Ciągnie sie to kartono-gipsowanie i ciągnie (właściwie to już szpachlowanie), elektrycy zrobili puszki i powyciągali kabelki, pozostałe instalacje skończone na 99%, za chwilę zalewamy w końcu posadzkę. I niech schnie, schnie, schnie.
Pod koniec tygodnia będzie przyłącze kanalizacyjne i pomyślimy o kostce brukowej i płocie.
Zrobiłam dzis wstępne rozpoznanie. I to co zobaczyłam wcale mnie nie usatysfakcjonowało. Kostka jak kostka, zwykła w cenie do przyjęcia, bardziej wyszukana w cenie nieco mniej do przyjęcia, a superancka w cenie zaporowej. Max zaszalejemy na jakiś nostalit w melanżu albo coś podobnego.
Gorzej z tarasem. Jest przygotowany pod kostkę 4 cm, ale wybór takich okładzin jest nędzny. To co mi się podoba - z Libetu - od 100 zł za m2. Przy naszym ponad 40-sto metrowym tarasie robi się kwota. W sprawach cen montażowych jeszcze się nie rozeznałam.
Obejrzałam z bliska elementy płotu z betonu płukanego, są świetne. Ale same elementy, pod które musi być fundamet i jeszcze zalać betonem wychidzą dość drogo (na przęsło ok 2,5 m - ok 250 zł). Nie wiem czy nasz budżet będize w stanie to przełknąć, raczej wątpię.
Jutro spotykam sie na budowie z potencjalnym wykonawcą przęseł płotu frontowego. Muszę pogadać o słupkach metalowych. Przynajmniej odpadłby fundament i najwyżej jakąś podmurówkę lekką sie zrobi. Ludzi do siatki już przyklepnęłam. Ekipa spod Ostrzeszowa, ale cenowo sporo tańsi od naszych lokalnych i jakoś opłaca im się dojazd na robotę przez 3-4 dni.
Odnośnie płotu to zaskoczyła mnie papierologia ze wzgl na płot od drogi. A właściwie z powodu działki narożnej większość mamy od drogi . Mysleliśmy, że taką zgodę od ręki dostaniemy w gminie. Okazało się, że poczekamy 30 dni w powiatowym. Wrrr, a siatka miała być w połowie czerwca. Jedyne co w tej sprawie dziś zakończyło się sukcesem to złożenie papieru o wycinkę drzew, rosnących w miejscu płotu.
Dodatkowo obgadałam z wykonawcą malowanie na gotowo i pomyślimy jeszcze o podbitce.
W przyszłym tygodniu mam w planach wycieczkę do tartaku robiącego deski podłogowe. W którymś dzienniku znalazłam namiar na tartak w Racocie (koło Kościana), ponieważ Mosina jest już w połowie drogi, postaram sie w dniu lania posadzek wyskoczyć na rekonesans. Drugą opcją jest tartak w Dobrej koło Wągrowca, ale na razie nie mogę się zebrać do wyjazdu. Trzecią opcją jest pan parkieciarz chyba z Ceradza i to jedyne wykonawstwo widziałam na żywo - prawdopodobnie to też najdroższy wykonawca (z tego co się wywiedziałam telefonicznie). Cały czas biję sie z myślami czy deski olejować czy lakierować. Nie podoba mi sie błyszczaca podłoga, chociaz nie wiem, czy aż tak matową jak po olejowaniu chcę mieć. I jednak przy naszym psisku musi być opcja mycia bez stresu. Więc cały czas nie wiem co zrobić.
No i w końcu na piatek spróbuję ściągnąć z Rawicza panów od drzwi, zeby pomierzyli jak już będzie ta nieszczęsna posadzka.
Acha przyszła sobota też zaplanowana, przyklepnięcie obudowy kominka na przyszłość, potem negocjacje w sprawie kostki brukowej w zaprzyjaźnionej hurtowni. A wieczorem...............koncert Perfectu w Tarnowie Podgórnym. W zeszłym roku była Maryla Rodowicz, było świetnie.
Jutro, z okazji dni Mosiny, wieczorem jest koncert Brathanków, na który się wybieram ze znajomymi, bo inwestor gdzieś po świecie buja.
Acha no i jeszcze zapisałam dziś dziecko do nowej szkoły. Podobno na sąsiedniej ulicy mieszka jedna z dziewczynek z klasy, przynajmniej będzie jakieś towarzystwo.
Rozpisałam się, muszę zapędzić dzieciaki do łózek, bo dziś mamy małe pidżama party. Ciekawe jak jutro wstaną , a na 10,30 muszę być na budowie.