W końcu i ja postanawiam opisać niedługą jeszcze historię naszego domku. Projekt pochodzi z MTM Styl. Zakupiliśmy go późną zimą 2003 roku. Wtedy też załatwialiśmy wszelkie formalności związane z budową. A że mieszkamy już na tym placu, na którym budujemy, w związku z czym ominęły nas niektóre koszta związane z przyłączami. Spieszyć z budową się nie musimy, bo mamy gdzie mieszkać. W chwili obecnej dwa pokoje dla naszej czwórki ( my i dwóch urwisów w wieku 2 i 5 lat) muszą nam wystarczyć.
Na początku chcieliśmy rozbudować nasz domek, póżniej jednak postanowiliśmy część starego domu zburzyć i postawić nowy. Całości nie burzyliśmy, bo po prostu nie mielibyśmy gdzie mieszkać a jakoś nie widziało nam się zamieszkać u rodziców. A część zburzyć musieliśmy, bo inaczej nowy nie miałby się gdzie zmieścić. Nie chcieliśmy szukać nowej działki, bo mamy wszelkie zabudowania gospodarcze, no i okolica jak najbardziej nam odpowiada. Mieszkamy w okolicy Myszkowa w dawnym województwie częstochowskim.
I tak wiosną tego roku zabraliśmy się za rozbiórkę części domu, kopaniem fundamentów, laniem ław. Na materiał, z którego będziemy budować zdecydowaliśmy się od razu, wybraliśmy silkę. Oczywiście były problemy ze znalezieniem składu budowlanego, który sprowadziłby nam ten materiał. W naszych stronach jest on zupełnie nie znany, sprzedawcy o nim nie słyszeli. W końcu jednak znaleźliśmy skład, z którego teraz bierzemy niemal wszystko. I tak przed majem zakupiliśmy silkę, dachówkę Euronit brązową, klej, cement i co tylko się dało. Znaleźliśmy firmę, na którą musieliśmy czekać ponad miesiąc i zabraliśmy się za budowę. Budowa miała być przeprowadzana systemem gospodarczym. Mąż potraktował to chyba zbyt dosłownie, bo robił wszystko sam z pomocnikiem. Dopiero piwnicę zaczęła budować ekipa. Dom w całości jest podpiwniczony, na parterze salon, kuchnia, jadalnia, Lazienka i mały pokoik, na poddaszu łazienka i trzy pokoje, na półpiętrze duży pokój.
Po zalaniu monolitycznego stropu mój ślubny stwierdził, że budowa z silki jest taka prosta, jak budowa cepa (ciekawe, czy on kiedykolwiek cepa na oczy widział?) i że nie potrzebni mu murarze. Jak mówił tak zrobił, uparte z niego stworzenie. Tym bardziej, że z murarzami ślubu w postaci umowy nie braliśmy. W sumie murarze ciągle narzekali, że bloczki ciężkie. Zbyt równo im nie wychodziło, nigdy z tego nie budowali. A budowali na zaprawę. Sciany parteru miały być budowane na klej. Mąż stwierdził więc, że on zrobi to o wiele dokładniej a nigdy wcześniej nic nie budował. Ale o tym już następnym razem.