strasznie Cie zaniedbalam moj dzienniczku :)
ale okolicznosci przyrody nie byly sprzyjajace ku pisaniu i wklajaniu zdjec, widze, ze pisze z data 7 luty, a u mnie nadal 6 :)
troche sie wszystko pokrecilo, mielismy jechac do glasgow 7, 8 styczen a tu nagle sie okazalo, ze 3 w sobote na hura pakowanie i w niedziele rano 4 stycznia (w moje urodziny, tez mi prezent :)) wyjazd.
i caly czas klody pod nogi:
podroz trwala 3 dni, bo po niemieckim autobanie zamiast 140 to jechalismy 40 na godzine bo tylko na jednym pasie koleiny byly i dalo sie jechac, normalnie sniegu jak na wiejskich drogach w Polsce.
dalej bylo lepiej, ale na kanale sztorm i rzucalo jak byk na promie, takze w Maidstone zjechalismy na nocleg do hotelu.
junior jak zobaczyl wanne i lozko to skakal z radosci, wczesniejsza noc spalismy u siostry roberta w niemczech, o ile to mozna nazwac noca, bo zamiast na 8 wieczor to bylismy u niej na 5 rano i wyjechalismy od niej dopiero po poludniu.
ale dotarlismy szczesliwie do domku w glasgow a tu w domu 8 stopni, zanim sie nagrzalo to troche potrwalo.
aha wczesniejszy wyjazd zostal wymuszony przez awans seniora :)))
dalsze perypetie jutro, zmykam do spania bo rano jedziemy na nartki do Glencoe, moze zahaczymy jeszcze o domek Hargrida, pozdrawiam, pa.