Mam wreszcie strop (11 dni opóźnienia)
Zatem wieczorem w poniedziałek 8 listopada ponownie odżyły moje nadzieje na strop jeszcze przed czwartkowym świętem. Wykonawca zobowiązał się, że strop będzie w środę i mogę już zamawiać beton na popołudnie. Nadal miałem jeszcze wątpliwości bo wciąż pozostawało wiele zbrojeń, szalunków i stemplowania. Beton mogłem zamówić dopiero we wtorek rano. Okazało się jednak, że jest kiepsko - beton można zamówić, ale jest szał na betonowanie i nie ma wolnej pompy. Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie i dzwonienie. Kilka innych betoniarni również miało sporo zamówień. Wreszcie znalazłem wolną pompę, ale układ nie był dla mnie bezpieczny, bo beton miał być skąd inąd niż wspomniana pompa. Co by się stało gdyby pompa zepsuła się po drodze - strach pomyśleć . Ostatecznie "moja" betoniarnia wzięła sprawę na siebie i za wszystko miałem otrzymać jedną fakturę - uffff
We wtorek na budowie uwijało się aż 5 osób, ale i tak wieczorem wciąż wiele brakowało. Jednak rano w środę znowu pojawiło się ich pięciu i sprawy zaczęły wyglądać lepiej. Dodam, że na wszelki wypadek beton zamówiłem na 14.00, a wykonawcy powiedziałem, że na 13.00 . Dobrze, że miałem urlop, bo tak jak oczekiwałem od samego rana zaczęły wychodzić jakieś braki. To jest właśnie to, co mnie wk....a do granic. Na koniec dnia zwsze pytam czego brakuje. Najczęściej słyszę, że nic, a później rano są telefony: a to plastyfikator, a to gwoździe i jeszcze coś. Tym razem było tak samo.
- Potrzebne są gwoździe, bo już muszę prostować stare - zagadnął mnie pan Wiesio.
- OK, czy jeszcze coś potrzeba, może drut wiązałkowy? - zapytałem przezornie. Na to pan Wiesio i pan Witek rozejrzeli się po budowie i odrzekli zgodnie:
- Nie, nie trzeba, tu jeszcze jest i tu leży, no i na stropie też jeszcze leży, na pewno starczy.
Poszedłęm więc do samochodu, z bagażnika wyjąłem worek gwoździ, które kiedyś przezornie kupiłem na czarną godzinę i zaniosłem panu Wiesiowi. (Dodam, że w samochodzie mam więcej rzeczy na czarną godzinę np. plastyfikator , takie zapasy już nie raz ratowały sytuację). Kilkanaście minut później pan Gabryś zawołał do mnie ze stropu:
- Drutu wiązałkowego zabraknie. Trzeba dokupić.
Nawet się nie wkurzyłem bo nie było o co. To przecież standard. Już wsiadłem do samochodu i odjeżdżałem, jak dogonił mnie sam szef ekipy:
- Potrzebne są kołki szybkiego montażu 6 x 60, niech Pan też kupi.
To akurat było moje szczęście, że w tej właśnie chwili szef wsadził rękę do torebki z kołkami i nie było już ani jednego. Dzięki temu kołki i wiązałkę przywiozłem za jednym razem, a przy okazji dokupiłem gwoździe, żeby znowu mieć zapas w bagażniku.
Koło 12.00 odjechałem z budowy aby kupić flaszki dla ekipy na "stropowe" , które mieli dostać po całej akcji. Wróciłem około 13.15, a oni siedzieli sobie w garażu, pili herbatę, palili ćmiki i dowcipkowali. Słowem całkowity relaks jakby wszystko było gotowe. Dodam, że moje ustalenia z szefem były takie, że jak zostanie beton ze stropu to się go wleje na fundament ganku, który wcześniej nie był zrobiony ze względu na małą ilość miejsca na froncie. W rezultacie szef kazał go kopać panu Witkowi na ostatnią chwilę no i jak się później okazało dół powstał w zupełnie złym miejscu i o złych wymiarach
I pompa i gruchy przyjechały elegancko i punktualnie. Pierwsza miała 5 m3 i zaczęła się akcja. Szef ekipy zajął moje miejsce na górce humusu skąd miał przegląd sytuacji. A na stropie stanęło ich czterech: Wiesiek, Witek, Gabryś i Henio. Szło całkiem nieźle, ale nagle puścił szalunek przy balkonie i nadprożu. Aż dziw, że przez niewielką szparkę beton dosłownie aż rzygał. Szef odrzucił ćmika i w tempie przyśpieszonym zbiegł z górki aby ratować styuację. Potem podobna sytuacja powtórzyła się wewnątrz domu gdzie beton lał się przez niedużą dziurkę w stropie. Przeraziłem się jak szybko skończyła się pierwsza gruszka. Druga już czekała, ale zgodnie z zamówieniem miała tylko 4 m3. Patrząc na strop z góry zacząłem się obawiać, że zabraknie, a gdybym chciał domawiać to pewnie czekałbym najmniej pół godziny. To straszne, przecież rachunki wskazywały na 7,7 m3, a ja i tak zamówiłem 9,0
Koniec końców strop został zalany, a beton jeszcze był. Wtedy skierowali wąż do wykopanej dziury pod fundament ganku. Teraz dla odmiany zacząłem się obawiać co będzie jak ta niewielka dziura się zapełni, ale udało się...
uff - a więc zwycięstwo - mam strop
cdn ...
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 636 wyświetleń