Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    30
  • komentarzy
    24
  • odsłon
    71

Entries in this blog

Jarus05

Powolutku do przodu...

 

Dobry ten dziennik budowy, bo człowiekowi uświadamia, że ta budowa to od niedawna całkiem, a nie od wieków...

 

 

Pamiętnego dnia 29 października (piątek) zalali my ławy. Po tak wielu bojach i zawiejach (emocjonalnych), że po ławach wieczorkiem zalali my i siebie... Fakt, byliśmy tak zmęczeni, że powaliło nas pół litra grzańca (wino) na dwoje.

 

 

A było to tak:

 

- perturbacje z ławami; kierbud wzburzony, że za wysoko, że więcej wykopać trzeba, majster wpieniony, bo niechcący to na niego kierbud uzewnętrznił swe emocje, no i musieliśmy dopłacić za dodatkową robotę majstrowi. Wniosek - mamy nauczkę, że kierownik musi wszystko na oczy swe ujrzeć, żeby potem nie było "be". I tak to taniej wyjdzie, niż rozliczać się z majstrem...

 

No ale ogólnie pax pax pax...

 

- gruszki coś nie mogły dojechać, w końcu jak dojechały, to beton lać się nie chciał, pompa prychała, kichała kamieniami i suchym betonem... no ale w końcu ławy zalane, betonu na styk, mogłoby być ciut więcej. Po paru dniach wywalczyliśmy zwrot 250zł, kompromis, bo według nas było o 2 metry3 betonu za mało. No ale pompa bez limitu czasu. No i po drugie podobno to beton B25. Podobno...

 

 

Więc mamy piękne ławy, zalane w folii. Pod spodem podsypka z suchego , żeby zastabilizować, efekt fajny: nawet na takim błotku jak nasza działka tylko w paru miejscach w wykopie była mazia betonowa, reszta sucha. Beton B25(?) pięknie związał, pogoda dopisała podczas wylewania, i parę dni później.

 

 

We wtorek panowie rozszalowali ławy i poszli na inną budowę. Wrócili we środę i czwartek i pięły się do góry mury fundamentów. Piorunem to szło.

 

 

No a w piątek zaczęło padać.

 

Sobota - lało.

 

Niedziela - mm.. no niedziela w końcu.

 

 

Zobaczymy jaki będzie ciąg dalszy jutro. Zapowiadają deszcze przez kolejnych parę dni...

Jarus05

re: mikel_1

 

Działkę mamy od prawie trzech, a pozwolenie od dwóch lat. Mieliśmy zaczynać od razu.

 

 

Ale życie samo plecie jak chce... mąż miał wypadek w pracy, pół tony żelastwa przygniotło mu rękę. Państwowa służba zdrowia wypięła się na etapie, gdy kość się co prawda zrosła, ale uszkodzony nerw łokciowy unieczynnił prawie całą dłoń.

 

 

Po pół roku zwolnienia i długim leczeniu i rehabilitacji w Centrum Medycyny Sportowej w Warszawie małż odzyskał prawie całkowicie sprawność ręki, czucie wracało trochę dłużej. W międzyczasie urodził się nam młodszy z Inwestorzątek - synek, kochane urwanie głowy...

 

 

Plusem wydłużenia czasu "przygotowawczego" jest to, że załatwiliśmy nową lokalizację budynku na działce - przesunęliśmy go dalej od drogi.

 

 

Tak więc nasza budowa będzie postępowała zapewne powoli, ale na pewno wytrwale, uparcie do celu :) Musi nam się udać :)

 

 

Chętnie widzimy nowych znajomych w naszej okolicy. Każdy człowiek ma w sobie coś, co ciągnie go do spokoju i ciszy. Ale nie wszyscy dopuszczają tą potrzebę do głosu. Cieszymy się, że jest więcej osób, które myślą tak, jak my :)

 

 

Pozdrawiamy.

Jarus05

 

Dziś rano (sobota) Inwestor dokonał przekazania kluczy do bramy Panu J., który będzie szefował wykonaniu fundamentów pod nasz dom.

 

 

Około godziny 10-tej na działce pojawiła się Inwestorka z dwojgiem małych Inwestorząt.

 

 

Jak każda szanująca się Pani Domu, Inwestorka zaczęła marudzić... że dom jakoś tak za bardzo w prawo. Małż cierpliwie pomógł wymierzyć, posłusznie przyniósł książkę z planem zagospodarowania działki... i wspólnie z Panem J. orzekli, że "chyba tak musi być". Inwestorka nieco zbita z tropu już nie protestowała.

 

 

Jednakże sprawa "budynku za bardzo w prawo" nie dawała Inwestorce spokoju przez całą noc. Coś wołało w jej głowie "myśl, myśl, myśl!". Okna salonu o niecałe 5 metrów od granicy działki męczyły i męczyły...

 

 

Rano, po wypitej kawie, w ciszy poranku (dzieci i małż śpiące smacznie jak psiaki Pluto) Inwestorka zawołała: EUREKA !

 

 

Potem poszło już jak burza: szybka wizyta na działce z miarką 20-metrówką, telefon do geodety i do majstra, kurs do majstra po mapki, z powrotem do geodety... geodeta najpierw: "niemożliwe!" a chwilę potem łapie się za głowę: "dobrze, że to teraz wyszło, a nie po zalaniu ław!"...

 

 

Wytyczył wszystko ponownie jeszcze tego samego dnia (niedziela) - niby powinien, bo on to się kropnął, ale dzięki Mu za to :)

 

 

Jutro ciąg dalszy szalowania... a raczej szalowanie od nowa.

 

 

Taki mały falstart...

 

 

Pozdrawiamy.

Jarus05

 

Rodzina: małż, małżowina i dwoje maluszków. Psa brak. Rybek/chomika/kota - brak.

 

 

Marzenie: dom z dala od "miasta".

 

 

1. Koniecznie z "pokojem-hobby" dla Pani Domu i "garażem-hobby" dla Pana Domu.

 

2. Ogródek - dla estetyki oraz jako wentyl bezpieczeństwa dla Pani (lepiej przekopać ogródek, niż przykopać komuś; zresztą nie zawsze przykopać można)

 

3. Blisko kolej - najszybszy środek komunikacji z Warszawą, gdyby coś z autem nie tak.

 

4. W miarę możliwości wieś, a nie nowo powstające osiedle domków (bo te drugie wyludniają się w ciągu dnia).

 

5. Dom tradycyjny, łatwy w budowie, bez marnowania przestrzeni (bardzo "praktyczna" Pani Domu). Jedyny "fajerwerk" - wykusz w jadalni.

 

6.Tempo budowy - umiarkowane. Na razie mamy gdzie mieszkać, ile damy rady, to ciągniemy bez sprzedawania tego, w czym mieszkamy. Nie bez znaczenia dla naszego nieśpiesznego budowania jest wolne tempo budowy autostrady A2, która - mamy nadzieję - skróci ewentualne dojazdy.

 

 

Powyższe cele - osiągnięte.

 

 

Działka w Jaktorowie Kolonii. W kredycie - żeby nie było

 

Blisko stacja PKP. Same tory również, ale nie przeszkadza to nam, bo mamy z mężem sentyment z dzieciństwa do "ciuchci" (kto pamięta wyliczankę: "szczęście- nieszczęście-paczka-list"?) :)

 

Dookoła wieś. Czasami widać jakieś jeleniowate. A zające, przepiórki, kaczki, latem - bociany, na porządku dziennym.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...