Teraz troszkę refleksji po 9 miesięcach mieszkania na swoim:
- sąsiedzi po poznaniu (nawet nie mogę napisać bliższym, bo bym przesadziła) okazali się bardzo sympatyczni,
- zaletą mieszkania w małej miejscowośi jest to, że Pani w sklepie pamięta jaką lubię czekoladę (taki mały grzeszek ) i przywozi ją tylko dla mnie, choć nikt inny jej nie kupuje,
- nie ma nic lepszego niż ciepły wieczór spędzony z piwkiem na tarasie, mimo, że nie ma na nim jeszcze gresu,
- od pięknie wyposażonej kuchni ważniejszy jest polbruk, bo obiad tak samo smakuje, bez wzgledu na to w jakich szafkach trzymam garnki, a nie ma nic gorszego, niż ubrudzić gliną buty, gdy rano spieszę się do pracy,
- od piętra ważniejszy jest polbruk i trawnik , bo dziecko i tak jeszcze śpi z nami, a musi bawić się przy przyjemnej trawce :)
- do szczęścia nie potrzebna wykończona pralnia tylko niezawodna pralka
- kominek nie mus być obudowany, wązne, że fajnie strzela w nim ogień w zimne dni i szybciutko robi się ciepło w calutkim domku.
Decyzję o budowie domu podjeliśmy w najlepszym możliwym czasie, bo od tej pory materiały zdrozały o ok. 30-40 %, a cena robocizny o ok. 80-100%
I tyle.
ps. może jutro przywiozą humus i będzie mozna kończyć polbruk