
Mając na względzie nie tyle dobro zaburzonego sąsiada a własną wolność, która stanęłaby pod znakiem zapytania gdybym tego dziada zabiła, zaczelam się przymierzać do własnego domu.
I tu nastąpił pierwszy zgrzyt. Mianowicie na mój okrzyk odpowiedz ówczesnego mężczyzny życia, brzmiała mniej więcej w klimacie: dom to głupi pomysł i totalny bezsens.
Otóż okazało się, że plany i ambicje ówczesnego mężczyzny życia kształtowały się na zakupie gustownego mieszkanka na Kabatach. W cegle.
Mieszkanko na Kabatach być może jest marzeniem wielu osób, ale tak się składa ze akurat nie moim.
Co gorsza nie było żadnej dyskusji, pan absolutnie nie dopuszczał możliwości zamieszkania nigdzie indziej (nawet w dalekiej przyszłości) jak na siódmym piętrzę z winda i 10 mieszkaniami na klatce.
I to była ta przysłowiową kropla, która sprawiła, że szklanka się przelewa, czy tez mucha siadająca na objuczonym wielbłądzie sprawia, że wielbłąd pada na pysk w piach.
Tez padłam, a raczej moja psychika padła.
Nie będę opisywać, co się działo bo oprócz wielbłada i mojej psychiki padły tez pewne słowa i wzajemne pretensje, których przytaczac nie ma sensu
Skończyło się tak ze trzasnęłam drzwiami (jak w filmie! ) i wyniosłam się chwilowo do przyjaciółki ktora była tak miła ze wynajęła mi mały pokoik w swoim mieszkaniu.
Na załamywanie rak nielubianej ciotki, która w związku z zerwaniem zaprorokowała mi staropanieństwo postanowiłam wzgardliwie nie zwracać uwagi .
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 627 wyświetleń