Po zawirowaniach życie wróciło do normy już w nowym miejscu.
Pracujemy, ja zarabiam nawet więcej niz poprzednio, Nika jest najdzielniejszym przedszkolakiem jakiego znam, mieszkamy w Elblągu.
Z budowlanych planów na ten rok wyszło tyle, że... zaczynamy dopiero w przyszłym . Ale za to już chyba nie ma odwrotu i czas wziąć tę motykę do reki !
Pracuję w firmie budowlanej (w końcu w wykonastwie) i trenuje nadzór na budowie firmowej . Narazie bez większych zgrzytów doprowadziłam tam do stropu nad parterem (budynek piętrowy) i przerwaliśmy roboty na czas zimy. Dało mi to sporo doswiadczenia i uprawnienia budowlane w końcu nie sa tylko papierkiem. Poza tym nawiązuje kontakty z hurtowniami mat. bud. - mam nadzieję, ze zaprocentuje to na mojej własnej budowie. Może uda się czasem skorzystać z upustów jakie ma tam moja firma.
Raport na dziś :
1. WZ zabudowy są na całe osiedle, ale nie można ich przenosić z G -go na nas - dokładnie tak jak myslałam (w końcu sama byłam urzędniczką więc ustawy czytac umiem) - babsztyl w Urzędnie wprowadził mnie w błąd, ja mu uwierzyłam .
2. Musimy sami wystąpic o indywidualne WZ, ale do tego potrzebne sa wszystkie papiery indywidualnie : zapewnienie o dostawie wody i energii elektrycznej. Po jakiego groma są wydane warunki dla całego osiedla jesli nikt nigdy z nich nie skorzysta ????
3. Wstępne zapewnienie o dostawie wody mamy, natomiast na prąd "przygotowują się" docelowe warunki przyłączenia - potrwa to jeszcze jakis tydzień.
4. Na Decyzję o Warunkach zabudowy będe czekac co najmniej 2 miesiące, ale przynajmniej wg zapewnień pań w Urzędzie (mam im wierzyc ??? - narazie nie mam innego wyjścia - zobacze ile to będzie trwało u sąsiada, on wniosek złożył juz z miesiąc temu) nie bedzie z nimi problemu i będa takie same jak na całe osiedle.
5. Także moje próby projektowe idą jak najbardziej w odpowiednim kierunku. Właściwie koncepcja juz się skonkretyzowała, dopieszczam jeszcze szczegóły. Do wiosny powinnam z wszystkim się wyrobić. Cały czas tylko zastanawiam sie jak dograc sprawy z podpisem. Zaprzyjaźniony projektant podpisze mi to bez zgrzytów, ale on tez tylko konstruktor. Ssie mnie, by pogadac na temat moich koncepcji z jakimś dobrym architektem, ale zaprzyjaźnionego nikogo nie mam a na niezaprzyjaźnionego szkoda mi kasy - trzebaby mu zapłacic jak za nowy projekt. Najchętniej zleciłabym tylko "przyjrzenie się fachowym okiem", reszte odwalę sama, ale czy ktoś pójdzie na coś takiego ? (największe watpliwości budzą proporcje budynku - nie chciałabym czegoś skopać, kilkadziesiąt cm nie tu gdzie trzeba, np w wysokości, potrafi zeszpecic najpiękniejszy budynek) Tak czy inaczej musze w końcu wrzucic te moje wypociny na to forum - pewnie otzrymam kilka cennych opinii.
Machina ruszyła. Jak patrze w przyszłośc to jednocześnie boje sie i cieszę.... No i te mysli na dnie głowy : czy aby nie jest to porywanie sie ...jak w tytule tego dziennika...