Kupujemy działkę ..... (marzec 2008) Słoneczko z pracowni Horyzont http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">KOMENTARZE
Decyzja podjęta kupujemy działkę budowlaną. Trudna decyzja gdzie, ile arów a przede wszystkim za ile. Wiem, że to dopiero początek .... Więc pełen obaw i optymizmu przystąpiliśmy do poszukiwania odpowiedniego gruntu....
Działka budowlana w Oleśnicy (no centrum to raczej nie tylko obrzeża - do centrum około 3 - 4 kilometrów) - ceny kosmos. Za 10 arów - od 150 do 200 tyś. zł. Za Oleśnicą czyli okoliczne wioski 5 km - do centrum, cena za 10 arów od 70 do 120 tyś. zł.
Pierwszy wybór miejscowość Dąbrowa Oleśnicka nowo powstające osiedle całkowicie w polu. Sprzedający twierdzi, że działki będą w pełni uzbrojone (prąd-skrzynka, gaz, woda, kanalizacji brak) cena 91.000 zł. Wizualizacja :) zupełne pole. Drogi masakra, polne rozjeżdżone przez ciężki sprzęt i traktory. Ale ma być super nawet jeden dom już stoi stan surowy otwarty. Zapada wstępna decyzja poprzedzona dyskusjami. To tu....
A jednak nie ….
Sprzedający nie ma jeszcze kompletu dokumentów… Więc rozglądamy się jeszcze a kto „pyta ten nie błądzi” i „ kto szuka ten znajdzie” jedziemy oglądać działkę w miejscowości Bogusławie. Cena niższa niż tamta. Działka (a raczej działki) sprzedawane przez biuro nieruchomości. Po drodze skwapliwie spoglądamy na licznik mierzący metry i kilometry. Od centrum Oleśnicy to będzie gdzieś około 5 kilometrów. Działka zlokalizowana jest na końcu miejscowości. Raz w lewo raz w prawo troszkę prosto .. koło gniazda z bocianem … (na szczęście nie leci i nic nie niesie … tylko siedzi - moje Słoneczko (czytaj: cudowna żona) spogląda na tego bociana z niepokojem ) następnie w lewo koło groźnie wyglądającego napisu sołtys troszkę po łuku i już.
No pinknie tu (jak mawiają górale) cisza spokój. Ale cóż jak pech to pech. Dwie działki znajdujące się koło zrobionej drogi zarezerwowane. Ale może ktoś zrezygnuje. Mało prawdopodobne. Oglądamy podziwiamy wzdychamy. Fajnie tu cicho, ptaszki śpiewają, świerszcze …. obok, nowe budynki. No cóż a jednak nie tu szkoda. Ale jest jeszcze iskierka nadziei może ktoś zrezygnuje.
Jak to mówią iskierka co prawda mała ale jaki pożar potrafi wzniecić. I właśnie ta iskierka nadziei wznieciła wielki pożar. Ktoś zrezygnował i działeczka jest do łyknięcia. Czyli co bierzemy !!!!
No i słowo faktem się stało kupujemy …
Szybki kredyt ….. (kwiecień 2008) http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">KOMENTARZE
Ok. jest działeczka i teraz jest potrzebna gotóweczka. Wiadomo najlepiej swoja ale jeśli nie ma to trzeba zasuwać do lichwy (czytaj banku) po zadatek w formie pożyczki hipotecznej> Ach te reklamy. Pani lub Pan wchodzi do banku i za chwilkę wychodzi ze wspaniała pożyczką udzieloną przez prze uprzejmą Panią lub Pana. Nasz klient nasz Pan, rzekło by się po fascynujących reklamach. Reklama reklamą niech pozostanie….. w czwartym banku odpowiadam wyprzedzająco na pytania obsługującego. Z tego w trzech mam wrażenie, że się narzucam. W jednym wręcz Pani ma do mnie pretensje, że nie mam wszystkich dokumentów. Natręt jeden przyszedł nieprzygotowany aż wstyd. Zaczerwieniony szybko wychodzę. Później sprawdzam a co to okazuje się, że mam te dokumenty. Chyba Pani miała zły dzień. Ale co tam już więcej tam nie pójdę. Gratuluję profesjonalnej obsługi. Wchodzę jak nakręcony do wszystkich banków po kolei. Za rogiem (nie mylić z żubrem) ulicy jest bank od jednego a nie od wszystkiego jak wskazuje reklama. Wychodzę jeszcze szybciej niż wszedłem. Faktycznie są od jednego…okradania ludzi z ich pieniędzy....
Po dziesiątym spotkaniu w banku i między innymi doradcami finansowymi oraz przeczytaniem 100 artykułów na temat kredytów… wiem chyba dużo więcej niż większość doradców kredytowych. Zresztą sam mógłbym już doradzać jaki kredyt wziąć. Wiem co do jest marża, WIBOR, ryzyko walutowe. Wiem co do czego się dodaje i dlaczego płaci się taką lichwę. Ubezpieczenia na życie, do czasu wpisu w hipotekę, marża (czytaj ukryte opłaty) i oczywiście prowizje. Czysty pieniądz i interes. Ale cóż nie ma innego wyjścia. Bank został wybrany i dokumenty złożone na szybki, miły i przyjemny kredycik. Nic tylko czekać i rozkoszować się myślą o pięknym domku… Ale hola hola … nie tak szybko. Najpierw trzeba wybrać projekt. No i tu się zaczynają schody …
Wybór projektu ….. (kwiecień 2008)
- tak
Stawiamy dom parterowy. Po co nam jakieś dziwne poddasza. Zaopatrujemy się w grubą książkę z projektami domów zakupioną za całe 9,99 zł w kiosku. Przeglądamy podziwiamy i wybrzydzamy. Oczywiście Internet też się „pali” wyszukiwarka gogle grzeje od wpisów. Mamy jest … to jest to piękna porterówka. Bez garażu .. ale po co nam garaż postawimy sobie obok domku albo na końcu działki. Jesteśmy zachwyceni, podoba nam się. Tak podoba nam się do czasu aż trafiamy na inny. Piękny …. ładny … użyteczny. Chwalimy się wszystkim dookoła. Postanowione już nie szukamy. Projekty śnią nam się po nocach. Znajomi Pilar i Łysy namawiają nas na piętrowe domki właśnie takie stawiają bliźniaki. Jeden mieszka drugi wykańcza. Bliźniaki tak… ale nie Pilar i Łysy tylko ich domy znaczy bliźniaczo do siebie podobne. Co ja gadam tzn. piszę takie same. Mówimy zgodnie z moją Agusią – NIE – NIE – tylko porterówka. Mija kolejny wieczór i znajdujemy ten właśnie wymarzony. Słowo nie tak je te dwa poprzednie … Ten będzie i już ostatni na 100000 % i nie zmienimy zdania. Pokazujemy projekt naszej córce. Nawet nie chce spoglądać na kolejny projekt, stwierdza wzruszając ramionami - będą jeszcze inne. Uf, ach ta młodzież jaka zarozumiała. Ale co tak mamy projekt to najważniejsze. Wszystkie nasze spotkania towarzyskie min. a przede wszystkim ze wspomnianym wcześniej Łysym, jego żoną Katarzyną i Pilarem (też nawiasem mówiąc łysym) i jego żoną Marzeną, sorki Marzenną. No tak ta Pani ma na imię … skupiają się na rozmowach o jednym – proszę bardzo zgadnąć – sms pod nr … odpowiedz a) budowa domu, b) budowa domu c) budowa domu, d) wszystkie dopowiedzi są poprawne …
ONI czytaj Łysy i Pilar to zaprawione w bojach budowlanych , zahartowane tygrysy, lwy ….
A ja biedny żuczek, ale oczytany. Teoria a później praktyka Panowie i Panie. Ale mają dar przekonywania …. Zaczynamy się rozglądać za projektem z poddaszem użytkowym. Ach ta młodzież …. nic już nie powiem. Znajdujemy właśnie ten, który się nam podoba ten jedyny, ten ostatni… nie słowo naprawdę innego nie będzie. haha. To jest projekt słoneczko z pracowni Horyzont…..
Wreszcie właściciel działki Kwiecień 2008 r. http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">KOMENTARZE
Yes – Yes – Yes - jak to by powiedział nasz Kazimierz premier najlepszy :), kredyt został udzielony. Cyrograf podpisany. Pozostał jeszcze tylko notariusz. Wiec w tym momencie mocno trzeba złapać się za kieszeń. Oj ciężką mają robotę nasi notariusze, bardzo ciężką, za marne wynagrodzenie obcięte im podstępnie przez zawistnych ustawodawców. Więc w piękny kwietniowy dzień (słoneczny) na 13 u notariusza. Troszkę czasu to tej miłej Pani zajęło. Straszny chaos w tym biurze mają. Natłok roboty i to jeszcze za marne grosze. Wynagrodzenie Pani notariusz to marne 1200 zł plus 22% VAT. Chyba pójdę zgłosić, że zostałem okradziony, ale zgodnie z prawem niestety … jak tysiące mi podobnych. Lżejszy o kilka tysiączków ale jednak z prawem własności uśmiechamy się do siebie.
No teraz to się zaczną schody … ale cóż do boju. Czas zakupić projekt i zgłosić podłączenie energii i wody.
Czas podsumować miesiąc od podjęcia decyzji jesteśmy właścicielami działki budowlanej. Myślę, że szybko aby tak dalej szło w tym kierunku. Miłego majowego weekendu.
Pierwsze formalności (koty za płoty:) kwiecień 2008
Uzbrojony w akt notarialny ruszam do naszej światłości znaczy się energetyki złożyć wniosek o podłączenie energii. Dostaje od pani wniosek do którego trzeba dołączyć ksero aktu własności i plan zagospodarowania przestrzennego lub co ja mam decyzję o warunkach zabudowy (ale niestety nie przy sobie). Wsiadam w furmankę i do chaty po kwity. W drodze powrotnej nauczony doświadczeniem zabieram wszystkie dokument ze sobą (i już tak będzie – szkoda czasu na jeżdżenie), wpadam do Gospodarki komunalnej załatwić wodę. Szukamy intensywnie budynku. Ależ się zakamuflowali, chyba mają nadzieję, że nikt ich nie znajdzie a połowa co najmniej da sobie spokój. Ale my nie dajemy i naruszamy spokój dostojnego urzędu. Składamy wniosek, szybko i sprawnie. Wydatek 73,20 zł, na razie. Następnie śmigam do energii pro. Co pro to nie wiem ale na pewno nie pro – obywatela. Ucieszony składam wniosek a tu klaps. Bark mapki ze starostwa jakiejś tam obrysowej. Mam ze trzy ale to nie ta. Śmigam więc do starostwa powiatowego po piękną mapkę za jedyne 50 zł. Pan przy kompie pyta się czy jedna wystarczy – a co mi tam najwyżej znowu pana odwiedzę – no odpowiada pan ale to będzie kosztować 50 zł, a teraz mapka druga tylko 8 zł. Łał zastanawiam się czy wzjąść tak profilaktycznie jeszcze z 5 mapek może wtedy cena spadnie do 2 zł za sztukę. Okazuje się, że promocji tu nie łączą :) szkoda ale biorę jeszcze jedną mapkę (od przybytku głowa nie boli). I znowu furą do energii pro – obywatelskiej. Uf, dokumentacja przyjęta. Czas na realizację 17 miesięcy. WaW … ale mają ruchy. Na odchodne pytam, czy i do których drzwi trzeba zastukać aby było szybciej. Pani odpowiada, że tak a za chwilkę słucham ? Chyba dotarło do niej - odpowiadam, że to żart i już zmykam. Ale co tam i tak trzeba będzie prąd budowlany podłączyć ….. Jeszcze tylko do sądu wydział ksiąg wieczystych złożyć wniosek o wpis do hipoteki (pani notariusz za dostarczenie tego chciała 305 zł – skąd ta cena domyślam się dokładnie 305 kroków jest od jej biura do sądu). I to właśnie te 305 kroków mnie dobiło. Pani notariusz nie zdążyła dostarczyć aktu notarialnego. Śmigam do niej i już idziemy razem z jej pracownicą oczywiście złożyć te akty. Szczęśliwie dzięki uprzejmości pani z sądu jestem szybko obsłużony. No to tyle było by w kwietniu.
Tu na razie jest ściernisko ale będzie ....
z małymi zmianami ale jednak. Szczegóły już niedługo ...
Formalności (ciąg dalszy) Maj 2008 http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/decyzja-podjeta-budujemy-sie-projekt-sloneczko,t131039.htm" rel="external nofollow">KOMENTARZE
Czas zakupić wreszcie projekt. Sprawdzam dokładnie warunki zabudowy projektem. Czyli:
- wysokości budynku,
- kont nachylenia dachu,
- długość i szerokości budynku
Wszystko musi się zgadzać z tymi zapisanymi w warunkach zabudowy inaczej może nie przejść. Na szczęście wszystko się zgadza. Jeszcze szybka wizyta w biurze projektowym celem rozwiania ostatnich wątpliwości i projekt jest mój.
Jak każdy oczytany początkujący budowlaniec wiem, że po kupieniu projektu należy go adoptować i za tą adopcję odpowiednio zapłacić. W tym celu należy się udać do architekta i ustalić szczegóły i warunki w których między innymi a przede wszystkim najważniejsza jest cena. Szerokim łukiem należy omijać (oczywiście moim zdaniem) wszelkiego rodzaju biura projektowe w których cena kształtuje się od kilku tysięcy w górę. Najlepiej popytać się znajomych (jak jam to uczynił i znaleźć o połowę tańszego (nie koniecznie gorszego) ale na pewno nie utrzymującego całej swojej biurokracji za którą oczywiście my zapłacimy. Jeśli architekt współpracuje z geodetą to mamy już piękny team. Załatwią wszystko między sobą. My tylko wyskakujemy z kilku tysiączków i już. Podliczam wstępnie koszty. Jeszcze budowa się nie zaczęła (jeszcze pierwszy szpadel nie wbity) a już na koncie kilkanaście tysiączków mniej i to tylko za same formalności ! Ale cóż to do wieczności (a raczej zakończenia budowy). A co do adaptacji mojego projektu – och sam bym go adoptował- za te pieniądze – należy jeszcze dostarczyć:
- Mapkę do celów projektowych (cena 500 zł, żadna tajemnica !)
- uzgodnienie zjazdu z drogi na posesję,
- wyłączenia gruntu do celu zabudowy,
- warunki przyłącza wody i ścieków,
- warunki przyłącza energetycznego,
Cóż wykonanie mapki zlecam geodecie a zarazem wyłączenia gruntu … Warunki obu przyłączy złożyłem sam więc jadę po odbiór. Niestety nie odbiorę dzisiaj … Przy wodzie brakuje mapki, którą mam ale zapomnieli powiedzieć, że ma być ! Przy prądzie wpłaty za wydanie. A Pani w okienku powiedziała, że później, a trzeba było wcześniej a teraz mówi, że tak nie mówiła. Skoro mówi to wie, nie będę się kłócił niech będzie. Mapka dostarczona, plan przyłącza wody ma być gotowy w piątek. Z energią pro nie poszło by tak łatwo gdyby nie kolega. Jednak nic się nie zmieniło wszędzie trzeba mieć jakiś układ :), samo życie …..
Z budową może uda się ruszyć w sierpniu. Wstępnie ekipa budowlana uzgodniona. Najważniejsze to mieć plan , a ten jest.
Jak jest działka budowlana i plan to co robi porządny polak w pierwszej kolejności, no co? Ogrodzenie oczywiście aby mógł wejść i powiedzieć, że na ….. chłop równy wojewodzie :), dobre. Więc będąc wierny tradycji (która się właśnie narodziła – MIŚ Bareja – piękne imię), zamawiam ogrodzenie z dwóch stron. Ma być i to w przyszłym tygodniu zrobione. Po starej cenie jak mówi fachman bo siatka poszła do góry to znaczy metal i słupki. Poszła poszła ale do nas doszła jeszcze po starej scenie. Miało być w przyszłym tygodniu jest w tym. W myśl przysłowia : co masz zrobić jutro zrób dzisiaj, albo nie rób wcale;. po pierwszym dniu tak wygląda:
Czekamy na sobotę ma być reszta. Pinknie, pięknie. Aby dalej do przodu. Część się pyta zaczynacie od płotu. Nie szkoda wam kasy. Szkoda, szkoda ale później nie będzie jej wcale. Zawsze brakuje na zwłaszcza na końcu.
A tak wygląda efekt końcowy płotu:
Trzeba jeszcze zrobić prowizoryczne ogrodzenie z przodu posesji. Załatwić jakieś pomieszczenie do przechowywania różnych rzeczy typu; taczka, łopata, klej itp. Rozglądam się intensywnie ale ceny są nie małe za baraki czy inne altany. Rozpuszczam wici wśród znajomych. Jadę oglądać altankę (obywatel likwiduje działkę ogrodową). Może byc zbita z desek i obita blachą. Cena przystępna a nawet mała. Problem tylko z przewiezieniem. Trzeba ją rozebrać na części. Skręcana - nie - niestety zbijana. Ciekawe czy się nie rozpadnie może nie? W każdym razie będzie pasować (jeśli się uda - najpierw rozbić później przewieść. Co do papierologi, to okazuje się, że warunki zabudowy zostały wydane na poprzedniego właściciela działki. Trzeba przepisać na siebie. Ustalam, że potrzeba jest pisemna zgoda poprzedniego właściciela na przeniesienie warunków, moje oświadczenie, że przyjmuję te warunki i marne 56 zł za zmianę nazwiska. Pytam się Pani (tak z czystej ciekawości) a jeśli poprzedni właściciel się nie zgodzi na przeniesienie...), Pani odpowiada - że to bez sensu. Odpowiedz profesjonalna nie ma co. Ale jak bez sensu to chyba się zgodzi. Siedem dni czas wydania na moje nazwisko i jest coll. Jeszcze tylko trzeba zwieść umowę do energetyki, wpłacić jakieś tak śmieszne 900 zł i czekać cierpliwie na prądzik. Może będzie za roczek. Niestety do konkurencji nie pójdę, nie ma takowej !
Przedstawiam projekt fachowcowi do wyceny robocizny stanu surowego otwartego ma być w niedzielę. Wiec czekam do niedzieli. W sobotę akcja altanka i prowizoryczny płot z przodu. Trzeba też zorganizować jakąś tymczasową toaletę na działkę. Mam na szczęście konstrukcję, trzeba tylko zmontować, wykopać i gotowe. Aby do soboty.
http://picasaweb.google.com/Boguslawice/MojaBudowaDomekSOneczko#" rel="external nofollow">http://picasaweb.google.com/Boguslawice/MojaBudowaDomekSOneczko#" rel="external nofollow">Zdjęcia z budowy