Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    95
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    125

Entries in this blog

inż. Mamoń

Platynowa kielnia dla mnie ...

 

 


Śpieszę donieść, że kilka dni temu Olkalybowa przyznała mi platynową kielnię za wybitne osiągnięcia murarskie (czytajcie komentarze do mojego dziennika). W związku z tym postanowiłem pokazać całemu światu rezultaty mojego murowania. Oto one na 3 kolejnych zdjęciach:

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220026.jpg" rel="external nofollow"> zamurowane okno na poddaszu - widok z zewnątrz

 


Pod pierwszym rzędem pustaków widać bardzo cieniutką fugę. Nie da się ukryć, że był to brak wprawy. Później było lepiej.

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220027.jpg" rel="external nofollow"> to samo ale z bliższej odległości

 


Tu widać ostatnią cegłę, którą wsadziłem w zamurowywany otwór. Przypominam, że murowałęm od środka domu i w efekcie musiałem wystawiać rękę przez coraz mniejszy otwór. W końcu nie mieściła się już nawet kielnia

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220028.jpg" rel="external nofollow"> zamurowane okno na parterze - widok z zewnątrz

 


Tutaj widać okno (miały być luksfery) w garażu. Niestety w Leroyu nie było pustaków U220 i musiałem kupić PTH 25 P+W. W efekcie jak widać wystarczyło 9 sztuk

inż. Mamoń

Pracowity maj ...

 

 


5 maja dotarły drzwi Gerda SX i zostały szczęśliwie zamontowane. Tak więc w pewnym sensie osiągnąłem stan surowy zamknięty. Tynkarze pracowali przez tydzień i zakończyli działalność 11 maja. Na tynkarzy nie mogę narzekać - spisali się świetnie: praktycznie nie ma najmniejszych odchyłek, ani nierówności. Według normy dla tynku IV kat mogą być na 2-metrowej łacie nawet dwie odchyłki do 2mm, a u mnie praktycznie nigdzie nie ma żadnych odchyłek, a gładź jest porażająca i to mnie cieszy niezmiernie...

 

 


16 maja mieli wkroczyć instalatorzy wod-kan, gaz i CO, a na 23 maja były umówione wylewki. O tym jednak będzie w następnym odcinku ...

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Jak zarobiłem 5 dych na swojej własnej budowie ...

 

 


Tak więc 4 maja wstawili mi wszystkie okna, ale drzwi niestety już nie. Jak już pisałem firma od drzwi poczuła się do winy i zaoferowała dodatkowe 5 dych jako wynagrodzenie dla stróża na 1 noc.

 


Takiej niepowtarzalnej okazji zarobienia na własnej budowie nie mogłem przepuścić i jako pilnowacza zatrudniłem sam siebie. Wieczorem Inżynierowa przywiozła mi wałówkę, koce, śpiwory, poduszki, pamiętała nawet o piwie, a córka żegnała mnie jakbym wyjeżdżał na koniec świata. O 21.00 zostałem na budowie sam. Trochę się jeszcze pokręciłęm, a później zrobiłem sobie legowisko w samochodzie przed domem. Łyknąłem piwko (za kierownicą ) i po dniu pełnym emocji szybko odleciałem. Nie było mi za wygodnie, raz po raz budziłem się zdrętwiały. Noc minęła spokojnie, nikt się nie kręcił, wszystkie okoliczne psy spały w najlepsze. Ostatni raz obudziłem się koło piątej gdy już jaśniało. Wtedy postanowiłem zakończyć mój dyżur.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Tymi ręcami (rękyma) mój dom wybudowałem ...

 

 


Projekt domu przewidywał w ścianie szczytowej pokoju nad garażem luksfery zamiast okna ze względu na odległość od granicy działki. Długo wahaliśmy się z Małżoncią: robić te luksfery czy nie robić. W końcu klamka zapadła - otwór zamurowujemy. Do tego odpowiedzialnego zadania postanowiłem stanąć osobiście . Uzbrojony w kielnię trapezową za niecałe 5 złotych stawiłem się do roboty 1 maja . Cement i wapno pozostały po murowaniu działówek, piachu było pod dostatkiem, a pustaki się znalazły. Zaprawę (czyli błoto jak mawiali moi murarze) mieszałem w wiadrze łopatą. Jak nakładać zaprawę podpatrzyłem jak ekipa murowała ściany nośne. Wszystko wydawało się proste jak drut. Postawiłem pierwszy pustak, poruszałem trochę aby dopasować i ... całe błoto wniknęło w szczeliny dolnego pustaka . O psiakość - to chyba nie jest takie łatwe pomyślałem patrząc na fugę o grubości 1 milimetra. Dowaliłem do wiadra z błotem jeszcze trochę piasku i od razu poszło lepiej.

 

 


Stawiałem kolejne pustaki, kręciłem kolejne wiadra zaprawy, a otwór robił się coraz mniejszy i mniejszy. W pewnym momencie mogłem tam wystawić tylko głowę (pracowałem od środka), a na końcu została tak mała dziura, że mieściła się tylko ręka i nie dało się pracować kielnią. Po krótkiej przerwie poprawiłem jeszcze fugi oraz wypełniłem co większe szczeliny. Cała operacja zajęła mi 5 godzin !!! Przez 5 godzin zamurowywałem kawał okna o powierzchni około 1,5 m kw. Murarze biorą coś około 20 zł za metr kwadratowy ściany konstrukcyjnej czyli z prostej kalkulacji wychodzi mi czarno na białym, że jako murarz to bym chyba nie wyżył .

 

 


Później przeliczyłem wmurowane pustaki - było ich 36. Rety toż to ponad 1 procent całych murów (na które poszło niecałe 3400 sztuk). Od tego momentu nabrałem dumy ze swojego osiągnięcia. Całkiem dosłownie swoimi ręcami budowałem dom ...

 

 


Z gratulacjami zapraszam do komentarzy

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Montaż okien i pierwsze niespodzianki

 

 


Tak się złożyło, że u mnie w pracy wszyscy wzięli urlopy w poniedziałek 2 maja, a ja jeden nienormalny byłem w pracy . Urlop wziąłem na 4 i 5 maja kiedy miało się zacząć wielkie wykańczanie. Rano zgodnie z planem zajechali tynkarze, weszli do domu, patrzą i patrzą a tu okien nima. Uspokoiłem ich, że okniarze są w drodze. Rzeczywiście po chwili przyjechali. No i zaczęło się: tynkarze zaczęli wnosić graty, chwilę później przyjechał HDS z dostawą 4 palet tynku. I tak się przepychali tynkarze z okniarzami, a w tym wszystkim kręcił się jeszcze spóźniony elektryk ciągnąc kable na ostatnią chwilę.

 

 


Tynkarze zaczęli gruntowanie, więc jak z sufitu zaczęło kapać podejrzane różowe mazidło szybko wysmerfowałem się na zewnątrz. Stanąłem sobie pod oknem i przyglądam się jak okniarze usiłują na rozgrzewkę osadzić okno w kuchni. Patrzę i patrzę, a tu niespodzianka. Otwór za niski .

 

 


- K...a, p...krew co się dzieje - myślę gorączkowo.

 

 


I okazało się, że rzeczywiście otwory na okna na parterze są za niskie. Tu wyjaśnię, że okna zamówiłem i zakupiłem na usługę budowlaną jeszcze w grudniu (odliczenia), a na dodatek okniarze nie byli u mnie na pomiarach, a zapis w umowie móił, że przygotowanie otworów to moja działka . Faceci wytłumaczyli, że okna mają przepisowe 146,50 wysokości razem ze skrzynią na rolety, ale do tego dochodzi listwa podprogowa o której mi nikt nie powiedział wcześniej !!!!!!!

 

 


- Eee... no to listwę odjebiem i beee dobrze - mówią mi okniarze.

 

 


No to ja łaps za komórę i dzwonię do firmy, w której kupiłem te okna. Jak można się spodziewać miła Pani w grzecznych słowach puściła mnie na drzewo...

 

 


- Mogemy to podkuć na dole, ale jak tu młotem przyłożym to wszystkie pustaki wylecom, a tu zaraz pod parapetem kable idom. Oczywiście to bydzie wincy kosztować - zaproponowali.

 

 


Z tej propozycji nie skorzystałem, więc okniarze wzruszyli ramionami i poszli robić inne okna. Zawołałem sympatycznego tynkarza i zagaiłem czy wykona mi tutaj kilka drobnych fuch: podkucie na 4 okna, wyrównanie podkucia betonowego podciągu no i jeszcze jakiś drobiazg. Nawet nie wysłuchał do końca, poleciał na piętro i za chwilę stał na dole z majslem i młotem. Na te drobne prace dogadaliśmy się na 5 dych i był bardzo zadowolony.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Czas wykańczania (się) ...

 

 


Miałem w kwietniu precyzyjny harmonogram prac, z którego wynikało, że główne uderzenie nastąpi w maju. Przygrywką był elektryk, który miał zrobić instalację od 25 kwietnia. Po nim od 4 maja okna i drzwi zewnętrzne oraz tynki gipsowe (wszystko razem jednego dnia). Okna i drzwi chciałem jak najszybciej po instalacji elektrycznej aby mi nie ukradli kabli ze ścian. Z kolei aby nie ukradli okien chciałem je jak najszybciej otynkować od wewnątrz. Do tego wszystkiego potrzebne były drzwi zewnętrzne w miejsce tymczasowych zbitych z desek.

 

 


Cały misterny plan zaczął się chwiać kiedy zadzwonił elektryk i wybełkotał, że był chory i ma spóźnienie. Będzie u mnie dopiero w czwartek 28 kwietnia. Zaklinał się, że zdąży przed tynkarzami i łgał jak najęty, że będzie pracował nawet w niedzielę . Jak się później zorientowałem zupełnie nie wierzył, że okna, drzwi i tynki zaczną się 4 maja.

 

 


Jak obiecał, że będzie w czwartek tak rzeczywiście przyjechał i powolutku zaczął rozciągać kable. Później zadzwonili od drzwi i zaczęli przepraszać, że z powodu świąt mają opóźnienie o 1 dzień. Drzwi mają być 5-go. Zapytałem więc czy wyobrażają sobie, że zostawię świeżo wstawione okna w domu bez drzwi . Pan zrozumiał w lot i chociaż już wcześniej miałem rabat wynegocjowany przez Małżoncię to obiecał jeszcze 5 dych za pilnowanie przez 1 noc ...

 

 

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Rety - dlaczego mam takie zaległości w pisaniu Postaram się dzisiaj to chociaż częściowo nadrobić...

 

 


Jeszcze w marcu miałem nieprzyjemne przejście z murarzem, który wykonał mi schody. Otóż zaczął mi dyktować kiedy przyjedzie rozebrać szalunek. Wyobrażał sobie, że będzie to tydzień po betonowaniu. Śpieszyło mu się bo miał także do zrobienia ścianki działowe, a stojące szalunki uniemożliwiały pracę. Jemu natomiast była potrzebna kasa ponieważ był po zimie, a na dodatek zbliżały się święta. Wcale nie chciał przyjąć do wiadomości, że życzę sobie zaczekać z rozszalowaniem aż 3 tygodnie. Zaczął też bebłać, że za zdejmowanie szalunku należą się dodatkowe pieniądze . Ja mu na to, że dodatkowych pieniędzy nie będzie, bo umówiliśmy się na robociznę za stopień (60 zł) i w tej cenie jest rozszalowanie schodów no i oczywiście piękne posprzątanie po sobie. On na to, że rozszalowanie to osobna sprawa. Nigdy nikomu nie demontował deskowania za darmo, to trzeba jeszcze raz przyjeżdżać. A ja mu na to, że ma zdjąć deskowanie i posprzątać. On znowu swoje. Przyznam się, że ten jeden raz na budowie kompletnie puściły mi nerwy. Rozmawiając przez telefon sporo nawrzeszczałem, nawyzwywałem go od starych komuchów . Efekt był taki, że stanęło na moim. Po kilku tygodniach przyjechał, rozebrał deskowanie, wymurował brakujące ścianki i uczciwie posprzątał.

inż. Mamoń

W styczniu dekarze skończyli dach, a w lutym przyszedł czas na przerwę w budowaniu. Nastały długotrwałe mrozy i z niepokojem jeździłem na budowę kontrolować wodociąg. Mam przyłącze docelowe zlokalizowane w pomieszczeniu gospodarczym. Oczywiście zabezpieczyłem je warstwą około 20 cm wełny mineralnej. Za radą instalatora, który mi to przyłącze wykonał ociepliłem też ścianę domu z drugiej strony w miejscu gdzie znajduje się wodomierz, zawory i tymczasowy kran.

 

 


Starałem się przyjeżdżać na budowę co kilka dni i puszczać kilka wiader wody aby wodociąg nie zamarzł. Wszystko było dobrze do czasu kiedy zachorowałem na początku marca. Wtedy nie byłem na budowie ponad tydzień, a mrozy były po kilkanaście stopni.

 

 


RYDZU Twój pomysł z grzałką i termostatem był znakomity. U mnie niestety tych bajerów zabrakło i wodociąg zamarzł. Gdy przyjechałem to po odkręceniu kranu nic nie leciało. Miałem ze sobą suszarkę do włosów, którą starałem się rozmrozić rury. Po kilkunastu minutach udało się - rury rozmarzły , ale woda gichnęła wielkim strumieniem przez wodomierz . Cóż było robić - zakręciłem zawór przed wodomierzem i zamówiłem jego wymianę. Oj trochę to kosztowało niestety.

 

 

 


Na zdjęciu z lewej kąt salonu, w którym mają znaleźć się schody (15 styczeń). Na zdjęciu z prawej to samo miejsce, ale schody już są (zostały zrobione w drugiej połowie marca).

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/420.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/501.jpg

 


A tu jeszcze dwa ujęcia schodów przed zdjęciem szalunków. Jak widać to schody zabiegowe. Mają 18 stopni po około 17,5 cm wysokości. Częsciowo pod nimi ma być WC z prysznicem.

 

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/503.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/505.jpg

 


Murarz, który robił schody murował mi też scianki działowe na parterze. Po długich deliberacjach wybrałem PTH 8,5 cm, a tylko krótki kawałek ścianki pomieszczenia gospodarczego jest z cegły pełnej na 12 cm aby wszystko nie runęło pod ciężarem kotła i wiszącego zasobnika cwu. Murarz namawiał mnie na murowane działówki na poddaszu, ale nie zdecydowałem się, bo strop teriva nie był pod nie przygotowany czyli nie było podwójnych belek pod planownaymi ściankami. Co prawda murarz przekonywał mnie, że ściana z siporku nie jest abyt ciężka i wszyscy tak robią, ale jakoś nie mogłem mu uwierzyć. Cóż - będzie g-k...

inż. Mamoń

Witam po bardzo długiej przerwie!

 

 


Przez ponad 3 miesiące nie prowadziłem dziennika, który w tym czasie spadł aż na 4 stronę, a dokładnie na 191 miejsce. Powodem była oczywiście przerwa zimowa. Prawdę mówiąc nie wyglądała ona całkiem typowo, bo prace trwały u mnie do połowy stycznia, podczas gdy na "szanujących się" budowach już w listopadzie, a najdalej w grudniu nikt nie pracował.

 


Tymczasem ja (a właściwie dekarze) pokrycie dachu skończyłem około połowy stycznia - szczęściem pogoda dopisywała, bo prawdziwe mrozy zaczęły się później.

 

 


Na kilku zdjęciach przedstawiam co udało się zbudować ....

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/401.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/403.jpg

 

 

 

 


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/405.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/415.jpg

 


Wejście do domu jest od strony zachodniej. Na zdjęciu powyżej z lewej nie widać jeszcze jednego okna połaciowego, którego wtedy jeszcze nie było. Za to na kominie widać poukładane gąsiory, których z kolei już nie ma

inż. Mamoń

Heca z dachówką ...

 

 


Dekarz miał zacząć 18 grudnia (według pierwszych planów miał to być 29 listopada) dość nietypowo bo w sobotę. Przyjechałem na budowę o 8.00, dekarze już byli, był też samochód z dachówką, a akcja wyładunkowa dobiegała końca. W sumie dość późno zauważyłem podejrzane napisy na paletach. Na folii widniały oznaczenia czarnym mazakiem II gat co prawda były poprzekreślane tym samym mazakiem, ale zdecydowanie mi się to nie podobało. Dekarz zapewniał mnie, że "moja" hurtownia wogóle nie handluje II gatunkiem, a i oznaczenia na paletach powinny być inne.

 

 


Jednak mi się to wszystko nie podobało i w poniedziałek interweniowałem w hurtowni. Żeby mnie nie zbyli byle czym wcześniej dzwoniłem do producenta i rozmawiałem z działem sprzedaży i z kontrolą jakości. Hurtownia się mocno zdziwiła (albo udawała zdziwienie ) i obiecała natychmiast interweniować u regionalnego przedstawiciela RUPPA. W sumie po 10 minutach zadzwonił do mnie przedstawiciel i nawet się przejął całą sprawą. Obiecał przyjechać na budowę tego samego dnia i co najdziwniejsze - słowa dotrzymał. Obejrzał palety i nie był pewien co to za dachówki. Podejrzewał, że mógł to być II gatunek, a w firmie RUPP jest on sprzedawany wyłącznie jako dachówka inwestycyjna. Bez zawahania zakwalifikował dachówki do wymiany. Wprawdzie hurtownia nie dotrzymała terminu wymiany, ale muszę przyznać, że jednak wymienili wszystkie palety. Tak więc wciąż mam szansę mieć piękny dach ...

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Stan surowy prawie zamknięty

 

 


Cieśle pracowali przy dobrej pogodzie, ale zanim wszedł dekarz złapał mróz i napadało trochę śniegu. Tak więc już po raz drugi na stropie miałem około 10 cm śniegu - za pierwszym razem było to w drugiej połowie listopada wkrótce po wykonaniu stropu. W środę przed świętami dekarz skończył zamykanie budynku folią. Bardzo odetchnąłem bo właściwie jest to jakieś zabezpieczenie budynku. W czwartek wygarnąłem śnieg z mojego przyszłego domu i od tego momentu zaczyna się suszenie murów, stropu i więźby.

 

 


Zabijanie okien zacząłem już na początku grudnia, ale musiałem przestać bo okazało się, że genialni murarze zrobili za nisko parapety. Później zabijałem okna i drzwi balkonowe jeszcze w czwartek i w piątek (wigilia). Na dzisiaj (poniedziałek) został wielki otwór na drzwi tarasowe o szerokości 270 cm. Mniejsze otwory (okna) zabijałem wstawiając palety obite folią albo ramki z listew również obite folią. Ramy i palety przygotowywałem na podłodze, a następnie już obite folią wstawiałem w okna i klinowałem ze wszystkich stron. Natomiast dwoje drzwi balkonowych o szerokości 150 na poddaszu robiłem już inaczej. Wewnątrz otworu zbijałem ramy (z łat pozostałych po dekarzu) starannie je dopasowując i klinując. a folię przybijałem już do umocowanych ram.

 

 


Dzisiejsze zabijanie drzwi tarasowych 270 x 255 to była naprawdę twórcza robota ciesielsko - budowlana . Na dół poszły kawałki krokwi, a na boki i na górę deski szalunkowe. Wszystko zrobiłem całkiem sam, a wymagało to pokombinowania bo nikt nie mógł mi nic przytrzymać. W sumie wypełniłem otwór konstrukcją ramową dzieląc go na osiem części. Wszystkie deski są pomocowane na wcisk (zrobiłem to tak, że prawie nie używałem piły) i solidnie pozbijane gwździami.

 

 


Powiem Wam, że takie wbijanie 8 i 12 centymetrowych gwoździ w deski i belki to dla inteligenta wielka rozrywka i satysfakcja Nie jestem ekspertem od bicia gwoździ, ale wcześniej przyglądałem się jak robili to cieśle. Właśnie wtedy zauważyłem ze zdziwieniem, że gwoździe można wbijać również na ukos . Dzisiaj mogłem to sobie praktycznie poćwiczyć.

 

 


Po skonstruowaniu ośmioczęściowej ramy w całym otworze tarasowym nadeszła dla mojej konstrukcji chwila prawdy. Stojąc poza budynkiem zacząłem przybijać deski poziomo rozpoczynając od dołu. Oczywiście cała rama mogła od uderzeń wpaść do środka, ale nic takiego się nie stało. W sumie cała rama nawet nie drgnęła mimo, że przybijając deski zdrowo tłukłem młotem. Deskami zabiłem nieco ponad połowę wysokości otworu, a górną część zamierzam zabezpieczyć folią aby we wnętrzu było jaśniej.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Rozstanie z murarzami - nareszcie ...

 

 


Według umowy moi murarze mieli skończyć 13 listopada, ale niestety odrobinkę im się omsknęło i w efekcie skończyli 23 grudnia . Pewnie skończyliby dzień wcześniej, ale był taki mróz, że nie mogli kręcić błota (znaczy zaprawy). Natomiast 23 ociepliło się radykalnie i wreszcie wymurowali moje dwa schody wejściowe i wypełnili betonkiem. Pogoniłem ich jeszcze z poprawkami różnych rzeczy niedokończonych albo skopanych i nadszedł wreszcie moment rozstania. Zapłaciłem ostatnią (czwartą) ratę i definitywnie zakończyłem współpracę z panem R.

 

 


Cały czas się zastanawiam jak oni mogą wychodzić na swoje, mając tak żenujące tempo prac. Niby mieli jednocześnie dwie budowy, ale mimo wszystko. Porównałem ich sobie z cieślami. Cieśle pracowali u mnie niecałe 5 dni i skasowali około 2700 (było ich na trzech). Murarze pracowali u mnie 16 tygodni czyli około 110 dni. Było ich u mnie na ogół 3 chociaż cała ekipa liczy 5 osób dzielonych w zależności od potrzeb na obie budowy. Gdyby mieli podobne stawki i wydajność jak cieśle to powinni zarobić u mnie ponad 50 tysięcy, a tymczasem dostali coś koło ćwierć tej kwoty...

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

DZISIAJ BĘDZIE TROCHĘ ZDJĘĆ

 

 


Widok domu od frontu w początku grudnia. Są już z grubsza ściany szczytowe. Na dwóch szczytach widać jeszcze szalunki od wylewanych poduszek betonowych, w których osadzone są kotwy do mocowania płatwi kalenicowej. Widać także ile mam wieńców, o których pisałem już wcześniej. Otwory okienne z prawej strony są przeznaczone na luksfery bo niestety do sąsiada mam tylko 3 metry. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/310.jpg" rel="external nofollow">foto 301 (około 85kB)

 

 


Inne ujęcie domu od frontu. Elewacja widoczna z lewej strony (północna) jest również od ulicy (działka jest narożnikowa). http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/302.jpg" rel="external nofollow">foto 302 (około 72kB)

 

 


Na poddaszu. Widok w kierunku ogrodu. Oba pokoje od strony ogrodowej mają drzwi prowadzące na balkon. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/310.jpg" rel="external nofollow">foto 310 (około 82kB)

 

 

 


Na poddaszu. Widok w kierunku frontu domu. Z lewej strony za kominem ma być łazienka, a z prawej kolejny pokój. Z prawej strony komin od kominka planowanego w "salonie" na dole. Jest to oczywiście również komin wentylacyjny. Na pierwszym planie będą schody. Zaraz za otworem na klatkę schodową widać (trzeba się przyjrzeć) przejście do pokoju nad garażem. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/312.jpg" rel="external nofollow">foto 312 (około 69kB)

 

 


Zdjęcie z 14 grudnia. Więźba w trakcie budowy. Widok od strony ogrodu. Na balkon prowadzi elegancka drabinka zrobiona przez cieśli. Przez dłuższy czas omijałem ją szerokim łukiem i na poddasze wchodziłem po rusztowaniu na klatce schodowej, ale w końcu się przemogłem. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/314.jpg" rel="external nofollow">foto 314 (około 50kB)

 

 


Oto moja "duma" - płatew podpierająca mniejszy dach w miejscu gdzie wchodzi on w większy. Płatew przechodzi nad klatką schodową. Ma długość 5,6 metra i wspiera się na dwóch słupach oddalonych od siebie o nieco ponad 3 metry. Przekrój płatwi to 18 x 24 !!!!!! Waga sporo ponad 100 kilogramów. Słupy 16 x 16. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/318.jpg" rel="external nofollow">foto 318 (około 46kB)

 

 


Oto pokój nad garażem. Czaję się aby w nim urządzić gabinet. Niestety będzie miał tylko okna połaciowe z lewej strony będą luksfery, albo dziurę się całkiem zamuruje. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/320.jpg" rel="external nofollow">foto 320 (około 69kB)

 

 


To obraz kompetencji moich murarzy . Nie pomyśleli aby zawczasu zaszalować ostatni schodek schodów, a później musieli wykuwać japę w betonie. Nadal im się wydaje, że jest dobrze, ale nie jest. Trzeba japę pogłębić o co najmniej 4 centymetry. Życzę im powodzenia Widać także słup podpierający podciąg. Słup wypada już w naszym "salonie". Wejście na schody prowadzi między widoczną ścianą z pustaków a słupem i ma około 90 cm w świetle. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/321.jpg" rel="external nofollow">foto 321 (około 61kB)

 

 


Komin wentylacyjny i od kominka. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/323.jpg" rel="external nofollow">foto 323 (około 51kB)

 

 


Połączenie dachu mniejszego z większym. Na mojej ulubionej płatwi 18 x 24 opiera się belka kalenicowa dachu mniejszego 14 x 20, a z boków ukośnie dwie krokwie koszowe 12 x 20. Malutki słupek to 14 x 14. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/324.jpg" rel="external nofollow">foto 324 (około 54kB)

 

 


Front przed domem widziany z poddasza. Za płotem widać szambo sąsiadki. Obok ciemnozielona skrzynka elektryczna (nasza wspólna). Obok otwarta prowizorka, a obok niej tablica informacyjna budowy. Widać też przechodzoną betoniarkę "moich" murarzy, a na pierwszym planie filar (jeden z dwóch) daszku nad wejściem. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/325.jpg" rel="external nofollow">foto 325 (około 97kB)

 

 


Z lewej strony szef cieśli, z prawej drugi cieśla. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/331.jpg" rel="external nofollow">foto 331 (około 73kB)

 

 


Oto zabezpieczenie wodociągu (RYDZU - wiem, że nie mam się czym chwalić ). To rozwiązanie "pasywne", o jakiejś grzałce jeszcze pomyślę http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/333.jpg" rel="external nofollow">foto 333 (około 76kB)

 

 


To najnowsze zdjęcie z budowy, ale już nieaktualne. Tu więźba nie była jeszcze skończona. Między innymi brak też daszku nad wejściem. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/335.jpg" rel="external nofollow">foto 335 (około 85kB)

inż. Mamoń

O domu obok ...

 

 


Pisałem już chyba, że niedaleko mnie buduje się inny dom. Otóż budowa ta rozpoczęła się jakieś 3 tygodnie później od mojej i początkowo wyglądała bardzo niepozornie. Wydawało mi się nawet w pierwszej chwili, że będzie to budowa systemem godpodarczym czyli inwestor przy pomocy teścia i szwagra. Szybko okazało się jak bardzo się myliłem Pracowała tam silna ekipa. W efekcie strop mieli dużo wcześniej niż ja, dach mają zakończony już od 2 - 3 tygodni. W ubiegłym tygodniu powstawiali okna. Wygląda więc, że budowa zaczęta 3 tygodnie później wyprzedziła moją o jakieś 4 tygodnie. Dlaczego nie dane mi było trafić na taką ekipę?

 

 


Ludzieeeeeeeee - ja tych moich muarzy to bym udusił

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Więźba ...

 

 


Żyłem więc nadzieją, że cieśla wejdzie w piątek 10.12. Kiedy zadzwonił w czwartek wieczorem omal nie dostałem zawału . Słysząc jego głos już wyobrażałem sobie jaki wykręt znowu znajdzie aby znowu przełożyć rozpoczęcie prac . Tymczasem powiedział:

 

 


- Przyjadę z drewnem o 6.30, proszę aby był Pan na budowie

 


- Będę, nie ma sprawy - odrzekłem z ulgą

 

 


Rano o 6.30 byłem na miejscu, cieśla już też był, po chwili przyjechali dwaj pomocnicy, a po kolejnych kilku minutach wywrotka z więźbą. Cieśle zadysponowali gdzie kierowca ma stanąć, podłożyli drewniany stempel i kazali kiprować. Skrzynia ładunkowa podjechała w górę, a drewno zsunęło się i oparło o ziemię. Wtedy kierowca zaczął podjeżdżać do przodu. Po chwili zatrzymali go znowu i podłożyli kolejny stempel. Kierowca ponownie ruszył i po chwili drewno z potwornym łoskotem wylądowało na ulicy. Cieśle zabrali się do wnoszenia go za ogrodzenie, a ich szef zadysponował rolkę papy na zaraz, a gwoździe i śruby zamkowe na jutro. Tak sobie cieśla dłubał i dłubał, pogoda mu sprzyjała i w środę skończył wszystko bez zastrzeżeń, zainkasował sianko i zniknął.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Budowlane stresy i stresiki

 

 


Pisałem już, że murarze mieli u mnie skończyć 13 listopada, a 15 miał wchodzić cieśla. Murarze mieli obsuwę i cieśla mógł wejść dopiero 29 chociaż i tak były jeszcze małe braki. Gdyby cieśla nie miał na głowie innej roboty to wszedłby 29 i byłoby OK, ale wolał spokojnie robić inną robotę i przełożył mnie na 6 grudnia . Kilka dni przed 6-tym zapytałem czy jesteśmy umówieni i już tego nie potwierdzał. Zamiast poniedziałku miał być wtorek . Później z wtorku zrobiła się środa , ale wciąż zaklinał się, że do soboty 13-tego skończy. Pózniej ze środy zrobił się czwartek , a zakończenie prac w poniedziałek.

 

 


- Dobra, ale ten czwartek traktuję poważnie i w czwartek będę miał dzień urlopu. Tu nic nie będzie się dało zmienić. Ja tego urlopu nie mogę załatwić za pięć dwunasta i muszę być poważny.

 


- OK - odpowiedział - będzie czwartek.

 

 


O całym opóźnieniu na bieżąco informowałem dekarza, a dodam, że obaj panowie się znają i często ze sobą współpracują. Z kolei dekarz stale współpracuje z hurtownią, z której biorę towar i umówione było, że towar on sobie odbiera. Moja umowa z hurtownią mówi jasno, że muszę im wpłacić sporą sumkę PRZED dostawą towaru, termin rozpoczęcia prac dekarskich był określony na 6 grudnia.

 

 


Kiedy w poniedziałek jechałem do pracy zadzwonił dekarz.

 

 


- Panie Marcinie, dzwonią do mnie z hurtowni, że mam jechać do Pana na budowę i odebrać dostawę dachówek.

 


- No jak, psiakrew, przecież towar nie zapłacony, nic nie potwierdzone, a na domu nie ma nawet śladu więźby .

 


- Wiem, ale dzwonią do mnie, że wszystko ustalone z Panem.

 

 


Szlag mnie trafił i zaraz zadzwoniłem do hurtowni.

 

 


- Jak to możliwe, że wysyłacie towar? Przecież to nie potwierdzone, a wy nie dostaliście ani grosza wpłaty.

 


- Ale dziś ma być rozpoczęcie prac - odpowiada piękna pani.

 


- Jak możecie wysyłać towar bez mojej wpłaty. Powinniście chociaż zadzwonić i się upewnić - przecież nie dostaliście pieniędzy.

 


- Faktycznie powinniśmy mieć wpłatę, ale trzeba mieć do siebie zaufanie - ona na to - próbowaliśmy dzwonić do Pana, ale nie mogliśmy się dodzwonić .

 


- Bardzo ciekawe, dekarz się jakoś dodzwonił . Ale najważniejsze, że u mnie jeszcze nie ma więźby i dachówka nie może dziś przyjechać.

 


- Towar już do Pana pojechał .

 


- Proszę odwołać towar, to jest niepoważne. On nie może leżeć na budowie przez ponad tydzień.

 


- Spróbuję, ale być może jest już rozładowany.

 

 


Natychmiast zadzwoniłem ponownie do dekarza i pytam gdzie jest i co się dzieje.

 

 


- Jestem na budowie i jest też samochód z towarem, przywieźli łaty, kontrłaty i dachówkę podstawową. Co mamy robić?

 


- Jak to co? Oczywiście samochód niech wraca .

 

 


Już w tym momencie byłem bliski zawału, ale jakoś przeżyłem. Urlop na czwartek miałem już załatwiony. Miałem być przy rozpoczęciu prac ciesielskich, umówiłem się z hudraulikiem na naprawę cieknących zaworów i z wodociągami na montaż licznika. A tymczasem we wtorek wieczorem zadzwonił do mnie cieśla.

 

 


- Ten urlop to niech Pan na piątek szykuje, w czwartek nie damy rady. Nie będę się już tłumaczył bo wiem, że Pan nie chce tego słuchać.

 


- Ale ja już mam urlop w czwartek, a nie w piątek - odpowiedziałem spokojnie, ale się aż zagotowałem.

 


- Transport już umówiony na piątek rano, a skończymy we wtorek i zaraz po mnie wejdzie dekarz.

 

 


Cóż miałem zrobić. Po burzliwej naradzie rodzinnej postanowiliśmy szukać nowego cieśli. Wieczorem umówiłem się wstępnie, a dziś rano potwierdziłem. Mam już umówionego faceta na poniedziałek i jak cieśla nie wejdzie w piątek to mu "grzecznie podziękuję". Jednak cały misterny plan diabli wzięli. Urlop mam w czwartek i się częściowo zmarnuje. Załatwię tylko naprawę zaworów i instalację wodomierza, a cieśla będzie musiał sobie w piątek radzić sam (o ile raczy przyjść).

inż. Mamoń

O filarach daszku nad wejściem

 

 


Jeszcze w ubiegłym tygodniu kupiłem dwie tuby kartonowe na filary do daszku nad wejściem bo jak twierdził wykonawca "są potrzebne na już". Kupiłem je prawie natychmiast, ale oczywiście wykonawcy się ślizgnęło i postawił oraz zalał je dopiero wczoraj.

 

 


W sumie tym banalnym kartonowym tubom poświęciliśmy z Małżoncią bardzo wiele czasu. Chodziło mianowicie o to, że nie potrafiliśmy się zdecydować jakie mają być grube. Już wiele tygodni temu jeździliśmy po budowach szukając ganków lub daszków wspartych na betonowych kolumnach. Najpierw oglądaliśmy je z daleka, oceniając na oko czy nie za grube albo za chude, a następnie podkradaliśmy się jak złodzieje i mierzyliśmy miarką. Wyszło nam jak byk, że fi 20 są za chude, a 30-ki są za grube. Widzieliśmy też wymiar pośredni - jak nam się wydawało 25 i ten był dobry. Z takim nastawieniem pojechaliśmy do hurtowni. Tam stało koło siebie mnóstwo tub różnej długości i grubości. Już z daleka widzieliśmy te, które będą dobre, podchodzimy i ... okazało się, że to 20-tki. Rozglądamy się dalej i wzrok nasz pada na stojące obok grube kolosy. Napis jednak głosił wyraźnie - to były 26-tki - ale dlaczego one są takie grube . Rety ile nas to kosztowało nerwów - znowu nie mogliśmy się zdecydować. Oczami wyobraźni widzieliśmy a to daszek oparty na grubych potworach , a to na komicznych cieniasach . W końcu powróciliśmy do pierwotnych ustaleń - mają być "26" i będą dobre. Tu w hurtowni to tylko złudzenie optyczne

 

 


Tak więc wczoraj dowiedziałem się od wykonawcy, że filary są gotowe. Długo czekałem na ten moment aż będę mógł na własne oczy ocenić jak wyszły, ale na budowę jednak nie pojechałem - po prostu mi się nie chciało. Jeszcze je kiedyś zobaczę. A nawet jak wyszły za grube lub za chude to i tak nic nie zmienię

 

 


Wieczorem humor zepsuł mi cieśla. Nie wejdzie w środę tylko w czwartek ^*&$##!!$%&^$!!!!!!!

inż. Mamoń
Odpowiedź na pytanie kończące poprzedni post była bardzo prosta. Oczywiście to będę ja i zrobię to albo w kolejny weekend albo wezmę dzień urlopu. Natomiast pojawia się kolejne pytanie - jak zabić otwór od drzwi tarasowych o wymiarach 270 x circa aż 250 (z powodu braku warstw wykończeniowych podłogi i przewidywanej skrzyni na roletę)
inż. Mamoń

Grudzień - czyli sezon budowlany w pełni ...

 

 


Tak, tak - tytuł kolejnego odcinka to nie żadna przenośnia, ale rzeczywistość, która przerosła wszelkie oczekiwania. Zacznę od wiadomości pozytywnych - murarze wreszcie skończyli z czego cieszę się jak dziecko. No, jakbym był drobiazgowy (a nie jestem - chyba, że idzie o kasę ) to okaże się, że mają jeszcze roboty na tydzień. Najważniejsze jednak, że wreszcie może wejść cieśla. Niestety nie wszystko jest różowe, bo prawdopodobnie wejdzie dopiero w środę (oby tak było, bo jak nie to będzie bieda).

 

 


Mój wykonawca już przyzwyczaił się, że u mnie nie ma co żebrać o zaliczki, więc gdzieś koło środy zapytał mnie uprzejmie czy jak w piątek zakończy prace na poddaszu to dostanie kasę choćby za jeden z czterech etapów. Tu wyjaśnię, że jego prace były podzielone na 4 etapy, a zapłata miała być po zakończeniu każdego z nich. Dotychczas miał zapłacone tylko za dwa etapy bo strasznie się guzdrał, a z każdego etapu pozostawały mu niezakończone drobiazgi. Właśnie te drobiazgi były dla mnie pretekstem do niepłacenia. Oczywiście wykonawca chcąc dostać kasę zamierzał już wcześniej porzucić prace na poddaszu (najważniejsze dla mnie ze względu na cieślę) i zająć się tymi niewykonanymi drobiazgami z etapu parteru, ale zawarłem z nim aneks do umowy, w którym zagwarantowałem mu, że nie będę liczył kar umownych, ale POD WARUNKIEM, że najpierw zakończy prace na poddaszu. Powstał więc bardzo korzystny dla mnie układ: wykonawca dostał dopiero połowę kasy chociaż miał prawie skończony dom .

 

 


W związku z tym w piątek późnym popołudniem pojechałem na budowę skontrolować czy zrobił wszystko co obiecywał. Pomimo ciemności od razu zauważyłem na budowie PORZĄDEK . Piszę o tym dlatego, że byłem autentycznie zaskoczony. Do tej pory standardem były porozwalane worki po cemencie, deski najeżone gwoździami, wszędobylskie gwoździe, druty wiązałkowe, porozrzucane palety, porozwalane cegły i pustaki - słowem SAJGON. Nie potrafię opisać zdumienia, że palety leżały elegancko na kilku stosach, deski i ich odpady na jednej kupie, śmieci na stosie obok kibla, żadnych porozwalanych cegieł i pustaków. Na dodatek pięknie posprzątany był również strop. Wykonawca pozbierał z niego odpady zaprawy i fragmenty cegieł. No, a najważniejsze - skończył poddasze. W tej sytuacji nie miałem oporów, aby wieczorem zapłacić mu trzecią transzę.

 

 


Dzisiaj (w niedzielę) pojechałem na budowę zabijać okna. Moja Małżoncia postanowiła, że tę ciężką pracę wykonamy razem. Odstawiliśmy więc córkę do teściów i udaliśmy się na budowę. Po drodze wstąpiliśmy do Leroya kupić cement, gwoździe, folię do okien i inne drobiazgi. Cement był potrzebny awaryjnie ponieważ skończył się w piątek i zabrakło według naszych obliczeń dosłownie kilku worków. Załadowałem więc do samochodu osiem worków patrząc jak całkiem usiadł mu tył. Pracę na budowie zaczęliśmy ostatecznie dopiero po 13.00. W otwory okienne wstawialiśmy po dwie palety jedna nad drugą. Palety miały długość około 120 cm czyli tyle ile wynosi szerokość naszych okien. Przed wstawieniem palety obijaliśmy ją niebieskawą, ale jednak przezroczystą folią. Aby palety nie wpadły do środka dobiliśmy do nich kawałki desek wystające ponad szerokość otworu okiennego. Z kolei aby nie wypadły na zewnątrz dowiązaliśmy je w kilku miejscach drutem wiązałkowym do gwoździ powbijanych na brzegu okna od wewnątrz. W ten sposób palety zostały solidnie zamocowane i unieruchomione. Ponieważ mieliśmy na budowie wiele innych zajęć (zdjęcia, sprzątanie, poprawienie ocieplenia wodociągu, sprawdzenie wymiarów okien itp) więc zdążyliśmy zrobić tylko 2 okna niestety na parterze zostają jeszcze trzy + wielki otwór tarasowy + brama garażowa + tylne drzwi garażu + drzwi wejściowe. Pytanie kto i kiedy zdąży to zrobić

inż. Mamoń

Już nie mogę - kiedy to się wreszcie skończy ...

 

 


Pusty śmiech mnie ogarnia jak przypomnę sobie moment podpisywania umowy z wykonawcą. Termin zakończenia całego murowania określiliśmy na zapas na 13 listopada, chociaż z jego deklaracji miał to być początek listopada. Z tego wzięły się moje ustalenia z cieślą - miał wchodzić 15 listopada, no i z dekarzem - zaraz po cieśli. Tymczasem mój murarz grzebie się jak mucha w smole i chyba nic go nie zmusi do podkręcenia tempa. Termin wejścia cieśli musiałem przesunąć na najbliższy poniedziałek (29 listopada), cieśla nie protestował na opóźnienie, ale z drugiej strony nie potwierdzał, że może zacząć 29-tego. Wczoraj spotkałem się z nim na budowie. Sprawa niestety nie wygląda najlepiej bo ma jeszcze nie skończoną robotę, więc było mu bardzo na rękę, że budowa nie jest jeszcze całkiem gotowa na jego wejście. Niestety musiałem przystać na kolejny poniedziałek - 6 grudnia.

 

 


Cieśla pokręcił się trochę po stropie, pooglądał wieniec i kotwy. Podobało mu się, że tak gęsto (na ścianie o długości 9m mam 11 kotw), zauważył też równiutki beton na stropie ponad garażem i parę innych drobiazgów.

 


Zanim pojechał poopowiadał mi trochę budowlanych historyjek. Otóż całkiem niedaleko mnie budował sobie dom pewien facet. Do murowania zatrudnił ruskich. Całość murowania dogadał na 3800 i, jak powiedział mi cieśla, ten dom z betonu komórkowego zrobili mu nawet nieźle. Podobno mieszkali tam na budowie w jakiejś malutkiej szopie, a właściciel zgodnie z kontraktem zobowiązał się ich żywić. Dowoził im jakieś ochłapy z rzeźni, nawet świńskie ryje na których gotowali na budowie zupę w kotle...

 

 


Dodam tylko, że mój wspaniały i terminowy wykonawca bierze prawie 10 kilozłotych więcej. Wkurza mnie jego cholerne tempo. Nigdy nie dotrzymał żadnego terminu, no chyba, że był to już trzeci z kolei termin na skończenie tej samej rzeczy. Przez niego musiałem zdecydować o zasypywaniu fundamentów bez ocieplenia bo kiedy zdążyłby to psiakrew zrobić chyba styczniu ???? Wkurza mnie, że nie potrafi roboty ani zaplanować ani potem zrealizować . Jego zespół to razem z nim 5 osób. Było 6, ale jeden młody poszedł do wojska. W tym czasie kończy jeszcze jedną budowę, więc u mnie jest ich najczęściej tylko trzech. Jeden pomocnik i dwóch lepszych. Ten jeden musi im ukręcić towar w rozwalającej się betoniarce i podawać pustaki i cegły na górę. Kiedyś gadał, że mają wyciągarkę, a teraz widzę, że zaprawę wciągają na górę wiadrem ciągnąc je na linie ręcznie. W sumie nic dziwnego, że robota idzie ślamazarnie.

 

 


Teraz robią ostatni, czwarty etap swoich prac czyli ściany poddasza. Mają zapłacone tylko za dwa z trzech poprzednich bo praktycznie żaden wcześniejszy etap nie został zakończony i pozostają denerwujące poprawki. Z pierwszego etapu brak ocieplenia fundamentu. Teraz to odwołałem ze względu na ogromne opóźnienie i bardzo złą pogodę. W zamian zadysponowałem murowanie kominów z klinkieru ponad dachem czego wcześniej wcale nie mieli w zakresie. Nie ma fundamentu pod schodki wejściowe, ani oczywiście samych schodków, brak dwóch filarów do poparcia zadaszenia nad wejściem. Dolne krawędzie okien parteru nie są domurowane do planowanej wysokości, a tylko do całych pustaków bo tak było prościej no i czas naglił. Nadproże i wieniec koło balkonu muszą być sporo skuwane bo puścił szalunek. Podobnie nie chciało im się pomyśleć i skopali strop przy zakończeniu schodów. Teraz czeka ich kucie zagłębienia na 10 cm głębokości i 90 cm szerokości na samym brzegu stropu przy klatce schodowej. Z bieżącego ostatniego etapu mają do osadzenia jeszcze wszystkie nadproża na poddaszu i wymurowanie części szczytów ponad nimi. Aha - do dachu zrobiony jest na razie tylko jeden komin, a drugi ma tylko pół metra.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Przyszła zima, a budowa rozbabrana ...

 

 


Muszę przyznać, że zima mnie trochę zaskoczyła. Oglądam niby cały czas prognozy pogody, ale nieomal w centrum miasta, gdzie mieszkam i pracuję, wygląda to zawsze trochę inaczej. Słysząc o nadciągających mrozach postanowiłem zabezpieczyć wodociąg. Wyjeżdżając na budowę w sobotę 20 listopada rano nie byłem już pewien czy zdążyłem. Na peryferiach było wyraźnie zimniej i leżało sporo śniegu. Na budowie oczywiście też była spora warstwa. Jak tylko podjechałem ekipa poinformowała mnie, że wodociąg zamarzł, ale zdołali go jakoś odmrozić. Na kolejne noce był już obłożony wełną mineralną, ale niestety jeden z zaworów dostał po uszach i mocno przepuszcza

 

 


Wdrapałem się na strop. Gruba warstwa śniegu i lodu nie nastrajała mnie optymistycznie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że świeżo budowany dom już niszczeje . Moje codzienne wizyty na budowie wypadają około 16.30 gdy jest już ciemno i działają na mnie depresyjnie . Ogólnie stwierdzam, że budowę zaczęliśmy zbyt późno. Teraz wydaje mi się, że budowę należy zaczynać nie później niż 1 sierpnia, a pokrycie dachu skończyć na początku listopada, podczas gdy u mnie dopiero 10 listopada zalali strop.

 

 


W sobotę (20 listopada) na budowie odbyło się spotkanie "na szczycie" wykonawcy, kierownika i inwestora. Kierownik przedstawił swoje wymagania dotyczące słupków i wieńców, na co wykonawca tylko ciężko westchnął (conieco o słupkach i wieńcach pisałem już wcześniej).

 

 


Całe szczęście, że mrozy nie były duże i długotrwałe. Ekipa dodawała do cementu zimobet i wydaje się, że jest OK.

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Mam duże zaległości w publikacji zdjęć z budowy i postaram się je dzisiaj częściowo nadrobić.

 

Widok przez okno kuchenne (północne, bo jest także drugie - zachodnie). Stan budowy około 20 października http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/118.jpg" rel="external nofollow">foto 118 (około 68kB)

 

Tak wyglądał dom widziany od ogrodu z wysokości górki humusu około 20 października. Trwało murowanie ścian parteru, instalowane były nadproża, w części garażowej robiono wylewki pod oparcie belek stropowych. Przed domem stoi samochód z "mojej" hurtowni, który właśnie przywiózł pustaki, cegły i cement. W głębi jeden z najładniejszych domów w moim sąsiedztwie (ten żółtawy z antracytowym dachem). Znajduje się on w sumie dość daleko ponieważ leżąca przed nim działka jest (i chyba pozostanie) niezabudowana http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/119.jpg" rel="external nofollow">foto 119 (około 69kB)

 

Widok domu z ulicy (nie frontowej, ale tej tej bocznej) w dniu 14 listopada czyli 4 dni po zalaniu stropu. Nad drzwiami tarasowymi widoczny balkon. Z prawej strony widoczne północne okno kuchenne, a przez nie widać na przestrzał również okno zachodnie http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/203.jpg" rel="external nofollow">foto 203 (około 62kB)

 

Fragment elewacji frontowej, z prawej strony znajduje się jeszcze część garażowa cofnięta o 55 cm, na zdjęciu niewidoczna. Widok z dnia 14 listopada http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/205.jpg" rel="external nofollow">foto 205 (około 44kB)

 

Kawałek ścian poddasza nad częścią garażową widziany od strony ogrodu. Widać tylne drzwi garażowo-ogrodowe. Zdjęcie z 14 listopada. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/207.jpg" rel="external nofollow">foto 207 (około 67kB)

 

Widok na strop i balkon z górki humusu czyli od strony ogrodu. Zdjęcie z 14 listopada. Strop jak widać był świeżutko podlany http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/208.jpg" rel="external nofollow">foto 208 (około 77kB)

 

Opisywałem jak podczas betonowania stropu puścił szalunek nadproża i wieńca na skraju balkonu. Tak wyglądało to miejsce 14 listopada. Ukośny stempel widoczny na pierwszym planie był najwyraźniej zbyt wątły. http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/209.jpg" rel="external nofollow">foto 209 (około 72kB)

inż. Mamoń

Ile jest 2 + 2 czyli rzecz o sztuce budowlanej...

 

 


W międzyczasie sam studiowałem zagadnienie wieńców w ścianach kolankowych, sposób ich wykonania oraz zasady murowania ścian szczytowych. Opierałem się przy tym na jedynym dostępnym mi źródle - Muratorze. Kilka lat temu opublikowano tam artykuł "Jak poprawnie wykonać ścianę szczytową". Artykuł coś tam wyjaśnia, podaje nawet pewne przykłady, ale wątpliwości i tak pozostają. Sam również zadzwoniłem do konstruktora aby z nim pogadać. Zadałem mu podstawowe pytanie:

 

 


- Dlaczego uważa Pan, że trzeba wykonać trójkątne wieńce na ścianach szczytowych, a w moim projekcie tego Pan nie przewidział ani nie wrysował ?

 


- Projekty takich małych domków to właściwie nie są projekty wykonawcze i nie umieszcza się tam wszystkich szczegółów - on mi na to.

 


- No, ale jak wieńce nie są wrysowane to wykonawca ich po prostu nie zrobi.

 


- To już wynika ze sztuki budowlanej i wykonawca powinien o tym wiedzieć.

 

 


Oczywiście to wszystko nie trzymało się kupy. Wieniec wokół stropu teriva narysował dokładnie, a można zadać pytanie pytanie po co? Przecież naprawdę KAŻDY wykonawca o tym wie i zapewne nikt nie ośmieli się zbudować stropiu teriva bez wieńca. Narysowane jest to ze szczegółami nawet w broszurce reklamowej tych stropów. Jest całkiem jasne, że nie uważał tych wieńców za konieczne, ale zapytany o to przez kierownika zaczął się po prostu asekurować. Z ciekawszych rzeczy konstruktor powiedział jeszcze: Obliczenia obliczeniami, a życie życiem. Buduje się też czasem domy bez tych wieńców trójkątnych. Jak wam się to podoba? Ja bym powiedział raczej, że rzadko kto je buduje, ale cóż to już moje zdanie. W efekcie mam kilka swoich prywatnych przemyśleń o projektowaniu, obliczeniach i tzw. sztuce budowlanej. Otóż określenie "zasady sztuki budowlanej" jest idealnie trafne w sensie dosłownym. Mówi się sztuka, a sztuka to nie nauka, czyli jest to w gruncie rzeczy niekonkretny bebłot czasem poparty jakimiś obliczeniami. Na dodatek pewne rzeczy można najwyraźniej liczyć całkiem różnymi sposobami, albo przyjmować różne założenia. W matematyce 2 + 2 = 4, a w sztuce budowlanej może to być 4, ale jak trzeba to nawet 14.

 

 

 


cdn ...

inż. Mamoń

Po euforii ...

 

 


Od 11 listopada jeździłem raz po raz podlewać strop. Ze względu na pogodę nie musiałem tego robić codziennie. Bywało, że był mokry bez podlewania. Ekipa w tym czasie pracowała na małym stropie czyli murowała pomieszczenie nad garażem. Początkowo łudziłem się, że mogę na nich liczyć z podlewaniem, ale przekonałem się, że jak nie zrobię tego sam to nie będzie zrobione . Tak więc lałem na ten strop i lałem nie oszczędzając wody. Stojąc na stropie słyszałem z dołu dość głośne bębnienie wody o folię, ale nie zwracałem na to uwagi. Kiedy jednak zszedłem na parter i podszedłem do okna zauważyłem, że w pustakach jest pełno wody. Mrozów jeszcze wtedy nie było, ale już je zapowiadali, więc oczami wyobraźni widziałem już porozsadzane pustaki . Czym prędzej przykryłem "parapety" kawałkami folii i podociskałem cegłami zostawiając jednakże trochę luzu. Okazało się to całkiem skuteczne bo po dwóch dniach woda zniknęła i wszystko zdecydowanie podeschło.

 

 


Między 15 a 20 listopada ekipa murowała poddasze. W moim projekcie ściana kolankowa ma słupki i wieniec. Niestety pewne szczegóły są na różnych rysunkach przedstawione zupełnie inaczej. Interweniował kierownik budowy i zarządził jak to ma być wykonane w szczegółach. W efekcie na jednej ścianie szczytowej przybył mi wieniec biegnący pod parapetami, łączący obie ściany kolankowe. Dodatkowo kierownik zarządził wykonanie żelbetowych ram okalających okna na ścianie szczytowej i analogicznie dwoje drzwi balkonowych na drugiej ścianie szczytowej. Oba te wieńce są górą schowane w nadprożach (elkach). Ekipa oczywiście wybałuszyła gały.

 

 


- Przecież to będzie schron przeciwatomowy!!! Nikt tak nie buduje, co to za pomysły? Projekt tego nie przewiduje!!! Popatrzcie na budynek obok - mówili do mnie i do kierownika - tam wieniec ściany kolankowej tylko wpuszczono na jakieś dwa metry w ścianę szczytową bez żadnego słupka, w ścianach szczytowych nie ma wieńca obwodowego i oczywiście nie ma żadnych ram żelbetowych wokół okien.

 

 


Tutaj wyjaśnię, że kierownikowi budowy od początku nie podobało się, że ściany szczytowe w projekcie nie mają żadnego usztywnienia. Chciał to przedyskutować z konstruktorem. Dałem mu więc do niego namiar, ale od razu powiedziałem, że pomysł moim zdaniem nie ma sensu. (ten konstruktor kocha wielkie profile stalowe i uwielbia przewymiarowywanie, moje wcześniejsze doświadczenia choćby ze stalowymi płatwiami opisywałem już w dzienniku). Dając kierownikowi namiar do konstruktora przewidziałem, że konstruktor powie "Nie mam tego projektu przed sobą. Wieńce w ścianach szczytowych można wykonać". Kierownik opowiadając mi później o swojej rozmowie z konstruktorem potwierdził, że konstruktor

 


rzeczywiście tak powiedział. (Kurcze, ale jestem jasnowidz co? )

 

 


cdn ...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...