Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    43
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    74

Entries in this blog

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Moi chłopcy oglądają mecz naszej reprezentacji, postanowiłam więc skrobnąć parę zdań w moim pamiętniku. Cała afera ze złodziejami miała jeden plus który nazywa się kominiarz. Z tym Panem mieliśmy trochę kłopotu. Prace na budowie postępowały w szybkim tempie gdy zdaliśmy sobie sprawę że, do uzyskania pozwolenia na użytkowanie będziemy potrzebować "świstka" od kominiarza. U Panów kominiarzy obowiązuje rejonizacja która skazała nas na kominiarza zrzędę W rakcie pierwszej wizyty strasznie marudził między innymi o to że, nie wezwaliśmy go jak były murowane kominy. Zauważył jednak i za to mu chwała brak wlotu powietrza do pieca kominkowego. Nasza wina, nie było tego w projekcie a ja o tym nie pomyślałam na etapie fundamentów. Przy współczesnych szczelnych oknach mogło by to być niebezpieczne. Wprawdzie mamy zamontowane wywietrzniki higrosterowane ale to za mało (one są przede wszytkim do dodatkowego wietrzenia). Musimy przemyśleć problem i wybić otwór tak aby spełniał swoje zadanie ale też był mało widoczny. Na drugie spotkanie z Panem kominiarzem umówiliśmy się więc na tę właśnie sobotę. Zjawił się przed policjantami i oczywiście chciał przełożyć wizytę ale poprosiłam żebyśmy załatwili sprawę szybko bo nie mam głowy do następnej nie załatwionej sprawy. Sprawdził tylko czy wlot powietrza jest zrobiony wypisał zaświadczenie i poszedł sobie. Uf obyło się bez kolejnego marudzenia.

 


W związku z tym że, część podłogi w salonie była już ułożona, policzyłam ile paczek zużyliśmy i pojechałam dokupić tą skradziną część. Docelowo myśleliśmy o przeprowadzce w listopadzie lub grudniu ale po tym co się stało zapadła decyzja, kończymy szybko to co musi być koniecznie zrobione, ubiegamy się (ze względu na ulgę podatkową) o tymczasową zgodę na użytkowanie budynku i jak najszybciej się przeprowadzamy.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Pewnych rzeczy człowiek nie zapomni nigdy, tak właśnie było z naszym włamaniem. W czwartek poprzedzający to wydarzenie decydyjemy że, robimy sobie jednodniową przerwę. W piątek M. został zaproszony na męskie spotkamie a mnie koleżanka poprosiła abym przyszła na popołudniową zmianę. Wychodzimy z założenia że, w tym szalonym okresie należy nam się oderwanie od budowy chociaż jednodniowe a wtedy w sobotę będziemy mieć więcej sił i ochoty do dalszej pracy. W sobotę przyjeżdżamy na budowę, M. wchodzi do środka ja jeszcze chwilę zamarudziłam na dworze. Wchodzę i pytam mojego M. dlaczego wietrzy dom on odpowiada mi: "myślałem że, idziesz za mną dlatego nie zamknąłem drzwi" Ja pytam o otwarte okno - odpowiadam mu. W tym momencie konsternacja domyślamy się że, ktoś był w środku. Ogarniam wzrokiem pomieszczenia. Na dole nie brakuje niczego. M. wdrapuje się po drabinie na górę. Ze stryszku zniknęło prawie wszystko! Zostały tylko sanitariaty. Dzwonimy na policję, staramy się już niczego nie dotykać aby nie zatrzeć ewentualnych śladów. Przyjeżdza radiowóz z dwoma policjantami. Jeden spisuje nasze zeznania drugi idzie zrobić wywiad środowiskowy. Czekając na tego drugiego głośno zastanawiamy jaką drogą wywieżli te rzeczy, jeśli od strony bramy to ktoś by ich zauważył. Paneli było z czterdzieści paczek. Wraca "drugi", pytamy go czy są gdzieś ślady mówiące o tym którędy poszły nasze rzeczy. Pada odpowiedź że, nigdzie nie ma śladów. Policja odjeżdza a mu sami robimy rozeznanie w terenie. Okazało się że, droga wiodła przez ogród, na nasypie ślady butów, siatka ogrodzeniowa rozcięta - policjant tego nie zauważył? Mniemam że, on nigdzie nie był. Po rozmowie z sąsiadami dochodzimy do wniosku: włamanie odbyło się gdzieś w godzinach 4-5 rano. Potwierdza to pośrednio dalsza sąsiadka która o tej porze wstawała do dziecka i słyszała pisk koła wózka. Stwierdziła że, gdyby wiedziała że kogoś okradli to sprawdziłaby kto tym wózkiem jechał. Policja oczywiście żadnych śladów nie zabezpieczyła - przecież to budowa. Po tygodniu zamknęła śledztwo. Mamy podejrzenia kto to zrobił ale nikogo nie złapaliśmy za rękę
HARY

Pamiętnik mojej mamy

Z bratem mojego M. zakładamy matę grzewczą w łazience, robimy próbę no i zabieram się za kafelkowanie podłogi. Mnie to wychodzi znacznie czyściej Łazienka prawie gotowa jeszcze tylko parę płytek na murek na którym wisieć będzie umywalka i kolejna rzecz skończona.

 

 


18.10 Dzisiaj była duża i przykra niespodzianka. Złodzieje włamali się oknem do domu i ukradli rzeczy warte ok 4 tyś. (panele, podgrzewacz wody, gzrejnik, kosiarkę spalinową i narzędzia). Była policja, sporządzili protokoł i odjechali a H. z M. zostali bez paneli i innych rzeczy jak również z przykrym uczuciem, że ktoś targnął się na ich własność. H. pojechała po nowe panele podłogowe i zaczęli ze Zbyszkiem kłaść podłogę. Do wieczora salon i kuchnie były gotowe (bez prac wykończniowych)

 

 


Komentarz do tego wpisu będzie dosyć długi napiszę go więc następnym razem

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Po bardzo długiej przerwie wracam do pisania pamiętnika. Przy okazji pozmieniałam adresy zdjęć tak że, teraz są już widoczne. Przeczytałam także to co do tej pory nabazgrałam i zauważyłam trochę literówek i nie zawsze poprawną stylistykę ale mam nadzieję że, zostanie mi to wybaczone.

 

 


Z piecem rzeczywiście był mały problem. Chcąc dokładnie wybić otwór w kominie pojechaliśmy do sklepu aby dokładnie zmierzyć na jakiej jest wysokości. Niestety piec stał na palecie a my, chyba ze zmęczenia nie odjeliśmy jej grubości.

 

 


Piec został jednak zamontowany, błąd został zasłonięty rozetą ze stali nierdzewnej.Kupiliśmy w pobliskim sklepie parę worków brykietów i zrobiliśmy próbę generalną. Siedząc sobie na stołeczkach na przeciwko kominka podziwialiśmy ogień i śmialiśmy się że, patrzymy jak sroka w gnat, tak jakbyśmy nigdy nie widzieli ognia. Uwierzcie mi jest to piękne uczucie, prawdziwy ogień i ciepełko w naszym domu!!!!!!!!

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Parapety chcieliśmy przykleić na zwykłej zaprawie murarskiej ale okazało się jednak, że trzeba to zrobić na kleju typu Atlas. Gdy były za swoim miejscu można było kończyć łazienkę. Bogdan ułożył resztę białych płytek na ścianę wokół okna. Murek pod umywalkę trzeba było odłożyć na później. Najpierw musiały się znaleść płytki na podłodze a to wiązało się z założeniem maty grzewczej. Jak zwykle pomiędzy różnymi pracami na budowie szukamy odpowiednich paneli podłogowych i drzwi. Najgorzej było z panelami. Jak wybrać ładne w przyzwoitej cenie i do tego aby elegancko przezentowały się na dużej powierzchni, gdy wybór w sklepach jest tak duży. Zakupu dokonaliśmy w salonie firmowym Classena metodą: kartka, długopis i ruszamy pomiędzy ekspozycję. To co przy pierwszym spojrzeniu nam się podoba zapisujemy. Gdy doszliśmy do końca, mieliśmy zapisanych kilkanaście wzorów. Powtarzamy operację tak długo, aż zostaje jeden wzór. Ten wybrany jest w dwóch odmianach. Jedna jest gładka, druga z rowkami imitującymi prawdziwe drewno. Różnica w cenie 10 zł. na m2, skłaniamy się do tego aby kupić te droższe. Wzywamy obsługę chcąc złożyć zamówienie kupując przy okazji piankę i folię. Pracownik poleca nam w zamian za piankę droższe ale według niego lepsze podkłady Eko (przypominające z wyglądu kilkuwarstwowy karton lub filc). Panele ułożone na tych płytach są cieplejsze i nie wydają tak głuchego odgłosu przy chodzeniu. Mogłam się o tym przekonać osobiście bo zademnstrowano mi to w sklepie. Podkład taki daje też dodatkowe ocieplenie i usztywnia całość. Dlatego wybieramy gładkie panele i podkład Eko. Pokazuję też M. drzwi, które bardzo mi się podobają. Mają także regulowane ościeżnice, które dodają szyku w pomieszczeniu. Drzwi wyglądają na droższe niż są w rzeczywistości, dlatego dokonujemy ich zakupu. Do pokoi i łazienki pełne, do wiatrołapu przeszklone tak aby nam go trochę doświetlić.
HARY

Pamiętnik mojej mamy

4.10. Parapety przywieźli wczoraj (piątek). Zaraz je Marek pozakładał. Dzisiaj przywieziono panele na podłogę, drzwi no i piec. Właściwie jest to rodzaj kominka - bardzo mi się podoba. Jest tylko mały problem, bo wylot z pieca trochę nie pasuje do otworu w kominie. Marek musi to poprawić - reszta o.key!! W poniedziałek (6.10) ma być założona mata grzewcza na podłogę w łazience a potem kafelki. Marek chyba będzie sam je układał, tak jak i resztę ścianki (na umywalkę).
HARY

Pamiętnik mojej mamy

Właśnie w tym sklepie udało mi się kupić odpowiednie płytki. Wprawdzie te duże nie są idealnie białe ale mają za to odpowiedni rozmiar. Płytki o rozmiarze 15x15 dostępne są w kilku kolorach. Wybieram żółty, beżowy, stalowy i kobaltowy. Natychmiast dokonuję zakupu i wracam na budowę. Wcześniej z kolegą mojego M. ustalamy, że położy nam płytki w łazience. Nam zajęło by to sporo czasu, którego brak dotkliwie odczuwamy a Bogdan ma zaległy urlop i ma go w nadmiarze. Wiedząc jak jest dokładny nie miałam obaw co do jakości wykonanej przez niego pracy.

 

 


28.09. Przez cały tydzień ( z 3 dniową przerwą) Bogdan kafelkował łazienkę. Pracy jednak nie ukończył, bo potrzeby jest parapet okienny, który ma być dopiero w czwartek lub piątek.

 

 


W czasie gdy Bogdan kafelkował my zajmowaliśmy się wykończeniem pewnych rozpoczętych prac. Zrobiliśmy na poddaszu ściany szczytowe z gipsokartonu, zagruntowaliśmy wszystkie ściany rozrzedzoną białą farbą a otynkowane elementy w salonie mieszanką farby, gładzi gipsowej i tym co nam pozostało. Najważniejsze było aby świeży tynk "napił się koktajlu mlecznego" a nie właściwej farby która miała być kolorowa. Chciałam mieć pewność, że jak przyjdzie mi chęć zmiany koloru to poprzedni bez problemu zamaluję. Prace w łazience nie zostały całkowicie ukończone bo jak pisze mama nie było jeszcze parapetów no i brakło kolorowych płytek. Płytki dowieźli za parę dni. Jeśli chodzi o parapety to zdecydowaliśmy się na białe lekko wystające poza lico ściany. Biały wydał się nam idealny ze względu na to, że dobrze wygląda przy każdym kolorze no i pasował do koloru okien.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Temat łazienka wydaje mi się że, dla każdego jest bardzo ważny bo w pewnym sensie traktowany jest jako wizytówka domu. Dodatkowo przyjemnie jest wykonywać nawet te najprostsze czynności higieniczne w ładnym otoczeniu. Moja łazienka miała być ponadczasowa, prosta i elegancka. Pamiętam jak gdzieś w latach 90-tych w pracy remontowali toalety. Wydawały się wszytkim takie eleganckie i modne (był już wtedy wybór glazury), teraz jak się do nich wchodzi to zastanawiam się jak to się mogło podobać. Podobają mi się kafelki antyczne ale z obawy że, za 10 lat pomyślę o własnej łazience tak jak myślę o toaletach w pracy skutecznie zniechęciło mnie do realizacji takiego projektu. Uznałam że, proste jest piękne i wymyśliłam więc białe prostokątne kafelki, kładzione z szeroką fugą poziomą która, miała być kolorowa tak aby optycznie poszerzyć łazienkę. Nie chciałam także aby moja łazienka przypominała szpital dlatego ściana kominowa oraz murek na którym wisi umywalka miały zostać obłożone czterema kolorami płytek rozmiaru 15x15. Jak moje wymagania okazały się wygórowane dowiedziałam się chodząc po sklepach. Białe kafelki o wym. +,- 25x30 to rzecz przynajmniej wtedy nieosiągalna tak zresztą jak te wymyślone przeze mnie - kolorowe. W tym czasie gdy M. szlifował na budowie ja zjeżdziłam całą okolicę i nie znalażłam tego co mnie interesowało. Zniechęcona wracałam po południu na budowę zdając sobie sprawę z tego że, czasu mało, roboty za to bardzo dużo a ja jeszcze raz muszę przemyśleć naszą łazienę. Stoję sobie na światłach czekam na zielone światło, rozglądam się i zauważam schowaną za drzewem reklamę sklepu z glazurą. Zdążyłam przeczytać jedynie nazwę ulicy przy której znajdował się ten sklep gdy musiałam ruszyć bo zaraz kierowcy zaczęli by trąbić i marudzić że baby za kierownicą to tak zawsze wszystko je interesuje tylko nie ruch uliczny . Jadę sobie spokojnie i zastanawiam się gdzie jest ta ulica, nagle dostaję olśnienia przecież to dwa kroki stąd. Na szczęście do "Rzymu" prowadzą dwie równoległe drogi. Ze znalezieniem odpowiedniego budynku nie miałam już problemu.
HARY

Pamiętnik mojej mamy

Łączenia płyt robimy najpierw standartowo - siatka i gładż gipsowa. Przy okazji dodatkowego zakupu gładzi, sprzedawczyni poleca nam Vario, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Jest to plastyczna masa którą, kładzie się już bez siatki. Lepiej to wygląda w trakcie szlifowania. Gdy wszystko jest gotowe, zabieramy się za szlifowanie łączeń. Mój udział jest tu niewielki. Prawie całą robotę wykonał mój M. aby ułatwić sobie pracę kupujemy w hipermarkecie najtańszą szlifierkę oscylacyjną, wychodząc z założenia że, jak się "zagipsuje" to ją się po prostu wyrzuci.

 

 


19.09. Dzisiaj M. z H. skończyli kafelkować komin w salonie. Szlifowanie ścian skończył M. 3 dni temu. Od jutra (sobota) mają zacząć kafelkować ściany w łazience. Ma im pomagać Bogdan S.

 

 


Większość swoich pomysłów wnętrzarskich czerpię z gazet zajmujących się tą problematyką. Właśnie w takiej gazecie zobaczyłam mój wymarzony piec kominkowy na tle wykafelkowanego komina. Uznałam to za wyśmienity pomysł i do tego bardzo praktyczny. Zakurzoną ścianę trzeba pomalować a kafelki wystarczy umyć. Z wymarzonego pieca kominkowego zrezygnowałam ze względu na drastyczną podwyżkę jaką zastosowała firma go produkująca, ale trzeba przyznać, był przepiękny i świetnie pasował do naszych prawie antycznych mebli (lata międzywojenne). Uznałam jednak że, za różnicę w cenie pomiędzy tym wymarzonym a tym kupionym (wcale nie gorszym) mogę wiele rzeczy do domu kupić. Przy okacji zakupu w hipermarkecie mat grzewczych do łazienki i wiatrołapu natrafiliśmy na odpowiednie płytki. Nigdy w życiu nie kładłam ani ja a tym bardziej mój M. glazury, no ale nie święci garnki lepią. Pierwsze płytki ułożyliśmy na podłodze gdzie miał stanąć piec. Gdy okazało się że, nie jest to takie trudne, zabraliśmy się za komin. Najpierw było trochę układanki na podłodze, tak aby wzór był łatwy do ułożenia, oszczędny i estetyczny. Pan Rysio znowu dał o sobie znać. Najwięcej kłopotu sprawiło mi wypoziomowanie całości. Właśnie mnie bo M. uznał że woli mieszać klej, ciąć płytki itd.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

3.08. Sufity ocieplone i zabezpieczone są folią. Cały lipiec M. z K. wykładali ściany płytami gipsowo kartonowymi. Przy suficie w salonie i sypialni pomagał Zbyszek. Zostały jeszcze płyty do łazienki (całej) i kuchni (ściana z oknem). Może w tym tygodniu to skończą?!

 

Jak widzicie poprzedni wpis mamy był datowany na 28.06. Tą róznicę w czasie wykorzystaliśmy jak pisze mama na wykończenie ścian i sufitów płytami gipsowo-kartonowymi. Zastanawiałam się czy robić na suficie dodatkowy stelaż. Zadałam nawet na forum pytanie o zasadaność takiego rozwiązania. Strop mamy przecież drewniany o rozstawie 50 cm. Nie uzyskawszy dobrze uzasadnionej odpowiedzi decydujemy że, płyty przykręcamy bezpośrednio do stropu. Decyzja była trafna z sufitem do tej pory nic się nie dzieje. Zaczynamy od kuchni. Przykręcenie pierwszej płyty to była mordęga, ręce mi mdlały. Musimy coś wymyślić, trzymanie płyt rękami nie zdaje egzaminu. Zbijamy z listew podpory w kształcie litery "T", pozwala to na swobodne trzymanie płyt w dowolnej pozycji. Gdy skończyliśmy sufity M. z synem zabierają się za przyklejanie płyt na ściany a ja przenoszę się na pięterko gdzie zaczynam układanie paneli na całą powierzchnię dachu. Wybór paneli spowodowany był ewentualną "pracą" dachu, bo tutaj tak jak na dole nie robiłam dodatkowego stelaża. Dodatkowe ocieplenie byłoby może i wskazane, ale jak już pisałam, ten pokój nie był przewidziany w projekcie i w związku z tym nie jest za wysoki. Stelaż "zabrałby" nam trochę wysokości. Z tego też powodu ocieplenie jak i okładzina ułożone są do samego szczytu. Wszystkie panele ułożyłam sama, tylko w okolicach szczytu musiał mi M. czy syn pomóc. Sciany szczytowe wyłożone są już płytami gipsowo-kartonowymi. Gdy skończyłam na górze zmieniłam syna przy układaniu płyt na dole. Do łazienki kupiliśmy płyty odporne na wilgoć. Taka też płyta została założona ścianę w kuchni gdzie jest zlew.

 

1.09 M. rozpoczął szlifowanie sufitów i ścian (chodzi o złączenia płyt). Ciekawe jak długo mu to zajmie czasu bo praca jest nieprzyjemna (dużo pyłu)

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Po bardzo i to bardzo długiej przerwie wracam do pisania. Na moje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć że, od kwietnia do końca czerwca wykłócałam się z moim poprzednim pracodawcą o sposób rozwiązania ze mną umowy. Lipiec jeszcze pracowałam na umowę zlecenie no a od sierpnia już w nowej firmie. Jak to w nowej firmie bywa trzeba się wykazać więc prawie od rana do wieczora w pracy. Od wrzesnia dodatkowo po pracy robiliśmy pokój syna na poddaszu. Tak to zwykle bywa że, prowizorka trwa najdłużej. Na porządne zrobienie jego pokoju nie mieliśmy już po prostu siły a także brakowało trochę kasy. Suma sumarum nawet dobrze się stało, bo pewne kocepcje które bym w owym czasie zastosowała nie zdały egzaminu w codziennym życiu. Wojsko obecnie wypuszcza co dwa tygodnie na przepustki, więc musieliśmy wykorzystać okres gdy był na poligonie i wiadomo było że, przez 1,5 miesiąca nie pokaże się w domu. Wszystko robione na dodatek w konspiracji tak aby na urodziny miał prezent, ale było warto. Szkoda że, nie mogliście zobaczyć jego miny gdy wszedł na górę. No dość już tych dygresyjek wracamy do pisania pamiętnika.
HARY

Pamiętnik mojej mamy

Do ocieplenia oprócz wełny mineralnej, kupiliśmy folię paroprzepuszczalną na poddasze srebrą (dodatkowo odbija ciepło) a na strop na dole zwykłą. Najpierw zaczęłam ocieplać poddasze abyśmy sobie nawzajem nie przeszkadzali. Zużyłam do tego przeszło 5 tyś. zszywek (oczywiście na całość) i nabawiłam się odcisku o zszywacza . Robota wcale nie była taka zła pomimo gorąca jakie wtedy panowało. Fajnie wyglądałam jak po przebraniu się w spódnicę, trzymałam ją w ręku jak baletnica bo wszystko mnie kłuło (pracowałam na budowie mało rozważnie w krótkich spodenkach)

 


Tak wyglądało poddasze po ociepleniu:

 

 


http://foto0.m.onet.pl/_m/55bd76a8235552548edfd6e1561d9a4c,5,19,0.jpg

 


http://foto0.m.onet.pl/_m/a3bf5dd03e5b5dede55e1843ddcf3528,5,19,0.jpg

 


To już ściana z przygotowanym miejscem na dodatkowe okno, a następne zdjęcie to ścianka oddzielająca pokój od strychu (jeszcze zostało położenie folii, ocieplenie od strony strychu)

 

 


http://foto0.m.onet.pl/_m/98eefed38bfc290a5012bf94f345ba8c,5,19,0.jpg

 


Gdy ja pracowałam nad ociepleniem parteru M. przewoził glinę na wcześniej przygotowane przeze mnie miejsce (musiałam wykarczować leśne jeżyny). Po całej ociepleniowej operacji został do skończenia jeden z małych pokoi gdzie leżały już przygotowane płyty gipsowo kartonowe i musiałam poczekać aż będzie pusty.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

No, komentarz miałam napisać na następny dzień, ale jak to zwykle bywa zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia. Tym razem były to przygotowania do wyjazdu na przysięgę do naszego maleńkiego synka . Później przywieźliśmy go na przepustkę do domu no i mogłam tylko pomarzyć o dostępie do komputera. Dzisiaj wcześnie rano wyjechał więc zabieram się do pisania.

 

 


Zdecydowaliśmy się na szambo dlatego, że obecnie w Gminie panuje moda kanalizację. Jest szansa podłączenia się do niej w tej pięciolatce. Dodatkowo mieliśmy dość pracy wewnątrz domu i trzeba by było robotę zlecić firmie. Oczywiście dochodzi do tego rozgardiasz w ogrodzie. Suma sumarum jest szambo. Firma przyjechała wykonała wykop dosyć glęboki (marudzili, że głęboko mamy wyprowadzenie rury z domu) dla zachowania odpowiedniego spadku. Zapomnieli w takiej sytuacji o kominku-wylocie (mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli, bo nie wiem jak to nazwać) przez który będzie szambo opróżniane. Pojechałam z nimi do firmy zapłaciłam i zabrałam przy okazji te kominki. Szambo jest usadowione jak pisałam dosyć głęboko, dlatego na górę ułożyliśmy grubą warstwę styropianu i dopiero potem ziemię. Po zasypaniu została cała góra gliny. Wykorzystałam ją w późniejszy termine do zrobienia skalniaka.

 


Ocieplenie wnętrza domu wełną mineralną wzięłam na swoje barki, tak aby M. mógł się zająć czymś innym. W tym czasie gdy ja byłam zajęta ocieplaniem poddasza mój M. zrobił z synem hydraulikę a potem zabrał się za tynkowanie ścian obok komina w salonie oraz za otynkowanie podciągów. Jak już pisałam te elementy miały być pomalowane techniką przecierek na nierównej ścianie. Wymyśliłam sobie, że po co mam kupować do tego celu tynk strukturalny jeśli można to zrobić inaczej i taniej. M. specjalistą od tynkowania nie jest ale dla mojej koncepcji był idealny. M. starał się robić wszystko jak zwykle bardzo dokładnie i starannie gładził tynk a ja stałam za nim i wołałam: Starczy, zostaw to już bo będzie za gładkie. Mój mąż przyzwyczaił się już do moich pomysłów bo na 99,9% efekt jest taki jaki być powinien, dlatego zbytnio się nie butował gdy w ten sposób komentowałam jego pracę. Stwierdził jedynie, że sama sobie tę krzywą ścianę będę malować, na co ochoczo przystałam.[/url]

HARY

Pamiętnik mojej mamy

28.06.

 


Wczoraj zostało założone szambo. Sama praca została wykonana w 3 godz. ale zostawili ogromną chałdę ziemi z którą musi się M. uporać. Praca jest ciężka, bo ziemia to piasek z gliną a koparka nabierała i wysypywała ogromne kawały.Dzisiaj M. z wnukiem zakopywali wykop. Prawie się z tym uporali (zostały niewielkie uzupełnienia do wykonania. Resztę będą musieli rozwieść po całym terenie.


H. w tym czsie rozpoczęła prace nad ociepleniem poddasza w "pokoiku" wnuka. Chociaż praca jest niezbyt przyjemna (wełna mineralna pyli) założyła ocieplenie na całym poddaszu - w części mieszkalnej. Po niedzieli musi jeszcze pokryć to wszystko specjalną folią aluminiową. Mają też zamiar ocieplić w przyszłym tygodniu całe mieszkanie, żeby rozpocząć wykładanie sufitów i ścian płytami

 

 


Komentarz napiszę dopiero jutro, bo jest strasznie późno a to wymaga czasu i świeżego umysłu

HARY

Pamiętnik mojej mamy

cd. 10.06

 

 


W części strychowej naszego poddasza na strop zostały ułożone deski, które nam zostały z szalunków. Ze względu na to, że kupowaliśmy je równej szerokości praca nie zajęła nam dużo czasu. W pokoju syna na podłodze miały być płyty OSB. Kłopot byłby z przycięciem ich na budowie. Postanowiliśmy więc odmierzyć odleglości pomiędzy belkami stropu (bardzo dokładnie - kwestia centymetrów) i przyciąć je w sklepie na porządane szerokości. Niestety przycięcie płyt w sklepie kosztuje tyle, że przestaje się to opłacać. W OBI gdzie również pojechaliśmy zgodzili nam się przyciąć płyty tak jak chcieliśmy i potraktować to jako przecięcie do transportu. Tak przy okazji kupiliśmy grzejnik drabinkowy elektryczny do łazienki i obejrzeliśmy schody samonośne. Cena jaką chcieli około 2.400,- za całość okazała się atrakcyjna. Ustaliliśmy z M., że je kupimy jak będziemy na tym etapie. Płyty dowieźli nam na budowę. Wciągnięcie pierwszej płyty było nie lada wyczynem. Nie można było skorzystać z podłogi w części strychowej, tylko trzeba było chodzić po kratownicy podłogi (z perspektywą upadku na parter), trzymać mocno płytę i lekko ciągnąć ją do siebie. M. na dole musiał z kolei bardzo wolno podawać ją na górę abym faktycznie nie spadła. Proszę przy tym pamiętać o ciężarze. Gdy płyta była na górze przykręciliśmy ją do stropu i kolejne poszły już szybko :)

 

 


http://foto2.m.onet.pl/_m/30cfe7bfcc1bb4ec729f3f28282ff912,5,19,0.jpg

 


To jest właśnie nasz strop na którym tak dzielnie walczyłam

 

 


Zapomniałabym dopisać, po podłodze przyszła kolej na ścianki oddzielające pokój od reszty strychu. Zrobione zostały także z płyt OSB i ocieplone od strony strychu.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Wklejam kilka następnych zdjęć

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/eb66b63dd20c7f97fc69e85cd8c65e43,5,19,0.jpg" rel="external nofollow">http://foto3.m.onet.pl/_m/eb66b63dd20c7f97fc69e85cd8c65e43,5,19,0.jpg

 

To nasz przyszły salon, jeszcze przed wylewkami i oknami

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/04297dbe4df7e80bd688a6fc8f484da3,5,19,0.jpg" rel="external nofollow">http://foto3.m.onet.pl/_m/04297dbe4df7e80bd688a6fc8f484da3,5,19,0.jpg

 

Róg pokoju i widok na kuchnię

 

http://foto3.m.onet.pl/_m/9a5f82ea510a7483fb2a93f1495e296f,5,19,2.jpg" rel="external nofollow">http://foto3.m.onet.pl/_m/9a5f82ea510a7483fb2a93f1495e296f,5,19,2.jpg

 

Okna w dwie strony świata, oczywiście z naszego salonu. Ten osobnik przy oknie to mój szwagier.

 

http://foto2.m.onet.pl/_m/e003936ff90f60b780e6465d7a4de312,5,19,2.jpg" rel="external nofollow">http://foto2.m.onet.pl/_m/e003936ff90f60b780e6465d7a4de312,5,19,2.jpg

 

Zdjęcie zrobione w kierunku małych pokoi. Za filarem jest wejście do łazienki. Z lewej strony kawałek wiatrołapu. To zdjęcie i poprzednie zrobione już po wylewkach i wstawionych oknach

HARY

Pamiętnik mojej mamy

10.06.

Instalacja elektryczna jak również i wodno-kanalizacyjna jest już gotowa. Jest nawet podłączony prąd elektryczny. Dzisiaj murarz Piotr narzuca tynk na ściany, a potem zabiorą się do wykonania podłogi w części mieszkalnej poddasza i dalszych prac wykończeniowych. Cały czas wre praca na budowie, co bardzo cieszy nas wszystkich.

 

Po ostatnich wpisach zaczęłam zastanawiać się nad tym, kiedy my robiliśmy zakupy tych wszystkich materiałów. Wynikało to chyba samoistnie z potrzeby chwili. Prawie w każdą niedzielę robiliśmy wypad do hipermarketów budowlanych, które niestety nie są w naszym pobliżu aby zobaczyć co mają w swojej ofercie i jakie mają ceny. Wyposażenie łazienki np. kupiliśmy okazyjnie gdyż likwidował się sklep (zauważyłam napis w witrynie, gdy pojechałam dokupić jakieś drobiazgi elektrykowi). Za 1800,- kupiliśmy wtedy: stelaż do ubikacji, muszlę, przycisk i deskę sedesową, umywalkę, kabinę przysznicową szklaną z brodzikiem i obudową oraz wszystkie rurki do zimnej i ciepłej wody. Tyle dygresyjki na temat zakupów wracam teraz do komentarza tego co napisała moja mama. Nasz dochodzący murarz otynkował nam komin w przyszłym pokoju syna oraz obrzucił wstępnie ściany obok komina w salonie, które docelowo mają być pomalowane przecierką. Cała dokumentacja dotycząca instalacji elektrycznej dostarczona do ZE. Umowa także podpisana, mamy prąd.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Na razie udało mi się do fotoalbumu wstawić tylko kilka zdjęć (albo mój komputer za słaby, albo obciążona sieć). Prezentuję Wam ciąg dalszy zdjęć z prac nad naszym dachem

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/798fe25e166dcb5fc4f53e00b1609739,5,19,0.jpg" rel="external nofollow">http://foto1.m.onet.pl/_m/798fe25e166dcb5fc4f53e00b1609739,5,19,0.jpg

 

ostatnie prace przy kominie, zaraz będą kładli blachodachówkę

 

http://foto1.m.onet.pl/_m/3b58c532a14e955d0c49eec3c0064511,5,19,0.jpg" rel="external nofollow">http://foto1.m.onet.pl/_m/3b58c532a14e955d0c49eec3c0064511,5,19,0.jpg

 

dach gotowy

 

To na razie tyle, jeśli chodzi o zdjęcia. Wieczorem napiszę ciąg dalszy pamiętnika w którym zacznie się dla nas bardzo i to bardzo gorący okres. W cztery i pół miesiąca prawie samodzielnie tylko ja i mąż doprowadzimy dom do zamieszkania. Pomoc przyjaciół będzie nieznaczna, ale o tym później

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Zgrałam moje negatywy na płytkę i spróbuję umieścić parę zdjęć. Niestety nie mogę znaleźć filmu na którym są fundamenty naszego domku. Dlatego pierwszym zdjęciem będzie zdjęcie z prac dekarskich

 

 

 


http://foto2.m.onet.pl/_m/13cb07124a16bbfdc4bdaca150b7ad3e,5,19,0.jpg


http://foto2.m.onet.pl/_m/fdc4493ea25c5853c6e8cd52232f3876,5,19,0.jpg

 


Ok. Teraz wyszło dobrze. Zdjęcia nie są może najlepszej jakości ale jak pisałam są to zgrane negatywy. :)

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Temat elektryk.

 

 


Uzgadniamy z bratem M., że zrobi nam instalację elektryczną. Pomaga nam policzyć ile i jakiego kabla będziemy potrzebować, ile puszek i jakich rozmiarów. Robię rozpoznanie po hurtowniach, róznice w cenach dosyć duże. Od koleżanki, która też buduje dowiaduję się o tanim sklepie w jej miejscowości. Jadę na zakupy. Przy okazji kupuję także wszystkie potrzebne wyłączniki i gniazdka. O ile wygląd wyłączników to była sprawa otwarta, to to, że muszą być podświetlane było rzeczą oczywistą. Dobrze pamiętałam jak w egipskich ciemnościach maszerowałam do łóżka kiedy nocowałam u mamy. Jednak wieś to nie miasto, gdzie nawet po zgaszeniu światła w domu panuje półmrok od lamp ulicznych. Po obejrzeniu kolekcji wyłączników w sklepie, wybieram proste białe bez wymyśnych kształtów, w przyzwoitej cenie. Zaopatrzenie zrobione, można zaczynać prace a szwagier zaczyna mi się wykręcać. Nie lubię nikogo dwa razy prosić, doszłam do wniosku, że nie chce mu się tego po prostu robić. Pytam koleżankę kto jej robił elektrykę, ona właśnie poleca mi pracownika jednego z zakładów, który po godzinach pracy sobie dorabia. Ma dosyć liczną rodzinę na utrzymaniu i żadną pracą nie gardzi. Umawiam się z nim na 500,- za całość. Ostatecznie dałam mu trochę więcej ale nie pamiętam już dokładnie ile. W czasie kiedy elektryk pracuje w domu, ja robię wykop pod kabel od domu do skrzynki. Elektryk też miał zabawną przygodę. Jak pisałam już wcześniej ptaki zrobiły sobie u nas gniazdo zaraz jak powstała konstrukcja dachu. Pod koniec maja nasze ptaszki zaczynały uczyć swoje młode latania. Było to jednak bardzo nieporadne i ptaszki zamiast latać raczej skakały po domu. Taką sytuację zastał elektryk, który nie na żarty się przestraszył (nie wiedział o pisklętach w gnieździe). Jak przyjechałam na budowę to pierwszą rzecz jaką musiałam zrobić, to wyłapać pisklęta do kartonu i wytransportować je na podwórko. Na szczęście ich mama się o nie dalej zatroszczyła

HARY

Pamiętnik mojej mamy

21.05.

 


Dzisiaj wreszcie zakończono prace przy doprowadzeniu wody do domu. Znaczną część wykopów M. wykonał sam. Pod koniec pomogli mu tylko Zbyszek, Mariusz i jakiś znajomy z osiedla. Była to tylko pomoc kilkugodzinna, bo skutecznie w pracy przeszkadzały opady deszczu, które prawie od 2 tygodni przechodzą nad naszą częścią kraju. Od poniedziałku (19.05) pracuje elektryk przy zakładaniu instalacji elektrycznej. Zostało mu jeszcze 2-3 dni pracy. Jutro M. planuje koszenie trawy, bo w sobotę ma przyjechać z Niemiec koleżanka H. i musi być ładnie. H. ma 2 tygodnie urlopu. Wykonuje czynności porządkowych. Jest również zakupową i koordynatorką wszelkich prac.

 

 


Wykopy prawie całe tj. od "wejścia" wody do domu, do drogi gdzie miało to zostać podłączone (około 60m.) M. zrobił sam. Moja rola ograniczała się do pomocy w zasypywaniu. Prawidłowo gdy wioska była "wodociągowana" ostatni dom powinien mieć na końcu założony trójnik z zaworem na rurze 60 a od tego do domu doprowadzoną wodę rurą 40. U nas niestety modne jest pójście na łatwiznę. Od przedostatniego domu zgadnijcie jaka rura była prowadzona? Macie rację, wygraliście loda - oczywiście rura 40. Drugie pytanie: czy był założony trójnik? Znowu macie rację oczywiście nie, kto by się martwił jakimś potencjalnym nowym domem. Tak załatwiona sprawa, kosztowała nas dodatkowy trójnik i to droższy bo dwa wyjścia musiał mieć na 40 i jedno na 60 a nie jak standartowo winno być 1x40 oraz 2x60. Właściciel firmy jak na pracownika wodociągów przystało z pięćdziesiąt razy powtarzał, że wykop ma być na głębokości 1.40. Nikt nie chce mieć kłopotów z wodą w zimę, potulnie bez sprawdzania nas robimy wykopy na tej głębokości. Ostatni dzień wtedy gdy mamy się docelowo podłączyć pomagają nam znajomi, musimy szybko wykonać z 10m wykopu na wspólnej drodze do miejsca gdzie według sąsiada woda skręca (dosłownie, bo przecież nie ma trójnika) do jego domu. Ostatnie sztychy łopatą zrobiono już w obecności pracownika wodociągów - szefa firmy. Jak myślicie, co się okazało? nie potrafimy znaleźć tej rury, bo my jesteśmy na głębokości 1,40 a rura leży sobie na głębokości od 90 do 100 cm. To tylko u nas może się zdażyć . Pracownik aż zaniemówił a później coś mętnie zaczął tłumaczyć. Woda podłączona. Firma za samo podłączenie i stempel o odbiorze z wodociągów skasowała 1.500,-. Na temat elektryka w następnym poście

HARY

Pamiętnik mojej mamy

07.05.

Od wczoraj Marek robi wykopy pod wodę. Trochę się denerwuje, że praca nie idzie po jego myśli (w wykopie pojawiła się woda, a boki częściowo się obsuwają). Dzisiaj przywieźli okna i drzwi wejściowe. Wszystko jest j€ż pozakładane (około 4 godz. pracy 3 osób). Jutro i w następne dni dalsze wykopy. Dobrze, że pogoda dopisuje.

 

Rekonesans w sprawie wody robiliśmy jeszcze przed rozpoczęciem budowy. Nasze wodociągi ze względu na przekręty firm wprowadziły zasadę, że wodę może podlączyć tylko firma z nimi współpracująca. Takich firm było kilka, wybraliśmy jedną, przywieźliśmy faceta na miejsce, żeby oszacował nam koszty. Okazały się one dosyć duże nawet gdy zaproponowaliśmy zrobienie wykopów. Jedną z droższych pozycji była specjalna studzienka, która zapobiegała zamarznięciu wody zimą. Dodatkowym problemem okazało się, że przed zasypaniem i tak musi przyjechać ktoś z wodociągów aby odebrać podlączenie. Zgranie tego w czasie okazało się trudne. Zarzuciliśmy ten pomysł tym bardziej, że sąsiad zobowiązał się udostępnić nam swoją studnię, która jest niedaleko naszego płotu (kupiliśmy tylko pompę zanurzeniową i wąż). Na tym etapie budowy trzeba było już na poważnie myśleć o doprowadzeniu wody. Jeden z pracowników wodociągów jako dodatkową działalność, po pracy prowadzi firmę, która także ma podpisaną umowę z wodociągami. Decydujemy się na niego tym bardziej, że mieszka w tej samej wiosce gdzie my budujemy. Facet pozwala nam samodzielnie zrobić wykopy i sukcesywnie je zasypywać. On ma się pokazać tylko do samego podlączenie, zrobi nam to pod ciśnieniem i nie trzeba będzie zakręcać wody sąsiadom. Na targach budowlanych w Rybniku znalazłam ciekawą cenowo ofertę dla okien. Przemiła obsługa, fachowe doradztwo (niestety tylko gdy zależało im na kliencie, w późniejszym czasie miałam z nimi straszne problemy) cena za montaż niewielka i dodatkowo zgodzili się zamontować nam nie swoje drzwi oraz odebrać je ze sklepu w drodze na naszą budowę. Dosyć spory mieliśmy problem z drzwiami. Do założonej kolorystyki domu pasowały tylko białe drzwi, ze względu na mały wiatrołap nie mogły się otwierać do środka tylko na zewnątrz. Proszę mi takie drzwi znaleźć w ofercie firm, pamiętając dodatkowo, że mają to być drzwi zewnętrze i nie kosztować majątku. Kupiliśmy w końcu drzwi z Porty, metalowe ocieplane z przetłoczeniami, ładne, dopóki się ich nie dotknie nie widać, że są metalowe. Mają także zabezpieczenia antywłamaniowe (które spełniło swoje zadanie, ale o tym opowiem o wiele później). Z tymi drzwiami też było dodatkowe zamieszanie. W tym dniu nie byłam na budowie i dzwoni do mnie M., że chyba dali nam zepsuty zamek albo nie te klucze, bo nie może zamknąć drzwi na klucz. Sklep był już zamknięty. Ustaliliśmy, że założy tylko starą klamkę i drzwi zostaną otwarte. Rano przed pracą pojechałam do sklepu aby wyjaśnić sprawę. Magazynier kazał sobie pokazać jakie mamy drzwi, podszedł do nich i mówi: Tak się to robi. Sprawa okazała się banalnie prosta, trzeba je tylko umieć zamknąć (instrukcja była na zamku, tylko M. jej nie zauważył). Pojechałam na budowę i zamknęłam drzwi na klucz.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

02.05 (piątek)


Wczoraj i dzisiaj robiono wylewki w całym domu. Pracowali przy tym M., Mariusz, Bogdan S., Piotr - murarz i ojciec M.. Praca przebiegała nadzwyczaj sprawnie. Dzisiaj wykonano tylko gładzenie posadzki. Wczoraj na zakończenie I części roboty H. zrobiła grila; wszyscy się posilili i porozmawiali przy kieliszku.

 

 


1 maja dzień ludzi pracy spędzamy na budowie i robimy wylewki. Najwięcej czasu zajęło wypoziomowanie podłogi. Pod koniec nasz murarz Piotr jest już zmęczony. Robotnicy dali mu się we znaki. Prawie bili się o robotę (chcieliśmy aby wszystko szło sprawnie, dlatego taka ilość pomocników). Teść tak zawzięcie zabrał się za czyszczenie betoniarki, że wyglądała jakby wyjechała ze sklepu (dostaliśmy ją bardzo brudną). Robimy wieczorem dla wszystkich grila i opijamy dzisiejszy sukces. Opijanie jest umiarkowane bo 02.05 M. razem z Piotrem będą "zacierać" wylewki. Ja jak zwykle robię na kierowcę. Później zostaje tylko polewanie betonu wodą aż się porządnie zwiąże. Tutaj wykorzystaliśmy wątpliwości forumowiczów co najpierw, okna czy wylewki. Jak to jest istotne wyszło w trakcie podlewania betonu. Jednak lepiej najpierw wylewki.

 


[/i]

HARY

Pamiętnik mojej mamy

30.04 (środa)


Murki zakończono stawiać w ubiegłą sobotę. Praca jest wykonana solidnie. Poniedziałek i wtorek (dwa ostatnie dni) przeznaczono na przygotowanie "podłóg" do statniej wylewki. Trzeba było uporządkować podłoże; wyrównać cienkim betonem wyłożyć folią i przykryć 10 cm warstwą styropianu. Zadanie wczoraj wykonano. Jeśli chodzi o ogródek to są już pierwsze nasadzenia krzewów zimozielonych. Posadziłyśmy z H. też trochę kwiatów, które były na "przechowalniku". Narazie wszystko w porządku, ale upały jakie są zmuszają nas do obfitego podlewania. Wodę jeszcze bierzemy ze studni od Cześka. Może już niedługo?!!

 

 


Podłogę na gruncie wylewaliśmy gdy stały już mury, dlatego nie była ona idealnie prosta. Wyrównaliśmy ją miesznką chudego betonu, na to położona była folia i przykryliśmy na szachownicę 2x5 cm warstwą styropianu (oprócz miejsca gdzie w saloniku stanie piec kominkowy). Wylewki zaplanowaliśmy na majowy "długi" weekend, trzeba się było spieszyć. Organizacja całego przedsięwzięcia też zajęła trochę czasu. Musieliśmy zamówić piasek (taki do wylewek - lepszej jakości), cement a także przywieść od znajomego betoniarkę. Robotnicy zaklepani można zaczynać.

HARY

Pamiętnik mojej mamy

Zgodnie z obietnicą kontynuuję mój pamiętnik.

 

 


5.04. (sobota)


Dach już jest całkowicie pokryty (z bardzo drobnymi wyjątkami). Reszta zostanie ukończona po niedzieli. Dzisiaj jest paskudna pogoda (deszcz, śnieg, słońce i bardzo silny wiatr). W zeszłym tygodniu, przed położeniem blachodachówki cała konstrukcja została pokryta folią paroprzpuszczalną (H. uwieczniła to na zdjęciu). Pozakładano również rynny. Z pracami wykończeniowymi muszą się pospieszyć i dach dobrze umocować, gdyż silne wiatry mogłyby go zniszczyć. No to do dzieła!

 

 


W trakcie stawiania dachu decydujemy się na urządzenie pokoju na poddaszu. W związku z tym dekarz robi nam wymian w stropie drewnianym aby można zainstalować schody bardziej wygodne od drabinkowych. Jako ciekawostkę podam, że ledwo powstał dach a już ptaki zrobiły sobie gniazdo (jest do teraz na strychu) . O "jakości" naszego dekarza świadczy także następny przykład. Blachodachówkę w kolorze stalowo-szarym załatwiam w jednym miejscu a rynny w innym. Rynny dowieźli na budowę, blachodachówka już była. Dekarz miał je zamontować ale ogłosił strajk. Powiedział mojej mamie, że tego nie zrobi dopóki nie przyjadę i nie powiem, że ma to zrobić. Gorąca linia w ciągu dnia (ja w pracy). Mama do mnie, ja do dekarza -dlaczego? Ja do firmy od rynien, żeby je wymienić. Ja do M. aby pojechał do firmy zapłacić za dodatkowy transport, uff załatwione . Moja pamięć kolorów mnie zawiodła, rynny całkowicie nie pasowały kolorystycznie do dachu a na dodatek wzięłam za duże przekroje. Każdy inny "fachowiec" najprawdopodobniej by je założył i nie martwił się estetyką, ale nie mój dekarz. Jestem do teraz mu za to wdzięczna.

 

 


13.04. (niedziela)


Wczoraj prace na dachu zostały prawie ukończone. Jutro jeszcze parę rzeczy muszą dokończyć - zobaczymy, bo ostatni tydzień był dosyć ślamazarny ze względu na pogodę (śniegi i deszcze). Od jutra również M. ma zacząć stawiać ścianki działowe. Roboty huk! Musi dobrze wykorzystać urlop. 3-4 dni pracy a potem przerwa świąteczna - Wielkanoć 2003r.


18.04. (piątek)


W poniedziałek ostatecznie zakończono prace przy dachu. Zaraz też M. rozpoczął murować ścianki działowe. Rozpoczął od tej najmniejszej w łazience. Do wczoraj wybudował wszystkie do połowy wysokości (wyżej nie mógł bo nie miał rusztowania). Prace wykonał bardzo dobrze i starannie. Po świętach H. też ma urlop, więc będą dalej stawiać murki i wykonywać inne prace - już czas na ogródek.

 

 


Jak wcześniej pisałam Panu Rysiowi naszemu murarzowi solennie obiecaliśmy informację kiedy będziemy stawiać ścianki działowe W związku z tym M. w czasie urlopu zaczął stawiać je osobiście. Ze względu na to, że nie wprawy robi to nie jak mama pisała 3-4 dni tylko o wiele dłużej. Robi to może wolno ale bardzo i to bardzo dokładnie, co do setnej milimetra , czasem jest to denerwujące. No cóż taki jest M., jak się do czegoś zabiera to robi to bardzo dokładnie. Dekarze do obmurowania komina na ścianie sztytowej "pożyczyli" sobie wąskie bloczki przeznaczone na ścianki działowe, tak więc część mojego urlopu spędziłam na przecinaniu bloczków, tak aby z jednego o szerokości 24 cm. zrobić dwa o szerokości 12,5 cm. Szkoda, że nie było to lato może przy okazji bym się opaliła.Co w tym czasie robiliśmy w ogródku to niezbyt pamiętam. Ogródkiem w tym czasie zajmowała się mama, ja raczej merytorycznie (co i gdzie)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...