Wczoraj byliśmy na budowie i co? I kończą się robić tynki. Strasznie mi się te moje tynki podobają. A podobają mi się dlatego, że były położone ręcznie, że widziałem jak powstają, że rozmawiałem z ludźmi którzy je kładli. Wiem, że tynki to nie rzeźba ze spiżu, żadne tam dzieło sztuki ale to moje tynki. Jakoś wtedy kiedy powstawał dom rękami Witka i witkowych robotników, nie podchodziłem tak emocjonalnie do całości sprawy – może dlatego, że Witka nie lubię. Poza tym jest coś jeszcze co czyni te tynki takimi wyjątkowymi. Ktoś tu kiedyś napisał na forum w czyimś dzienniku, że w naszych czasach nie do pomyślenia jest to, że tynki nakłada się ręcznie – że teraz to wszyscy maszynowo, a ja mam właśnie ręczne. To prawie tak jakbym zbudował sobie chatę z gliny i jajek i nakrył ją słomą. Ręczna robota to jednak ręczna robota i może nie tak szybko jak maszyną ale za to z duszą i jajem.
Dziś tynkarze skończą tynkować garaż, sprzątną zabawki i nie zobaczymy się przez jakiś czas. Teraz na mojej budowie będą rządzili się Zdun Adolf i nasz stary znajomy Piotrek Szajba. Szajba jak to Szajba, dowiedziawszy się że jeżeli chodzi o tynki to byłoby na tyle, zdecydował, że to nic, że pracuje gdzieś w terenie jakieś 60 km od mego domu – on tera wsiada w samochód i będzie jechał zobaczyć co i jak i Ty Dandi przyjedź o 20 na budowę to pogadamy. Teoretycznie może wejść już jutro, praktycznie wiem że wejdzie kiedy wejdzie i ni ma mowy żebym miał na to jakiś wpływ. Tak samo było z kanalizą. Zacząłem już szukać innego specjalisty bo Pietr nie odbierał ani nie oddzwaniał aż tu któregoś pięknego dnia Szajbus dzwoni, że zrobione. Dżizys… mi jest w ogóle trudno o nim opowiadać bo żeby móc sobie wyobrazić kim jest Piotrek i jak się zachowuje potrzeba zsumować jego aparycję, sposób mówienia i tępo przemieszczania. Jest niziutki, chudziutki, ma szczere oczy, rozczochraną czuprynę koloru słomy, włosów jakieś 16 razy więcej niż u normalnego człowieka. Od biedy mógłby uchodzić za postmodernistycznego Janka Muzykanta gdyby nie ta nigdy niezamykająca się gęba. Gada i gada a decybele wprawiają w drżenie glebę. Jeżeli zaś chodzi o zmianę współrzędnych to gdyby ktoś za pomocą satelity chciałby narysować wykres sposobu przemieszczania się Piotrka po działce ( z poziomu ziemi jest to awykonalne), po dziesięciu sekundach miałby coś co przypomina 600 metrów sznurka wyjętego z kieszeni. Chcąc za nim nadążyć dostaję zadyszki, kolki, rozedmy płuc w końcu śmierci.
Tak więc nie wiem kiedy wejdzie mój hydraulik. Wejdzie kiedy wejdzie i niczego ponad to spodziewać się po nim nie należy. I to zupełnie serio. Pamiętam jak kiedyś zadzwoniłem z pytaniem kiedy zaczyna – odpowiedział, że jest w drodze i będzie za kwadrans po czym kanalizacja zrobiła się za dwa tygodnie.
Jego całkowitym przeciwieństwem jest Zdun Adolf. Kiedy Adolf pojawia się znikąd za plecami (przysięgam że tak jest), słyszę echo posępnych mrocznych i bluźnierczych bębnów. Zdun Adolf patrzy głęboko i przenikliwie w oczy ustalając ustalenia i nie mruga. Fakt, że nie wysycha mu śluzówka dowodzi, że jest wysłannikiem piekieł. Zdun Adolf mówi półgłosem i powoli. Nie widziałem żeby chodził, znika by pojawić się gdzie indziej. Wszędzie gdzie się pojawia zasiewa tajemnicę i niepokój. We mnie zasiał niepokój dzisiaj sposobem w jaki ze mną rozmawiał. Dzwonię, że tynki już i możemy popracować nad kominkiem. Milczenie… nagle z cicha:… „zadzwonię do Pana”. Więc pytam czy możliwe jest rozpoczęcie prac jeszcze w tym tygodniu…milczenie… prawie szeptem: „ja zadzwonię”. Tracę cierpliwość: „Panie Adolfie, czy możemy się zatem spotkać żeby umówić się kiedy Pan konkretnie wejdzie?” Chwila ciszy… krótkie „weekend”. Wyraźnie poirytowany ja: „nie, w weekend jest za późno, wcześniej Pan nie może?” Adolf (dawszy sobie uprzednio dobre pół minuty na odpoczynek po wyczerpującej aktywności werbalnej którą mnie uraczył) „no to jutro”.
Stanęło na tym, że zadzwoni. Kiedy zadzwoni, nie wiem tak więc patrząc na mego posta dochodzę do wniosku, że nie poinformowałem nikogo ani na temat czasu rozpoczęcia podłogówki / kotłowni / instalacji hydraulicznej, ani skończenia spraw kominka a to dlatego, że Adolf i Piotrek są dokładnie na tym samym poziomie tyle tylko, że po dokładnie przeciwnej stronie tabeli.