Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    30
  • komentarzy
    24
  • odsłon
    70

Entries in this blog

Jarus05
Witam. W związku z tym, że doczytałam się wreszcie, że można prowadzić dziennik w formie normalnego wątku, a nie tego nieczytelnego blogu, zamykam tenże blog i przeniosłam dziennik i komentarze tutaj: http://forum.muratordom.pl/showthread.php?193406-W-49.12-w-praktyce-czyli-inwestor-kt%C3%B3ry-si%C4%99-nie-spieszy..." rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?193406-W-49.12-w-praktyce-czyli-inwestor-kt%C3%B3ry-si%C4%99-nie-spieszy..." rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?193406-W-49.12-w-praktyce-czyli-inwestor-kt%C3%B3ry-si%C4%99-nie-spieszy..." rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/showthread.php?193406-W-49.12-w-praktyce-czyli-inwestor-kt%C3%B3ry-si%C4%99-nie-spieszy...
Jarus05

Dzień drugi i ostatni ocieplania

 

 

Przy akompaniamencie "ciap-ciap", "kap-kap" i "szszuuu" deszczu (w zależności od natężenia) oraz "bam-bam" gradu (!) Wykonaliśmy pozostałe 2/3 ocieplenia fundamentu. Najdłużej zajęło mi otulanie styropianem wykusza (przycinanki, przymierzanki). Pod koniec dnia w sukurs mężowi (i mnie) przybył szwagier, co uczyniło możliwym zasypanie całego obwodu domu piaskiem (sami już pod wieczór wymiękaliśmy). Pracę panowie kończyli przy pięknie świecącym księżycu, szkoda, że nie mam fotek, ale było tak widno, że kupka piasku rzucała cień :) Tymczasem ja ogrzewałam się w aucie - siedem stopni o 19.00!

 

 



I pomyśleć, że tydzień temu były takie tropiki...

 

 



W nagrodę za ciężką pracę - piękny i magiczny widok - tęcza!

 

 



ociepl_fund_03.jpg.bd139e750b3cc3ed5693fb6207aebc96.jpgociepl_fund_04.thumb.jpg.18d0e58a4b783d68d695a19cf1fd7935.jpg

ociepl_fund_03.jpg.bd139e750b3cc3ed5693fb6207aebc96.jpg

ociepl_fund_04.thumb.jpg.18d0e58a4b783d68d695a19cf1fd7935.jpg

ociepl_fund_03.jpg.bd139e750b3cc3ed5693fb6207aebc96.jpg

ociepl_fund_04.thumb.jpg.18d0e58a4b783d68d695a19cf1fd7935.jpg

ociepl_fund_03.jpg

ociepl_fund_04.jpg

ociepl_fund_03.jpg

ociepl_fund_04.jpg

Jarus05

 

 

Wczoraj, przy pięknej upalnej, prawie "sierpniowej" pogodzie (kto by uwierzył, że to 1 października?!) weszliśmy w bliższą znajomość ze styropianem i folią kubełkową. Efekty naszych całodziennych działań (ok. 26mb, ok. 5 godzin pracy, w tym pogaduchy ze znajomymi, którzy wpadli prawie niespodziewanie, pilnowanie dwóch małych "inwestorzątek") przedstawia się następująco:

 

 



ociepl_fund_01_2.jpg.e8ae370f4081dfb8200598b3b036a20b.jpgociepl_fund_02.thumb.jpg.ac5222284a367c40ddcdd8d047361b5a.jpg

 

 



Mieliśmy taki rozpęd, że gdyby nie zabrakło materiałów, to pewnie pracowalibyśmy do ściętej nocy. Chociaż z drugiej strony może to i lepiej, że ich zabrakło, bo dziś nie dalibyśmy rady ruszyć ręką ani nogą...

 

 



Zostało nam jeszcze jakieś 36 mb ściany fundamentowej do oklejenia. Ale będzie szło szybciej, bo już nie będzie takich zakamarków i zakrętasów jak na frontowej ścianie, tylko prosto.

 

 



Jak widać, ten etap spokojnie można zrobić samemu. I dokładnie. Bo nie sądzę, żeby każdemu wykonawcy chciało się miotełką usuwać piach z odkopanej ściany, czekać aż wyschnie i upychać każdą szczelinę styropianem

ociepl_fund_01_2.jpg.e8ae370f4081dfb8200598b3b036a20b.jpg

ociepl_fund_02.thumb.jpg.ac5222284a367c40ddcdd8d047361b5a.jpg

ociepl_fund_01_2.jpg.e8ae370f4081dfb8200598b3b036a20b.jpg

ociepl_fund_02.thumb.jpg.ac5222284a367c40ddcdd8d047361b5a.jpg

ociepl_fund_01_2.jpg

ociepl_fund_02.jpg

ociepl_fund_01_2.jpg

ociepl_fund_02.jpg

Jarus05

 

Jak w temacie. Zupka - pyszna, coraz bardziej kocham te dyniowate Szczególnie z własnego ogródka, ze świadomością, że nie nafaszerowane żadną chemią.

 

 

Za to najprawdopodobniej na skutek braku chemii jakieś stworzonka (mszyce?) pożarły mi listki na brokułach, więc chyba z brokuł nici będą. A szkoda. Też uwielbiam, ja i cała rodzinka, mniam!

 

 

Plany budowy definitywnie zapadły w sen zimowy - do lata przyszłego roku. Ale chociaż stały dopływ gotówki będzie - to pocieszające Będziemy powoli sobie "cykać" różne drobne roboty na budowie i czekać leniwie "lepszych czasów" czyli wiosny i lata przyszłego roku

 

 

A potem - może uda się to, co w bieżącym roku nie poszło. Eh te rynki światowe, nieruchomościowe, franki, eurosy, kryzysy itepe...

 

 

Nie mamy więc żadnych nowych fotek z budowy, żeby się pochwalić. A tak by się chciało powklejać, hej...

Jarus05

 

Wygląda na to, że nasza budowa powoli zapadnie w przedwczesny sen zimowy. Postępów brak. Zapał - chwilowo wyczerpany. Finanse - hehe!

 

 

Za to urlop bardzo był udany. Prawie dwa tygodnie nad pięknym polskim morzem. Z trudem stamtąd wyjechaliśmy, bo dzieciaki nie chciały zejść z placu zabaw, oflagowały się i okupowały go do końca. Młody chciał nawet ukradkiem jeździk-traktorek podprowadzić i skitrać go do bagażnika Taki się z niego budowlaniec i rolnik zrobił, że tylko koparki i traktory widzi wokół siebie. W domu wyciągnęliśmy z graciarni nasz własny jeździk-traktorek, który dwa lata temu jakoś młodej nie przypadł do gustu. No i młody "śpi" z nim - to znaczy stoi przy łóżeczku ten klamot, aż ciężko przejść , a dziecko - zachwycone!

 

 

Ciężko też przejść przez mój "warzywnik" na działce - bujnęło ziele aż miło. Ledwo odnalazłam w tych chaszczach 5 wielkich cukinii Idą też kolejne. Za to brokuły jakieś takie cherlawe, chyba nic z nich nie będzie. Coraz słabiej się bronię przed myślą o potraktowaniu tego towaru roundupem...

 

 

Pozdrowienia dla wszystkich "czytaczy"!

Jarus05

Nasze truskawki

 

 

Hm, duma prawie taka, jakbyśmy właśnie zostali (znowu) rodzicami No ale i powód ważki: obrodziły nam truskawki Pierwsze, nasze własne, na własnej piersi wyhodowane... no prawie. Miłe uczucie, nie powiem.

 

 



IMGP3601.jpg.1d0d3b42577b019f68e853d79d4b9429.jpg

IMGP3601.jpg.1d0d3b42577b019f68e853d79d4b9429.jpg

IMGP3601.jpg.1d0d3b42577b019f68e853d79d4b9429.jpg

IMGP3601.jpg

IMGP3601.jpg

Jarus05

 

Nareszcie znowu sobota! Mąż i córka jadą kontemplować jakieś stare motoryzacyjne cuda gdzieś do Warszawy, a ja z synkiem - kosić trawę, a raczej to "zielone" niepotrzebne, co z dziką fantazją i siłą rośnie na powierzchni naszej działki i chce zagłuszyć wprowadzane przeze mnie "cywilizowane" roślinki :)

 

Synek był bardzo grzeczny i pomocny. Zdeptał w sumie tylko dwa selery i koniecznie chciał "pielić" truskawki (dosłownie), od czego musiałam go gonić Większych strat nie było...

 

 

Truskawki kwitną jak szalone, gdzieniegdzie są już owoce - malutkie i zielone - ale SĄ! Jupi!

 

 

Jako prawdziwa blondynka nie poradziłam sobie z uruchomieniem podkaszarki. Potem mąż przyjechał i powiedział, że korek wywaliło w skrzynce. No ale taka bystra to ja już nie byłam na ową chwilę. Tym bardziej, że pasowało mi najpierw pielenie, a nie koszenie - sam na sam z dwulatkiem pętającym się dookoła.

 

Bosz, jak to ziele rośnie!...

 

Opalikowałam trzy migdałowce. Posadziłam je blisko piaskownicy dzieciaków, oby nie stratowali. Paliki są solidne z szalunków od ław, raczej nie sposób ich nie zauważyć czy stratować. Takie same paliki dostały mniejsze lilaki, bo ledwo je było widać w trawie, a po skoszeniu też nie były bardzo widoczne.

 

Miodowniki, niezapominajki, stokrotki, melisa, i mnóstwo innych maleńkich krzaczków, kępek czegoś-tam (mam mnóstwo podarowanych roślinek, których nie udało mi się od razu zapisać, a teraz nie pamiętam nazw) - wszystkie te roślinki ujrzały światło dzienne

 

Utyrałam się dziś bardzo. Niech ktoś mi powie, że działka 1000m minus powierzchnia zabudowy domu to mało do obskoczenia... No i oczywiście nie zrobiłam wszystkiego. Ufff!...

Jarus05

 

 

Jak to dobrze, że są piątki, a po nich - SOBOTA i NIEDZIELA !!

 

 

 



Szpadle w dłoń!...

 

 

 



Gorzej mieszczuchowi - pomyśli ktoś... - nie natyra się w robocie, tylko popierdzi w stołek, kawę wypije, odbębni osiem godzin, to i głupoty mu w głowie...

 

 

 



Hm, że niby praca głową do męczących nie należy? Eh, wiem coś o tym, i to bardzo dobrze...

 

 



Niech tam. Każdy patrzy ze swojej perspektywy

 

 

 



...piątek, weekendu początek

Jarus05

Dzień 10 r.2011

 

Ale nam to idzie... Jak w tytule dziennika...

 

 

Lądowanie na budowie - w samo południe.

 

Dokonania:

 

- druga warstwa disprobitu na wewnętrznych stronach fundamentu - "temi ręcyma" Inwestora z małą pomocą Inwestorki,

 

- areał ogródka powiększony o kolejne metry kwadratowe. Zasypana i zagospodarowana dalsza część "okopu"

 

- posadzone: 8 cukinii i 4 kolejne selery naciowe (te poprzednio posadzone nie padły...)

 

- posiane: niezapominajki, jakaś "niebieska mieszanka" i duuuża ilość aksamitek. Teren od razu zdeptany przez nasze dzieci... Nic to, może jakoś roślinki dadzą radę.

 

 

Truskawki kwitną; piękny widok, niemal wzruszający...

 

Niezapominajki pięknie się przyjęły.

 

 

Nie chciało się wracać do domu... Wyjechaliśmy po zachodzie słońca.

Jarus05

 

... to dwa popołudnia popracowe, spędzone przez Inwestora na budowie przy "malowaniu" fundamentu. Zaowocowały tym, że pierwsza warstwa izolacji p/w została zakończona. Tym samym mamy już w 1/2 zrealizowany punkt "3" (dysperbit)

 

 

Idąc tym tokiem myślenia - w poprzednim wpisie powinniśmy dodać, że w 1/3 został zrealizowany punkt 6. (drenaż opaskowy) bo przekopanie tego odcinka od budynku do granicy działki było najbardziej pracochłonne. Wzdłuż wykopu jest tymczasowo utwardzony podjazd, więc kopanie utrudniało wydobywanie spod ziemi co i rusz kamieni i gruzu.

 

 

Jeśli jutro dopisze pogoda, to bierzemy kolejne wiaderka, jedziemy z samego rana i malujemy wespół - może do wieczora się uda zrobić drugą warstwę, mamy nadzieję, że będzie dużo szybciej to szło, niż malowanie pierwszej warstwy.

 

 

PS. Fotki jak zwykle w "galerii inwestora, któy się nie spieszy" :)

 

 

Pozdrawiamy!

Jarus05

Dzień 8 anno 2011

 

Niedziela na budowie

 

 

Miało być przede wszystkim relaksowo-grillowo-kawowo, a wyszło...

 

 

Młody zasnął w drodze, więc nadarzyła się okazja, żeby coś konkretnego zrobić, zanim się obudzi. Więc zamiast kawki na krzesełku i relaksu - szpadelek i wziuuu!... dołeczek pod drenażyk Całe 16 metrów przekopałam! Młody jak się obudził, to złapał swoją łopatkę i pomagał :)

 

Młoda przez ten czas nudziła się jak mops... Ale od kiedy Młody wstał, była w siódmym niebie i nawet ładnie się bawili. Dygresja: chyba zaczynają się "wdrażać" do przebywania na działce, na początku trudno ich było czymś zainteresować, piaskownica szybko się nudziła, sypali się piaskiem i robili inne głupoty sobie nawzajem.

 

Tata w tym czasie siedział w środku fundamentów, "odbłocał" najniższe bloczki i skuwał z poziomej izolacji nadmiar zaprawy - te fragmenty nie zostały jeszcze "zadisprobitowane".

 

 

Pod wieczór - tradycyjny już grill, tym razem młodziaki wzięły aktywny udział w imprezie, mieli własny stolik i krzesełka, my dosiedliśmy się do nich Wróciliśmy do domu już o zmierzchu. Udana niedziela!

Jarus05

Dzień 7 roku 2011

 

Sobota na działce... tfu! na budowie!

 

Małż od rana (do wieczora) pacykował disprobitem/dysperbitem Mazidło się skończyło a do pomalowania (nadal pierwsza warstwa) jeszcze trochę zostało. W sumie poszło jak dotąd 7 wiaderek. Następne bierzemy z bricomana, około 12 zł taniej na wiaderku.

 

 

"Przeszkadzajki" z mamą i babcią przyturlały się później. Maluchy dziś były mało aktywne na budowie , po utaplaniu w mokrym piasku drugiej zmiany ubrań, zostały spacyfikowane i zamknięte w aucie z babcią, gdzie dostały jedzonko i mogły się schronić przed wzmagającym się wiatrem i przelotnym deszczem.

 

 

Małżowa dziś szalała w "ogrodzie". W ten rok chyba wyrobię 200% normy na ilość posadzonych roślin Dostałam od znajomych las ligustrowych badyli (karczowali stary żywopłot) - małż przywiózł toto od nich w pamiętny wtorek 3 maja tego roku (ale mnie klął po powrocie, bo zmarzł i zmókł potwornie...).

 

 

Posadziłam też trzy bukieciki wdzięcznych białych smagliczek. Miodzio kfiatuszki...

 

 

A z pożytecznych roślinek - cztery selery naciowe i trzy korzeniowe - tak na próbę, czy się przyjmą na tej glebie.

 

 

Dodatkowo dostałam od moich przyszłych sąsiadów dwie samosiejki brzózek, malutkie takie, ale na dobry początek Dzięki!

Jarus05

Dzień 6 anno 2011

 

30 kwietnia. Osiem godzin na działce. Dwie osoby dorosłe i dwie "przeszkadzajki" - 4 i 2-letnia. Mimo to udało się (Inwestorowi) wymalować jedną warstwą cały fundament od zewnątrz. Inwestorka głównie ganiała za "przeszkadzajkami" i organizowała im zajęcia, żeby nie interesowały się zbytnio czarnym mazidłem... Oprócz tego oczyszczała ścianę fundamentową z gleby, błotka i nachlapanego nadmiaru betonu.

 

 

Przelotem pojawił się brat Inwestorki, który częściowo wymiótł (szpadlem) resztki humusu z obrębu "salonu" i "hallu" na zewnątrz fundamentu. Ziemia ta została natychmiast skwapliwie zagospodarowana przez Inwestorkę na potrzeby jej ogrodu

 

 

Nastąpiła też inauguracja sezonu grillowego u Jarusiów; dodajmy, że udana

 

 

Zaświtał nam pomysł częściowego zasypania fundamentów keramzytem. Hm, myślimy, myślimy...

 

 

(Fotki w galerii)

Jarus05

Dzień 5 roku 2011

 

16 kwietnia, w sobotę, zaczęliśmy zabezpieczanie ścian fundamentu dysprobitem. Udało się też trochę posprzątać działkę. Nasza ekipa jest raczej "czysta", ale i tak zawsze trochę porządku trzeba zrobić. Choćby wyrównać hałdy ziemi z wykopów pod ławy, czego nie udało się zrobić zimą.

 

 

Fotki w galerii

 

 

Ogród: Inwestorka posadziła podarowane (dzięki SF&Dziadek! ) konwalie. Oprócz tego przesadziła do gleby czosnek (zobaczymy, co z tego wyjdzie...) i resztę bukszpanu oraz podarowane (tym razem przez Ciocię D.) "balbinkę" (jeszcze nie wiem, czy to fachowa nazwa).

Jarus05

 

Punkt pierwszy pół drugiego mamy zrobione. Panowie tak się uwinęli, że można by już w piątek zalewać, ale Inwestor chciał przy tym być, dlatego przełożyli to na poniedziałek. Gruszka i pompa mają być na 8:00. Wczoraj "wizytowaliśmy" budowę - na oko laika porządnie to wygląda

 

 

W ogrodzie wczorej przybyło sporo "zieleniny" (dziękujemy sponsorowi: S&J.F. oraz Dziadkowi )

 

Dostaliśmy dwa worki foliowe patyczków, tym razem bez karteczek, więc wierzymy na słowo, że były tam:

 

- porzeczki i jeżyny

 

- orzech włoski i leszczyna

 

- bukszpan 5 sztuk

 

- melisa 2 szt i mięta 1 szt.

 

- winorośl 6 czy 7 sztuk - nie pamiętam.

 

 

Wczoraj, w tym wściekłym i zimnym wichrze, dzielny Inwestor pomagał Inwestorce w sadzeniu przygarniętych roślinek

 

 

Jeszcze rok temu nie przypuszczałam, ze ogród tak szybko zacznie przypominać cywilizowany kawałek terenu

Jarus05

No i zaczęło się!

 

 

Nikt nie wie, jak się skończy i kiedy

 

 

Plany na najbliższy czas to:

 

1. poprawienie paru popękanych bloczków

 

2. szalunek i zalanie wieńca

 

3. dysperbit

 

4. zasypanie środka fundamentu podsypem

 

5. styropian i folia kubełkowa na zewnątrz

 

6. drenaż opaskowy

 

7. zasypanie z zewnątrz

 

 

Bliższe oględziny pękniętych ścian fundamentowych i ław (odpakowywanych z folii) pokazały, że ławy są całe. W trakcie demontażu pękniętych bloczków i ich okolic do 1m od pęknięcia ukazały, jak słabe były te bloczki. Niektóre kruszyły się po prostu od uderzeń młotkiem. Natomiast beton łąwy to chyba był faktycznie B-25 (nie bardzo w to wierzyliśmy), pod folią był piękny i gładki, no i wygląda na to, że wytrzymał te zimowo-glinowe naprężenia.

 

 

Zapadła też decyzja, że nie zdejmujemy jednej warstwy bloczków. Kierownik co prawda narzekał, że budynek będzie za wysoko nad ziemią, ale Inwestorka wzięła to ryzyko na siebie („najwyżej będzie brzydko wyglądać”).

 

 

Trzecia sprawa to dodatkowa warstwa z cegły – nad wieńcem a pod zasadniczą ścianą, przełożona dwukrotnie folią. Cegła, bo tańsza, a jakoś nie mamy zaufania do tych nowości (novomur itepe). Kierownik rozrysował nam dokłądnie do jakiej wysokości zasypać fundamenty od środka przy zakładanym ociepleniu 15cm. Rozważamy jeszcze wersję 20cm styropianu, ale nie wiemy czy to nie przesada.

 

 

No ale ta trzecia (i kolejne) sprawa to pieśń daleeekiej zapewne przyszłości, więc na razie właściwie nie ma co o tym pisać…

 

 

 

Ogród:

 

Truskawki przezimowały w zasadzie wszystkie. Dostały porcję dobrej ziemi z nawozem.

 

Krzaczki „z zeszłęgo roku” też podsypałam dobrą ziemią. Czyli pigwę, dwa pięciorniki, parę innych, których nazwy wyleciały mi z głowy już rok temu więc jak puszczą nowe pędy to wkleję fotki i poproszę o pomoc w identyfikacji

 

Posadziłam kolejne 3 lilaki, kolor – nieznany.

 

W kolejce czeka orzech, który podarowali nam kolejni znajomi  DZIĘKUJEMY!

 

Mam też obiecane ligustrowe patyczki do ukorzenienia – mam nadzieję, że dokończę w ten sposób obsadzanie ogrodzenia działki od strony drogi.

Jarus05

Sezon 2011 otwarty!

 

Wczoraj zadzwonił nasz Wykonawca i ustaliliśmy, że 6 kwietnia Panowie wejdą na budowę, aby dokończyć fundamenty. Rozpoczęcie prac ma poprzedzić narada "produkcyjna" w składzie: Kierownik budowy, Inwestorzy i Wykonawca. Ze zmian: na pewno będziemy robili wieniec, który wcześniej przy adaptacji został wykreślony, ale teraz - z powodu rysek na bloczku z jednej strony ściany fundamentowej - zostanie jednak zrobiony. W sumie się cieszę, bo na tej naszej mokrej glinie przyda się dodatkowa stabilizacja budynku.

 

 

Mamy nadzieję, że ten rok nie będzie tak obfitował w opady deszczu. Porównując z zeszłym rokiem obecnie na działce jest bardziej sucho.

 

 

Chyba sprowokowaliśmy trochę ten początek na naszej działce, bo w niedzielę posadziliśmy z mężem parę podarowanych krzaczków: 5 białych lilaków, 3 lilaki liliowe, 3 migdałowce oraz 3 forsycje, 1 irgę i 5 róż (dokładnie nie wiem co to za gatunek). Okaże się jak zakwitnie

 

 

Z dygresji: powietrze (na działce) jest o niebo lepsze niż tu, gdzie teraz mieszkamy. Mimo, że to tylko 20 km dalej od aglomeracji...

 

 

Fotki nie bardzo wyszły, bo pracę kończyliśmy już o małym zmierzchu.

Jarus05

Pogodo pikno bydzie...

 

...pedzioł nasz kierbud. Przeto budowa idzie dalej. Pogadał, pogodę przepowiedział i pracę domową zadał: jutro wodę z basenów (czytaj: ze środka fundamentów) wypompować, a za dzień-dwa wejść w bliższą znajomość z mazią dysperbitową, czy też raczej z pędzlem czy czym tam się tą mazię nakłada. Trzy warstwy. Potem piaseczek - jak złapie lekki mrozek, żeby się koparka na działce nie utopiła...

 

 

Na koniec ofoliować fundamenty od zewnątrz, żeby woda z deszczu/śniegu ich nie podmywała.

 

 

Lubię, jak wszystko jest jasne

 

 

PS. P{ost dedykuję mikelowi_1 Dzięki, że dałeś mi do myślenia...

 

 

Aha, może i fotki jakieś wreszcie dodam. Na razie nie wiem jak je wkleić.

Jarus05

Hm, na ten rok...

 

Jako że podchodzimy baardzo lajtowo do tematu budowania... może aż za bardzo... to jeszcze nie "zamknęliśmy " roku. Liczymy się z tym, że pogoda lubi płatać figle. Jakoś nie wierzę, że zima będzie tak ciężka i długa, że nic nie będzie można zrobić...

 

 

Po pierwsze fundamenty nie zasypane. Kierbud pozwolił nie zasypać, bo nie są jeszcze zabezpieczone, więc podobno mogą tak stać. Też myśleliśmy, że nie mogą, ale jednak podobno mogą.

 

 

Po drugie, korci nas - mnie konkretnie ("kierowniczkę") - żeby jednak zrobić ten drenaż jeszcze teraz jakoś niedługo. Z drugiej strony - najpierw musi być z zewnątrz "wymalowany" fundament. Z trzeciej strony - nadchodzi zima. Po czwarte - jesteśmy z mężem zapracowani i raczej nie mamy czasu wyczekiwać na słoneczną pogodę i gnać na działkę, żeby pomalować SUCHY fundament.

 

 

Czy dobrze rozumiem, że mikel_1 też zamierza robić drenaż?...

 

 

Z tego, co się zorientowaliśmy:

 

1. Robimy dookoła fundamentu dołek ze spadkiem od najdalszego do najbliższego melioracji narożnika domu. Właśnie sposobu wykonania tego dołka nie jesteśmy pewni. Jak daleko od muru? Chyba raczej blisko, żeby drenaż przylegał do fundamentu (wymalowanego na czarno i opatulonego styro i folią kubełkową). Ale jak zrobić ten spadek??

 

2. Kładziemy w tym dołku wzdłuż muru geowłókninę, ani cienką, ani grubą, najlepiej z tych średnich. Ma jej być tyle, żeby potem można było cały drenaż zamknąć od góry szczelnie jak tortillę Podobna można przedtem zastabilizować dno dołka piaskiem...

 

3. Sypiemy 10-15 cm żwirku, średnicy hm... nie pamiętam, taki średni...

 

4. Kładziemy rurę plastikową, taką żółtą "karbowaną". Gołą. Chociaż do gliniastych gruntów polecają w otulinie kokosowej...

 

5. Przysypujemy znowu żwirkiem.

 

6. Zawijamy bambołę z geowłókniny. Można załapać fastrygą

 

7. Przysypujemy piaseczkiem, dużo dużo.

 

8. Kładziemy kostkę hm... granitową...

 

 

No może NA RAZIE bez tego 8 punktu...

 

 

Aha, trzeba jeszcze przygotować do narożników domu te studzienki rewizyjne czy jakoś tam.

Jarus05

Ups, edycja ;)

 

Oczywiście pierwsze zdanie powinno brzmieć: Wczoraj 20 listopada odwiedziliśmy wreszcie nasze "włości".

 

 

Jakoś nie bardzo łapiemy się w zawiłościach tego forum... Czyżby nie można było edytować swoich własnych wpisów w dzienniku??

Jarus05

 

Wczoraj 20 listopada włości. Fundamenty trochę pozalewane, ale tylko w niektórych miejscach nieco powyżej poziomu izolacji na ławach. Okopaliśmy dom dookoła tak, żeby był spadek w stronę drogi. Tu mamy wykopany jeszcze latem "prywatny" rów melioracyjny, który uchodzi z kolei do rowu przy drodze. Woda spływała z wartkością górskiego potoku.

 

 

Zabezpieczyliśmy też "studnię", jaka powstała w miejscu gdzie będzie wykusz w jadalni - po deszczu tam też gromadziło się dużo wody.

 

 

Posprzątaliśmy działkę, na ile to możliwe podczas budowy... Ideał to to nie jest, ale zawsze porządniej wygląda.

 

 

Podczas kopania pojawił się pomysł, żeby jeszcze zimą zrobić drenaż opaskowy domu. Tylko nie wiemy jak wyliczyć ten spadek iluśtam procentowy, żeby woda nie stała, tylko ładnie spływała. Na razie czytamy i szukamy i uczymy się...

Jarus05

No i opoka jest...

 

We środę 10 października panowie zakończyli budowę naszych fundamentów.

 

 

Trochę to trwało, pogoda w kratkę, druga budowa i tak to się zeszło. Jeszcze nie pomalowane dysperbitem i nie przyklejony styropian, ale to dlatego, że musi przeschnąć, a tymczasem pogoda nadal do bani (może z wyjątkiem wczorajszego i dzisiejszego dnia - piękne słońce) ale to za mało, żeby: 1. mury wyschły, 2. zdążyć pomalować te 2-3 warstwy dysperbitu. Tak więc na razie czekamy na lato tej jesieni

 

 

Pewnie jeszcze dwa-trzy lata temu gryźlibyśmy się w nerwach, że ten fundament taki niedokońćzony, a tu zima za pasem. Ale teraz to i nerwy jakoś się zapodziały... No i dobrze. Pewnych rzeczy w życiu człowiek nie przeskoczy.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...