
Pchełka Ani i Grzesia
Przez AGP,
wtorek, 10 listopada...
Urwaliśmy się wcześniej z pracy (sporo wcześniej) i pomknęliśmy z wizyta do zakładu energetycznego. Ponieważ pan, który widnieje jako osoba do kontaktu na zawartej z nami umowie, nie raczy odbierać telefonów, postanowiliśmy dać mu przyjemność konfrontacji z nami. Do energetyki dotarliśmy 15:15. Czynne tego dnia do 16:00 więc wyluzowani pakujemy się do środka. Już przy wejściu zhaltował nas ochroniarz z pytaniem do kogo. my: No do Pana W. On: Ale Pan W. to pracuje do 15:00. My: Jak to do 15????? Ochroniarz chyba zauważył błyskawice w moich oczach, bo już po chwili dodać, że Pan W. to jeszcze nie wyszedł. Ale niestety, ni może nas wpuścić. Trzeba dzwonić. No chyba jakieś żarty. Bo ja nie wiem, jak skutkują telefony do Pana W.?? Jeden telefon, drugi, trzeci, dziesiąty..... Wreszcie ochroniarz nie wytrzymał, poszedł do Pana W. i sprowadził go na dół. No i niespodzianka! Pan W. wcale nie okazał się takim burakiem, na jakiego wszystko wskazywało. Wziął od nas mapę do celów projektowych (która nasz Pan geodeta specjalnie powiększył na okoliczność prowadzenia prądu ze słupa na działce "po skosie z naszą"), kopię pozwolenia na budowę oraz kopię wypisu i wyrysu z planu zagospodarowania. Po czym zapytała kiedy chcemy ten prąd mieć. Co usłyszał? No oczywiście, że "już" Ale niestety to już jest już nie możliwe w tym roku, ponieważ prace trwają tylko do 15. listopada, więc siłą rzeczy nie zdążylibyśmy... No zamówiliśmy Pana W. na wczesną wiosnę. Pan W. oznajmił, że energetyka potrzebuje zgody właściciela działki "po skosie z naszą" do zejścia ze słupa. Z reguły wysyłają pismo pocztą, ale różnie bywa z jego powrotem. Wręczył nam więc takie pismo i powiedział, że jeśli ustalimy właściciela i uzyskamy jego podpis, to przyspieszy to prace.
cdn...
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 464 wyświetleń