane na zewnątrz domów, słabo osłonięte - jedna wielka ślizgawka i wiatr jak ... Ceny? Ehh, lepiej nie pytać... Same bryki "zaparkowane" w tych hałdach śniegu warte więcej niż będziemy mogli wydać.

Potem było "Fikakowo" tak gęste jak blokowisko, "Źródło Marii" (łomatko boska jakie ceny!), "Dąbrowa" na Słonecznikowej, której nie ma nawet na mapie (do dzisiaj syf wala się wokoło a okna wychodzą wprost na obwodnicę), "Dąbrówka" z sąsiedztwem likwidowanej od lat giełdy towarowej i ciepłowni byłego Polifarbu, kilka różnych bloków w Osowie, wszystkie z widokami na obwodnicę albo na siebie, bez dojazdu, z dala od lasu...

Owszem, mogę się pogodzić z brakiem drogi do własnego domu, ale nie do blokowiska. To błocko będzie codziennie mielone przez dziesiątki pojazdów ! Drugiego dnia tego nie da się przejechać, nie ma siły !

Pomijając wszystko, i odległości i położenie i sposób zabudowy, jedno gryzło nas najbardziej. Terminy odbioru... Dziś wpłata - mieszkanie w styczniu 2004. Albo w listopadzie... Takie "od ręki" to ... Eee szkoda pisać. Trzeba by być bardzo zdeterminowanym by w coś takiego się pchać.

Kiedy "zrezygnowaliśmy" z "Różanego", gdzie w "przystępnej" cenie zaoferowano garaż i piwnicę (6 m2 !) do odbioru w grudniu 2003 roku, zacząłem się zastanawiać z czego powinien być zbudowany dom.

Wcześniej niezbyt mnie to obchodziło. W końcu są normy, nowoczesne materiały i technologie. I ludzie w tym mieszkają. Ale z drugiej strony, to normy zawsze były, a jak się mieszkało w bloku, to wiem. No a frustracje mieszkańców powodują konflikty... Więc co ?

Bloki osiedla "Różanego" zbudowane były ze styropianowych pustaków zalewanych betonem. Jakoś mi to nie pasowało. Cienki tynk a pod nim styropian. Jak się zaparuje, to tynk spłynie ze ściany, bo nie pomieści wilgoci... Życie w woreczku foliowym ? A jak sę jakiś geniusz budowlany pomyli i zamiast folii da papę smołową na izolację ? To w takim razie z czego powinien być zbudowany dom ?

Tu ukłon w stronę "Muratora", bo już pobieżny przegląd kilku numerów przyniósł szereg odpowiedzi...

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

No i stało się. Mama zaproponowała sprzedaż mieszkania i podział uzyskanych środków tak by wilk został syty i owca cała.

Spodobało jej się małe mieszkanko Brata, wiedzała, że dla niego to za mała klitka (On - chłop jak dąb) i że chętnie przeniósłby się do większego. Dla Niej to mniej sprzątania, samodzielność i spokój, dla nas perspektywa rozwoju...

Rok 2002 rozpoczęliśmy wertowaniem ogłoszeń i badaniem cen nieruchomości. Takie mieszkanie w Sopocie, w dobrym miejscu, słoneczne i z balkonem, to była wartość około 400 tys. zł. Niektórzy mówili, że więcej, inni nie daliby 300 tys... I bądź tu mądry. Ogłoszenia w prasie sprowadzały rzesze "ciekawskich", co to przyszli pozwiedzać i porównać, za ile poszłoby ich. I nic. Pojawili się też natychmiast pośrednicy bardziej lub mniej zaangażowani, ale generalnie nic się nie działo. Padło kilka propozycji na poziomie 300- 340 tys., ale nie były sprecyzowane i dopiero w listopadzie coś drgnęło. Jakieś młode małżeństwo gotowe było zapłacić 365 tys. Niestety, dzień przed podpisaniem umowy przedwstępnej "ktoś" opędzlował im chatę... Oni szukali na wybrzeżu mieszkania, a złodziej wywoził im ich majątek... Taka przynajmniej była wersja oficjalna.

Rok 2003 przyniósł spadek cen nieruchomości w Sopocie i nie tylko. Pojawiło się mnóstwo nowych ofert, nawet nasza sąsiadka z parteru postanowiła sprzedać bliżniacze mieszkanie i przenieść się bliżej rodziny. To było nie fair. Dwa mieszkania w jednej kamienicy, pęknięta elewacja, zacieki, krzywe ściany... Widocznie osiada, może się zawali ? I perspektywa gigantycznych remontów co najmniej przez 4 następne lata (ze względu na refinansowany przez Miasto kredyt).

Ale znalazł się ktoś, komu to nie przeszkadzało na tyle, by zapłacić 335 tys. zł. W marcu podpisaliśmy umowę przedwstępną u notariusza, zainkasowaliśmy zadatek i do końca maja mieliśmy się wyprowadzić .

Tylko dokąd ?

Prace przeprowadzkowe ruszyły pełną parą. Pakowanie, szukanie mieszkania, planowanie, ustalanie... Oczywiście od początku tej całej hecy, zgodnie z wolą mamy, to na mojej głowie była przeprowadzka i papierologia. Koszmar. Nikt z nas nie przypuszczał, że tyle rzeczy uzbieralo się przez te lata... Mimo to, że prawie wszystko moje już dawno temu "wyszło" z domu z moją byłą . Ale zapakowanie 130 kartonów książek... To też niezła sztuka.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Rok 2001 przepełniał nas goryczą. Świeżo odnowiony dach znowu przeciekał, nowemu sąsiadowi na górze pękła rura do pralki, sąsiadce na dole zchrzanili instalację C.O. (u nas w kuchni zostało bulgoczące naczynie wzbiorcze), na parterze totalny remont, tynk z komina odpadł po roku od położenia, kominiarze nakazują wstawienie nierdzewnych kominów do pieców gazowych (2 szt po 10mb), gazownicy grożą odcięciem gazu w całej kamienicy bo przestarzała instalacja, instalacja elektryczna w budynku pada... Zapowiada się niezły remont wszystkiego, a na to trzeba pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Wspólnota mieszkaniowa zaczyna się kłócić, bo jedni płacą, inni nie, administrator (moja była) wsiąkł gdzieś nie rozliczywszy kasy, wszystko jest najważniejsze, tylko kredytu nie widać. Na domiar złego zfrustrowany sąsiad robi awantury o zamykanie bramy od podwórka, choć sam jej nie zamyka, o psa, który nie lubi jego psa, o bałagan w piwnicy i na strychu. I wszystkiemu winien jestem ja, bo mnie nie lubi. Do tego stopnia, że skarży się mojej Mamie, jaki to ja jestem "nieużyty"...

Ale przebojem są dwie sąsiadki. Ta z dołu, gdy tylko mały Wiktor przebiegnie na bosaka po pokoju, tłucze w sufit jakąś szczotką. Na codzień głucha i niedowidząca, słyszy wszystko i wszystko jej przeszkadza. Nawet pies nie może się podrapać, bo zaraz jest du,du,du,du - jak z automatu.

Druga, z naprzeciwka, ma dwie wyżlice, które chętnie zapolowałyby na Gerę (która oczywiście nie daje się), przychodzi do nas pożyczyć byle co o najdziwniejszych porach dnia. Najlepiej o 23 po "magi" do zupy... Jazgot Gery, która czuje zapach wroga i odpowiedź wyżłów, które bronią pani...

Odlot.

Na szczęście pozostali sąsiedzi są tolerancyjni dla szczekania psów, bo przynajmniej słychać, że ktoś pilnuje domu. Niestety złodziejom psy szczekające w domu nie przeszkadzają ukraść wszystkiego co jest na podwórku. Włamania do samochodu, zniszczone opony, stracone rowery i narzędzia ogrodowe... I obsikane śmietniki. Szara codzienność. Nawet las za oknem stał się brudny i odpychający.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Wiktor

 

Poczta, to dla nas miejsce o specjalnym znaczeniu. Spotkaliśmy się dzięki poczcie pod Bankiem Pocztowym w Gdyni, Wiktor począł się w Hotelu Pocztowym gdzieś we Francji, Poczta jest w Kielnie...

Wiktor urodził się 2,5 roku po naszym poznaniu, zgodnie z planem. To znaczy nie zupełnie... Miał być poród rodzinny, ale synalek wolał być cysorzem, dzięki czemu to ja pierwszy mogłem go zobaczyć i przywitać. Teraz rośnie zdrowo i rozrabia zdrowo. I dobrze.

Zwiedził już kawał świata, ma paszport Europejczyka z imieniem wpisanym w kilku egzotycznych językach, chodzić zaczął na Wystawie Światowej w Hanowerze, biegał po Duseldorfie, kąpał się w Bałtyku...

I pewnie wszystko mu jedno gdzie, byle z nami.

 

Gera

 

Jest owczarkiem niemieckim z rodowodem. Urodziła sie w dniu w którym straciłem wszystko, na czym mi zależało kiedyś. Jest ze mną od stycznia 1997 roku jakby w "zamian" za te kilka tysięcy zdjęć, które odeszły z byłą. Rozumiemy się bez słów i możemy polegać na sobie. To mądry pies. Nawet kotkiem potrafił się zaopiekować, mimo, że to wbrew naturze.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

wlowikowa

 

Wtedy zaświeciło "Słoneczko" i wdarło się przez moje, szczelnie zamknięte okiennice. Pojawiła się wesoła "gaduła" z przypalonymi nogami, dużym biustem i odciskami od każdych butów (których miała 22 pary!). Jeździliśmy po okolicy szukając "psiej łąki", jeziora, morza. Łaziliśmy godzinami by piesa się wybiegała, zwiedzaliśmy. Zamieszkaliśmy razem w wynajętym mieszkanku co miało łazienkę z balkonem i aneksem kuchennym. Ale było chwilowo tylko Nasze. Potem wróciliśmy do sopockiego mieszkania. Już nie było takie obce, choć wciąż przywoływało niechciane wspomnienia. Zresztą Sopot przestał być tym miastem w którym żyłem od ponad 20-tu lat. Zmienili się sąsiedzi, zmienili się ludzie, przestało być przytulnie i bezpiecznie.

Niestety, nie było szans na nic innego. Pozostało remontować, odnawiać, walczyć i cierpieć. Na szczęście byliśmy razem.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

Brat wyprowadził się do dziewczyny, ojciec zmarł, a małżeństwo zaczęło się sypać. Dwa samochody, własna firma, dwie dorastające córki uczęszczające na prywatne lekcje angielskiego, niemieckiego, kursy szybkiego czytania i do szkoły muzycznej... Samochodowe wyprawy do Holandii (wystawa kwiatów), święta w Hotelu Gołębiewski, miesięczna włóczęga po Europie... No i punkt zapalny - duże mieszkanie w Sopocie.

Przebudowa ciemni na drugą łazienkę, wymiana ogrzewania na gazowe, renowacja podłóg i wymiana okien... Ciągle remont, ciągle za mało, ciągle nie tak. Kłótnie, ciche dni, nieprzemyślane decyzje.

 

No i stało się. Któregoś dnia umarłem. Przekroczyłem ten próg, za którym świat wygląda inaczej.

Bardzo kochałem moją żonę, Ona - pieniądze. Sądy, więzienie,wyroki, adwokaci... rozwód. Ale to na zupełnie inną historię...

Zostałem z Mamą w dużym, pustym i obcym mieszkaniu, z okradaną przez pracowników, zadłużoną firmą, kawałkiem jachtu i psem.

 

c.d.n.

wlowik

Retrospekcje Wlowika

wlowik

 

Nie wiem, czy w ogóle powinienem zaczynać. Nigdy nie byłem mocny z wypracowań, zawsze słyszałem, że takie "notki" to sobie do prasy mogę smarować. Ale to było dawno temu... Jak mówi Asieńka, jestem starszy od węgla, ale to nie cała prawda. Przy niej urodziłem się ponownie.

 

O pięknym, własnym domu marzyłem już w dzieciństwie. Rysowałem projekty, budowałem szałasy, ziemianki, pałace z piasku... W młodości urządzaliśmy z kolegami "konkursy" na wizualizację własnej chatki (najlepiej po flaszce wina), i kłóciliśmy się o to, która jest lepsza. Mieszkałem już wtedy w pięknym mieszkaniu w pięknym kurorcie o pięknej nazwie Sopot... Nie narzekałem, 115 m2, słoneczne, obok las, Opera i Łysa Góra. Stare budownictwo, parkiety, wysoki sufit, 4 wielkie pokoje, ciemnia fotograficzna, łazienka i kuchnia z oknami...

I czteroosobowa rodzina.

Potem były studia, małżeństwo, dzieci, praca, problemy finansowe, pierwszy wiekowy Trabant, działka - 300 m2 gliny za lotniskiem, altana z niczego, domek Baby Jagi, wychodek ... Wieczna walka z gliną, wodą i chwastami... Kongo. Były też "wczasy pod gruszą" na firmowym jachcie i budowa własnego, pełnomorskiego. Projektowanie, kombinowanie i budowanie... budowanie... budowanie...

Upadek systemu wywołał zmianę pracy (na własny rachunek), wykup przez rodziców mieszkania, dotychczas komunalnego, i... konieczność remontów. Znowu budowanie...

c.d.n.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...