Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    27
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    55

Entries in this blog

avocado

Dziennik avocado

23 stycznia 2005

 

 


Pomimo choroby, która mnie jeszcze trzyma byliśmy wczoraj na budowie, żeby nieco posprzątać... Dzieci pod opieką babć, a rodzice do dzieła. Nasze prace odbywały się częściowo pod osłoną nocy, księżyc pięknie świecił, podziwialiśmy NASZE widoki z różnych okien poddasza, trudno uwierzyć, by kiedyś mogło się to stać dla nas codziennością... To, co tym razem mi dokucza, nazywa się zakwasy, ale co tam - fajnie było odjeżdżać nareszcie widząc na budowie porządek :)

 


Ekipa dekarska we wtorek skończy dach garażu, zabrakło dwóch arkuszy blachy na obróbki, a bez tego nie da się układać dachówek. Dwie krokwy zostaną dowiezione we wtorek rano i panowie zakończą więźbę i deskowanie dachu domu. Dach domu jest niemalże cały zadeskowany, wiemy więc, jak to będzie wyglądało od środka. Poddasze bardziej mi się podoba niż parter, nie spodziewałam się, że to tak ładnie wyjdzie.

 


Dachówki są naturalne czerwone, blacha i rynny brązowe, zastanawiamy się jaki kolor byłby odpowiedni na kominy. Dekarz podpowiada, że kominy najlepiej by były w kolorze rynien, myślę że tak właśnie zrobimy.

 


Na 1130szt. dachówek 60sztuk przywieziono potłuczonych. Kierowca ze stoickim spokojem oznajmił, że potłuczonych może być 7% ilości dostarczanego materiału! Czy ktoś słyszał coś podobnego?

avocado

Dziennik avocado

18 stycznia 2005

 

Wczoraj na budowie pojawił się aparat fotograficzny, nikt mi w przyszłości nie uwierzy, że to była połowa stycznia. Wszechobecny bałagan absolutnie mnie poraża, murarz kończy ostatnie ścianki, niedoróbki i niebawem bałagan zniknie.

 

Widok ogólny od południowego zachodu:

 

http://foto.onet.pl/upload/48/44/_407193_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/48/44/_407193_n.jpg

 

Północny zachód:

 

http://foto.onet.pl/upload/29/21/_407194_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/29/21/_407194_n.jpg

 

Widok z poddasza na garaż:

 

http://foto.onet.pl/upload/2/63/_407200_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/2/63/_407200_n.jpg

 

Więźba w bezpiecznym miejscu:

 

http://foto.onet.pl/upload/7/63/_407201_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/7/63/_407201_n.jpg

 

Jeszcze poszukam fotki dębu, jest boski.

avocado

Dziennik avocado

16 stycznia 2005

 


Zrobiłam podsumowanie dotychczasowych wydatków na budowę obydwu budynków. Zachęcona kosztami Kon111 ochoczo zabrałam się do porządków między fakturami, byłam przekonana że wydaję oszczędnie i do tego, że mam świetne ceny

 


Może i mam ale wydałam do dziś 144.473,60, przynajmniej na tyle mam faktur lub pamiętam jakieś wywrotki, geodetów, koparki i inne. W tej kwocie zawiera się, co następuje:

 

 


projekty, adaptacje, ekspertyzy, pompa głębinowa, łącze energetyczne budowlane... - 10.883,60

 

 


stan surowy otwarty (materiały i robocizna) - 94.377,24

 

 


dachówki i okna - 29.457,10

 

 


sanitariaty, pompa do domu, hydrofor... - 9.752,26

 

 


Jeszcze muszę domówić trzy okna, które dołożyłam poza projektem pierwotnym, rynny, blachę na obróbki dachów, beton do tarasów i jeszcze 650mb łat i 250mb kontrłat, następnie koszt pracy ekipy dekarskiej...

 


Nic mi się nie chce. To podsumowanie jasno pokazuje jak bardzo sie myliłam sądząc, że bardzo prosty dom uda mi się wybudować w przystępnej cenie. Cierpi też moja próżność, miałam się bowiem za super-negocjatorkę cen. Ja nie wiem, co by było gdybym nie utargowała tego, co utargowałam?! Nie mogę wziąc kredytu, nie chcę tego koszmarnego obciążenia. Nie mam pomysłu, jak budować nie kupując byle czego.

avocado

Dziennik avocado

15 stycznia 2005

 


Dwie ekipy biegają po moim polu :) Widać ogromny postęp w pracach nad zadaszeniem, faktycznie panowie dekarze wydają się nie mieć nic wspólnego z grawitacją :) Są pracowici i sprawiają bardzo pozytywne wrażenie (przynajmniej na mnie). Drewno pozostawia nieco do życzenia więc muszę domówić dwie lepsze krokwy po 7,40m ale także łaty i kontrłaty bo te przywiezione zostały wykorzystane do zapomnianego przeze mnie garażu...

 


Były małe cyrki z dachówkami. Pan dekarz pojechał do składu, gdzie od 30 kwietnia 2004 leżały moje dachy, w celu wypożyczenia czterech dachówek i otrzymał niestety nie tą, za którą zapłaciłam czyli Holenderkę esówkę Koramic Obliczenia i łatowanie (łacenie?!) garażu wykonano pod dachówkę o 5 cm dłuższą... Niestety, propozycji ze strony składu, czyli głównego winowajcy, by położyć bez żadnych dopłat esówkę nie mogła być zrealizowana, bowiem maksymalne obciążenie mojego dachu nie może przekroczyć 45kg/m2, a esówka waży o 3,5kg więcej.

 


No i to by było na tyle.

avocado

Dziennik avocado

W związku z tym, że zmogła mnie choroba, jestem w domu (tfu...mieszkaniu), to mam czas na uzupełnienie zaległych wpisów.

 

 


13 stycznia 2005

 


Po nieprzespanej nocy podjęłam decyzję, że prace budowlane zostaną w rękach murarzy, zaś prace związane z dachem tj. więźba i dachówki powierzę dekarzom. Z tą informacją zadzwoniłam do mojego wykonawcy ok. 9:00 rano, niestety jak twierdził, już zaczął "kroić" i starał się wyjaśnić mi, że zdecydowaniei przesadzam z tą więźbą, tak naprawdę nic się wg niego nie stało. Spotkanie z nową ekipą mam wyznaczone na dzisiejszy wieczór. Ekipa polecona mi przez jednego z Forumowiczów na priva, zobaczymy.

 

 


14 stycznia 2005

 


Wczoraj wieczorem odebrałam zmiany do projektu domu. Piwnica jest już oficjalnie większa o 30m2, dodane trzy okna zostały wrysowane w elewacje, przeciągnęłam strop na klatce schodowej, zmieniłam także sposób otwierania drzwi wejściowych do domu, teraz otwieramy je na zewnątrz. Tak nie jest prawidłowo ale jeśli projekt tak nakazuje, to nie ma wyboru :) Całość zmian wyniosła mnie z VATem 610,- i to jest bardzo dobra cena.

 


Po odebraniau projektów miałam umówione spotkanie z dekarzami, których zamierzałam wynająć do wykonania (wczoraj sponiewieranej przez pana Mieczysława) więźby i pokrycia obydwu dachów naturalną ceramiczną Holenderką Koramic. Rozmowa dla obydwu stron przebiegła pomyślnie i już nazajutrz rozpoczęły się prace.

avocado

Dziennik avocado

12 stycznia 2005

 

 


Jestem zrozpaczona głupotą, bezmyślnością, frywolnością z jaką przyszło mi się dziś zetknąć

 


Więźba została zrzucona niedbale na mokrą ziemię, chodzono po niej butami, ciągnięto po błocie zacinając jej krawędzie... Moje ciśnienie osiągnęło dziś najwyższy stan. A wszystko to pod okiem mojego wykonawcy. Pilnować, patrzeć na ręce, kontrolować i sprawdzać po wielokroć! Przez telefon wszystko grało i się zgadzało i pan rozumiał, że to kosztowne zabawki.

 

 


Tak więc, mam więźbę.

avocado

Dziennik avocado

10 stycznia 2005

 

 


Ścianki działowe poddasza pną się do góry, taras przed wejściem do domu nabiera kształtów.

 


Ale to dziś jest TEN PONIEDZIAŁEK. Więźby nie ma To jest zła wiadomość, mam tez dobrą - dachówkę ułoży mój dotychczasowy wykonawca, cena jest jak dla mnie ok, a o jakość się "jakoś" nie martwię.

 


Co zrobić z nieterminowym dostawcą??? Prace mi się opóźniają... Ile czasu trwać powinna impregnacja więźby?

 


Chyba nadszedł ten moment, kiedy budowa przestaje być frajdą A do tej pory było tak fajnie...

avocado

Dziennik avocado

Dawno nie pisałam, wiele się zdarzyło i jest o czym pisać. Po zalaniu stropu ekipa przeniosła sie na garaż, 20 grudnia przyjechała więźba, a 23 już płaciłam za robociznę. Płyty OSB kładzie się błyskawicznie, na to papa i gotowe. Gdyby nie ta pora roku i nieustająca obawa, że w końcu zacznie się zima, to nie byłoby żadnej papy ale od razu dachówka. Po świętach panowie rozpoczęli stawianie ścian kolankowych i szczytowych, wczoraj ruszyły na dobre ścianki działowe. Kilka mniejszych ścianek na parterze i w piwnicy wykonano w tzw "międzyczasie". Kanalizacja została wyprowadzona z budynku na razie donikąd bo ma być szambo, jeszcze rury trzeba wyprowadzić na poddasze do łazienki. Wprowadziłam pewne zmiany jeśli chodzi o korytarze, przedpokoje (?), dzięki nowej adaptacji będzie jaśniej i przestronniej, a także przybędzie nam garderoba. Nie wypada mi się tak przechwalać więc się przyznam, orientacji w przestrzeni nie mam od zawsze, pan Mieczysław służy mi pomocą, to on wskazuje biegając z deskami i cegłami gdzie jaki będzie efekt jeśli się na coś tam zdecyduję.

 


Dziś podliczyłam robociznę i jasno już widać, że ostatnie tysiące wypadną w ciągu najbliższych dwóch tygodni, a później powinna przyjść nowa ekipa... Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że ktoś"obcy" będzie mi w domu chodził. Czekam na wycenę dalszych robót od mojego dotychczasowego wykonawcy, chciałabym żebyśmy się dogadali.

 


Więźba na dom miała przyjechać w czwartek, dostawca nawet nie raczył zadzwonić i przeprosić, że właśnie się jeszcze impregnuje. Usłyszałam kilka razy, bo wie pani to musi być dobrze zrobione, to jest prosze panią na lata... Z tego wynikaże mnie tylko na czasie zależało, a dostawcy na jakości... Ponad miesiąc temu dostał pisemne zamówienie. Słowo daję, nie chciałabym usłyszeć tego, co usłyszał ten pan ode mnie. Od niego brałam U-220, zabierał z placu z powrotem drugą turę cegieł, miały identyczną wadę jak poprzednie, których nie zdążyłam zareklamować... Bo cegła musi być krzywa proszę panią, ja w budownictwie siedzę od lat i prostej cegły to ja nie widziałem. Ja to chyba wkleję do wątku "a kierownik powiedział.." gdzieś na forum wyczytałam kilka podobnych wypowiedzi "fachowców".

 


Więźba na dom będzie w poniedziałek. Do tego czasu zostaną postawione tarasy, wylewać je będziemy po zadaszeniu.

 


Jak do jeża podchodzę do sprawy podsumowania kosztów materiałów dotychczas kupionych. Bardzo wysechł mi portfel. Zgodnie z moim założeniem, na sprawy niewymienialne i absolutnie konieczne wydaję ile mam, a reszta poczeka, aż uzbieram. Uważam, że korzyść płynąca z wyprowadzenia się z naszego mieszkania przyćmi ewentualne niedostatki w wykończeniach. Nie mam czasu czekać na rozmnażanie pieniędzy, życia po prostu szkoda, a Warszawa mnie już strasznie męczy.

 


Jutro spotykam się z naszą panią architekt, wprowadzi oficjalne zmiany w projekcie. Oczywiście zostały już dokonane w rzeczywistości, teraz to "tylko" formalność. Ciekawe ile się bierze za sformalizowanie, jutro będę oświecona.

 


21 grudnia 2004

 


Garaż z częściowym odaszkowaniem. Zdjęcie robiłam późnym wieczorem więc jakości to szczerze mówiąc nie ma żadnej ale jak na panujące warunki, to zdjęcie niezłe

 

 


http://foto.onet.pl/upload/44/20/_398854_n.jpg

avocado

Dziennik avocado

Sprostowanie

 

Ciąg dalszy był napisany znacznie wcześniej niż wklejony stąd dość niezręczne połączenie dwóch info o pogodzie. Ale nie można zaprzeczyć, że wiele się dzieje na budowach z powodu braku lub obecności dobrej aury...

avocado

Dziennik avocado

16 grudnia 2004 cd.

 

 


Beton z pompą przyjechał o 15:30.

 


Łącznie poszło 12,5m3, zalane zostały schody i strop. Nie należy zamawiać ilości nieznacznie większej od wielokrotności jednej betoniarki, bo panowie dolewają wody U mnie beton był beznadziejnie rzadki. Wszystko działo się przy sztucznym oświetleniu, niestety słońca o tej porze już nie ma. Kiedy przyjechałam panowie już skończyli, widać jednak było, że jeszcze chwilę wcześniej uwijali się jak w ukropie. Druga porcja betonu była równie rzadka jak pierwsza więc trudnościom nie było końca. Pękły trzy gary, beton w kilku miejscach przeciekał, beton wylatywał z zaszalowanych schodów, powodów do zmęczenia było sporo. Na wieść o zaproszeniu do restauracji ekipa się mocno ożywiła, wybrano jednak przyjęcie moich podziękowń na miejscu. Zebrałam zamówienia i po dłuższej chwili moje rzeczowe podziękowania wylądowały na stole, były nawet prawdziwe kieliszki, pełna kultura :) No i tak się skończyło zalewanie stropu. Dopiero ten został przeze mnie stosownie uhonorowany, poprzedni w ciszy zalałam. Następnym powodem do świętowania niech będzie wiecha na domku, garaż pominę. A na budowie dziś po godzinie 18:00 było tak ciepło, że myślałam o zdjęciu płaszcza.

 

 


20 grudnia 2004

 

 


Nastała zima. Podobno tylko do środy ale właśnie odwrotnie powinno być. Moja ekipa walczy z więźbą na garażu. Z "braku drewna w całej Polsce" zdecydowałam się na płyty OSB zamiast tarcicy calówki, chodzi o deskowanie dachu. Jeśli dobrze rozumiem w zamian za "nieco" wyższą cenę zyskuję znacznie wyższą jakość. Z przerażeniem przeczytałam w czyimś dzienniku historię pewnej więźby, w której niedawno pokazały się larwy korników, dach do rozbiórki... Ufam, że w płytach OSB się takie larwy nie lubują. Do czwartku dach ma być pokryty papą. W okresie międzyświątecznym panowie i budowa mają odpoczywać. Następnie zamówiłam wysokie temperatury na resztę budowy :)

 


Ten brak drewna w całym kraju naszym ma związek ze:

 


a) skupem polskiego taniego drewna przez Niemców, znaczna różnica cen;

 


b) klęską na Słowacji, gdzie zakazano wyrębu drzew...

 


Dobrze, że są tylko dwa powody, bo i płyt OSB mogłoby zabraknąć.

avocado

Dziennik avocado

16 grudnia 2004

 

 


Dziś o 13:00 zalewamy strop nad parterem

 


Powoli zaczyna być widać koniec prac nad stanem surowym. W tej chwili KB jest na miejscu i dokonuje ostatnich poprawek, a pan Mieczysław pojechał po kotwy na więźbę. Zalany strop zostanie przykryty przygotowaną wcześniej folią. W sobotę będą wylewane tarasy, w poniedziałek zaczniemy więźbę na garażu. Terminarz napięty do granic możliwości, wczorajsze prace trwały do 20:00.

 


Zaczyna być zimowo Nigdy nie kontrolowałam pogody tak, jak obecnie. Codziennie liczę na jeszcze kilka dni jesieni więc jeszcze tylko kilka...

 


Wczoraj na dobre zabrałam się za tworzenie strony o mojej budowie, stąd zrezygnowałam z uaktualniania onetowych albumów. Wklejam jedno "szybkie" zdjęcie działki widzianej z ulicy, panowie właśnie układali strop, tak było 13 grudnia 2004.

 


http://foto.onet.pl/upload/38/39/_385275_n.jpg

 


Do zrobienia została nam jeszcze ściana kolankowa i działowe w domu oraz szczytowe w obu budynkach. Tyle jeśli mowa o pionie, w pozimie natomiast mam trzy pomieszczenia bez wylewki bo pod nimi nie było piwnicy.

 


Z większej prespektywy działka wydaje się bardzo duża, metraż wciąż 12 arów :)

 


http://foto.onet.pl/upload/38/49/_385277_n.jpg

avocado

Dziennik avocado

8 grudnia 2004

 

 


Następne dwa upłynęły pod hasłem budujemy ściany wewnętrzne nośne, ja oczywiście wśród budujących byłam z aparatem.

 


Dużo nie wkleję, bo już nie mam pomysłów jak nazywać kolejnych właścicieli kolejnych albumów na Onecie, a obecny login syna mojego starszego się dość zaskakująco brzmi: dwumetrowy. Co nie wiem z czym ma mieć związek albowiem syn mój nadal jest niższy ode mnie, a ja ledwo półtora metra przekraczam. Mam jednak nadzieję, że nic niestosownego w tej wdzięcznej nazwie nie ma

 


Wracając zaś do fotek oświadczam co następuje.

 


Jeśli stanąć w domku tyłem do wejścia na taras, to otrzymamy widok na kuchnię:

 


http://foto.onet.pl/upload/33/46/_383937_n.jpg


Natomiast stojąc w kuchni, zobaczymy rzecz jasna wyście na taras, którego jeszcze nie ma:

 


http://foto.onet.pl/upload/17/92/_383940_n.jpg


No i tyle wytrzymam na dziś, ja nie wiem skąd inni ludzie wieczorem biorą siły na siedzenie przed kompem, ja padam. Tyle rzeczy mam jeszcze przeczytać, no i stemple muszę załatwić na czwartek, nie wiem skąd, skrzynka pusta, kręgosłup osłabiony, wzrok padł... nie jest dobrze

avocado

Dziennik avocado

6 grudnia 2004

 

 


Mikołajki minęły (jak zawsze) szybko. Los inwestora nie przewiduje większej uwagi na takie detale, w przeciwieństwie do jego potomstwa, ci (jak zawsze) pamiętali

 


Tego dnia późno wybrałam się na budowę, chociaż późno w czerwcu jest jak późne popołudnie grudniem. Panowie uwijali się jak w ukropie, zawsze bardzo optymistycznie mnie to tempo nastraja, uśmiechaają się porozumiewawczo, bo wiedzą że się cieszę. A co ciekawego powiedział mój pan Mieczysław? Otóż jeszcze się nie spotkał z tak zadowolonym i przeżywającym budowę inwestorem No ja nie wiem czy to miało mnie uspokoić czy też ucieszyć? Widzę, jak tu wszyscy przeżywamy nasze budowlane zmagania więc trudno mi sobie wyobrazić, bym tylko ja nie umiała ukryć swojej radości widząc postęp prac. Ale poprzyrzekłam sobie (to specjalne określenie), że nie będę się już tak ujawniać z pozytywnymi emocjami, nie udało się, dlatego użyłam specjalnego określenia. Zarówno radość, jak szał jest u mnie jasno wypisany na twarzy. Krótka reporterska relacja z popisów cyfróweczką firmową:

 


ujęcie pierwsze - strona południowa

 


http://foto.onet.pl/upload/5/17/_380273_n.jpg


ujęcie drugie - strona wschodnia

 


http://foto.onet.pl/upload/16/35/_380284_n.jpg


ujęcie trzecie - wschód/południe

 


http://foto.onet.pl/upload/38/20/_380286_n.jpg

 


Nie mam pojęcia dlaczego tak po macoszemu tego dnia potraktowałam pozostałe ściany

avocado

Dziennik avocado

4 grudnia 2004

 


Tak prezentowała się budowa w dniu wczorajszym, moi Synowie równiez się zaprezentowali:

 


http://foto.onet.pl/upload/15/34/_379053_n.jpg


Z tyłu Pan Dąb przechodzi kolejną jesień życia:

 


http://foto.onet.pl/upload/18/38/_379054_n.jpg


Widok z górki humusu, będę do niego wracać aż dom zasłoni panoramę na okoliczne zabudowy, górka spełniać będzie wtedy inną funkcję:

 


http://foto.onet.pl/upload/4/36/_379055_n.jpg


Chłopcy stoją przy przyszłym tarasie:

 


http://foto.onet.pl/upload/27/21/_379056_n.jpg


Ściana pólnocna, dalej Mariusz z poziomicą w ręku omawia szczegóły z panem Mieczysławem:

 


http://foto.onet.pl/upload/47/16/_379057_n.jpg


Kącik paletowy

 


http://foto.onet.pl/upload/19/37/_379062_n.jpg


Młodzież szaleje w garażu:

 


http://foto.onet.pl/upload/37/60/_379058_n.jpg


Wszechobecne słupy wysokiego napięcia, przyjdzie się do nich przyzwyczaić, toteż utrwalam:

 


http://foto.onet.pl/upload/1/77/_379059_n.jpg


Porządek nie jest mocną stroną ekipy budowlanej. Zdjęcia te nabiorą znaczenia, kiedy będzie już pięknie. Może nawet z łezką w oku wspominać będę ten widok:

 


http://foto.onet.pl/upload/3/0/_379063_n.jpg http://foto.onet.pl/upload/27/21/_379064_n.jpg


W zasadzie nie ma czego komentować ale jest już na co popatrzeć, stąd dzisiejszy wpis był przeważnie fotograficzny

avocado

Dziennik avocado

3 grudnia 2004

 


Pół godziny temu wróciłam z działki, dom rośnie w oczach! Chodziłam pomiędzy paletami z cegłami, które stoją na stropie, ustawiałam wentylacje, zmieniałąm ścianki działowe, obmyślałam gdzie luksfery i jak zamknąć klatkę schodową tak, by ciepło nie uciekało... Nie pamiętam w tej chwili wielu spraw, które omówiliśmy, wiem natomiast jedno: otóż startując z pozycji, płacę wymagam i mam rację, mogłam bardzo wiele stracić, porozumienie z dobrym wykonawcą daje korzyści. Naprawdę ten człowiek jest mi wielce pomocny i sam wskazuje mi na pewne rozwiązania, które z punktu widzenia wykonawcy nawet są uciążliwsze. Dodam jeszcze, że to prawdziwa bezinteresowność. Przyznaje, że i ja nie pozostaje dłużna ale teraz to chyba się inaczej nie da, spędziliśmy już dość czasu, bym widziała w nim człowieka. Uważam, że taki układ w każdym przypadku byłby przeze mnie potępiony, to jednak jest jakiś wyjątek. Pomyśleć, że takie cyrki przechodziłam w rozmowach z kandydatami na wykonawcę. Tyle czasu to trwało i bywało, że traciłam wiarę w rozpoczęcie budowy w tym roku. Dobra dość, teraz o ścianach. Otóż cały parter ma wysokość sześciu pustaków U-220. Dokładnie wiadomo gdzie jakie otwory będą, wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Rzeczywistość prezentuje się zupełnie inaczej niż moje wyobrażenie o tym domu, zresztą chyba każdy to przechodzi, przecież dokąd mieszkamy w blokach, nie mamy pojęcia o domach jednorodzinnych. Dzisiejsze rozmowy m.in. toczyły się wokół szafek w wiatrołapie "gdzie będzie szafka na buty, musimy ustalić jakiś tam wywietrznik" hehe no i jak tu się nie cieszyć do człowieka? On mi wciąż złote góry obiecuje i mało tego, zaraz mi je daje. Mówiłam już, że na tej działce jest jak w raju. Nic się pod tym względem nie zmienia, tylko miejsca za mało, wszędzie palety. Chciałam znów nieco więcej ładu wprowadzić na budowę i zapytałam czy kupić jakiś pojemnik na odpady bo pewnie przeszkadzają blabla. No to pan Mieczysław jutro kupi taki za 20zł, no i kwestia bałaganu nieco mi ulżyła. Teraz i tak już jest super w porównaniu z tym, co się działo na początku ale wtedy nie byłam delikatna, za to byłam konkretna. Teraz mam już ten komfort, że mogę sobie na delikatność pozwolić. Zresztą nie będę się przejmować tym, co nie jest najważniejsze, wciąż sobie to zdanie powtarzam bo mam tendencje do czarnych myśli i wszędzie wietrzę spisek

 


Znów nie widzę sensu wklejania zdjęć sprzed tygodnia, tak bardzo są nieaktualne, że aż mnie denerwują, nie ma na nich przecież ścian. Może to obawa przed przebudzeniem się z tego snu, albowiem często ze zdziwieniem stwierdzam ten szokujący fakt, że buduję dom.

 


Tak to wyglądało tydzień temu:

 


http://foto.onet.pl/upload/16/38/_375186_n.jpg


Idę spać, jutro panowie mają wypłatę, a ja poczuwam się do częściowej zapłaty za ten etap. Umacniam pozycję szefa w oczach pracowników, dziś jeden z nich stracił pracę. Terminowa tygodniówka to podstawowy argument posłuszeństwa na budowie więc muszę ją zapewnić panu Mieczysławowi.

 


Ach, dziś wysłuchałam dłuższego wykładu na temat korzyści z zastosowania wełny zamiast styropianu, muszę jutro poszperać na forum bo nie mam o tym żadnego zdania.

avocado

Dziennik avocado

26 listopada 2004

 


Zalany pierwszy z dwóch stropów :)

 


Wszystko odbyło się zgodnie z planem, pogoda w miarę dopisała, po zalaniu strop przykryto folią budowlaną i sobie wysychał, nie podlewano bo wilgoć była w powietrzu. Pan Mieczysław zalał złotówkę w stropie, na moją prośbę, nie z własnej inicjatywy, z nim jest wszystkow porządku, śmiał się tylko bo nie zdążyłam zabetonować nic w fundamencie... O wiadomym siusianiu mogłam tylko pomarzyć, ciągle ktoś siedzi na tej budowie,a wyręczanie mnie w tej czynności byłoby nietaktem

 


Po stropie jakoś zupełnie zżyliśmy się z panem Mieczysławem na tyle, że polecił mi nowego dostawcę z fajnymi cenami, faktura też jest, dostawa z drugiego końca miasta z rozładunkiem w cenie. Nawet kanalizację mi mój wykonawca chciał z darmo układać. Sama momentami się dziwiłam ale to po prostu taki gatunek człowieka, pracowity i uczciwy, ja zaś terminowa i także uczciwa :) Mam nadzieję, że będę żałować tych słów.

 


Wracając do tematu dziennika, dokonuję wpisu informującego o zalaniu stropu, rozprowadzeniu kanalizacji, obłożeniu ścian piwnicy styropianem, usunięciu nadwyżki żółtego czarnoziemu z okolic domu do otworów, w których nie ma piwnicy... generalnie jest jakoś bardziej podobnie do zabudowań ludzkich, niż wykopów i wydm. Oczywiście załączam zdjęcia, szalałam z aparatem, mało tego jakimś niespotykanym sposobem kolejny już raz udaje mi się posiadać cyfrówkę, naprawdę wiele detali uważam za cenne i godne utrwalenia. Oczywiście schody są jak narazie na pierwszym miejscu:

 


http://foto.onet.pl/upload/43/50/_375118_n.jpg


http://foto.onet.pl/upload/28/70/_375117_n.jpg


W pewnym momencie okazało się, że poziom podłogi parteru będzie prawie metr wyżej niż planowałam... Po wyrównaniu ziemi wokół domu zrobiło się nieco niżej ale i tak diabelnie wysoko. Trochę tak miało być bo zależało mi na większym bezpieczeństwie, podkreślam - tym psychicznym. I tak zrodziła się we mnie nowa obsesja: chorobliwie szukam dowmów tak wysoko wyniesionych. W ostateczności przyjdzie mi nawieźć ziemi i zrobić dom "na wzgórzu". Jak widać podłoga jest jeszcze na wysokości mojego wzroku...

 


http://foto.onet.pl/upload/15/93/_375148_n.jpg


Zdjęcia umieściłam w albumie, do którego podaję linka, niektóre wklejam tutaj w celu usprawnienia weryfikacji słowa pisanego z realizacją.

 


Niepodpiwniczona część stropu czeka na piasek:

 


http://foto.onet.pl/upload/1/74/_375115_n.jpg


Widok na działkę, a także garaż jak narazie z pominięciem ścian:

 


http://foto.onet.pl/upload/29/17/_375130_n.jpg


Garaż czeka na więźbę:

 


http://foto.onet.pl/upload/14/64/_375131_n.jpg


To są zdjęcia oczywiście nieaktualne, wczoraj ciemnym popołudniem zrobiłam fotki ścianom No i zaczęło się to, co na inwestora działa kojąco: z każdym przyjazdem budowa coraz bardziej zbliżona do domu.

 


Moje otoczenie jest zasypywane informacjami o stanie budowy, co powiedział pan Mieczysław, po ile mam cegłę i jaki rodzaj opału wybrać... Dodałam jeden komin z kwasówką, dzięki temu forum dowiedziałam się że przekrój komina decydować będzie o wydajności pieca. Oto tematy warte mej obecnej uwagi.

 


Salon ma mieć 30m2, a jest malutki, o kuchni nie wspomnę... Czekam na sufity, żeby to wrażenie zniknęło, a niestety jest bardzo przekonujące.

 


Resztę opiszę wieczorem, poza tym nie wszystko jest w albumie, a tam z powodu wyczerpania pamięci już nic nie wkleję.

avocado

Dziennik avocado

W związku z nieciekawą aurą prace stanęły na kilka dni, strop nad piwnicą domku ma być zalany jutro, B-20 z dodatkami. Oby się w to w końcu stało, nie jestem tak cierpliwa, udawałam, bardzo mi się spieszy, chcę już chodzić po stropie i wyglądać przez dziury okienne, najchętniej wypełnione szybami.

 


Oto widok naszej chluby tj, dębu na działce, stoimy na granicy z drogą , po prawej stronie widać żółty czarnoziem ogołocony z bujnej roślinności w celu wbicia palików geodezyjnych, naturalnie pod dom, garaż będzie za dębem:

 


http://foto.onet.pl/upload/44/53/_373541_n.jpg


Lepsze ujęcie tego samego fragmentu ziemi, tyle że widać skrzynkę elektryczną w prawym górnym rogu zdjęcia. Mam takich fotek teraz bardzo dużo ale wszystkimi sie nie pochwalę, niektórzy pewnie woleliby jakieś budynki nie wiadomo skąd ujrzeć :

 


http://foto.onet.pl/upload/27/99/_373552_n.jpg


Zastanawiam się, czy otwierać co chwilke nowy post czy jednak skromni i niepostrzeżenie wkleić wszystko raz a dobrze? Skromność wygrała tym razem, następnym przypuszczalnie wysyłać będę po literce

 


Kolejne zdjęcie, stoję przy drodze, widok na wschód, kiedyś tu będzie wejście do domku, teraz "na schodach" stoi mój starszy syn :)

 


http://foto.onet.pl/upload/8/59/_373549_n.jpg


Od lewej miejsce przyszłego garażu, humus, moje dzieci i dąb, za nim będzie domek:

 


http://foto.onet.pl/upload/33/27/_373518_n.jpg


Poniżej widać paliki geodety, tyczą maleńki ganek, kiedyś tu będzie widać okno od jadalni:

 


http://foto.onet.pl/upload/25/77/_373553_n.jpg


Resztę wkleję później. Oczywiście stan w realu jest daleko dalej, no ale to już kwestia aparatu, niestety nie chce być cyfrowym

avocado

Dziennik avocado

23 listopada 2004

 


Stan na dzień dzisiejszy:

 


garaż - do stanu surowego otwartego brakuje więźby i ścian szczytowych poddasza;

 


domek - do stanu "zero" brakuje zalania ułożonego stropu i wylania schodów do piwnicy...

 


Zrobiłam podsumowanie dotychczasowych wydatków i zaczęłam sie martwić tym, że jednak rozjechał mi się budżet z realizacją

 


Dotychczasowe koszty budowy:

 


garażu (materiały + robocizna) 8.871,10PLN.

 


domku (j.w) 19.817,83PLN.

 

 


Prace od soboty stanęły, to zrozumiałe, pogoda paskudna. Czekamy na roztopy i wyższe temperatury. Jakiś marazm mnie ogarnia, coraz mniej wierzę w powodzenie mojego przedsięwzięcia. Marzenia mi się nawet skończyły

avocado

Dziennik avocado

8 listopada 2004

 


Na budowę najczęściej przyjeżdżam wieczorami, może gdyby to było lato nazwałabym to popołudniem, godzina 18:30 sprawia, że czuję się jak w środku nocy. Tak więc wczoraj „w nocy” przyjeżdżam na budowę, a tu stoi garaż! Ja wiem, mały budyneczek na dwa samochody, jeszcze nie ma więźby itd ale te ŚCIANY Posiedziałam także w dole, który będzie piwnicą domu, kazałam panu Mieczysławowi stawać w różnych kątach „salonu” ech gdyby można było tam już zostać… Wczoraj panowie rozpoczęli murowanie bloczków betonowych, na dwóch narożnikach już coś stało, dziś pojadę i pewnie znów zakwitnę z radości. Szef nocuje na budowie, pozostali trzej panowie gdzieś niedaleko mieszkają bo praca rozpoczyna się o świcie. Muszę powiedzieć, że jesteśmy z M. bardzo mile zaskoczeni postępami prac. Na skutek tego tempa pracy ciągle muszę domawiać dostawy materiałów, pan Mieczysław ma jedyną jak dotąd wyłowioną przeze mnie wadę: ma kłopoty z logistyką. Ale to nic, lepiej w tą niż w druga stronę. W zasadzie codziennie muszę organizować dowóz kolejnych materiałów. Kierownik budowy zaś jest przez mnie zmuszany do niezależnego obliczania ich ilości, to też jakaś forma kontroli. A pogoda tego roku wyjątkowo sprzyja budującym, do piątku włącznie ma być 11 stopni. Moja ekipa stwierdziła, że będzie świętować w czwartek na budowie Tak to jest jak ludziom zależy na pracy, sama nie wiem czy to dobrze czy nie ale gdyby nie moja budowa to mieliby cały czas wolne… dni oraz kieszenie.

 


Wczoraj pojechałam bez aparatu, żałuję bardzo.

avocado

Dziennik avocado

Pomimo, że codziennie tu zaglądam, to nie pisywałam bo aż tyle czasu nie było. Oczywiście śledzę postępy w pracach nad ukończonym dachem nurniego, koszyczkiem rydzów, pani zielonej... eee nie dam rady wymienić wszystkich, jak pisałam wcześniej, nie komentuję z wiadomych przyczyn ale to już niedługo, zbieram wiedzę

 

 


Wracając na moją ziemię opiszę po krótce postęp prac, bo przyznam że już mam się czym pochwalić, a i wpisów w realnym Dzienniku Budowy przybyło :)

 

 


Ostateczne uzgodnienia z Wykonawcą poczyniłam 24 października 2004 niedziela, biegałam za panem Mieczysławem* , który zobrazował mi wygląd piwnicy i możliwości jej powiększenia, będzie większa o ponad 30 metrów. Faktem jest, że na otwartej przestrzeni, jaką jest działka, każde pomieszczenie wydaje się niebywale maleńkie, brałam na to poprzeczkę, wszak w ręku dzierżyłam miarkę, której zaufać musiałam. Jak napisane, że to jest 10 metrów, to muszę wierzyć choćby wyglądało na 5.

 


Prace ziemne, tj kopanie rowów pod fundament garażu rozpoczęły się we wtorek 26 października 2004, następnego dnia zaś wjechała koparka i dokonała nieodwracalnych spustoszeń czyli wydobyła ogromne ilości ziemi pod piwnicę domku, to był szok, przyznaję, że miałam na działce nadmorskie wydmy i wojskowe okopy. Zniszczono znów jedno drzewo... nie będę się nakręcać ale aż dziwne że ludzie któzy mieszkają na wsi od urodzenia nie szanują zieleni. Właściciel koparki to zwykły rolnik, przecież wie ile czasu rośnie drzewo i że należy zachować odległości? Nie, nie będę się nakręcać, chciałam ubić dziada

 


Później każdego dnia przyjeżdżały betoniarki jak nie do garażu to do domku, raz B 20 innym razem chudziak i tak doczekałam się stanu "0" garażu i zalanych fundamentów domku w ciągu około tygodnia!

 


W projekcie domku architekt nie uwzględnił zbrojenia, ale oczywiście dałam za namową Wykonawcy i aprobatą Kierownika budowy.

 


Muszę się otwarcie przyznać, że zupełnie źle sypiam, jeżdżę na budowę codziennie i wciąż łapię się nad tym, że pomimo mojej fizycznej obecności w pracy lub w mieszkaniu, niestety jestem na budowie... Jeżdżę tam z aparatem fotograficznym, utrwalam wszystko, nawet raz nocą zrobiłam fotki zbrojeniom :) Pewnie nie wyjdą ale podjęłam chociaż próbę, rano tj przed samym zalaniem nie mogłam tam być.

 


5 listopada 2004

 


Dzień wypłaty, jak to nazywa Pan Mieczysław :) Płacę za kolejne ukończone etapy, tym razem byly to fundamenty domu więc leciałam jak na skrzydłach. Nie udało się szybko bo ludzie na widok pierwszego większego deszczu zwyczajnie zgłupieli i tak z jazdy 130km/h Traktem Brzeskim zrobiło się 30! Zgroza, to samo będzie jak spadnie śnieg... Dojechałam jak już było zupełnie ciemno. Ale nie poddając się obskoczyłam budowę i ku mej ogromnej radości ujrzałam pierwsze dwie ściany garażu! Boże, co za radość, to naprawdę zaczyna być realne. Pijana swym szczęściem wróciłam do domu i już nic nie wyprowadziło mnie z równowagi :) Dziś tam nie jadę, jutro po pracy pewnie znów się ucieszę :) Ach, to pierwszy listopad od lat, który przeżywam szczęśliwie nie poddając się nostalgii. Nawet w Święto Zmarłych zabrałam rodzinkę na działkę, na symboliczny kwadransik ale musiałam. To święto mnie zawsze przybija, tym razem widok postępu w pracach zadziałał na mnie nadzwyczaj kojąco i 1 listopada nie wydawał mi się tak ponury.

 


Jeszcze ze dwa zdjęcia i klisza pójdzie do wywołania, a wówczas pochwalę się pracami na fotkach.

 

 


*poprzedni pan "Wykonawca" okazało się, że pomylił się w wycenie, bagatela o 15.000 ale w związku z tą pomyłką był skłonny zejść do 10.000 "i tak pracowałby po kosztach" jak powiedział, lecz nie chciałam żeby aż tak się poświęcał. Obecny Pan jest znacznie tańszy i do tego posiada uprawnienia budowlane, fakt - nie ma własnej koparki ale bez przesady, to jest jeden dzień pracy, który wyniósł 900 złotych... i jedno moje drzewko hehe no cóż bywa i tak.

avocado

Dziennik avocado

23 września 2004

 


Dziś mamy powód do świętowania - Pierwszy Wpis w Dzienniku Budowy, uczynił go swą pewną ręką pan geodeta. Miałam obawy, że stracimy jedną piękną sosnę ale okazało się, że wykonawca jej nie naruszy. Pan Henryk był dziś pierwszy raz na działce, pilnował geodety i punktu zero Ja mam do jutra przygotować moją wersję umowy i myślę, że najdalej w poniedziałek dojdzie do jej podpisania.

 


Według projektu punkt zero jest 50cm nad ziemią, wydaje mi się, że to za mało. Oczywiście oczami wyobraźni widzę kadry z włamywania się do naszego domku przez okno i to podczas nieobecności mojej większej połowy. Zdaję sobie sprawę z tego, że wyższy parter niewiele zmieni ale psychologicznie rzecz ujmując, może zmienić wiele. Z radością stwierdzam, że dziura, która powstała po zdjęciu humusu okazała się nieco za duża więc domek w stosunku do działki będzie taki, jak planowaliśmy, czyli malutki. Z trzech jego stron mamy po 10-12 metrów wolnej przestrzeni do ogrodzenia, z czwartej zaś ponad 12m do ściany garażu więc będziemy mieli dużo przestrzeni, teraz żyjemy w dwupokojowym mieszkaniu w centrum. Niby ciche osiedle ale ta cisza, jaka panuje na naszej działce jest nieporównywalna, cudowna, za każdym razem wracam stamtąd chora. Nasze dzieci będą miały osobne pokoje, my zresztą też, zupełnie jak w czasach dzieciństwa :) Każdy będzie miał swój pokoik na prywatne szpargały. Powolutku wychodzimy ze sfery marzeń do przedziału realizacji. Chyba najfajniejsze przed nami. Do końca grudnia ma stanąć stan surowy, wiosną instalacje, okna i podłogi, a lato będzie na wewnętrzne wykończenia, za rok o tej porze nie będziemy mieli internetu w domu. Aż trudno mi uwierzyć, że mnie to nie martwi :) Mój M ma niesamowite zdolności plastyczne, czeka go największe chyba wyzwanie, będzie wykańczał nasz dom. W garażu szykujemy dla M coś w rodzaju prywatnego warsztatu, tam będą narzędzia do obróbki drewna, to jego konik. Ja, jak zapewne widać zajmuję się stanem surowym do momentu jego zamknięcia, później zniknę w ogrodzie i nauczę się pielęgnować rośliny. Mam wrażenie, jakbym szykowała się do raju, na tej ziemi naprawdę panuje jakiś dziwny, magiczny klimat. Siedziałam tam dziś na kocu, kiedy geodeta pracował, wyobrażałam sobie widok z kolejnych pomieszczeń, teraz łatwo mi to przyszło bo dokładnie wiedziałam już gdzie będą okna i tylko nadal wydaje mi się, że śnię.

avocado

Dziennik avocado

Muszę uzupełnić wpisy, jeśli nie będę tego robić na bieżąco, to pewne że zapomnę.

Z wykonawcą sprawa się wyjaśniła, moje projekty zostały w pakamerze, do której klucze miał tylko pracownik mieszkający poza Warszawą, kontakt do mnie był tylko na pierwszej stronie więc pan Henryk po prostu nie miał w jaki sposób się ze mną skontaktować. Cóż, nawet mnie się zdarzają głupoty więc zrozumiałam. Wycena okazała się prawie dwukrotnie wyższa niż poprzednika, z którym to już miałam podpisywać swego czasu umowę. Trudno, wiem że raczej nie da się mieć stałych wykwalifikowanych pracowników, własnych maszyn, baraków itp otrzymując za swoją pracę tylko na bieżące sprawy, z czegoś muszą powstawać te inwestycje. Nie będę więcej uzasadniać, nawet za rok sprawa będzie dla mnie jasna, tego nie zapomnę. Negocjacje obniżyły koszt budowy o 4000PLN, dobre i to. Swoją drogą, ciekawi mnie jak ludzie radzą sobie w negocjacjach cenowych. Ja strasznie blefuję, w zasadzie nie będę taka, powiem wprost - kłamię. Jak już podpiszę umowę, to zamierzam wkleić kilka ofert, jakie przedłożyli mi wykonawcy. Naprawdę fascynująca lektura, wczorajsza oferta 377PLN za m2 powierzchni użytkowej, to cena robocizny za stan surowy mojego marcepanka. Dziś odebrał mój M też takiego kwiatka, że nawet mi się już śmiać nie chciało. Tu dopiero trzeba się wykazać umiejętnością blefowania, ja bym się nie podpisała pod takim kosztorysem, czego tam nie ma ... Nie lubię muratorowego wątku o cenach robocizny za stan surowy, nijak nie znajduję w nim odbicia cen, z jakimi ja się spotkałam.

Geodeta jednak będzie w czwartek, nie mogłam wcześniej się z nim spotkać. Z tym panem przynajmniej wszystko jest jasne, rzetelny, konkretny i fajne ceny, wszystko z nim załatwiam "na wczoraj" i na wczoraj potrafi wykonać. Jest coraz zimniej, bardzo się martwię czy budując w taką pogodę z porothermu nie będę miała strat na materiałach, podobno porotherm trzeba chronić przed zmoczeniem (?). Jeśli to prawda, to po co ja się za budowę teraz biorę? Albo inaczej: po mi ten porotherm?

Czy wszystkie firmy są zakładane przez żony budowlańców? Mężowie występują w roli "pełnomocników", to trochę tak, jakby facet założył żłobek i ustanowił swoją żonę prawą ręką. Dziwaczne.

Ze wstępnych szacunków wynika, że domek i garaż powstaną do końca grudnia. Jak ja to wytrzymam, już nie da się częściej myśleć o tym domu. Mam takie przyjemne walnięcie serca, kiedy raptem wśród nietematycznych myśli przybłąka się mój przyszły dom, coś jak zaniepokojenie, przestraszenie a zarazem przyjemność. Myślę też o piesku, od bardzo dawna podobają mi się husky, zwłaszcza niebieskookie, z tym że jedno oko jednak piwne. Domek dla tego pieska też będzie murowany, z dachówką taką samą jak w domu i garażu.

Czytałam dziś o tymczasowym ogrodzeniu, po naczytaniu się zwykle wyrabiam sobie jakiś pogląd i stwierdzam, że skoro ogrodzenie nie jest zabezpieczeniem przed złodziejem (kiedyś tak myślałam), a jedynie zabezpiecza inwestora przed odszkodowaniem, gdyby np złodziej się pokaleczył hasając po mojej budowie, to będą zwykłe stemple i biało-czerwona taśma. Nie ma sensu się teraz wysilać, uniemożliwiać dojazd ciężarówek na plac budowy. Komentarze mnie nieco onieśmielają, przeczytałam nie jeden dziennik od deski do deski i jedyne co mi przychodzi do głowy, to zachwyt i pozytywna zazdrość, nie chcę wypisywać głupot w zasadzie wciąż podobnie brzmiących. Ja chyba nie jestem dobrym komentatorem bo się po prostu na tym nie znam jak należy, skoro wszystko mi się podoba. Praca idzie sprawnie, dom piękny, osoba opisująca wzbudza moją sympatię, to jak się nie cieszyć z takiego dziennika? No i czekam aż zmądrzeję, naczytam się porad, nadoświadczam błędów i moje pisanie coś znaczyć będzie.

Niech to się zacznie. Uwielbiam foto albumy onetu, domy tam rosną w szalonym tempie. Nie przypuszczałam, że rozgrzebany piach otoczony wiankiem pustaków będzie kiedykolwiek wzbudzał we mnie tyle pozytywnych emocji. Pierwszy raz zdziwiłam się jednak, kiedy pomimo wielu przeciwności na mojej działce stanął słup z prądem. Czy kiedyś marzyłam o takim słupie?! Zmieniły się moje marzenia, wiele się zmieniło. Kiedyś też myślałam, że po trzydziestce to już nic się nie dzieje, jakże się myliłam.

avocado

Dziennik avocado

Wczorajszy dzień upłynął mi na szukaniu chętnego, który zechciałby zarobić w zamian za zdjęcie humusu. Jedni chętni byli na zarobek, inni nie dość się przygotowali do zarabiania, np. mając koparkę ale już samochodu do jej przewiezienia akurat nie, był nawet jeden śmiałek chętny zarobić 900PLN Na dziś rano (18 września 2004) byłam umówiona z pewnym panem, którego maszyny widziałam wczoraj, wrażenie robiły jak należy. Oglądam dość często Discovery, był taki cykl, a może jeszcze trwa „Inżynieria ekstremalna”, wspaniałe ogromne maszyny, wielka siła i możliwości niesamowite… Po ubiciu targu, stanęło na kwocie, którą chciałam zapłacić i pan pojechał po maszynę, ja zaś po kasę. To, czym przyjechał, wstrzymało mi dech, jakby kolejny odcinek wspomnianej serii. Dość, że w dwie godziny pan dokonał zdjęcia humusu spod dwóch budynków, usypał mi całkiem przyjemną górę na trzymetrowej wysokości skalniak , powyrywał niepotrzebne drzewa, okazało się ich całkiem sporo . Szkoda mi tego ale i tak budynki usytuowałam tak, by jak najwięcej drzew zostało.

 


W poniedziałek działeczce złoży wizytę zaprzyjaźniony geodeta i opalikuje obydwa domki. Pan kilka lat temu dokonywał podziału działek, z których część kupiłam, następnie ten sam pan robił mi mapkę do celów projektowych oraz liczył operat geodezyjny. Cenę mamy umówioną.

 


Wracając do pana ewentualnego wykonawcy… Faktycznie, to chyba cecha wspólna wszystkich budowlańców, nie słyszeli o czymś tak niezwykłym, jak telefon. Pan już wie, że na dziś rano nie jest przygotowany do spotkania ale nijak mu nie przychodzi do głowy, by mnie o tym powiadomić. A ja czekam, bo wycena miała być na wczoraj ale coś panu wypadło i jest na dziś rano ale coś panu znów wypadło i jest godzina 17, a pan nie dzwoni, nie przyjeżdża i nie wycenia. To już chyba wystarcza by panu podziękować? A może się mylę? Może to wpisane jest w ten zawód? A może to pierwszy taki nieszczęśliwy zbieg okoliczności? Mam jeszcze dwie oferty w zapasie. Tylko ten CZAS! Pogoda jest przepiękna, nie pamiętam by w okolicach moich urodzin (już za chwilę), było tak słonecznie. Przyroda robi ukłon w moją stronę, a ja w swej bezsilności chyba złapię za łopatę i sama sobie tą piwnicę wykopię. Nie wiem po czym poznać, że dany facet jest wart powierzenia mu tej pracy, moich materiałów i czasu, którego także nikt mi nie zwróci, za prawdę będzie to loteria.

 


W związku z tym, że prace ziemne poszły dziś tak sprawnie, nie zdążyłam zrobić zdjęć i na zawsze jedynie w pamięci zostanie mi widok mojej dziewiczej działki. Była piękna, słoneczna i zielona, z kilkoma zakątkami utworzonymi z drzewek różnej maści, pomiędzy którymi w ubiegłym roku o tej porze znajdowałam grzyby. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, wiedziałam że to tu, że to właśnie miejsce dla mnie. Jak bardzo chciałabym już tam mieszkać, nie potrafię opisać tej tęsknoty.

 


avocado

Dziennik avocado

Byłam dziś na spotkaniu z kolejnym wykonawcą. Zauważam, że im bardziej mi się spieszy z rozpoczęciem robót, tym mniej krytycznie podchodzę do panów. No ten dzisiejszy zrobił na mnie wspaniałe wrażenie, ma super referencje, zresztą budowę obecną obejrzałam, pochodziłam po piętrach, pracownicy bardzo grzeczni, z całą pewnością nie zaglądają do naczyń z napojami wyskokowymi (zapomniałam o tym określeniu, a taki urocze). Jutro najdalej dostanę kosztorys. Bardzo mi się spieszy, straciłam kontakt z rzeczywistością, ciągle myślami siedzę na budowie, przejeżdżam ulicą lustrując cudze domy, siedząc przed tv zamiast się odprężyć dostrzegam ciekawe budowlane rozwiązania, które mogłabym u siebie wykorzystać... No jasne jest, że jeszcze trochę tego czekania i trafię pod opiekę jakiegoś specjalisty

 


W poniedziałek mój M otrzyma następny kosztorys więc na pewno lada dzień coś ruszy! Musimy wynająć kogoś do zdjęcia humusu i wyrwania kilku drzewek (strasznie szybko rosną). Jadę w sobotę ostatni raz uwiecznić na kliszy stan działki przed jej kompletną zmianą... Już opracowuję stronkę, album też w trakcie przygotowań. Muszę się nieco podszkolić w tej materii.

 


Mam obawy czy takie fotografowanie i podawanie namiarów na działkę nie skończy się tak, jak u arzesza...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...