Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    43
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    127

Entries in this blog

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Ławy - a właściwie ich początek

 

 


Początkowo mieliśmy zalewać ławy w sobotę (tę, co to była wczoraj minęła), w czwartek nasz kochany wykonanwca przesunął termin na poniedziałek. Nie powiem, lekko mię to zdenerwowało, bo oznacza to, że do poniedziałku jestem słomianą wdową, gdyż mój mąż zdradza mnie ze stalą na działce. W piątek pojechałam zamówić beton, rozmawiałam z wykonawcą, który kazał umówić transport na 10 rano w poniedziałek. Jakież było moje zdziwienie (delikatnie mówiąc), gdy w sobotę o godz. 13 dostałam od niego telefon, coby przesunąć zalewanie na 14. normalnie szkoda, że godzinę później nie zadzwonił. "Bo wie Pani, u Państwa taka twarda glina jest, że jeszcze takiej nie widziałem" (dopiero się chłopina zorientował ) "6 ludzi już tam dałem i wymiękają" Jakimś cudem udało nam się przełożyć termin. Czegoś tu nie rozumiem, jeśli ja podejmuję się coś zrobić i pojawiają się jakieś nieoczekiwane przeszkody, które przeciągają robotę, to siedzę po nocach, żeby skończyć, ale może ja jestem jakaś inna. Nic to - goosfrabaa...

 

 


Na pocieszenie zdjątko szalowań ław:

 

 


http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img157.imageshack.us/img157/1051/woda025rr5.jpg

 


Ale... oględziny placu boju nie nastrajają optymistycznie - mają jeszcze do wykopania dziury pod 2 kominy i filar w salonie. Poza tym zrobili jeszce jednego babola. Spieszyliśmy się kłaść wodę, żeby mieli już doprowadzoną rurę do wody, która ma iść pod ławami. Zostawiliśmy nie zakopaną część rury, żeby mogli ją podnieść na czas kopania ław, potem mieli ją położyć na miejsce i dopiero kłaść deskowanie itp. A co zastaliśmy na miejscu?

 

 


Taki widok:

 

 


http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img168.imageshack.us/img168/5730/woda026tr8.jpg

 


Mają to potem ładnie odkopać i przecisnąć wodę pod ławami. Ich problem, ale po kiego grzyba myśmy się z tym tak spieszyli i męczyli?

 

 


Chyba jedyną osobą w pełni usatysfakcjonowaną wizytacją na budowie była najmłodsza inwestorka:

 

 


http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img244.imageshack.us/img244/1010/woda002cs4.jpg

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Stal

 

 


Początkowa data rozpoczęcia budowy - 14.08 nie wypaliła. Wykonawca obiecywał, że wejdzie 24.08, ale w niedzielę zadzwonił, że chce zacząć już 22.08. Tak więc w poniedziałek zaczęły się gorączkowe zamówienia pierwszych materiałów i pierwsze poważniejsze wydatki.

 

 


We wtorek rano na budowę zjechała stal - wydawało mi się, że to jakoś bardziej imponująco będzie wyglądać A tu przyjechał samochód wielkości Żuka z przedłużką i zrzucił na ziemię (tzn. nie samochód - kierowca ) naszą kochaną, drogą - dosłownie i w przenośni, stal. Zaraz za nim zjawiła się nasza ekipa w składzie... 3 osób. No cóż, szef tłomaczył, że na razie do wiązania stali przywiózł "fachowców", a pomagierzy przydadzą się później, a na razie działają na innej budowie. Panowie rozgościli się w naszym baraczku i jęli oglądać teren. Uśmiali się, że będa mieli świerze mleko od krowy, którą na naszym polu wypasa sąsiad. Miny im tylko nieco zrzedły, kiedy krowa zerwała się z łańcucha i ruszyła lekkim truchtem w ich kierunku Na szczęście zmieniła kurs i pobiegła do koleżanek z pola obok.

 

 


Wczoraj Maciek kupił deski, gwoździe i nieco cementu na początek. Od dziś dwóch panów z ekipy ma spać w naszym baraczku - sami się zaofiarowali - i pilnować stali. Co prawda z krowy też niezły ochroniarz jest, ale w nocy wraca do obory

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Z tymi zdjęciami na jutro to trochę żartowałam Już się poprawiam. Tak wyglądały wykopy pod rurę doprowadzającą wodę do domu:

 


http://img517.imageshack.us/my.php?image=woda016de1.jpg" rel="external nofollow">http://img517.imageshack.us/img517/4338/woda016de1.th.jpg


Spostrzegawczy dostrzegą być może tu także naszego psa.

 

 


2 dni później, po ulewnych deszczach wyglądało to niezbyt różowo:

 


http://img171.imageshack.us/my.php?image=woda023fo2.jpg" rel="external nofollow">http://img171.imageshack.us/img171/9355/woda023fo2.th.jpg

 


W sobotę uzbrojeni w nowiutką pompę prosto z marketu, rury do wody, trójnik i kupę innych BARDZO POTRZEBNYCH drobiazgów ruszyliśmy do boju. Chyba byliśmy zbyt optymistycznie nastawieni do tematu. Wypompowywanie wody zajęło nam 3h, podsypywanie piasku następne 4. Samo układanie i łaczenie rur to już była czysta przyjemność. Efekty:

 

 


http://img238.imageshack.us/my.php?image=woda043bu0.jpg" rel="external nofollow">http://img238.imageshack.us/img238/3254/woda043bu0.th.jpg

 


Nie daliśmy już rady skończyć. Koło 21 skapitulowaliśmy z przysypywaniem rur piaskiem bo... nie widać było rur.

 

 


Tak więc powtórkę z rozrywki zrobiliśmy sobie w poniedziałek po południu, a dziś przyjechał nasz znajomy już Pan Koparkowy i równiutko zasypał do końca rowy.

 

 


Przy okazji wypada bardzo pochwalić sprzedawcę art. hydraulicznych z "Iwony" w Aleksandrowie. Wytargowaliśmy miły upust, doradził nam, zaoszczędził zbędnych wydatków, ogólnie wykazał pełen profesjonalizm i chęć pomocy. Oby tak dalej!

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Wykop pod wodę

 

 


Jak donosi z "placu boju" mój małżonek, pan koparkowy już trzecią godzinę walczy z gliniastym podłożem naszej działki i na pewno jeszcze trochę powalczy. Zdjęcia efektów jego pracy obiecuję wkleić najpóźniej jutro jak sama dotrę na budowę (mogę już chyba tak mówić, nie sądzicie ?)

 

 


Mam pytanie, czy lepiej zasypać rurę od wody (jak ją już ułożymy oczywiście) glebą rodzimą, czyli ciężką gliną, czy też może częściowo humusem zebranym spod fundamentów? Wypowiedzcie się proszę kochane ludziska, bo nie możemy się z mężem zgodzić co do tego.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Bank

 

 


Tada!! Podpisaliśmy dziś cyrograf na 30 lat. Pierwsze pieniążki powinny wpłynąć na moje ( ) konto w piątek. I wreszcie będziemy mogli kupować kochane bloczki, druciki i tym podobne ślicznotki.

 

 


Nasz polecany dekarz nie odzywa się od piątku. Ci fachmani już chyba tak mają - jak się ich nie ścignie, to sami nie zadzwonią. Nasz murarz dla odmiany miał się spotkać z nami w sobotę przy okazji wytyczania fundamentów, ale się nie stawił. Ręce opadają. Wiem, że ma masę roboty, ale... Tak go wszyscy klienci chwalą no zobaczymy. Z nim przynajmniej mamy już umowę podpisaną, to chyba nam nie ucieknie. Jutro mój ślubny jedzie dopilnować wykopania rowu pod wodę od studzienki do domu, to może go przy okazji gdzieś dorwie, bo murarz kończy robotę w okolicy.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Granice.

 


Granice działki wyznaczylismy sobie już 3 lata temu. Kupiliśmy słupki, które zabetonowaliśmy w punktach granicznych. A że punktów tych mamy aż 12, to tanio nie było. Słupki stały sobie może z 2 miesiące. Do dziś ostał się tylko jeden. A że sąsiadów mamy "gospodarnych", którzy dbają, żeby się ani piędź ziemi nie zmarnowała, to worali nam się w pole po obu stronach działki zakopując przy okazji resztki betonowych podstaw słupków. Z ciężkim sercem musieliśmy więc teraz odnowić granice. Tym razem w punktach granicznych wbiliśmy 3-metrowe pręty - no tego to nie ruszą za nic. Zaraz przyleciał do nas sąsiad z awanturą, że takich ostrych rzeczy to się nie powinno wbijać, bo oponę sobie w ciągniku przedziurawi. Oponę - na naszym polu wicie rozumicie. No więc mu mój ślubny grzecznie wytłomaczył, że jak nie będzie po polu sąsiada jeździł, to na pewno nie przedziurawi. Ot taki urok wiejskiego sąsiedztwa No zobaczymy jak to dalej będzie, może uda nam się w przyszłym tygodniu przywieźć słupki (tym razem drewniane) i wkopać je wokół tej części działki, którą chcemy w tym roku ogrodzić.

 


Bonga

W Kasztanowej Aleji

Wytyczanie domku.

 


Stawiliśmy się wczoraj bladym rankiem na naszym polu (bladym rankiem to godzina 8, bo musieliśmy jeszcze naszą pociechę do babci odstawić) i w oczekiwaniu na geodetów wzięliśmy się za różne sprawy porządkowe. Czyli ja przekopywałam sobie dalszą część rabaty zwanej na razie umownie "czerwoną', a której zdjęć nie pokażę, bo jest jeszcze nie skończona, a mój ślubny robił porządki w budzie.

 


A że geodeci spóźnili się o bagatela 1,5h, przy okazji doprowadziliśmy do porządku nasz "system nawadniania". Nasz system to 2 węże a 50m i 6 po 20m. Szkoda nam było pieniędzy i kupiliśmy węże 1/2 cala - błąd pierwszy, drugi to kupno krótkich węży, trzeci - kupowanie tanich reparatorów i złączek w hipermarkecie. To po prostu nie ma prawa działać na 180m długości. Poprawiamy jedną złączkę / reparator a już z drugiej cieknie woda. Ciśnienie w wodociągu takie, że węża przy studzience z rąk wyrywa, a na końcu kapie jak krew z nosa. Węży wymieniać chwilowo nie będziemy, ale kupiliśmy lepsze złączki, połączyliśmy 20-metrowe węże w 3 zestawy po 40m, żeby nie nosić za każdym razem całego 180m węża tylko zestawy. Powinno działać. Zobaczymy jak kiedyś przestanie padać.

 


W sumie to deszcz naszym budowlańcom spadł "jak z nieba" bo jeszcze tydzień temu kilof nawet trudno było wbić w ziemię, a wczoraj już nawet dało się kopać na głębokość do 30cm, za tydzień może dadzą radę wykopać fundamenty ręcznie. Zresztą to już ich problem, jak nie dadzą rady, to sobie koparkę zamówią.

 


Geodeci w końcu przybyli, wytyczyli nam ślicznie domek i odnowili granice. Okazało się, że całkiem nieźle trafiliśmy z obrysem domu, kiedy wyznaczalismy miejsce zdjęcia humusu. No i mieliśmy wybór - czy dom ma być równoległy do drogi (82m od niej) czy od granicy (jakieś 5m). Bo te boki naszej działki to tak wcale za równolegle sobie nie idą. Ostatecznie zrobiliśmy równolegle do drogi, bo tak były też wszystkie instalacje zaprojektowane, a przy granicy bardzo tego nie widać - najwyżej się zamaskuje jakoś roślinkami.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Rzeczywiście trochę mnie wena opuściła Strasznie dużo było ostatnio biegania, a efektów nie widać. Mamy wstępną odpowiedź z jednego banku, że dadzą nam kredyt pod pewnymi dodatkowymi warunkami, drugi na razie milczy jak zaklęty, a szkoda bo oprocentowanie mieli mieć ciut lepsze.

 


Wykonawca potwierdził, że chce do nas wejść 14 sierpnia.

 


Radzi nieradzi wysupłaliśmy ostatki gotówki i zamówiliśmy Pana Koparkowego do zebrania humusu.

 

 


Wyglądało to tak:

 


http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img72.imageshack.us/img72/5604/domiogrd055zc6.jpg

 


a na koniec:

 


http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img131.imageshack.us/img131/4751/domiogrd069so9.jpg


to małe po środku to ja.

 

 


Jutro w planach mamy bank, a od wtorku negocjacje w sprawie materiałów. Trzymajcie kciuki. A propos, czy ktoś nas czyta?

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Zdjęć na razie niet, bo chłopcy kończyli już po nocy i robienie zdjęć było nieco dalej na liście priorytetów. Jest za to problem... chyba.

 


Problem nazywa się DRENY

 


Jakoś tak niedawno sąsiad napomknął nam, że przez naszą działkę przebiegają rury drenażowe. Tak mi coś zaświtało, że stale wysoki poziom wody w studzience wodomierzowej może przez przypadek mieć jakiś związek z przerwaniem drenów przez panów, którzy ją 1,5 roku temu kopali. No ale nikt się wtedy nie zająknął ani słowem. Teraz przy kopaniu rowu pod kabel znaleźliśmy paskudztwo - leżą na około 75cm głębokości. Tylko kto mi teraz mądry powie, co ile one mogą leżeć i co z fundamentami? Koparką to się już chyba ich nie da kopać. No i co dalej z tymi drenami w okolicy fundamentów - robi się jakieś obejścia czy jak?

 


Jeśli ktoś ma jakąś wiedzę na ten temat, to niech się nie wstydzi i doradzi nam biednym żuczkom.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Termin, jaki sobie ustaliliśmy z elektrownią na zrobienie skrzynki nas goni, więc wczoraj chcąc niechcąc w 40-stopniowym upale kopaliśmy dół pod kabel. A jest co kopać, na początek 50m długości i 70cm głębokości. Skapitulowaliśmy po południu po wykonaniu 2/3 roboty. Dziś mój ślubny kompletuje ekipę kolegów i mają dokończyć. Jak nie zapomni, to zrobi może jakieś zdjątko. Nigdy bym nie przypuszczała, że taka słaba kobita ze mnie, co prawda nie próżnowałam, ale za dużo to się wczoraj nie nakopałam. Na swoje usprawiedliwienie mam jedynie upał i fakt że glina u nas twarda jak kamień. Przez górną warstwę przekopywał się mąż, ja tylko pogłębiałam i biegałam przestawiać węża w "ogródku".

 


Aha muszę jeszcze pochwalić teścia-elektryka. Choć początek współpracy nie zapowiadał niczego dobrego, to w sobotę sam podjechał do nas na działeczkę, ustawił skrzynkę i popodłączał wszystko co się na dzień dzisiejszy podłączyć dało. Zobaczymy, co elektrownia na to

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Nadeszła wreszcie tak długo oczekiwana chwila. Mamy POZWOLENIE!!!! Jeszcze "tylko" kredycik i możemy ruszać. No cóż, zacznę się tym martwić jutro, dziś jest czas, by świętować.

 

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Zagadka:

 


przeniosłam dziś 300kg na dystansie 200m, a przeszłam przy tym 8km. Co robiłam? Czy kwalifikuję się już do konkursu Strong Woman?

 


Odpowiedź:

 


Podlewałam ogródek W naszej studzience nadal stoi woda, więc wybierałam ją konewkami. Do rabaty mam 200m, więc parę kursów z dwiema konewkami i... uzbierało się tego.

 

 


Nasza pani architekt miała donieść w tym tygodniu atest na ekogroszek do gminy. No i doniosła... atest... na piec. Pan w gminie obstawał przy swoim, że atest na paliwo jest potrzebny, ale pani architekt tak go udobruchała (pamiętacie Erin Brokowich ), że obiecał wyjąć atest z jakiegoś projektu i nam go skserować.

 

 


Projekt odleżał się już swoje w gminie, to teraz... będą go przeglądać w starostwie - a pamiętam jak dziś, że go składaliśmy co prawda w budynku urzędu gminy, ale w pokoju z napisem "Starostwo". No i bądź tu mądry.

 

 


Przy okazji mam pytanie. Czy ktoś wie, czy jak złożyliśmy wniosek o pozwolenie na budowę i zgłoszenie na budowę przyłącza energetycznego łącznie, to czy po upływie 3 tyg. można uznać, że możemy budować przyłącze, czy też musimy czekać na otrzymanie pozwolenia i jego uprawomocnienie się?

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Byłam wczoraj w gminie, podpisałam, co miałam podpisać i wypytałam się, czego dokładnie jeszcze od nas chcą. No więc pan twierdzi stanowczo, że muszę mu dostarczyć atest na ekogroszek i że wszyscy dostarczają

 

 


W temacie castingu na wykonawców, kolejny murarz zabił nas ceną od progu - 38,5k. Nie zrobił na mnie poza tym zbyt pozytywnego wrażenia, choć był gorąco polecany przez forumowiczów. Szkoda - już miałam nadzieję, że to będzie właśnie ten. Na sobote umówiliśmy się z tym, który chciał 31,5k, może uda się coś stargować.

 

 


Z pozytywów - wybraliśmy chyba dekarza. Robił dach u mojego kuzyna i polecał go też ktoś z forum, ceny przystępne, ma zrobić cały dach od więźby po obróbki. Zobaczymy, na razie były to tylko ustalenia telefoniczne.

 

 


Byliśmy wczoraj na działeczce - zobaczcie, jaki to kawał pola

 


http://foto.onet.pl/upload/42/44/_604586_n.jpg

 


a tu nasz "wrośnięty w krajobraz" barak

 


http://foto.onet.pl/upload/49/66/_604630_n.jpg

 


i jeszcze najmłodsza inwestorka

 


http://foto.onet.pl/upload/45/60/_604634_n.jpg

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Teraz ja - mąż bongi

Szukaliśmy jakiegoś baraczku, garażu na początek.

Moja żona dogadała sie z swoim teściem i staliśmy się posiadaczami wiekowego baraku budowlanego.

Pamietam, że była to pierwsza konstrukcja, jaka staneła na działce rodziców, a działo sie to w pierwszej połowie lat 80, nie pózniej niż 82.

Wielokrotnie przestawiana, łatana, malowana skończyła jako składzik mebli wszelakich. Dzień przed transportem przypadł mi w udziale zaszczyt jej opróżnienia - szafy, stoły, rowery, namioty, worki z cementem i wiele innych zapomnianych "skarbów". Została z tego przyczepa śmieci i sterta drewna na opał.

Za transport = dżwig i samochód daliśmy 550 zł.

Razem z baraczkiem staliśmy się posiadaczami stołu, 2 szaf i łóżka.

 

Baraczek, jak stwierdziła moja moja żona, wygląda jakby od zawsze stał na naszej działce.

Niestety podczas transportu został lekko uszkodzony dach. Ostatnie wichury postanowiły dokończyć dzieła zniszczenia i zerwały papę z dachu.

Tak więc pierwszy słoneczny dzień spędzimy na zabawie lepikiem.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Coś drgnęło...

 


wczoraj zadzwonili do nas z gminy, że wzięli na tapetę nasz wniosek. Na oświadczeniu o dysponowaniu nieruchomością mój mąż podpisał się sam i mnie wskazał jako współwłaściciela. Okazuje się, że tak jest be, bo musiałabym wyrażać zgodę na budowanie własnego domku na własnej działce. Mam więc napisać drugie oświadzcenie tylko na mnie i wtedy będzie cacy :) Ale, coby nie było tak różowo, panowie chcą, żeby geolog, który robił badanie gruntu pod dom i POŚ napisał oświadczenie, że w promieniu 70m od planowanej oczyszczalni nie ma studni wody pitnej no w sumie na razie nie ma, ale jak się ludziska obok budować zaczną..., chociaż zawsze mogą skorzystać z wodociągu. Tylko dlaczego akurat geolog ma pisać to oświadczenie? Poza tym mamy w projekcie kocioł na paliwo ekologiczne. Chcieliśmy zrobić piec na ekogroszek. No i tutaj drobny (mam nadzieję) problem, bo w gminie chcą na to paliwo jakiś atest - jaki ?? nie mam pojęcia, nasza pani architekt ma się zorientować w tym temacie.

 


Nadal szukamy wykonawców, daliśmy dach do wyceny kilku nowym firmom, dotychczasowe oferty są delikatnie mówiąc przesadzone.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

W gminie jeszcze nie wzięli się za nasze dokumenty , no ale może przynajmniej po poniedziałkowym telefonie nasza teczka powędruje nieco w górę sterty papierów

 

 


W międzyczasie zbieramy oferty od wykonawców. Nasz domek ma 160m2 parteru, coś koło 70m2 poddasza (nie liczyliśmy dokładnie, nad salonem mamy pustkę). Za całą murarkę pierwszy wykonawca zaśpiewał 35k - aż tyle się nie spodziewaliśmy. Drugi, gorąco polecany przez znajomych chce 31,5k - niewiele mniej. Wydaje mi się, że nie powinno to kosztować więcej niż 25k, ale może się mylę? Czekamy jeszcze na trzecią wycenę i rozglądamy się za innymi oferentami.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Miało być o domu i ogrodzie, więc teraz ten drugi element.

 

 


Nasza działeczka ma 37m szerokości i aż 600m długości. Nie mam bynajmniej ambicji robienia 2ha ogrodu (przynajmniej na razie ) Postanowiliśmy ogrodzić pierwsze 200m działki, a dalszą część pozostawić na razie pod uprawę miłym sąsiadom. Być może w przyszłości urządzę tam pastwisko dla mojego konia (o ile zdecyduję się wziąć go do siebie na działkę). Skromnie licząc mam więc 7,4 tys. m2 do zagospodarowania Zrobiłam sobie ogólny szkic nasadzeń na działeczce i powolutku rozrysowuję poszczególne rabaty. Będę je w miarę możliwości finansowych i czasowych urządzać jeszcze w trakcie budowy - zaczynając oczywiście daleko od przyszłego domku. Wygląda to na razie nieco śmiesznie - kawałki wykarczowanego pola po środku morza wysokiej trawy, ale co tam - mnie cieszy.

Bonga

W Kasztanowej Aleji

Witam wszystkich, którzy zechcą poświęcić nieco czasu na czytanie naszego dziennika i komentowanie naszych poczynań budowlanych / ogrodowych!

Dlaczego dziennik nosi nazwę "W kasztanowej aleji"? Otóż kiedyś (mam nadzieję, że już nawet w przyszłym roku) do naszego domku będzie prowadzić podjazd wysadzany kasztanowcami.

A teraz kilka słów o nas: Jesteśmy wesołą, trzyosobową rodziną z licznym "inwentarzem" w postaci 3 kotów, psa i konia.

Podobnie jak w przypadku sporej części użytkowników Forum, marzenie o własnym domu tkwiło w nas od zawsze. Kilka lat temu udało nam się kupić okazyjnie 2 ha pola w dalszych okolicach Łodzi. Niestety niedługo później zmieniły się przepisy i do czasu uchwalenia nowego planu zagospodarowania dla naszej gminy nie mogliśmy zacząć budowy. I tak przez niemal trzy lata działeczkę uprawiali sąsiedzi, my podciągnęliśmy jedynie wodę i roglądaliśmy się za projektem. Uwiodła nas Tercja II, której rysunek jest w moim avatarze, wprowadziliśmy jednak tak wiele zmian do projektu, że nasza znajoma pani architekt zaproponowała, iż zrobi nam z tego projekt indywidualny.

 

Tyle historii - na chwilę obecną mamy złożony projekt do pozwolenia na budowę, robimy "casting" na wykonawców (nadal szukamy murarzy, wszelkie kontakty z okolic Łodzi mile widziane) i bank finansujący połowę inwestycji.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...