Docieplenie trwa...
To znaczy "fachowcy" przyklejają styropian do ścian. Innymi słowy tragedia w odcinkach. Wszystkie możliwe błędy jakie mozna popełnic przy tej robocie zostały u mnie popełnione . Brak przewiązania na nawet na płaskiej ścianie nie wspominając o naroznikach, szczeliny kilkucentymetrowe (a styropian z frezem jest!!!), spadki pod oknami oczywiście DO ściany, z dwojga rodzajów kleju (do styropianu i do siatki) oczywiście uzywają tego do siatki. Itd... itp.
I wiecie co ????
Podchodzę do tego nadzwyczj spokojnie, nawet nie uzywam "budowlanego" języka o dziwo. Czasem tylko głos mi drży jak każę poprawiac to i owo.
Zwyczajnie nastąpiło zmęczenie materiału i mam szczerze dość tego budowania, tych "fachowców z Bożej łaski" i całego tego zgiełku. Jest mi dokładnie wszystko jedno ile popełnią przy tej robocie błędów. Pilnuję tylko do usranego uśmiechu i konsekwentnie szczelności, a całą resztę "mam w głębokim poważaniu".
Wychodzę z założenia, ze ze ściany toto nie odpadnie - za słabe obciążenia, raptem kilka warstw w dodatku przymocowanych także kołkami, a reszta niech idzie się rąbać. Na wiosnę znajdę kogoś porządnego kto mi to dobrze i porządnie wykończy.
I dlatego pomimo takiej przeprawy z dociepleniem humor mi dopisuje. Dom pięknieje, pomieszczenia ubierają się w coraz to nowe drobiazgi :a to obrazek powieszony a to kwiatek ktos przyniósł.
Pięknie jest.
Mieszka się bardzo wygodnie i nawet sprzątanie tych wszystkich metrów sprawia mi przyjemność. Inna sprawa, ze i o porządek łatwiej, bo wszystkie rzeczy znalazły swoje miejsce.
Oczywiście do zrobienia zostało mnóstwo, na lodówce wisi długa lista, z której powoli są wykreślane jedne rzeczy a dopisywane inne.
Z napoważniejszych spraw pozostały 3 :
1.Blaty i reszta frontów w kuchni (jutra przyjadą wymierzyć, bo dopiero teraz udało mi się znaleźć firmę, która zrobinowe blaty i 2 fronty do starych mebli)
2. Kamień na kominku.
Kamieniarz obiecał założyć go do końca tygodnia tylkojakoś nie określił KTÓREGO tygodnia i takim sposobem minęły juz 3 czy 4
3. Podłoga w salonie
Kiedyś wspominałam, ze zrobił się bąbel w parkiecie. Bąbel został juz dawno rozebrany, ale materiał na wymianę dotarł dopiero wczoraj (jakoś nam było nie po drodze, mimo, ze parkiet już dawno na nas czekał). Parkieciarz obiecał, ze postara się załątwić tomozliwie szybko w końcu to raptem 2 godziny roboty.
Cała reszta ( a pozycji na lodówkowej liście jest z dwadzieścia) to bzdety typu powiesić wieszaczek w łazience tudzież obrazek w pokoju Weroniki.
Są jeszcze rzeczy odłożone na czas przyszłybardziejlub mniej okreslony.
Np.
1. Schody -narazie rolę pochłaniacza pyłow, (bo strasznie się z nich pyliło) pełni wykładzina dywanowa
2. Taras - ooooooo to może w przyszłym roku. Może. Mimo, ze też się pyli, ale zimą mam nadzieję na taras się raczej nie wychodzi
3. Górna łazienka - tutaj jak tylko US wypluje nasz zwrotny Vat powinniśmy się z nią rozprawić. Zwłąszcza, ze cały osprzęt jest trzeba tylkokupic i ułozyć płytki
4. Podjazd.
Chodniczek do domu został ułozony z bloczków betonowych, które nam się ostały z budowy. A podjazd w części z trelinki z odzyskua w części czekana lepsze czasy
5. Ogród ... Będzie powstawał pewnie najbliższe 40 lat
6..... Nie pamiętam - drobiazgami nie zawracam sobie głowy
Tak więc z dziennika nie rezygnuję ani go nie kończę