Mamy mały przestój - czekamy na jakieś tam drewno, które miało być do końca czerwca, czerwiec się skończył a drewna ni ma. W międzyczasie obrazili się dekarze, co mieli przekładać dach - dachówki przyjechały, a oni stwierdzili że nie mają czasu.
Jak dla mnie nie ma problemu, ktoś inny sobie zarobi, szkoda tylko że nie powiedzieli tak od razu, już by dawno było zrobione. Z pomocą przyszła firma dachowa, która użyczy swoich dekarzy. Do tego obiecali małą siurpryzę w ramach ekspiacji za tę całą hecę - dodatkowego połaciowca plus daszek nad wejście za free. Bardzo elegancko - Tak powinno być w każdej firmie a niestety to rzadkość, że ktoś się w ogóle do czegokolwiek poczuwa. Oprócz zbierania kasy, naturalnie.
Z weselszych rzeczy - w ostatnim tygodniu dowiedziałem się, że generalnie ludzie zakładający w swoich domach okna są nie spełna rozumu. Zebrawszy do kupy całą mądrość przedstawicieli handlowych róznych firm, zajmujących się oknami drewnianymi i PCV, wnioski są takie:
Zamawiając okna drewniane jesteś szaleńcem, bo one nie dość że drogie, to jeszcze wymagają częstej konserwacji, malowania, a i tak się paczą, wpieprzają je robale, są tak przesycone chemią że aż dziw że nie palą skóry, uszczelki są z silikonu i nie wytrzymują więcej niż 5 lat. Do tego oczywiście tracą kolor i w zasadzie wszystkie swoje właściwości okienne.
Natomiast decydując się na okna plastikowe narażamy się praktycznie na pewną śmierć, w dodatku za własne (niemałe, jeśli okna nie są białe i bez zabezpieczeń) pieniądze - wiadomo powszechnie, że polichlorek winylu produkuje wyziewy, przy których Nowa Huta mogłaby startować na siedzibę główną Greenpeace'u, w zasadzie nie posiadają żadnej sztywności, da się je otworzyć śrubokrętem (albo dwoma, jeśli okucia są przeciwwyważenioiwe), do tego - okleina odłazi, w lecie nagrzewa się do temperatury plazmy, a zimą kurczy tak, że więcej niż 5 lat okna nie mają prawa wytrzymać.
Najrozsądniejszym (i najtańszym) wyjściem byłoby zaopatrznie się w rybie pęcherze, niestety nie ma chyba tak dużych ryb, żona nie zgadza się na pozostawienie wersji ekologicznej (czyli bez szyb), zatem trzeba dokonać wyboru, przy którym szekspirowskie to be or not to be wydaje się dziecinną igraszką.
Zdjęć nie bedzie bo nic się nie zmieniło. Jak się zmieni to bedom.