Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    95
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    122

Entries in this blog

inż. Mamoń

Miałem kominek jeszcze wczoraj, ale zauważyliśmy, że jest krzywy i kazaliśmy go poprawić. Pan kominkowy go częściowo zdemontował, pozostały smętne resztki ale palić wciąż można

 


Na specjalne życzenie Żaby zamieszczam zdjęcie i zachęcam do krytykowania w komentarzach

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01277m.jpg

 


Tamto coś na kominku to jakaś ozdoba córki (mam nadzieję, że uda się ją usunąć ). Powyżej widać świeżo zaszpachlowany otwór w ścianie. Kominek jest przystawiony do ściany, w której była specjalnie przygotowana wnęka. Trochę szpetnie wygląda parkiet z oderwanymi listwami, ale się je jeszcze przymocuje i będzie git. Fotkę pstryknęliśmy podczas wczorajszego inauguracyjnego odpalenia. Drewna nawiasem mówiąc jeszcze nie mamy i na wczorajszą inaugurację kupiłem malutki worek w Leroju. Cena detaliczna w przeliczeniu na metr to 400 złotych lekko wygórowana Worek poszedł już wczoraj, a dzisiaj trzeba się było ostro rozglądać po domu co by tu spalić

inż. Mamoń

Inż. Mamoń - REAKTYWACJA

 

 


O nie moi drodzy - tak to my się bawić nie będziemy. Chwilkę mnie nie było i mój dziennik spadł na 341 pozycję Miejsce 340 jeszcze mogłem znieść, ale 341 co to - to już nie i w związku zez tym postanowiłem coś tutaj naskrobać.

 

 


Powiem Wam, że ponad rok już mieszkamy, a dopiero dwa tygodnie temu po raz pierwszy wjechaliśmy samochodem do garażu wcześniej nie było podjazdu, a potem jak podjazd już był, to nie było czasu zrobić wewnątrz porządku. W końcu się to udało - uprzątanie garażu trwało 5 godzin. Ponieważ dni mamy krótkie i szybko zapadają egipskie ciemności, więc dzisiaj postanowiłem uruchomić w garażu instalację elektryczną

 

 


Tu wyjaśnię, że elektryk w moim domu tylko porozciągał kable, a całość uruchamiania instalacji to już moje dzieło, które rozpocząłem ponad rok temu i do dzisiaj jeszcze nie skończyłem. W tak zwanym międzyczasie znalazłem w tej instalacji parę kwiatków

 

 


Pełen jak najgorszych przeczuć udałem się do garażu na rekonesans. Oto co zobaczyłem - w jednej puszce aż 6 kabli !!!! Tym razem mój utalentowany elektryk przeszedł sam siebie. Dotychczas rekordem było 5 kabli, a tutaj aż 6. Psiakrew jak ja to wszystko połączę i zmieszczę w 1 puszce

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01198m.jpg

 


A po przeciwnej stronie garażu zrobił aż trzy puszki dla nędznych 4 kabelków Postanowiłem więc dołożyć jeszcze jedną (trzecią) puszkę tam gdzie są tylko dwie. W ten sposób w pierwszej puszce nadal są 3 kable, a 6 kabli z puszki numer 2 podzieliłem po równo między puszkę numer 2, a nowiutką puszkę numer 3. W ten sposób w puszkach numer 2 i 3 mam po 4 kable (bo 6:2 = 4)

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01200m.jpg

 


Moja niedzielna praca zakończyła się pełnym sukcesem - mam w garażu dwa punkty świetlne z włącznikami zmiennymi, światło przed garażem i za garażem, a do tego dwa gniazdka. Zdjęć już mi się nie chciało zrobić

 

 


Na kolejnej fotce jest mój świeżutki tynk na cokole. Tynk położony w piątek jest jeszcze całkiem mokry i wciąż nie widać czy kolor będzie pasował? Na fotce jest też płytka - chciałbym aby cokół miał kolor zbliżony. No więc jak: będzie pasował czy nie? Wypowiedzi proszę umieszczać w komentarzach.

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01201m.jpg

 


A na tej fotce widać garażujący samochód Pani Inżynierowej. Tu dodam, że pierwszy wjazd do garażu musiałem wykonać ja bo Pani Inżynierowa obawiała się czy da radę wjechać przez 2,5 metrową bramę

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01202m.jpg

 


A tak prezentuje się front domu. Jak widać to wykończony on jeszcze nie jest. Na schodach brak kafli. Są już kupione, ale przez 12 miesięcy jakoś nie udało nam się chcieć kazać ich położyć (jak to mawia Olka)

 

 


http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01204m.jpg

inż. Mamoń

Oj nieładnie tak się naśmiewać w komentarzach

 

 


Oto sprawozdanie z soboty i niedzieli. W sobotę jako pierwsi pojawili się podbitkowcy i zaczęli rozstawiać swoje rusztowania. Pogadałem z nimi o tych cholernych kołkach, których nie można dostać (pytałem w wymianie doświadczeń). Później przyjechał kaflarz-partacz i zabrał się za robotę w łazience na piętrze. Około 9.20 pojawił się elektryk, który miał naprawiać swoje i nie swoje kuchy. Najpierw wpuściłem go do garażu, gdzie dotychczas wcale nie było puszek elektrycznych bo gdy robił instalację ściana między domem a garażem czekała na ocieplenie. Powiedział, że zejdzie mu około godziny, a ja w tym czasie popędziłem do Leroya po klej do płytek i do geesu w Swarzędzu po te cholerne kołki do podbitki. W końcu je dostałem, ale wyobraźcie sobie po 7,20 za sztukę Podbitkowcy zażyczyli sobie początkowo 100 sztuk (niedoczekanie ) Mówili, że łatę będą mocować co 60 cm, wykonałem jeszcze w domu szybkie obliczenia i wyszło mi, że potrzeba dokładnie 48 szt - prawda, że jest mała różnica ??? Jak zobaczyłem w sklepie tę cenę to szybko podjąłem decyzję o zwiększeniu rozstawu mocowania do 90 cm i kupiłem 30 kołków. I tak 2 stówy poszły na drzewo...

 

 


Po przyjeździe rzuciłem okiem na podbitkę - wyglądała nieźle. Kaflarz zaraz porwał worki kleju i maskownicę uniwersalną i poleciał na górę, a ja zająłem się elektrykiem. Oczywiście moje diagnozy były trafne: WC na parterze nie miało puszki na włącznik oświetlenia (jemu wydawało się, że jest zatynkowana), a na piętrze jeden z kabli powodował pojawienie 230V na całej metalowej konstrukcji ścian GK. Problemy elektryczne zostały w większości rozwiązane. Pozostał tylko do przeciągnięcia dodatkowy kabel na poddaszu zamiast tego, który robił zwarcie do konstrukcji. Trzeba będzie się trochę nagimnastykować w wełnie na strychu. Umówiliśmy się na przyszły tydzień. Elektryk naprawił jeszcze trzy rozwalone przewody koło kominka w pokoju dziennym. Pisałem o tym w dzienniku dawno temu. Kable zostały przecięte przy okazji rozwalania nadproża nad wnęką kominka. Elektryk naprawił je całkiem zręcznie na tzw. raupkę lub rałpkę czyli przez profesjonalne skręcenie.

 

 


Ogólnie mogę powiedzieć: elektryk spisał się na plus

 

 


Kaflarz skończył ostatni rząd kafli tuż nad podłogą oraz niektóre inne brakujące, podłączył jeszcze kibel i pojechał sobie. Przyjechali natomiast fachowcy od drzwi garażowych. Pracowali kilka godzin, uzgodnili każdy szczegół montażu i wykonali naprawdę dobrą robotę. Jestem zadowolony. Kolejny punkt na plus.

 

 


Była jeszcze jedna gorąca chwila. Otóż czekałem jeszcze na "szambonura" bo się u mnie już przelewało. Był telefonicznie zamówiony dzień wcześniej, ale nie wiedziałem czy się wyrobi i kiedy przyjedzie. W pewnym momencie zajechał do sąsiadów. Postanowiłem go łapać jak ruszy i będzie mijał mój dom po to aby się przypomnieć. W tym samym momencie podbitkowcy alarmowali że skończył się impregnat (mieli dodatkowo pomalować krokwie wystające poza obrys budynku) i trzeba na gwałt dostraczyć więcej. Ekipa od drzwi zgłaszała zakończenie i odbiór prac no i oczywiście czekali na forsę. Dla mnie najważniejszy był jednak szmbonur bo chciałem też wyegzekwować od niego umowę, która jest mi potrzebna w procedurze zgłoszenia zakończenia budowy. Szczęśliwie udało się to wszystko jakoś zgrać.

 

 


Drzwiowcy dostali kasę i pojechali, elektryk jak pisałem pojechał już wcześniej, podobnie i kaflarz. Wywóz szamba oraz umowa zostały załatwione no i na placu boju zostali tylko podbitkowcy. Wtedy ze spokojem poszedłem oglądać łazienkę na górze, która po dwóch tygodniach zbliża się już do końca. Właściwie poszliśmy ją z Małżoncią oglądać oboje. Mówię Wam - totalna załamka

inż. Mamoń

Jak fajnie sobie mieszkamy - czyli SIELANKA ...

 

 


Kaflarz pomału kończy naszą łazienkę, a trwa to już dwa tygodnie. W efekcie dzisiaj przyszła kolej na płytki na podłodze i kaflarz musiał odłączyć kibelek. Przyobiecał żonie, że jak będzie dzisiaj kończył to zostawi jakieś dojście aby nie było kłopotu . No i słowa dotrzymał. Na środku łazienki zostawił puste miejsce na dwa kafle, więc do środka można wejść, ale niestety kibla nie zostawił . Chodzimy więc do naszego zewnętrznego wychodka, który według planu ma postać jeszcze tydzień - i całe szczęście, że jeszcze jest .

 

 


Dom mamy już ocieplony. Ekipa spisała się naprawdę dobrze. W kolejnym etapie mieli zrobić podbitkę co miało trwać od minionego poniedziałku. Tymczasem szef przysłał mi jakichś stolarzy, których spotkał niedawno na jakiejś budowie i bez mojej wiedzy im zlecił wykonanie podbitki u mnie. Gdy przyjechali mieliśmy sobie obgadać szczegóły techniczne. Rzeczywiście przyjechali, a przez szczegóły techniczne rozumieli gadkę o zapłacie w kwocie 30 złotych za założenie i dodatkowo 5 złotych za malowanie. Wcześniej z szefem umawialiśmy się na 30 złotych za całość, więc nic dziwnego, że to mi się za bardzo nie podobało . Później za dodatkowe trzecie malowanie zażyczyli sobie jeszcze 2,50 od metra więcej . Koniec końców po bardzo dziwnych negocjacjach stanęło na tym, że dostaną 36 złotych, a ja zapłacę 31, a szef dopłaci brakujące 5 złotych.

 

 


Jutro szykuje się bardzo ciekawy dzień. Podbitkowcy przyjadą o 8 rano i zaczną swoją robotę, którą planują na 4 dni. O 9 przyjedzie mój elektryk naprawiać różne kuchy w swojej instalacji np. brakujące puszki i uszkodzone kable. O 12.30 przyjedzie wreszcie ekipa do montażu tylnych drzwi garażowych. Rano, ale nie wiem o której przyjedzie kaflarz, który mamy nadzieję podłączy wreszcie kibelek i nie trzeba będzie więcej ganiać do sławojki. W tym wszystkim powinniśmy jeszcze pojechać do hurtowni, wybrać kolor tynku i zamówić grunt. W innej hurtowni muszę się pojawić żeby kupić kołki o długości 22 cm do podbitki. Zupełnie nie wiem o której godzinie przyjedzie szambiarz bo już zaczyna mi się przelewać. Tak to będzie wyglądać moja sobota. Fajnie co?

 

 


Za to wczoraj i dzisiaj zanotowałem duże sukcesy. Wczoraj założyłem 5 gniazdek elektrycznych, a dzisiaj jeszcze 3 gniazdka i 3 wyłączniki. Do dzisiaj jest już chyba wykończone powyżej 50% instalacji. REWELKA !!!

 

 


Pozdrowienia dla czytelników !!!

inż. Mamoń

O tym jak pięknie mi kafle położyli ..

 

 


Dość już betonów i prowizorki. Wczoraj przyszedł kaflarz, a wraz z nim nadzieja na piękną łazienkę. W ciągu dnia Małżoncia doniosła mi, że facet ma niezłe tempo i robi bardzo starannie. Do domu wróciłem w dobrym humorze i dawaj oglądać łazienkę. Hmmm - rzeczywiście wygląda fajnie. Pełna sielanka.

 

 


Wieczorem zapaliłem w łazience nasze tymczasowe światło, które dość przypadkowo pada mocno z boku i coś nie za bardzo podobały mi się cienie na tej ścianie. Wyglądało jakby płytki były położone nierówno. Mocno zaniepokojony udałem się po poziomicę 1,5m i zacząłem dochodzenie. Poziomica pokazała obraz nędzy i rozpaczy. Rzeczywiście płytki nie trzymały płaszczyzny, a na dodatek jedna strona ściany była tak wygarbiona, że poziomica kolebała się ponad pół centymetra.

 

 


Zaczęły się gorączkowe narady, w końcu zadzwoniłem do faceta i zapytałem

 


- Co Panu przeszkodziło dobrze zrobić robotę?

 


- Panie, ściana nie była równa

 


- A co mnie to obchodzi? Jak przychodzi parkieciarz i podłoga jest krzywa to ją wyrównuje. Czy kaflarze robią inaczej?

 


Odpowiedziała mi cisza. Coś mu tam jeszcze mówiłem, ale nie pamiętam. Deliberowaliśmy jeszcze z Małżoncią co robić i postanowiliśmy kafle oderwać. I tak na odrywaniu kafli i ich czyszczeniu z częściowo związanej zaprawy zeszło nam do 2 w nocy. Byliśmy pewni, że po takim numerze facet pójdzie w cholerę więc jego rzeczy poukładaliśmy blisko drzwi.

 

 


Rankiem facet pojawił się i był dość niepewny. Obejrzał całe pobojowisko i jeden poziomy pas kafli, który zostawiłem na ścianie. Do niego przyłożyłem poziomicę, pokazałem jak się kolebie, wytłumaczyłem też, że bardzo duże były nierówności ułożenia kafli i że ja tak nie chcę. Facet zachowywał się bardzo spokojnie (tak jak ja), kiwał głową, trochę mówił, trochę pytał. W końcu zapytałem:

 


- Co robimy?

 


- Robimy jeszcze raz - odpowiedział zdecydowanie.

 


- To mnie Pan zaskoczył - ja mu na to.

 

 


Obgadaliśmy jeszcze szczegóły jak ma to wyglądać abym był zadowolony

 


i facet został. Czy dobrze zrobiliśmy dając mu szansę poprawy?

 


Na razie nie wiem jakie są efekty, ale wkrótce się przekonam.

inż. Mamoń

Najnowsze wieści:

 

Małżoncia przepędziła ekipę od drzwi garażowych. Nas uszkodzone nie interesują. Podobno jutro będą inne.

Zaraz zbiorę się do domu powąchać cudne iszpańskie perfumy Deva. Sprawdzę czy na poddaszu da się wytrzymać. Może wietrzenie coś pomoże i da się jakoś przespać noc?

inż. Mamoń

Czy to dom czy budowa?

 

 


No właśnie - co to jest gdzie obecnie mieszkamy? Już mi się wydawało, że to dom gdy nocą przez drzwi balkonowe patrzyłem na księżyc albo w niedzielę przez chwilę wylegiwałem się na leżaku opodal wielkiej góry humusu

 

 


Ostatnie doniesienia:

 

 


W sobotę sprawdzałem dlaczego w łazience jest tak zimno. (Nie wiem czy można to już nazwać łazienką - brak kafli, ściany to sam tynk lub GK, a na podłodze beton, prowizorycznie podłączona wanna i kibel). Wsadziłem rękę za płytę GK w miejscu gdzie wywiew pionu kanalizacyjnego wychodzi przez skośny sufit i po dotknięciu metalowego rusztu wyciągnąłem ją w tempie przyśpieszonym bo mnie połaskotało. W ten sposób wykryłem 230 V na metalowych elementach konstrukcji poddasza.

 

 


Psiakrew! Nie mamy jeszcze drzwi, we wszystkich otworach drzwiowych jest nieosłonięty metal. To cud, że nikogo dotąd nie pokopało - pewnie dlatego, że chodzimy po panelach. W łazience było inaczej bo stałem na betonie. Złapałem neonówkę i poszedłem obadać nieosłonięte profile w ościeżach. Oczywiście neonówka świeciła jak dzika. Podejrzenie padło na obwód oświetlenia poddasza (bo różnicówka nie zadziałała). Jak się domyślacie niedzielę miałem pracowitą. Najpierw ustaliłem, że nie trzeba będzie pruć tynków. Później zawęziłem poszukiwania do czterech puszek, do których niestety dochodzi razem ponad 10 kabli . w końcu znalazłem ten jeden uszkodzony. Odpinam go i napięcie znika z profili, podłączam ponownie i znowu neonówka świeci. Jest jak byk. Patrzę na opis na izolacji wykonany przez elektryka. Niestety opis mi nic nie mówi kurcze mam walnięty kabel, ale nie wiem do czego. No, ale jest już bezpiecznie

 

 


Wczoraj wieczorem zaczęliśmy przygotowania do dzisiejszego cyklinowania i lakierowania w pokoju dziennym. Wstępnie przygotowaliśmy kawały folii do zaklejenia otworów drzwiowych pomieszczeń. Skleciłem też ramę do zafoliowania całego otworu klatki schodowej i oddzielenia naszego mieszkalnego poddasza. Wcześniej na forum przeczytałem, że jak cyklinują normalnie to w całym domu jest 1 cm pyłu, a jak bezpyłowo to tylko 1 mm

 

 


Ostateczne zaklejenie pomieszczeń zrobiliśmy dziś rano przed przyjazdem ekipy. A poranek mieliśmy fajny. Ostatnio od samego rana ociepleniowcy wiercą nam ściany do kołkowania styropianu. Wiecie jak fajnie słychać dużą wiertarę jak się jest w środku domu ?

 

 


Dziś w naszym domu (na naszej budowie) pojawili się też ludzie do zamontowania tylnych drzwi garażu. To już dosłownie ostatni moment bo ociepleniowcy kończą pracę. Od małżonci, która walczy na budowie (ja "dekuję się" w pracy) dowiedziałem się, że drzwi, które przywieźli są walnięte w trzech miejscach

 

 


Parkieciarze zostawili pozamykane okna i zalecili otworzyć dopiero koło 22.00 - 23.00. Małżoncia z córcią uciekły do rodziców, a mi dziś do domu nie śpieszy się za bardzo. Atmosfera nie jest chyba uzdrowiskowa

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

WITAMY ze wsi !!!

 

 


Przeprowadzka poszła w miarę bezproblemowo. Cała akcja trwała niecałe 5 godzin. Trafiliśmy na dobrą firmę, która zapewniła nam nieodpłatnie ponad 30 mocnych kartonów, które są obecnie głównymi elementami umeblowania domu.

 

 


Przeprowadziliśmy się do domu, w którym brak nawet jednej łazienki, a instalacja elektryczna składała się z 1 gniazda. Obecnie mamy czynne już kilkanaście gniazd i aż dwie lampy sufitowe (żarówki w oprawach, ale za to włączane prawdziwym włącznikiem ściennym). Kompakt do WC przywiozłem do domu dwie godziny przed przeprowadzką, a zamontowałem prowizorycznie w nocy kiedy już mieszkaliśmy.

 

 


Tydzień temu, kiedy już mieszkaliśmy, ekipa ułożyła nam parkiet w pokoju dziennym (wkrótce będzie cyklinowany i lakierowany). W tej chwili gołe betony mamy już tylko w obu łazienkach. Dzisiaj zaczęła pracę ekipa od ocieplenia, podbitki i elewacji. Cały zakres prac mają wykonać w 4 tygodnie. Na razie ocieplone jest może 30 - 40 m2. Krajobraz na działce mamy iście księżycowy ponieważ odkopali nam fundamenty, które ocieplamy dopiero teraz.

 

 


Mamy już telefon, a internet tylko przez dzwoniony dostęp TPSA czyli tak zwane ppp. Neostradę możemy dostać w każdej chwili, ale jakoś nie widzę atrakcyjnej promocji więc pewnie jeszcze trochę poczekam

 

 


Dni lecą jak szalone. Każdego dnia coś w domu wykańczam, ale lista jest naprawdę długa, a co rusz przybywają nowe duperele. Choćby dzisiaj - ekipa ociepleniowa zgłasza, że oba moje krany zewnętrzne muszą być przedłużone aby nie chowały się w styropianie. Znowu trzeba więc jechać do jakiegoś sklepu i coś tam kombinować

 

 


Od jakiegoś czasu skwapliwie korzystam w Leroyu z możliwości zwrotów. Gdy miałem podłączyć kompakt WC miałem problem żeby określić jakie podłączenia i kolana przypasują do przygotowanego odpływu. Nie namyślając się wiele wziąłem wszystkie jakie były, zapłąciłem kupę kasy i wróciłem do domu. Tu zacząłem spokojnie kombinować i przymierzać. W efekcie wybrałem jedną rurę podłączeniową do muszli i jedno kolano, a resztę po kilku dniach zwróciłem. Mówię Wam - to świetny sposób kiedy trudno na odległość ocenić jakie elementy są potrzebne. Świetnie sprawdza się we wszystkich problemach wodociągowo - kanalizacyjno - przyłączowych. Nie zastanawiam się jaki gwint i jaki kąt danej rury lub złączki. Biorę wszystkie jak leci i na pewno jedna będzie dobra

 

 


W niedzielę zawalczyłem z podłączeniem pod umywalkę w łazience. Wcześniej gipsokartoniarze zażyczyli sobie stelaża pod umywalkę bo nie chciało im się kombinować. Takie stelaże to jakieś 2 - 3 stówy, więc aż się prosiło by coś wykombinować. Znalazłem na budowie kawał krokwi, przyciąłem na długość 60 cm czyli tyle ile jest w ściance pomiędzy kolejnymi słupkami. Dalej podparłem tę krokiew dwoma łatami 4 x 6 cm. Wszystko przymocowałem wkrętami do słupków aby się nie chwiało. Na koniec przykręciłem brakujące płyty G-K. Teraz mogę wkręcić śruby od umywalki i mam pewność, że żadna siła tego nie urwie. Koszt tej imprezy to 0 złotych i dobra zabawa przez kilka godzin. Polecam wszystkim

 

 


Na koniec mała refleksja o przemijaniu. Nurni napisał w moich komentarzach, że kolejny się odmeldował (znaczy się ja). Ale tak to właśnie jest, że w wielu fajnych dziennikach jest coraz mniej wpisów. Tak jest choćby u RYDZA, Olkalybowej, a pewnie zaraz u Nurniego, u mnie i u wielu innych. Niektórzy jak np. AgnesK piszą nawet po przeprowadzce, ale częściej dzienniki spadają na dalsze strony i odchodzą w przeszłość. To smutne

 

 


POZDRAWIAM budujących i życzę wszystkim jak najszybszej i szczęśliwej przeprowadzki !!

inż. Mamoń

WITAMY !!!

 

 


To nasz ostatni post ze starego mieszkania. Po 362 dniach nadszedł wielki dzień - PRZEPROWADZKA. Niestety TP nie stanęła na wysokości zadania i w nowym domu nie mam telefonu. Psiakość - a przecież wniosek złożyłem jakieś 2 tygodnie temu

 

 


Większość rzeczy mamy popakowanych i z trudem lawirujemy wśród kartonów. Niewiarygodne jak wiele gratów człowiek jest w stanie zgromadzić. Wielki wóz przyjeżdża o 15.00. Trzech strongmenów ma uporać się ze wszystkim w 5 godzin. No no no - zobaczymy ...

 

 


Trzymajcie się !!!

 


POZDROWIENIA dla wszystkich

 

 


Mychalina i Inżynier

inż. Mamoń

Jestem na urlopie czyli ODPOCZYWAM

 

 


Od poniedziałku jestem na urlopie i byczę się za wszystkie czasy, dosłownie leżę do góry brzuchem, popijam piwko, pełen luzik. Ale po kolei...

 

 


W poniedziałek wstałem bardzo późno (w końcu urlop to urlop) i koło 9-tej pojechałem do hurtowni po brakujące kafle do pomieszczenia gospodarczego. Dojazd na drugi koniec miasta zajął mi trochę czasu, później musiałem długo czekać w kolejce do magazynu i zrobiła się 10.30. Zadzwoniłem do przedstawiciela Cersanitu czy dowieźli już dla mnie wannę, która jest w internecie, ale w całym Poznaniu nigdzie jej zobaczyć nie można. Facet coś zaczął kręcić i poprosił o telefon za 15 minut. Ponieważ do sklepu, do którego mieli dostarczyć wannę miałem tylko kilka kilometrów więc pojechałem w ciemno. Wanny oczywiście nie było facet przeprosił i zapewnił, że jutro już na pewno będzie.

 

 


Podjechałem więc na budowę dostarczyć kafle. Rozładowałem, popatrzyłem jek idzie robota, pogadałem chwilę i pojechałem do hurtowni rozliczyć się z końcówki materiałów gipsokartonowych. W sumie było nieźle. Goście dali mi ostatnią fakturę i jeszcze dopłacili półtorej stówy, to lubię

 

 


Miałem wyliczenie materiałów na ocieplenie i tynki zewnętrzne więc od razu zagadnąłem o wycenę. Zrobili na poczekaniu. Kurcze, teraz sobie uświadomiłem, że materiały i robocizna z pewnością przekroczą 16 tysięcy, a jeszcze niedawno wydawało mi się, że 12 starczy. Jak jeszcze doliczyć podbitkę to wyjdzie ponad 20 czyli druga największa pozycja zaraz po pokryciu dachu... No ale wszyscy wiemy: wykończeniówa wykańcza

 

 


Podskoczyłem jeszcze do pobliskiego pawilonu obejrzeć wzory schodów, które polecał nam pewien wykonawca. Temat na razie odkładam. Dalej wskoczyłem do Leroya po farbę i akryl do narożników gipsokartonowych. Zrobiła się już 15.00 więc czas najwyższy wrócić na budowę i trochę popracować.

 

 


Robiłem porządki w środku, pakowałem do worków górę śmieci, gipsowałem na elegancko niektóre ubytki w tynkach, a na koniec zagruntowałem pokój dzienny. Zaobserwowałem ciekawe zjawisko - mokry grunt pokazał na suficie drobniutką siateczkę jakby spękań uwidaczniając wszystkie belki i pustaki stropowe . Mam nadzieję, że nie dzieje się nic złego i chałupa się nie zawali.

 

 


Skończyłem koło 20.30. W drodze powrotnej na drogę wyskoczył mi znienacka czarny kot. Zatrzymał się przed jadącym samochodem, robił niezdecydowane ruchy to w jedną to w drugą stronę, w świetle reflektorów widać było wielkie zielone ślepia.... Wszystko trwało ułamek sekundy po czym wpadł mi między koła, usłyszałem jakieś uderzenie o podwozie albo tylne koła. W lusterku zobaczyłem jak się wyturlał i jak pijany pobiegł na pobocze. Zatrzymałem się kawałek dalej i poszedłem go szukać, ale w lesie było prawie ciemno, a kota ani śladu ...

 

 


 

 


POZDRAWIAM !!

 


Inżynier Mamoń

inż. Mamoń

Ostro bombam na budowie

 

 


Jakiś czas temu zacząłem się zastanawiać nad malowaniem. Interesowało mnie ile może kosztować robocizna i jakie są do wyboru farby. Zrobiłem więc rozeznanie w kwestii malarzy. Oferty są zróżnicowane od 0,90/m2 przez 1,20 do 1,50 albo 1,60/m2 jednokrotnego malowania. Przy tym wszyscy "fachowcy" zgodnie twierdzą, że konieczne jest gruntowanie preparatem gruntującym, a potem 2 malowania choćbym nie wiem jaką rewelacyjną farbę wybrał.

 

 


Hmmm.... ciekawe ile też mogę mieć tych ścian. Nie chciało mi się liczyć dokładnie, więc oszacowałem: tynków wewnętrzych było około 330 m2, ścian, skosów i sufitów G-K około 170 m2 czyli chyba 500

 


Przy cenie powiedzmy 1,20 i 3 krotnym malowaniu (w tym gruntowanie) wychodzi 1800 - jest się więc o co bić. Tak więc postanowiłem, że malowanie zrobię własnoręcznie. Znajomi (MMMD: to o Was mowa - pozdrawiam ) malowali sami i zajęło im to jakieś 3 tygodnie, więc ile czasu może to zająć mi samemu Tu wyjaśniam, że p. Inżynierowa znalazła sobie inne zajęcie - walkę z kfastami w łogrodzie coby obciachu nie było.

 

 


W ubiegłym tygodniu po pracy jeździłem na budowę gruntować pokoje na poddaszu. Późnym popołudniem czasu było tak niewiele, że moje umiejętności pozwalały na zagruntowanie 1 sypialni dziennie (jakieś 1 1/2h efektywnej pracy). W sumie po 3 wizytach na budowie miałem 3 zagruntowane pokoje czyli 1/5 ogólnej powierzchni lub inaczej 1/15 zakresu prac . Wczoraj byłem na budowie przez cały dzień i przez 5 godzin efektywnej pracy zaliczyłem 1 krotne przemalowanie tych 3 pokoi farbą białą. Jestem więc dzisiaj jakby to powiedzieć lekko pogięty

 

 


Sufity i skosy będą białe docelowo, a na ścianch farba biała ma być podkładem dla kolorowej. Zastanawiam się teraz czy druga warstwa białej na sufitach i skosach wystarczy? Gnębi mnie też czy na warstwie farby białej wystarczy jednokrotne malowanie kolorem?

 

 


POZDRAWIAM !!

 


Inżynier Mamoń

inż. Mamoń

Spodobały mi się jakieś kafle - nie do wiary

 

 


Temat kafli już dawno scedowałem na Mychalinę i cieszyłem się jak cholera, że nie muszę jeździć i tego badziewia oglądać. Oczywiście kafle wybieramy na ostatnią chwilę (jak wszystko inne), a choroba Mychaliny jeszcze pogłębiła nasz niedoczas. Kaflarza mamy umówionego na 1 sierpnia, a nie mamy jeszcze ani jednego kafla, a co więcej kafle nie są zamówione, a co gorsza NAWET NIE SĄ WYBRANE

 

 


Dziś Mychalina zwlokła się z łóżka, przypudrowała ospowe placki i pojechaliśmy na rekonesans. W sklepie nic mi się nie podobało, już po kilku minutach oglądania miałem dosyć. Ale w pewnym momencie Mychalina pokazała mi jedne kafle, których nie zauważyłem i ....

 

 


- o tak mi gały wylazły. Mówię Wam - prawdziwy czad. W łazience chcę takie albo żadne. Poniżej zamieszczam fotki kafla podstawowego oraz dwóch rodzajów kafli specjalnych (takich niby-dekorów).

 

 


. . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/codice.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/codmini.jpg. . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/10.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/10mini.jpg. . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/3.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/3mini.jpg. . . . . . . .

 

 


Na miniaturki można kliknąć i powiększyć. Nazywa się toto "codice" w kolorze "avori" (znaczy się kolor to kość słoniowa). Kafle specjalne to "brick" (w środku) i "onde" (z prawej). Wszystkie mają wymiar 20 x 20. Te wzory, które widać na kaflach to naprawdę są szpary do wypełnienia fugą (ogromnie podoba mi się to z białą).

 

 


Teraz drobiazg czyli cena od lewej do prawej: 62,00/m2; 212,00/m2; 280,00/m2. Kafle podstawowe zatem mają cenę umiarkowaną, ale te specjalne już jakby nieco gorzej

inż. Mamoń

Psychoterapia zajęciowa

 

 


Po ciężkim dniu, jakim na budowie był ubiegły czwartek, zrobiłem sobie kilkudniowy urlop od budowy. Po raz pierwszy nie byłem tam ani w sobotę ani w niedzielę i wcale mnie nie ciągnęło.

 

 


Koniec końców pojechałem we wtorek wieczorem z poczucia obowiązku bez większej ochoty. Musiałem kupić i dostarczyć trochę drobiazgów dla gipsokartoniarzy, którzy w sobotę przyjadą aby wreszcie temat zamknąć. Ogrom zadań do zrobienia przed zamieszkaniem znowu rzucił mi się w oczy, więc postanowiłem, że z długiej listy coś odfajkuję od ręki. Miała to być forma psychoterapii zajęciowej, wydawało mi się, że mały sukcesik budowlany spowoduje, że odzyskam energię. Po namyśle postanowiłem zabawić się w tynkarza.

 

 


Do otynkowania były małe fragmenty ściany w miejscu gdzie część garażowa łączy się z głównym budynkiem. Nie były otynkowane ponieważ w czasie tynkowania domu nie było tam jeszcze muru (te małe fragmenty zamurowałem osobiście cienkimi bloczkami ytonga znacznie później).

 

 


Widziałem moich tynkarzy gipsowych w akcji i tynkowanie wydawało mi się w miarę łatwe. Potrafili 2 metrowymi łatami uzyskać idealnie równą powierzchnię przy jednym narzucaniu tynku i to bez żadnego szlifowania. Wydawało mi się, że ten trójkątny kawałeczek 60 x 60 x 85 cm dam radę zrobić tak pięknie jak oni. Jak się zapewne domyślacie rzeczywistość okazała się być mniej różowa

 

 


Pieprzony gips kleił się do łaty jak cholera Nijak nie mogłem uzyskać płaszczyzny licującej z sąsiadującym tynkiem Psia...w, jak oni to robią - kląłem w duchu. Męczyłem się chyba ponad godzinę, a i tak nic z tego nie wyszło. Będę musiał pojechać dzisiaj zrobić drugą warstwę, a kto wie czy nie jeszcze trzecią albo i czwartą. Na pewno też nie obejdzie się bez papieru ściernego, kurcze a miało to być takie proste

 

 


Zastanawiam się nad przyczyną mojej porażki i oto co przychodzi mi do głowy:

 

 


1) niewłaściwy materiał (za dużo gipsu w gipsie)

 


2) woda o złym składzie chemicznym

 


...

 


13) kolor łaty do ściągania tynku (nie może być żółta)

 


...

 


27) złe warunki atmosferyczne

 


...

 


89) niekorzystna faza księżyca

 


...

 


143) jestem cienkibolek

 

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

To już prawdziwy horror

 

 


Mój stan psychiczny nadal pozostawia wiele do życzenia NIESTETY. Efektem są zaległości budowlane oraz dziennikowe, których w żaden sposób nie udaje mi się nadrobić. Dzisiaj więc tylko krótkie doniesienia z placu budowy.

 

 


W ostatnim poście moja kochana małżoncia opisała historię ajzola w łazience (dla niewtajemniczonych: ajzol = bryła schodów wystająca z sufitu). Teraz więc opiszę kolejną tragedię jak spadła na moją niewiastę. Otóż Panowie GK obudowali nam ostatnie fragmenty poddasza nad klatką schodową. Oczom naszym ukazał się widok jak na poniższym zdjęciu:

 

 


. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P1010036.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P1010036.jpg. . . . .

 

 


i właśnie ten widok przypominający wnętrze wagonu kolejowego (kopniętego z lekka) moją małżoncię przybił ostatecznie swoją bezwstydną asymetrią...

 

 


Żeby było śmieszniej była w naszym domu także architektka wnętrz (zaproszona przez Małżoncię) w celu wymyślenia koncepcji łazienki na parterze pod nieszczęsnym ajzolem schodowym. Przy okazji rzuciła okiem również na widok z powyższego zdjęcia. W relacji świadków na jej twarzy odmalowało się prawdziwe obrzydzenie do tworu tak obleśnie asymetrycznego, obrażającego jej wrodzone poczucie estetyki i dobrego smaku, które to cechy są właściwe wybitnym architektom i dekoratorom wnętrz ...

 

 


Ale to nie koniec tragedii. Moja kochana małżoncia zachorowała na ospę (to prezent od naszej córki, która już wyzdrowiała) i calutka obsypana leży w łóżku ...

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Witam po dłuższej przerwie !

 

 


Coś mi się wydaje, że w konkursie na najbardziej chaotyczny dziennik budowy miejsce na podium miałbym w kieszeni - np. wciąż nie ma relacji z wylewek zrobionych 27 maja Od tego czasu narosły kolejne zaległości bo mam już ocieplone poddasze i bardzo zaawansowane gipsokartony.

 

 


Cofając się do wiosny mogę stwierdzić, że tak ładnie wszystko szło. Był dobry harmonogram działań, były dobre ekipy, robota szła planowo, ale do czasu...

 

 


Odwiedzający forum "Psycholog dyżurny" zauważyli pewnie, że skrajnie wykończony trafiłem tam w charakterze pacjenta. Zauważyłem mianowicie, że do planowanego czasu przeprowadzki pozostało półtora miesiąca, a ja jestem z robotą daleko w polu.

 

 


Obecnie sytuacja wygląda następująco:

 

 


zakończenie elektryki na poddaszu i uruchomienie rozdzielni docelowej wewnątrz domu - środa

 


montaż szamba - czwartek

 


wyburzanie ściany nośnej w miejscu kominka - czwartek

 


zakończenie G-K - sobota (troszkę jeszcze zostanie na później)

 


kafle - jak dobrze pójdzie początek 25 lipca (kafle jeszcze nie zamówione)

 


początek aranżacji łązienki na piętrze - równo z kaflarzem

 


taras i wykończenie podłogi balkonu (bez balustrady) - lipiec/sierpień

 


instalacja gazowa wewnętrzna - sierpień

 


kotłownia, grzejniki - sierpień

 

 


końcówka sierpnia PRZEPROWADZKA na betony???

 

 


elewacja (styropian i tynk) - wrzesień ????

 


WC - parter ?? (brak koncepcji)

 


wykończenie schodów - ???? (j.w.)

 


parkiet w pokoju dziennym - ?????

 


panele na poddaszu - ?????

 


drzwi wewnętrzne - ?????

 


parapety wewnętrzne - ?????

 


malowanie - ????

 

 


Lista jest dość skrótowa i nie obejmuje wielu pozycji. Chciałbym jak najwięcej pozycji z zapytajnikami jakoś skonkretyzować i wykonać przed datą przeprowadzki, ale czy to się uda ????

inż. Mamoń

Wytyczenie przyłącza - czyli cholernie precyzyjna robota wymagająca wiedzy niedostępnej zwykłym śmiertelnikom

 

Pisałem o przyłączu gazowym, które zrobili mi 10 dni temu, ale nie napisałem o jego wytyczeniu. Otóż wykonawca przyłącza uprzedził mnie, że zanim przyjedzie, pojawi się geodeta aby je wytyczyć. Byłem więc na budowie i czekałem. W pewnym momencie usłyszałem charakterystyczny klekot rozpadającego się diesla i zauważyłem wolno przejeżdżający samochód typu Fiorino. W środku siedział jakiś siwy emeryt, kręcił głową naokoło i wyraźnie nie wiedział gdzie jechać. Zatrzymał się kawałek dalej, wysiadł i zapytał mnie zdradzając kompletny brak orientacji w terenie:

- Ulica Owocowa to z tyłu czy z przodu?

- Właśnie Pan nią przyjechał - ja mu na to.

- Aaaa... to u Pana będziemy robić to przyłącze - wreszcie coś zajarzył.

- A Pan pewnie jest tym geodetą?

- Skąd Pan wie?

- Wykonawca mnie uprzedził - opowiedziałem, bo głupio było mi się przyznać, że wpadłem na to widząc jego kompletny brak orientacji w terenie.

- Czy płot jest dokładnie w granicy? - zapytał.

- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- No dobra, a kamienie są?

- Nie wiem - ja mu na to spokojnie.

Facet dał znak i z samochodu wysiadła jakaś 30 letnia opalona blondi i przyniosła mu szpikulec. Geodeta zaczął nim żgać ziemię koło narożnika działki w poszukiwaniu kamienia, którego nie znalazł.

- No nic, wobec tego odmierzymy od narożnika płotu - wziął od blondi taśmę mierniczą, której koniec kazał jej trzymać. Odmierzył w powietrzu 70 centymetrów i na oko zaznaczył to miejsce nogą. Potem wyjął z kieszeni kawałek białoczerwonej taśmy, którą przywiązał do płotu mniej więcej tam gdzie trzymał nogę.

- Tu niech kopią - oświadczył - no chyba że Panu pasuje trochę wte lub wewte to też może być ...

 

 

A tak wygląda moja szafka, tyle, że gazu niestety jeszcze nie ma. Kolorek jest czerwony klinkierowy. Z tyłu widać prowizorkę elektryczną, która ma być na dniach zdemontowana.

 

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P7050031.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P7050031.jpg. . . . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P7050030.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P7050030.jpg. . . . .

 

 

 

 

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Co widać na zdjęciu - rozwiązanie zagadki ...

 

 


. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P6270006.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P6270006.jpg. . . . .

 

 


Zdjęcie można kliknąć i powiększyć do 600 px. Myślę, że teraz już wiadomo co było na poprzednim zdjęciu, ale jakie to ptaki tego niestety nie wiem. Zamieszkały sobie w wylocie komina wentylacyjnego otwartym na poddaszu. Przez pewien czas po wylewkach był u mnie w domu spokój i zapewne wtedy ptaki założyły gniazdo, a teraz pracują gipso-kartonowcy i ptakom zrobiło się niewesoło . Rodzice wlatują do domu bez problemu między dachem a murłatą, a w miarę postępu prac wlatywać do środka będzie coraz trudniej

 


Zaobserwowałem, że rodzice ostro się starają aby nadążyć ze zdobywaniem robali dla 6 żarłoków. Mówię wam - są wspaniałe, a jakie maleńkie ...

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Ale mnie łeb rozbolał ...

 

 


Dziś mieli mi zrobić przyłącze gazowe. Firma miała na dzisiaj aż 4 zlecenia w mojej okolicy, facet zapowiedział się na 11.00. Stwierdził, że moje przyłącze jest najkrótsze (około 1,5 metra) i zostawią je sobie na deser. Pomyślałem, że to się nawet dobrze składa bo ze spokojem kupię jeszcze dwie rury na nogi do szafki gazowej. Tydzień temu w sprawie rur wstąpiłem do Leroya. Wyobraźcie sobie, że 1m rury ocynkowanej średnicy 1" kosztował około 23 złote

 


Rury można kupić w normalnej cenie (około 8,50) w zwykłej hurtowni stali. Prawda, że jest mała różnica? :) Zakupione rury przymocowałem do szafki i następnie zacząłem kopać dół. Wymyśliłem sobie, że rury muszą wchodzić w grunt dość głęboko (około 90 cm) więc było co kopać w dzisiejszym strasznym upale. Na dodatek na głębokości ok 60 cm natrafiłem na paskudny kamień. Gdy go w końcu wykopałem to przy drugiej nodze szafki pojawił się jeszcze jeden i to znacznie większy.

 


Po wykopaniu dziury (około 14.00 - ekipy wciąż nie było ) zabrałem się za rozplatanie siatki ogrodzeniowej, aby można było otwierać szafkę. Skończyłem rozplatanie, a ich jeszcze nie było. W końcu dotarli spóźnieni o ponad 4 godziny , a przyłącze było gotowe w godzinę.

 


Od tej harówy na słońcu tak mnie łeb rozbolał, że po tylu godzinach jeszcze mi nie przeszło mimo 4 tabletek.

 

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Sprzątanie

 

 


U mnie schną sobie tynki i wylewki. Jest już całkiem nieźle jeśli chodzi o wilgoć, ale znacznie gorzej z dziennikiem budowy. Wylewki zrobili mi 27 maja, a wkrótce będzie 27 czerwca, a w moim dzienniku wciąż brak relacji z tego wydarzenia .

 

 


W oczekiwaniu na gipsokartoniarzy budowa jakby stanęła co mnie stresuje dość mocno. Żeby nie zwariować z bezczynności zająłem się tzw. pierdołami. Z budowy zniknęła już większość palet (około 40), a pozostało tylko 10. Kupiłem taczkę za 99,99 i przygotowuję się do wywozu gruzu, dachówek, desek i innych śmieci ciężkich. Zwożę wszystko w jedno miejsce, aby ułatwić wywóz jakimś wynajętym samochodem.

 

 


Na połowę lipca mam zamówione szambo i muszę szybko przewieźć taczką żwir, który nieszczęśliwie leży akurat tam gdzie ma być wykop (górkę widać na zdjęciu). Przewożę go na tył domu - przyda się na taras. Kilka dni temu machnąłem 25 kursów taczką co daje 2 m3 żwiru czyli chyba ponad 3 tony. W sumie stwierdzam, że po tej robocie nawet jakoś żyję Niestety to nie była nawet połowa tej cholernej górki

 

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Jubileusz mojego dziennika

 

 


Z kronikarskiego obowiązku odnotowuję, że dziś mija pierwsza rocznica mojego internetowego dziennika budowy. Pierwszy wpis wykonałem 17 czerwca ubr. Z kolei sama budowa trwa od 13 września, a plan jest taki, aby wprowadzić się jeszcze w sierpniu aby latorośl mogła pójść do nowej szkoły. Czy się uda - czas pokaże

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Dzisiaj tylko dwie fotki ...

 

 


. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240002.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P5240002.jpg. . . . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240004.jpg" rel="external nofollow">http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P5240004.jpg

 


Tak wygląda nasz dom obecnie (no może prawie tak wygląda, bo naprawdę to góra odpadów na przedzie jeszcze się powiększyła). Na lewym zdjęciu wygląda nawet jakby szedł dym z komina ale to tylko sympatyczna chmurka.

 

 


Zdjęcia można kliknąć i powiększyć do 600 px.

 

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Gdzie chłop nie może tam babę pośle ...

 

 


Około 23 - 24 maja instalatorzy już kończyli prace, wylewkarz był umówiony na 25 maja. Tu wyjaśnię, że dawno temu, jeszcze na początku zimy jak kończyli moi wspaniali murarze zacząłem systematycznie zamiatać podbeton na parterze oraz beton na poddaszu. Najpierw sprzątałem zgrubnie zapełniając ohydnym wilgotnym piachem wiadro za wiadrem (takie wielkie od dysperbitu 22 kg). Zrobiło się lepiej bo podbeton zaczął być wogóle widoczny

 


Następnie jeszcze odłupywałem z podbetonu kleksy z zaschniętej zaprawy i zaczęło być całkiem nieźle. Później starałem się jeszcze powymiatać piach i syf wszelaki spod obu folii (izolacji poziomych) i spomiędzy nich.

 


Ogólnie po tych pracach efekt wydał mi się naprawdę zadowalający choć na pewno nie oszałamiający.

 

 


Pomyślałem, że pewnie mogłoby być lepiej, ale sam nie dam rady Przyszedł mi wszakże do głowy pomysł iście szatański. Znając zamiłowanie mojej małżonci do porządku i zaawansowane umiejętności w zakresie sprzątania przedstawiłem jej sytuację na budowie w krótkich żołnierskich słowach:

 

 


- Na podłogach jest syf, a jak z tym nic nie zrobimy to zostanie nam pod wylewkami po wsze czasy.

 


- - taka była reakcja mojej lepszej połowy.

 

 


Małżoncia spędziła na sprzątaniu wiele godzin. Żeby wydobyć piasek spomiędzy folii i spomiędzy wszystkich rurek instalacyjnych uzbroiła się w małą miotełkę i szufelkę oraz miniaturową miotełkę i szufelkę - zabawki naszej córki

 

 


Poniżej przedstawiam panią Inżynierową ...

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5250002.jpg" rel="external nofollow">w akcji sprzątania

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240040.jpg" rel="external nofollow">i podczas krótkiej przerwy

 

 


Wyrazy uznania pod adresem dzielnej kobiety mile widziane w komentarzach.

 


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń

Instalatorzy na budowie czyli DEMOLKA ...

 

 


Instalalorzy od wod-kan, CO i gazu mieli wejść 16 maja w poniedziałek i tak się stało. Już na wstępie zapowiedzieli, że będą robić do poniedziałku - wtorku. Kurcze - coś długo. A wylewki miałem zamówione na 23 maja, więc zaraz szybko przełożyłem na 25 maja.

 

 


Panowie bombali bardzo dzielnie, nawet w sobotę do 19.00 czym wprawili mnie w osłupienie. W efekcie skończyli do wtorku. Wszystko byłoby super gdyby nie spustoszenia, które spowodowali. Zamieszczam kilka fotek.

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220014.jpg" rel="external nofollow"> Pomieszczenie gospodarcze - były sobie śliczne tynki

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220016.jpg" rel="external nofollow"> to samo

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220017.jpg" rel="external nofollow"> Pomieszczenie gospodarcze widoczek na pięknie otynkowany sufit

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5250005.jpg" rel="external nofollow"> A tak wygląda w zbliżeniu ściana pomieszczenia gospodarczego po robocie panów instalatorów

 

 


Wszystkie zdjęcia dedykuję zwolennikom, że najpierw tynki, a potem instalacje CO i wod-kan



×
×
  • Dodaj nową pozycję...