...ale od początku [jeśli ktoś w tym momencie ziewnął lub zaczął nerwowo podrygiwać to może od razu przeskoczyć do następnego akapitu (albo w ogóle do następnego posta), bo tu będzie trochę marudzenia] - a było to tak:
Dawno dawno temu, po wizycie u koleżanki zamieszkałej w lesie miałem napad (to po czesku oznacza: wpadłem na pomysł ) aby blokową szuflandię zamienić na coś bardziej przestrzennego, własnego i odosobnionego. Ot, taka fanaberia. Wyliczyłem dodatkowo, że naprawde niewiele trzeba dołożyć do spieniężonego naszego mieszkanka, aby wybudować malutki domek z bali . Do tego udało mi się przekonać mą szanowną Koleżankę Małżonkę, że to jest realne - i zacząłem działania.
I. Działka.
Objechałem dookoła całą Łódź. No prawie, tereny południowo-wschodnie odpuściłem bo za daleko wszędzie. Działki w mieście - horror cenowy albo lokalizacja gumniana. Tzn. błota - słota czy nie słota... taka np. Rąbieńska - piękne tereny, ceny (wtedy jeszcze, teraz już nie bałdzo) znośne - co z tego jak poziom wód gruntowych przekracza poziom gruntu w niektórych miejscach... Pod Łodzią trochę lepiej (choć nie wszędzie - takie np. Żabiczki - pod lasem drogo, przy drodze - mokro - a latem wszędzie zakopcone - dymem z grillów. MASY GRILLÓW. Odpada. Justynów - fajny las. I tyle. Andrzejów - pociągi i szyny, i ten wieczny ruch... Aleksandrów - hmm... to był pierwszy promyk nadziei, że jednak GDZIEŚ da się mieszkać, i do tego fajnie. Ale do naszych prac - kawał (w międzyczasie zmieniłem pracę i teraz miałbym ciut bliżej. Ciut...), jedziesz pod słońce (rano na Wschód, wieczorem na Zachód), no i działki fajnej jakoś nie udało się namierzyć. Zgierz - ceny niestety zbliżone do łódzkich. Za bardzo. Łagiewniki - drogo, drogo, drogo. Dobra - (tak się nazywa miejscowość ) - tu mnie zachęciła jedna z sympatycznych Forumowiczek aby się rozglądnąć za ziemią - rozglądałem się ale jakoś nie miałem szczęścia. Potem się pochwaliła, że może koło niej będzie działka do sprzedania, ale było już za późno, bo...
ZNALAZŁEM!
Piękna ziemia w pięknej okolicy Dobieszkowem zwanej. Super. 300 metrów do lasu, widoki jak na prerii, do miasta pół godziny samochodem. Do kościoła i sklepu 3,5 km. Opodal autobus - ok, 6 razy na dzień od poniedziałku do piątku ale jest). Bierzemy.
To było 2 lata temu...
Okazało się, że w gminie nie ma planu, wuzetek nie wydają bo będzie plan, więc na razie nie ma co brać.
Czekamy. czekamy, czekamy, czekamy... mijają kolejne ostateczne terminy uchwalenia J.W.Planu - my twardo czekamy. Mija wiosna, lato, jeszcze jedno lato - JEST! Alleluja!
<Żeby nie było - w trakcie tych "czekamy, czekamy" nie zasypiamy gruszek w popiele - przerzucamy sterty katalogów, dokształcamy się w zakresie budownictwa drewnianego, bronimy doktoraty, zapoznajemy architektów, odwiedzamy budowy domów szkieletowych, w wolnych chwilach płodząc kolejne potomstwo...>
No i jak już go tam sobie uchwalili, na swoje nieszczęście postanowiłem skonsultować działkę architektonicznie z koleżanką. Zaopatrzony w czekoladę i aparat fotograficzny udaliśmy się loco Dobieszków, gdzie... dostałem pałą w łeb. I to od koleżanki - skądinąd sympatycznej i delikatnej - ale dostałem. Okazało się, że moja wymarzona, wyśniona dzałunia jest do d... a to bo:
1. wjazd ma nie z tej strony świata
2. jest zbyt wąska - miejscami nawet do 18 metrów
3. jedyny widok jaki posiada to rozpiździel na podwórku sąsiada. Niezmienny od lat...
4. Brak komunikacji "co z tego że ładnie ale jak cię śnieg zasypie to czym ty chłopie do roboty dojedziesz? Wołami?"
5. Lezy przy drodze, która strasznie pyli. Okrutnie - dom by trzeba odsadzić o kilkadziesiąt metrów. "I co, będziesz odśnieżał te 60 metrów co zimę?"
Byłem załamany. ALE... Obok było pole - tej samej właścicielki, pole miało powierzchnię z 40 arów (jak dla mnie o 30 za dużo ale co tam...) - podobno można podzielić. Super - idziemy patrzeć. Według koleżanki - miodzio (ok, z komunikacją nic się nie zmieniło ale i strony świata, i widok, i szerokośc... wszystko gra), pani mówi że i tak będzie dzieliła więc jak bym był zainteresowany to niech dam znać. A pewnmie że dam...
W międzyczasie zacząłem podchodzić - niezmiernie rzeczowo i skrupulatnie - do części formalnoprawnej całej zabawy. A więc kilka (naście/dziesiąt...) wizyt w Gminie, przeglądanie Planu Zagospodarowania... Poszukiwania alternatywnych działem "tak na wszelki wypadek" - nowe wizyty w Gminie - np. jeden miły pan zarzekał się, że ziemia jest budowlana, w Panie jak byk że rolna - no to o czym ja miałem z nim rozmawiać???... Rozmowy z Panią (nieocenione źródło wiedzy o okolicy)... Co miesiąc stawiałem się na "mojej" działce i sprawdzałem, czy coś się nie zmienia - aż pewnego dnia...
Podzieliło się! No to ja do pani, że bym chciał tę połówkę bliżej drogi a ona mi na to, że właśnie wczoraj sąsiad se ją zarezerwował dla dzieciów...
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Czarna rozpacz, złość, bezsilność - byłem "wczoraj" i nikogo nie zastałem, szlag by trafił sąsiada i potomstwo jego - tak se pomyślałem, ale zaraz pomyślałem, że to nieładnie tak myśleć... Pozostała dlasza połówka, może i ładniejsza widokowo, ale... daleko od szosy, daleko od prądu, od gazu iczego tam jeszcze - a, od wody też daleko. Powlokłem się do gminy "wpiszemy pana w plany na ten rok ale niczego nie zagwarantuję - sam pan rozumie" - to względem wody. O prądzie nie wspomnę bo mi ciśnienie skoczy. O gazie też nie. Żeby jeszcze sąsiad chciał się budować od razu, ale jemu się nie spieszy - może za 2 , może za 3 lata - zobaczymy...
No to koniec. Umarł w butach. Po 2 latach, przejechaniu setek kilometrów, obejrzeniu kilkudziesięciu działek, wyszlifowaniu korytarzu Urzędu Gminy Nowosolna - jesteśmy w punkcie wyjścia. KOSZMAR.
I tu stał się cud. Autentycznie. 27 listopada 2005 roku forumowicz MateuszCCS umieścił na forum link, który odmienił nasze życie: oferta sprzedaży działki z rozpoczętą budową pod postacią fundamentów w formie piwnicy. Ze stropem. W Wódce .Okolica - ta sama, a bliżej. Projekt "Biedronka" - jak dla nas - miodzio. Cena - na tyle ok, że ta piwnica wyszła w cenie fundamentów zwykłych. Widoki - oceńcie sami...
http://img462.imageshack.us/my.php?image=wdka12ze.jpg" rel="external nofollow">http://img462.imageshack.us/img462/8813/wdka12ze.th.jpg
Jak mi napisał jeden z forumowiczów - "Wygląda jak niedaleko Syberii" a od granicy Łodzi leży może z 300 metrów... Do przystanku (autobus w szczycie co 30 minut, poza - co godzinę) ok. 800 metrów, do sklepu - półtora kilometra, do centrum jadę 20 minut samochodem a godzinę MPK. Chyba nie najgorzej jak na Syberię?
Na działce jest prąd i woda, nie ma gazu i telefonu. Szkoda, bo robi się problem z netem... Za to jest sucho, grunt przepuszczalny więc błota nie uświadczysz i w roztopy, i w ogóle fajowsko... Ciesze się
II. Technologia
Jak wcześniej pisałem, myśleliśmy o domu z drewna, coby taniej, szybciej i bardziej klimatycznie było. Wszystko fajnie, ale sprawa się rypła - drewno podrożało, a w tej technologii opłacalne jest stawianie parterówek. Pięterko już niestety podraża inwestycję, a parterówka 8x10 metrów... hmm, uznaliśmy, że może być trochę ciasno, zwłaszcza że rodzina rozwojowa Potem był jeszcze szkielet drewniany (przy dzisiejszych cenach chybiona technologia) i w końu stanęło na ceramice. Tak więc zatoczywszy półkole znaleźliśmy się wśród murujących.
III. Projekt
Budujemy Biedronkę z Archetonu, 2x80 m w podłogach plus piwnica (która już stoi). Zmiany niewielkie, głównie w części przy przedsionku i kibelku plus kominek, którego w projekcie brak. Znalazłem miłego Forumowicza, któy wybudował tenże projekt, z tym że niestety kawał drogi - odwiedziny raczej byłyby trudne, na szczęście przesłał zdjęcia - ja też już chcę być na tym etapie... Zdjęcia a projekt, czy nawet wizualizacje - to zupełnie inny klimat, jeśli to możliwe - polecam tę metodę, daje duże pojęcie o domu!
IV. Wykonanie
Metoda półgospodarcza - pół, bo jestem zupełnie spoza branży i się nie znam do tego stopnia, że nawet nie wiem, na czym można by mnie orżnąć. Przez interka znalazłem za to kierbuda, który okazał się być mężem koleżanki z podstawówki (świat jest mały...) i tak wespół w zespół będziemy rzeźbić. Kierownik ma duże plenipotencje, tym nie mniej zamierzam być codziennie na budowie i oceniać postępy prac. O ile czas pozwoli... Chcemy skończyć do jesieni (może być trudno ale wierzę, że DAMY RADĘ ). Zaczynamy, jak lody ruszą.
Trzymajcie kciuki!