Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    442
  • komentarzy
    5
  • odsłon
    718

Entries in this blog

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Bramini do nas dziś przyjechali. I zainstalowali.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42WsZ7iI/AAAAAAAADIQ/QSWHf7_Lrsc/s576/JP219804.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42WsZ7iI/AAAAAAAADIQ/QSWHf7_Lrsc/s576/JP219804.jpg

 

 

Napęd bramy póki co zdemontowany i zapakowany do pudełka, będzie sobie czekał na swoje czasy w ciut bezpieczniejszym miejscu niż pilnowana co prawda i dozorowana, ale jednak budowa. A sama brama - OK, chodzi lekko, choć przy jej ręcznym otwieraniu i zamykaniu bardzo brakuje jakiegoś uchwytu, choć od wewnątrz. Na pewno się da, muszę pogadać z fachmanami. Dziś niestety nie miałem przyjemności, bowiem po pracy jechałem na budowę DWIE GODZINY (wiwat stolyca!) zawalając wszelkie terminy i ustalenia, w końcu bramini stwierdzili, że nie mogą dłużej czekać, się spakowali i pojechali, jutro mają wpaść.

 

 

Tak wygląda brama od wewnątrz:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42cXXxLI/AAAAAAAADIM/Nfgt_gUyFXA/s800/JP219803.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42cXXxLI/AAAAAAAADIM/Nfgt_gUyFXA/s800/JP219803.jpg

 

 

Elewacja cały czas się robi, miejscami już nawet przyjmuje tymczasowo docelowy wygląd:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b429BkqvI/AAAAAAAADIY/HUbibnedWzk/s800/JP219797.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b429BkqvI/AAAAAAAADIY/HUbibnedWzk/s800/JP219797.jpg

 

 

Kolor elewacji - póki co będzie defaultowy dla budujących, którym się kasa zaczyna kończyć, będzie to taki właśnie, widoczny na zdjęciu uroczy odcień "Smutno mi Boże". Docelowy tynk strukturalny i docelowy kolor... będzie. Kiedyś.

 

 

I ostatnia na dziś ciekawostka: kontener na śmieci zamówiłem. I jutro zaczynamy porządki! A póki co - wierni czytelnicy naszego Dziennika zapewne pamiętają historię pechowego pierwszego kibla? Tego , który dwukrotnie zamarzał, w międzyczasie klejonym będąc, wcześniej nie chciał pasować do taniej deski, która w wyniku tego wzięła i spadła z tych... no... schodów, wprost na przeciwległą ścianę i tak jakoś się potłukła?

 

Ano, właśnie z pomocą wspomnianego kontenera, historia tego kibla została zakończona. De-fi-ni-tyw-nie!

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42rtcH_I/AAAAAAAADIU/oDPG_IrwPVQ/s800/JP219808.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S_b42rtcH_I/AAAAAAAADIU/oDPG_IrwPVQ/s800/JP219808.jpg

 

 

(a huk był taki, że w całej okolicy się psy rozszczekały...)

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

@manieq82 - To u nas, 236m2, ale sporo cieniej niż u Ciebie, bo 5-6cm, wyszła niecała 30tonowa wywrota (zostało ładnych kilka taczek rozwiezionych przeze mnie po drodze) i... i w sumie nie wiem, ile cementu. Kiedy jeszcze myślałem nad samodzielnym sprowadzaniem materiału, była mowa, żeby zamówić paletę, ale dziś wizytując budowę zobaczyłem, że w miejscu, gdzie był rozłożony cały majdan zostały dwie puste palety. Więc może i poszło więcej?

 

Nic, jeśli nie będę mógł spać dręczony wątpliwościami, najwyżej przeliczę puste worki :)

 

 

Spadek w garażu u mnie zrobili prosto: rurki poziomowali od razu ze spadkiem w stronę bramy, w której jest osadzone przeze mnie odwodnienie liniowe i szlus, tyle, finito.

 

Natomiast w pomieszczeniu gospodarczym, gdzie jest kratka na środku i gdzie się właśnie spodziewałem koperty, okazało się, że koperty nie, bo za małe pomieszczenie i się źle będzie ściągać (tłumaczyli mi, że będą wtedy kaleczyć przylegające boki) i że oni to zrobią po swojemu. I zrobili: najpierw zaciągnęli na gładko i na równo do rurek ułożonych tak, jakby żadnej kratki nie było, a potem gość wziął krótką łatę i prowadząc ją naokoło kratki (jak wskazówkę w zegarze) zbierał wysypkę wokół kratki, formując tam zagłębienie, które potem dorównywał wraz z resztą pomieszczenia.

 

Czy wyszło dobrze - jeszcze nie wiem, woda lana w konewkowych ilościach cały czas głównie wsiąka, nie płynie, zresztą płynącej chyba jeszcze nie miałbym odwagi puścić.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Dziś wysypki zostały zwizytowane całą rodziną.

 

Jest dobrze. Przy okazji potwierdzam: zniszczeń wylewkarze nie porobili żadnych. Nawet te, o których wspominałem - ten odbity tynk, to jak się okazało nie ich wina, tylko CO-cjusza, który z drugiej strony cienkiej ściany działowej za głęboko podkuł bruzdę pod rurę CO.

 

 

Wysypki zostały uczciwie podlane specjalnie w tym celu zakupioną konewką, w ilości sugerowanej przez kol. Mańka82, znaczy konewka na przeciętny pokój. Zdjęć brak, ale i co tu było fotografować, konewka - jaka jest, każdy widzi, ta konkretna nasza jest zielona z czarnym sitkiem

 

 

A przy okazji i na marginesie - wczoraj zapomniałem napisać: lokalny sklepik spożywczy znajdujący się niedaleko mojej budowy, w którym to sklepiku, po moich ostatnich trwających w sumie miesiąc czasu codziennych pracach na budowie, sprzedawczyni już na sam mój widok w drzwiach sklepu wzdychała głęboko, sięgała po zgrzewkę piwa marki "Żubr" i pytała się, czy coś jeszcze będzie, czy samo piwo, otóż w tymże sklepie wczoraj odkryłem cud!

 

Prawdziwą Bimbrozję!

 

Niebo w gębie każdego szanującego się piwosza!

 

 

Oto i ona:

 

 

 

 

 

 

 

Prawdziwe niepasteryzowane dzieło sztuki, w klasycznej butelce typu "granat". Kupiłem wczoraj jedno na spróbowanie, bo niepasteryzowane piwa w sklepach zwykle są... delikatnie mówiąc niesmaczne. Na budowie otworzyłem (oczywiście nie profanując tak szlachetnej butelki jakimiś chamskimi otwieraczami, tylko jak należy, tępą stroną noża do styropianu, strzelając kapslem w dal), spróbowałem... i błogość rozpłynęła się po mym obliczu. Jeszcze raz spróbowałem... i jeszcze się upewniłem, czy mi się nie zdaje... i jeszcze raz dla utrwalenia smaku... i nic nie zostało

 

 

Oczywiście w drodze powrotnej do domu specjalnie się zatrzymałem, żeby kupić jeszcze jedno i jeśli to piwo będzie tam w stałej sprzedaży, to chyba się na nie przestawię

 

A co do Żubra - piwo jak piwo, z tych sieciowych popularnych marek, one wszystkie właściwie smakują jednakowo, to konkretne jednak kupowałem, ponieważ była na nie promocja! Taka prawdziwa, jak w hipermarkecie Znaczy nie, nie, nie było żadnych przebranych za żubry blądynek ("Ą"!) chodzących po sklepie i plastikowo radosnym głosem namawiających do kupienia zgrzewki żubra celem dostania firmowej szklanki gratis, ale za to do każdego sześciopaka się losowało zdrapkę, a każda wygrywała! Można było wygrać np. "jeszcze jednego Żubra". Albo "Orzeszki do Żubra". Albo marzenie moje największe, niestety nieosiągnięte: Grill! Taki za 10zł, ale za to z firmowym napisem "Żubr" :)

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Dziś wysypki zostały zwizytowane całą rodziną.

 

Jest dobrze. Przy okazji potwierdzam: zniszczeń wylewkarze nie porobili żadnych. Nawet te, o których wspominałem - ten odbity tynk, to jak się okazało nie ich wina, tylko CO-cjusza, który z drugiej strony cienkiej ściany działowej za głęboko podkuł bruzdę pod rurę CO.

 

 

Wysypki zostały uczciwie podlane specjalnie w tym celu zakupioną konewką, w ilości sugerowanej przez kol. Mańka82, znaczy konewka na przeciętny pokój. Zdjęć brak, ale i co tu było fotografować, konewka - jaka jest, każdy widzi, ta konkretna nasza jest zielona z czarnym sitkiem

 

 

A przy okazji i na marginesie - wczoraj zapomniałem napisać: lokalny sklepik spożywczy znajdujący się niedaleko mojej budowy, w którym to sklepiku, po moich ostatnich trwających w sumie miesiąc czasu codziennych pracach na budowie, sprzedawczyni już na sam mój widok w drzwiach sklepu wzdychała głęboko, sięgała po zgrzewkę piwa marki "Żubr" i pytała się, czy coś jeszcze będzie, czy samo piwo, otóż w tymże sklepie wczoraj odkryłem cud!

 

Prawdziwą Bimbrozję!

 

Niebo w gębie każdego szanującego się piwosza!

 

 

Oto i ona:

 

 

 

 

 

 

 

Prawdziwe niepasteryzowane dzieło sztuki, w klasycznej butelce typu "granat". Kupiłem wczoraj jedno na spróbowanie, bo niepasteryzowane piwa w sklepach zwykle są... delikatnie mówiąc niesmaczne. Na budowie otworzyłem (oczywiście nie profanując tak szlachetnej butelki jakimiś chamskimi otwieraczami, tylko jak należy, tępą stroną noża do styropianu, strzelając kapslem w dal), spróbowałem... i błogość rozpłynęła się po mym obliczu. Jeszcze raz spróbowałem... i jeszcze się upewniłem, czy mi się nie zdaje... i jeszcze raz dla utrwalenia smaku... i nic nie zostało

 

 

Oczywiście w drodze powrotnej do domu specjalnie się zatrzymałem, żeby kupić jeszcze jedno i jeśli to piwo będzie tam w stałej sprzedaży, to chyba się na nie przestawię

 

A co do Żubra - piwo jak piwo, z tych sieciowych popularnych marek, one wszystkie właściwie smakują jednakowo, to konkretne jednak kupowałem, ponieważ była na nie promocja! Taka prawdziwa, jak w hipermarkecie Znaczy nie, nie, nie było żadnych przebranych za żubry blądynek ("Ą"!) chodzących po sklepie i plastikowo radosnym głosem namawiających do kupienia zgrzewki żubra celem dostania firmowej szklanki gratis, ale za to do każdego sześciopaka się losowało zdrapkę, a każda wygrywała! Można było wygrać np. "jeszcze jednego Żubra". Albo "Orzeszki do Żubra". Albo marzenie moje największe, niestety nieosiągnięte: Grill! Taki za 10zł, ale za to z firmowym napisem "Żubr" :)

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

No tak jakoś wyjszło...

 

 

W sumie to nawet szkoda, że się choć z dzień później nie zgadaliśmy, bo np. nie wiem, czy sypali jeden czy dwa worki cementu. W każdym razie na 240m2 wysypki poszła paleta, nie mam pojęcia, czy to dużo czy mało. Piasek był piękny, zresztą cała wywrota nam się tego piasku dostała/została gratis - przywieziona, bo wydawało się, że braknie, a nie tylko nie brakło, a jeszcze zostało z tej pierwszej, musiałem taczką i łopatą na drogę rozrzucać, żeby bramę udrożnić.

 

 

Co do technik - to już zdążyłem się wcześniej naczytać, że różnie robią, mnie w sumie nie obchodziło jak, byle dobrze. Tu proces wyglądał tak, że najpierw sypali cienko. potem w tym pierwszym zasypie poziomowali rurki. Dalej już walili "do pełna" między te rurki, ściągali łatą po rurkach i uklepywali.

 

A na koniec specjalny specjalista jeździł po wylewkach na czymś w stylu ogólnowojskowego urządzenia do polerowania korytarza kompanijnego: stół obrócony do góry nogami i blatem położony na szmacie, obciążony starszym szeregowym/dziadkiem, za stołem młodszy szeregowy (znaczy zwykły kot) w roli jednostki napędowej.

 

Tyle, że u nas napędzał się sam (specjalny specjalista, nie stół kompanijny) no i pod spodem szmaty nie miał (tym razem stół. Specjalista pod sobą szmatę owszem miał, całą poduchę nawet, żeby mu się na tym stole miękko klęczało). Jeździł na tym stole i zacierał na równo, uklepywał miejsca po usuniętych rurkach i takie tam, ogólnie bardzo malowniczy widok, aż szkoda, że mu zdjęcia nie zrobiłem

 

 

A poziomy na ścianach też znaczyli, bardzo profesjonalną szlauchwagą.

 

 

A w garażu są zastyropianione dwie ściany downętrzabudynkowe oraz sufit - garaż będzie nieogrzewany, więc trzeba było odizolować. Podobnie mam (znaczy będę miał, jak zrobią) zastyropianioną od wewnątrz piwniczkę pod schodami.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I część druga postu, ponieważ przez idiotyczne forumowe ograniczenie ilości grafik w jednym poście nie mieściłem się...

 

 

Równolegle powstaje nam elewacja. I tu już bez większych komentarzy, same zdjęcia:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efeb6tjI/AAAAAAAADHI/Z6RtUbcnkkQ/s800/JP159508.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efeb6tjI/AAAAAAAADHI/Z6RtUbcnkkQ/s800/JP159508.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7eft5tVwI/AAAAAAAADHQ/JKph3IbU6DA/s800/JP159527.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7eft5tVwI/AAAAAAAADHQ/JKph3IbU6DA/s800/JP159527.jpg

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efUdcmjI/AAAAAAAADHM/T_0IcwGUjvg/s800/JP159519.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efUdcmjI/AAAAAAAADHM/T_0IcwGUjvg/s800/JP159519.jpg

 

 

I na zakończenie - buduje się obok nas... basen? (tak, wiem, to trzeba płakać, a nie się naśmiewać, ale skojarzenie z basenem jest silniejsze ode mnie)

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efvgNLdI/AAAAAAAADHU/j6EFf9u_t8I/s800/JP159566.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efvgNLdI/AAAAAAAADHU/j6EFf9u_t8I/s800/JP159566.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I część druga postu, ponieważ przez idiotyczne forumowe ograniczenie ilości grafik w jednym poście nie mieściłem się...

 

 

Równolegle powstaje nam elewacja. I tu już bez większych komentarzy, same zdjęcia:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efeb6tjI/AAAAAAAADHI/Z6RtUbcnkkQ/s800/JP159508.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efeb6tjI/AAAAAAAADHI/Z6RtUbcnkkQ/s800/JP159508.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7eft5tVwI/AAAAAAAADHQ/JKph3IbU6DA/s800/JP159527.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7eft5tVwI/AAAAAAAADHQ/JKph3IbU6DA/s800/JP159527.jpg

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efUdcmjI/AAAAAAAADHM/T_0IcwGUjvg/s800/JP159519.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efUdcmjI/AAAAAAAADHM/T_0IcwGUjvg/s800/JP159519.jpg

 

 

I na zakończenie - buduje się obok nas... basen? (tak, wiem, to trzeba płakać, a nie się naśmiewać, ale skojarzenie z basenem jest silniejsze ode mnie)

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efvgNLdI/AAAAAAAADHU/j6EFf9u_t8I/s800/JP159566.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efvgNLdI/AAAAAAAADHU/j6EFf9u_t8I/s800/JP159566.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

No i mamy wylewki:D

 

 

Czy też... właściwie nie wiem, czemu cały czas określa się toto mianem wylewek, skoro absolutnie nic to z laniem nie ma wspólnego, ilość wody zużywana do całego procesu jest wręcz śmiesznie mała (wiaderko na pełny ładunek miksokreta), dużo bardziej adekwatne do całego procesu jest, jakeśmy ostatnio z Mańkiem82 ustalili - określenie WYSYPKA

 

 

Od dziś wysypki są zrobione także i u nas :)

 

Narzekałem ostatnio na konieczność wstania w sobotę o godzinie, która w języku kulturalnych ludzi nie występuje, żeby dojechac na budowę o ósmej? Narzekałem. Psioczyłem? Psioczyłem. Wzbudzałem litość opowiadając, jaki to ja biedny i nieszczęśliwy, musiałem wstać przed siódmą? Wzbudzałem.

 

 

Tylę napiszę, że dziś na budowie musiałem być na siódmą. I byłem...

 

 

Wylewk... TFU! wysypkarze też byli. Dwoma albo trzema dostawczakami (nie jestem pewien), przyczepnym miksokretem i czteroosiową wywrotą z piachem. Niestety był tez deszcz. Wczoraj co prawda, ale za to dużo. I dłuuugo. I po sąsiedzku były (i są) jeszcze trzy budowy: na jedną jeździły cały dzień wywroty z piachem zasypowym, na drugą zdaje się, że też, do tego kopara, inne pojazdy... droga stała się w zasadzie nieprzejezdna.

 

Okazało się, że piach nie jest w stanie się złożyć tak, żeby wjechać do mnie na działkę. Od tyłu przez łąkę nie chciał ryzykować, w końcu stanęło na tym, że cały majdan rozłożą na drodze.

 

 

I rozłożyli:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efKAZz9I/AAAAAAAADHE/LXQovCxDqvU/s800/JP159503.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efKAZz9I/AAAAAAAADHE/LXQovCxDqvU/s800/JP159503.jpg

 

 

Samo wysypywanie wysypki przebiegało sprawnie i bez komplikacji. Najpierw się sypało trochę:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0b8-4WI/AAAAAAAADGw/pQmprg3YeR4/s800/JP159501.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0b8-4WI/AAAAAAAADGw/pQmprg3YeR4/s800/JP159501.jpg

 

 

Potem więcej:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0ns_-vI/AAAAAAAADG0/yioCcplKhZU/s800/JP159533.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0ns_-vI/AAAAAAAADG0/yioCcplKhZU/s800/JP159533.jpg

 

 

Dygresja na marginesie: rozradowana mina gościa po prawej to była reakcja na moje pytanie, czy mogę im zdjęcie zrobić. Ucieszył się, czy jak?

 

 

A efekt końcowy (już z gorszym światłem, więc fotografia ziarnista):

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0qdnTqI/AAAAAAAADG8/E3FKJ_nK4hc/s800/JP159541.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0qdnTqI/AAAAAAAADG8/E3FKJ_nK4hc/s800/JP159541.jpg

 

 

Tynkarze wielokrotnie roztaczali przede mną straszliwą, wręcz apokaliptyczną wizję zniszczeń, jakie zostawią za sobą wysypkarze, dziury w ścianach, odbite tynki, powyrywane narożniki... miała to być podobno norma. Tymczasem, na ile mogłem zobaczyć nie chodząc po całym domu i nie wyszukując usterek - nic podobnego, dopatrzyłem się jedynie jednej skrzywionej listwy startowej od styropianu przy wejściu i jednego obitego narożnika drzwiowego (bez futryny, ale drzwiowy, więc bez wzmocnień). No i rura, jak pompując na piętro szalała na klatce, pobrudziła nam ścianę, ale to i tak malowane będzie.

 

A szalała ta rura faktycznie, jak dziki, rozwścieczony wąż z filmu "Powrót Mega Boa Giga Dusiciela 18". Na dowód: zostawione przez rurę ślady w piasku:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0_w9oCI/AAAAAAAADHA/gRtZWojTSFs/s576/JP159510.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0_w9oCI/AAAAAAAADHA/gRtZWojTSFs/s576/JP159510.jpg

 

 

Tak czy tak - jak wyschnie ( a w międzyczasie wstawią drzwi i okna), to już na upartego możnaby pomalować ściany, na wylewkach rozwinąć jakąś wykładzinę i mieszkać :)

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

No i mamy wylewki:D

 

 

Czy też... właściwie nie wiem, czemu cały czas określa się toto mianem wylewek, skoro absolutnie nic to z laniem nie ma wspólnego, ilość wody zużywana do całego procesu jest wręcz śmiesznie mała (wiaderko na pełny ładunek miksokreta), dużo bardziej adekwatne do całego procesu jest, jakeśmy ostatnio z Mańkiem82 ustalili - określenie WYSYPKA

 

 

Od dziś wysypki są zrobione także i u nas :)

 

Narzekałem ostatnio na konieczność wstania w sobotę o godzinie, która w języku kulturalnych ludzi nie występuje, żeby dojechac na budowę o ósmej? Narzekałem. Psioczyłem? Psioczyłem. Wzbudzałem litość opowiadając, jaki to ja biedny i nieszczęśliwy, musiałem wstać przed siódmą? Wzbudzałem.

 

 

Tylę napiszę, że dziś na budowie musiałem być na siódmą. I byłem...

 

 

Wylewk... TFU! wysypkarze też byli. Dwoma albo trzema dostawczakami (nie jestem pewien), przyczepnym miksokretem i czteroosiową wywrotą z piachem. Niestety był tez deszcz. Wczoraj co prawda, ale za to dużo. I dłuuugo. I po sąsiedzku były (i są) jeszcze trzy budowy: na jedną jeździły cały dzień wywroty z piachem zasypowym, na drugą zdaje się, że też, do tego kopara, inne pojazdy... droga stała się w zasadzie nieprzejezdna.

 

Okazało się, że piach nie jest w stanie się złożyć tak, żeby wjechać do mnie na działkę. Od tyłu przez łąkę nie chciał ryzykować, w końcu stanęło na tym, że cały majdan rozłożą na drodze.

 

 

I rozłożyli:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efKAZz9I/AAAAAAAADHE/LXQovCxDqvU/s800/JP159503.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7efKAZz9I/AAAAAAAADHE/LXQovCxDqvU/s800/JP159503.jpg

 

 

Samo wysypywanie wysypki przebiegało sprawnie i bez komplikacji. Najpierw się sypało trochę:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0b8-4WI/AAAAAAAADGw/pQmprg3YeR4/s800/JP159501.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0b8-4WI/AAAAAAAADGw/pQmprg3YeR4/s800/JP159501.jpg

 

 

Potem więcej:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0ns_-vI/AAAAAAAADG0/yioCcplKhZU/s800/JP159533.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0ns_-vI/AAAAAAAADG0/yioCcplKhZU/s800/JP159533.jpg

 

 

Dygresja na marginesie: rozradowana mina gościa po prawej to była reakcja na moje pytanie, czy mogę im zdjęcie zrobić. Ucieszył się, czy jak?

 

 

A efekt końcowy (już z gorszym światłem, więc fotografia ziarnista):

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0qdnTqI/AAAAAAAADG8/E3FKJ_nK4hc/s800/JP159541.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0qdnTqI/AAAAAAAADG8/E3FKJ_nK4hc/s800/JP159541.jpg

 

 

Tynkarze wielokrotnie roztaczali przede mną straszliwą, wręcz apokaliptyczną wizję zniszczeń, jakie zostawią za sobą wysypkarze, dziury w ścianach, odbite tynki, powyrywane narożniki... miała to być podobno norma. Tymczasem, na ile mogłem zobaczyć nie chodząc po całym domu i nie wyszukując usterek - nic podobnego, dopatrzyłem się jedynie jednej skrzywionej listwy startowej od styropianu przy wejściu i jednego obitego narożnika drzwiowego (bez futryny, ale drzwiowy, więc bez wzmocnień). No i rura, jak pompując na piętro szalała na klatce, pobrudziła nam ścianę, ale to i tak malowane będzie.

 

A szalała ta rura faktycznie, jak dziki, rozwścieczony wąż z filmu "Powrót Mega Boa Giga Dusiciela 18". Na dowód: zostawione przez rurę ślady w piasku:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0_w9oCI/AAAAAAAADHA/gRtZWojTSFs/s576/JP159510.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-7d0_w9oCI/AAAAAAAADHA/gRtZWojTSFs/s576/JP159510.jpg

 

 

Tak czy tak - jak wyschnie ( a w międzyczasie wstawią drzwi i okna), to już na upartego możnaby pomalować ściany, na wylewkach rozwinąć jakąś wykładzinę i mieszkać :)

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

A i słuchajcie słuchajcie! Co ja dziś widziałem!!!!!

 

 

Ano, przy którymś kursie do hurtowni, drogę mi przebiegła Klępa! Samica łosia znaczy. Ot tak po prostu z łąki sobie wybiegła i wleciała między zabudowania.

 

Zdębiawszy nie za bardzo wiedziałem, co ja właściwie oglądam, koń to to nie był (za mały), krowa też nie (wielkość dobra, ale proporcje sylwetki nie te) no i do obu powyższych nie pasowały mi wydatne, sterczące do góry uszy.

 

 

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to właśnie łoś, bo toto tak właśnie jakoś pokracznie, łosiowo biegło. Potem, że nie, bo przecież łoś ma łopaty. A ten tylko uszy. Co jeszcze ma takie uszy? Zając - nie, bo zająców wielkości krowy to nawet radziecka nauka nie znała. Osioł - jak osioł wygląda to ja wiem i to osioł nie był na mur, po pierwsze od osła było większe, po drugie nie było sinoniebieskie i nie miało ogona przybitego gwoździkiem

 

A na poważnie - naprawdę wiem, jak wygląda osioł, to nie był osioł. Muł też nie. Zostaje więc ten łoś. Teraz, jak sprawa mi się przypomniała, obejrzałem sobie zdjęcia łosi różnych płci i wieku i tak, bingo, to jest dokładnie to, co widziałem:

 

 

http://www.se.pl/media/pics/2008/10/19/los_460x370.jpg" rel="external nofollow">http://www.se.pl/media/pics/2008/10/19/los_460x370.jpg

 

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

A i słuchajcie słuchajcie! Co ja dziś widziałem!!!!!

 

 

Ano, przy którymś kursie do hurtowni, drogę mi przebiegła Klępa! Samica łosia znaczy. Ot tak po prostu z łąki sobie wybiegła i wleciała między zabudowania.

 

Zdębiawszy nie za bardzo wiedziałem, co ja właściwie oglądam, koń to to nie był (za mały), krowa też nie (wielkość dobra, ale proporcje sylwetki nie te) no i do obu powyższych nie pasowały mi wydatne, sterczące do góry uszy.

 

 

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to właśnie łoś, bo toto tak właśnie jakoś pokracznie, łosiowo biegło. Potem, że nie, bo przecież łoś ma łopaty. A ten tylko uszy. Co jeszcze ma takie uszy? Zając - nie, bo zająców wielkości krowy to nawet radziecka nauka nie znała. Osioł - jak osioł wygląda to ja wiem i to osioł nie był na mur, po pierwsze od osła było większe, po drugie nie było sinoniebieskie i nie miało ogona przybitego gwoździkiem

 

A na poważnie - naprawdę wiem, jak wygląda osioł, to nie był osioł. Muł też nie. Zostaje więc ten łoś. Teraz, jak sprawa mi się przypomniała, obejrzałem sobie zdjęcia łosi różnych płci i wieku i tak, bingo, to jest dokładnie to, co widziałem:

 

 

http://www.se.pl/media/pics/2008/10/19/los_460x370.jpg" rel="external nofollow">http://www.se.pl/media/pics/2008/10/19/los_460x370.jpg

 

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I zrobione!

 

 

Byli dziś pierwsi zatrudnieni przeze mnie profesjonalni instalacjusze, celem zrobienia CO, ponieważ mi na to najnormalniej w świecie brakło czasu.

 

I szczerze mówiąc byłem pod wrażeniem. Sam bym pewnie też to CO zrobił, bo chodziło o samo trywialne rozprowadzenie rurek do grzejników i ułożenie podłogówki, ale z całą pewnością nie machnąłbym tego w jeden dzień roboczy...

 

 

W każdym razie przyszli dziś rano o godzinie, o której normalni ludzie jeszcze śpią (7:30), a ponieważ ja na budowę musiałem dojechać z dokładnie drugiego końca Warszawy, zmusiło mnie to dziś do wstania o godzinie, której w ogóle w języku ludzi cywilizowanych i kulturalnych nie ma. No nie ma. I basta! Co najwyżej jakieś okręcone chustami poborowe [...] może sobie o takich godzinach świńskie piosenki śpiewać, cywilizowany i wykształcony człowiek, który do służby wojskowej ma stosunek ze wszech miar najwłaściwszy, godzin takich nie percepuje. Amen.

 

 

Przyszli (tak, wiem, pisałem już, że przyszli). No przyszli, wypili kawę, przebrali się i zabrali za robotę. Aż trociny ze styropianu, z takim mozołem przeze mnie z Bratem układanego, leciały. O, proszę, ile napsuli:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY11LRR8I/AAAAAAAADFg/vOHk6jkrimc/s576/JP089465.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY11LRR8I/AAAAAAAADFg/vOHk6jkrimc/s576/JP089465.jpg

 

 

Wszystkie te rurska schodzą się w szafkach rozdzielaczowych.

 

Parterowa (trochę za duża, ale kupiona na wyrost, bo diabli wiedzą, czy kiedyś czegośtam się do niej nie dopcha, póki co obok rozdzielaczy widać zawory odpowietrzające i jednego RTLa od podłogówki):

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2U_hTBI/AAAAAAAADFo/lsM03c3STdg/s800/JP089482.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2U_hTBI/AAAAAAAADFo/lsM03c3STdg/s800/JP089482.jpg

 

 

I wspominana podłogówka:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY8JAa6fI/AAAAAAAADF0/EBEWPoU82M4/s800/JP089487.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY8JAa6fI/AAAAAAAADF0/EBEWPoU82M4/s800/JP089487.jpg

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY24medOI/AAAAAAAADFw/6yOMD2HFVRA/s576/JP089486.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY24medOI/AAAAAAAADFw/6yOMD2HFVRA/s576/JP089486.jpg

 

 

I na piętrze:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2LtSu1I/AAAAAAAADFk/ANKkorq3CWc/s576/JP089480.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2LtSu1I/AAAAAAAADFk/ANKkorq3CWc/s576/JP089480.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I zrobione!

 

 

Byli dziś pierwsi zatrudnieni przeze mnie profesjonalni instalacjusze, celem zrobienia CO, ponieważ mi na to najnormalniej w świecie brakło czasu.

 

I szczerze mówiąc byłem pod wrażeniem. Sam bym pewnie też to CO zrobił, bo chodziło o samo trywialne rozprowadzenie rurek do grzejników i ułożenie podłogówki, ale z całą pewnością nie machnąłbym tego w jeden dzień roboczy...

 

 

W każdym razie przyszli dziś rano o godzinie, o której normalni ludzie jeszcze śpią (7:30), a ponieważ ja na budowę musiałem dojechać z dokładnie drugiego końca Warszawy, zmusiło mnie to dziś do wstania o godzinie, której w ogóle w języku ludzi cywilizowanych i kulturalnych nie ma. No nie ma. I basta! Co najwyżej jakieś okręcone chustami poborowe [...] może sobie o takich godzinach świńskie piosenki śpiewać, cywilizowany i wykształcony człowiek, który do służby wojskowej ma stosunek ze wszech miar najwłaściwszy, godzin takich nie percepuje. Amen.

 

 

Przyszli (tak, wiem, pisałem już, że przyszli). No przyszli, wypili kawę, przebrali się i zabrali za robotę. Aż trociny ze styropianu, z takim mozołem przeze mnie z Bratem układanego, leciały. O, proszę, ile napsuli:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY11LRR8I/AAAAAAAADFg/vOHk6jkrimc/s576/JP089465.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY11LRR8I/AAAAAAAADFg/vOHk6jkrimc/s576/JP089465.jpg

 

 

Wszystkie te rurska schodzą się w szafkach rozdzielaczowych.

 

Parterowa (trochę za duża, ale kupiona na wyrost, bo diabli wiedzą, czy kiedyś czegośtam się do niej nie dopcha, póki co obok rozdzielaczy widać zawory odpowietrzające i jednego RTLa od podłogówki):

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2U_hTBI/AAAAAAAADFo/lsM03c3STdg/s800/JP089482.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2U_hTBI/AAAAAAAADFo/lsM03c3STdg/s800/JP089482.jpg

 

 

I wspominana podłogówka:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY8JAa6fI/AAAAAAAADF0/EBEWPoU82M4/s800/JP089487.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY8JAa6fI/AAAAAAAADF0/EBEWPoU82M4/s800/JP089487.jpg

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY24medOI/AAAAAAAADFw/6yOMD2HFVRA/s576/JP089486.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY24medOI/AAAAAAAADFw/6yOMD2HFVRA/s576/JP089486.jpg

 

 

I na piętrze:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2LtSu1I/AAAAAAAADFk/ANKkorq3CWc/s576/JP089480.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-WY2LtSu1I/AAAAAAAADFk/ANKkorq3CWc/s576/JP089480.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Ostatnie przygotowania do wylewek...

 

 

Zapierdzielamy wraz z Bratem jak dwa zające i nawet nie ma czasu zdjęć robić, o pisaniu Dziennika nie wspominając nawet, ale raz na jakiś czas, gwoli nadrabiania zaległości trzeba coś napisać.

 

 

Na dzień dobry - taka sobie scenka z zapleczem narzędziowym:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbg7xYarI/AAAAAAAADFQ/n2QHCUdtels/s800/JP049437.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbg7xYarI/AAAAAAAADFQ/n2QHCUdtels/s800/JP049437.jpg

 

 

Obok młotowiertarki, szlifierki i mnóstwa kabla zasilającego widać głównego bohatera ostatnich dni - odkurzacz warsztatowy. Który niewykluczone, że wprost z budowy trafi do naprawy gwarancyjnej, bo wszystko wskazuje na to, że go zajeździliśmy. Działać cały czas działa, ale co to za działanie...

 

Wiertarka nawiasem mówiąc też chyba wprost z budowy do serwisu pójdzie, bo skrzypi, rzęzi, przewód zasilający jej dziś naprawiałem, przełącznik prawo-lewo się zacina... (tak, wiem, a było dołożyć 150zł i kupić "niebieskiego" Boscha...)

 

 

Jedna z dwóch szafek na rozdzielacze do CO:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbggURRFI/AAAAAAAADFI/OJdp01Nlpg4/s800/JP049433.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbggURRFI/AAAAAAAADFI/OJdp01Nlpg4/s800/JP049433.jpg

 

 

Oczywiście cały front szafki zdemontowany i schowany w bezpieczne miejsce, założy się dopiero po malowaniu (a to już coraz bliżej...)

 

 

I ciekawostka dowodząca, że Murphy to był jednak Wielki Człowiek:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbgmQrMfI/AAAAAAAADFM/8BuxQKhtQq8/s800/JP049435.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbgmQrMfI/AAAAAAAADFM/8BuxQKhtQq8/s800/JP049435.jpg

 

 

Na tym obrazku widać m.in. rury do odkurzacza centralnego: skosem idzie sobie rura do wiatrołapu, a pionowo (względem zdjęcia) do kuchni. Podczas klejenia kolanka 45 stopni przy ścianie po lewo (już w zasadzie za kadrem zdjęcia) nawet do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzić, gdzie ta skośna rura się spotka z tą pionową, oczywistym było dla mnie, że gdzieś się spotkać muszą, w końcu miało się tą maturę z matematyki i się wie, że jak dwie proste na płaszczyźnie nie są równoległe, to przeciąć się muszą i basta! No i przecięły się tak, jak miały się przeciąć. Dokładnie w świetle ściany... Trzeba było wywalać pod nią większą dziurę, żeby cały trójnik się zmieścił

 

 

A to mój Najlepszy Samochód Świata (już niedługo, niestety, zabierają mi go ), z odrobinką dziś dowiezionego na budowę towaru:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhBso_9I/AAAAAAAADFU/iVXOwWk03yA/s800/JP069443.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhBso_9I/AAAAAAAADFU/iVXOwWk03yA/s800/JP069443.jpg

 

 

I mój warsztat, już z niemal kompletną izolacją poziomą. Tynki niezbyt wyschnięte, ponieważ przez ostatnie półtora tygodnia to pomieszczenie było po sufit zastawione paczkami ze styropianem i nie miały jak schnąć.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhLuFxtI/AAAAAAAADFY/UXP2XqocvAQ/s800/JP069449.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhLuFxtI/AAAAAAAADFY/UXP2XqocvAQ/s800/JP069449.jpg

 

 

A na koniec - kran ogrodowy. Wystaje sobie z cokołu.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbm7iaeCI/AAAAAAAADFc/ZRQRvFDN1k4/s800/JP069454.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbm7iaeCI/AAAAAAAADFc/ZRQRvFDN1k4/s800/JP069454.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Ostatnie przygotowania do wylewek...

 

 

Zapierdzielamy wraz z Bratem jak dwa zające i nawet nie ma czasu zdjęć robić, o pisaniu Dziennika nie wspominając nawet, ale raz na jakiś czas, gwoli nadrabiania zaległości trzeba coś napisać.

 

 

Na dzień dobry - taka sobie scenka z zapleczem narzędziowym:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbg7xYarI/AAAAAAAADFQ/n2QHCUdtels/s800/JP049437.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbg7xYarI/AAAAAAAADFQ/n2QHCUdtels/s800/JP049437.jpg

 

 

Obok młotowiertarki, szlifierki i mnóstwa kabla zasilającego widać głównego bohatera ostatnich dni - odkurzacz warsztatowy. Który niewykluczone, że wprost z budowy trafi do naprawy gwarancyjnej, bo wszystko wskazuje na to, że go zajeździliśmy. Działać cały czas działa, ale co to za działanie...

 

Wiertarka nawiasem mówiąc też chyba wprost z budowy do serwisu pójdzie, bo skrzypi, rzęzi, przewód zasilający jej dziś naprawiałem, przełącznik prawo-lewo się zacina... (tak, wiem, a było dołożyć 150zł i kupić "niebieskiego" Boscha...)

 

 

Jedna z dwóch szafek na rozdzielacze do CO:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbggURRFI/AAAAAAAADFI/OJdp01Nlpg4/s800/JP049433.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbggURRFI/AAAAAAAADFI/OJdp01Nlpg4/s800/JP049433.jpg

 

 

Oczywiście cały front szafki zdemontowany i schowany w bezpieczne miejsce, założy się dopiero po malowaniu (a to już coraz bliżej...)

 

 

I ciekawostka dowodząca, że Murphy to był jednak Wielki Człowiek:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbgmQrMfI/AAAAAAAADFM/8BuxQKhtQq8/s800/JP049435.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbgmQrMfI/AAAAAAAADFM/8BuxQKhtQq8/s800/JP049435.jpg

 

 

Na tym obrazku widać m.in. rury do odkurzacza centralnego: skosem idzie sobie rura do wiatrołapu, a pionowo (względem zdjęcia) do kuchni. Podczas klejenia kolanka 45 stopni przy ścianie po lewo (już w zasadzie za kadrem zdjęcia) nawet do głowy mi nie przyszło, żeby sprawdzić, gdzie ta skośna rura się spotka z tą pionową, oczywistym było dla mnie, że gdzieś się spotkać muszą, w końcu miało się tą maturę z matematyki i się wie, że jak dwie proste na płaszczyźnie nie są równoległe, to przeciąć się muszą i basta! No i przecięły się tak, jak miały się przeciąć. Dokładnie w świetle ściany... Trzeba było wywalać pod nią większą dziurę, żeby cały trójnik się zmieścił

 

 

A to mój Najlepszy Samochód Świata (już niedługo, niestety, zabierają mi go ), z odrobinką dziś dowiezionego na budowę towaru:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhBso_9I/AAAAAAAADFU/iVXOwWk03yA/s800/JP069443.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhBso_9I/AAAAAAAADFU/iVXOwWk03yA/s800/JP069443.jpg

 

 

I mój warsztat, już z niemal kompletną izolacją poziomą. Tynki niezbyt wyschnięte, ponieważ przez ostatnie półtora tygodnia to pomieszczenie było po sufit zastawione paczkami ze styropianem i nie miały jak schnąć.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhLuFxtI/AAAAAAAADFY/UXP2XqocvAQ/s800/JP069449.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-MbhLuFxtI/AAAAAAAADFY/UXP2XqocvAQ/s800/JP069449.jpg

 

 

A na koniec - kran ogrodowy. Wystaje sobie z cokołu.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbm7iaeCI/AAAAAAAADFc/ZRQRvFDN1k4/s800/JP069454.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S-Mbm7iaeCI/AAAAAAAADFc/ZRQRvFDN1k4/s800/JP069454.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

@w4 - obsypywanie wykopu, zwłaszcza tak głębokiego, jak Twój taczką, to by była niezła katorga...

 

 

Taka mała ładowarka na pewno będzie idealnym wyjściem, jedyne, co co jest potrzebne do jej wynajęcia to dwa dokumenty ze zdjęciem i 3000zł na kaucję (oczywiście zwracaną przy zdawaniu sprzętu). No i paliwo. Duuużo paliwa. Do tankowania tej zabawki miałem dwudziestolitrowy kanister i obracałem z nim na stację po trzy razy dziennie.

 

 

Uprawnienia - teoretycznie są potrzebne, praktycznie nikt tego nie wymaga ani nie sprawdza, nawet o nie nie pytają. Sam spytałem, czy są potrzebne, powiedziano mi, że niby tak, ale ich to w sumie nie obchodzi, wypożyczam sprzęt i za jego obsługę odpowiadam, jak coś zepsuję w wyniku braku umiejętności obsługi - będę bulił.

 

 

J. (generalnie nieżywy z powodu prac różnorakich na budowie)

Jarek.P

Dom w Lesie

 

 

 

 

 

 

W skrócie (oryginalnym): Dazdraperma :)

 

 

Leżę dziś. I świętuję. I nic nie robię. I jest mi z tym dobrze.

 

 

Bowiem, jak nigdy chyba jeszcze, odczuwam dziś głęboką więź z tawariszczami wsiej raboty i ich święto jest dziś także i moim świętem.

 

 

No co tu dużo mówic, ostatni tydzień dał nam (mi i ściągniętemu do pomocy Bratu) w kość mocno.

 

Zadanie, które nas czekało wydawało się proste i nietrudne: zamieść po tynkarzach, jak trzeba to odkuć przyschnięte resztki, przesmarować podłogę dysperbitem, rozłożyć i przygrzać papę, rozłożyć folię, rozłożyć styropian - no co to za robota dla dwóch chłopa?

 

 

Tymczasem:

 

- "zamieść" zamieniło się w kilka taczek pełnych pozostałości po tynkarzach. Owszem, posprzątali po sobie, gdyby nie to, taczek byłoby kilkanaście. Zrobili to jednak dość zgrubnie, dwa pomieszczenia zapomniały im się całkiem, roboty była kuuupa, odwalił ją głównie mój Brat. Do ostatecznego zamiatania wylewki mieliśmy odkurzacz przemysłowy, jednak co i rusz trzeba w nim było otrzepywać z pyłu filtr, bo się zapychał, sama rura, jeśli trafił się większy kawał gruzu, też lubiła...

 

- "odkuć" - ileś nawet nie dupogodzin, a kolanogodzin, z młotowiertarką, meslem i młotkiem w rękach (oczywiście nie naraz, ale wiertarka była jedna, więc jak jeden jej używał, drugiemu zostawały bardziej tradycyjne metody).

 

- dysperbit - to akurat robiło się chyba najlżej, ale też trzeba się było szczotą na kiju natrzeć, też ramiona od tego bolały potem.

 

- "przygrzać papę" - to akurat wspominam dość miło, może poza chrzanieniem się z punktami styku folia fundamentowa/papa, bo tu trzeba było uwagi, a od tej uwagi potem rąk nie można było z dysperbitu domyć. Rękawiczki - oczywiście usiłowałem stosować, ale popularne, służące mi na budowie "wampirki" niestety od dysperbitu się rozpuszczały, polewa na nich się sklejała i potem ni stąd ni zowąd się okazywało, że ma się zamiast dłoni kaczą łapkę z palcami połączonymi... no może nie błoną, ale równie skutecznie. O wiele skuteczniejszy od rękawiczek okazał się kupiony w Castoramie (a gdzieżby indziej ) specjalistyczny płyn do czyszczenia rąk bez użycia wody. Drogi jak licho, ale wart każdej wydanej nań złotówki. Po prostu się pracowało "temi rencami", potem "rence" się reanimowało tym płynem z powrotem do czegoś zasługującego na miano dłoni i szlus.

 

- folia - o jakie to dziadostwo jest okrrropne! Sześciometrowej szerokości, gruba, sztywna i niestety bardzo samodzielna i uparta bestia, za diabła nie chcąca współpracować, a wręcz robiąca co i rusz na złość cholera! Nie lubię...

 

- "rozłożyć styropian" - też robota nietrudna, ale na klęczkach i duuuuużo.

 

 

Oczywiście w/w to był główny zakres robót, w międzyczasie co i rusz coś wyskakiwało, a to otuliny na rury podłogowe (przed tynkami nie zakładałem, bo i po co?), a to podejścia na grzejniki w ścianie podkuć, a to rury od odkurzacza centralnego rozłożyć. Do tego niekończące się wycieczki:

 

- do hurtowni hydraulicznej

 

- do Castoramy (tak na marginesie - kurcze, może ja powinienem się do tego sklepu przeprowadzić? Spałbym gdzieś na styropianie...)

 

- do "punktu napełniania butli gazowych" (mała turystyczna plus palnik dekarski oznacza konieczność tankowania butli co drugi dzień)

 

- czy choćby trywialne "po piwo".

 

 

Piszę o tych pracach w czasie przeszłym, ale to bynajmniej nie oznacza, że robota odwalona. Jeszcze przyszły tydzień. Cały. A i tak, jak stwierdziłem, z CO nie zdążę, niestety, wolny czas mi się kończy, po przyszłym tygodniu czas wracać do pracy. A że wylewkarz już umówiony i z jego przesunięciem nawet mowy nie ma (zagryźli by mnie do spółki jedna pani z firmy, która od pół roku magazynuje nam okna, z jedną panią z innej firmy, która od pół roku magazynuje nam połaciówki), CO będzie niestety jedyną z moich instalacji wykonaną przez fachowca.

 

 

Kilka zdjęć:

 

 

Pierwsze izolowane pomieszczenie: wylewka posmarowana dysperbitem, a na nim pierwszy arkusz papy, przygrzany widocznym na pierwszym planie palnikiem.

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyXWxuyI/AAAAAAAADD0/y6Dj2wk9io8/s640/JP279387.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyXWxuyI/AAAAAAAADD0/y6Dj2wk9io8/s640/JP279387.jpg

 

 

A tu już kuchnia. Na papie folia, a na niej 2x styropian. Wyżej pisałem, że układa się go nietrudno. Pisząc to zapomniałem o rurach. I wpychaniu między otuliny docinanych nożykiem paseczków...

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyg1FdSI/AAAAAAAADD4/-cE7hgzpKkQ/s512/JP279388.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyg1FdSI/AAAAAAAADD4/-cE7hgzpKkQ/s512/JP279388.jpg

 

 

A tu, już prawie ukończony pokój młodszej latorośli. "Prawie" - ponieważ fachowiec od CO (CO-cjusz?) w tym styropianie ułoży rurki CO i wtedy na wierzch położy się jeszcze technologiczną warstwę folii. Z tematu CO są jedynie podcięte przeze mnie w ścianie bruzdy pod podejścia do grzejników. Jedno z takich podejść widać na zdjęciu, widać też przewód, który akurat tamtędy przechodzi. No niestety, kładąc go, nie pomyślałem o grzejniku, rury CO będą musiały go minąć. Tnąc te bruzdy o przewodach pamiętałem, ale szczęście miałem w innym pomieszczeniu, w łazience - tam o jednym przewodzie zapomniałem, zdjęć pod ręką nie było. Jak odkułem to, co naciąłem szlifierką, okazało się, że tarczę szlifierki zatrzymałem dosłownie o milimetr od przewodu...

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJ-id2DI/AAAAAAAADDg/EA8mSYukUvA/s640/JP299413.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJ-id2DI/AAAAAAAADDg/EA8mSYukUvA/s640/JP299413.jpg

 

 

I na koniec jeszcze - nasze domiszcze upodobały sobie szpaki. Któregoś dnia wywabiły mnie z domu, ponieważ taki łomot pazurami o dach zaczęły czynić, że ciekaw byłem, o co chodzi. Siedziało ich na dachu, rynnach i okolicach jakieś potworne stado, zanim pobiegłem po aparat i z nim wróciłem, zostały się jedynie niedobitki:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJjgxAGI/AAAAAAAADDY/HZb0uQ4odWo/s640/JP299402.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJjgxAGI/AAAAAAAADDY/HZb0uQ4odWo/s640/JP299402.jpg

 

 

A kominy wentylacyjne cały czas niezabezpieczone...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

 

 

 

 

 

W skrócie (oryginalnym): Dazdraperma :)

 

 

Leżę dziś. I świętuję. I nic nie robię. I jest mi z tym dobrze.

 

 

Bowiem, jak nigdy chyba jeszcze, odczuwam dziś głęboką więź z tawariszczami wsiej raboty i ich święto jest dziś także i moim świętem.

 

 

No co tu dużo mówic, ostatni tydzień dał nam (mi i ściągniętemu do pomocy Bratu) w kość mocno.

 

Zadanie, które nas czekało wydawało się proste i nietrudne: zamieść po tynkarzach, jak trzeba to odkuć przyschnięte resztki, przesmarować podłogę dysperbitem, rozłożyć i przygrzać papę, rozłożyć folię, rozłożyć styropian - no co to za robota dla dwóch chłopa?

 

 

Tymczasem:

 

- "zamieść" zamieniło się w kilka taczek pełnych pozostałości po tynkarzach. Owszem, posprzątali po sobie, gdyby nie to, taczek byłoby kilkanaście. Zrobili to jednak dość zgrubnie, dwa pomieszczenia zapomniały im się całkiem, roboty była kuuupa, odwalił ją głównie mój Brat. Do ostatecznego zamiatania wylewki mieliśmy odkurzacz przemysłowy, jednak co i rusz trzeba w nim było otrzepywać z pyłu filtr, bo się zapychał, sama rura, jeśli trafił się większy kawał gruzu, też lubiła...

 

- "odkuć" - ileś nawet nie dupogodzin, a kolanogodzin, z młotowiertarką, meslem i młotkiem w rękach (oczywiście nie naraz, ale wiertarka była jedna, więc jak jeden jej używał, drugiemu zostawały bardziej tradycyjne metody).

 

- dysperbit - to akurat robiło się chyba najlżej, ale też trzeba się było szczotą na kiju natrzeć, też ramiona od tego bolały potem.

 

- "przygrzać papę" - to akurat wspominam dość miło, może poza chrzanieniem się z punktami styku folia fundamentowa/papa, bo tu trzeba było uwagi, a od tej uwagi potem rąk nie można było z dysperbitu domyć. Rękawiczki - oczywiście usiłowałem stosować, ale popularne, służące mi na budowie "wampirki" niestety od dysperbitu się rozpuszczały, polewa na nich się sklejała i potem ni stąd ni zowąd się okazywało, że ma się zamiast dłoni kaczą łapkę z palcami połączonymi... no może nie błoną, ale równie skutecznie. O wiele skuteczniejszy od rękawiczek okazał się kupiony w Castoramie (a gdzieżby indziej ) specjalistyczny płyn do czyszczenia rąk bez użycia wody. Drogi jak licho, ale wart każdej wydanej nań złotówki. Po prostu się pracowało "temi rencami", potem "rence" się reanimowało tym płynem z powrotem do czegoś zasługującego na miano dłoni i szlus.

 

- folia - o jakie to dziadostwo jest okrrropne! Sześciometrowej szerokości, gruba, sztywna i niestety bardzo samodzielna i uparta bestia, za diabła nie chcąca współpracować, a wręcz robiąca co i rusz na złość cholera! Nie lubię...

 

- "rozłożyć styropian" - też robota nietrudna, ale na klęczkach i duuuuużo.

 

 

Oczywiście w/w to był główny zakres robót, w międzyczasie co i rusz coś wyskakiwało, a to otuliny na rury podłogowe (przed tynkami nie zakładałem, bo i po co?), a to podejścia na grzejniki w ścianie podkuć, a to rury od odkurzacza centralnego rozłożyć. Do tego niekończące się wycieczki:

 

- do hurtowni hydraulicznej

 

- do Castoramy (tak na marginesie - kurcze, może ja powinienem się do tego sklepu przeprowadzić? Spałbym gdzieś na styropianie...)

 

- do "punktu napełniania butli gazowych" (mała turystyczna plus palnik dekarski oznacza konieczność tankowania butli co drugi dzień)

 

- czy choćby trywialne "po piwo".

 

 

Piszę o tych pracach w czasie przeszłym, ale to bynajmniej nie oznacza, że robota odwalona. Jeszcze przyszły tydzień. Cały. A i tak, jak stwierdziłem, z CO nie zdążę, niestety, wolny czas mi się kończy, po przyszłym tygodniu czas wracać do pracy. A że wylewkarz już umówiony i z jego przesunięciem nawet mowy nie ma (zagryźli by mnie do spółki jedna pani z firmy, która od pół roku magazynuje nam okna, z jedną panią z innej firmy, która od pół roku magazynuje nam połaciówki), CO będzie niestety jedyną z moich instalacji wykonaną przez fachowca.

 

 

Kilka zdjęć:

 

 

Pierwsze izolowane pomieszczenie: wylewka posmarowana dysperbitem, a na nim pierwszy arkusz papy, przygrzany widocznym na pierwszym planie palnikiem.

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyXWxuyI/AAAAAAAADD0/y6Dj2wk9io8/s640/JP279387.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyXWxuyI/AAAAAAAADD0/y6Dj2wk9io8/s640/JP279387.jpg

 

 

A tu już kuchnia. Na papie folia, a na niej 2x styropian. Wyżej pisałem, że układa się go nietrudno. Pisząc to zapomniałem o rurach. I wpychaniu między otuliny docinanych nożykiem paseczków...

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyg1FdSI/AAAAAAAADD4/-cE7hgzpKkQ/s512/JP279388.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nxyg1FdSI/AAAAAAAADD4/-cE7hgzpKkQ/s512/JP279388.jpg

 

 

A tu, już prawie ukończony pokój młodszej latorośli. "Prawie" - ponieważ fachowiec od CO (CO-cjusz?) w tym styropianie ułoży rurki CO i wtedy na wierzch położy się jeszcze technologiczną warstwę folii. Z tematu CO są jedynie podcięte przeze mnie w ścianie bruzdy pod podejścia do grzejników. Jedno z takich podejść widać na zdjęciu, widać też przewód, który akurat tamtędy przechodzi. No niestety, kładąc go, nie pomyślałem o grzejniku, rury CO będą musiały go minąć. Tnąc te bruzdy o przewodach pamiętałem, ale szczęście miałem w innym pomieszczeniu, w łazience - tam o jednym przewodzie zapomniałem, zdjęć pod ręką nie było. Jak odkułem to, co naciąłem szlifierką, okazało się, że tarczę szlifierki zatrzymałem dosłownie o milimetr od przewodu...

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJ-id2DI/AAAAAAAADDg/EA8mSYukUvA/s640/JP299413.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJ-id2DI/AAAAAAAADDg/EA8mSYukUvA/s640/JP299413.jpg

 

 

I na koniec jeszcze - nasze domiszcze upodobały sobie szpaki. Któregoś dnia wywabiły mnie z domu, ponieważ taki łomot pazurami o dach zaczęły czynić, że ciekaw byłem, o co chodzi. Siedziało ich na dachu, rynnach i okolicach jakieś potworne stado, zanim pobiegłem po aparat i z nim wróciłem, zostały się jedynie niedobitki:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJjgxAGI/AAAAAAAADDY/HZb0uQ4odWo/s640/JP299402.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9nvJjgxAGI/AAAAAAAADDY/HZb0uQ4odWo/s640/JP299402.jpg

 

 

A kominy wentylacyjne cały czas niezabezpieczone...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

 

Otynkowane !!!

 

 

 

 

Tynki wyszły bardzo ładnie, ekipa tynkarska po sobie posprzątała (nie żeby jakoś super dokładnie, sporo miejsc im umknęło, ale w porównaniu z poprzednimi ekipami, a zwłaszcza z murarzami, ci wypadają na duuuuży plus). Na tynki poszła masakryczna ilość wody, zużyta ilość prądu jest zapewne jeszcze bardziej masakryczna (pożerający kilkanaście kW agregat, do tego godzinami świecące się halogeny po 500W każdy , oraz na dokładkę pracująca właściwie nonstop przez trzy tygodnie farelka) ale nie wiem jeszcze jaka, ponieważ najnormalniej w świecie boję się do licznika podejść .

 

 

Tynków wyszła dość duża ilość, układ ścian jest u nas na tyle skomplikowany (mnóstwo wnęk, załomów, fintifluszków - dom małżonka projektowała pod konkretną wizję zagospodarowania, więc każda taka wnęka czy załomek ma swoje przeznaczenie), że i tynkowanie trwało dłuuugo i tynkarze narzekali np. na ilość zużytych narożników - ponad dwukrotnie większą niż w "normalnym" domu.

 

Natomiast inny komentarz, który być może coponiektórych czytających nasz dziennik zaskoczy - przewodów na ścianach u nas było mało! Zdarzało im się duuuuuużo więcej...

 

 

Jeszcze dla porządku dodam: okrągłe okienko, które pokazywałem jako krzywe. Jest poprawione. Chłopaki tak się przejęli krytyką, że we trzech stali i sprawdzali, czy już jest dobrze, czy jeszcze

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY3DF8EI/AAAAAAAADDU/1dHsjNIu9wQ/s576/JP239300_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY3DF8EI/AAAAAAAADDU/1dHsjNIu9wQ/s576/JP239300_a.jpg

 

 

Na zdjęciu, w otoczeniu ramki ze świeżego tynku ono może nie wygląda, ale osobiście też sprawdzałem, jest prosto.

 

 

Zdjęć pomieszczeń po tynkowaniu już trochę było, więc na zakończenie tego tematu jeszcze widoczek na hol parteru.

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMYrf7bNI/AAAAAAAADDM/iJyvxq0Egl8/s576/JP239291_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMYrf7bNI/AAAAAAAADDM/iJyvxq0Egl8/s576/JP239291_a.jpg

 

 

Widoczne w głębi drzwi z okienkiem, to oczywiście drzwi do toalety. Ale nie, nie mamy kibla w osi holu wstawionego, te drzwi na razie sobie tam stoją, docelowo mają to być robocze drzwi do roboczego kibla, jakim jest w tej chwili parterowa łazienka. Tylko muszę kupić zawiasy i im jakąś prowizoryczną futrynę zrobić. Wejście do tejże łazienki jest od biedy widoczne na prawo od tych drzwi, a drzwi są obecnie oparte o główne wejście do domu, wewnątrz wiatrołapu. Na lewo w głębi wnęka mająca w przyszłości stać się szafą, bliżej pierwszego planu zaś wejście do salonu.

 

 

Temat tynków zamknięty (niemal, bo po wstawieniu okien i drzwi jeszcze glify będą robione no i jak mnie wszyscy ostrzegają, wylewkarze podobno potwornie niszczą tynki, łącznie z poważnym uszkadzaniem listew narożnikowych, poza tym, ja jeszcze pewnie nie raz będę coś kuł, trzeba będzie łatać), przed nami kolejne zadania.

 

Póki co zacząłem już montaż instalacji OC (nie mylić z CO, OC to Odkurzacz Centralny). Rury położę po rozciągnięciu izolacji poziomej, żeby nie przeszkadzały, teraz jedynie podejścia do gniazdek. Tu jedno z nich:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY7rgWTI/AAAAAAAADDQ/FKoF_06ofds/s576/JP239296_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY7rgWTI/AAAAAAAADDQ/FKoF_06ofds/s576/JP239296_a.jpg

 

 

Póki co będą to same rury z gniazdkami na końcach, ponieważ mam kupiony odkurzacz przemysłowy, to po zakończeniu budowy zapewne jego podepnę jako jednostkę centralną, dorabiając mu jedynie jakąś prostą automatykę do uruchamiania, z zakupem oryginalnej jednostki centralnej póki co się wstrzymamy (a jeśli przemysłowy w jej roli się sprawdzi, to... no cóż... po co przepłacać? ). Co tu dużo mówić, finansowo powoli zaczynamy wyglądać tak, jak to zwykle budujący przy wykończeniówce i jak mam wybierać między piecem CO a odkurzaczem, to chyba jednak kupię piec.

 

 

A najbliższe plany:

 

- izolacja pozioma na podłogach (dysperbit, papa termozgrzewalna, folia, styropian, folia, wylewki, na poddaszu to samo z pominięciem dysperbitu i papy)

 

- instalacja stelaży kibli podwieszanych

 

- rury od CO (w styropian)

 

- rury od podłogówki (małej, jedynie w holu na górze i na dole i wiatrołapie, jedynie jęzor z podłogówki będzie wyzierał z holu na dole do jadalni, więcej podłogówki nie będzie, ponieważ małżonka moja jest przekonana, że od niej kury się nie niosą i takie tam )

 

- instalacja wody "czerpalnej" (groźnie brzmi, ale chodzi po prostu o rurę między hydroforem a przyłączem wodociągowym i jej pociągnięcie dalej do kranu czerpalnego na elewacji)

 

- elewacja zewnętrzna (póki co jedynie styropian i siatka z klejem, na tynk strukturalny trochę poczekamy)

 

- wylewki

 

- drzwi, okna i brama garażowa

 

- obróbka glifów

 

- okładziny na kominie

 

- okna połaciowe i dokończenie obróbek blacharskich.

 

- zabudowa szachtu instalacyjnego (drabinki kablowe, upięcie na nich przewodów

 

- uzbrojenie rozdzielni elektrycznych

 

 

 

O i ten zakres prac chciałbym, żeby się udało zamknąć do końca wiosny...

 

 

A na koniec ciekawostka.

 

Pokazywałem już kilka zdjęć z najbliższym otoczeniem naszego domu, ukazujących obecny wygląd, naszej pięknej, leśnej działki? Pokazywałem. Dodam tu jeszcze tylko, że umawiając kolejne transporty, fachowców, kogokolwiek obcego, kto ma się zjawić u nas, zwykle używam dla lepszej orientacji sformułowania: "i proszę się rozglądać za takim domem w budowie, naokoło którego jest przepotworny bałagan"

 

 

Jest teraz organizowana rok w rok jakaś akcja p/t "sprzątanie świata". Zbliża się właśnie jej kolejna edycja chyba, bowiem "ktoś" w bardzo wymowny sposób podłożył nam w obejściu karteczkę, przyciskając ją jeszcze kawałkiem dachówki, żeby nie odleciała. Karteczka owa zawierała całą odezwę reklamującą ze wszech miar szczytny cel, jakim jest utrzymywanie czystości oraz sprzątanie wokół siebie, a także wielce w naszym przypadku wymowne zdanie (z pamięci cytuję): Dorośli - dajmy przykład dzieciom!".

 

 

No cóż...

 

 

(tu miało być zdjęcie tyłów domu, po rozrośnięciu się jednej z hałd o milion worków po zaprawie tynkarskiej i pojawieniu się kolejnej hałdy: resztek tynków po trzech tygodniach czyszczenia agregatu tynkarskiego, ale małżonka się nie zgodziła, stwierdziła, że zbyt okrutnie wygląda)

 

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

 

Otynkowane !!!

 

 

 

 

Tynki wyszły bardzo ładnie, ekipa tynkarska po sobie posprzątała (nie żeby jakoś super dokładnie, sporo miejsc im umknęło, ale w porównaniu z poprzednimi ekipami, a zwłaszcza z murarzami, ci wypadają na duuuuży plus). Na tynki poszła masakryczna ilość wody, zużyta ilość prądu jest zapewne jeszcze bardziej masakryczna (pożerający kilkanaście kW agregat, do tego godzinami świecące się halogeny po 500W każdy , oraz na dokładkę pracująca właściwie nonstop przez trzy tygodnie farelka) ale nie wiem jeszcze jaka, ponieważ najnormalniej w świecie boję się do licznika podejść .

 

 

Tynków wyszła dość duża ilość, układ ścian jest u nas na tyle skomplikowany (mnóstwo wnęk, załomów, fintifluszków - dom małżonka projektowała pod konkretną wizję zagospodarowania, więc każda taka wnęka czy załomek ma swoje przeznaczenie), że i tynkowanie trwało dłuuugo i tynkarze narzekali np. na ilość zużytych narożników - ponad dwukrotnie większą niż w "normalnym" domu.

 

Natomiast inny komentarz, który być może coponiektórych czytających nasz dziennik zaskoczy - przewodów na ścianach u nas było mało! Zdarzało im się duuuuuużo więcej...

 

 

Jeszcze dla porządku dodam: okrągłe okienko, które pokazywałem jako krzywe. Jest poprawione. Chłopaki tak się przejęli krytyką, że we trzech stali i sprawdzali, czy już jest dobrze, czy jeszcze

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY3DF8EI/AAAAAAAADDU/1dHsjNIu9wQ/s576/JP239300_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY3DF8EI/AAAAAAAADDU/1dHsjNIu9wQ/s576/JP239300_a.jpg

 

 

Na zdjęciu, w otoczeniu ramki ze świeżego tynku ono może nie wygląda, ale osobiście też sprawdzałem, jest prosto.

 

 

Zdjęć pomieszczeń po tynkowaniu już trochę było, więc na zakończenie tego tematu jeszcze widoczek na hol parteru.

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMYrf7bNI/AAAAAAAADDM/iJyvxq0Egl8/s576/JP239291_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMYrf7bNI/AAAAAAAADDM/iJyvxq0Egl8/s576/JP239291_a.jpg

 

 

Widoczne w głębi drzwi z okienkiem, to oczywiście drzwi do toalety. Ale nie, nie mamy kibla w osi holu wstawionego, te drzwi na razie sobie tam stoją, docelowo mają to być robocze drzwi do roboczego kibla, jakim jest w tej chwili parterowa łazienka. Tylko muszę kupić zawiasy i im jakąś prowizoryczną futrynę zrobić. Wejście do tejże łazienki jest od biedy widoczne na prawo od tych drzwi, a drzwi są obecnie oparte o główne wejście do domu, wewnątrz wiatrołapu. Na lewo w głębi wnęka mająca w przyszłości stać się szafą, bliżej pierwszego planu zaś wejście do salonu.

 

 

Temat tynków zamknięty (niemal, bo po wstawieniu okien i drzwi jeszcze glify będą robione no i jak mnie wszyscy ostrzegają, wylewkarze podobno potwornie niszczą tynki, łącznie z poważnym uszkadzaniem listew narożnikowych, poza tym, ja jeszcze pewnie nie raz będę coś kuł, trzeba będzie łatać), przed nami kolejne zadania.

 

Póki co zacząłem już montaż instalacji OC (nie mylić z CO, OC to Odkurzacz Centralny). Rury położę po rozciągnięciu izolacji poziomej, żeby nie przeszkadzały, teraz jedynie podejścia do gniazdek. Tu jedno z nich:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY7rgWTI/AAAAAAAADDQ/FKoF_06ofds/s576/JP239296_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S9IMY7rgWTI/AAAAAAAADDQ/FKoF_06ofds/s576/JP239296_a.jpg

 

 

Póki co będą to same rury z gniazdkami na końcach, ponieważ mam kupiony odkurzacz przemysłowy, to po zakończeniu budowy zapewne jego podepnę jako jednostkę centralną, dorabiając mu jedynie jakąś prostą automatykę do uruchamiania, z zakupem oryginalnej jednostki centralnej póki co się wstrzymamy (a jeśli przemysłowy w jej roli się sprawdzi, to... no cóż... po co przepłacać? ). Co tu dużo mówić, finansowo powoli zaczynamy wyglądać tak, jak to zwykle budujący przy wykończeniówce i jak mam wybierać między piecem CO a odkurzaczem, to chyba jednak kupię piec.

 

 

A najbliższe plany:

 

- izolacja pozioma na podłogach (dysperbit, papa termozgrzewalna, folia, styropian, folia, wylewki, na poddaszu to samo z pominięciem dysperbitu i papy)

 

- instalacja stelaży kibli podwieszanych

 

- rury od CO (w styropian)

 

- rury od podłogówki (małej, jedynie w holu na górze i na dole i wiatrołapie, jedynie jęzor z podłogówki będzie wyzierał z holu na dole do jadalni, więcej podłogówki nie będzie, ponieważ małżonka moja jest przekonana, że od niej kury się nie niosą i takie tam )

 

- instalacja wody "czerpalnej" (groźnie brzmi, ale chodzi po prostu o rurę między hydroforem a przyłączem wodociągowym i jej pociągnięcie dalej do kranu czerpalnego na elewacji)

 

- elewacja zewnętrzna (póki co jedynie styropian i siatka z klejem, na tynk strukturalny trochę poczekamy)

 

- wylewki

 

- drzwi, okna i brama garażowa

 

- obróbka glifów

 

- okładziny na kominie

 

- okna połaciowe i dokończenie obróbek blacharskich.

 

- zabudowa szachtu instalacyjnego (drabinki kablowe, upięcie na nich przewodów

 

- uzbrojenie rozdzielni elektrycznych

 

 

 

O i ten zakres prac chciałbym, żeby się udało zamknąć do końca wiosny...

 

 

A na koniec ciekawostka.

 

Pokazywałem już kilka zdjęć z najbliższym otoczeniem naszego domu, ukazujących obecny wygląd, naszej pięknej, leśnej działki? Pokazywałem. Dodam tu jeszcze tylko, że umawiając kolejne transporty, fachowców, kogokolwiek obcego, kto ma się zjawić u nas, zwykle używam dla lepszej orientacji sformułowania: "i proszę się rozglądać za takim domem w budowie, naokoło którego jest przepotworny bałagan"

 

 

Jest teraz organizowana rok w rok jakaś akcja p/t "sprzątanie świata". Zbliża się właśnie jej kolejna edycja chyba, bowiem "ktoś" w bardzo wymowny sposób podłożył nam w obejściu karteczkę, przyciskając ją jeszcze kawałkiem dachówki, żeby nie odleciała. Karteczka owa zawierała całą odezwę reklamującą ze wszech miar szczytny cel, jakim jest utrzymywanie czystości oraz sprzątanie wokół siebie, a także wielce w naszym przypadku wymowne zdanie (z pamięci cytuję): Dorośli - dajmy przykład dzieciom!".

 

 

No cóż...

 

 

(tu miało być zdjęcie tyłów domu, po rozrośnięciu się jednej z hałd o milion worków po zaprawie tynkarskiej i pojawieniu się kolejnej hałdy: resztek tynków po trzech tygodniach czyszczenia agregatu tynkarskiego, ale małżonka się nie zgodziła, stwierdziła, że zbyt okrutnie wygląda)

 

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Rozpocząłem sprowadzanie materiałów na kolejne etapy budowy. Przedwczoraj przyjechał styropian, całość na elewacje i podłogi, zamówiona rzutem na taśmę z ostatnich zapasów fabrycznych przed podwyżką cen (o dobre kilkanaście zł za m3).

 

Owa całość przyjechała ogromniastym tirem, nabitym od końca do końca i po sufit. I owego tira niżej podpisany rozładował "temi rencami". Kierowca mi z samochodu tylko podawał, ja zaś nosiłem i układałem. Niby styropian nic nie waży, paczka ma może ze dwa kilo, ale jest duża, niesie się ją w rozwartych ramionach, a takich paczek było w sumie dobrze ponad dwieście...

 

W każdym razie przedwczoraj wróciwszy do domu obwieściłem wszem i wobec, że umarłem, nie ma mnie, nie żyję i w związku z tym niech nikt się nie dziwi, że tylko leżę i się nie ruszam, dla nieboszczyka to stan normalny w końcu

 

 

Dziś zaś... dziś przyjechały materiały na izolacje poziomą. Papa termozgrzewalna i folia. Jedno i drugie w rolkach, rolek, w sumie kilkanaście, ale za to ważyły troszkę więcej, niż cały tamten styropian razem wzięty. Ta ze dwa razy więcej... Prosty rachunek: waga rolki razy ilość daje mi wynik przeniesionego dziś na plecach ładunku: 800 kilo!

 

 

I tu się teraz zatrzymamy, albowiem będę musiał się zająć własną rodziną, która właśnie dostaje apopleksji i załamuje ręce w temacie "dziecko, ty się tak nie przemęczaj" - no dałem radę. Jakbym nie dał, to bym dał spokój. Zresztą, z wielkim samozadowoleniem stwierdzam, że ta budowa bardzo pozytywnie wpłynęła chyba na moją kondycję fizyczną, bo... no co tu dużo pisać, wspominałem już kilkakrotnie, że postury jestem raczej informatycznej, a w podstawówce W-F delikatnie mówiąc nie był moją ulubioną lekcją (zwłaszcza, że mieliśmy WFistę prosto po studiach, który miał wielkie ambicje i skłonności do równania wszystkich w górę), a dzisiaj dumny byłem jak nie wiem z faktu, że kiedy przyjechała ta papa, też kierowca (normalny, dobrze zbudowany facet) mi podstawiał na pace kolejne rolki, ja je odbierałem i odnosiłem na bok, i to on pierwszy spuchł, nie ja

 

Potem po rolce ładowałem sobie na taczkę i woziłem w "bezpieczne miejsce". Po dwie rolki próbowałem, ale taczka z 90kg ładunku już bardzo źle po naszym piaszczysto-wertepowym terenie jechała, nie było sensu, szybciej wychodziło dwa kursy machnąć niż się męczyć z jednym.

 

I teraz też, w przeciwnieństwie do przedwczoraj siedzę w domu i wcale nie umieram, nawet zakwasów nie czuję :) Jeszcze ze dwie takie budowy i Pudziana zakasuję

 

 

Tynki... robią się. Kolejne wzorki na ścianach powstają:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg8TUJFI/AAAAAAAADDE/L5wkJDbMZyU/s800/JP179274_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg8TUJFI/AAAAAAAADDE/L5wkJDbMZyU/s800/JP179274_a.jpg

 

 

A z tych wzorków potem wychodzi coś takiego:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg_JABwI/AAAAAAAADDI/9yFYJUZvt-g/s800/JP179277_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg_JABwI/AAAAAAAADDI/9yFYJUZvt-g/s800/JP179277_a.jpg

 

 

Fakturę tynku sfotografowałem specjalnie, żeby pokazać, ale ona na tym zdjęciu wygląda o wiele ostrzej, niż w naturze, to wynik bocznego światła użytego do zdjęcia, w każdym razie widać tu rozmiar ziarna, a normalnie, jak się patrzy wprost na ścianę, ona jest w zasadzie gładka. I wygląda super :)

 

 

I jeszcze zrobiona w międzyczasie rozdzielnia w piwniczce, do sterowania oświetleniem parteru:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgkJQ47I/AAAAAAAADC8/5RJKvwJn4ao/s576/JP179261_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgkJQ47I/AAAAAAAADC8/5RJKvwJn4ao/s576/JP179261_a.jpg

 

 

Oczywiście, jak na zawodowca telekomunikanta przystało, rozdzielnia trzyma się kupy głównie dzięki trytytkom. Trytytki Rzondzom!

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgqRlIkI/AAAAAAAADDA/zaVM0Glim6Q/s800/JP179259_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgqRlIkI/AAAAAAAADDA/zaVM0Glim6Q/s800/JP179259_a.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Rozpocząłem sprowadzanie materiałów na kolejne etapy budowy. Przedwczoraj przyjechał styropian, całość na elewacje i podłogi, zamówiona rzutem na taśmę z ostatnich zapasów fabrycznych przed podwyżką cen (o dobre kilkanaście zł za m3).

 

Owa całość przyjechała ogromniastym tirem, nabitym od końca do końca i po sufit. I owego tira niżej podpisany rozładował "temi rencami". Kierowca mi z samochodu tylko podawał, ja zaś nosiłem i układałem. Niby styropian nic nie waży, paczka ma może ze dwa kilo, ale jest duża, niesie się ją w rozwartych ramionach, a takich paczek było w sumie dobrze ponad dwieście...

 

W każdym razie przedwczoraj wróciwszy do domu obwieściłem wszem i wobec, że umarłem, nie ma mnie, nie żyję i w związku z tym niech nikt się nie dziwi, że tylko leżę i się nie ruszam, dla nieboszczyka to stan normalny w końcu

 

 

Dziś zaś... dziś przyjechały materiały na izolacje poziomą. Papa termozgrzewalna i folia. Jedno i drugie w rolkach, rolek, w sumie kilkanaście, ale za to ważyły troszkę więcej, niż cały tamten styropian razem wzięty. Ta ze dwa razy więcej... Prosty rachunek: waga rolki razy ilość daje mi wynik przeniesionego dziś na plecach ładunku: 800 kilo!

 

 

I tu się teraz zatrzymamy, albowiem będę musiał się zająć własną rodziną, która właśnie dostaje apopleksji i załamuje ręce w temacie "dziecko, ty się tak nie przemęczaj" - no dałem radę. Jakbym nie dał, to bym dał spokój. Zresztą, z wielkim samozadowoleniem stwierdzam, że ta budowa bardzo pozytywnie wpłynęła chyba na moją kondycję fizyczną, bo... no co tu dużo pisać, wspominałem już kilkakrotnie, że postury jestem raczej informatycznej, a w podstawówce W-F delikatnie mówiąc nie był moją ulubioną lekcją (zwłaszcza, że mieliśmy WFistę prosto po studiach, który miał wielkie ambicje i skłonności do równania wszystkich w górę), a dzisiaj dumny byłem jak nie wiem z faktu, że kiedy przyjechała ta papa, też kierowca (normalny, dobrze zbudowany facet) mi podstawiał na pace kolejne rolki, ja je odbierałem i odnosiłem na bok, i to on pierwszy spuchł, nie ja

 

Potem po rolce ładowałem sobie na taczkę i woziłem w "bezpieczne miejsce". Po dwie rolki próbowałem, ale taczka z 90kg ładunku już bardzo źle po naszym piaszczysto-wertepowym terenie jechała, nie było sensu, szybciej wychodziło dwa kursy machnąć niż się męczyć z jednym.

 

I teraz też, w przeciwnieństwie do przedwczoraj siedzę w domu i wcale nie umieram, nawet zakwasów nie czuję :) Jeszcze ze dwie takie budowy i Pudziana zakasuję

 

 

Tynki... robią się. Kolejne wzorki na ścianach powstają:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg8TUJFI/AAAAAAAADDE/L5wkJDbMZyU/s800/JP179274_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg8TUJFI/AAAAAAAADDE/L5wkJDbMZyU/s800/JP179274_a.jpg

 

 

A z tych wzorków potem wychodzi coś takiego:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg_JABwI/AAAAAAAADDI/9yFYJUZvt-g/s800/JP179277_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84Rg_JABwI/AAAAAAAADDI/9yFYJUZvt-g/s800/JP179277_a.jpg

 

 

Fakturę tynku sfotografowałem specjalnie, żeby pokazać, ale ona na tym zdjęciu wygląda o wiele ostrzej, niż w naturze, to wynik bocznego światła użytego do zdjęcia, w każdym razie widać tu rozmiar ziarna, a normalnie, jak się patrzy wprost na ścianę, ona jest w zasadzie gładka. I wygląda super :)

 

 

I jeszcze zrobiona w międzyczasie rozdzielnia w piwniczce, do sterowania oświetleniem parteru:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgkJQ47I/AAAAAAAADC8/5RJKvwJn4ao/s576/JP179261_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgkJQ47I/AAAAAAAADC8/5RJKvwJn4ao/s576/JP179261_a.jpg

 

 

Oczywiście, jak na zawodowca telekomunikanta przystało, rozdzielnia trzyma się kupy głównie dzięki trytytkom. Trytytki Rzondzom!

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgqRlIkI/AAAAAAAADDA/zaVM0Glim6Q/s800/JP179259_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S84RgqRlIkI/AAAAAAAADDA/zaVM0Glim6Q/s800/JP179259_a.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Tynkowania ciąg dalszy. Mają skończyć do środy, a potem... palnik już kupiony, butla z gazem pożyczona, papa przyjedzie w przyszłym tygodniu, styropian ma przyjechać jutro, rurki i szafki do CO - się kupi, iiii...

 

 

"Hej, junacy - ej, chłopcy, dziewczęta,

 

Do roboty! do roboty!

 

Jedno hasło jak rozkaz pamiętaj:

 

Do roboty! do roboty!

 

Za młoty, hej, ojczyzny wolne dzieci, dzielne dzieci,

 

Do roboty! - serca w górę, myślą świecić!

 

Raz! dwa! do roboty!

 

Czas brać kielnię w garść!"

 

 

Póki co jednak - po pierwsze tynki. Piękne. Zupełnie i absolutnie nie rozumiem tych, którzy zastanawiając się nad rodzajem tynków, wytykają tynkom cementowo - wapiennym ich ziarnistość jako wadę. Owszem, może w tynkach tradycyjnych, kręconych w betoniarce z piasku, cementu i wapna to ziarno jest jakieś większe, ale tynk z gotowej mieszanki jest tylko odrobinę mniej gładki od gipsowego, a takie delikatne ziarno, naszym zdaniem tylko uroku mu dodaje.

 

 

Na zdjęciu: hol na parterze:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg

 

 

Ściana za narożnikiem po prawo na pierwszym planie jest świeżo zaciągnięta i jeszcze nie równana - to tak dla jasności. Tynki jeszcze mokre, więc szare, one (ten konkretny produkt) po wyschnięciu zrobią się niemal białe.

 

 

Na zdjęciu w tej rozdzielczości nie widać, niestety, a nie przyszło mi do głowy, żeby bliżej sfotografować i uwiecznić moment wręcz historyczny i dowodzący, że Wyjątek to jednak jest moja krew

 

 

Najpierw odrobinka rodzinnej historii: nieżyjący już mój dziadek, całe życie przepracował jako mistrz budowlany, zarówno jako (odpowiednio uhonorowany) "Budowniczy Polski Ludowej" jak i - na koniec budowlanej kariery - Generalny Wykonawca swojego własnego domu, w którym dożył pięknego wieku. Ten dom był budowany, kiedy ja miałem jakieś 4 lata i oczywiście na budowie byłem częstym gościem. W sumie było fajnie, ja mam do dziś miłe wspomnienia, moi rodzice też (z ciekawszych, na szybko wspominanych: zwichnięta w łokciu ręka po przewróceniu się wraz z drabiną [oczywiście moja, nie rodziców], czy wypaprana w smole nowokupiona kurtka...).

 

 

Dziadek jednak dłuuugie lata po zakończeniu budowy opowiadał przy każdej możliwej okazji, jak to skończył zacieranie świeżo otynkowanej ściany, czemu ja się przyglądałem z rozdziawioną gębą, po czym poszedł na chwilę gdzieś indziej.

 

Kiedy wrócił, zastał mnie przy ciężkiej pracy - całą tą, świeżo wyrównaną ścianę ,pracowicie i w pocie czoła również "zacierałem" przy pomocy bodajże kawałka deski czy pustaka. Podobno byłem bardzo skuteczny - dokąd tylko mogłem sięgnąć od końca do końca "zatarłem"

 

 

I wróćmy do dzisiejszego dnia: Ano, byłem dziś na budowie z całą rodziną w komplecie, znaczy w sumie cztery osoby (choć jedna jeszcze w praktycznym opakowaniu). Wyjątek oczywiście przeszczęśliwy, wszystko go interesuje, wszystkiego musi dotknąć, w ręku ściskał (na własne, gromkim głosem wyrażone przy wysiadaniu z auta życzenie) swoją plastikową łopatę, taką w skali jego metrowego wzrostu - pełnowymiarową. I tąże łopatą najpierw bardzo usilnie starał się przefasonowywać na ścianie świeżo ułożone tynki, a właśnie w tym holu w jednym miejscu mu się to udało, potem zaś znalazł pędzel ławkowiec z urwaną rączką i napatrzywszy się wcześniej, jak pan pacą filcową zaciera ścianę, koniecznie chciał zacierać również

 

 

Co do samych tynków - dowiedzieli się niedawno chłopaki od swego szefa, że ja aktywny na muratorze jestem i piszę tutaj dość sporo, po czym wygłosili komentarz: "mamy nadzieję, że opisze pan, jaki jest ciężki los tynkarza" :)

 

Niniejszym więc opisuję: los tynkarza jest ciężki. Obserwowałem, na czym polega tynkowanie sufitu (zacieranie głównie, bo nakładanie tynku agregatem to jak zabawa jest) i od samego patrzenia mnie ramiona bolały....

 

 

Na tą ekipę póki co nie mam powodów do narzekań, wszystko gra, tynki ładne, żeby nie było jednak tak złoto, z czystej złośliwości zdjęcie krytyczne - Idealnie okrągła wizja "Dookoła świata" w wydaniu jednego z tynkarskiej ekipy

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg

 

 

Na zdjęcie jest nałożone czerwone kółko dla odwzorowania szokującej prawdy Winowajca o fuszerce wie, obiecał, że poprawi.

 

 

Niżej podpisany zaś, ponieważ z natury nie potrafi usiedzieć z założonymi rękami, znalazł sobie zajęcie - podjazd do garażu. Przy zasypywaniu szamba (znajdującego się dokładnie pod tym podjazdem) na jego pokrywę została przez koparkę nasypana hałda piachu, stosowne zdjęcia powinny być gdzieś w czeluściach dziennika. No i tej właśnie hałdy od wczoraj już nie ma, jest za to, dość surowy jeszcze i dość daleki od docelowej formy, ale... podjazd!.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg

 

 

... no dobra, może podjazd to to jeszcze nie jest, ale już bardziej podjazd niż hałda. W takiej formie sobie kilka miesięcy poleży, trochę siądzie samoistnie, trochę mu się potem pomoże zagęszczarką, podgarnie boki, przedłuży do płota, zrobi "na cacy" właz do szamba...

 

 

[CDN] (strasznie wkurzające jest to ograniczenie ilości grafik do dziesięciu)

Jarek.P

Dom w Lesie

Tynkowania ciąg dalszy. Mają skończyć do środy, a potem... palnik już kupiony, butla z gazem pożyczona, papa przyjedzie w przyszłym tygodniu, styropian ma przyjechać jutro, rurki i szafki do CO - się kupi, iiii...

 

 

"Hej, junacy - ej, chłopcy, dziewczęta,

 

Do roboty! do roboty!

 

Jedno hasło jak rozkaz pamiętaj:

 

Do roboty! do roboty!

 

Za młoty, hej, ojczyzny wolne dzieci, dzielne dzieci,

 

Do roboty! - serca w górę, myślą świecić!

 

Raz! dwa! do roboty!

 

Czas brać kielnię w garść!"

 

 

Póki co jednak - po pierwsze tynki. Piękne. Zupełnie i absolutnie nie rozumiem tych, którzy zastanawiając się nad rodzajem tynków, wytykają tynkom cementowo - wapiennym ich ziarnistość jako wadę. Owszem, może w tynkach tradycyjnych, kręconych w betoniarce z piasku, cementu i wapna to ziarno jest jakieś większe, ale tynk z gotowej mieszanki jest tylko odrobinę mniej gładki od gipsowego, a takie delikatne ziarno, naszym zdaniem tylko uroku mu dodaje.

 

 

Na zdjęciu: hol na parterze:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAq39wkI/AAAAAAAADCg/CvLpOZbU-wI/s800/JP169245_a.jpg

 

Ściana za narożnikiem po prawo na pierwszym planie jest świeżo zaciągnięta i jeszcze nie równana - to tak dla jasności. Tynki jeszcze mokre, więc szare, one (ten konkretny produkt) po wyschnięciu zrobią się niemal białe.

 

 

Na zdjęciu w tej rozdzielczości nie widać, niestety, a nie przyszło mi do głowy, żeby bliżej sfotografować i uwiecznić moment wręcz historyczny i dowodzący, że Wyjątek to jednak jest moja krew

 

 

Najpierw odrobinka rodzinnej historii: nieżyjący już mój dziadek, całe życie przepracował jako mistrz budowlany, zarówno jako (odpowiednio uhonorowany) "Budowniczy Polski Ludowej" jak i - na koniec budowlanej kariery - Generalny Wykonawca swojego własnego domu, w którym dożył pięknego wieku. Ten dom był budowany, kiedy ja miałem jakieś 4 lata i oczywiście na budowie byłem częstym gościem. W sumie było fajnie, ja mam do dziś miłe wspomnienia, moi rodzice też (z ciekawszych, na szybko wspominanych: zwichnięta w łokciu ręka po przewróceniu się wraz z drabiną [oczywiście moja, nie rodziców], czy wypaprana w smole nowokupiona kurtka...).

 

 

Dziadek jednak dłuuugie lata po zakończeniu budowy opowiadał przy każdej możliwej okazji, jak to skończył zacieranie świeżo otynkowanej ściany, czemu ja się przyglądałem z rozdziawioną gębą, po czym poszedł na chwilę gdzieś indziej.

 

Kiedy wrócił, zastał mnie przy ciężkiej pracy - całą tą, świeżo wyrównaną ścianę ,pracowicie i w pocie czoła również "zacierałem" przy pomocy bodajże kawałka deski czy pustaka. Podobno byłem bardzo skuteczny - dokąd tylko mogłem sięgnąć od końca do końca "zatarłem"

 

 

I wróćmy do dzisiejszego dnia: Ano, byłem dziś na budowie z całą rodziną w komplecie, znaczy w sumie cztery osoby (choć jedna jeszcze w praktycznym opakowaniu). Wyjątek oczywiście przeszczęśliwy, wszystko go interesuje, wszystkiego musi dotknąć, w ręku ściskał (na własne, gromkim głosem wyrażone przy wysiadaniu z auta życzenie) swoją plastikową łopatę, taką w skali jego metrowego wzrostu - pełnowymiarową. I tąże łopatą najpierw bardzo usilnie starał się przefasonowywać na ścianie świeżo ułożone tynki, a właśnie w tym holu w jednym miejscu mu się to udało, potem zaś znalazł pędzel ławkowiec z urwaną rączką i napatrzywszy się wcześniej, jak pan pacą filcową zaciera ścianę, koniecznie chciał zacierać również

 

 

Co do samych tynków - dowiedzieli się niedawno chłopaki od swego szefa, że ja aktywny na muratorze jestem i piszę tutaj dość sporo, po czym wygłosili komentarz: "mamy nadzieję, że opisze pan, jaki jest ciężki los tynkarza" :)

 

Niniejszym więc opisuję: los tynkarza jest ciężki. Obserwowałem, na czym polega tynkowanie sufitu (zacieranie głównie, bo nakładanie tynku agregatem to jak zabawa jest) i od samego patrzenia mnie ramiona bolały....

 

 

Na tą ekipę póki co nie mam powodów do narzekań, wszystko gra, tynki ładne, żeby nie było jednak tak złoto, z czystej złośliwości zdjęcie krytyczne - Idealnie okrągła wizja "Dookoła świata" w wydaniu jednego z tynkarskiej ekipy

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jbMo9LP5I/AAAAAAAADCs/wWclJtZ_b34/s576/JP169239_a.jpg

 

Na zdjęcie jest nałożone czerwone kółko dla odwzorowania szokującej prawdy Winowajca o fuszerce wie, obiecał, że poprawi.

 

 

Niżej podpisany zaś, ponieważ z natury nie potrafi usiedzieć z założonymi rękami, znalazł sobie zajęcie - podjazd do garażu. Przy zasypywaniu szamba (znajdującego się dokładnie pod tym podjazdem) na jego pokrywę została przez koparkę nasypana hałda piachu, stosowne zdjęcia powinny być gdzieś w czeluściach dziennika. No i tej właśnie hałdy od wczoraj już nie ma, jest za to, dość surowy jeszcze i dość daleki od docelowej formy, ale... podjazd!.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jgP2KBQJI/AAAAAAAADC0/h2N7vmeSxeM/s576/JP169255_a.jpg

 

... no dobra, może podjazd to to jeszcze nie jest, ale już bardziej podjazd niż hałda. W takiej formie sobie kilka miesięcy poleży, trochę siądzie samoistnie, trochę mu się potem pomoże zagęszczarką, podgarnie boki, przedłuży do płota, zrobi "na cacy" właz do szamba...

 

 

[CDN] (strasznie wkurzające jest to ograniczenie ilości grafik do dziesięciu)

Jarek.P

Dom w Lesie

 

[cd]

 

 

Właz do szamba, póki co "omijany" przez nasyp, a także bardziej realne przedstawienie ilości przerzuconej przeze mnie "temi rencami" i łopatą ziemi na zdjęciu poniżej. Na fotografii - inspekcja budowlana w trakcie pracy, wyposażona w jedną z kolejnych wersji przyrządu do zacierania świeżych tynków, stukania w świeżo wypionowane narożniki i tym podobne, przejściowo służąca również jako telefon komórkowy :)

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAselzRI/AAAAAAAADCc/JVlhSbk-yYk/s800/JP169241_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAselzRI/AAAAAAAADCc/JVlhSbk-yYk/s800/JP169241_a.jpg

 

 

I na koniec dzisiejszego odcinka - podwórko z drugiej strony domu, z widokiem na wszechobecny śmietnik i stosy drewna. Ten konkretny stos już i tak znacznie uszczuplony, bo w międzyczasie za sprawą jednego z muratorowych forumowiczów znikły wszystkie pełnowymiarowe stemple, a inny forumowicz zabrał był większość blatów szalunkowych.

 

Może na gruz ceglano-dachówkowy się ktoś skusi? Do utwardzenia drogi jak znalazł, darmo oddam. Dobra wywrotka tego będzie...

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAzpvtmI/AAAAAAAADCk/tlQvmQo-vlk/s800/JP169250_a.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S8jTAzpvtmI/AAAAAAAADCk/tlQvmQo-vlk/s800/JP169250_a.jpg

 

 

J.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...