Dobra, dość tych relacji z "Wakacji z OSAmą" ... wypadałoby napisać kilka zdań o Gwoździkowym ranczu ...
Ileś tam dni temu pisałem (cały w skowronkach) jak to z Juniorem położyliśmy gres w jednym pokoju ... ale wtedy były Szwedy ... urlop się skończył, Junior też musi trochę poleniuchować ... więc znalazłem „fachowca” ( specjalnie w cudzysłowie i z małej litery ..... ale o tym poniżej). ('')
Zgodził się położyć kafle w drugim pokoju ... a później w reszcie pomieszczeń. Niestety już na pierwszy rzut oka zapachniało mi od niego amatorszczyzną ... Umawia się ze mną, że przyjedzie na Gwoździkową tego i tego dnia o 10. Ponieważ w tym dniu za dobrze mi się spało.... przybyłem godzinę później ...
Już sobie przygotowałem mowę przepraszającą, że naraziłem „fachowca” na leżenie w kukurydzy pod moją bramą .... a tu się okazuje, że on wjeżdża na Gwoździkową razem ze mną .... też zaspał...
Obejrzał pierwszy pokój......pocmokał, pocmokał.... już myślałem że, czkawki dostał.... i rzekł, że zajebiście położone płytki. Jak mu powiedziałem, że to robota mojego syna..... to zaczerwienił się. No ręce mi opadły ... ale pozwoliłem mu wziąć się do pracy ... ryzyk fizyk. ''
Po przyniesieniu z garażu paczki płytek ... odpocząć musiał. Otworzył lodówkę, zobaczył tam piwo ... i bez pytania otworzył puszkę, odpalił papieroska i ... poszedł nad staw oglądać Wacusie. Normalnie qrwa czuł się jak właściciel.
Wziął się wreszcie do „roboty” ... chyba z godzinę rozkładał „na sucho” pierwsze kafelki wzdłuż ścian ... i za cholerę nie mógł złapać kątów i poziomów ... zapalił .... porozkładał znowu ... stwierdził, że można robić na mokro ... ale wcześniej zapalił
Wsypał klej do wiadra, dolał wody, wymieszał ..... wyszedł za rzadki ... dosypał kleju.... wymieszał ... wyszedł za gęsty ... dolał wody ... wiadro za małe ...noż qrwa ile mozna...
....po kilku próbach był klej ...
Pierwsze pociągnięcia ... i ups ... pękł plastikowy grzebień ... zapalił ... wziął metalowy ... kładzie ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/28%20sierpien%2009/0038.jpg
Po położeniu kilkunastu kafli ... stwierdził, że dobrze byłoby aby ktoś mu pomagał ... bo „samemu to ciężko nosić, kłaść, rozrabiać i w ogóle. Zapalił. Popatrzył na ryby ... i stwierdził, że już dzisiaj nic nie zrobi, bo musi mieć pomocnika.
Poprosiłem więc Juniora aby jeszcze jeden dzień spędził na Gwoździkowej i pomógł temu „fachowcowi” od siedmiu boleści.
Następnego dnia przywiozłem Juniora ... „fachowiec” dziwnym psim swędem stawia się w tym samym czasie ... odpocząć od razu musiał, papierosek ... norma.
Junior do niego ...” może byśmy już zaczęli, rozrobiłem klej i przyniosłem 2 paczki płytek” ... a „fachowiec” na to: „Dobra młody.... nie poganiaj majstra.... zapalę i ruszamy.”
Nie powiem ... robota ruszyła ... ale kosztem mojego syna .... Junior zrobił dwie trzecie tego pokoju ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/28%20sierpien%2009/0048.jpg
„Fachowiec” podczas pracy usilnie starał się konwersować z Juniorem ... ale ten założył ipoda na uszy i metalu słuchał ... Miało to swoje dobre strony ... bo „fachowiec” musiał pięć razy mówić „młody, skocz po kafelki „ ... a ponieważ nie było odzewu to sam musiał chodzić ... a dobrze mu. Dzielny Junior.
Tak minął kolejny dzień ... tym razem trochę dłuższy ... w sensie roboczogodzin.
Następnego dnia „fachowiec” wziął się za przycinanie kafli ... Boże chroń inwestorów przed takimi „fachowcami”.
O ile proste cięcie ręczną maszynką ... o taką... jakoś mu szło ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/28%20sierpien%2009/0049.jpg
... to przycięcie „narożników drzwiowych” za pomocą kątówki ....to już czyste „miszczostfo” ...
... bo on pierwszy raz ... a huk mnie to obchodzi ..trzeba było się nie podejmować ...
Miało być tak ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/28%20sierpien%2009/0060.jpg
... a wychodziło tak ...
http://i280.photobucket.com/albums/kk194/mrjar_2008/28%20sierpien%2009/0059.jpg
.... bo on się spieszy na mecz ... (a huk mnie to obchodzi) ... to se przyspieszył ...
Załamka normalnie ...
Junior, za robotę, dostał ode mnie solidne kieszonkowe .... ale "fachowcowi" nie dam ani grosza ... to pewne ...
No przecież sam sobie nie będę płacił.