Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    303
  • komentarzy
    20
  • odsłon
    517

Entries in this blog

Gwoździk

Kolejna sobota i niedziela….. kurde jak czas leci.

Cała rodzinka w samochodzie i wspominamy, że niedawno, tj. 4 lutego pierwszy raz zobaczyłem fabrykę. O Wacusiach w ogóle nie miałem pojęcia bo lód stał na basenie ppoż. (Nigdy więcej nie będę używał już takiej haniebnej nazwy dla mojego stawiku )

Teraz stawik wygląda tak:

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/31%20maja/d0ad334e.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/31%20maja/d0ad334e.jpg

 

Zdjęcie zostało zrobione z drabiny przystawionej do jesiona, którego musieliśmy pozbawić 3 dużych gałęzi, aby nie niszczył ekologicznego, eternitowego dachu.

Poziom wody w stawie spadł o 20 cm. Niby nie dużo na takiej powierzchni, ale w głowie kołata się pytanie – co będzie po 2 miesiącach suszy ??? Były właściciel mówił mi, że głębokość stawu spada w ekstremalnych warunkach z 3m do 1,2 metra. Czy przeżyje tam 6 Wacusi (karpi ) mających po 1,5 kg ????

Gwoździk

Zapomniałem dodać, że nad częścią "socjalną", tj. 1,2 i 3 jest poddasze nieużytkowe (jeszcze) z tym cieknącym kominem pokazanym na zdjęciu umieszczonym wyżej.

 

 


Pytając trochę po angielsku - jak to widzicie z tą adaptacją pomieszczeń fabryki ???

Gwoździk

Teraz mały schemat zrobiony na kolanie:

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/f9cc8e9a.jpg

 


legenda:

 


1. pokój

 


2, pokój

 


3. przedpokój

 


4. łazienka z wc

 


5.główna część do podziału (ciągnie się od nr 3 w prawo do nr 9)

 


6. rura do tańczenia (widoczna na zdjęciach powyżej)

 


7. drzwi wejściowe (teraz)

 


8. przyszłe miejsce samców tj. plac na moją perkusję i gitary synka

 


9. garaż ... i tak zostanie

 


10. i 11. - drzwi (właściwie wrota) rozsuwane (teraz) - potem zobaczymy.

 


12. planowana zamiana wrot rozsuwanych na oszklony "balkon"

 


13. - specjalnie pominięty numer

 


14. kominek lub piec

 


(kolor czarny - ściany oryginalne) (kolor czerwony - to wstępny podział ścianą działową największej części fabryki)

 

 


Dużo tego, co?

 


Już wiem jaki punkt zrealizuję najwcześniej i bez nakładów finansowych!!!

 


Oczywiście nr 9.

Gwoździk

Zatrzymałem się przy kilku budowach i pytałem o możliwość załatania dachu przy kominie.

Zazwyczaj słyszałem: "Zarobiony jestem", "Giętarki nie mam", "Gdyby cały dach to co innego"....

Coś czuję, że kupię linkę do wspinaczki i obróbkę blacharską zrobię sam.

 

PS. - Myślami jestem już pod dachem..... ale nie wiem jak tu dotarłem !!!!

Kurde, zapomniałem, że muszę kupić drabinę.

 

PS2. (nie mylić z Playstation2) - Czy da się to zrobić samemu ????

Gwoździk

Na razie koniec o karpikach ….i roślinkach.

 


O tym czy przeżyły (roślinki oczywiście - bo Wacusie są niezatapialne) napiszę za kilka tygodni ............

 


............(i tak nie wytrzymam i napiszę za tydzień).

 


A wyzwaniem tak naprawdę jest „GWOŹDZIKOWA”.

 


Zamieszczam kilka zdjęć, aby zachęcić do dyskusji jak to można zagospodarować.

 


(Oczywiście jest jakiś pomysł na adaptację, ale nie chcemy ograniczać wyobraźni forumowiczów. )

 

 


- oto część „mieszkalna”:

 

 


"przedpokój" z widokiem na łazienkę

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/c696e7b1.jpg

 


"łazienka"

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/22555e2d.jpg

 


"kuchnia"

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/e63d5c15.jpg

 


"sypialnia"

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/9039bf99.jpg

 


- hala główna

 

 


zdjęcie od "socjala"

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/960c3f20.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/ba6c21d8.jpg

 


- "garaż"

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/4148e772.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/9679611d.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/budynek/6694159c.jpg

 

 


...możliwości wielkie ( niestety tylko dla wielkich pieniędzy) dla śmiertelników roboty od groma, ............

 


ponadto szparka

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/8a35dfa5.jpg


... w dachu przy kominie do zrobienia od ręki

 


... i to najbardziej martwi bo trudno znaleźć fachowca na mało płatne "łatanie przy kominie".

Gwoździk

Pomimo późniejszego powrotu do domu zamierzałem wstawić kilka zdjęć z fabryki i podpytać Was o radę.

 


Ale w TV "puścili" mecz naszych piłkarzy z "trzecim garniturem Europy" ................i do tego przegrywamy.

 


Tak oglądam ten mecz i .... jedyne co mi się podoba to ta trawa, na której biegają niektóre łamagi.

 


Tak się zastanawiam, ile chińskich koni musiałby mieć mój kosiarkowy silnik Hondy aby tak ładnie skosić murawę.

 


....O, właśnie skosili ....naszego.

Gwoździk

.......... a ja .....

 


- odpaliłem kosiarkę, czyli silnik Hondy składany u Chińczyków. Co za absurd - ale ważne,że chodzi (tzn jeździ). Napisali, że ma 5,5 konia mechanicznego, ale tak kosił wysoką trawę, że mam prawo twierdzić, że siedzi w nim milion chińskich koni (niekoniecznie mechanicznych).

 

 


- posadziłem miętę, tymianek i lawendę,

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/0cdeeab6.jpg

 


- pomogłem żonie w "zatapianiu" tataraku i przęstki

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/9b32c6ed.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/edcbdc2a.jpg

 


....no i podczas pisania tego postu załamałem się.

 

 


Podczas oglądania zdjęć zauważyłem, że robi mi się "placek" na środku głowy.

 


Znaczy się - pozostanie mi już tylko dowcip.

Gwoździk

moja piękniejsza połowa:

 

- zrobiła mały "skalniak" przy stawiku

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/2a66528e.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/2a66528e.jpg

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/b5c73edc.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/b5c73edc.jpg

 

- posadziła pierisy (od synka na Dzień Mamy)

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/c4d78076.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/c4d78076.jpg

 

..i wiele innych "niewidzialnych" rzeczy...

 

 

 

.... a ja.....

Gwoździk

no więc "młody" robił porządki w "socjalu",

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/a9cf177a.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/a9cf177a.jpg

 

gotował obiad

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/b2bc963b.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/b2bc963b.jpg

 

i robił zdjęcia

 

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/6fa0ec67.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/25%20maja/6fa0ec67.jpg

Gwoździk

Teraz trochę na żywo, czyli GWOŹDZIK LIVE !!!!

 

Normalna niby niedziela (25. maja), po której jest ten sam jak zwykle poniedziałek.

Jednak dla każdego z członków rodziny przyszły tydzień jest mocno „obciążony”:

• Ja będę właściwie przyjeżdżał do domu tylko po to aby się przespać,

• syn „obciążony” będzie obowiązkami na wycieczce szkolnej,

• żona będzie gotowała tylko dla siebie (właśnie zamówiła pizzę na jutro, bo Dzień Matki i należy się)

• pies odpocznie od wyjazdów do fabryki i szukania swojego kątka (jak mu nie zrobię tam budy to wpadnie w deprechę)

 

Jedynie 13-letni kot będzie robił to co zawsze – będzie spał w naszej sypialni i miał wszystko w d….

 

…….dlaczego o tym piszę????....a no dlatego, że gdyby nie było „gwoździkowej” siedzielibyśmy w tę niedzielę wszyscy przed TV i oglądali od „Cejrowskiego na bosaka” do „Tańca z gwiazdami”.

A jednak wszyscy dzisiaj jednogłośnie zgłosili „zapotrzebowanie na wyjazd….. i wszyscy pracowali przy fabryce co niemiara. "

Znaczy się - każde z nas , bez względu na wiek i rasę (poza kotem), ma ochotę na przebywanie u "gwoździkowej". Myślę, że to dobry znak.

 

W następnym poście wkleję kilka zdjęć z zajęć niedzielnych.

Gwoździk

Był drugi lub trzeci dzień mojej uciechy z zakupu. Początek maja. Wpierw pojechaliśmy na zakupy, załadowaliśmy bagażnik i jedziemy do fabryki na sprzątanie.

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/17%20maja/30%20kwietnia/f84fd04e.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/17%20maja/30%20kwietnia/f84fd04e.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/17%20maja/30%20kwietnia/b4082ff5.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/17%20maja/30%20kwietnia/b4082ff5.jpg

 

.....każdy sprząta ile wlezie. Zrobiłem przerwę w czyszczeniu hali, podszedłem do stawu i zobaczyłem małe "akwariowe" rybki. Szkoda mi się ich zrobiło, bo wyglądały na głodne. Rozkruszyłem jakieś chipsy serowe i wrzuciłem. Nagle buch, para w ruch , małe zaczęły sie kręcić i nagle .......małe uciekły.... a tu pojawił się duży osobnik.

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/e2e8e121.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/e2e8e121.jpg

 

Wołam żonkę i syna, opowiadam, że widziałem karpika chyba (dodałem oczywiście sporo centymetrów, tak że wyszedł spory sum). Rodzina pokiwała z niedowierzaniem głowami i już miała wrócić do pracy gdy znów pojawił się Wacuś, bo tak go nazwałem.

 

Nie mam pojęcia o łowieniu ryb, ale wiem, że karpie lecą na chipsy serowe. Po chwili pojawiło sie kilka Wacusiów i szamały dodatek do piwka.

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/201f36b8.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/201f36b8.jpg

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/dd067f92.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/11%20maja/dd067f92.jpg

Naliczyłem na raz 7 sztuk.

 

Nierozważnie zaproponowałem rodzince odłowienie kilku sztuk. Żona i syn powiedzieli, że nie tkną własnego karpika, a ja jestem kanibal bez serca. Szybko zacząłem z powrotem myć ściany fabryki.

PS. do tematu wrócę, bom uparty.

Gwoździk

Po zakończeniu transakcji oczekiwałem różnych ukrytych niespodzianek......

ale tego się nie spodziewałem...

http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/dd62b219.jpg" rel="external nofollow">http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/dd62b219.jpg

 

......tak, tak, ......te dziubki to nie usta Sharon Stone tylko pyszczki karpii królewskich (już moich ofkors !!!!) . Zrobiłem te zdjęcie.........

 

........ale spróbuję opisać tę niespodziankę od początku (bez obawy, nie zacznę od Pierwszej Komunii)

Gwoździk

Wygląda to tak:

 


staw:

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1556b574.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/79fe3f04.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/f94628fd.jpg

 

 


fabryka:

 

 


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/sprztanie038.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/sprztanie039.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/bd8d9680.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/f29a9609.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/f832339f.jpg


http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/1%20maja/3%20maja/4%20maja/8%20maja/10%20maja/a2dc6eb8.jpg

 

 


Na działce jest bardziej zielono, niż widziałem to po raz pierwszy 3 miesiące temu. No i dobrze.

 


Trzeba kupić kosiarkę.

Gwoździk

Kilka dni później zawitałem do notariusza, który ustalił krok po kroku (kolejny kurde Beenhakker) co tego dnia robić i po chwili przelewałem pieniądze w banku celem spłaty zadłużenia. Oczywiście w TYM banku. Obecna była Sharon Stone, jej dwie inne koleżanki z Bank Hollywood, no i Mrs. Sztywna, która niby nigdy nic zarządzała czekoladkami „Mersi”, które przywiozłem dla Sharon. Muszę przyznać, że nawet szybko sama przygotowała dokument bankowy o zniesieniu wpisu do hipoteki. Potem szybko z powrotem do notariusza, który klepnął umowę.

No i mam to co chciałem….

….moją fabrykę gwoździ i staw.

PS. Od tej pory moje posty nie będą się już tak szybko pomnażały……………………………………………………

– ale wciąż jestem optymistą i myślę, że jednak będzie inaczej).

Gwoździk

Jak pisałem wcześniej, z Polbankiem zaczęło się fajnie, ale potem utknęło. Na szczęście w Polbanku trafiłem na kolejnego – z mojego (Pół)dziennika - „pana Zdziśka”, który bezinteresownie stanął na wysokości urzędniczego zadania i pomógł mi uzyskać to co chciałem (oczywiście, proszę sobie nie wyobrażać za wiele – nie używałem w tym przypadku „uroku”). Przelano mi forsę 24 kwietnia.

PS. Chyba przyjmę na drugie imię Zdzisław. Podoba mi się (…….tylko imię oczywiście).

Gwoździk

Ten sam 18 kwietnia.

 


Dzwonię do mojej Sharon Stone i mówię: „wprawdzie umawialiśmy się na połowę kwietnia,('')

 


('') ale proszę poczekać jeszcze kilka dni na przelanie mi pożyczki na konto, bo bez tego nic nie kupię” (oczywiście ten tekst poprzedziłem kilkunastoma komplementami dla Koleżanki Windykatora – co ja piszę - Sharon Stone lub jej siostry). Obiecuję Sharon przesłać faxem decyzję o przyznaniu kredytu, żeby wiedziała że nie ściemniam.

 


Po 30 minutach zgodnie z umową przesyłam decyzję (oczywiście nie mówiłem, że prześlę decyzję z Millenium, której nie chcę zrealizować).

 


Ale zadziałało….

 


Zadzwoniłem do Sharon, czy doszedł fax i usłyszałem, żebym się nie martwił, bo już kwitów nie wyśle i będzie cierpliwie czekać.

 


Moja kochana Sharon !!!! (mam nadzieję, że żonka ominie tego posta).

 

 

 


No to czas wbić gwoździa w Polbanku!!!!

Gwoździk

Na temat przyznania kredytu (właściwie to pożyczki hipotecznej) pisałem już kiedyś gdzie indziej, ale wkleję znowu kilka zdań z dodatkiem komentarza:

Generalnie kredyt hipoteczny nie wchodził pod uwagę ze względu na zadłużenie działki i CZAS.

Miałem wziąć pożyczkę hipoteczną w Millenium (zastawiałem drugą działką budowlaną). Millenium dawało 70% wartości zastawu, wziąłem rzeczoznawcę z listy bankowej za swoje, aby wycena była szybka i gotowa ewentualnie na kilka banków, złożyłem dokumenty, czekam na decyzję i... informują mnie, że nagle zmieniły się zasady i mogą mi dać 50 % wartości działki. A my tu z żoną już ustaliliśmy co kupimy, jaki płot itd. Miła pani z Telewizji Millenium przepraszała, ale nic się nie da zrobić. Pieniędzy nam starczy, ale plany były inne. Decyzję kredytową ważną 60 dni trzymałem do końca a w tym czasie szukałem innego banku.

Wykonałem kilkanaście telefonów, otrzymałem na maila kilka różnych kwitków bankowych na zaświadczenie o zarobkach. Z zarobkami nie problem, ale księgową szlag trafia, że do każdego banku musi na nowo to samo wypełniać. Wciąż działam na zasadzie „uroku” (raczej na jego oparach).

W końcu trafiłem na Polbank. Zaczęło sie szybko.. tak, tak, wszystko OK... ale analityk nie przyjął mojej "prywatnej" wyceny (bo mój rzeczoznawca oczywiście nie ma umowy z tym konkretnym bankiem).

Znów zwłoka, a odpowiedź z Agencji Rolnej już dawno przyszła do sprzedającego. Właśnie dzwoni, że umówił nas za 3 dni do notariusza na akt przeniesienia. Też mi się nagle optymista znalazł. Przecież ja nie mam czym mu zapłacić. Mówię, aby odwołał bo czekam na przelew z banku. A tak naprawdę to w tym samym dniu przyjechał do mnie na działkę nowy bankowy rzeczoznawca.

Walczę dalej. Już 18 kwietnia .

Gwoździk

Jestem w banku po 2 godzinach.

 


Koleżanka Windykatora nie wygląda jak Sharon Stone . Nawet nie jest podobna do jej siostry , ale ma WIELKIE serce i to jest najważniejsze . Ustalamy krok po kroku (jak Leo Beenhakker) kolejność działania. Okazuje się, że wszystko można, tylko jak zwykle trzeba chcieć.

 


Mrs. Sztywna nie chciała, bo miała iść na urlop (Teraz to wiem i …………….nawet trochę ją rozumiem. A co ,do groma, musi ją interesować moja historia od Pierwszej Komunii, skoro urlop czeka).

 


Mam czas do połowy kwietnia!!!!! Hurrrrra.

 


Dzwonię do sprzedającego, żeby umawiał notariusza. Nie wierzy (bo pewno pesymista), ale umawia.

 


W kilka dni później podpisujemy umowę warunkową i czekamy na odpowiedź z Agencji Rolnej, czy jest zainteresowana pierwokupem. Oczywiście nie będzie. A ja w tym czasie złożę papiery na kredyt.

Gwoździk

Tego samego dnia, około południa

„Dzień dobry. Czy mogę rozmawiać z Koleżanką Windykatora?”

„Przy telefonie”

„Witam Panią serdecznie. Nazywam się ………….. Chciałbym Pani ująć trochę niechcianej roboty.”

„???????”

„No bo wie Pani ……” i tak znów historia od mojej Pierwszej Komunii.

15 minut rozmowy i ……..Koleżanka Windykatora mówi, że jak szybko przyjadę do banku i ustalimy szczegóły, to wstrzyma się z pakowaniem kwitów. Uwielbiam Koleżankę Windykatora (i w tym momencie wyobrażam ją sobie jako Sharon Stone 20 lat temu)

Znowu uciekłem z pracy. (Jestem zawsze optymistą – nie wywalą mnie)

Gwoździk

Następnego dnia, zamiast podpisać umowę warunkową, dzwonię na ponad 10 numerów telefonów do tegoż banku. Rozmawiam z różnymi paniami i panami pytając o namiary na ich windykatorów (chociaż nie byłem pewny czy tacy w tym oddziale są). Po 10 próbach dostaję namiar na , nazwijmy go, Pana Zdziśka – windykatora pełną gębą (chociaż chudy podobno). Dzwonię do niego, opowiadam moją historię (o mało co nie zacząłbym od czasów mojej Pierwszej Komunii).

Pan Zdzichu słucha i mówi: „Wie Pan, ja i tak nie mam tych kwitów bo zadłużenia powyżej ….PLN są odsyłane bezpośrednio do banku nadrzędnego” To, to i ja wiedziałem od Mrs. Sztywnej, ale nie po to do niego przecież dzwoniłem. Pytam więc Pana Zdziśka (tak jak to obmyślałem przy browarku), jak to można wstrzymać, bo przecież bank powinien być zainteresowany spłatą zadłużenia, a i windykatorom ubędzie papierkowej roboty…. Pan Zdzisiu (dobru chłop musi być) podaje mi namiary na koleżankę z banku, która zawsze przygotowuje dokumenty takich zadłużeń do wysłania.Ponadto podczas naszej rozmowy powiedział, że takie przygotowywanie dokumentacji do przesłania windykatorom to upierdliwa robota i nikt jej nie lubi. Zaczynam przebierać nogami. Czas na telefon do Koleżanki Windykatora.

Gwoździk
Zapomniałem dodać, że sprzedający wciąż wspiera mnie duchowo, bo nie wie jak się do tego sam zabrać a każdy kolejny dzień to więcej odsetek. Jak nie kupię to gościu ma coraz większy problem finansowy , a jak się uda to jedynie mniej dostanie reszty całej uzgodnionej sumy do kieszeni.
Gwoździk

Dokładnie dzień przed 28 lutego dostaję telefon od właściciela: „wie Pan, musimy odkręcić notariusza bo pani z banku (ta sama sztywna – od tej pory nazywana Mrs. Sztywna) powiedziała, że niestety ale musi przesłać niezwłocznie dokumenty zadłużenia do windykacji”.

Biorę telefon do ręki i dzwonię do Mrs. Sztywnej – słyszę: „Proszę pana, a co pan myśli, ja tu trata tata, a wy tak zwlekacie trata tata, a ja muszę bo trata tata…” Ale pani mówiła, że pani poczeka, mówię. „Proszę pana, może i tak ale tak dalej nie można trata tata… nie ma o czym mówić – przesyłam dokumentację do windykacji”.

Kurde, nawet urok nie działa (ale nie mam do niego tj. uroku pretensji bo trudno mu było tak przez telefon. )

Lekka załamka – fabryki nie budiet. Nawet moja żonka (chociaż nie do końca przekonana co do kupna) zaczęła mówić: „szkoda, w sumie można było tam coś fajnego zrobić.”

Ale ja się urodziłem optymistą i tak będzie zawsze (dlatego gram w totka czasami).

Kupuję wieczorem browara, na słuchawkach „Don’t give up!” i obmyślam strategię działania.

Gwoździk

Full czasu - myślę. Nerwy puściły. Notariusz umówiony gdzieś na 28 lutego (u innych byłoby szybciej, ale z różnych przyczyn musiał być ten jeden konkretny). W tym czasie sprawdzam co się da na temat działki i produkcji w fabryce. Przeczytałem w Internecie, że jeśli produkuje się gwoździe i je galwanizuje to „wylewane od tak” ścieki poprodukcyjne zatruwają środowisko, a ściany w pomieszczeniach są przez wiele lat nasiąknięte chorobotwórczym nalotem. Właściciel mówi, że ciągniono drut (może ciągnięto - zresztą obojętnie bo i tak śmiesznie ) i owszem ale galwanizacji to tu nie było. Przytakuję i ..nie wierzę.

 


Dzwonię do najróżniejszych instytucji, sanepidów i wreszcie do powiatowego inspektora jakiegoś tam. Podaję lokalizację, byłą nazwę firmy i Pan Inspektor każe mi czekać przy telefonie na odpowiedź, czy prowadzono tam galwanizację czy nie. Czekam 30 sek. W jednej ręce słuchawka a drugą ręką robię malutki znak krzyża, potem jeszcze jeden….. Po minucie (tj. po około 25 znakach wiary) pan stwierdza, że absolutnie takiej działalności tam nie prowadzono. Dziękuję i odkładam słuchawkę (znak 26.).

Gwoździk
Pani z banku trochę sztywna, źle się z nią gada. Liczę na swój „urok” i dowcip. Dowcip nie działa, ale pani daje mi 2 tygodnie (do końca lutego) na podpisanie umowy wstępnej - warunkowej (bo to rolna ziemia). Czyżby zadziałał mój „urok” ???Ostatnio było to 19 lat temu.
Gwoździk

Zapałaliśmy „bardzo i trochę” na zakup tego „rancza” (tzn. ja bardzo a żona trochę, bo przerażał ją ten budynek). Teraz to ja stałem się motorem napędowym i zacząłem realizować „operację GWOŹDZIK”. Cena wstępnie pasowała do kupowanego inwentarza i miejsca.

Już przy drugiej rozmowie ze sprzedającym chciałem umawiać się na notariusza, ale….. nagle sprzedający mi mówi, że na działce jest zastaw hipoteczny i solidny dług w banku, z ekspresowo lecącymi odsetkami karnymi. Dzwonię do tego banku (bo to kawał drogi).

„Właściwie to za chwilę wysyłam dokumenty do windykacji w banku nadrzędnym …– mówi pani z banku, „… a wtedy będzie Pan mógł spłacić zadłużenie sprzedającego (czyli to kupić) dopiero za kilka miesięcy albo wcale, jeśli bank to sam sprzeda”.

Ups, Houston mamy problem!

Ja do pani, żeby się wstrzymała bo jutro do niej przyjadę. Uciekłem z pracy i przyjechałem.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...