A teraz wykonajmy krótką podróż w czasie. Do.... maja 2008.
Dom jest, zielone koło domu też jakieś zaczyna być, ogrodzenie jest jakie było, za to tarasu brak całkowicie. O przepraszam, jest taras tymczasowy - palety pobudowlane położone jedna na drugiej. Pominąwszy fakt, że trąci to nieco postmodernizmem i grozi zwichnięciem nogi i/lub złamaniem kości śródstopia, to przecież "nie tak miało być".
Plan jest taki: wezmę się i zrobię taras.
Ale jaki?
Drewniany.
Na czymś musi stanąć. Na fundamencie. Nie, nie będę teraz robił z domu placu budowy. Betoniarki nie mam, to beton z gruchy trzebaby lać. Czyli kopać głęboki rów i zaprosić ciężarówkę z betonem żeby rozwaliła mi co się tylko da z akcentem na mozolnie hodowane "zielone". Do kitu. No to na fundamencikach - takich cobym je zrobił sam. Jakoś. Dobra...
A potem? Potem na fundamencikach będzie oparta.. konstrukcja. Z czego? No jak drewniany to z drewna przecież. A jakiego? Grubego. A jak grubego?
Tu zaczęło się wyszukiwanie informacji. Najwięcej dowiedzieć można się z rozmaitych amerykańskich stron, gdzie budowanie "decków" mają oparte do perfekcji. W końcu przekrój belek konstrukcyjnych został mozolnie obliczony, przeliczony z cali na centymetry i wyszło 9x20cm. Kurde... Grube chyba będzie.
A dalej? Dalej będą takie poprzeczne beleczki usztywniające, już z kantówki 5x10.
A potem? No dechy będą potem, żeby chodzić było po czym. A jakie? Hmmm... Wtedy jeszcze nie wiedziałęm o nadchodzącym kryzysie, ale chyba coś przeczuwałem. W każdym razie myśl o drewnie egzotycznym odrzuciłem na starcie jako nieprzyzwoitą. Zwłaszcza że mój taraz ma mieć koło 40m kwadratowych... Więc drewno lokalne, opatrzone godłem "Teraz Polska". Może sosna, może świerk, może modrzew. Się później zdecyduje. Rzecz jasna wziąłem pod uwagę, że sosna jest miękka.i w ogóle. Argument za sosną brzmiał "no to co" i bardzo mi się spodobał. Nie jestem osobą która musi mieć wszystko błyszczące i w stanie nie wskazującym na jakiekolwiek użytkowanie. Taras jest po to żeby po nim chodzić. Nie w kapciach. W kaloszach. W walonkach. W adidasach. W butach na obcasie, z ostrogami i z powbijanymi w bieżnik buta kamykami. Nie chcę potem patrzeć na RYSĘ na moim wspaniałym lśniącym bangkicośtam za ...set złotych za metr i się wkurzać. Więc z założenia taras ma się zużywać.
W porządku, strategia mniej więcej obmyślona, czas na wykonanie. Wyliczyłem, że konieczne będzie wykonanie kilkunastu fundamencików punktowych, na których opierać się będzie szkielet tarasu. Ponieważ jak wcześniej wspomniałem nie miałem specjalnej możliwości posługiwania się betonem lanym, postanowiłem wykorzystać pozostałe mi p[o pudowie bloczki fundamentowe. W końcu utrzymują ciężar domu, więc i taras powinny utrzymać. Wykopywałem dołek na głebokość bodajże 6-ciu bloczków, a następnie przy użyciu tychże bloczków i gotowej zaprawy z worka zdobywałem sprawność murarza. Łatwo nie było, zwłaszcza że możliwości manewrowania w wąskim (bo jestem leniwy i więcej kopać mi się nie chciało) dołku były bardzo ograniczone.
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_1_1.JPG" rel="external nofollow">http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_1_1.JPG
Po wymurowaniu bloczkół dokonywałem rytualnego obsypania piaskiem oraz zagęszczenia tego piasku przy użyciu stempla sosnowego rocznik 2005 - warstwa po warstwie. Jak kamień teraz, panie...
Bloczki wystają trochę nad ziemię, do wysokości wylicz... eee... takiej jaka wyszła. Niestety, dokładność milimetrowa a nawet centymetrowa nie była możliwa do uzyskania. Równałem to potem drewnianymi podkładkami, jeśli były potrzebne.
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_1_2.JPG" rel="external nofollow">http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_1_2.JPG
Kiedy już miałem solidne podstawy, zakrzątnąłem się koło drewna. Zakrzątnięcie wyniosło mnie około 800 złotych (około metra sześciennego) i konieczność zabezpieczenia. Najpierw zabezpieczyłem na zielono. Smród był przy tym straszny, więc po kilku dniach zabezpieczyłem jeszcze raz. Wyszło zielonkawojakieśtam. Stwierdziłem, że taki kolor mi nie odpowiada, więc potem poszedł drewnochron na "wykwintny brązowy". Też dwa razy.
Moje wykwintnie brązowe bale umieszczałem na fundamencikach, a następnie dokonywałem fuzji, czyli też połączenia. Łączenia bali wykonywane były eleganckimi śrubkami fi 10, a do fundamencików mocowałem kołkami rozporowymi (takie coś metalowe, które robi się jeszcze bardziej metalowe jak się wkręca). Taki kołek rozporowy można chyba tylko granatem usunąć...
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_1.JPG" rel="external nofollow">http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_1.JPG
Nie należy zapominać o położeniu jakiejś izolacji między fundamentami a konstrukcją, coby wody nie łapało. No i oczywiście trzeba zabezpieczyć obszar pod przyszłym tarasem przed chwastami. U mnie to zadanie spełnia agrowłóknina.
No, a tak to wygląda.
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_2.JPG" rel="external nofollow">http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_2.JPG
http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_3.JPG" rel="external nofollow">http://whisperjet.republika.pl/dziennik/taras_2_3.JPG
Następnym etapem będzie wstawienie poprzecznych beleczek usztywniających, a potem pokrycie dechami.