od zera do bohatera
Przez Aga-Białystok,
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 483 wyświetleń
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
O matko! Ania! To Ty jesteś advanced! a propos kory, u jednej z pań na FM podejrzałam fajną, nazywa się to kora szlifowana, wygląda super! (niestety cena adekwatna do wyglądu ale na niewielką przestrzeń da się przełknąć )
P.S. słyszałam dziś w Trójce, że niestety szykuje się trzecia fala powodziowa.... dotychczas upiekły mi się zapewne fatalne obrazki, bo nie mam tv, ale jak słyszę nawet te krótkie, rzeczowe i pozbawione emocji wiadomości w radiu to skóra mi cierpnie. Raz zalało-dramat, ledwo woda opadła-drugi raz, jeszcze nie zaczęło się polepszać, a już prognozują trzeci... to jest ponad ludzkie siły. Nie wiem co bym zrobiła na miejscu tych ludzi, ale chyba bym wysupłała 3 tysiące (przy tej skali zniszczeń 3 tysie w tą czy wew tą...), pieprznęła to wszystko i wyjechała z mężem na 2 tygodnie do ciepłych krajów nabrać dystansu i sił na zaczynanie od zera. I niech się dzieje co chce. A zresztą nie wiem. To co się dzieje jest niestety obiektywnie straszne.
Przez Aga-Białystok,
Podlewając dziś tuje zauważyłam 3 rzeczy:
1. wyraźnie się zagęściły i mają równomierne przyrosty
2. na kilku z 37 były pajęczynki wraz ze sprawcami, których się na wszelki wypadek pozbyłam
3. na jednej jedynej znalazłam coś co mnie kompletnie zaskoczyło: czarne gałązki. Co to kurna jest? Czy to może być 'zaznaczenie terenu' przez psa albo kota? Czy może to jakaś choroba się zaczyna? Czarne gałązki były z przodu drzewka, tak w połowie jego wysokości. Pięć sztuk jak na zdjęciu.
[ATTACH=CONFIG]12860[/ATTACH]
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Zebraliśmy się dzisiaj do pokoparkowego wyrównywania terenu. Ziemia tak niemiłosiernie zbita, twarda, nie było mowy o grabieniu... Czy to jest tak zawsze?
Więc najpierw Mario wziął i przekopał
[ATTACH=CONFIG]12733[/ATTACH]
A potem ja waliłam grzbietem grabi w te grudy wielkości szpadla i potem rozgrabiałam ziemię w dołki itp. tworząc w miarę jednolitą powierzchnię. W między czasie jeszcze polewałam to wszystko wodą, żeby się tak nie kurzyło i miałam wrażenie, że troszkę lepiej jakby idzie. Ale może to tylko siła sugestii Na koniec zagrabianie kamyków, kamieni, a także szkiełek w każdym kolorze, ceramiki i innego dziwnego 'dobra'... Z 10 czy 15 worków się tego nazbierało...
W każdym razie po 4 godzinach jedna strona domu była ogarnięta.
[ATTACH=CONFIG]12734[/ATTACH]
Daleko do ideału, trzeba będzie jeszcze poprawić kilka 'górek i dolinek' i z pewnością raz jeszcze zebrać 'kamyki' (na całej powierzchni jest też dużo grudek ziemi wielkości śliwki i większych - nie wiem co z nimi, same się rozpadną?), ale i tak widać kolosalną różnicę pomiędzy tym co dzisiaj zrobiliśmy, a resztą:
[ATTACH=CONFIG]12735[/ATTACH]
Mam nadzieję, że uda nam się to w przyszłym tygodniu dokończyć. Chciałabym żeby troszkę popadało, bo wydaje mi się, że lepiej wtedy idzie grabienie.
Zastanawiam się czy wypożyczyć walec. Ta ziemia jest tak zbita, że nie wiem czy jest sens coś tu jeszcze walcować... To co przekopaliśmy zaledwie parę godzin temu już jest twarde. (why oh why?!)
A w ramach 'nowego hobby' (ha ha ha) dostaliśmy prezent......
[ATTACH=CONFIG]12740[/ATTACH]
Jak dla mnie bomba!
Przez Aga-Białystok,
W ramach akcji 'Aga i Mario zakładają ogród i nawet w związku z tym swój dziennik na muratorze, ale roślin wcale nie przybywa' postanowiłam pójść nawet krok dalej w tej poezji i wystawić rośliny-których-jeszcze-nawet-nie-ma na wielką próbę. Kupiliśmy pieska!
http://sitkowskibor.pl/modules/content/index.php?id=36" rel="external nofollow">http://sitkowskibor.pl/modules/content/index.php?id=36" rel="external nofollow">http://sitkowskibor.pl/modules/content/index.php?id=36" rel="external nofollow">http://sitkowskibor.pl/modules/content/index.php?id=36
Maluszek urodził się w ostatni piątek i jeszcze przez ponad 7 tygodni będzie z mamą i rodzeństwem, a w tym czasie Aga przystosuje dom i ogród (może by tak wreszcie ten płot?!) na potrzeby szczeniaka. Moim zdaniem słodziak A zostaliśmy jego przybranymi rodzicami, przypadkiem (a może i nie?) w... Dzień Dziecka Hurraaaa!!!
Przez Aga-Białystok,
Wygląda na to, że tuje się przyjęły. Na początku znajdowałam pojedyncze brązowe i ewidentnie suche na wiór gałązki, ale już się nie pojawiają.
Przyrostów najmniej u dołu roślin. Nie jestem pewna dlaczego, ale na razie nie będę nic z tym robić. Niech sobie po prostu rosną.
[ATTACH=CONFIG]12053[/ATTACH][ATTACH=CONFIG]12054[/ATTACH]
Roundup działa, potwierdzam
[ATTACH=CONFIG]12055[/ATTACH]
I dostałam, pierwszy, kwiatek :
[ATTACH=CONFIG]12058[/ATTACH]
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Dzięki moi Mili Póki co jestem na etapie łykania echinacei, ćwiczenia (podobno dodającego tlenu i energii) oddechu przeponą i czytaniu codziennie przed snem Dzienników Sherlocka Holmesa A te wszystkie rzeczy, które robię do domu to udaję, że niby przypadkiem i nieprawda Przypadkiem także na wczorajszej, relaksacyjnej oczywiście, wycieczce rowerowej odkryłam TAKĄ miejscówę, że od razu myślałam jakby tu szybciej ją opisać na FM. Narobię więc trochę smaku Gwoździkowi, a może niedługo zaczaję się i zrobię zdjęcia... Od czego by tu zacząć... Może od haseł : STAW, NAJPIĘKNIEJSZA DZIAŁKA EVER, DLACZEGO NIE MOJA?!
No więc było to tak, pojechaliśmy z Mariem obadać jak się miewa po zimie nasza miejska http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090629/BIALYSTOK/327985359" rel="external nofollow">http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090629/BIALYSTOK/327985359" rel="external nofollow">plaża . Jakoś tak kręcąc wokół zalewu wjechaliśmy w żwirową uliczkę. Jakieś (kolejne z miliona w Białym) ogródki działkowe. Jedziemy, bo fajnie. I nagle wjeżdżamy na asfalt. Gdzie my w ogóle jesteśmy? Jedziemy... i nagle okazuje się, że jesteśmy na samym środku Mazur! Po prawej zalew, a raczej już bagna, wieeeelkie drzewa, wieeeelkie latające wśród nich ptaszyska, dźwięki jak nad ranem w puszczy, a po lewej... pięęęękne wielkie działki pod lasem, a wśród nich ta jak ta lala. Pół wcale niemałej działki zabiera staw. Nie byle jaki, bo z bajeczną wyspą i dłuuugim pomostem tuż nad taflą wody łączącym wyspę z 'lądem'. Staw obsadzony cudnie. Stałam tam z opadniętą szczeną, bo rośliny (powiedziałabym, że trzciny, ale te trzciny wyglądały jak z Madamme Tussauds Museum!) były jak z obrazka, jakby ktoś zrobił tam gigantycznego photoshopa! Wszystko było jak najbardziej naturalne, ale jednocześnie wokół tego ogromnego stawu nie było jednej trzciny, która nie stałaby pod idealnym kątem 90 stopni do tafli wody! W sumie głupio to brzmi, bo cały urok natury polega na tym, że jest niedoskonała i żyje własnym życiem i nie przejmuje się naszymi kanonami wymierzonego, sztywnego i ortodoksyjnego piękna... ale tam jakoś to wszystko współgrało i chociaż zapewne pielęgnowane przez wiele godzin miało bardzo naturalny i sielski flow. Może to zasługa (i tutaj element, który sprawił, że zakochałam się do końca) bardzo skromnego domku? Ludzie, którzy mają w takim miejscu (5 minut samochodem od centrum Białego) tak duży teren w ten sposób zagospodarowany (dopieszczony absolutnie każdy detal) zapewne mogliby wywalić tam sobie (jak sąsiedzi) mega chawirę w stylu 'jestem młodym paniczem' albo w stylu 'złote klamki świadczą o moim statusie'. Tymczasem dom jest mały, myślę, że na pewno grubo poniżej 100m2, właściwie weranda wychodząca na staw jest wielkości niemal połowy domu (jak coś takiego widzę to sobie tak bezczelnie myślę, że ten ktoś to umie cieszyć się życiem ), z prostą białą elewacją, równie prostą bryłą i właściwie to ten staw i ogród jest głównym punktem programu. Adekwatnie zresztą do otoczenia. Dzięki temu, że nie ma tam żadnego płotu, tylko niewysoka siatka obrastająca zielskiem (tak se gadam, a pewnie to zielsko to dogłębnie przemyślane) cała działka łączy się z otaczającym terenem. Ba, pomimo wielu roślin wygląda jak jego nierozerwalna część. Wiecie, jak czasem migają obrazki ze szwajcarskich gór gdzie stoi na przestrzeni 20 km jeden domek i nic to, że parcela kończy się 2 metry za ścianą budynku - dom jest wkomponowany w masyw górski. No to wyobraźcie coś takiego 5km ode mnie!! (a mieszkam naprawdę prawie w śródmieściu miasta, które wcale nie jest taką wiochą jakby się chciało )
No, to powiedziałam 'staw', powiedziałam 'najpiękniejsza działka ever', to teraz pytam: gdzie ja miałam rozum chcąc działkę w mieście?!
Mario się śmieje, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, że przecież oboje całe życie mieszkaliśmy w bloku, więc teraz i tak oaza Ale ja w głowę zachodzę jak ja, pani natura, wzięłam te 325m2 in da city...
Mario szybko mnie gasi: bo jesteś taka pani natura, że rowerem jeździsz, a nie samochodem (prawda, żadne z nas nie ma prawka i się nie zanosi), pracujemy w mieście, funkcjonujemy w przestrzeni miejskiej, jak ty byś chciała zimą (białostocką zimą! ) dojeżdżać? Nie mówiąc o dopilnowaniu budowy! I wszystko jasne.
Ale po wczorajszej wyciecze ja mam już plan. Póki młodzi i 'potrzebujący' to mieszkamy w mieście (i obsadzamy z każdej strony chaszczami co aby tylko zielono przez okno było, a nie facjata sąsiada), a potem ten dom zostawimy dzieciom/wnukom, a sami kupimy kawał ziemi na odludziu, z kawałkiem wody i lasu i domkiem szwedzkim o powierzchni 50m2. Tak o uradziłam. A miał być na całe życie....
Przez Aga-Białystok,
Zabieram się do nowego projektu. Resetu, reaktywacji i regeneracji... mojego organizmu. W ostatnim czasie strajkuje praktycznie przy każdej 'okazji'. W ciągu ostatnich kilku miesięcy jestem 4 czy 5 raz na zwolnieniu! Siedzę drugi tydzień w domu i uwierzcie, że gdybym tylko dała radę zasuwałabym przy ogrodzie i wykończeniówce ile wlezie. Ale nie daję. Co jest szokiem dla dziewczyny, która dawniej z gorączką szusowała na nartach i z grypą chodziła do pracy - bo organizm sam sobie szybko radził.
Doszłam do wniosku, że te moje choroby to nie jest kwestia tego, że się od kogoś zaraziłam czy że mam w pracy kontakt z wieloma ludźmi. Przede wszystkim to jest kwestia tego, że generalnie obniżyła mi się odporność. Jeszcze rok, dwa lata temu sama potrafiłam przesunąć potrójną szafę, kopać rowy, wynosić wiadra z gruzem i chodzić całą zimę (białostocką zimę ) bez czapki i szalika. Albo bez żadnego przygotowania przejechać 100km rowerem. Teraz nie dam rady zrobić jednej dziesiątej tego co dawniej.
I wiecie co? (tu, żeby nie było, zawijam do istoty tego forum) Myślę, że to budowa mojego ukochanego domu mnie tak wykończyła. Fizycznie i psychicznie. Wysiłek nadmierny jak na mój wiek, moją płeć, umiejętności i zdrowy rozsądek. Obciążenie mentalne może nie drastyczne, ale jednak długotrwałe. No i fakt, że mieszkam w czymś co jest trochę domem, ale jednak w dużej części wciąż budową. Kuchnia prowizoryczna=słabe, nieregularne odżywianie, mieszkanie na miejscu=zawsze jest coś do zrobienia. A że swoje to się chce podwójnie i tylko człowiek robi, robi, robi...
Muszę sobie odpuścić, bo nic dobrego z tego nie będzie. Najeść aloesu i echinacei, warzyw i owoców, napić soku z pokrzywy i...winka , pośmiać, pospać, nabrać dystansu do tego wariactwa. Przestać pracować (i na budowie,ale chyba też w aktualnym zawodzie), jakby nie można było czegoś tam pomalować za miesiąc....
A ogród wymyśliłam, że będzie z roślin iglastych. Lubię iglaki, one lubią piach, a ja nie lubię grabić liści.
Tyle moich wywodów. I pamiętajcie: zdrowie najważniejsze! Nie warto się zamęczać z budową, bo po cichu można się zapędzić w kozi róg...
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
a to takie nudy w sumie, rury drenarskie i takie tam, się nie ma czym chwalić a tak na marginesie to leje bez przerwy. Tujki mam nadzieję zadowolone ale bagno na działce niezłe. Robisz krok i po kostki stoisz w błotku
Poza tym nasz skromny domek ma własnego stróża Osiedlowa psina upodobała sobie naszą 'posiadłość'. Kładzie się na samym środeczku ścieżki przed gankiem, pyskiem do ulicy i pilnuje. Ewentualnie zakopuje się na tyłach domu i wypoczywa. To podobno jest czyjś pies, ale nie wiem... wstaję rano - sierściuch już na stanowisku, wychodzę po południu - leży. Stara taka psina, zaniedbana i ekstremalnie bojaźliwa, ale stróżuje Strasznie to pocieszne A ostatnio przyprowadza nawet kumpli z ośki i cała banda leniwie zalega jak w jakimś spa Aż żal robić ogrodzenie...
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
a tam z koncertu, to by było zbyt proste! a tak historia ma wiele wątków, zakrętów i niespodziewanych zwrotów akcji
włos z głowy, Gwoździku Ty!
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
łeeeeeeeeeeeeeee zepsuł mi się aparat (((
Pan w serwisie zapytał czy dziecko bawiło się tym aparatem w piasku? Nooo...bawiło się! (już mój Mario nie dodał, że nie dziecko i nie w piasku, tylko tujki się sadziło )
130zł czyszczenie...
Przez Aga-Białystok,
Przez Aga-Białystok,
Na takiej powierzchni Operator-Baletmistrz kręcił w pewnym momencie piruety (uważając na tuje po prawej i dom po lewej)
[ATTACH=CONFIG]10079[/ATTACH]
Przez Aga-Białystok,
Na cześć Pana Operatora: hip hip hurra! hip hip hurra! hip hip hurra hurra hurra!
Poznałam dzisiaj Operatora koparki (ach jak on operował!), który jest: inteligentny, rzetelny, spryciula, znający się na swojej robocie, pracowity, konkretny, uśmiechnięty, uprzejmy, punktualny i tańszy niż inni!! No i mam wreszcie wyrównaną działkę i przy okazji wszyściutkie chwasty przemielone. Niech no któryś wysadzi łeb - Roundup tylko na to czeka!
Oczywiście koparka nie pojechała przy samych fundamentach domu czy ogrodzenia, nie jest też wszędzie i d e a l n i e równo - jasne, że musimy jeszcze to dopieścić. Jednak na tyle na ile precyzyjnie można to było zrobić - jest zrobione. Jestem zadowolona
Przez Aga-Białystok,