No i stałem się niewolnikiem własnego Dziennika Budowy...
Nie pisałem nic od zeszłego tygodnia, wczoraj też mi się nie chciało, a tu dziś, nagle, jak nie zabrzęczy telefon, jak nie rozlegnie się w słuchawce głos mojej mamy:
- ja to mam przeczucie, że ty chyba chory jesteś?
- nieee, nic podobnego, dlaczego?
- a bo nic w dzienniku budowy nie piszesz.
No i masz ci, człowieku, los...
Z innej beczki: podobno kominiarz przynosi szczęście. Podobno...
Będzie chyba szansa się przekonać o tym w najbliższej przyszłości, albowiem:
- wykonano nam jakoś w październiku instalację gazową. Zrobiono próbę szczelności wystawiono papiery po czym powiedziano, że z tymi papierami teraz trzeba iść do gazowni, umowę podpisać, no formalność taka, pan idzie, pan podpisze. A i te papiery są pół roku ważne, więc przez te pół roku trzeba to załatwić.
Wydało mi się to prostą sprawą, się znajdzie wolna chwila, się podjedzie, wypełni pewnie jakieś kwitki, podpisze umowę i wszystko będzie cacy.
Aaakuurat!
Wolna chwila znalazła się w tym tygodniu i oczywiście rychło się okazało, że nie tylko nic nie jest cacy, ale że jeszcze takich wolnych chwil to sporo trzeba będzie, zanim temat gazu zostanie zamknięty. Nie będę relacjonował wszystkich przygód, jakie tu miałem, bo to by dłuuga opowieść wyszła, więc w skrócie:
- należy przypomnieć wykonawcy instalacji, że nie rozliczył się jeszcze z gazownią i nie dostarczył protokołu odbioru instalacji,
- należy załatwić numer ewidencyjny nieruchomości ,
- należy zorganizować przegląd kominiarski,
- należy się zastanowić, co się bardziej opłaci: podpisanie umowy z gazownią teraz i niepotrzebne płacenie miesiąc w miesiąc opłaty przesyłowej, czy machnięcie ręka na ważność próby szczelności i jej powtórne wykonanie pod koniec lata, kiedy myślę że będzie pora na instalację pieca CO.
No i zagwozdkę mam z tym kominiarzem. Z tego, co się naczytałem na forum n/t przeglądów kominiarskich, przypuszczam, że bezproblemowo dałoby się zorganizować odbiór nawet całkowicie nieistniejącego komina w niewybudowanym jeszcze domu, jednak choćby z uwagi na nasze bezpieczeństwo chciałbym, żeby ten odbiór był faktyczny, nie papierowy, w związku z czym muszę teraz podzwonić po kominiarzach i pozadawać im pozornie głupie pytanie: czy do odbioru musi już być w kominie wkład (znaczy właściwy komin), czy niekoniecznie? Pytanie pozornie bezsensowne, ale jednak mnie nurtuje: skoro i tak przy odbiorze nie będzie jeszcze pieca, to sprawdzanie szczelności komina nie ma sensu, więc może i wkład kominiarzowi do protokołu zbędny? Zobaczy sobie, że komin jest, że przekrój ok, że wentylacja zapewniona, może wystarczy?
A co do ostatnich prac... no robią się.
Pewien kącik w salonie (po drugiej stronie ściany jest piwniczka z rozdzielnią sterowniczą oświetlenia):
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg
Piwniczka i rozdzielnia sterownicza oświetlenia parteru już niemal kompletna (brakuje jeszcze dosłownie kilku kabli)
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg
Pojawiły sie również takie oto tajemnicze miejsca z licznymi przewodami znikąd, donikąd
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg
Oraz takie oto ozdóbki na schodach:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg
Przy tym zdjęciu na chwilę się zatrzymamy, proszę wycieczki. Po prawo widzimy bowiem przyszłą atrakcję wnętrzarską a zarazem być może nadchodzący hit forumowego wątku "szczyty kiczu", ale nic to, taki kiczyk sobie z małżonką zaplanowaliśmy i będzie!
Widać tam drzwiczki wyciorowe komina kominkowego (trochę niesymetrycznie względem wnęki, ale to nie problem, u dołu się rozkuje troszkę). Widać? Widać! Proszę sobie teraz wyobrazić całą tą ściankę (tą z drzwiczkami) wyłożoną płytkami udającymi cegłę ręcznie formowaną, a wnękę przesłoniętą żeliwnymi ażurowymi drzwiczkami i delikatnie od wewnątrz podświetloną (nie, nie na niebiesko! Wrrrr!!!!!!) Wyobrazili sobie? Ładnie? A niech mi kto powie, że nie... (jedyny wyjątek, jaki dopuszczam, to mój tata, jemu w tym domu nie spodobało się póki co jeszcze nic, ale on już tak ma po prostu )
Poza tym drobiazgiem, na zdjęciu widać jeszcze dziury na oświetlenie stopni schodów. Lampki będą łączone równolegle i będą się świecić naraz (najwyżej każdy bieg schodów oddzielnie mogę uruchamiać), kusiło mnie jednak bardzo, żeby sprowadzić do rozdzielni każde oczko osobno, tylko po to, żeby móc na tych schodach włączać np. biegające światła a'la światła wspomagania lądowania na pasie lotniska
Zaczątek elektryki na poddaszu:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg
Na koniec będzie jeszcze doniesienie "z ostatniej chwili".
Otóż moja wierna młotowiertarka... która tak wiernie mi dotąd służyła, bezproblemowo obsługując rozliczne remonty u mnie i moich znajomych, na którą zawsze mogłem liczyć, która w potrzebie dotychczas nigdy nie zawiodła, taka była dobra i taka cacana... chlip...
No zbiesiła się. Norrrrmalnie, zhardziała i stawiać się zaczyna
Nie wiem, czy styropian poniewierający się na budowie zawinił, czy bliskie kontakty z elektryką (całe szczęście, że płotu żadnego z nią nie robiłem...), ale zamiast pracować jak dotąd pewnie i niezawodnie, to ona coś skrzypieć zaczęła o emeryturze, piski jakieś z siebie wydaje na temat nadgodzin, w temacie wierteł tez jakieś dziwne wymagania, te stare wiertła to nie, ona chce nowe. A dziś, to już przeszła samą siebie. Najnormalniejszy w świecie strajk ostrzegawczy mi zrobiła! I to bez żadnych ostrzeżeń, po prostu jedna dziura poszła OK, a przy drugiej duup i cisza. Całkiem cisza.
Proszę ja ją po dobroci. Nic.
Proszę trochę ostrzej. Zaś nic.
Proszę w imieniu kolektywu, zwracając jednocześnie uwagę na ważność zadań i celów przed nią stojących. Ni cholery...
Straszę, że w przypadku niezreralizowania na czas planu sześciotygodniowego będzie źle. Ona ma to gdzieś.
Usiłowałem więc przejść do innych form perswazji , zastanawiałem się przez chwilę, czy by jej... no, nie spaść ze schodów, póki co oklepałem ją jedynie pałką służbową (znaczy trzonkiem młotka), wygłaszając przy tym dłuższy monolog dotyczący życia osobistego owej wiertarki, prowadzenia się jej bliższych i dalszych przodków, też nie pomogło.
Dopiero uczciwe dobranie się do niej ze śrubokrętem pozwoliło odkryć, że strzelił wewnętrzny bezpiecznik. Szczęśliwie w czeluściach bagażnika samochodu znalazł się "prawie dobry" i wiertarka spasowała, ale pracując cały czas skrzypi i piszczy na wpół zatartymi łożyskami i wyraźnie dogorywa.
A oto i bohaterka w pełnej, strudzonej życiem krasie:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg
J.