Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    22
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    138

Entries in this blog

jane

Dziś, po miesiącach oczekiwania i załatwiania różnych trudnych do załatwienia papierów, dziś, 30.12.2005 podpisaliśmy AKT NOTARIALNY.

 

 


Staliśmy się posiadaczami ziemskimi

 

 


... ale jako, że życie bywa przewrotne, 11.01.2006 r. przeprowadzamy się do Budapesztu. Dom wybrany, szkoła dla jednego dziecka, przedszkole dla drugiego też wybrane, pakowanie w toku, bilety kupione .... nie ma odwrotu.

 

 


Ale ja tu kiedys wrócę, może za 3 lata, może za 5...

 


Wrócę i dokończę to co zaczęłam :)

jane

Co zrobić, kurka, co zrobić?

 

 


(zakładam, że wyjazd wypali - na 4 lata)

 

 


część papierów załatwionych, część "robi się"

 


koszty (niewielkie, ale zawsze) poniesione

 

 


opcje są dwie, a właściwie 3:

 


1. dać sobie spokój i zostawić dalsze załatwianie, olać dotychczasowe koszty

 


2. załatwić wszystkie papiery do końca (łącznie z pozwoleniem), za dwa lata zrobić fundament, za trzy stan surowy, za cztery wykończyć (wszystko musiałoby byc zdalnie sterowane ) i po powrocie wprowadzić się

 


3. początek jak w 2., ale wybudować tak szybko jak się da, wynająć

 

 


pkt. 2 może przerodzić się po 4 latach w pkt. 3., bo nie wiadomo, czy kontrakt nie zostanie przedłużony.

 

 


Gdzie tu tkwią haczyki? Oprócz tego, że kredytu nie dostaniemy na więcej niż dwa lata (w tym czasie trzeba się wybudować)

jane

Wszystko stanęło w martwym punkcie.

 


No, oprócz warunków przyłączy i mapek, bo one same się robią

 

 


Nasze starania, łażenie, dzwonienie, nagabywanie, załatwianie, zastanawianie się z czego ściany, z czego dach, która ekipa, jaka oczyszczalnia - wszystko stoi.

 

 


Wszystko czeka na decyzję: wyjedziemy czy nie. Na Węgry. Na kilka lat.

jane

A WZ wciąż nie ma

 


Po chwilowym załamaniu psychicznym z powodu ww., zaczęłam dziś brać się do roboty, czyli szukam kredytu.

 


Wysłane pierwsze formularze ze stron internetowych, a w przyszłym tygodniu, jako, że dzieci nie ma, będziemy hurtowo spotykać się z doradcami.

 


Taki jest plan.

jane

Oczywiście pomyliłam imię zięcia! Nie Michał, tylko Mikołaj! wstyd, wstyd

 

 


A dziś obejrzałam mój domek w stanie surowym zamkniętym. Na innej działce, z innym dachem, z mniejszym garażem, z innymi oknami, ... cały inny, ale jak mój. Echhhhh...

 


Chciałoby się już taki mieć.

 

 


A na naszej działce zadomowiło się dzis nowe drzewko: choinka z ostatnich świąt. Pożyczylismy łopatę, zabralismy dużą butlę z wodą do podlania i heja na działkę (wciąż nie naszą).

 

 


Przy piątym, może dziesiątym wbijaniu łopaty w ziemię, mąż dojrzał do decyzji aby kopanie fundamentów zlecić tym co mają do tego wprawę,... lub co mają koparkę.

 

 


I dobrze, bo się bałam, że się zaweźmie i będzie sam kopać .... przez dwa miesiące albo dłużej.

 

 


Biorąc pod uwagę stare zwyczaje, zostało mężowi już tylko zbudować dom.

jane

Chyba kupiliśmy za mały dom

 

 


Rozmowa z córką:

 


- mamo, zakochałam się

 


- w kim? !!!!!!

 


- w Michale ze starszaków

 


- (tu chwila ciszy na złapanie oddechu)

 


- I wiesz co jeszcze? Całowaliśmy się w USTA!

 

 


Potem wyjechaliśmy na długi weekend. STRASZNIE za nim tęskniła.

 


Potem wrócilismy, poszła do przedszkola, ale Michała nie było. Trzy dni.

 


Smutek.

 


Teraz już jest, chodzą cały czas za sobą, bawią się razem, ganiają po przedszkolu, siedzą razem przy posiłkach, Mikołaj odprowadza Olę, gdy przychodzę do przedszkola, umawiają się "do marketu", ...

 


a ostatnio rysują swój ślub, który ma sie odbyć niebawem

 

 


chyba powinnam zacząć się martwić

jane

Klamka zapadła, projekt zamówiony:

http://www.dobredomy.pl/?id_project=20&infopage=4&lustro=1" rel="external nofollow">http://www.dobredomy.pl/?id_project=20&infopage=4&lustro=1

 

Został wybrany ok. rok temu. Później oglądaliśmy inne, wybieraliśmy inne, poczym wracaliśmy do Andromedy. Kilka takich kółeczek zatoczylismy, ale ostatecznie wielkość działki zadecydowała.

Andromeda ma wszystko czego szukaliśmy:

- zadaszony taras

- spiżarnię przy kuchni

- podwójny garaż

- pomieszczenie gospodarcze

- pralnio-suszarnię

i inne

jane

Stęskniłam sie za Urzedem Gminy. A może za moim wnioskiem?

Kierownica sama mi skręcała w tamtym kierunku.

 

Za radą przyszłych Ziomali z Białołeki, postanowiłam od początku zaznajomić się z miłą Panią z Urzędu (wstępuję do FANCLUBU i mogę nawet podwójne opłaty członkowskie opłacać). Miałam czekać dwa miesiące i nic nie robić? Co to, to nie. Z niepewności i niecierpliwości prędzej bym zeszła z tego świata. Spakowałam manatki i jak już powiedziałam kierownica sama mnie zaprowadziła.

No i moje z pozoru głupie pytanie Pani zadałam. Czy są jakieś ogólne wytyczne co do rodzaju, wielkości budynku na tym terenie? Czy mogłabym takowe dostać w celu zakupu projektu?

I dostałam nawet odpowiedź! Konkretną. Na tym terenie buduje się do 2,5 pięter, do 40% zabudowy, dach do 45% (skos), "może Pani projekt kupować".

To kupię. Nawet dziś. Tylko niech mąż wróci, żeby przybić ostatecznie.

 

A potem będę się zastanawiała co jeszcze można zrobić nie mając ani Warunków Zabudowy ani Aktu Notarialnego. Kropka.

jane

Wczoraj napisany wniosek o WZ był tak cudny, że aż żal mi się było dzis z nim rozstawać., ale co zrobić mus to mus.

 

Zaczynam więc odliczanie. Miła pani w okienku powiedziała: dwa - trzy miesiące. Czy ktoś wie jak się skraca czas?

jane

Porozmawialiśmy wczoraj z naszym przyszłym sOMsiadem.

 


I tu spotkała nas miła niespodzianka.

 


Woda jest bliżej niż wynikało z tego co mówił właściciel działki (zresztą on w ogóle niewiele wiedział).

 


Poza tym sOMsiad ma oczyszczalnię!!! Mówi, że woda jest na 2,2 m i on nie miał problemu ze zrobieniem oczyszczalni. Czyli jest to możliwe :)

 

 


Inna sprawa, że sOMsiad rozpoczął budowę w 1999 roku, już mieszka, a jego podwórko wciąż wyglada jak plac budowy. Oby nas nie zaraził swoim entuzjastycznym pośpiechem :)

jane

Nie mając jeszcze działki (musimy jeszcze cenę ponegocjować) zamówiłam dziś mapki do celów projektowych. Mają być najwcześniej za tydzień. Szkoda, bo chciałam przed długim weekendem złożyć wniosek o WZ. Nie uda się, bo w sobote wyjeżdżamy.

 


Jutro albo pojutrze podpiszemy umowę przedwstępną.

 


Akt ma być (niestety) za ok. 3 miesiące. Jest 3 właścicieli działki w tym jeden, który ma opiekuna prawnego (tak to zrozumiałam). Dlatego to przeciągnięcie. Sprawa zahaczy o sąd. Dobrze, że chociaż można w tym czasie złożyć wniosek na WZ nie czekając bezproduktywnie :)

 

 


Mam już w głowie cały harmonogram prac. Wiem, że jest nierealny, ale czy to nie jest miłe jeśli można pomarzyć?

jane

Mąż mówi:

- nie przeraża Cię to wszystko? Dom, cała ta budowa...

- NIE! Nie mogę się doczekać! Będę jeździła codziennie, zbierała humus, wezmę łopatę , pokopię, dzieci będą się bawiły w piasku, zabierzemy im taczki, będą woziły piasek...

 

Serio tak myślę (jeszcze).

jane

Jest działka. Ma 850 m2. Leży w najpiękniejszej dzielnicy świata, ma prawie wszystkie media i cenowo jest do przejścia.

 


Troche problemu może być z aktem (sprawy spadkowe itd.) ale damy radę. Dziś sprawdziłam okolicę (w urzędzie) i może być.

 


Bierzemy to.

 


Umow przedwstępna (jak dobrze pójdzie) w przyszłym tygodniu :)

jane

Dwie godziny przed umówionym spotkaniem z inspektorem, pośredniczką i właścicielką domu, zadzwoniła pośredniczka z informacją, że cena wzrosła o UWAGA, UWAGA 70.000 polskich nowych złotych.

 


Oczywiście na spotkanie nie poszliśmy, podziękowaliśmy za współpracę, odkręcilismy umówionego inspektora. Wieczorem, na spokojnie, doszliśmy do wniosku, że w sumie ten dom miał sporo wad Nie było spiżarni, nie było gabinetu na dole, ustawiony tarasem na wschód i północ... itp, a zresztą stary był.

 


Tak skutecznie go sobie obrzydzaliśmy, że dwa tygodnie później, gdy znów zadzwoniła pośredniczka z informacją, że cena wróciła do starej wersji, wcale nie byliśmy pewni, czy jesteśmy zainteresowani. Zresztą w międzyczasie pojawiła się ciekawa działeczka, ale o tym później.

 


Pośredniczce nie odmówiliśmy (czyt. nie posłaliśmy jej w diabły), mówiąc, ze wciąż się wahamy. Uznała to (ona albo właścicielka) chyba za zaiteresowanie tematem, po kolejnych kilku dniach dostaliśmy nową cenę: tym razem 60.000 więcej.

 

 


Teraz już nawet nie wspominamy o tym pięknym domku w ślicznej okolicy, bo ******* nas bierze na samą myśl.

jane

Inspektor umówiony na sobotę. Przez telefon wydawał się bardzo kompenentną osobą. Zażyczył sobie obejrzeć Dziennik budowy i wszystkie inne ważne papiery.

 

Orientowaliśmy się w cenach domów w okolicy i faktycznie wychodzi, że to jest cena przyzwoita. Zresztą może jeszcze coś utargujemy. Trzeba jeszcze tylko posprawdzać w gminie plany zagospodarowania i ... no właśnie. Co jeszcze?

 

Może inspektor podpowie. Wciąż się zastanawiam, gdzie może czyhać na nas pułapka.

jane

No cóż. Nie można nas nazwać zdecydowanymi. Działka z mostkiem też odpadła.

 

Teraz mamy na oku działkę z domem w stanie surowym.

Powiem więcej. Już się na nią zdecydowaliśmy.

 

Dom zbudowany jest z bk, na dachu ma - niestety - blachodachówkę, jest ogrodzenie, brama wjazdowa, przy działce są media, a gaz jest doprowadzony do budynku. Nie ma okien.

Działka ma 1200 m i jest w bardzo ładnym miejscu, dom ok. 240m

 

Musimy tylko sprawdzić stan techniczny budynku, gdyż stoi on już 6 lat. W tym celu zatrudniamy Inspektora Nadzoru, który ma nam wszystko sprawdzić: stan murów, dachu, papiery związane z budową i inne.

 

A później ...... od czego zacząć? Okna? Kable? Instalacje? Tynki? Jestem kompletnie zielona w tej kwestii.

jane

Tam, gdzie mieszkać będzie jane

Wąska działka bardzo szybko odpadła. Później odpadały kolejno inne: przy drodze, ze słupem, przy kanałku, za drogie i brzydkie.

Oglądnęliśmy już ich dziesiątki.

I wreszcie pojawiło się światełko w tunelu.

Działka ma ok. 1000 m, w lekko zalesionej okolicy (na działce jest 1 drzewo), jest prąd, reszta jedynie w marzeniach.

Miejsce ładne i ciche.

ALE...

Przy działce płynie rzeczka. Boimy się jej. Bo co jeśli nam za rok wyleje i zatopi nasz piękny, wymarzony, nowiutki dom? Poza tym ok. 30 m dalej (za działką sąsiada) ma być zrobiony mostek na rzeczce. Pewnie będzie hałas i ruch. Ale... wcale może nie być tego mostu.

Strach jest, ale działka mimo to kusi. Może jednak to ta?

jane

Wszystko wskazuje na to, że padnie na wąską. Ma ona 17,95 m. Nawet WIDNOKRĄG, który jest przystosowany do wąskich działek i który nam pasuje, jest za duży.

 

Ale nie ma tego złego ... Mąż odnalazł kolegę ze szkoły, który został architektem. Może uda się taniej zaprojektować dom z uwzględnieniem wszystkich szczegółów.

 

Pojawiają się inne problemy. Teściowie, którzy chcą nam "dorzucić" do działki, napierają na męża, że to za daleko od nich. Łooo Matko, czego ja się muszę nasłuchać! A to, że sklepu nawet nie ma, że to odludzie jakich mało (to jest Warszawa, fakt - jej krańce - Białołęka, ale nie odludzie!)... A nie zauważyli tego co my: okolica - śliczna, szkoła - blisko, autobus - blisko, spokój, cisza i las w pobliżu. Echhhh, szkoda słów.

jane

Czy ja się chcę w to wszystko bawić? To jedno z wielu pytań, które dziś mi kołaczą po głowie. Przejrzałam niektóre dzienniki budowy i inne podstrony forum i jestem WYSTRASZONA.

 

 


U mnie sprawa wygląda bardzo prosto:

 


- mam: ochotę na mały, własny kawałek trawki, akceptację rodziny, trochę pieniędzy na część działki, mieszkanie, które mozna spieniężyć, projekt (w głowie) wymarzonego domu

 


- nie mam całej reszty (działki, projektu, pojęcia o budowie, ...)

 

 


Działki oglądamy już od kilku miesięcy. Albo cena jest nie na naszą kieszeń, albo jest jakiś feler. Ostatnia była śliczna, ale wąska. Przedostatnia był pobliżu projektowanej szerokiej (?) 20 metrowej drogi.

 

 


Działki juz mi wychodzą uszami

 


Ale tak łatwo się nie poddamy



×
×
  • Dodaj nową pozycję...