Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    442
  • komentarzy
    5
  • odsłon
    736

Entries in this blog

Jarek.P

Dom w Lesie

I znów mi wiertło strzeliło

 

Cudo marki Condor za 5zł pracowało zatem dokładnie tyle samo, co mercedes marki Tivoli za 18zł. 5 dni roboczych, każdy taki dzień to u mnie wywiercone jakieś 150 otworów (w spoinach, ceramice i żelbecie).

 

 

Jedyna różnica na korzyść Tivoli, jaką zaobserwowałem, to fakt, że pod koniec życia to wiertło za 5zł zrobiło się chyba lekko podkalibrowe, bo klipsy mi jakoś nagminnie nie chciały wchodzić

 

 

Oczywiście, co mi dupę uratowało? Ano wierne, niezawodne, zawsze gotowe do pracy stare wiertło. Tak, właśnie to, które chciałem wyrzucić. To,. którego nie tylko nie wyrzucę, ale po wprowadzeniu się, do specjalnie w tym celu zrobionej gabloty je wstawię

 

 

I z narzędziowych newsów jeszcze - dziś zauważyłem, że tak w sumie niewiedzieć kiedy, wyscelbiła mi się otwornica. Dwa zemby jej fie uklusyły i scelbata telaf jeft

 

Nic, elektryki (przynajmniej tej, na którą otwornicę używam) już sama końcówka mi została, powinna wytrzymać.

 

 

A z robót - dziś zakończyłem gniazdkologię na poddaszu, rozpocząłem gniazdkologię na parterze. Liczę na to, że w jakieś dwa dni ją zrobię, potem dzień na instalacje niskonapięciowe, ze dwa dni na instalacje alarmowe, dzień na podklejanie obwisłych przewodów, dzień na nieuniknione obsuwy... - zobaczymy, ile z tego harmonogramu uda mi się dotrzymać

 

 

Zdjęcia - coś się "do druku" znajdzie. Ot, choćby ostatnia już rozdzielnia, ta konkretnie do sterowania oświetleniem w naszej sypialni:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqCZpU_I/AAAAAAAAC5o/-SGC58Eh0wA/s720/8853_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqCZpU_I/AAAAAAAAC5o/-SGC58Eh0wA/s720/8853_.jpg

 

Fragment dziś wykonanej instalacji (spiżarnia przy kuchni):

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqkuplhI/AAAAAAAAC5s/S7yuDnV8JKE/s640/8859_%C5%9Aroda.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqkuplhI/AAAAAAAAC5s/S7yuDnV8JKE/s640/8859_%C5%9Aroda.jpg

 

I wykusz przy naszej sypialni, docelowo kącik "do picia herbaty", obecnie - miejsce, gdzie przez miesiące stania budowy w stanie niezamknietym wiatr wszelkie śmieci znosił

 

(.... no dobra, nie tylko wiatr...)

 

Okno póki co "oszklone" autorskim i niepowtarzalnym wypełnieniem "ze szprosami", to wypełnienie również nieźle straszy, ponieważ normalnie jest w którąś stronę mocno wydęte, a jak co jakiś czas wiatr zawieje w drugą stronę, ta folia z głośnym hukiem "strzela" :)

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECpxkBGAI/AAAAAAAAC5k/o-Z6QOBPPgA/s640/8847_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECpxkBGAI/AAAAAAAAC5k/o-Z6QOBPPgA/s640/8847_.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I znów mi wiertło strzeliło

 

Cudo marki Condor za 5zł pracowało zatem dokładnie tyle samo, co mercedes marki Tivoli za 18zł. 5 dni roboczych, każdy taki dzień to u mnie wywiercone jakieś 150 otworów (w spoinach, ceramice i żelbecie).

 

 

Jedyna różnica na korzyść Tivoli, jaką zaobserwowałem, to fakt, że pod koniec życia to wiertło za 5zł zrobiło się chyba lekko podkalibrowe, bo klipsy mi jakoś nagminnie nie chciały wchodzić

 

 

Oczywiście, co mi dupę uratowało? Ano wierne, niezawodne, zawsze gotowe do pracy stare wiertło. Tak, właśnie to, które chciałem wyrzucić. To,. którego nie tylko nie wyrzucę, ale po wprowadzeniu się, do specjalnie w tym celu zrobionej gabloty je wstawię

 

 

I z narzędziowych newsów jeszcze - dziś zauważyłem, że tak w sumie niewiedzieć kiedy, wyscelbiła mi się otwornica. Dwa zemby jej fie uklusyły i scelbata telaf jeft

 

Nic, elektryki (przynajmniej tej, na którą otwornicę używam) już sama końcówka mi została, powinna wytrzymać.

 

 

A z robót - dziś zakończyłem gniazdkologię na poddaszu, rozpocząłem gniazdkologię na parterze. Liczę na to, że w jakieś dwa dni ją zrobię, potem dzień na instalacje niskonapięciowe, ze dwa dni na instalacje alarmowe, dzień na podklejanie obwisłych przewodów, dzień na nieuniknione obsuwy... - zobaczymy, ile z tego harmonogramu uda mi się dotrzymać

 

 

Zdjęcia - coś się "do druku" znajdzie. Ot, choćby ostatnia już rozdzielnia, ta konkretnie do sterowania oświetleniem w naszej sypialni:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqCZpU_I/AAAAAAAAC5o/-SGC58Eh0wA/s720/8853_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqCZpU_I/AAAAAAAAC5o/-SGC58Eh0wA/s720/8853_.jpg

 

 

Fragment dziś wykonanej instalacji (spiżarnia przy kuchni):

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqkuplhI/AAAAAAAAC5s/S7yuDnV8JKE/s640/8859_%C5%9Aroda.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECqkuplhI/AAAAAAAAC5s/S7yuDnV8JKE/s640/8859_%C5%9Aroda.jpg

 

 

I wykusz przy naszej sypialni, docelowo kącik "do picia herbaty", obecnie - miejsce, gdzie przez miesiące stania budowy w stanie niezamknietym wiatr wszelkie śmieci znosił

 

(.... no dobra, nie tylko wiatr...)

 

Okno póki co "oszklone" autorskim i niepowtarzalnym wypełnieniem "ze szprosami", to wypełnienie również nieźle straszy, ponieważ normalnie jest w którąś stronę mocno wydęte, a jak co jakiś czas wiatr zawieje w drugą stronę, ta folia z głośnym hukiem "strzela" :)

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECpxkBGAI/AAAAAAAAC5k/o-Z6QOBPPgA/s640/8847_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S6ECpxkBGAI/AAAAAAAAC5k/o-Z6QOBPPgA/s640/8847_.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557n9Mj4AI/AAAAAAAAC44/6dzkRRBJdtA/s720/8776_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557n9Mj4AI/AAAAAAAAC44/6dzkRRBJdtA/s720/8776_Zima.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557k4JkLWI/AAAAAAAAC4c/9HB280b9yfc/s720/8799_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557k4JkLWI/AAAAAAAAC4c/9HB280b9yfc/s720/8799_Zima.jpg

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557llp8-9I/AAAAAAAAC4k/z1no6T5Inik/s720/8803_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557llp8-9I/AAAAAAAAC4k/z1no6T5Inik/s720/8803_Zima.jpg

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557m9CezoI/AAAAAAAAC4s/8H7ApCExJLA/s720/8807_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557m9CezoI/AAAAAAAAC4s/8H7ApCExJLA/s720/8807_Zima.jpg

 

Pada, [biiip], [biiip] śnieg; Pada, [biiip], [biiip] śnieg

 

Cieszą się, [biiip], bałwanki, taka ich mać!

 

Ale, [biiip] pech, ale, [biiip] pech, żebyż to [biiip] [biiip] [biiip] trafił i [biiip] z [biiip] po [biiip] [biiip] w [biiip] i taka jego [biiip] [biiip] w te i nazad [biiip], [biiip] jego [biiip] i [biiip], niech ta [biiip] zima sobie [biiip] [biiip] w [biiip] i po [biiip] [biiip] [biiip], na cały [biiip] i [biiip] !!!!

 

 

[biiip]!

 

 

Nie cierrrpię, [biiip], zimy! Jego mać!

 

 

Acha i nie będzie dziś słowa o kablach. Żadnych. Bo ileż można. Jedynie ad acta odnotuję, że zrobiony pokój młodszego potomstwa, przyległa garderoba i pokój gościnny.

 

 

Za to kilka zaległości chciałem nadgonić.

 

Po pierwsze - zwierzątko nasze domowe. Bo już kilka osób się pytało: "a jak tam kuna"? No tak po prostu, zaraz po "jak się macie" i "jak zdrowie"

 

Ano o kunie już nawet nie piszę, bo i co tu pisać, ale kuna ma się dobrze i cały czas nie ustaje w próbach pokazania mi, kto w tym domu jest głównym lokatorem. Próby owe wyglądają np. tak:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557oue5puI/AAAAAAAAC5E/7i_NCwtgPoE/s720/8779_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557oue5puI/AAAAAAAAC5E/7i_NCwtgPoE/s720/8779_Zima.jpg

 

I odpowiadając na niezadane pytania - nie, nie będę chyba jednak rozpoczynał konwersacji na kunich warunkach i udowadniał jej, że z tą jej kupką to ona sobie może... norkę gdzieś pod pniakiem co najwyżej wykopać. Raz że za zimno trochę jest na wypinanie gołych czterech liter, a dwa, że my kiedyśtam chcemy się do tego domu wprowadzić, a w przypadku eskalacji konfliktu mogłoby to być odrobinkę kłopotliwe...

 

 

Za to bałagan panujący wokół naszej budowie już chyba zwierzątku się też nie podoba, bo wyraźnie ma traumę jakąś. Tu dowód naoczny: kunia reakcja na widok "składziku" pod barakowozem:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nUF-12I/AAAAAAAAC40/XphwPURcrrk/s720/8773_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nUF-12I/AAAAAAAAC40/XphwPURcrrk/s720/8773_Zima.jpg

 

I ostatnie dzisiejsze zdjęcie: produkcja opału do kozy. Która - jak to koza - wszystko i duuuużo:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nAmXxJI/AAAAAAAAC4w/73YzqSVC-KA/s720/8810_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nAmXxJI/AAAAAAAAC4w/73YzqSVC-KA/s720/8810_Zima.jpg

 

Na kozie stoi mój wierny garnuch z budowlaną herbatą, natomiast między garnuchem a kozą znajduje się rewelacyjne, patentowane urządzenie nanotechnologiczne, dzięki swym specjalnym właściwościom zapewniające przez cały czas optymalną temperaturę herbaty do picia - ani nie za gorącą, jak w kozie się hajcuje na całego, ani nie za zimną, jak koza przygasa

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557n9Mj4AI/AAAAAAAAC44/6dzkRRBJdtA/s720/8776_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557n9Mj4AI/AAAAAAAAC44/6dzkRRBJdtA/s720/8776_Zima.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557k4JkLWI/AAAAAAAAC4c/9HB280b9yfc/s720/8799_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557k4JkLWI/AAAAAAAAC4c/9HB280b9yfc/s720/8799_Zima.jpg

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557llp8-9I/AAAAAAAAC4k/z1no6T5Inik/s720/8803_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557llp8-9I/AAAAAAAAC4k/z1no6T5Inik/s720/8803_Zima.jpg

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557m9CezoI/AAAAAAAAC4s/8H7ApCExJLA/s720/8807_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557m9CezoI/AAAAAAAAC4s/8H7ApCExJLA/s720/8807_Zima.jpg

 

 

Pada, [biiip], [biiip] śnieg; Pada, [biiip], [biiip] śnieg

 

Cieszą się, [biiip], bałwanki, taka ich mać!

 

Ale, [biiip] pech, ale, [biiip] pech, żebyż to [biiip] [biiip] [biiip] trafił i [biiip] z [biiip] po [biiip] [biiip] w [biiip] i taka jego [biiip] [biiip] w te i nazad [biiip], [biiip] jego [biiip] i [biiip], niech ta [biiip] zima sobie [biiip] [biiip] w [biiip] i po [biiip] [biiip] [biiip], na cały [biiip] i [biiip] !!!!

 

 

[biiip]!

 

 

Nie cierrrpię, [biiip], zimy! Jego mać!

 

 

Acha i nie będzie dziś słowa o kablach. Żadnych. Bo ileż można. Jedynie ad acta odnotuję, że zrobiony pokój młodszego potomstwa, przyległa garderoba i pokój gościnny.

 

 

Za to kilka zaległości chciałem nadgonić.

 

Po pierwsze - zwierzątko nasze domowe. Bo już kilka osób się pytało: "a jak tam kuna"? No tak po prostu, zaraz po "jak się macie" i "jak zdrowie"

 

Ano o kunie już nawet nie piszę, bo i co tu pisać, ale kuna ma się dobrze i cały czas nie ustaje w próbach pokazania mi, kto w tym domu jest głównym lokatorem. Próby owe wyglądają np. tak:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557oue5puI/AAAAAAAAC5E/7i_NCwtgPoE/s720/8779_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557oue5puI/AAAAAAAAC5E/7i_NCwtgPoE/s720/8779_Zima.jpg

 

 

I odpowiadając na niezadane pytania - nie, nie będę chyba jednak rozpoczynał konwersacji na kunich warunkach i udowadniał jej, że z tą jej kupką to ona sobie może... norkę gdzieś pod pniakiem co najwyżej wykopać. Raz że za zimno trochę jest na wypinanie gołych czterech liter, a dwa, że my kiedyśtam chcemy się do tego domu wprowadzić, a w przypadku eskalacji konfliktu mogłoby to być odrobinkę kłopotliwe...

 

 

Za to bałagan panujący wokół naszej budowie już chyba zwierzątku się też nie podoba, bo wyraźnie ma traumę jakąś. Tu dowód naoczny: kunia reakcja na widok "składziku" pod barakowozem:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nUF-12I/AAAAAAAAC40/XphwPURcrrk/s720/8773_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nUF-12I/AAAAAAAAC40/XphwPURcrrk/s720/8773_Zima.jpg

 

 

I ostatnie dzisiejsze zdjęcie: produkcja opału do kozy. Która - jak to koza - wszystko i duuuużo:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nAmXxJI/AAAAAAAAC4w/73YzqSVC-KA/s720/8810_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S557nAmXxJI/AAAAAAAAC4w/73YzqSVC-KA/s720/8810_Zima.jpg

 

 

Na kozie stoi mój wierny garnuch z budowlaną herbatą, natomiast między garnuchem a kozą znajduje się rewelacyjne, patentowane urządzenie nanotechnologiczne, dzięki swym specjalnym właściwościom zapewniające przez cały czas optymalną temperaturę herbaty do picia - ani nie za gorącą, jak w kozie się hajcuje na całego, ani nie za zimną, jak koza przygasa

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Dziś już na dobre zacząłem instalować gniazdkologię. Oświetleniówka już zakończona z jedynie zupełnie już nieistotnymi "ale" ("ale" oświetlenie zewnętrzne wejścia z puszki trzeba na zewnątrz wyciągnąć i "ale" do kuchni dociągnąć przewód sterowniczy oświetlenia zewnętrznego, furtki i bramy), więc na gniazdkologię najwyższy czas!

 

 

Na pierwszy ogień (po gniazdkach zrobionych "z rozpędu" razem z oświetleniem w garażu) poszedł pokój pierworodnego. Zdjęcia:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg

 

Ta bateria gniazdek jest przygotowana pod sieć komputerową i CTV, przewody niskonapięciowe będę rzucał później, ale to już będzie moooment, wszystko jest pod nie przygotowane, przebicia, podejścia, tylko rozciągnąć przewody i wepchać w peszle. Będą szły po podłodze, więc peszle niezbędne, za to mocowanie odpada.

 

 

A'propos przekuć - na drodze przewidzianej pod te peszle miałem wstawiony w ścianę filarek podpierający słup od więźby. Co było robić, przegryzłem się przez niego...

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg

 

Ogólnie, dzisiejszy pracowity dzień upływał mi przy akompaniamencie dwóch rzeczy: przez cały czas, jaki spędziłem na budowie, bite sześć godzin, monotonnie szczekał pies u sąsiada oraz wył czyjś alarm ze dwie ulice dalej.

 

Ech, uroki życia na przedmieściach...

 

Oczywiście, na osiedlu bloków jest o wiele głośniej, ale tu mieszkam od lat i cała akustyka otoczenia jest dla mnie normalnym tłem, tam zaś natomiast jest na ogół cisza i spokój, dlatego taki monotonnie ciamiący Burek plus ten alarm działały na nerwy, oj działały...

 

Burek, jak Burek zresztą, ale ten alarm to jest coś przedziwnego. Po tonacji oceniając, jest to cały czas ten sam alarm, który tam wyje sobie regularnie w zasadzie odkąd tam jeździmy, czyli już ile to?... Pięć lat? Oczywiście nie non stop, ale regularnie. Są okresy, że częściej wyje niż nie wyje. I dziwię się. Nawet nie temu, po co taki alarm, dziwię się bardziej bezpośrednim sąsiadom, że nie usiłują wpłynąć na właściciela, a jeśli tenże nie jest skory do współpracy, że "nieznani sprawcy" chociażby nie rozstrzelają w końcu syreny tego alarmu z wiatrówki.

 

 

A i jeszcze jedno, coś co miałem wczoraj dopisać, tylko mi się zapomniało.

 

Choćby z korespondencji, jaką od czasu do czasu dostaję wiem, że ten dziennik podczytują osoby planujące samodzielne prace przy instalacjach i "wzorują się" :)

 

Oczywiście bardzo mi miło i bardzo się cieszę (jakiś czas temu w wątku o uziemieniach znalazłem zdjęcie swojej własnej, tu zamieszczanej Głównej Szyny Wyrównawczej jako wzorcowe wykonanie przez kogoś pokazywane, mało nie pękłem z dumy :) ), jeśli jednak ten dziennik ma służyć również celom szkoleniowym, to o jednej rzeczy muszę napisać:

 

 

A więc: kajeciki, ołówki i piszemy:

 

"Jak kupować przewody?" - to taki tytuł u góry strony proszę napisać. I podkreślić. Nie, nie wężykiem, to nie do śmichu ma być.

 

- No jak piszesz "przewody", no jak??!!?? ... A może i dobrze...

 

 

U mnie kupowanie przewodów wyglądało tak: zrobiłem listę wszystkiego, co mi jest potrzebne i tąże listę rozesłałem do iluś hurtowni z prośbą o wycenę. Te, które raczyły odpisać (bo - ciekawostka, kilka nie było zainteresowanych klientem chcącym wydać u nich jakby nie patrzeć kupę kasy i zwyczajnie mnie olało. Cóż, trudno, ja ich też...) spytałem z kolei, jakich producentów przewody oferują i jak dostarczą zamówienie. I mając te trzy informacje: co, za ile i jak wybrałem w końcu hurtownię, która mieści się dobre 100km ode mnie, ale za to mają tanio, dobrze i co się u nich kupi (oczywiście od jakiejśtam kwoty) pod drzwi mi gratis dowożą.

 

I taki sposób zamawiania gorąco polecam.

 

 

A teraz będzie przykład, jak nie należy robić zakupów. Ano, zabrakło mi przewodu. YDYp 3x1,5. Ponieważ chodziło o raptem jeden krążek, tej swojej hurtowni już nie fatygowałem, stwierdziłem, że to ja w takim razie pojadę sobie do Leroja, gdzie jak raz na ten typ przewodu jest superpromocja i bardzo dobra cena, wcale nie wyższa od tej, którą miałem w mojej hurtowni.

 

Pojechałem i pierwszy zonk: przewody owszem są, kosztują tyle, ile miały kosztować, ale te krążki jakieś takie małe...

 

Przez ostatnie tygodnie nanosiłem się krążków z tym typem przewodu, więc jego rozmiar i wagę miałem niejako "w ręku". A tu leży coś, co i małe mi się wydaje i jakieś lekkie. Sprawdzam parametry, wszystko się zgadza i długość i średnica żył i dopuszczalne napięcie izolacji. Rozglądam się dokładniej i gdzieś na tyłach regału odkrywam końcówki starych zapasów innego producenta. Nazwa producenta co prawda też mi nic nie mówi (i tu i tu), ale krążek przynajmniej uczciwszy. Żeby wykluczyć kwestię, że one są takie same, tylko inaczej zwinięte, wziąłem po krążku jednego i drugiego i poszedłem na dział "gwoździe i śrubki", gdzie są samoobsługowe wagi. I zważyłem oba krążki, wywołując tym zresztą wielkie zdziwienie pana z obsługi oraz jakieś dziwne nerwowe ruchy innych kupujących, którzy się dyskretnie oddalać zaczęli. Waga jednak nie kłamała: ten podejrzany miał zawartość kabla w kablu dobre 20 deko mniejszą. Przy wadze całego krążka daje to jakieś 2% różnicy. Niby niedużo, ale skądś się ta różnica bierze, prawda? Albo tkwi w średnicy żyły, albo w czystości miedzi, albo w izolacji...

 

Oczywiście kupiłem ten cięższy. Przypominam jednak, że on też był producenta o absolutnie nieznanej mi nazwie, najprawdopodobniej jakiś jedynie metkowany u nas chińczyk. No i wczoraj robiąc nim instalację ukląłem się na niego jak niewiem. Nie chciał się układać za diabła, jakieś wiotkie toto było, farfocle się ciągle robiły, ścisnąć w ręku wystarczyło, żeby się deformował, no zgroza po prostu!

 

 

Tak więc na koniec tej przydługawej epistoły wniosek: przewody kupować tanie i dobre, a nie tylko tanie! Amen.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Dziś już na dobre zacząłem instalować gniazdkologię. Oświetleniówka już zakończona z jedynie zupełnie już nieistotnymi "ale" ("ale" oświetlenie zewnętrzne wejścia z puszki trzeba na zewnątrz wyciągnąć i "ale" do kuchni dociągnąć przewód sterowniczy oświetlenia zewnętrznego, furtki i bramy), więc na gniazdkologię najwyższy czas!

 

 

Na pierwszy ogień (po gniazdkach zrobionych "z rozpędu" razem z oświetleniem w garażu) poszedł pokój pierworodnego. Zdjęcia:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg

 

 

Ta bateria gniazdek jest przygotowana pod sieć komputerową i CTV, przewody niskonapięciowe będę rzucał później, ale to już będzie moooment, wszystko jest pod nie przygotowane, przebicia, podejścia, tylko rozciągnąć przewody i wepchać w peszle. Będą szły po podłodze, więc peszle niezbędne, za to mocowanie odpada.

 

 

A'propos przekuć - na drodze przewidzianej pod te peszle miałem wstawiony w ścianę filarek podpierający słup od więźby. Co było robić, przegryzłem się przez niego...

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg

 

 

Ogólnie, dzisiejszy pracowity dzień upływał mi przy akompaniamencie dwóch rzeczy: przez cały czas, jaki spędziłem na budowie, bite sześć godzin, monotonnie szczekał pies u sąsiada oraz wył czyjś alarm ze dwie ulice dalej.

 

Ech, uroki życia na przedmieściach...

 

Oczywiście, na osiedlu bloków jest o wiele głośniej, ale tu mieszkam od lat i cała akustyka otoczenia jest dla mnie normalnym tłem, tam zaś natomiast jest na ogół cisza i spokój, dlatego taki monotonnie ciamiący Burek plus ten alarm działały na nerwy, oj działały...

 

Burek, jak Burek zresztą, ale ten alarm to jest coś przedziwnego. Po tonacji oceniając, jest to cały czas ten sam alarm, który tam wyje sobie regularnie w zasadzie odkąd tam jeździmy, czyli już ile to?... Pięć lat? Oczywiście nie non stop, ale regularnie. Są okresy, że częściej wyje niż nie wyje. I dziwię się. Nawet nie temu, po co taki alarm, dziwię się bardziej bezpośrednim sąsiadom, że nie usiłują wpłynąć na właściciela, a jeśli tenże nie jest skory do współpracy, że "nieznani sprawcy" chociażby nie rozstrzelają w końcu syreny tego alarmu z wiatrówki.

 

 

A i jeszcze jedno, coś co miałem wczoraj dopisać, tylko mi się zapomniało.

 

Choćby z korespondencji, jaką od czasu do czasu dostaję wiem, że ten dziennik podczytują osoby planujące samodzielne prace przy instalacjach i "wzorują się" :)

 

Oczywiście bardzo mi miło i bardzo się cieszę (jakiś czas temu w wątku o uziemieniach znalazłem zdjęcie swojej własnej, tu zamieszczanej Głównej Szyny Wyrównawczej jako wzorcowe wykonanie przez kogoś pokazywane, mało nie pękłem z dumy :) ), jeśli jednak ten dziennik ma służyć również celom szkoleniowym, to o jednej rzeczy muszę napisać:

 

 

A więc: kajeciki, ołówki i piszemy:

 

"Jak kupować przewody?" - to taki tytuł u góry strony proszę napisać. I podkreślić. Nie, nie wężykiem, to nie do śmichu ma być.

 

- No jak piszesz "przewody", no jak??!!?? ... A może i dobrze...

 

 

U mnie kupowanie przewodów wyglądało tak: zrobiłem listę wszystkiego, co mi jest potrzebne i tąże listę rozesłałem do iluś hurtowni z prośbą o wycenę. Te, które raczyły odpisać (bo - ciekawostka, kilka nie było zainteresowanych klientem chcącym wydać u nich jakby nie patrzeć kupę kasy i zwyczajnie mnie olało. Cóż, trudno, ja ich też...) spytałem z kolei, jakich producentów przewody oferują i jak dostarczą zamówienie. I mając te trzy informacje: co, za ile i jak wybrałem w końcu hurtownię, która mieści się dobre 100km ode mnie, ale za to mają tanio, dobrze i co się u nich kupi (oczywiście od jakiejśtam kwoty) pod drzwi mi gratis dowożą.

 

I taki sposób zamawiania gorąco polecam.

 

 

A teraz będzie przykład, jak nie należy robić zakupów. Ano, zabrakło mi przewodu. YDYp 3x1,5. Ponieważ chodziło o raptem jeden krążek, tej swojej hurtowni już nie fatygowałem, stwierdziłem, że to ja w takim razie pojadę sobie do Leroja, gdzie jak raz na ten typ przewodu jest superpromocja i bardzo dobra cena, wcale nie wyższa od tej, którą miałem w mojej hurtowni.

 

Pojechałem i pierwszy zonk: przewody owszem są, kosztują tyle, ile miały kosztować, ale te krążki jakieś takie małe...

 

Przez ostatnie tygodnie nanosiłem się krążków z tym typem przewodu, więc jego rozmiar i wagę miałem niejako "w ręku". A tu leży coś, co i małe mi się wydaje i jakieś lekkie. Sprawdzam parametry, wszystko się zgadza i długość i średnica żył i dopuszczalne napięcie izolacji. Rozglądam się dokładniej i gdzieś na tyłach regału odkrywam końcówki starych zapasów innego producenta. Nazwa producenta co prawda też mi nic nie mówi (i tu i tu), ale krążek przynajmniej uczciwszy. Żeby wykluczyć kwestię, że one są takie same, tylko inaczej zwinięte, wziąłem po krążku jednego i drugiego i poszedłem na dział "gwoździe i śrubki", gdzie są samoobsługowe wagi. I zważyłem oba krążki, wywołując tym zresztą wielkie zdziwienie pana z obsługi oraz jakieś dziwne nerwowe ruchy innych kupujących, którzy się dyskretnie oddalać zaczęli. Waga jednak nie kłamała: ten podejrzany miał zawartość kabla w kablu dobre 20 deko mniejszą. Przy wadze całego krążka daje to jakieś 2% różnicy. Niby niedużo, ale skądś się ta różnica bierze, prawda? Albo tkwi w średnicy żyły, albo w czystości miedzi, albo w izolacji...

 

Oczywiście kupiłem ten cięższy. Przypominam jednak, że on też był producenta o absolutnie nieznanej mi nazwie, najprawdopodobniej jakiś jedynie metkowany u nas chińczyk. No i wczoraj robiąc nim instalację ukląłem się na niego jak niewiem. Nie chciał się układać za diabła, jakieś wiotkie toto było, farfocle się ciągle robiły, ścisnąć w ręku wystarczyło, żeby się deformował, no zgroza po prostu!

 

 

Tak więc na koniec tej przydługawej epistoły wniosek: przewody kupować tanie i dobre, a nie tylko tanie! Amen.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Dziś już na dobre zacząłem instalować gniazdkologię. Oświetleniówka już zakończona z jedynie zupełnie już nieistotnymi "ale" ("ale" oświetlenie zewnętrzne wejścia z puszki trzeba na zewnątrz wyciągnąć i "ale" do kuchni dociągnąć przewód sterowniczy oświetlenia zewnętrznego, furtki i bramy), więc na gniazdkologię najwyższy czas!

 

 

Na pierwszy ogień (po gniazdkach zrobionych "z rozpędu" razem z oświetleniem w garażu) poszedł pokój pierworodnego. Zdjęcia:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg

 

Ta bateria gniazdek jest przygotowana pod sieć komputerową i CTV, przewody niskonapięciowe będę rzucał później, ale to już będzie moooment, wszystko jest pod nie przygotowane, przebicia, podejścia, tylko rozciągnąć przewody i wepchać w peszle. Będą szły po podłodze, więc peszle niezbędne, za to mocowanie odpada.

 

 

A'propos przekuć - na drodze przewidzianej pod te peszle miałem wstawiony w ścianę filarek podpierający słup od więźby. Co było robić, przegryzłem się przez niego...

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg

 

Ogólnie, dzisiejszy pracowity dzień upływał mi przy akompaniamencie dwóch rzeczy: przez cały czas, jaki spędziłem na budowie, bite sześć godzin, monotonnie szczekał pies u sąsiada oraz wył czyjś alarm ze dwie ulice dalej.

 

Ech, uroki życia na przedmieściach...

 

Oczywiście, na osiedlu bloków jest o wiele głośniej, ale tu mieszkam od lat i cała akustyka otoczenia jest dla mnie normalnym tłem, tam zaś natomiast jest na ogół cisza i spokój, dlatego taki monotonnie ciamiący Burek plus ten alarm działały na nerwy, oj działały...

 

Burek, jak Burek zresztą, ale ten alarm to jest coś przedziwnego. Po tonacji oceniając, jest to cały czas ten sam alarm, który tam wyje sobie regularnie w zasadzie odkąd tam jeździmy, czyli już ile to?... Pięć lat? Oczywiście nie non stop, ale regularnie. Są okresy, że częściej wyje niż nie wyje. I dziwię się. Nawet nie temu, po co taki alarm, dziwię się bardziej bezpośrednim sąsiadom, że nie usiłują wpłynąć na właściciela, a jeśli tenże nie jest skory do współpracy, że "nieznani sprawcy" chociażby nie rozstrzelają w końcu syreny tego alarmu z wiatrówki.

 

 

A i jeszcze jedno, coś co miałem wczoraj dopisać, tylko mi się zapomniało.

 

Choćby z korespondencji, jaką od czasu do czasu dostaję wiem, że ten nasz dziennik podczytują osoby planujące samodzielne prace przy instalacjach i "wzorują się" :)

 

Oczywiście bardzo mi miło i bardzo się cieszę (jakiś czas temu w wątku o uziemieniach znalazłem zdjęcie swojej własnej, tu zamieszczanej Głównej Szyny Wyrównawczej jako wzorcowe wykonanie przez kogoś pokazywane, mało nie pękłem z dumy :) ), jeśli jednak ten dziennik ma służyć również celom szkoleniowym, to o jednej rzeczy muszę napisać:

 

 

A więc: kajeciki, ołówki i piszemy:

 

"Jak kupować przewody?" - to taki tytuł u góry strony proszę napisać. I podkreślić. Nie, nie wężykiem, to nie do śmichu ma być.

 

- No jak piszesz "przewody", no jak??!!?? ... A może i dobrze...

 

 

U mnie kupowanie przewodów wyglądało tak: zrobiłem listę wszystkiego, co mi jest potrzebne i tąże listę rozesłałem do iluś hurtowni z prośbą o wycenę. Te, które raczyły odpisać (bo - ciekawostka, kilka nie było zainteresowanych klientem chcącym wydać u nich jakby nie patrzeć kupę kasy i zwyczajnie mnie olało. Cóż, trudno, ja ich też...) spytałem z kolei, jakich producentów przewody oferują i jak dostarczą zamówienie. I mając te trzy informacje: co, za ile i jak wybrałem w końcu hurtownię, która mieści się dobre 100km ode mnie, ale za to mają tanio, dobrze i co się u nich kupi (oczywiście od jakiejśtam kwoty) pod drzwi mi gratis dowożą.

 

I taki sposób zamawiania gorąco polecam.

 

 

A teraz będzie przykład, jak nie należy robić zakupów. Ano, zabrakło mi przewodu. YDYp 3x1,5. Ponieważ chodziło o raptem jeden krążek, tej swojej hurtowni już nie fatygowałem, stwierdziłem, że to ja w takim razie pojadę sobie do Leroja, gdzie jak raz na ten typ przewodu jest superpromocja i bardzo dobra cena, wcale nie wyższa od tej, którą miałem w mojej hurtowni.

 

Pojechałem i pierwszy zonk: przewody owszem są, kosztują tyle, ile miały kosztować, ale te krążki jakieś takie małe...

 

Przez ostatnie tygodnie nanosiłem się krążków z tym typem przewodu, więc jego rozmiar i wagę miałem niejako "w ręku". A tu leży coś, co i małe mi się wydaje i jakieś lekkie. Sprawdzam parametry, wszystko się zgadza i długość i średnica żył i dopuszczalne napięcie izolacji. Rozglądam się dokładniej i gdzieś na tyłach regału odkrywam końcówki starych zapasów innego producenta. Nazwa producenta co prawda też mi nic nie mówi (i tu i tu), ale krążek przynajmniej uczciwszy. Żeby wykluczyć kwestię, że one są takie same, tylko inaczej zwinięte, wziąłem po krążku jednego i drugiego i poszedłem na dział "gwoździe i śrubki", gdzie są samoobsługowe wagi. I zważyłem oba krążki, wywołując tym zresztą wielkie zdziwienie pana z obsługi oraz jakieś dziwne nerwowe ruchy innych kupujących, którzy się dyskretnie oddalać zaczęli. Waga jednak nie kłamała: ten podejrzany miał zawartość kabla w kablu dobre 20 deko mniejszą. Przy wadze całego krążka daje to jakieś 2% różnicy. Niby niedużo, ale skądś się ta różnica bierze, prawda? Albo tkwi w średnicy żyły, albo w czystości miedzi, albo w izolacji...

 

Oczywiście kupiłem ten cięższy. Przypominam jednak, że on też był producenta o absolutnie nieznanej mi nazwie, najprawdopodobniej jakiś jedynie metkowany u nas chińczyk. No i wczoraj robiąc nim instalację ukląłem się na niego jak niewiem. Nie chciał się układać za diabła, jakieś wiotkie toto było, farfocle się ciągle robiły, ścisnąć w ręku wystarczyło, żeby się deformował, no zgroza po prostu!

 

 

Tak więc na koniec tej przydługawej epistoły wniosek: przewody kupować tanie i dobre, a nie tylko tanie! Amen.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Dziś już na dobre zacząłem instalować gniazdkologię. Oświetleniówka już zakończona z jedynie zupełnie już nieistotnymi "ale" ("ale" oświetlenie zewnętrzne wejścia z puszki trzeba na zewnątrz wyciągnąć i "ale" do kuchni dociągnąć przewód sterowniczy oświetlenia zewnętrznego, furtki i bramy), więc na gniazdkologię najwyższy czas!

 

 

Na pierwszy ogień (po gniazdkach zrobionych "z rozpędu" razem z oświetleniem w garażu) poszedł pokój pierworodnego. Zdjęcia:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSfYN8-OI/AAAAAAAAC3g/7y0kGH7uJgc/s720/8763_.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSf-ALEII/AAAAAAAAC3k/BE-vLGyjv-U/s720/8764_.jpg

 

 

Ta bateria gniazdek jest przygotowana pod sieć komputerową i CTV, przewody niskonapięciowe będę rzucał później, ale to już będzie moooment, wszystko jest pod nie przygotowane, przebicia, podejścia, tylko rozciągnąć przewody i wepchać w peszle. Będą szły po podłodze, więc peszle niezbędne, za to mocowanie odpada.

 

 

A'propos przekuć - na drodze przewidzianej pod te peszle miałem wstawiony w ścianę filarek podpierający słup od więźby. Co było robić, przegryzłem się przez niego...

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5vSgKuTEeI/AAAAAAAAC3o/C2y7TEQUTjc/s512/8769_.jpg

 

 

Ogólnie, dzisiejszy pracowity dzień upływał mi przy akompaniamencie dwóch rzeczy: przez cały czas, jaki spędziłem na budowie, bite sześć godzin, monotonnie szczekał pies u sąsiada oraz wył czyjś alarm ze dwie ulice dalej.

 

Ech, uroki życia na przedmieściach...

 

Oczywiście, na osiedlu bloków jest o wiele głośniej, ale tu mieszkam od lat i cała akustyka otoczenia jest dla mnie normalnym tłem, tam zaś natomiast jest na ogół cisza i spokój, dlatego taki monotonnie ciamiący Burek plus ten alarm działały na nerwy, oj działały...

 

Burek, jak Burek zresztą, ale ten alarm to jest coś przedziwnego. Po tonacji oceniając, jest to cały czas ten sam alarm, który tam wyje sobie regularnie w zasadzie odkąd tam jeździmy, czyli już ile to?... Pięć lat? Oczywiście nie non stop, ale regularnie. Są okresy, że częściej wyje niż nie wyje. I dziwię się. Nawet nie temu, po co taki alarm, dziwię się bardziej bezpośrednim sąsiadom, że nie usiłują wpłynąć na właściciela, a jeśli tenże nie jest skory do współpracy, że "nieznani sprawcy" chociażby nie rozstrzelają w końcu syreny tego alarmu z wiatrówki.

 

 

A i jeszcze jedno, coś co miałem wczoraj dopisać, tylko mi się zapomniało.

 

Choćby z korespondencji, jaką od czasu do czasu dostaję wiem, że ten nasz dziennik podczytują osoby planujące samodzielne prace przy instalacjach i "wzorują się" :)

 

Oczywiście bardzo mi miło i bardzo się cieszę (jakiś czas temu w wątku o uziemieniach znalazłem zdjęcie swojej własnej, tu zamieszczanej Głównej Szyny Wyrównawczej jako wzorcowe wykonanie przez kogoś pokazywane, mało nie pękłem z dumy :) ), jeśli jednak ten dziennik ma służyć również celom szkoleniowym, to o jednej rzeczy muszę napisać:

 

 

A więc: kajeciki, ołówki i piszemy:

 

"Jak kupować przewody?" - to taki tytuł u góry strony proszę napisać. I podkreślić. Nie, nie wężykiem, to nie do śmichu ma być.

 

- No jak piszesz "przewody", no jak??!!?? ... A może i dobrze...

 

 

U mnie kupowanie przewodów wyglądało tak: zrobiłem listę wszystkiego, co mi jest potrzebne i tąże listę rozesłałem do iluś hurtowni z prośbą o wycenę. Te, które raczyły odpisać (bo - ciekawostka, kilka nie było zainteresowanych klientem chcącym wydać u nich jakby nie patrzeć kupę kasy i zwyczajnie mnie olało. Cóż, trudno, ja ich też...) spytałem z kolei, jakich producentów przewody oferują i jak dostarczą zamówienie. I mając te trzy informacje: co, za ile i jak wybrałem w końcu hurtownię, która mieści się dobre 100km ode mnie, ale za to mają tanio, dobrze i co się u nich kupi (oczywiście od jakiejśtam kwoty) pod drzwi mi gratis dowożą.

 

I taki sposób zamawiania gorąco polecam.

 

 

A teraz będzie przykład, jak nie należy robić zakupów. Ano, zabrakło mi przewodu. YDYp 3x1,5. Ponieważ chodziło o raptem jeden krążek, tej swojej hurtowni już nie fatygowałem, stwierdziłem, że to ja w takim razie pojadę sobie do Leroja, gdzie jak raz na ten typ przewodu jest superpromocja i bardzo dobra cena, wcale nie wyższa od tej, którą miałem w mojej hurtowni.

 

Pojechałem i pierwszy zonk: przewody owszem są, kosztują tyle, ile miały kosztować, ale te krążki jakieś takie małe...

 

Przez ostatnie tygodnie nanosiłem się krążków z tym typem przewodu, więc jego rozmiar i wagę miałem niejako "w ręku". A tu leży coś, co i małe mi się wydaje i jakieś lekkie. Sprawdzam parametry, wszystko się zgadza i długość i średnica żył i dopuszczalne napięcie izolacji. Rozglądam się dokładniej i gdzieś na tyłach regału odkrywam końcówki starych zapasów innego producenta. Nazwa producenta co prawda też mi nic nie mówi (i tu i tu), ale krążek przynajmniej uczciwszy. Żeby wykluczyć kwestię, że one są takie same, tylko inaczej zwinięte, wziąłem po krążku jednego i drugiego i poszedłem na dział "gwoździe i śrubki", gdzie są samoobsługowe wagi. I zważyłem oba krążki, wywołując tym zresztą wielkie zdziwienie pana z obsługi oraz jakieś dziwne nerwowe ruchy innych kupujących, którzy się dyskretnie oddalać zaczęli. Waga jednak nie kłamała: ten podejrzany miał zawartość kabla w kablu dobre 20 deko mniejszą. Przy wadze całego krążka daje to jakieś 2% różnicy. Niby niedużo, ale skądś się ta różnica bierze, prawda? Albo tkwi w średnicy żyły, albo w czystości miedzi, albo w izolacji...

 

Oczywiście kupiłem ten cięższy. Przypominam jednak, że on też był producenta o absolutnie nieznanej mi nazwie, najprawdopodobniej jakiś jedynie metkowany u nas chińczyk. No i wczoraj robiąc nim instalację ukląłem się na niego jak niewiem. Nie chciał się układać za diabła, jakieś wiotkie toto było, farfocle się ciągle robiły, ścisnąć w ręku wystarczyło, żeby się deformował, no zgroza po prostu!

 

 

Tak więc na koniec tej przydługawej epistoły wniosek: przewody kupować tanie i dobre, a nie tylko tanie! Amen.

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Wiertło marki Condor spisuje się póki co nad podziw dobrze, niestety dla odmiany pękłem młotek

 

 

Ten młotek zasługuje na kilka słów wprowadzenia, bo to nie jest taki znów zwyczajny młotek. Jest to nie tyle młotek, co młoteczek, a dokładniej rzecz biorac: молоточек

 

 

Rozmiar i model młotka sugeruje, że jego twórcy mieli wizję dzielnego pianiera, majsterkującego sobie w domu w wolnych chwilach między szkołą a zebraniem komsomolców, nie wiem, co tam pionierzy zwykle majsterkowali, może karmuszkę dla ptic, może gablotkę na zdjęcia Batiuszki.

 

Tu mała dygresja aż mi się prosi: jaja sobie robię, a tak naprawdę jestem raczej pełen uznania dla wsparcia, jaki w sajuzie mieli domorośli majsterkowicze. Po pierwsze dostępne i naprawdę niezłe narzędzia, po drugie prasa... W tamtych czasach, w średniej szkole mieliśmy świetną rusycystkę, która nie prenumerowała nam żadnej prasy politycznie poprawnej, a takie właśnie miesięczniki dla majsterkowiczów (Konstruktor Modielist) i uczyła nas z niej żywego, użytecznego języka. Ech, jakie tam były piękne projekty...

 

 

Wracając do młotka - kupiony został daawno daaawno temu przez mojego ojca. Jeszcze w czasach okołoupadkowych ZSRR, kiedy to do Polszy przyjeżdżały całe zdezelowane autokary pełne druziej wraz z masami czemodanów i sakwojaży, a każdy pełen skarbów. Na handel. I rozstawiali się z tym majdanem na targowiskach (druzja się rozstawiali, nie autokary). Oj, kto pamięta, ten wie, na tych straganach cudeńka można było znaleźć. Od wódki pakowanej w plastikowe kubeczki a'la jogurt począwszy, na wojskowych dozymetrach skończywszy.

 

Mój tata był od tych targowisk uzależniony. Chadzał tam nałogowo i regularnie znosił do domu najprzedziwniejsze rzeczy. Na ogół absurdalne i kompletnie nieprzydatne, które potem wychodziły znienacka z jakichś kątów i człowiek miał zagwozdkę co to jest, do czego służy i skąd się wzięło (jak np. ręczna maszyna do szycia, wyglądem przypominająca trochę zszywacz tapicerski, albo coś, co nie mam pojęcia, do czego służy, wyglądem przypomina skrzyżowanie garoty z piłą włośnicą).

 

I kiedyś musiał kupić tam właśnie ten młotek. Odleżał on u moich rodziców ileś lat, generalnie bezużytecznie, aż wreszcie nie tak dawno temu stwierdziłem, że on mi się przyda. Bo fajny. A teraz, przy robieniu instalacji wydał mi się wręcz idealnym narzędziem do wbijania plastikowych klipsów do mocowania przewodów. Bo mały, poręczny i co ważniejsze, na drugim końcu wyposażony w praktyczną wyciągaczkę źle wbitych klipsów. I sprawdzał się w tej roli rewelacyjnie. Niestety, to już czas przeszły. Sam go sobie zepsułem, bo coś nim usiłowałem podważyć, za mocno pociągnąłem i.... trrrach.

 

 

Pokląłem sobie pod nosem, ale co tam, trudno. Resztę styliska obciąłem na równo, nabiłem główkę, zaklinowałem, młotek jak nowy, tylko 3cm krótszy. Pierwszych kilka stuknięć w ścianę i.... plim! Główka na ziemi, a niżej podpisany już bynajmniej nie pod nosem, mocno opisowym, budowlanym językiem mówi, co myśli o sytuacji. Pomyślałem sobie, że nabijanie główki młotkiem "na ciasno" to był zły pomysł, bo niżej się obłamało. Nic, obciąłem stylisko jeszcze raz, tym razem je ostrugałem, oprawiłem jak się patrzy. I cały dzisiejszy dzień młotkiem pracowałem, aż w końcu go upuściłem na podłogę. I znów nieszczęście, główka osobno. Od głupiego upadku na ziemię...

 

Nie wiem, chyba mu zorganizuję nowe, porządne stylisko, tamto musiało po prostu spróchnieć ze starości... Albo sliesarnyj zawod, który ten młotek wyprodukował jak raz na kolejny zjazd KPZR 300% normy wyrabiał i styliska z topoli robili

 

 

O, tu bohater dzisiejszej opowieści:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4cLmvnI/AAAAAAAAC3E/35v1KT5fyCQ/s720/8758_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4cLmvnI/AAAAAAAAC3E/35v1KT5fyCQ/s720/8758_Gara%C5%BC.jpg

 

A poza młotkiem - dziś udało mi się zrobić caluśki garaż. Oświetlenie, gniazdka, zasilanie bramy, okablowanie od domowych mądrości i alarmu.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK25l_69I/AAAAAAAAC2w/w2vndErUSBY/s720/8743_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK25l_69I/AAAAAAAAC2w/w2vndErUSBY/s720/8743_Gara%C5%BC.jpg

 

Miejsce w domu, gdzie cała ta instalacja "wchodzi" z garażu:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3YiIApI/AAAAAAAAC24/2d3UgfwlSy0/s720/8752_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3YiIApI/AAAAAAAAC24/2d3UgfwlSy0/s720/8752_Gara%C5%BC.jpg

 

I tak na przyszłość, przyszłym pokoleniom ku pamięci:

 

 

A niech mi kto spróbuje w tym domu jedną dziurę w ścianie wywiercić, jednego gwoździa wbić bez:

 

- konsultacji ze mną

 

- wykrywacza metalu i kabli pod napięciem

 

- zweryfikowania miejsca wiercenia ze zdjęciami

 

w/w do zastosowania w dowolnym zestawieniu, najlepiej łącznie! Wrrrr!!

 

 

I ostatnie zdjęcia: szacht instalacyjny:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3x0C7wI/AAAAAAAAC28/EszZRPxRUsk/s512/8754_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3x0C7wI/AAAAAAAAC28/EszZRPxRUsk/s512/8754_Gara%C5%BC.jpg

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4H5Q5jI/AAAAAAAAC3A/lmFDWeNBWUg/s512/8757_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4H5Q5jI/AAAAAAAAC3A/lmFDWeNBWUg/s512/8757_Gara%C5%BC.jpg

 

Robi się gęsto, prawda? Te kable oczywiście będą uporządkowane. Kiedyś. Całkiem poważnie zastanawiam się nad zabudowaniem tam normalnych drabinek kablowych...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Wiertło marki Condor spisuje się póki co nad podziw dobrze, niestety dla odmiany pękłem młotek

 

 

Ten młotek zasługuje na kilka słów wprowadzenia, bo to nie jest taki znów zwyczajny młotek. Jest to nie tyle młotek, co młoteczek, a dokładniej rzecz biorac: молоточек

 

 

Rozmiar i model młotka sugeruje, że jego twórcy mieli wizję dzielnego pianiera, majsterkującego sobie w domu w wolnych chwilach między szkołą a zebraniem komsomolców, nie wiem, co tam pionierzy zwykle majsterkowali, może karmuszkę dla ptic, może gablotkę na zdjęcia Batiuszki.

 

Tu mała dygresja aż mi się prosi: jaja sobie robię, a tak naprawdę jestem raczej pełen uznania dla wsparcia, jaki w sajuzie mieli domorośli majsterkowicze. Po pierwsze dostępne i naprawdę niezłe narzędzia, po drugie prasa... W tamtych czasach, w średniej szkole mieliśmy świetną rusycystkę, która nie prenumerowała nam żadnej prasy politycznie poprawnej, a takie właśnie miesięczniki dla majsterkowiczów (Konstruktor Modielist) i uczyła nas z niej żywego, użytecznego języka. Ech, jakie tam były piękne projekty...

 

 

Wracając do młotka - kupiony został daawno daaawno temu przez mojego ojca. Jeszcze w czasach okołoupadkowych ZSRR, kiedy to do Polszy przyjeżdżały całe zdezelowane autokary pełne druziej wraz z masami czemodanów i sakwojaży, a każdy pełen skarbów. Na handel. I rozstawiali się z tym majdanem na targowiskach (druzja się rozstawiali, nie autokary). Oj, kto pamięta, ten wie, na tych straganach cudeńka można było znaleźć. Od wódki pakowanej w plastikowe kubeczki a'la jogurt począwszy, na wojskowych dozymetrach skończywszy.

 

Mój tata był od tych targowisk uzależniony. Chadzał tam nałogowo i regularnie znosił do domu najprzedziwniejsze rzeczy. Na ogół absurdalne i kompletnie nieprzydatne, które potem wychodziły znienacka z jakichś kątów i człowiek miał zagwozdkę co to jest, do czego służy i skąd się wzięło (jak np. ręczna maszyna do szycia, wyglądem przypominająca trochę zszywacz tapicerski, albo coś, co nie mam pojęcia, do czego służy, wyglądem przypomina skrzyżowanie garoty z piłą włośnicą).

 

I kiedyś musiał kupić tam właśnie ten młotek. Odleżał on u moich rodziców ileś lat, generalnie bezużytecznie, aż wreszcie nie tak dawno temu stwierdziłem, że on mi się przyda. Bo fajny. A teraz, przy robieniu instalacji wydał mi się wręcz idealnym narzędziem do wbijania plastikowych klipsów do mocowania przewodów. Bo mały, poręczny i co ważniejsze, na drugim końcu wyposażony w praktyczną wyciągaczkę źle wbitych klipsów. I sprawdzał się w tej roli rewelacyjnie. Niestety, to już czas przeszły. Sam go sobie zepsułem, bo coś nim usiłowałem podważyć, za mocno pociągnąłem i.... trrrach.

 

 

Pokląłem sobie pod nosem, ale co tam, trudno. Resztę styliska obciąłem na równo, nabiłem główkę, zaklinowałem, młotek jak nowy, tylko 3cm krótszy. Pierwszych kilka stuknięć w ścianę i.... plim! Główka na ziemi, a niżej podpisany już bynajmniej nie pod nosem, mocno opisowym, budowlanym językiem mówi, co myśli o sytuacji. Pomyślałem sobie, że nabijanie główki młotkiem "na ciasno" to był zły pomysł, bo niżej się obłamało. Nic, obciąłem stylisko jeszcze raz, tym razem je ostrugałem, oprawiłem jak się patrzy. I cały dzisiejszy dzień młotkiem pracowałem, aż w końcu go upuściłem na podłogę. I znów nieszczęście, główka osobno. Od głupiego upadku na ziemię...

 

Nie wiem, chyba mu zorganizuję nowe, porządne stylisko, tamto musiało po prostu spróchnieć ze starości... Albo sliesarnyj zawod, który ten młotek wyprodukował jak raz na kolejny zjazd KPZR 300% normy wyrabiał i styliska z topoli robili

 

 

O, tu bohater dzisiejszej opowieści:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4cLmvnI/AAAAAAAAC3E/35v1KT5fyCQ/s720/8758_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4cLmvnI/AAAAAAAAC3E/35v1KT5fyCQ/s720/8758_Gara%C5%BC.jpg

 

 

A poza młotkiem - dziś udało mi się zrobić caluśki garaż. Oświetlenie, gniazdka, zasilanie bramy, okablowanie od domowych mądrości i alarmu.

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK25l_69I/AAAAAAAAC2w/w2vndErUSBY/s720/8743_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK25l_69I/AAAAAAAAC2w/w2vndErUSBY/s720/8743_Gara%C5%BC.jpg

 

 

Miejsce w domu, gdzie cała ta instalacja "wchodzi" z garażu:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3YiIApI/AAAAAAAAC24/2d3UgfwlSy0/s720/8752_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3YiIApI/AAAAAAAAC24/2d3UgfwlSy0/s720/8752_Gara%C5%BC.jpg

 

 

I tak na przyszłość, przyszłym pokoleniom ku pamięci:

 

 

A niech mi kto spróbuje w tym domu jedną dziurę w ścianie wywiercić, jednego gwoździa wbić bez:

 

- konsultacji ze mną

 

- wykrywacza metalu i kabli pod napięciem

 

- zweryfikowania miejsca wiercenia ze zdjęciami

 

w/w do zastosowania w dowolnym zestawieniu, najlepiej łącznie! Wrrrr!!

 

 

I ostatnie zdjęcia: szacht instalacyjny:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3x0C7wI/AAAAAAAAC28/EszZRPxRUsk/s512/8754_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK3x0C7wI/AAAAAAAAC28/EszZRPxRUsk/s512/8754_Gara%C5%BC.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4H5Q5jI/AAAAAAAAC3A/lmFDWeNBWUg/s512/8757_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5qK4H5Q5jI/AAAAAAAAC3A/lmFDWeNBWUg/s512/8757_Gara%C5%BC.jpg

 

 

Robi się gęsto, prawda? Te kable oczywiście będą uporządkowane. Kiedyś. Całkiem poważnie zastanawiam się nad zabudowaniem tam normalnych drabinek kablowych...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

I znów wiertło mi strzeliło. Tym razem była to najwyższa dostępna w Castoramie półka, znaczy Tivoli. Dla przypomnienia:

 

- Hitachi strzeliło po jednym dniu pracy

 

- Tivoli po pięciu

 

- a jakiś noname kupiony u zarania dziejów, który mam i mam (juz kilka lat)... no mam go i mam i cały czas wiernie służy. Mimo, że już go na straty spisałem (widię ma na okrągło wyrobioną) i po kupieniu tamtego hitachi nawet posłałem go po krzywej balistycznej gdzieś w kąt, już drugi raz mi cztery litery ratuje zapobiegając stanięciu roboty. Ja tego wiertła nie tylko już więcej nie wyrzucę, ale chyba po zakończeniu budowy gdzieś go na honorowym miejscu w gablotce powieszę, ze stosowną trawioną w mosiądzu tabliczką. Póki co...: Panie i Panowie, oto bohater!

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5MCrcwQI/AAAAAAAAC2U/J3aOvjiQC-g/s720/8742_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5MCrcwQI/AAAAAAAAC2U/J3aOvjiQC-g/s720/8742_.jpg

 

Normalnie, możnaby na tej podstawie jakiegoś Harlequina napisać! W rolach głównych byłoby takie szare i nijakie, podniszczone wiertło, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy mimo wszelkich przeciwności losu i wszystkich krzywd doznawanych od... od niego! Tego niewdzięcznika! Tego drania, który nie docenia poświęceń i co i rusz się ogląda za innymi wiertłami, takimi z wyższych półek. Mimo, że za każdym razem mu to bokiem wychodzi i za każdym razem to stare wiertło jest na miejscu, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy. Achhh...

 

 

A tak na poważnie - tak się zastanawiam, czy mi tutaj bokiem nie wychodzi właśnie kupowanie markowych wierteł. fi6mm to cieniutkie wiertło. Założone na kilowatową wiertarę po prostu się ukrusza od byle czego, podczas gdy to stare noname jest z gorszej gatunkowo stali, mniej utwardzonej i przez to mniej kruchej a bardziej plastycznej. A że ma gorsza widię, w tym momencie już bez absolutnie żadnych krawędzi natarcia, wyrobioną na okrągło - przy tak małej średnicy sama energia udaru wystarczy, żeby wierciło nawet wierło penisokształtne

 

Tak czy tak teoria wydała mi się warta sprawdzenia, więc dla odmiany zamiast na najwyższą półkę, sięgnąłem na najniższą i za całe 5zł kupiłem wiertło marki: Baczność! Condor Spocznij!. I zobaczymy...

 

 

Z robót - instalacja oświetleniowa zakończona! Oczywiście jest i "ale" Znaczy zakończona, ale prawie. Bo garaż jeszcze nie zrobiony z powodów, że obecnie jest oddzielony od reszty domu, ale mam nadzieję jutro go zrobić. Dziury już dziś powierciłem w każdym razie.

 

 

Kilka zdjęć z dzisiaj:

 

 

Nasza sypialnia, a dokładniej wejście do niej. Tak po kolei odliczając, od lewej widać wejście do naszej garderoby, a w głębi wyłącznik światła w prywatnej łazience przysypialniowej, wejście do niej jest z garderoby, nie zmieściło się już na zdjęciu. Na pierwszym planie zdjęcia wypada włącznik światła w garderobie. Następna w prawo jest puszka z wyprowadzeniem do zasilania podświetlenia półek, które będą zabudowane w widocznej tu wnęce. Dalej wejście do sypialni, a w głębi przez nie widać dziurę na serwerownię (tam gdzie numerek "11").

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5K2Pe5tI/AAAAAAAAC2I/EPT4bKw4-zQ/s720/8734_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5K2Pe5tI/AAAAAAAAC2I/EPT4bKw4-zQ/s720/8734_.jpg

 

I szczególik konstrukcyjny: przejście z przewodów wtynkowych na przewody "nawięźbowe":

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5LbVAE4I/AAAAAAAAC2M/d1u2ppgDkWA/s720/8735_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5LbVAE4I/AAAAAAAAC2M/d1u2ppgDkWA/s720/8735_.jpg

 

Taki sobie narożnik holu poddasza, znów serwerownia widoczna:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KoMvKiI/AAAAAAAAC2E/8s2166vm4Uo/s720/8732_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KoMvKiI/AAAAAAAAC2E/8s2166vm4Uo/s720/8732_.jpg

 

I to by było na tyle.

 

A na zakończenie ciekawostka z dzisiejszego poranka. O tyle z tematem związana, że to był fragment mojego robotniczego śniadania przed pojechaniem na budowę. Jajko. Po prostu jajko. Jajko które w trakcie gotowania swą prawdziwą naturę objawiło.

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KB3obwI/AAAAAAAAC18/agtlegTGkGY/s720/8728_Jajko.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KB3obwI/AAAAAAAAC18/agtlegTGkGY/s720/8728_Jajko.jpg

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KUS2PtI/AAAAAAAAC2A/eob9Whq2VC8/s720/8731_Jajko.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KUS2PtI/AAAAAAAAC2A/eob9Whq2VC8/s720/8731_Jajko.jpg

 

...Bo to było jajko od kury z jajami!

 

 

J.

 

 

PS: nie, dziś nic nie straszyło

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I znów wiertło mi strzeliło. Tym razem była to najwyższa dostępna w Castoramie półka, znaczy Tivoli. Dla przypomnienia:

 

- Hitachi strzeliło po jednym dniu pracy

 

- Tivoli po pięciu

 

- a jakiś noname kupiony u zarania dziejów, który mam i mam (juz kilka lat)... no mam go i mam i cały czas wiernie służy. Mimo, że już go na straty spisałem (widię ma na okrągło wyrobioną) i po kupieniu tamtego hitachi nawet posłałem go po krzywej balistycznej gdzieś w kąt, już drugi raz mi cztery litery ratuje zapobiegając stanięciu roboty. Ja tego wiertła nie tylko już więcej nie wyrzucę, ale chyba po zakończeniu budowy gdzieś go na honorowym miejscu w gablotce powieszę, ze stosowną trawioną w mosiądzu tabliczką. Póki co...: Panie i Panowie, oto bohater!

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5MCrcwQI/AAAAAAAAC2U/J3aOvjiQC-g/s720/8742_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5MCrcwQI/AAAAAAAAC2U/J3aOvjiQC-g/s720/8742_.jpg

 

 

Normalnie, możnaby na tej podstawie jakiegoś Harlequina napisać! W rolach głównych byłoby takie szare i nijakie, podniszczone wiertło, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy mimo wszelkich przeciwności losu i wszystkich krzywd doznawanych od... od niego! Tego niewdzięcznika! Tego drania, który nie docenia poświęceń i co i rusz się ogląda za innymi wiertłami, takimi z wyższych półek. Mimo, że za każdym razem mu to bokiem wychodzi i za każdym razem to stare wiertło jest na miejscu, zawsze wierne i zawsze gotowe do pracy. Achhh...

 

 

A tak na poważnie - tak się zastanawiam, czy mi tutaj bokiem nie wychodzi właśnie kupowanie markowych wierteł. fi6mm to cieniutkie wiertło. Założone na kilowatową wiertarę po prostu się ukrusza od byle czego, podczas gdy to stare noname jest z gorszej gatunkowo stali, mniej utwardzonej i przez to mniej kruchej a bardziej plastycznej. A że ma gorsza widię, w tym momencie już bez absolutnie żadnych krawędzi natarcia, wyrobioną na okrągło - przy tak małej średnicy sama energia udaru wystarczy, żeby wierciło nawet wierło penisokształtne

 

Tak czy tak teoria wydała mi się warta sprawdzenia, więc dla odmiany zamiast na najwyższą półkę, sięgnąłem na najniższą i za całe 5zł kupiłem wiertło marki: Baczność! Condor Spocznij!. I zobaczymy...

 

 

Z robót - instalacja oświetleniowa zakończona! Oczywiście jest i "ale" Znaczy zakończona, ale prawie. Bo garaż jeszcze nie zrobiony z powodów, że obecnie jest oddzielony od reszty domu, ale mam nadzieję jutro go zrobić. Dziury już dziś powierciłem w każdym razie.

 

 

Kilka zdjęć z dzisiaj:

 

 

Nasza sypialnia, a dokładniej wejście do niej. Tak po kolei odliczając, od lewej widać wejście do naszej garderoby, a w głębi wyłącznik światła w prywatnej łazience przysypialniowej, wejście do niej jest z garderoby, nie zmieściło się już na zdjęciu. Na pierwszym planie zdjęcia wypada włącznik światła w garderobie. Następna w prawo jest puszka z wyprowadzeniem do zasilania podświetlenia półek, które będą zabudowane w widocznej tu wnęce. Dalej wejście do sypialni, a w głębi przez nie widać dziurę na serwerownię (tam gdzie numerek "11").

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5K2Pe5tI/AAAAAAAAC2I/EPT4bKw4-zQ/s720/8734_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5K2Pe5tI/AAAAAAAAC2I/EPT4bKw4-zQ/s720/8734_.jpg

 

 

I szczególik konstrukcyjny: przejście z przewodów wtynkowych na przewody "nawięźbowe":

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5LbVAE4I/AAAAAAAAC2M/d1u2ppgDkWA/s720/8735_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5LbVAE4I/AAAAAAAAC2M/d1u2ppgDkWA/s720/8735_.jpg

 

 

Taki sobie narożnik holu poddasza, znów serwerownia widoczna:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KoMvKiI/AAAAAAAAC2E/8s2166vm4Uo/s720/8732_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KoMvKiI/AAAAAAAAC2E/8s2166vm4Uo/s720/8732_.jpg

 

 

I to by było na tyle.

 

A na zakończenie ciekawostka z dzisiejszego poranka. O tyle z tematem związana, że to był fragment mojego robotniczego śniadania przed pojechaniem na budowę. Jajko. Po prostu jajko. Jajko które w trakcie gotowania swą prawdziwą naturę objawiło.

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KB3obwI/AAAAAAAAC18/agtlegTGkGY/s720/8728_Jajko.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KB3obwI/AAAAAAAAC18/agtlegTGkGY/s720/8728_Jajko.jpg

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KUS2PtI/AAAAAAAAC2A/eob9Whq2VC8/s720/8731_Jajko.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5k5KUS2PtI/AAAAAAAAC2A/eob9Whq2VC8/s720/8731_Jajko.jpg

 

 

...Bo to było jajko od kury z jajami!

 

 

J.

 

 

PS: nie, dziś nic nie straszyło

Jarek.P

Dom w Lesie

I znowu, kurcze, straszy nam na budowie. Przy czym teraz nie mam już żadnego pomysłu, czym to wytłumaczyć.

 

Ano siedzę ja sobie na drabinie z młotkiem w garści, wbijam klipsy we wcześniej przygotowane dziury w ścianie, aż tu nagle...

 

- ssssrrrrrrruuuuuu!!!!!! - słyszę gdzieś z parteru. Dźwięk mniej więcej taki, jakby ktoś na dole wysypał solidne wiadro gruzu na podłogę. Oczywiście ująłem młotek solidniej w garść (żeby się czegoś przytrzymać) i rura na parter, najpierw obchód samego domu, potem runda naokoło domu. A zanim jeszcze zszedłem na dół, wyjrzałem przez okno.

 

I... krótko pisząc, nie znalazłem nic. Null, zero, niet, none, niciewo. Żadnych śladów po przewróconym czymś, wysypanym czymś, ani wewnątrz ani na zewnątrz. Żadna połać śniegu z dachu nie zjechała (ani śniegu już na dachu, ani śladów po świeżym zjeździe pod domem nie było). Na zwierzę dźwięk był za głośny i za "gruzowy". Jedyne, co biorę pod uwagę, to że dobiegło to do mnie gdzieś z zewnątrz, a w pustym cichym domu się tak echem rozniosło. I tylko, kurcze, jedna rzecz mi tu bruździ: przez okno też wyglądałem i nie widziałem u nikogo wokół żadnej świeżej dostawy gruzu...

 

Krótko mówiąc, jak to nasze dziecię dziś publicznie w holu recepcyjnym przychodni na cały głos zawołało: "Cholela!"

 

Miałbyż nasz dom się okazać Domem Przeklętym Przez Murarza? Cy cós?

 

 

Poza tym: wiosna, panie sierżancie, wiosna...

 

Widać ją po takich ciekawostkach:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjb-aN_I/AAAAAAAAC00/DzgEDcxY5L4/s720/8687_crop.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjb-aN_I/AAAAAAAAC00/DzgEDcxY5L4/s720/8687_crop.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjwkHQrI/AAAAAAAAC04/jN9r_ALHhRs/s720/8689_crop.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjwkHQrI/AAAAAAAAC04/jN9r_ALHhRs/s720/8689_crop.jpg

 

Po kocie, który najwyraźniej na pierwsze pozimowe łowy wyszedł:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxZkwh2yI/AAAAAAAAC0w/wpti6iiyHjg/s640/8721_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxZkwh2yI/AAAAAAAAC0w/wpti6iiyHjg/s640/8721_.jpg

 

Czy wreszcie po wychyniętym spod śniegu przecudnym widoku, jaki obecnie mamy na pierwszym planie z okien naszego domu, a także, jaki kłuje w oczy (czy może raczej wali po łbie) ewentualnych podziwiających z ulicy:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxlEnsneI/AAAAAAAAC1E/qC1bio0rXKk/s720/8699_.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxlEnsneI/AAAAAAAAC1E/qC1bio0rXKk/s720/8699_.jpg

 

A z konkretów - roboty elektryfikacyjne wreszcie ruszyły z kopyta!

 

 

Prezentowana już wcześniej piwniczka uzyskała docelowy stopień uprzewodowienia, gęściej już w tym miejscu nie będzie (no... tak po prawdzie, to jeszcze dorzucę dwa przewody rezerwowe łączące tą rozdzielnię z głównym szachtem. Tak na wsiakij słuczaj...)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxl0iYZJI/AAAAAAAAC1I/Bh7ghSU1Lvk/s512/8704_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxl0iYZJI/AAAAAAAAC1I/Bh7ghSU1Lvk/s512/8704_.jpg

 

Na ścianach widać tajemne piktogramy starożytnego języka symboli, dizęki którym antyczni elektrycy porozumiewali się z tynkarzami. Tu akurat St jak styropian.

 

 

Ścianka tejże piwnicy z drugiej strony. Dać tam przed tynkowaniem siatkę, czy tynk się utrzyma?

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxkPEr0WI/AAAAAAAAC08/QZsiyv2G0ZE/s512/8692_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxkPEr0WI/AAAAAAAAC08/QZsiyv2G0ZE/s512/8692_.jpg

 

Łazienka na piętrze, a w niej kąt z (przyszłą) umywalką. Kolejne przykłady magii tynkarskiej: g jak glazura i nie jak nie tynkować

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmIz1TFI/AAAAAAAAC1M/Tg_Jdpdp2lo/s512/8705_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmIz1TFI/AAAAAAAAC1M/Tg_Jdpdp2lo/s512/8705_.jpg

 

I zarobiona już i zadekielkowana puszka rozdzielcza. Tu komunikat dla tynkarzy chyba zrozumiały bez tłumaczenia?

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmjPUDzI/AAAAAAAAC1U/h23ggf9JJnw/s720/8708_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmjPUDzI/AAAAAAAAC1U/h23ggf9JJnw/s720/8708_.jpg

 

I na koniec... jakoś jesienią chyba prezentowałem zdjęcie z hałdą ścinków więźby w kącie jednego pomieszczenia, prawda? I coś pisałem, że przez zimę się spali...

 

 

To jest właśnie ten kąt:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxnK9yjrI/AAAAAAAAC1Y/8D_5fYnUnT8/s720/8720_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxnK9yjrI/AAAAAAAAC1Y/8D_5fYnUnT8/s720/8720_.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

I znowu, kurcze, straszy nam na budowie. Przy czym teraz nie mam już żadnego pomysłu, czym to wytłumaczyć.

 

Ano siedzę ja sobie na drabinie z młotkiem w garści, wbijam klipsy we wcześniej przygotowane dziury w ścianie, aż tu nagle...

 

- ssssrrrrrrruuuuuu!!!!!! - słyszę gdzieś z parteru. Dźwięk mniej więcej taki, jakby ktoś na dole wysypał solidne wiadro gruzu na podłogę. Oczywiście ująłem młotek solidniej w garść (żeby się czegoś przytrzymać) i rura na parter, najpierw obchód samego domu, potem runda naokoło domu. A zanim jeszcze zszedłem na dół, wyjrzałem przez okno.

 

I... krótko pisząc, nie znalazłem nic. Null, zero, niet, none, niciewo. Żadnych śladów po przewróconym czymś, wysypanym czymś, ani wewnątrz ani na zewnątrz. Żadna połać śniegu z dachu nie zjechała (ani śniegu już na dachu, ani śladów po świeżym zjeździe pod domem nie było). Na zwierzę dźwięk był za głośny i za "gruzowy". Jedyne, co biorę pod uwagę, to że dobiegło to do mnie gdzieś z zewnątrz, a w pustym cichym domu się tak echem rozniosło. I tylko, kurcze, jedna rzecz mi tu bruździ: przez okno też wyglądałem i nie widziałem u nikogo wokół żadnej świeżej dostawy gruzu...

 

Krótko mówiąc, jak to nasze dziecię dziś publicznie w holu recepcyjnym przychodni na cały głos zawołało: "Cholela!"

 

Miałbyż nasz dom się okazać Domem Przeklętym Przez Murarza? Cy cós?

 

 

Poza tym: wiosna, panie sierżancie, wiosna...

 

Widać ją po takich ciekawostkach:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjb-aN_I/AAAAAAAAC00/DzgEDcxY5L4/s720/8687_crop.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjb-aN_I/AAAAAAAAC00/DzgEDcxY5L4/s720/8687_crop.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjwkHQrI/AAAAAAAAC04/jN9r_ALHhRs/s720/8689_crop.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxjwkHQrI/AAAAAAAAC04/jN9r_ALHhRs/s720/8689_crop.jpg

 

 

Po kocie, który najwyraźniej na pierwsze pozimowe łowy wyszedł:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxZkwh2yI/AAAAAAAAC0w/wpti6iiyHjg/s640/8721_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxZkwh2yI/AAAAAAAAC0w/wpti6iiyHjg/s640/8721_.jpg

 

 

Czy wreszcie po wychyniętym spod śniegu przecudnym widoku, jaki obecnie mamy na pierwszym planie z okien naszego domu, a także, jaki kłuje w oczy (czy może raczej wali po łbie) ewentualnych podziwiających z ulicy:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxlEnsneI/AAAAAAAAC1E/qC1bio0rXKk/s720/8699_.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxlEnsneI/AAAAAAAAC1E/qC1bio0rXKk/s720/8699_.jpg

 

 

A z konkretów - roboty elektryfikacyjne wreszcie ruszyły z kopyta!

 

 

Prezentowana już wcześniej piwniczka uzyskała docelowy stopień uprzewodowienia, gęściej już w tym miejscu nie będzie (no... tak po prawdzie, to jeszcze dorzucę dwa przewody rezerwowe łączące tą rozdzielnię z głównym szachtem. Tak na wsiakij słuczaj...)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxl0iYZJI/AAAAAAAAC1I/Bh7ghSU1Lvk/s512/8704_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxl0iYZJI/AAAAAAAAC1I/Bh7ghSU1Lvk/s512/8704_.jpg

 

 

Na ścianach widać tajemne piktogramy starożytnego języka symboli, dizęki którym antyczni elektrycy porozumiewali się z tynkarzami. Tu akurat St jak styropian.

 

 

Ścianka tejże piwnicy z drugiej strony. Dać tam przed tynkowaniem siatkę, czy tynk się utrzyma?

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxkPEr0WI/AAAAAAAAC08/QZsiyv2G0ZE/s512/8692_.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxkPEr0WI/AAAAAAAAC08/QZsiyv2G0ZE/s512/8692_.jpg

 

 

Łazienka na piętrze, a w niej kąt z (przyszłą) umywalką. Kolejne przykłady magii tynkarskiej: g jak glazura i nie jak nie tynkować

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmIz1TFI/AAAAAAAAC1M/Tg_Jdpdp2lo/s512/8705_.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmIz1TFI/AAAAAAAAC1M/Tg_Jdpdp2lo/s512/8705_.jpg

 

 

I zarobiona już i zadekielkowana puszka rozdzielcza. Tu komunikat dla tynkarzy chyba zrozumiały bez tłumaczenia?

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmjPUDzI/AAAAAAAAC1U/h23ggf9JJnw/s720/8708_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxmjPUDzI/AAAAAAAAC1U/h23ggf9JJnw/s720/8708_.jpg

 

 

I na koniec... jakoś jesienią chyba prezentowałem zdjęcie z hałdą ścinków więźby w kącie jednego pomieszczenia, prawda? I coś pisałem, że przez zimę się spali...

 

 

To jest właśnie ten kąt:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxnK9yjrI/AAAAAAAAC1Y/8D_5fYnUnT8/s720/8720_.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5fxnK9yjrI/AAAAAAAAC1Y/8D_5fYnUnT8/s720/8720_.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

No i zaprojektowane. Tyle mojego, że przynajmniej to siedzenie w domu na marne nie poszło. "Zdjęcia" z ekranu:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5Qkjp2hWXI/AAAAAAAACzs/fcoGS9TCCNY/s720/Sterownik%20schemat%20kompletny.JPG" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5Qkjp2hWXI/AAAAAAAACzs/fcoGS9TCCNY/s720/Sterownik%20schemat%20kompletny.JPG

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5QkjJaVuHI/AAAAAAAAC0Q/8hLwtdbDIpg/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka%20kompletna.JPG" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5QkjJaVuHI/AAAAAAAAC0Q/8hLwtdbDIpg/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka%20kompletna.JPG

 

I tyle. Urządzenie w obecnej formie ma osiem wyjść z możliwością ich niezależnego sterowania włącz/wyłącz. Jako elementy wykonawcze: triaki, oczywiście jak należy odkłócone i odpowiednio przewymiarowane.

 

Z drugiej strony płytki jest osiem wejść. Teoretycznie każde ma sterować swoim wyjściem, ale ich przyporządkowanie jest sprawą czysto programową i równie dobrze można porobić jakieś dzikie kombinacje w stylu wejścia włączającego kilka wyjść na raz.

 

A niezależnie od tego jest jeszcze możliwość podpięcia odbiornika zdalnego sterowania, normalnym pilotem. Po co? To chyba oczywiste? Każdy kolejny powód do ustalania, kto w domu trzyma pilota jest dobry. Bo kto ma pilota, ten ma władzę, hehehe

 

 

Się zamówi komponenty, się zrobi prototypa, to dopiero soft do tego napiszę, póki co tyle wystarczy. Póki co bardziej przyziemne prace przede mną.

 

 

Znaczy w planach, bo kiedy cały czas pokasłując, w czasie rozmowy telefonicznej z moją mamą wspomniałem o tym, że jutro chcę na budowę jechać, mama moja potraktowała mnie mniej więcej tak, jak owych słynnych bohaterskich żołnierzy napoleońskich, którzy niesieni na noszach do lazaretu celem amputowania resztek kończyn, darli się, że oni są zdrowi i żeby im muszkieta dać, to oni zaraz na barykady wracają.

 

Znaczy nie, nie chciała dać medalu za ofiarność i odwagę. Raczej telefoniczny odpowiednik kaftanu bezpieczeństwa

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

No i zaprojektowane. Tyle mojego, że przynajmniej to siedzenie w domu na marne nie poszło. "Zdjęcia" z ekranu:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5Qkjp2hWXI/AAAAAAAACzs/fcoGS9TCCNY/s720/Sterownik%20schemat%20kompletny.JPG" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5Qkjp2hWXI/AAAAAAAACzs/fcoGS9TCCNY/s720/Sterownik%20schemat%20kompletny.JPG

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5QkjJaVuHI/AAAAAAAAC0Q/8hLwtdbDIpg/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka%20kompletna.JPG" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5QkjJaVuHI/AAAAAAAAC0Q/8hLwtdbDIpg/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka%20kompletna.JPG

 

 

I tyle. Urządzenie w obecnej formie ma osiem wyjść z możliwością ich niezależnego sterowania włącz/wyłącz. Jako elementy wykonawcze: triaki, oczywiście jak należy odkłócone i odpowiednio przewymiarowane.

 

Z drugiej strony płytki jest osiem wejść. Teoretycznie każde ma sterować swoim wyjściem, ale ich przyporządkowanie jest sprawą czysto programową i równie dobrze można porobić jakieś dzikie kombinacje w stylu wejścia włączającego kilka wyjść na raz.

 

A niezależnie od tego jest jeszcze możliwość podpięcia odbiornika zdalnego sterowania, normalnym pilotem. Po co? To chyba oczywiste? Każdy kolejny powód do ustalania, kto w domu trzyma pilota jest dobry. Bo kto ma pilota, ten ma władzę, hehehe

 

 

Się zamówi komponenty, się zrobi prototypa, to dopiero soft do tego napiszę, póki co tyle wystarczy. Póki co bardziej przyziemne prace przede mną.

 

 

Znaczy w planach, bo kiedy cały czas pokasłując, w czasie rozmowy telefonicznej z moją mamą wspomniałem o tym, że jutro chcę na budowę jechać, mama moja potraktowała mnie mniej więcej tak, jak owych słynnych bohaterskich żołnierzy napoleońskich, którzy niesieni na noszach do lazaretu celem amputowania resztek kończyn, darli się, że oni są zdrowi i żeby im muszkieta dać, to oni zaraz na barykady wracają.

 

Znaczy nie, nie chciała dać medalu za ofiarność i odwagę. Raczej telefoniczny odpowiednik kaftanu bezpieczeństwa

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Ja całkowicie się zgadzam z Twoją Ciotką!!!

 

Opowieść o PIP! bardzo mnie zaciekawiła.

 

To było zwyczajne "pip!" małymi literami :D

PIP! kojarzy mi się z pratchettowym szczurzym śmiercią i dlatego protestuję ;) (ten śmierć, to nie błąd. Szczurzy odpowiednik klasycznej śmierci w czarnym habicie i z kosą na ramieniu, kto czytał Pratchetta ten wie).

 

Naprawdę szpaki potrafią?

 

Tak słyszałem, "for siur" nie wiem, ale gógiel mi znajduje coś takiego:

 

http://www.karciarz.pl/info/ptaki-nasladuja-dzwonki-telefonow-komorkowych

 

A co do zażaleń, że dziennik się zrobił bardzo monotematyczny - już niedługo. Za dwa tygodnie tynkarze wchodzą, więc tematyka się zmieni na mam nadzieję szereg pochwał pod adresem ekipy tynkarskiej, której szef zdaje się również ten dziennik czyta :lol:

Póki co jednak jeszcze dwa tygodnie ostrych robót instalacyjnych będą i niestety...

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Ja całkowicie się zgadzam z Twoją Ciotką!!!

 

Opowieść o PIP! bardzo mnie zaciekawiła.

 

To było zwyczajne "pip!" małymi literami :D

PIP! kojarzy mi się z pratchettowym szczurzym śmiercią i dlatego protestuję ;) (ten śmierć, to nie błąd. Szczurzy odpowiednik klasycznej śmierci w czarnym habicie i z kosą na ramieniu, kto czytał Pratchetta ten wie).

 

Naprawdę szpaki potrafią?

 

Tak słyszałem, "for siur" nie wiem, ale gógiel mi znajduje coś takiego:

 

http://www.karciarz.pl/info/ptaki-nasladuja-dzwonki-telefonow-komorkowych

 

A co do zażaleń, że dziennik się zrobił bardzo monotematyczny - już niedługo. Za dwa tygodnie tynkarze wchodzą, więc tematyka się zmieni na mam nadzieję szereg pochwał pod adresem ekipy tynkarskiej, której szef zdaje się również ten dziennik czyta :lol:

Póki co jednak jeszcze dwa tygodnie ostrych robót instalacyjnych będą i niestety...

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

na ile wyceniasz że zrobisz coś takiego dla powiedzmy 60 wejść i wyjść?

Ja mam gotowca i możemy porównać :)

 

Porównując wartość środków użytych do nie wygrasz na pewno, bo z kosztami potrzebnych elementów zmieszczę się bez problemu w jakichś 200-300zł. (moja wersja na 8 wejść to koszt elementów poniżej 100zł). Elementy elektroniczne są bardzo tanie, z potrzebnych komponentów najdroższa byłaby chyba obudowa na szynę DIN, bo całe kilkanaście zł kosztuje. Co innego, gdybym miał to robić na sprzedaż, wtedy doszłaby jeszcze wycena pracy, softu... Urządzenie mające realizować tylko włączanie i wyłączanie wyjść w zależności od stanu wejść jest bardzo proste i program do obsługi tegoż jest też prosty jak budowa cepa ("jak wymuszenie na A to zmień stan A na przeciwny, jak wymuszenie na B to zmień stan B na przeciwny, jak wymuszenie C... i tak w kółko przez osiem wejść, do tego kontrola stanu pilota na przerwaniu i może wykrywanie wciśnięcia przycisków na czas dłuższy dla uzyskania funkcji specjalnych - do napisania w jeden wieczór), jednak jest to jakaś realna praca projektowa do wykonania, w wydaniu komercyjnym trzebaby to jeszcze wszechstronnie przetestować, zapewne niezbędne się okazałyby jakieś poprawki... Takie urządzenie na 60 portów gdyby ktoś chciał ode mnie kupić, zapewne ceniłbym we własnym wydaniu na ładnych kilkaset złotych,

 

A z ciekawości - ten Twój sterownik ile kosztuje? I faktycznie ma sam z siebie 60 wejść oraz 60 wyjść i potrafi sterować bezpośrednio obciążeniem 230V? Bo do mojego będę żarówki dołączał wprost, bez żadnych dodatkowych elementów, a u Ciebie o ile dobrze kojarzę, potrzebna będzie jeszcze ściana przekaźników, albo jakiś moduł pośredni, a to też będzie dodatkowy niemały koszt.

 

Natomiast niewątpliwy plus twojego rozwiązania to elegancki profesjonalny program do obsługi urządzenia. Może nie jest to coś, co będzie na codzień używane, ale niewątpliwie będzie wygodniejsze niż jak w moim przypadku konieczność zejścia z laptopem do piwnicy i przeprogramowania całego procesora.

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

na ile wyceniasz że zrobisz coś takiego dla powiedzmy 60 wejść i wyjść?

Ja mam gotowca i możemy porównać :)

 

Porównując wartość środków użytych do nie wygrasz na pewno, bo z kosztami potrzebnych elementów zmieszczę się bez problemu w jakichś 200-300zł. (moja wersja na 8 wejść to koszt elementów poniżej 100zł). Elementy elektroniczne są bardzo tanie, z potrzebnych komponentów najdroższa byłaby chyba obudowa na szynę DIN, bo całe kilkanaście zł kosztuje. Co innego, gdybym miał to robić na sprzedaż, wtedy doszłaby jeszcze wycena pracy, softu... Urządzenie mające realizować tylko włączanie i wyłączanie wyjść w zależności od stanu wejść jest bardzo proste i program do obsługi tegoż jest też prosty jak budowa cepa ("jak wymuszenie na A to zmień stan A na przeciwny, jak wymuszenie na B to zmień stan B na przeciwny, jak wymuszenie C... i tak w kółko przez osiem wejść, do tego kontrola stanu pilota na przerwaniu i może wykrywanie wciśnięcia przycisków na czas dłuższy dla uzyskania funkcji specjalnych - do napisania w jeden wieczór), jednak jest to jakaś realna praca projektowa do wykonania, w wydaniu komercyjnym trzebaby to jeszcze wszechstronnie przetestować, zapewne niezbędne się okazałyby jakieś poprawki... Takie urządzenie na 60 portów gdyby ktoś chciał ode mnie kupić, zapewne ceniłbym we własnym wydaniu na ładnych kilkaset złotych,

 

A z ciekawości - ten Twój sterownik ile kosztuje? I faktycznie ma sam z siebie 60 wejść oraz 60 wyjść i potrafi sterować bezpośrednio obciążeniem 230V? Bo do mojego będę żarówki dołączał wprost, bez żadnych dodatkowych elementów, a u Ciebie o ile dobrze kojarzę, potrzebna będzie jeszcze ściana przekaźników, albo jakiś moduł pośredni, a to też będzie dodatkowy niemały koszt.

 

Natomiast niewątpliwy plus twojego rozwiązania to elegancki profesjonalny program do obsługi urządzenia. Może nie jest to coś, co będzie na codzień używane, ale niewątpliwie będzie wygodniejsze niż jak w moim przypadku konieczność zejścia z laptopem do piwnicy i przeprogramowania całego procesora.

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

... to jeszcze ja, Jarząbek Wacław. Bo w zeszłym tygodniu nie pisałem, bo byłem chory. Znaczy nie byłem chory, u rodziny byłem. Za to teraz jestem chory. I wcale nie prawda, że dach przeciekał, zresztą prawie nie padało. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu, niech żyje nam!

 

 

Ech, wilki jakieś... złośliwość losu po prostu, tynkarze już potwierdzeni na za dwa tygodnie, instalacja nieskończona, urlop na jej dokończenie wzięty, a mnie jakaś przywleczona przez Wyjątka z przedszkola infekcja rozkłada na całego. W związku z czym jutro nie robię, jutro leżę cały dzień pod pierzyną i się leczę, czy tylko mogę, a ponieważ jestem gorącym zwolennikiem medycyny ludowej jeśli chodzi o przeziębienia, to dziennik uzupełniam zaocznie jeszcze dziś, bo jutro mogę mieć problemy

 

 

A o czym tu pisać, skoro nie na budowie się nie dzieje? Ano dzieje się i to sporo, tylko że tak jakoś zaocznie. A konkretnie dwie sprawy się dzieją.

 

 

Po pierwsze: na papierze póki co, ale powstaje sobie rozdzielnia. Powstaje sobie i powstaje, a ja przeglądając oferty elektrycznych hurtowników n/t rozdzielni nie mogę się nadziwić: rozdzielnice np 24 albo 36 polowe są określane jako idealne do domu jednorodzinnego. Kto teraz jest w stanie się upchnąć na takiej rozdzielni? Ja w 72polowej się mieszczę właściwie na styk, 90polowa jest akurat.... 24polową owszem daję, ale do piwnicy na samą automatykę od oświetlenia

 

 

A automatyka właśnie jest drugą rzeczą, która się obecnie dzieje. Bo tak: pisałem już kiedyś o swoich planach dotyczących okręcenia domu szyną RS485 i sterowania wszystkim zewsząd. I to będzie, ale w jakiejśtam zamierzchłej przyszłości. Póki co częściowo jak za króla ćwieczka, znaczy każda lampa ma swój pstryczek na ścianie, a częściowo planowałem przekaźniki bistabilne. Planowałem...

 

 

Idea była taka: dajmy na to w salonie połączonym z kuchnią i jadalnią mamy ileś punktów świetlnych. Każdy z nich można oczywiście zapalać i gasić pstryczkiem (kuchenne mają pstryczka w kuchni, oświetlenie salonu przy wejściu do niego i przy miejscu wypoczynkowym itd.), ale oprócz tego chciałem mieć możliwość np. zgaszenia wszystkiego, albo zapalenia naraz całej sceny (np. cały salon, bez jadalni i kuchni). To już mi generowało konieczność użycia przekaźników bistabilnych z wejściami RS. Znaczy dwa razy droższych.

 

Druga rzecz to przewody sterujące: gdzie miały być pojedyncze pstryczki puszczałem normalny YDYp, ale tam, gdzie miało być ich kilka, dawałem wieloparowy YTKSY, który jest bardzo fajnym, wygodnym w łączeniu przewodem, ale ma tą poważną wadę, że absolutnie się nie nadaje do 230V. Zatem, żeby nim sterować tymi przekaźnikami, potrzebne były jakieś buforki. Taki buforek, to nawet dla początkującego elektronika jest prościzna, ja... z całą wrodzoną i niezmierzoną skromnością, ale za początkującego się już nie uważam, więć oczywiście to nie problem. Ale jak już usiadłem przy "desce" i zacząłem opracowywać te bufory, to pojawiła mi się nad głową taka piłeczka, jak Pomysłowemu Dobromiru i zaczęła stukać. A z każdym jej stuknięciem kolejne chmurki mi nad głową wyskakiwały.

 

- w pierwszej była wizja obudowy na szynie DIN z tymi moimi buforkami. Wraz z zasilaczem i okolicami. I rząd przekaźników bistabilnych podłączonych do tego wszystkiego.

 

- w drugiej pojawiła się wizja faktury z pozycją "przekaźniki bistabilne BIS 412 - 24szt x 65PLN - razem: ...DUŻO..."

 

- w trzeciej chmurce wyskoczył pomysł, że możeby tak te buforki uzupełnić o procesor, to będzie można tym od razu zdalnie sterować.

 

- czwartej, największej towarzyszył ten radosny Dobromirowy okrzyk, a pojawił się on zaraz po uświadomieniu sobie, że jak już tam będzie procesor, to już bardzo niewiele brakuje do dołożenia tam rzędu przekaźników albo triaków i wyeliminowania fabrycznych bistabilnych całkowicie.

 

 

I to właśnie, korzystając z chwilowej niemocy roboczej, powstaje, póki co w teorii. Zdjęcia? Będą i zdjęcia. Na roboczo, bo całość jest dopiero "w trakcie":

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5IkZ2miETI/AAAAAAAACzM/9vIOKXhLIxs/s720/Sterownik%20schemat.JPG" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5IkZ2miETI/AAAAAAAACzM/9vIOKXhLIxs/s720/Sterownik%20schemat.JPG

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5GIyJYzo0I/AAAAAAAACyo/M60I1D0jBek/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka2.JPG" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5GIyJYzo0I/AAAAAAAACyo/M60I1D0jBek/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka2.JPG

 

Do zrobienia będą trzy lub cztery takie ustrojstwa, każdy będzie mógł sterować ośmioma kanałami włącz/wyłącz, z dodatkową możliwością sterowania tym wszystkim za pomocą pilota. Wszystko to przy budżecie wielokrotnie niższym niż koszt tej ściany fabrycznych przekaźników, nawet bez uwzględniania buforów, które tak czy tak musiałbym dorabiać.

 

 

J.

 

 

PS: jeszcze prywata do mojej czytającej ten dziennik Ciotki, która ostatnio zgłosiła requesta, żeby przestał wreszcie pisać w kółko o kablach, a zaczął o czymś bardziej zrozumiałym. Ciociu, ten dzisiejszy wpis... to naprawdę nie jest złośliwość, ja nie chciałem, to tak jakoś samo wyszło

Jarek.P

Dom w Lesie

 

... to jeszcze ja, Jarząbek Wacław. Bo w zeszłym tygodniu nie pisałem, bo byłem chory. Znaczy nie byłem chory, u rodziny byłem. Za to teraz jestem chory. I wcale nie prawda, że dach przeciekał, zresztą prawie nie padało. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu, niech żyje nam!

 

 

Ech, wilki jakieś... złośliwość losu po prostu, tynkarze już potwierdzeni na za dwa tygodnie, instalacja nieskończona, urlop na jej dokończenie wzięty, a mnie jakaś przywleczona przez Wyjątka z przedszkola infekcja rozkłada na całego. W związku z czym jutro nie robię, jutro leżę cały dzień pod pierzyną i się leczę, czy tylko mogę, a ponieważ jestem gorącym zwolennikiem medycyny ludowej jeśli chodzi o przeziębienia, to dziennik uzupełniam zaocznie jeszcze dziś, bo jutro mogę mieć problemy

 

 

A o czym tu pisać, skoro nie na budowie się nie dzieje? Ano dzieje się i to sporo, tylko że tak jakoś zaocznie. A konkretnie dwie sprawy się dzieją.

 

 

Po pierwsze: na papierze póki co, ale powstaje sobie rozdzielnia. Powstaje sobie i powstaje, a ja przeglądając oferty elektrycznych hurtowników n/t rozdzielni nie mogę się nadziwić: rozdzielnice np 24 albo 36 polowe są określane jako idealne do domu jednorodzinnego. Kto teraz jest w stanie się upchnąć na takiej rozdzielni? Ja w 72polowej się mieszczę właściwie na styk, 90polowa jest akurat.... 24polową owszem daję, ale do piwnicy na samą automatykę od oświetlenia

 

 

A automatyka właśnie jest drugą rzeczą, która się obecnie dzieje. Bo tak: pisałem już kiedyś o swoich planach dotyczących okręcenia domu szyną RS485 i sterowania wszystkim zewsząd. I to będzie, ale w jakiejśtam zamierzchłej przyszłości. Póki co częściowo jak za króla ćwieczka, znaczy każda lampa ma swój pstryczek na ścianie, a częściowo planowałem przekaźniki bistabilne. Planowałem...

 

 

Idea była taka: dajmy na to w salonie połączonym z kuchnią i jadalnią mamy ileś punktów świetlnych. Każdy z nich można oczywiście zapalać i gasić pstryczkiem (kuchenne mają pstryczka w kuchni, oświetlenie salonu przy wejściu do niego i przy miejscu wypoczynkowym itd.), ale oprócz tego chciałem mieć możliwość np. zgaszenia wszystkiego, albo zapalenia naraz całej sceny (np. cały salon, bez jadalni i kuchni). To już mi generowało konieczność użycia przekaźników bistabilnych z wejściami RS. Znaczy dwa razy droższych.

 

Druga rzecz to przewody sterujące: gdzie miały być pojedyncze pstryczki puszczałem normalny YDYp, ale tam, gdzie miało być ich kilka, dawałem wieloparowy YTKSY, który jest bardzo fajnym, wygodnym w łączeniu przewodem, ale ma tą poważną wadę, że absolutnie się nie nadaje do 230V. Zatem, żeby nim sterować tymi przekaźnikami, potrzebne były jakieś buforki. Taki buforek, to nawet dla początkującego elektronika jest prościzna, ja... z całą wrodzoną i niezmierzoną skromnością, ale za początkującego się już nie uważam, więć oczywiście to nie problem. Ale jak już usiadłem przy "desce" i zacząłem opracowywać te bufory, to pojawiła mi się nad głową taka piłeczka, jak Pomysłowemu Dobromiru i zaczęła stukać. A z każdym jej stuknięciem kolejne chmurki mi nad głową wyskakiwały.

 

- w pierwszej była wizja obudowy na szynie DIN z tymi moimi buforkami. Wraz z zasilaczem i okolicami. I rząd przekaźników bistabilnych podłączonych do tego wszystkiego.

 

- w drugiej pojawiła się wizja faktury z pozycją "przekaźniki bistabilne BIS 412 - 24szt x 65PLN - razem: ...DUŻO..."

 

- w trzeciej chmurce wyskoczył pomysł, że możeby tak te buforki uzupełnić o procesor, to będzie można tym od razu zdalnie sterować.

 

- czwartej, największej towarzyszył ten radosny Dobromirowy okrzyk, a pojawił się on zaraz po uświadomieniu sobie, że jak już tam będzie procesor, to już bardzo niewiele brakuje do dołożenia tam rzędu przekaźników albo triaków i wyeliminowania fabrycznych bistabilnych całkowicie.

 

 

I to właśnie, korzystając z chwilowej niemocy roboczej, powstaje, póki co w teorii. Zdjęcia? Będą i zdjęcia. Na roboczo, bo całość jest dopiero "w trakcie":

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5IkZ2miETI/AAAAAAAACzM/9vIOKXhLIxs/s720/Sterownik%20schemat.JPG" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5IkZ2miETI/AAAAAAAACzM/9vIOKXhLIxs/s720/Sterownik%20schemat.JPG

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5GIyJYzo0I/AAAAAAAACyo/M60I1D0jBek/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka2.JPG" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5GIyJYzo0I/AAAAAAAACyo/M60I1D0jBek/s720/Sterownik%20p%C5%82ytka2.JPG

 

 

Do zrobienia będą trzy lub cztery takie ustrojstwa, każdy będzie mógł sterować ośmioma kanałami włącz/wyłącz, z dodatkową możliwością sterowania tym wszystkim za pomocą pilota. Wszystko to przy budżecie wielokrotnie niższym niż koszt tej ściany fabrycznych przekaźników, nawet bez uwzględniania buforów, które tak czy tak musiałbym dorabiać.

 

 

J.

 

 

PS: jeszcze prywata do mojej czytającej ten dziennik Ciotki, która ostatnio zgłosiła requesta, żeby przestał wreszcie pisać w kółko o kablach, a zaczął o czymś bardziej zrozumiałym. Ciociu, ten dzisiejszy wpis... to naprawdę nie jest złośliwość, ja nie chciałem, to tak jakoś samo wyszło

Jarek.P

Dom w Lesie

Pojechałem dziś na budowę po pracy. I znów straszyło...

 

 

Mianowicie: wyładowałem z samochodu narzędzia, po czym idąc do domu samochód za sobą zamknąłem.

 

- pip! - rozległo się potwierdzenie aktywującego się alarmu. OK, wszedłem do domu, zamknąłem za sobą drzwi, odwracam się i:

 

- pip! - słyszę.

 

- Acha, pewnie znów mi kluczyki w kieszeni się same wcisnęły - myślę sobie. I po chwili: - ale zaraz, chwila, facet, przecież kluczyków nie mam w kieszeni, tylko trzymam je nadal w ręku i to za klucz, nie za pilota. Niemożliwe, żeby się "samo" wcisnęło. No to co to było? Może coś mi się zdawało?

 

- pip! - rozległo się z zewnątrz na dowód, że nic mi się nie zdawało

 

- pip! - jeszcze raz, dla potwierdzenia.

 

- co jest, kurde - znów mówię sam do siebie i rzucam się do okn... no dobra do zabitego dechami otworu okiennego celem wyjrzenia przez dziurę po sęku. Samochód stoi w porządku, nikogo koło niego nie ma.

 

- pip! - znów się rozległ ten sam dźwięk, teraz jednak miałem przed oczami samochód i widzę, że pipnięciu nie towarzyszyło miganie kierunkowskazów. Innego samochodu w zasięgu wzroku niet. Przyszło mi do głowy, że ktoś sobie jaja robi, ale żywego ducha wokół, miejsc do ukrycia się też niezbyt wiele.

 

Dopiero, kiedy wyszedłem na zewnątrz i odczekałem do kolejnego "pip", zauważyłem, że dobiega ono gdzieś z góry, z gałęzi drzew i że owo "pip", mimo, że wiernie naśladujące melodię mojego samochodowego "pip" jest takie raczej ptasie.

 

Winowajcy dostrzec mi się nie udało, więc nie wiem, czy to był Gwarek - uciekinier, czy może pierwszy wiosenny szpak przyleciał, one podobno takie sztuczki potrafią robić

 

Dobrze by było, bo póki co okolice naszego domu zdecydowanie smutne się zrobiły:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWj7SLLpI/AAAAAAAACsk/Gk35OmzS0Xo/s720/8675_Wiewi%C3%B3rka.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWj7SLLpI/AAAAAAAACsk/Gk35OmzS0Xo/s720/8675_Wiewi%C3%B3rka.jpg

 

Jedyny pozytywny akcent, to wyraźne ślady żerowania wiewiórki, miły dowód na to, że kuna jeszcze nie wyżarła wszystkich "przyjaźniejszych dla użytkownika" zwierzątek:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWk2WI6MI/AAAAAAAACss/vGeRZ46leQQ/s720/8678_Wiewi%C3%B3rka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWk2WI6MI/AAAAAAAACss/vGeRZ46leQQ/s720/8678_Wiewi%C3%B3rka.jpg

 

Na zdjęciu może nie widać wyraźnie, ale to są rozłuskane na strzępy szyszki.

 

 

Z robót... chciałoby się napisać, że skończyłem oświetleniówkę na parterze. Bo i w ostatnim pomieszczeniu (numer 09 - spiżarnia przy kuchni) pojawiła się instalacja:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWlTzfsFI/AAAAAAAACsw/y-EDcRQqQN8/s512/8659_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWlTzfsFI/AAAAAAAACsw/y-EDcRQqQN8/s512/8659_Parter.jpg

 

Ale niestety, nie będę tak naciągał. Do pełnego odtrąbienia sukcesu należałoby jeszcze:

 

- wykonać oświetlenie w garażu

 

- wykonać oświetlenie zewnętrzne na podcieniu przy wejściu do domu

 

- wykonać oświetlenie zewn. przy bramie garażowej

 

- wypuścić gdzieś na ścianie salonu przewód do dołączenia odbiornika sterowania oświetlenia pilotem

 

- dociągnąć dwa przewody sterownicze do kuchni (jeden do oświetlenia zewnętrznego, żeby można było wyglądając przez kuchenne okno "kto idzie", zapalić światła na zewnątrz, drugi do sterowania oświetleniem kuchni)

 

 

Niby drobiazgi, ale spokojnie cały dzień na nie zejdzie, jak nie dwa nawet. Pierwsze trzy punkty nie są jeszcze zrobione, bo do tej pory od tej strony domu nie dawało się podejść inaczej jak na nartach bądź rakietach śnieżnych, a niestety ani tego ani tego nie posiadam, dodatkowo z nartami mam niezbyt miłe doświadczenia (nienie, nic sobie nigdy nie złamałem, po prostu dawno temu, w słowackich Tatrach zimą będąc, zapisałem się wraz ze znajomymi do szkółki narciarskiej i... i teraz mam traumę, przypomina mi się np., jak w pewnej chwili któryś z instruktorów po aparat poszedł celem utrwalania co ciekawszych momentów naszej nauki ). Garaż też jest dostępny tylko od zewnątrz (przejście do domu zabite dechami), więc odpada z tych samych przyczyn. A te przewody sterownicze? No tak jakoś nie było kiedy

 

 

No i jedną rzecz chyba będę musiał przerobić jeszcze. Instalację robię raczej bezpuszkowo, to znaczy jak gdzieś aż się prosi puszka, to ją daję. Jak się nie prosi, bo jest zasilanie, wyprowadzenie do punktu oświetleniowego i odejście do następnego punktu, to nie daję. Z jednym ale: jak jest wyłącznik dwusekcyjny, to w puszce wystają cztery przewody. Puszki oczywiście głębokie, ale obawiam się, że to będzie już zbyt ciasno. Na próbę usiłowałem dziś schować w takiej puszce przewody do tynkowania, bez zdejmowania z nich izolacji. Dało się, ale było ciężko:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VyH-FETOI/AAAAAAAACtk/Cb3dGSvv8DM/s720/8676_Parter_kadr.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VyH-FETOI/AAAAAAAACtk/Cb3dGSvv8DM/s720/8676_Parter_kadr.jpg

 

Chodzi oczywiście o lewą puszkę. Docelowo z przewodów się ściągnie izolacje i będzie trochę więcej luzu, ale ja tam chcę jeszcze kiedyś moduł wykonawczy od RS485 upchnąć... Chyba nad tą puszką machnę jeszcze puchę łącznikową.

 

 

Zrobiłbym dziś więcej, niestety zużyłem wszystkie klipsy do mocowania przewodów, poszło ich 1000sztuk! Przed momentem właśnie odebrałem przesyłkę zawierająca m.in. 2000 sztuk i jeszcze 1000 na przewody okrągłe (teraz chyba już wystarczy na całość :) ), na budowie jednak miałem nagły a niespodziewany koniec ciągania kabli, wziąłem się więc przejściowo za coś innego.

 

 

Ano, jak każdy statystyczny Kowalski-co-buduje-dom, oczywiście będziemy mieli kominek I co prawda nie chcemy się bawić w żadne płaszcze wodne, ani cudowne systemy grzewcze na bazie kominka, ale szkoda byłoby całe ciepło z niego puszczać w komin. Dlatego chcę zrobić prostą dystrybucję gorącego powietrza, taką naprawdę prostą, bez turbin i tym podobnych bajerów, czysto grawitacyjną. Ciepłe powietrze ma być doprowadzone m.in. do mojego warsztatu. I tu mamy wiekopomną chwiłę wykuwania dziury na tą rurę od DGP. I jak widać, w trakcie układania w tym miejscu kabli, o dziurze i rurze jakoś mi się zapomniało. Kable oczywiście trzeba będzie poprzesuwać trochę na dół (i do góry też z jeden chociaż)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWij671EI/AAAAAAAACsY/azD4cmSj_qk/s720/8667_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWij671EI/AAAAAAAACsY/azD4cmSj_qk/s720/8667_Parter.jpg

 

Następne zdjęcie: "bo drabina była za krótka" BeHaPowcy oraz moi rodzice proszeni są o nieoglądanie!!!

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjCVD4bI/AAAAAAAACsc/-u1iJHCqvXo/s512/8669_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjCVD4bI/AAAAAAAACsc/-u1iJHCqvXo/s512/8669_Parter.jpg

 

(mało to wyraźne w tej skali, więc opiszę, że na podłodze stoi paleta, na niej pozbijane z desek blaty, a na tym wszystkim drabina).

 

 

I na koniec ciekawostka: nowiuśka wiertarka. Tydzień temu ze sklepu przyniesiona i "trzy razy" użyta:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjvUZw7I/AAAAAAAACsg/3SLCoUgoNaI/s720/8670_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjvUZw7I/AAAAAAAACsg/3SLCoUgoNaI/s720/8670_Parter.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Pojechałem dziś na budowę po pracy. I znów straszyło...

 

 

Mianowicie: wyładowałem z samochodu narzędzia, po czym idąc do domu samochód za sobą zamknąłem.

 

- pip! - rozległo się potwierdzenie aktywującego się alarmu. OK, wszedłem do domu, zamknąłem za sobą drzwi, odwracam się i:

 

- pip! - słyszę.

 

- Acha, pewnie znów mi kluczyki w kieszeni się same wcisnęły - myślę sobie. I po chwili: - ale zaraz, chwila, facet, przecież kluczyków nie mam w kieszeni, tylko trzymam je nadal w ręku i to za klucz, nie za pilota. Niemożliwe, żeby się "samo" wcisnęło. No to co to było? Może coś mi się zdawało?

 

- pip! - rozległo się z zewnątrz na dowód, że nic mi się nie zdawało

 

- pip! - jeszcze raz, dla potwierdzenia.

 

- co jest, kurde - znów mówię sam do siebie i rzucam się do okn... no dobra do zabitego dechami otworu okiennego celem wyjrzenia przez dziurę po sęku. Samochód stoi w porządku, nikogo koło niego nie ma.

 

- pip! - znów się rozległ ten sam dźwięk, teraz jednak miałem przed oczami samochód i widzę, że pipnięciu nie towarzyszyło miganie kierunkowskazów. Innego samochodu w zasięgu wzroku niet. Przyszło mi do głowy, że ktoś sobie jaja robi, ale żywego ducha wokół, miejsc do ukrycia się też niezbyt wiele.

 

Dopiero, kiedy wyszedłem na zewnątrz i odczekałem do kolejnego "pip", zauważyłem, że dobiega ono gdzieś z góry, z gałęzi drzew i że owo "pip", mimo, że wiernie naśladujące melodię mojego samochodowego "pip" jest takie raczej ptasie.

 

Winowajcy dostrzec mi się nie udało, więc nie wiem, czy to był Gwarek - uciekinier, czy może pierwszy wiosenny szpak przyleciał, one podobno takie sztuczki potrafią robić

 

Dobrze by było, bo póki co okolice naszego domu zdecydowanie smutne się zrobiły:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWj7SLLpI/AAAAAAAACsk/Gk35OmzS0Xo/s720/8675_Wiewi%C3%B3rka.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWj7SLLpI/AAAAAAAACsk/Gk35OmzS0Xo/s720/8675_Wiewi%C3%B3rka.jpg

 

 

Jedyny pozytywny akcent, to wyraźne ślady żerowania wiewiórki, miły dowód na to, że kuna jeszcze nie wyżarła wszystkich "przyjaźniejszych dla użytkownika" zwierzątek:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWk2WI6MI/AAAAAAAACss/vGeRZ46leQQ/s720/8678_Wiewi%C3%B3rka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWk2WI6MI/AAAAAAAACss/vGeRZ46leQQ/s720/8678_Wiewi%C3%B3rka.jpg

 

 

Na zdjęciu może nie widać wyraźnie, ale to są rozłuskane na strzępy szyszki.

 

 

Z robót... chciałoby się napisać, że skończyłem oświetleniówkę na parterze. Bo i w ostatnim pomieszczeniu (numer 09 - spiżarnia przy kuchni) pojawiła się instalacja:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWlTzfsFI/AAAAAAAACsw/y-EDcRQqQN8/s512/8659_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWlTzfsFI/AAAAAAAACsw/y-EDcRQqQN8/s512/8659_Parter.jpg

 

 

Ale niestety, nie będę tak naciągał. Do pełnego odtrąbienia sukcesu należałoby jeszcze:

 

- wykonać oświetlenie w garażu

 

- wykonać oświetlenie zewnętrzne na podcieniu przy wejściu do domu

 

- wykonać oświetlenie zewn. przy bramie garażowej

 

- wypuścić gdzieś na ścianie salonu przewód do dołączenia odbiornika sterowania oświetlenia pilotem

 

- dociągnąć dwa przewody sterownicze do kuchni (jeden do oświetlenia zewnętrznego, żeby można było wyglądając przez kuchenne okno "kto idzie", zapalić światła na zewnątrz, drugi do sterowania oświetleniem kuchni)

 

 

Niby drobiazgi, ale spokojnie cały dzień na nie zejdzie, jak nie dwa nawet. Pierwsze trzy punkty nie są jeszcze zrobione, bo do tej pory od tej strony domu nie dawało się podejść inaczej jak na nartach bądź rakietach śnieżnych, a niestety ani tego ani tego nie posiadam, dodatkowo z nartami mam niezbyt miłe doświadczenia (nienie, nic sobie nigdy nie złamałem, po prostu dawno temu, w słowackich Tatrach zimą będąc, zapisałem się wraz ze znajomymi do szkółki narciarskiej i... i teraz mam traumę, przypomina mi się np., jak w pewnej chwili któryś z instruktorów po aparat poszedł celem utrwalania co ciekawszych momentów naszej nauki ). Garaż też jest dostępny tylko od zewnątrz (przejście do domu zabite dechami), więc odpada z tych samych przyczyn. A te przewody sterownicze? No tak jakoś nie było kiedy

 

 

No i jedną rzecz chyba będę musiał przerobić jeszcze. Instalację robię raczej bezpuszkowo, to znaczy jak gdzieś aż się prosi puszka, to ją daję. Jak się nie prosi, bo jest zasilanie, wyprowadzenie do punktu oświetleniowego i odejście do następnego punktu, to nie daję. Z jednym ale: jak jest wyłącznik dwusekcyjny, to w puszce wystają cztery przewody. Puszki oczywiście głębokie, ale obawiam się, że to będzie już zbyt ciasno. Na próbę usiłowałem dziś schować w takiej puszce przewody do tynkowania, bez zdejmowania z nich izolacji. Dało się, ale było ciężko:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VyH-FETOI/AAAAAAAACtk/Cb3dGSvv8DM/s720/8676_Parter_kadr.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VyH-FETOI/AAAAAAAACtk/Cb3dGSvv8DM/s720/8676_Parter_kadr.jpg

 

 

Chodzi oczywiście o lewą puszkę. Docelowo z przewodów się ściągnie izolacje i będzie trochę więcej luzu, ale ja tam chcę jeszcze kiedyś moduł wykonawczy od RS485 upchnąć... Chyba nad tą puszką machnę jeszcze puchę łącznikową.

 

 

Zrobiłbym dziś więcej, niestety zużyłem wszystkie klipsy do mocowania przewodów, poszło ich 1000sztuk! Przed momentem właśnie odebrałem przesyłkę zawierająca m.in. 2000 sztuk i jeszcze 1000 na przewody okrągłe (teraz chyba już wystarczy na całość :) ), na budowie jednak miałem nagły a niespodziewany koniec ciągania kabli, wziąłem się więc przejściowo za coś innego.

 

 

Ano, jak każdy statystyczny Kowalski-co-buduje-dom, oczywiście będziemy mieli kominek I co prawda nie chcemy się bawić w żadne płaszcze wodne, ani cudowne systemy grzewcze na bazie kominka, ale szkoda byłoby całe ciepło z niego puszczać w komin. Dlatego chcę zrobić prostą dystrybucję gorącego powietrza, taką naprawdę prostą, bez turbin i tym podobnych bajerów, czysto grawitacyjną. Ciepłe powietrze ma być doprowadzone m.in. do mojego warsztatu. I tu mamy wiekopomną chwiłę wykuwania dziury na tą rurę od DGP. I jak widać, w trakcie układania w tym miejscu kabli, o dziurze i rurze jakoś mi się zapomniało. Kable oczywiście trzeba będzie poprzesuwać trochę na dół (i do góry też z jeden chociaż)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWij671EI/AAAAAAAACsY/azD4cmSj_qk/s720/8667_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWij671EI/AAAAAAAACsY/azD4cmSj_qk/s720/8667_Parter.jpg

 

 

Następne zdjęcie: "bo drabina była za krótka" BeHaPowcy oraz moi rodzice proszeni są o nieoglądanie!!!

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjCVD4bI/AAAAAAAACsc/-u1iJHCqvXo/s512/8669_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjCVD4bI/AAAAAAAACsc/-u1iJHCqvXo/s512/8669_Parter.jpg

 

 

(mało to wyraźne w tej skali, więc opiszę, że na podłodze stoi paleta, na niej pozbijane z desek blaty, a na tym wszystkim drabina).

 

 

I na koniec ciekawostka: nowiuśka wiertarka. Tydzień temu ze sklepu przyniesiona i "trzy razy" użyta:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjvUZw7I/AAAAAAAACsg/3SLCoUgoNaI/s720/8670_Parter.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjvUZw7I/AAAAAAAACsg/3SLCoUgoNaI/s720/8670_Parter.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

JarekP, dzięki.

Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

 

Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie :D

 

Ta wbita w ziemię bednarka to u mnie było rozwiązanie proste, polepszające jakość uziemienia z wykorzystaniem tego, co jest. Jeśli Ty musisz to zrobić tak czy tak od zera, to zrób to jak należy. Wywierć w kotłowni dziurę wprost przez chudziaka do gruntu i wbij tam coś takiego:

 

http://www.elkobis.com.pl/oferta/index.php?fidx=1&language=0&promotion=1&sortby=&desc=desc&pg=pi&sst=30&slm=30&pidx=54&pidx=54&fidx=2

 

Kupisz bez problemu w każdej hurtowni elektrotechnicznej, kupuje się w kompletach (jak w tym linku), albo poszczególne elementy oddzielnie (tak sprzedaje to np. "Platforma"). Nie wiem, jak u Ciebie z warunkami wodnymi, ale dobrze by było, żeby toto sięgało do warstwy wodonośnej, wtedy masz uziom w zasadzie idealny. Weź raczej tą wersję miedziowaną.

 

A ta obudowa szyny - to nie jest osobny element, to jest komplet wraz z szyną. I tak samo, szukaj tego po hurtowniach elektrycznych, tylko tutaj już faktycznie nie wszędzie można to znaleźć, nie wiedzieć czemu. Ten swój po prostu miałem ;) ale widziałem takie ustrojstwa również w Platformie.

 

Kup raczej większą, niż mniejszą. Ta moja tak jak się zastanawiam, to wystarcza mi niemal na styk. Ma cztery zaciski, pod każdy mogę po dwie linki wsadzić, a potrzeba mi:

- połączenie wyrównawcze do wodociągu

- połączenie wyrównawcze do pieca CO

- uziemienie racka w serwerowni

- podłączenie szyny PE w rozdzielni

- osobne od w/w połączenie do ochronników p/przepięciowych w rozdzielni (prawidłowe podłączenie ochronników powinno być bezpośrednio do szyny i niezależnie od tego, do osobno połączonej z szyną listwy PE w rozdzielni)

- doprowadzenie porządnej "ziemi" do warsztatu (nie wiem, po co, jak już będzie, to się będę zastanawiał)

- wyprowadzenie do połączeń wyrównawczych w łazience na parterze

 

I już jest pełno, jedno pole wolne tylko zostaje, a łazienki na piętrze już muszę łączyć do listwy w racku serwerowni (tam będzie osobna, "rackowa" listwa uziemiająca), gdybym chciał to dociągnąć do głównej szyny, już bym się tam nie zmieścił.

 

J.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...