Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    442
  • komentarzy
    5
  • odsłon
    719

Entries in this blog

Jarek.P

Dom w Lesie

JarekP, dzięki.

Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

 

Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie :D

 

Ta wbita w ziemię bednarka to u mnie było rozwiązanie proste, polepszające jakość uziemienia z wykorzystaniem tego, co jest. Jeśli Ty musisz to zrobić tak czy tak od zera, to zrób to jak należy. Wywierć w kotłowni dziurę wprost przez chudziaka do gruntu i wbij tam coś takiego:

 

http://www.elkobis.com.pl/oferta/index.php?fidx=1&language=0&promotion=1&sortby=&desc=desc&pg=pi&sst=30&slm=30&pidx=54&pidx=54&fidx=2

 

Kupisz bez problemu w każdej hurtowni elektrotechnicznej, kupuje się w kompletach (jak w tym linku), albo poszczególne elementy oddzielnie (tak sprzedaje to np. "Platforma"). Nie wiem, jak u Ciebie z warunkami wodnymi, ale dobrze by było, żeby toto sięgało do warstwy wodonośnej, wtedy masz uziom w zasadzie idealny. Weź raczej tą wersję miedziowaną.

 

A ta obudowa szyny - to nie jest osobny element, to jest komplet wraz z szyną. I tak samo, szukaj tego po hurtowniach elektrycznych, tylko tutaj już faktycznie nie wszędzie można to znaleźć, nie wiedzieć czemu. Ten swój po prostu miałem ;) ale widziałem takie ustrojstwa również w Platformie.

 

Kup raczej większą, niż mniejszą. Ta moja tak jak się zastanawiam, to wystarcza mi niemal na styk. Ma cztery zaciski, pod każdy mogę po dwie linki wsadzić, a potrzeba mi:

- połączenie wyrównawcze do wodociągu

- połączenie wyrównawcze do pieca CO

- uziemienie racka w serwerowni

- podłączenie szyny PE w rozdzielni

- osobne od w/w połączenie do ochronników p/przepięciowych w rozdzielni (prawidłowe podłączenie ochronników powinno być bezpośrednio do szyny i niezależnie od tego, do osobno połączonej z szyną listwy PE w rozdzielni)

- doprowadzenie porządnej "ziemi" do warsztatu (nie wiem, po co, jak już będzie, to się będę zastanawiał)

- wyprowadzenie do połączeń wyrównawczych w łazience na parterze

 

I już jest pełno, jedno pole wolne tylko zostaje, a łazienki na piętrze już muszę łączyć do listwy w racku serwerowni (tam będzie osobna, "rackowa" listwa uziemiająca), gdybym chciał to dociągnąć do głównej szyny, już bym się tam nie zmieścił.

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

JarekP,

czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?

Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?

 

Tak, to plastikowe, to szyna PE (główna szyna wyrównawcza) w obudowie.

Gdzieś wcześniej w moim dzienniku było zdjęcie tegoż zaraz po zainstalowaniu.

 

Zaciśnięta w tym bednarka wchodzi wprost w ławę fundamentową, gdzie jest przyspawana do zbrojenia, a ponadto jej dolny koniec jest dodatkowo wbity w grunt gdzieś na metr poniżej ławy, a ponieważ u nas wody gruntowe wysoko, to tym samym najprawdopodobniej tkwi on w wodzie.

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

JarekP,

czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?

Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?

 

Tak, to plastikowe, to szyna PE (główna szyna wyrównawcza) w obudowie.

Gdzieś wcześniej w moim dzienniku było zdjęcie tegoż zaraz po zainstalowaniu.

 

Zaciśnięta w tym bednarka wchodzi wprost w ławę fundamentową, gdzie jest przyspawana do zbrojenia, a ponadto jej dolny koniec jest dodatkowo wbity w grunt gdzieś na metr poniżej ławy, a ponieważ u nas wody gruntowe wysoko, to tym samym najprawdopodobniej tkwi on w wodzie.

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Ech, nie można sobie żartów z braci robotniczej robić, nie można...

 

 

Dopiero co pisałem o postulatach wiertarskich w ramach których miało być przywrócone do pracy wiertło, wywalone przeze mnie z powodu zużycia, nie tylko moralnego. To stare wiertło to był jakiś tani, robotniczy szajs, a było i było, wraz z tamtym Einhellem służyło mi kilka lat. Wywaliłem je, ponieważ widia była już na okrągło wyrobiona, w jego miejsce kupiłem sobie Hitachi. Bo miało być profeszynal i nie do zajechania.

 

I co? Ano drugi dzień po zakupieniu (fakt, że po bardzo intensywnej eksploatacji) strzeliło sobie:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPS3bEFI/AAAAAAAACro/Xg6xdIAUi8c/s720/8658_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPS3bEFI/AAAAAAAACro/Xg6xdIAUi8c/s720/8658_Elektryka.jpg

 

Przez chwilę stanąłem w obliczu przestoju w robocie, szczęśliwie przypomniało mi się, że to stare wiertło po prostu pie... no wysłałem po krzywej balistycznej pod ścianę.

 

I było tam. Samotne, porzucone, przez nikogo nie kochane. Leżało sobie, całym sobą prezentując uosobienie smutku i melancholii, a z każdego wiertłowego krętu niemy wyrzut wyzierał...

 

To była scena godna wielokrotnego emitowania w porze największej oglądalności na kanale "Romantica", od Najromantyczniejszych Momentów Kanału Romantica odbiegająca jedynie tym drobiazgiem, że rzucanie się na szyję było z przyczyn obiektywnych utrudnione. No i światła zachodzącego słońca nie było...

 

 

W każdym razie, starym, zrehabilitowanym wiertłem skończyłem (z grubsza rzecz biorąc) hol na parterze, zrobiłem łazienkę parterową i znaczną część wiatrołapu.

 

 

Na zdjęciu poniżej hol, ujęcie zbliżone do prezentowanego w poprzednim wpisie, można sobie porównać :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPrCIrSI/AAAAAAAACrs/DltHuDMgr0Q/s720/8642_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPrCIrSI/AAAAAAAACrs/DltHuDMgr0Q/s720/8642_Elektryka.jpg

 

Uprasza się o zwrócenie uwagi na sufit - pojawił się na nim wykonany sprayem napis. O tajemniczej treści "Nie tynk.". I kreska. To tajemne znaki zostawione ekipie tynkarskiej. Jeśli dodam, że tamże będzie sufit podwieszany, a przed kreską go już nie będzie, to będzie wszystko jasne?

 

 

A tu rzeczony wiatrołap:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPzVKxmI/AAAAAAAACrw/Se_Gpk2yFl0/s512/8649_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPzVKxmI/AAAAAAAACrw/Se_Gpk2yFl0/s512/8649_Elektryka.jpg

 

I na koniec jeszcze raz wnętrze szachtu instalacyjnego, w którym się robi już gęstawo:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPBCoaYI/AAAAAAAACrg/e17F48kUnQo/s512/8652_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPBCoaYI/AAAAAAAACrg/e17F48kUnQo/s512/8652_Elektryka.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Ech, nie można sobie żartów z braci robotniczej robić, nie można...

 

 

Dopiero co pisałem o postulatach wiertarskich w ramach których miało być przywrócone do pracy wiertło, wywalone przeze mnie z powodu zużycia, nie tylko moralnego. To stare wiertło to był jakiś tani, robotniczy szajs, a było i było, wraz z tamtym Einhellem służyło mi kilka lat. Wywaliłem je, ponieważ widia była już na okrągło wyrobiona, w jego miejsce kupiłem sobie Hitachi. Bo miało być profeszynal i nie do zajechania.

 

I co? Ano drugi dzień po zakupieniu (fakt, że po bardzo intensywnej eksploatacji) strzeliło sobie:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPS3bEFI/AAAAAAAACro/Xg6xdIAUi8c/s720/8658_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPS3bEFI/AAAAAAAACro/Xg6xdIAUi8c/s720/8658_Elektryka.jpg

 

 

Przez chwilę stanąłem w obliczu przestoju w robocie, szczęśliwie przypomniało mi się, że to stare wiertło po prostu pie... no wysłałem po krzywej balistycznej pod ścianę.

 

I było tam. Samotne, porzucone, przez nikogo nie kochane. Leżało sobie, całym sobą prezentując uosobienie smutku i melancholii, a z każdego wiertłowego krętu niemy wyrzut wyzierał...

 

To była scena godna wielokrotnego emitowania w porze największej oglądalności na kanale "Romantica", od Najromantyczniejszych Momentów Kanału Romantica odbiegająca jedynie tym drobiazgiem, że rzucanie się na szyję było z przyczyn obiektywnych utrudnione. No i światła zachodzącego słońca nie było...

 

 

W każdym razie, starym, zrehabilitowanym wiertłem skończyłem (z grubsza rzecz biorąc) hol na parterze, zrobiłem łazienkę parterową i znaczną część wiatrołapu.

 

 

Na zdjęciu poniżej hol, ujęcie zbliżone do prezentowanego w poprzednim wpisie, można sobie porównać :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPrCIrSI/AAAAAAAACrs/DltHuDMgr0Q/s720/8642_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPrCIrSI/AAAAAAAACrs/DltHuDMgr0Q/s720/8642_Elektryka.jpg

 

 

Uprasza się o zwrócenie uwagi na sufit - pojawił się na nim wykonany sprayem napis. O tajemniczej treści "Nie tynk.". I kreska. To tajemne znaki zostawione ekipie tynkarskiej. Jeśli dodam, że tamże będzie sufit podwieszany, a przed kreską go już nie będzie, to będzie wszystko jasne?

 

 

A tu rzeczony wiatrołap:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPzVKxmI/AAAAAAAACrw/Se_Gpk2yFl0/s512/8649_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPzVKxmI/AAAAAAAACrw/Se_Gpk2yFl0/s512/8649_Elektryka.jpg

 

 

I na koniec jeszcze raz wnętrze szachtu instalacyjnego, w którym się robi już gęstawo:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPBCoaYI/AAAAAAAACrg/e17F48kUnQo/s512/8652_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPBCoaYI/AAAAAAAACrg/e17F48kUnQo/s512/8652_Elektryka.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

O i już piąta podstrona...

 

 

Dziś, czując zew wiosny pojechałem sobie na budowę po pracy. I jak się okazało, dobrze zrobiłem, ponieważ w pomieszczeniu gospodarczym, w okolicach wodociągu, który mrozy poniżej -20 zniósł bez szwanku, teraz, po raptem kilku dniach z nocami przy -5 stopniach i dniami w okolicy zera, zobaczyłem taki oto widok:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUZYs9bI/AAAAAAAACqs/It1hhpFsDmc/s720/8629_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUZYs9bI/AAAAAAAACqs/It1hhpFsDmc/s720/8629_Budowa.jpg

 

Na zdjęciu nie ma nic, co by oddawało skalę, ale nie było to nic dramatycznego, stalagmit ma może z 10cm, a rozlewisko lodowe jest tylko lokalnie. Najciekawsze jest to, że nie mam pojęcia, jak to się stało. Jak tam byłem, na miejscu, temperatura była dodatnia, więc grzanie się wyłączyło, ale jak sprawdziłem, podkręcając termostat - cały czas działało. Więc albo musiało w nocy prądu nie być, albo termostat się "zaciął" (elektromechaniczny w końcu). Tak czy tak, zamarznięte było wszystko i z duszą na ramieniu włączałem grzanie. Na szczęście nie było tak źle, zaczęło kapać jedynie z zaworu antyskażeniowego, niestety do wymiany (jakieś 30-40PLN) i urwała się końcówka kranu, taka do naciągania szlaucha, musiał ją lód wysadzić, to już groszowa sprawa. Natomiast wodomierz, rzecz podobno bardzo wrażliwa na zamarznięcie, o dziwo ocalał.

 

 

Niech już ta zima wreszcie sobie pójdzie w... no tam, gdzie właśnie wrony i inne kraczące obrzydlistwo odlatuje...

 

 

Uporawszy się z wodą, wziąłem się za właściwą robotę. Niestety, nie było mi dane popracować, ponieważ wiertarka, ostatnio już prezentująca jakieś podejrzane odchyły na polu ideologicznym, zrobiła mi strajk generalny. Ani be, ani me, ani kukuryku, tu se siędę i tak będę siedziała. Ani prośbą ani groźbą ani perspektywą spadnięcia ze schodów się jej nie dało wziąć, postulaty jakieś spisane smarem z SDSa na desce tylko przedstawiła, że wolne soboty mają być (jeszcze czego...), że niezależny samorządny związek wiertarski ma być zalegalizowany, z siedzibą w reprezentacyjnym pokoju i funduszem, że wyrzucone niedawno wiertło (końcówkę miało na okrągło wyrobioną) ma być przywrócone do pracy i takie tam jeszcze bzdury. A i jeszcze o jakichś kartkach na mięso coś tam było zaczęte, ale chyba smar się skończył do pisania i nie wiadomo, o co szło.

 

 

Tak czy tak, postulatów wysłuchałem, po czym rozejrzałem się za jakimiś innymi wiertarkami, spontanicznie reagującymi na tak skrajnie niegodne braci robotniczej zachowania. Patrzę w lewo, patrzę w prawo... nic! Sami rozumiecie, że tego tak nie można było zostawić! Trzeba było jakąś spontanicznie reagującą młodzież skrzyknąć, podwieźć dla wygody, może zaopatrzyć w przypadkowo całkiem będące pod ręką styliska od łopat! Wsiadłem więc w samochód, pojechałem do Castoramy i przywiozłem. Łamistrajka przywiozłem:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32RW48pWcI/AAAAAAAACrE/-mhjE3hZpio/Bohrhammer-MacAllister.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32RW48pWcI/AAAAAAAACrE/-mhjE3hZpio/Bohrhammer-MacAllister.jpg

 

I teraz robota już poszła jak burza. Ta nowa ma ponad 200W większą moc (950W, stara 710W) i niemal dwa razy większa energię udaru (3,3J / 1,8J) i to się naprawdę czuje.

 

 

Stara wiertarka póki co internowana, a potem się zobaczy. Jak złoży uczciwą samokrytykę, to może ją na allegro wystawię (jako używany i wyremontowany sprzęt po przejściach, ja nie z tych, co takie rzeczy wystawiają jako "zupełnie nowa i prawie nie używana, nie wiem, czy działa, bo nie chciało mi się sprawdzać, ale kiedyś jak włączałem, to działała, nie pszyjmuje negatywuf").

 

A dziś udało mi się zrobić całą instalację oświetleniową holu na poddaszu i prawie całą na parterze.

 

 

Tu poddasze. Hol, znaczy:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVBV8W2I/AAAAAAAACq4/IiytCehTc4U/s512/8637_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVBV8W2I/AAAAAAAACq4/IiytCehTc4U/s512/8637_Budowa.jpg

 

Drabina po lewo to tymczasowe wejście na strych, potem w jej miejsce będą składane schody nożycowe. Pod drabiną folia ze zgrzewki piwa (ech, gdzież te czasy, jak przy robocie się piwko piło zamiast gorącej herbaty...)

 

 

I taki drobny szczególik: zasilanie "oczka" oświetlenia nocnego - po podłodze było mi bliżej, niż naokoło otworu drzwiowego :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVYBEMPI/AAAAAAAACq8/qemZKVf1W7U/s720/8641_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVYBEMPI/AAAAAAAACq8/qemZKVf1W7U/s720/8641_Budowa.jpg

 

A teraz dół. Sam dół. Piwnica znaczy. Z kolejnymi kablami:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUyqaGVI/AAAAAAAACq0/SVvWh0nlKjQ/s720/8636_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUyqaGVI/AAAAAAAACq0/SVvWh0nlKjQ/s720/8636_Budowa.jpg

 

I dość malownicze zdjęcie z fragmentem holu na parterze:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUrJ9qyI/AAAAAAAACqw/y1Aeiq3k3nw/s720/8632_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUrJ9qyI/AAAAAAAACqw/y1Aeiq3k3nw/s720/8632_Budowa.jpg

 

To względnie porządnie pomocowane to docelowa instalacja, a to krzywe i bezładne to prowizoryczne rozprowadzenie prowizorki prowizorycznej oczywiście tuż przed tynkarzami to usunę.

 

I RBTka, z którą mam nielichy zgryz, co zrobić na czas tynkowania. Zastanawiam się nad dwiema opcjami:

 

- zbić ze stempli i desek stojaczek, powiesić RBTke na nim i postawić na środku holu (środek może być względny i uzależniony od tego, na ile mi tego grubego czarnego kabla wystającego pod RBTką starczy)

 

- wklinować ze dwie deski wewnątrz szachtu (nie widać na zdjęciu, jest za tą ścianą, a dziura do niego znajduje się za rogiem po prawo) i RBTke wstawić do środka.

 

Skłaniam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, ale to chyba na sam koniec, tuż przed tynkarzami zrobię, bo póki co do tego szachtu dość regularnie się wpycham, RBTka by mi w tym odrobinkę przeszkadzała.

 

 

Dalszy ciąg w sobotę.

 

 

J.

 

 

PS: a i zapomniałbym. Paczkonosz przyszedł. I paczkę przyniósł. Z taką zabawką:

 

 

http://sklep.insbud.net/images/products/ae-qxx.jpg" rel="external nofollow">http://sklep.insbud.net/images/products/ae-qxx.jpg

 

Jarek.P

Dom w Lesie

 

O i już piąta podstrona...

 

 

Dziś, czując zew wiosny pojechałem sobie na budowę po pracy. I jak się okazało, dobrze zrobiłem, ponieważ w pomieszczeniu gospodarczym, w okolicach wodociągu, który mrozy poniżej -20 zniósł bez szwanku, teraz, po raptem kilku dniach z nocami przy -5 stopniach i dniami w okolicy zera, zobaczyłem taki oto widok:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUZYs9bI/AAAAAAAACqs/It1hhpFsDmc/s720/8629_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUZYs9bI/AAAAAAAACqs/It1hhpFsDmc/s720/8629_Budowa.jpg

 

 

Na zdjęciu nie ma nic, co by oddawało skalę, ale nie było to nic dramatycznego, stalagmit ma może z 10cm, a rozlewisko lodowe jest tylko lokalnie. Najciekawsze jest to, że nie mam pojęcia, jak to się stało. Jak tam byłem, na miejscu, temperatura była dodatnia, więc grzanie się wyłączyło, ale jak sprawdziłem, podkręcając termostat - cały czas działało. Więc albo musiało w nocy prądu nie być, albo termostat się "zaciął" (elektromechaniczny w końcu). Tak czy tak, zamarznięte było wszystko i z duszą na ramieniu włączałem grzanie. Na szczęście nie było tak źle, zaczęło kapać jedynie z zaworu antyskażeniowego, niestety do wymiany (jakieś 30-40PLN) i urwała się końcówka kranu, taka do naciągania szlaucha, musiał ją lód wysadzić, to już groszowa sprawa. Natomiast wodomierz, rzecz podobno bardzo wrażliwa na zamarznięcie, o dziwo ocalał.

 

 

Niech już ta zima wreszcie sobie pójdzie w... no tam, gdzie właśnie wrony i inne kraczące obrzydlistwo odlatuje...

 

 

Uporawszy się z wodą, wziąłem się za właściwą robotę. Niestety, nie było mi dane popracować, ponieważ wiertarka, ostatnio już prezentująca jakieś podejrzane odchyły na polu ideologicznym, zrobiła mi strajk generalny. Ani be, ani me, ani kukuryku, tu se siędę i tak będę siedziała. Ani prośbą ani groźbą ani perspektywą spadnięcia ze schodów się jej nie dało wziąć, postulaty jakieś spisane smarem z SDSa na desce tylko przedstawiła, że wolne soboty mają być (jeszcze czego...), że niezależny samorządny związek wiertarski ma być zalegalizowany, z siedzibą w reprezentacyjnym pokoju i funduszem, że wyrzucone niedawno wiertło (końcówkę miało na okrągło wyrobioną) ma być przywrócone do pracy i takie tam jeszcze bzdury. A i jeszcze o jakichś kartkach na mięso coś tam było zaczęte, ale chyba smar się skończył do pisania i nie wiadomo, o co szło.

 

 

Tak czy tak, postulatów wysłuchałem, po czym rozejrzałem się za jakimiś innymi wiertarkami, spontanicznie reagującymi na tak skrajnie niegodne braci robotniczej zachowania. Patrzę w lewo, patrzę w prawo... nic! Sami rozumiecie, że tego tak nie można było zostawić! Trzeba było jakąś spontanicznie reagującą młodzież skrzyknąć, podwieźć dla wygody, może zaopatrzyć w przypadkowo całkiem będące pod ręką styliska od łopat! Wsiadłem więc w samochód, pojechałem do Castoramy i przywiozłem. Łamistrajka przywiozłem:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32RW48pWcI/AAAAAAAACrE/-mhjE3hZpio/Bohrhammer-MacAllister.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32RW48pWcI/AAAAAAAACrE/-mhjE3hZpio/Bohrhammer-MacAllister.jpg

 

 

I teraz robota już poszła jak burza. Ta nowa ma ponad 200W większą moc (950W, stara 710W) i niemal dwa razy większa energię udaru (3,3J / 1,8J) i to się naprawdę czuje.

 

 

Stara wiertarka póki co internowana, a potem się zobaczy. Jak złoży uczciwą samokrytykę, to może ją na allegro wystawię (jako używany i wyremontowany sprzęt po przejściach, ja nie z tych, co takie rzeczy wystawiają jako "zupełnie nowa i prawie nie używana, nie wiem, czy działa, bo nie chciało mi się sprawdzać, ale kiedyś jak włączałem, to działała, nie pszyjmuje negatywuf").

 

A dziś udało mi się zrobić całą instalację oświetleniową holu na poddaszu i prawie całą na parterze.

 

 

Tu poddasze. Hol, znaczy:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVBV8W2I/AAAAAAAACq4/IiytCehTc4U/s512/8637_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVBV8W2I/AAAAAAAACq4/IiytCehTc4U/s512/8637_Budowa.jpg

 

 

Drabina po lewo to tymczasowe wejście na strych, potem w jej miejsce będą składane schody nożycowe. Pod drabiną folia ze zgrzewki piwa (ech, gdzież te czasy, jak przy robocie się piwko piło zamiast gorącej herbaty...)

 

 

I taki drobny szczególik: zasilanie "oczka" oświetlenia nocnego - po podłodze było mi bliżej, niż naokoło otworu drzwiowego :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVYBEMPI/AAAAAAAACq8/qemZKVf1W7U/s720/8641_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVYBEMPI/AAAAAAAACq8/qemZKVf1W7U/s720/8641_Budowa.jpg

 

 

A teraz dół. Sam dół. Piwnica znaczy. Z kolejnymi kablami:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUyqaGVI/AAAAAAAACq0/SVvWh0nlKjQ/s720/8636_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUyqaGVI/AAAAAAAACq0/SVvWh0nlKjQ/s720/8636_Budowa.jpg

 

 

I dość malownicze zdjęcie z fragmentem holu na parterze:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUrJ9qyI/AAAAAAAACqw/y1Aeiq3k3nw/s720/8632_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUrJ9qyI/AAAAAAAACqw/y1Aeiq3k3nw/s720/8632_Budowa.jpg

 

 

To względnie porządnie pomocowane to docelowa instalacja, a to krzywe i bezładne to prowizoryczne rozprowadzenie prowizorki prowizorycznej oczywiście tuż przed tynkarzami to usunę.

 

I RBTka, z którą mam nielichy zgryz, co zrobić na czas tynkowania. Zastanawiam się nad dwiema opcjami:

 

- zbić ze stempli i desek stojaczek, powiesić RBTke na nim i postawić na środku holu (środek może być względny i uzależniony od tego, na ile mi tego grubego czarnego kabla wystającego pod RBTką starczy)

 

- wklinować ze dwie deski wewnątrz szachtu (nie widać na zdjęciu, jest za tą ścianą, a dziura do niego znajduje się za rogiem po prawo) i RBTke wstawić do środka.

 

Skłaniam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, ale to chyba na sam koniec, tuż przed tynkarzami zrobię, bo póki co do tego szachtu dość regularnie się wpycham, RBTka by mi w tym odrobinkę przeszkadzała.

 

 

Dalszy ciąg w sobotę.

 

 

J.

 

 

PS: a i zapomniałbym. Paczkonosz przyszedł. I paczkę przyniósł. Z taką zabawką:

 

 

http://sklep.insbud.net/images/products/ae-qxx.jpg" rel="external nofollow">http://sklep.insbud.net/images/products/ae-qxx.jpg

 

 

Jarek.P

Dom w Lesie

Te pomniejsze formalności to oczywiście drobiazg, numer ewidencyjny pojechałem załatwić "po drodze", protokół z próbą szczelności mam, odbiór techniczny... teoretycznie nie moja sprawa, tylko między Znanym Grupie Mareckiej Wykonawcą a gazownią, ale mam nadzieję, że się znajdzie, został mi jedynie ten kominiarz.

 

 

Podejście twojego kominiarza bardzo mi się podoba i może poproszę na priv o telefon do niego?

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Te pomniejsze formalności to oczywiście drobiazg, numer ewidencyjny pojechałem załatwić "po drodze", protokół z próbą szczelności mam, odbiór techniczny... teoretycznie nie moja sprawa, tylko między Znanym Grupie Mareckiej Wykonawcą a gazownią, ale mam nadzieję, że się znajdzie, został mi jedynie ten kominiarz.

 

 

Podejście twojego kominiarza bardzo mi się podoba i może poproszę na priv o telefon do niego?

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

No i stałem się niewolnikiem własnego Dziennika Budowy...

 

 

Nie pisałem nic od zeszłego tygodnia, wczoraj też mi się nie chciało, a tu dziś, nagle, jak nie zabrzęczy telefon, jak nie rozlegnie się w słuchawce głos mojej mamy:

 

- ja to mam przeczucie, że ty chyba chory jesteś?

 

- nieee, nic podobnego, dlaczego?

 

- a bo nic w dzienniku budowy nie piszesz.

 

 

No i masz ci, człowieku, los...

 

 

Z innej beczki: podobno kominiarz przynosi szczęście. Podobno...

 

Będzie chyba szansa się przekonać o tym w najbliższej przyszłości, albowiem:

 

- wykonano nam jakoś w październiku instalację gazową. Zrobiono próbę szczelności wystawiono papiery po czym powiedziano, że z tymi papierami teraz trzeba iść do gazowni, umowę podpisać, no formalność taka, pan idzie, pan podpisze. A i te papiery są pół roku ważne, więc przez te pół roku trzeba to załatwić.

 

Wydało mi się to prostą sprawą, się znajdzie wolna chwila, się podjedzie, wypełni pewnie jakieś kwitki, podpisze umowę i wszystko będzie cacy.

 

 

Aaakuurat!

 

 

Wolna chwila znalazła się w tym tygodniu i oczywiście rychło się okazało, że nie tylko nic nie jest cacy, ale że jeszcze takich wolnych chwil to sporo trzeba będzie, zanim temat gazu zostanie zamknięty. Nie będę relacjonował wszystkich przygód, jakie tu miałem, bo to by dłuuga opowieść wyszła, więc w skrócie:

 

- należy przypomnieć wykonawcy instalacji, że nie rozliczył się jeszcze z gazownią i nie dostarczył protokołu odbioru instalacji,

 

- należy załatwić numer ewidencyjny nieruchomości ,

 

- należy zorganizować przegląd kominiarski,

 

- należy się zastanowić, co się bardziej opłaci: podpisanie umowy z gazownią teraz i niepotrzebne płacenie miesiąc w miesiąc opłaty przesyłowej, czy machnięcie ręka na ważność próby szczelności i jej powtórne wykonanie pod koniec lata, kiedy myślę że będzie pora na instalację pieca CO.

 

 

No i zagwozdkę mam z tym kominiarzem. Z tego, co się naczytałem na forum n/t przeglądów kominiarskich, przypuszczam, że bezproblemowo dałoby się zorganizować odbiór nawet całkowicie nieistniejącego komina w niewybudowanym jeszcze domu, jednak choćby z uwagi na nasze bezpieczeństwo chciałbym, żeby ten odbiór był faktyczny, nie papierowy, w związku z czym muszę teraz podzwonić po kominiarzach i pozadawać im pozornie głupie pytanie: czy do odbioru musi już być w kominie wkład (znaczy właściwy komin), czy niekoniecznie? Pytanie pozornie bezsensowne, ale jednak mnie nurtuje: skoro i tak przy odbiorze nie będzie jeszcze pieca, to sprawdzanie szczelności komina nie ma sensu, więc może i wkład kominiarzowi do protokołu zbędny? Zobaczy sobie, że komin jest, że przekrój ok, że wentylacja zapewniona, może wystarczy?

 

 

A co do ostatnich prac... no robią się.

 

Pewien kącik w salonie (po drugiej stronie ściany jest piwniczka z rozdzielnią sterowniczą oświetlenia):

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg

 

Piwniczka i rozdzielnia sterownicza oświetlenia parteru już niemal kompletna (brakuje jeszcze dosłownie kilku kabli)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg

 

Pojawiły sie również takie oto tajemnicze miejsca z licznymi przewodami znikąd, donikąd

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg

 

Oraz takie oto ozdóbki na schodach:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg

 

Przy tym zdjęciu na chwilę się zatrzymamy, proszę wycieczki. Po prawo widzimy bowiem przyszłą atrakcję wnętrzarską a zarazem być może nadchodzący hit forumowego wątku "szczyty kiczu", ale nic to, taki kiczyk sobie z małżonką zaplanowaliśmy i będzie!

 

Widać tam drzwiczki wyciorowe komina kominkowego (trochę niesymetrycznie względem wnęki, ale to nie problem, u dołu się rozkuje troszkę). Widać? Widać! Proszę sobie teraz wyobrazić całą tą ściankę (tą z drzwiczkami) wyłożoną płytkami udającymi cegłę ręcznie formowaną, a wnękę przesłoniętą żeliwnymi ażurowymi drzwiczkami i delikatnie od wewnątrz podświetloną (nie, nie na niebiesko! Wrrrr!!!!!!) Wyobrazili sobie? Ładnie? A niech mi kto powie, że nie... (jedyny wyjątek, jaki dopuszczam, to mój tata, jemu w tym domu nie spodobało się póki co jeszcze nic, ale on już tak ma po prostu )

 

Poza tym drobiazgiem, na zdjęciu widać jeszcze dziury na oświetlenie stopni schodów. Lampki będą łączone równolegle i będą się świecić naraz (najwyżej każdy bieg schodów oddzielnie mogę uruchamiać), kusiło mnie jednak bardzo, żeby sprowadzić do rozdzielni każde oczko osobno, tylko po to, żeby móc na tych schodach włączać np. biegające światła a'la światła wspomagania lądowania na pasie lotniska

 

 

Zaczątek elektryki na poddaszu:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg

 

Na koniec będzie jeszcze doniesienie "z ostatniej chwili".

 

Otóż moja wierna młotowiertarka... która tak wiernie mi dotąd służyła, bezproblemowo obsługując rozliczne remonty u mnie i moich znajomych, na którą zawsze mogłem liczyć, która w potrzebie dotychczas nigdy nie zawiodła, taka była dobra i taka cacana... chlip...

 

 

No zbiesiła się. Norrrrmalnie, zhardziała i stawiać się zaczyna

 

Nie wiem, czy styropian poniewierający się na budowie zawinił, czy bliskie kontakty z elektryką (całe szczęście, że płotu żadnego z nią nie robiłem...), ale zamiast pracować jak dotąd pewnie i niezawodnie, to ona coś skrzypieć zaczęła o emeryturze, piski jakieś z siebie wydaje na temat nadgodzin, w temacie wierteł tez jakieś dziwne wymagania, te stare wiertła to nie, ona chce nowe. A dziś, to już przeszła samą siebie. Najnormalniejszy w świecie strajk ostrzegawczy mi zrobiła! I to bez żadnych ostrzeżeń, po prostu jedna dziura poszła OK, a przy drugiej duup i cisza. Całkiem cisza.

 

Proszę ja ją po dobroci. Nic.

 

Proszę trochę ostrzej. Zaś nic.

 

Proszę w imieniu kolektywu, zwracając jednocześnie uwagę na ważność zadań i celów przed nią stojących. Ni cholery...

 

Straszę, że w przypadku niezreralizowania na czas planu sześciotygodniowego będzie źle. Ona ma to gdzieś.

 

Usiłowałem więc przejść do innych form perswazji , zastanawiałem się przez chwilę, czy by jej... no, nie spaść ze schodów, póki co oklepałem ją jedynie pałką służbową (znaczy trzonkiem młotka), wygłaszając przy tym dłuższy monolog dotyczący życia osobistego owej wiertarki, prowadzenia się jej bliższych i dalszych przodków, też nie pomogło.

 

Dopiero uczciwe dobranie się do niej ze śrubokrętem pozwoliło odkryć, że strzelił wewnętrzny bezpiecznik. Szczęśliwie w czeluściach bagażnika samochodu znalazł się "prawie dobry" i wiertarka spasowała, ale pracując cały czas skrzypi i piszczy na wpół zatartymi łożyskami i wyraźnie dogorywa.

 

 

A oto i bohaterka w pełnej, strudzonej życiem krasie:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

No i stałem się niewolnikiem własnego Dziennika Budowy...

 

 

Nie pisałem nic od zeszłego tygodnia, wczoraj też mi się nie chciało, a tu dziś, nagle, jak nie zabrzęczy telefon, jak nie rozlegnie się w słuchawce głos mojej mamy:

 

- ja to mam przeczucie, że ty chyba chory jesteś?

 

- nieee, nic podobnego, dlaczego?

 

- a bo nic w dzienniku budowy nie piszesz.

 

 

No i masz ci, człowieku, los...

 

 

Z innej beczki: podobno kominiarz przynosi szczęście. Podobno...

 

Będzie chyba szansa się przekonać o tym w najbliższej przyszłości, albowiem:

 

- wykonano nam jakoś w październiku instalację gazową. Zrobiono próbę szczelności wystawiono papiery po czym powiedziano, że z tymi papierami teraz trzeba iść do gazowni, umowę podpisać, no formalność taka, pan idzie, pan podpisze. A i te papiery są pół roku ważne, więc przez te pół roku trzeba to załatwić.

 

Wydało mi się to prostą sprawą, się znajdzie wolna chwila, się podjedzie, wypełni pewnie jakieś kwitki, podpisze umowę i wszystko będzie cacy.

 

 

Aaakuurat!

 

 

Wolna chwila znalazła się w tym tygodniu i oczywiście rychło się okazało, że nie tylko nic nie jest cacy, ale że jeszcze takich wolnych chwil to sporo trzeba będzie, zanim temat gazu zostanie zamknięty. Nie będę relacjonował wszystkich przygód, jakie tu miałem, bo to by dłuuga opowieść wyszła, więc w skrócie:

 

- należy przypomnieć wykonawcy instalacji, że nie rozliczył się jeszcze z gazownią i nie dostarczył protokołu odbioru instalacji,

 

- należy załatwić numer ewidencyjny nieruchomości ,

 

- należy zorganizować przegląd kominiarski,

 

- należy się zastanowić, co się bardziej opłaci: podpisanie umowy z gazownią teraz i niepotrzebne płacenie miesiąc w miesiąc opłaty przesyłowej, czy machnięcie ręka na ważność próby szczelności i jej powtórne wykonanie pod koniec lata, kiedy myślę że będzie pora na instalację pieca CO.

 

 

No i zagwozdkę mam z tym kominiarzem. Z tego, co się naczytałem na forum n/t przeglądów kominiarskich, przypuszczam, że bezproblemowo dałoby się zorganizować odbiór nawet całkowicie nieistniejącego komina w niewybudowanym jeszcze domu, jednak choćby z uwagi na nasze bezpieczeństwo chciałbym, żeby ten odbiór był faktyczny, nie papierowy, w związku z czym muszę teraz podzwonić po kominiarzach i pozadawać im pozornie głupie pytanie: czy do odbioru musi już być w kominie wkład (znaczy właściwy komin), czy niekoniecznie? Pytanie pozornie bezsensowne, ale jednak mnie nurtuje: skoro i tak przy odbiorze nie będzie jeszcze pieca, to sprawdzanie szczelności komina nie ma sensu, więc może i wkład kominiarzowi do protokołu zbędny? Zobaczy sobie, że komin jest, że przekrój ok, że wentylacja zapewniona, może wystarczy?

 

 

A co do ostatnich prac... no robią się.

 

Pewien kącik w salonie (po drugiej stronie ściany jest piwniczka z rozdzielnią sterowniczą oświetlenia):

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg

 

 

Piwniczka i rozdzielnia sterownicza oświetlenia parteru już niemal kompletna (brakuje jeszcze dosłownie kilku kabli)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg

 

 

Pojawiły sie również takie oto tajemnicze miejsca z licznymi przewodami znikąd, donikąd

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg

 

 

Oraz takie oto ozdóbki na schodach:

 

 

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg

 

 

Przy tym zdjęciu na chwilę się zatrzymamy, proszę wycieczki. Po prawo widzimy bowiem przyszłą atrakcję wnętrzarską a zarazem być może nadchodzący hit forumowego wątku "szczyty kiczu", ale nic to, taki kiczyk sobie z małżonką zaplanowaliśmy i będzie!

 

Widać tam drzwiczki wyciorowe komina kominkowego (trochę niesymetrycznie względem wnęki, ale to nie problem, u dołu się rozkuje troszkę). Widać? Widać! Proszę sobie teraz wyobrazić całą tą ściankę (tą z drzwiczkami) wyłożoną płytkami udającymi cegłę ręcznie formowaną, a wnękę przesłoniętą żeliwnymi ażurowymi drzwiczkami i delikatnie od wewnątrz podświetloną (nie, nie na niebiesko! Wrrrr!!!!!!) Wyobrazili sobie? Ładnie? A niech mi kto powie, że nie... (jedyny wyjątek, jaki dopuszczam, to mój tata, jemu w tym domu nie spodobało się póki co jeszcze nic, ale on już tak ma po prostu )

 

Poza tym drobiazgiem, na zdjęciu widać jeszcze dziury na oświetlenie stopni schodów. Lampki będą łączone równolegle i będą się świecić naraz (najwyżej każdy bieg schodów oddzielnie mogę uruchamiać), kusiło mnie jednak bardzo, żeby sprowadzić do rozdzielni każde oczko osobno, tylko po to, żeby móc na tych schodach włączać np. biegające światła a'la światła wspomagania lądowania na pasie lotniska

 

 

Zaczątek elektryki na poddaszu:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg

 

 

Na koniec będzie jeszcze doniesienie "z ostatniej chwili".

 

Otóż moja wierna młotowiertarka... która tak wiernie mi dotąd służyła, bezproblemowo obsługując rozliczne remonty u mnie i moich znajomych, na którą zawsze mogłem liczyć, która w potrzebie dotychczas nigdy nie zawiodła, taka była dobra i taka cacana... chlip...

 

 

No zbiesiła się. Norrrrmalnie, zhardziała i stawiać się zaczyna

 

Nie wiem, czy styropian poniewierający się na budowie zawinił, czy bliskie kontakty z elektryką (całe szczęście, że płotu żadnego z nią nie robiłem...), ale zamiast pracować jak dotąd pewnie i niezawodnie, to ona coś skrzypieć zaczęła o emeryturze, piski jakieś z siebie wydaje na temat nadgodzin, w temacie wierteł tez jakieś dziwne wymagania, te stare wiertła to nie, ona chce nowe. A dziś, to już przeszła samą siebie. Najnormalniejszy w świecie strajk ostrzegawczy mi zrobiła! I to bez żadnych ostrzeżeń, po prostu jedna dziura poszła OK, a przy drugiej duup i cisza. Całkiem cisza.

 

Proszę ja ją po dobroci. Nic.

 

Proszę trochę ostrzej. Zaś nic.

 

Proszę w imieniu kolektywu, zwracając jednocześnie uwagę na ważność zadań i celów przed nią stojących. Ni cholery...

 

Straszę, że w przypadku niezreralizowania na czas planu sześciotygodniowego będzie źle. Ona ma to gdzieś.

 

Usiłowałem więc przejść do innych form perswazji , zastanawiałem się przez chwilę, czy by jej... no, nie spaść ze schodów, póki co oklepałem ją jedynie pałką służbową (znaczy trzonkiem młotka), wygłaszając przy tym dłuższy monolog dotyczący życia osobistego owej wiertarki, prowadzenia się jej bliższych i dalszych przodków, też nie pomogło.

 

Dopiero uczciwe dobranie się do niej ze śrubokrętem pozwoliło odkryć, że strzelił wewnętrzny bezpiecznik. Szczęśliwie w czeluściach bagażnika samochodu znalazł się "prawie dobry" i wiertarka spasowała, ale pracując cały czas skrzypi i piszczy na wpół zatartymi łożyskami i wyraźnie dogorywa.

 

 

A oto i bohaterka w pełnej, strudzonej życiem krasie:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?

 

Ten linkowany przeze mnie projekt zakłada całkowite rozproszenie urządzeń i sterowniki oświetlenia są montowane właśnie w puszkach. Pomysł wydaje mi się niegłupi, ale u mnie rzecz zaczyna się od tych przekaźników, one będą skupione w trzech miejscach (właśnie w szachcie, w piwniczce pod schodami oraz na strychu - dzięki temu skracam trochę te kilometry kabli, a między tymi miejscami i tak jakieś połączenia korespondencyjne porobię na użytek ewentualnych rozbudów). I sterowniki pod RS485 pojawią się też w tych właśnie miejscach, ale ewentualne inne, włączane tradycyjnie będę mógł uzbroić w sterownik wstawiony w puszkę.

Robienie załączania oświetlenia kibla czy pomieszczenia gospodarczego na przekaźniku wydawało mi się całkowicie bezcelowe, tam w zupełności wystarczy klasyczny pstryczek (no... w gospodarczym może uzupełniony o PIRa, w kiblu PIR się niestety nie sprawdza ;) ). A jak będę szalał z elektroniką, to przy hurtowej jej produkcji, zrobienie kilku sterowników więcej nie będzie problemem, a ich wmontowanie w wyłącznik światła w kiblu da mi możliwość zdalnej jego kontroli (i np. wyłączenia zostawionej żarówki przy wychodzeniu z domu).

 

A co do zastosowań takiej logiki - oświetlenie to oczywiście jedynie jeden aspekt, u siebie też planuję ich sporo więcej. Lista mniej więcej pokrywa się z Twoją, jedyne różnice, to:

- wentylacja. Jak rozumiem, Ty masz pewnie rekuperator, u nas póki co go nie ma i tak właściwie nie ma czym sterować.

- sterowanie bramą - oczywiście można, ale tak właściwie, to po co? [*] Brama ma się otworzyć i zamknąć jak się przejeżdża samochodem, na to całkowicie wystarczy pilot od samej bramy, ewentualne jej otwarcie "on demand" można załatwić dodatkowym przyciskiem w garażu. Kłapanie drzwiami od garażu przez sterownik - owszem, gdyby u dołu domalować straszliwe zębiska, możnaby liczyć, że potencjalny złodziej na widok szczerzącego się na niego i wściekle kłapiącego bramą garażową domu zakrzyknie wielkim głosem z przerażenia i ucieknie co sił w nogach, ale nie liczyłbym na to specjalnie. Jeśli już, to odwrotnie: sterownik bramy garażowej mógłby zapalać światło w garażu (to zwykle potrafi robić samodzielnie) i może jakieś dalsze, w ciągu komunikacyjnym?

 

J.

 

[*] -Tak, wiem, malkontent przeze mnie w tej chwili przemówił, czyste echo tych niedobrych profanów, co to w odpowiedzi na przechwałki, co to ta inteligencja w domu nie da, kwitują to wszystko krótkim: "eee, a warte to całego zachodu?", "a po co to wszystko?" i tak dalej. Gdyby takich, jak oni było więcej, nadal jeszcze na drzewach byśmy siedzieli, o!

Jarek.P

Dom w Lesie

co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?

 

Ten linkowany przeze mnie projekt zakłada całkowite rozproszenie urządzeń i sterowniki oświetlenia są montowane właśnie w puszkach. Pomysł wydaje mi się niegłupi, ale u mnie rzecz zaczyna się od tych przekaźników, one będą skupione w trzech miejscach (właśnie w szachcie, w piwniczce pod schodami oraz na strychu - dzięki temu skracam trochę te kilometry kabli, a między tymi miejscami i tak jakieś połączenia korespondencyjne porobię na użytek ewentualnych rozbudów). I sterowniki pod RS485 pojawią się też w tych właśnie miejscach, ale ewentualne inne, włączane tradycyjnie będę mógł uzbroić w sterownik wstawiony w puszkę.

Robienie załączania oświetlenia kibla czy pomieszczenia gospodarczego na przekaźniku wydawało mi się całkowicie bezcelowe, tam w zupełności wystarczy klasyczny pstryczek (no... w gospodarczym może uzupełniony o PIRa, w kiblu PIR się niestety nie sprawdza ;) ). A jak będę szalał z elektroniką, to przy hurtowej jej produkcji, zrobienie kilku sterowników więcej nie będzie problemem, a ich wmontowanie w wyłącznik światła w kiblu da mi możliwość zdalnej jego kontroli (i np. wyłączenia zostawionej żarówki przy wychodzeniu z domu).

 

A co do zastosowań takiej logiki - oświetlenie to oczywiście jedynie jeden aspekt, u siebie też planuję ich sporo więcej. Lista mniej więcej pokrywa się z Twoją, jedyne różnice, to:

- wentylacja. Jak rozumiem, Ty masz pewnie rekuperator, u nas póki co go nie ma i tak właściwie nie ma czym sterować.

- sterowanie bramą - oczywiście można, ale tak właściwie, to po co? [*] Brama ma się otworzyć i zamknąć jak się przejeżdża samochodem, na to całkowicie wystarczy pilot od samej bramy, ewentualne jej otwarcie "on demand" można załatwić dodatkowym przyciskiem w garażu. Kłapanie drzwiami od garażu przez sterownik - owszem, gdyby u dołu domalować straszliwe zębiska, możnaby liczyć, że potencjalny złodziej na widok szczerzącego się na niego i wściekle kłapiącego bramą garażową domu zakrzyknie wielkim głosem z przerażenia i ucieknie co sił w nogach, ale nie liczyłbym na to specjalnie. Jeśli już, to odwrotnie: sterownik bramy garażowej mógłby zapalać światło w garażu (to zwykle potrafi robić samodzielnie) i może jakieś dalsze, w ciągu komunikacyjnym?

 

J.

 

[*] -Tak, wiem, malkontent przeze mnie w tej chwili przemówił, czyste echo tych niedobrych profanów, co to w odpowiedzi na przechwałki, co to ta inteligencja w domu nie da, kwitują to wszystko krótkim: "eee, a warte to całego zachodu?", "a po co to wszystko?" i tak dalej. Gdyby takich, jak oni było więcej, nadal jeszcze na drzewach byśmy siedzieli, o!

Jarek.P

Dom w Lesie

Taki sterowniczek PLC też mnie bardzo kusi, żeby go dać po prostu jako sterownik oświetlenia i mieć z marszu z głowy to, co obecnie na etapie samych przekaźników jest dość kłopotliwe do zrobienia: wielopunktowe sterowanie oświetleniem w sposób wygodny

 

 

Samymi przekaźnikami oczywiście mogę zrobić to tak, że mam na ścianie rząd pstryków i każdy włącza mi jeden punkt oświetleniowy, ale już jakiekolwiek udziwnienia, to dodatkowe pstryki. Obecnie planuję rzecz tak, że poszczególne punkty włączam z miejsc, gdzie jest jakiś logiczny związek (kuchnię z kuchni, okolice kanapy z okolic kanapy itp.) i w każdym tym punkcie instaluję dodatkowy pstryk do wyłączania całej grupy światła (czyli trzymając się przykładu - w całym salonie wraz z jadalnią i kuchnią robimy ciemność). Gdybym chciał jednak poszaleć, realizować jakieś sceny świetlne (np. kuchnia won, jadalnia won, ale salon zostaje oświetlony), muszę się albo napstrykać (siedząc na kanapie gaszę wszystko po czym zapalam to co koło mnie) albo zainstalować kolejnego pstryka z właśnie taką funkcją. Danie tutaj sterownika umożliwia o wiele większą swobodę twórczą. Zwłaszcza, że od rzędów pstryków docelowo chcę raczej uciec, ograniczając się do lokalnych sterujących lokalnymi źródłami światła, a dopiero za pośrednictwem nietypowych przyciśnięć realizujących bardziej złożone rzeczy (np. wcisnąć i przytrzymać - zapal/zgaś wszystko).

 

 

Oczywiście, do tej instalacji przewiduję odbiornik RC5 (na początek jakiś gotowiec z alledrogo, są dość tanie, potem pewnie coś współpracującego z RS485 zrobię) i światłem będzie można sterować też z pilota. Akurat się świetnie tutaj składa, bo mam naprawdę kapitalnego pilota uniwersalnego (Logitech Harmony 515, dość drogi, ale wart każdej wydanej nań złotówki, on tylko kawy nie potrafi zrobić, wszystko inne owszem), który potrafi wydawać całe sekwencje rozkazów po jednym naciśnięciu przycisku, więc tutaj sceny świetlne można już wymyślać dowolne.

 

 

J. (z wizją reszty domowników, z małżonką na czele, lamentujących, że z latarką muszą po domu chodzić, bo światła nijak nie idzie włączyć, jak pstrykają włącznik w salonie, to lampa w kiblu się zapala, próba uruchomienia telewizora gasi światło w całym domu, a wyłączyć go potem tez nie można, bo przy kolejnych przyciśnięciach telewizor nie reaguje, a za to na klatce schodowej się dyskoteka robi )

 

 

PS: w pudle widzę jakieś przekaźniki, co kupiłeś? To są "BIS"y?

 

A temperatura - dallasy są tanie i dobre, tylko wymuszają interfejs 1-wire no i trzeba też sobie samemu połączenie wyrzeźbić, sam czujniczek jakoś zabezpieczyć itp. A ten twój PLC to tylko modbusa obsługuje? Nie możesz w nim jakiegoś wejścia pod 1-wire zaprząc?

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Taki sterowniczek PLC też mnie bardzo kusi, żeby go dać po prostu jako sterownik oświetlenia i mieć z marszu z głowy to, co obecnie na etapie samych przekaźników jest dość kłopotliwe do zrobienia: wielopunktowe sterowanie oświetleniem w sposób wygodny

 

 

Samymi przekaźnikami oczywiście mogę zrobić to tak, że mam na ścianie rząd pstryków i każdy włącza mi jeden punkt oświetleniowy, ale już jakiekolwiek udziwnienia, to dodatkowe pstryki. Obecnie planuję rzecz tak, że poszczególne punkty włączam z miejsc, gdzie jest jakiś logiczny związek (kuchnię z kuchni, okolice kanapy z okolic kanapy itp.) i w każdym tym punkcie instaluję dodatkowy pstryk do wyłączania całej grupy światła (czyli trzymając się przykładu - w całym salonie wraz z jadalnią i kuchnią robimy ciemność). Gdybym chciał jednak poszaleć, realizować jakieś sceny świetlne (np. kuchnia won, jadalnia won, ale salon zostaje oświetlony), muszę się albo napstrykać (siedząc na kanapie gaszę wszystko po czym zapalam to co koło mnie) albo zainstalować kolejnego pstryka z właśnie taką funkcją. Danie tutaj sterownika umożliwia o wiele większą swobodę twórczą. Zwłaszcza, że od rzędów pstryków docelowo chcę raczej uciec, ograniczając się do lokalnych sterujących lokalnymi źródłami światła, a dopiero za pośrednictwem nietypowych przyciśnięć realizujących bardziej złożone rzeczy (np. wcisnąć i przytrzymać - zapal/zgaś wszystko).

 

 

Oczywiście, do tej instalacji przewiduję odbiornik RC5 (na początek jakiś gotowiec z alledrogo, są dość tanie, potem pewnie coś współpracującego z RS485 zrobię) i światłem będzie można sterować też z pilota. Akurat się świetnie tutaj składa, bo mam naprawdę kapitalnego pilota uniwersalnego (Logitech Harmony 515, dość drogi, ale wart każdej wydanej nań złotówki, on tylko kawy nie potrafi zrobić, wszystko inne owszem), który potrafi wydawać całe sekwencje rozkazów po jednym naciśnięciu przycisku, więc tutaj sceny świetlne można już wymyślać dowolne.

 

 

J. (z wizją reszty domowników, z małżonką na czele, lamentujących, że z latarką muszą po domu chodzić, bo światła nijak nie idzie włączyć, jak pstrykają włącznik w salonie, to lampa w kiblu się zapala, próba uruchomienia telewizora gasi światło w całym domu, a wyłączyć go potem tez nie można, bo przy kolejnych przyciśnięciach telewizor nie reaguje, a za to na klatce schodowej się dyskoteka robi )

 

 

PS: w pudle widzę jakieś przekaźniki, co kupiłeś? To są "BIS"y?

 

A temperatura - dallasy są tanie i dobre, tylko wymuszają interfejs 1-wire no i trzeba też sobie samemu połączenie wyrzeźbić, sam czujniczek jakoś zabezpieczyć itp. A ten twój PLC to tylko modbusa obsługuje? Nie możesz w nim jakiegoś wejścia pod 1-wire zaprząc?

Jarek.P

Dom w Lesie

Witaj,

Na czym będziesz robił instalację? Bistabilne, jakiś sterownik lub cuś?

 

Podziel sie koncepcją....

 

To nie takie proste :)

Wizje i plany to ja mam rozliczne i dość wielowątkowe.

W tej chwili robię jedynie niektóre punkty oświetleniowe na przekaźnikach bistabilnych, konkretnie załatwiam w ten sposób pomieszczenia bytowe, znaczy salon z jadalnią, kuchnię, sypialnię oraz hol wraz z klatką schodową, dodatkowo przekaźnikami też będę sterował całe oświetlenie zewnętrzne.

 

I póki co będzie to tylko tyle, jedyne udoskonalenie będzie polegać na możliwości sterowania całym oświetleniem salonu z dowolnego miejsca, gdzie będą pstryczki (a planuję je przy wejściu do salonu, przy miejscu "spoczynkowym" oraz w ograniczonym zakresie przy wejściu do kuchni), podobnie w sypialni, a komunikacja (hol i schody) będzie się miała sama włączać i wyłączać w zależności od tego, czy ktoś się tam kręci, czy nie.

 

Na wypadek jednak, gdyby mi w przyszłości czasu i chęci nie zabrakło, przez wszystkie te (i wiele innych) miejsca przechodzi (znaczy... będzie przechodził, już za kilka dni budowo-roboczych) dodatkowy przewód mający się stać szyną interfejsu RS485.

Wszystkie puszki pod wyłącznikami daję jako głębokie z myślą właśnie o tej chwili, kiedy pod wyłączniki powsadzam tam moduły wykonawcze umożliwiające zdalne sterowanie takim punktem. Te moduły chcę produkować samemu, jest w necie bardzo dobry projekt i na chwilę obecną myślę o jego powieleniu, możliwe że za kilka lat, kiedy realnie patrząc będę się za to brał, pojawi się (albo sam opracuję) coś lepszego. Logika oparta na tym interfejsie nie musi mieć żadnego sterownika, może pracować w systemie rozproszonym, kwestia tylko poprogramowania poszczególnych modułów, który ma którego słuchać i co robić. Może to być nadanie przy okazji uzbrajania alarmu rozkazu "w całym domu gasimy światło", ale może też być komenda domykania połaciówek (tu zakładam optymistycznie, że wywalę kiedyś kupę kasy na siłowniki do nich) wydana przez czujnik deszczu zainstalowany gdzieś na dachu.

 

Ale sterownik też będzie. Może coś profesjonalnego, co da mi komfort używania doń porządnego programu do zarządzania, może nawet paneli LCD gdzieś na ścianie pokazujących temperaturę w domu, czy wyświetlających alarm przepełnienia szamba, a może po prostu stary pecet np. z linuxem (linux urządzenia po RS485 po prostu widzi) zainstalowany w serwerowni :D

A ścienny monitorek - zrobi się coś :)

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Witaj,

Na czym będziesz robił instalację? Bistabilne, jakiś sterownik lub cuś?

 

Podziel sie koncepcją....

 

To nie takie proste :)

Wizje i plany to ja mam rozliczne i dość wielowątkowe.

W tej chwili robię jedynie niektóre punkty oświetleniowe na przekaźnikach bistabilnych, konkretnie załatwiam w ten sposób pomieszczenia bytowe, znaczy salon z jadalnią, kuchnię, sypialnię oraz hol wraz z klatką schodową, dodatkowo przekaźnikami też będę sterował całe oświetlenie zewnętrzne.

 

I póki co będzie to tylko tyle, jedyne udoskonalenie będzie polegać na możliwości sterowania całym oświetleniem salonu z dowolnego miejsca, gdzie będą pstryczki (a planuję je przy wejściu do salonu, przy miejscu "spoczynkowym" oraz w ograniczonym zakresie przy wejściu do kuchni), podobnie w sypialni, a komunikacja (hol i schody) będzie się miała sama włączać i wyłączać w zależności od tego, czy ktoś się tam kręci, czy nie.

 

Na wypadek jednak, gdyby mi w przyszłości czasu i chęci nie zabrakło, przez wszystkie te (i wiele innych) miejsca przechodzi (znaczy... będzie przechodził, już za kilka dni budowo-roboczych) dodatkowy przewód mający się stać szyną interfejsu RS485.

Wszystkie puszki pod wyłącznikami daję jako głębokie z myślą właśnie o tej chwili, kiedy pod wyłączniki powsadzam tam moduły wykonawcze umożliwiające zdalne sterowanie takim punktem. Te moduły chcę produkować samemu, jest w necie bardzo dobry projekt i na chwilę obecną myślę o jego powieleniu, możliwe że za kilka lat, kiedy realnie patrząc będę się za to brał, pojawi się (albo sam opracuję) coś lepszego. Logika oparta na tym interfejsie nie musi mieć żadnego sterownika, może pracować w systemie rozproszonym, kwestia tylko poprogramowania poszczególnych modułów, który ma którego słuchać i co robić. Może to być nadanie przy okazji uzbrajania alarmu rozkazu "w całym domu gasimy światło", ale może też być komenda domykania połaciówek (tu zakładam optymistycznie, że wywalę kiedyś kupę kasy na siłowniki do nich) wydana przez czujnik deszczu zainstalowany gdzieś na dachu.

 

Ale sterownik też będzie. Może coś profesjonalnego, co da mi komfort używania doń porządnego programu do zarządzania, może nawet paneli LCD gdzieś na ścianie pokazujących temperaturę w domu, czy wyświetlających alarm przepełnienia szamba, a może po prostu stary pecet np. z linuxem (linux urządzenia po RS485 po prostu widzi) zainstalowany w serwerowni :D

A ścienny monitorek - zrobi się coś :)

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Sakramencki ziąb dzisiaj był...

 

-4 stopnie, ale odczuwało się to jakoś bardzo. I to mimo, że dziś w zasadzie przebywałem głównie w okolicach kozy. Może zresztą właśnie dlatego, zamiast uczciwie sobie zamarznąć i potem utrzymywać stałą temperaturę średnioprzemarzniętego pingwina, to co chwila miałem ciepło, zimno, ciepło, zimno Zaraz się idę dezynfekować

 

 

Obiecane zdjęcia:

 

 

Piwniczka pod schodami. Będzie w niej hydrofor do wody gospodarczej, a tam, gdzie to kłębowisko kabli, będzie tablica sterująca oświetleniem kuchni, salonu, holu i klatki schodowej.

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg

 

Owo kłębowisko, to mniej więcej połowa kłębowiska docelowego, dojdą tu jeszcze przewody oświetlenia holu i klatki schodowej oraz jeszcze kilka przewodów sterowania tymże oświetleniem z różnych miejsc.

 

 

Niedawno oglądałem czyjś dziennik budowy, w którym instalacja robiona przez profesjonalnego instalatora była równiutka i prościutka aż miło było spojrzeć. Moja niestety nie jest aż tak równa, jednak Manieq 82 wykrakał, na zimnie kable sztywne się układają kiepsko, chyba przed tynkowaniem zrobię jeszcze rundę z gluegunem i odstające fragmenty podoklejam.

 

Druga sprawa to fakt, że tamten przewody mocował aluminiowymi opaskami "przez całość", dzięki czemu mógł je równiutko układać jeden przy drugim, u mnie każdy przewód jest trzymany osobnym klipsem, a te wwiercam w ścianę jak mi wypadnie, nie staram się jakoś szczególnie robić to idealnie równo, bo i po co? Tynk i tak pójdzie po całości

 

 

Jeszcze z tematu "przyjdzie walec i wyrówna" (czy też w tej konkretnej edycji: "przyjdzie tynkarz i zatynkuje") kabel na suficie położony niemal jak od linijki :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg

 

A co do nowoczesnego sterowania oświetleniem:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg

 

Idzie nowe, dziadzie, idzie noooweee.

 

Już nie lniane gac... TFUUU!!!

 

Już nie trzy osobne kable ino jeden cienki! (i mniejsza, że się nie rymuje)

 

 

A na poważnie - oświetlenie holu, klatki schodowej, salonu i kuchni będzie sterowane za pośrednictwem przekaźników (pod schodami w piwniczce), ale nawet to będzie opcją przejściową, docelowo rozbudowaną o moduły wykonawcze interfejsu RS485 i wtedy będzie można sterować wszystkim zewsząd :) Docelowość nastąpi... kiedyś. Jak będę miał czas się tym zająć. Czyli pewnie nieprędko. Ale zrobię!

 

W głębi zdjęcia świeci się tymczasowa RBTka, oczywiście do demontażu.

 

 

Na koniec widok ogólny na dzisiejszy front robót (jego część):

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Sakramencki ziąb dzisiaj był...

 

-4 stopnie, ale odczuwało się to jakoś bardzo. I to mimo, że dziś w zasadzie przebywałem głównie w okolicach kozy. Może zresztą właśnie dlatego, zamiast uczciwie sobie zamarznąć i potem utrzymywać stałą temperaturę średnioprzemarzniętego pingwina, to co chwila miałem ciepło, zimno, ciepło, zimno Zaraz się idę dezynfekować

 

 

Obiecane zdjęcia:

 

 

Piwniczka pod schodami. Będzie w niej hydrofor do wody gospodarczej, a tam, gdzie to kłębowisko kabli, będzie tablica sterująca oświetleniem kuchni, salonu, holu i klatki schodowej.

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg

 

 

Owo kłębowisko, to mniej więcej połowa kłębowiska docelowego, dojdą tu jeszcze przewody oświetlenia holu i klatki schodowej oraz jeszcze kilka przewodów sterowania tymże oświetleniem z różnych miejsc.

 

 

Niedawno oglądałem czyjś dziennik budowy, w którym instalacja robiona przez profesjonalnego instalatora była równiutka i prościutka aż miło było spojrzeć. Moja niestety nie jest aż tak równa, jednak Manieq 82 wykrakał, na zimnie kable sztywne się układają kiepsko, chyba przed tynkowaniem zrobię jeszcze rundę z gluegunem i odstające fragmenty podoklejam.

 

Druga sprawa to fakt, że tamten przewody mocował aluminiowymi opaskami "przez całość", dzięki czemu mógł je równiutko układać jeden przy drugim, u mnie każdy przewód jest trzymany osobnym klipsem, a te wwiercam w ścianę jak mi wypadnie, nie staram się jakoś szczególnie robić to idealnie równo, bo i po co? Tynk i tak pójdzie po całości

 

 

Jeszcze z tematu "przyjdzie walec i wyrówna" (czy też w tej konkretnej edycji: "przyjdzie tynkarz i zatynkuje") kabel na suficie położony niemal jak od linijki :)

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg

 

 

A co do nowoczesnego sterowania oświetleniem:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg

 

 

Idzie nowe, dziadzie, idzie noooweee.

 

Już nie lniane gac... TFUUU!!!

 

Już nie trzy osobne kable ino jeden cienki! (i mniejsza, że się nie rymuje)

 

 

A na poważnie - oświetlenie holu, klatki schodowej, salonu i kuchni będzie sterowane za pośrednictwem przekaźników (pod schodami w piwniczce), ale nawet to będzie opcją przejściową, docelowo rozbudowaną o moduły wykonawcze interfejsu RS485 i wtedy będzie można sterować wszystkim zewsząd :) Docelowość nastąpi... kiedyś. Jak będę miał czas się tym zająć. Czyli pewnie nieprędko. Ale zrobię!

 

W głębi zdjęcia świeci się tymczasowa RBTka, oczywiście do demontażu.

 

 

Na koniec widok ogólny na dzisiejszy front robót (jego część):

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

sharoon i Sepior - dzięki za miłe słowa, bardzo motywują do dalszej pisaniny :)

 

 

Taka samodzielnie wykonana robota to i ogromna satysfakcja i znaczna oszczędność kasy i wreszcie spory komfort psychiczny, jak się coś zrobi samemu, to cytując starą, ulubioną reklamę mojej ciotki (która niniejszym pozdrawiam): "to wie się, co się ma"

 

No po prostu: zrobię dobrze, to wiem na pewno, że jest zrobione dobrze. Gdzieś coś nie poszło najlepiej - wiem, gdzie jest to miejsce, jak coś się tam kiedyś zacznie dziać złego, od razu będzie jasne, nie muszę się zastanawiać, co w tym miejscu fachofce schrzanili i szybciutko pianką czy gipsem zakryli, żeby nie było widać. A jak coś spierdzielę - sam do siebie mogę mieć pretensje i ewentualnie, nauczony doświadczeniem, zrobić drugi raz, lepiej.

 

 

Kanalizację wspominam obecnie jako coś bardzo prostego, wystarczy w zasadzie o podstawowych zasadach pamiętać (spadki, wentylacja, średnice) no i oczywiście mieć dobry projekt, w którym projektant nie ograniczył się do beztroskiego "tu będzie kibelek, a tu damy natrysk", tylko zastanowił się nad tym, jak do tego kanalizacja podejdzie tak, żeby poziome odnogi były jak najkrótsze a spadek możliwy do zachowania.

 

Hydraulika jest w moim odczuciu już trochę większym wyzwaniem, ale głównie za sprawą zakresu robót, trudne to nie jest absolutnie, koniecznych do zachowania zasad jest nawet mniej niż przy kanalizacji, za to tutaj warto dokładnie przemyśleć prowadzenie rur, najlepiej sobie to dokładnie rozrysować przed zabieraniem się za robotę. Robienie "na żywioł" też jest możliwe, ale kończy się zwykle zużyciem o wiele większej liczby kolanek, a i efekt końcowy przypomina bardziej kłębek drutu kolczastego niż czystą instalację :) Działać pewnie będzie tak czy tak, ale po pierwsze wstyd pokazać, po drugie - w skrajnych przypadkach rury mogą zacząć brumbrać.

 

 

A z konkretów - po pierwsze łazienka w obecnym mieszkaniu. Obecnie jest na etapie gładzi gipsowej, ponieważ wykonany przeze mnie tynk nie kwalifikował się do bezpośredniego pomalowania. Tynk nakładany ręcznie zdecydowanie nie jest rzeczą, którą może dobrze zrobić laik bez doświadczenia i właśnie to wykazałem na własnym przykładzie. Znaczy będzie równo i gładko "jak Jadźki kolana", ale kosztuje mnie to tyle roboty, że tynkując tą techniką cały dom (teoretycznie, bo nie miałem zamiaru próbować) bym chyba ze trzy lata to robił

 

Zdjęć sufitu niet (nie, nie wstydzę się, po prostu nie robiłem), natomiast małżonka sfotografowała mnie w kombinezonie przeciwpyłowogipsowym tuż przed szlifowaniem:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20%C5%82azienki.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20%C5%82azienki.jpg

 

Na głowie mam oryginalną peruwiańską czapkę z lamiej wełny, przywiezioną z Peru przez koleżankę, a na twarzy - bandanę, która ze mną "pół świata" (no... może europy) zjeździła w charakterze nakrycia głowy :)

 

 

A na budowie - zdjęcia będą dopiero jutro, bo dziś aparat został zagarnięty przez małżonkę, ale instalacja instalacji się posunęła znacznie. Aż dziwne w sumie, bo prace na budowie z konieczności musiałem zacząć od mozolnego wykopywania auta ze śniegu Niestety, okazało się, że nawet służbowy samochód czasem nie da rady. Wjeżdżając na działkę postąpiłem jak zwykle, w myśl zasady: wystarczy się odpowiednio rozpędzić i przejedzie się przez wszystko, zwłaszcza, że wjeżdżam tyłem i napędzane przednie koła ida już po wstępnie ubitym. Niestety, nie przewidziałem jednego: obecny śnieg jest na tyle zmrożony i zestalony, że samochód się na nim po prostu powiesił: podwozie oparło się całą powierzchnią na śniegu, a koła... no wyorały sobie bruzdy po bokach i kręciły się w nich niemal swobodnie

 

Usiłowałem sprawę przeczekać, że niby ciepło od silnika, że sam nacisk.. a gdzieeetam. Trzeba było złapać za szpadel i łopatę, dodatkowo pod przednie koła podbić po desce (tego na szczęście pod ręką dostatek) i kupę czasu poświęcić na wyrąbywanie (!!!!) i wyciąganie śniegu spod auta.

 

 

Potem musiałem sobie naprodukować opału do kozy. A wcześniej naostrzyć łańcuch w pile, bo przy cięciu zapapranych betonem desek poszalunkowych stępił się tak, że chwilami szybciej by chyba szło używanie tej piły w roli siekiery. Ostrzenie łańcucha okazało się być trywialnie proste, zastanawiam się tylko, czy prowadnica kupiona wraz z pilnikiem bardziej mi pomaga czy bardziej przeszkadza.

 

 

A kiedy wreszcie mogłem się zabrać za robotę, to:

 

- poprawiłem instalację oświetlenia w gospodarczym - wcześniej zapomniało mi się o wyłączniku schodowym na drugim końcu pomieszczenia (jest przechodnie, tędy się wchodzi do domu z garażu). Co prawda światło w tym pomieszczeniu i tak się będzie włączać "samo" za sprawą czujnika PIR w suficie, ale instalacje pod tradycyjne włączniki tez robię na wypadek gdyby się okazało, że PIRy jednak nie działają tak, jak powinny. Zwłaszcza o żonę się tu obawiam, światło włączane PIRami mamy w obecnym bloku na klatce schodowej i żonę moją te czujniki na ogół po prostu ignorują

 

Tak więc całkiem jest prawdopodobny scenariusz, w którym generalnie światło w gospodarczym (i innych "przechodnich" pomieszczeniach jak hol czy klatka schodowa) będą włączały PIRy, ale na użytek małżonki będą i tradycyjne pstryczki

 

 

- wykonałem mniej więcej połowę instalacji oświetleniowej w salonie, łącznie z oświetleniem tarasu. Tu nie ma o czym pisać, bo ciężko w ciemno, jutro zamieszczę zdjęcia, to może coś opiszę. W każdym razie powoli zaczynają mi powstawać na ścianach miejsca, w których tynkarze chyba będą musieli siatkę założyć przed tynkowaniem, bo na samych przewodach ułożonych jeden przy drugim w ilości: "duuużo" tynk się ni cholery nie utrzyma

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

sharoon i Sepior - dzięki za miłe słowa, bardzo motywują do dalszej pisaniny :)

 

 

Taka samodzielnie wykonana robota to i ogromna satysfakcja i znaczna oszczędność kasy i wreszcie spory komfort psychiczny, jak się coś zrobi samemu, to cytując starą, ulubioną reklamę mojej ciotki (która niniejszym pozdrawiam): "to wie się, co się ma"

 

No po prostu: zrobię dobrze, to wiem na pewno, że jest zrobione dobrze. Gdzieś coś nie poszło najlepiej - wiem, gdzie jest to miejsce, jak coś się tam kiedyś zacznie dziać złego, od razu będzie jasne, nie muszę się zastanawiać, co w tym miejscu fachofce schrzanili i szybciutko pianką czy gipsem zakryli, żeby nie było widać. A jak coś spierdzielę - sam do siebie mogę mieć pretensje i ewentualnie, nauczony doświadczeniem, zrobić drugi raz, lepiej.

 

 

Kanalizację wspominam obecnie jako coś bardzo prostego, wystarczy w zasadzie o podstawowych zasadach pamiętać (spadki, wentylacja, średnice) no i oczywiście mieć dobry projekt, w którym projektant nie ograniczył się do beztroskiego "tu będzie kibelek, a tu damy natrysk", tylko zastanowił się nad tym, jak do tego kanalizacja podejdzie tak, żeby poziome odnogi były jak najkrótsze a spadek możliwy do zachowania.

 

Hydraulika jest w moim odczuciu już trochę większym wyzwaniem, ale głównie za sprawą zakresu robót, trudne to nie jest absolutnie, koniecznych do zachowania zasad jest nawet mniej niż przy kanalizacji, za to tutaj warto dokładnie przemyśleć prowadzenie rur, najlepiej sobie to dokładnie rozrysować przed zabieraniem się za robotę. Robienie "na żywioł" też jest możliwe, ale kończy się zwykle zużyciem o wiele większej liczby kolanek, a i efekt końcowy przypomina bardziej kłębek drutu kolczastego niż czystą instalację :) Działać pewnie będzie tak czy tak, ale po pierwsze wstyd pokazać, po drugie - w skrajnych przypadkach rury mogą zacząć brumbrać.

 

 

A z konkretów - po pierwsze łazienka w obecnym mieszkaniu. Obecnie jest na etapie gładzi gipsowej, ponieważ wykonany przeze mnie tynk nie kwalifikował się do bezpośredniego pomalowania. Tynk nakładany ręcznie zdecydowanie nie jest rzeczą, którą może dobrze zrobić laik bez doświadczenia i właśnie to wykazałem na własnym przykładzie. Znaczy będzie równo i gładko "jak Jadźki kolana", ale kosztuje mnie to tyle roboty, że tynkując tą techniką cały dom (teoretycznie, bo nie miałem zamiaru próbować) bym chyba ze trzy lata to robił

 

Zdjęć sufitu niet (nie, nie wstydzę się, po prostu nie robiłem), natomiast małżonka sfotografowała mnie w kombinezonie przeciwpyłowogipsowym tuż przed szlifowaniem:

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20%C5%82azienki.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20%C5%82azienki.jpg

 

 

Na głowie mam oryginalną peruwiańską czapkę z lamiej wełny, przywiezioną z Peru przez koleżankę, a na twarzy - bandanę, która ze mną "pół świata" (no... może europy) zjeździła w charakterze nakrycia głowy :)

 

 

A na budowie - zdjęcia będą dopiero jutro, bo dziś aparat został zagarnięty przez małżonkę, ale instalacja instalacji się posunęła znacznie. Aż dziwne w sumie, bo prace na budowie z konieczności musiałem zacząć od mozolnego wykopywania auta ze śniegu Niestety, okazało się, że nawet służbowy samochód czasem nie da rady. Wjeżdżając na działkę postąpiłem jak zwykle, w myśl zasady: wystarczy się odpowiednio rozpędzić i przejedzie się przez wszystko, zwłaszcza, że wjeżdżam tyłem i napędzane przednie koła ida już po wstępnie ubitym. Niestety, nie przewidziałem jednego: obecny śnieg jest na tyle zmrożony i zestalony, że samochód się na nim po prostu powiesił: podwozie oparło się całą powierzchnią na śniegu, a koła... no wyorały sobie bruzdy po bokach i kręciły się w nich niemal swobodnie

 

Usiłowałem sprawę przeczekać, że niby ciepło od silnika, że sam nacisk.. a gdzieeetam. Trzeba było złapać za szpadel i łopatę, dodatkowo pod przednie koła podbić po desce (tego na szczęście pod ręką dostatek) i kupę czasu poświęcić na wyrąbywanie (!!!!) i wyciąganie śniegu spod auta.

 

 

Potem musiałem sobie naprodukować opału do kozy. A wcześniej naostrzyć łańcuch w pile, bo przy cięciu zapapranych betonem desek poszalunkowych stępił się tak, że chwilami szybciej by chyba szło używanie tej piły w roli siekiery. Ostrzenie łańcucha okazało się być trywialnie proste, zastanawiam się tylko, czy prowadnica kupiona wraz z pilnikiem bardziej mi pomaga czy bardziej przeszkadza.

 

 

A kiedy wreszcie mogłem się zabrać za robotę, to:

 

- poprawiłem instalację oświetlenia w gospodarczym - wcześniej zapomniało mi się o wyłączniku schodowym na drugim końcu pomieszczenia (jest przechodnie, tędy się wchodzi do domu z garażu). Co prawda światło w tym pomieszczeniu i tak się będzie włączać "samo" za sprawą czujnika PIR w suficie, ale instalacje pod tradycyjne włączniki tez robię na wypadek gdyby się okazało, że PIRy jednak nie działają tak, jak powinny. Zwłaszcza o żonę się tu obawiam, światło włączane PIRami mamy w obecnym bloku na klatce schodowej i żonę moją te czujniki na ogół po prostu ignorują

 

Tak więc całkiem jest prawdopodobny scenariusz, w którym generalnie światło w gospodarczym (i innych "przechodnich" pomieszczeniach jak hol czy klatka schodowa) będą włączały PIRy, ale na użytek małżonki będą i tradycyjne pstryczki

 

 

- wykonałem mniej więcej połowę instalacji oświetleniowej w salonie, łącznie z oświetleniem tarasu. Tu nie ma o czym pisać, bo ciężko w ciemno, jutro zamieszczę zdjęcia, to może coś opiszę. W każdym razie powoli zaczynają mi powstawać na ścianach miejsca, w których tynkarze chyba będą musieli siatkę założyć przed tynkowaniem, bo na samych przewodach ułożonych jeden przy drugim w ilości: "duuużo" tynk się ni cholery nie utrzyma

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

MartaK32 - dzięki, zapraszamy :)

 

 

Dziś zawiozłem na działkę swoją rodzinę i przy okazji zwróciliśmy uwagę na ciekawostkę. Nasze ukochane zwierzątko domowe, zostawiające nam liczne dowody odwzajemniania uczuć (ostatnio obsrana była dokładnie dolna łazienka) zrobiło sobie z naszego dachu... coś w stylu deptaka spacerowego. O, proszę:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg

 

 

Ech, aby do wiosny...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

 

MartaK32 - dzięki, zapraszamy :)

 

 

Dziś zawiozłem na działkę swoją rodzinę i przy okazji zwróciliśmy uwagę na ciekawostkę. Nasze ukochane zwierzątko domowe, zostawiające nam liczne dowody odwzajemniania uczuć (ostatnio obsrana była dokładnie dolna łazienka) zrobiło sobie z naszego dachu... coś w stylu deptaka spacerowego. O, proszę:

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg

 

 

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg

 

 

 

Ech, aby do wiosny...

 

 

J.

Jarek.P

Dom w Lesie

Wielkiego szacunku właśnie nabrałem do tynkarzy. Za sprawą osobiście otynkowanego kawałka sufitu w łazience naszego obecnego mieszkania, no tego, o którym już wspominałem wcześniej.

 

 

Dla przypomnienia: tak to wyglądało pierwotnie (znaczy pierwotnie później, bo pierwotnie wcześniej był to normalny, gładki sufit):

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg

 

Po rozpoczęciu skuwania okazało się, że po pierwsze sufit pierwotny wisi sobie jedynie na przechodzących w tym miejscu licznie kablach, po drugie, że obszar działań jest ze dwa razy większy od spodziewanego, no ale to przecież normalka.

 

Sufit po zakończeniu skuwania (przestawałem kuć tam, gdzie między tynk a sufit nie wchodziła już mi wbijana ręką szpachelka, ale na upartego bez problemu odkułbym całość):

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg

 

Na zdjęciu widać jeszcze ciekawostkę z czasów wykańczania tego mieszkania. Ano wymyśliłem sobie wtedy zasilany elektrycznie wentylator. I postanowiłem doprowadzić do wentylacji przewód od oświetlenia, oczywiście po najkrótszej drodze, po suficie. Lampa była obok, przewidywane położenie zasilającego ją kabla w stosunku do tego, który ja chciałem dołożyć - ortogonalne, no więc nie było się nad czym zastanawiać, szlifiera w dłoń i... pieeerduuuuuut.... ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę...

 

 

Oczywiście, zgodnie z wszystkimi prawami Murphy'ego w tymże dokładnie miejscu okazały się być aż dwa kable - jeden do gniazdek na przeciwległej ścianie, idący do nich na skróty przez sufit, drugi - do położonych na tejże ścianie kinkietów, idący do nich już absolutnie nie na skróty, a wręcz naokoło, ale pewnie elektryka urzekła możliwość mocowania dwóch kabli w jednym torze. I wtedy właśnie po odkryciu, że wywaliło wszystkie możliwe zabezpieczenia łącznie z przedlicznikowym (niech żyje selektywność zabezpieczeń!), włamaniu się do skrzynki (zamkniętej na klucz, rzecz się zdarzyła oczywiście po godzinach pracy budowlanej administracji) na klatce i przywróceniu zasilania, wtedy właśnie na suficie powstały te niebieskie ozdóbki.

 

 

Do rzeczy jednak: gruz wyniosłem (nieobeznanych w pracach remontowych informuję, że gruz i tym podobne rzeczy w wyniku walenia w toto młotkiem puchną, zwiększając swą objętość dość znacznie, z tego kawałeczka sufitu gruzu wyszły trzy wiadra), sufit oczyściłem, zagruntowałem, rozrobiłem w wiaderku tynk (gotowiec Knaufa) i zgodnie z wcześniej przeczytaną, znalezioną w necie obrazkową instrukcją zacząłem nakładać. I im dłużej nakładałem i wygładzałem, tym bardziej krzywe toto było. Pozycja z rękami nad głową precyzji nie sprzyjała, długa metalowa paca zagładzała dobrze, ale jakoś zawsze tak wychodziło, że pilnując jednego jej końca, drugi wpychałem za głęboko, zostawiałem bruzdę narożnikiem - oj kląłem sobie na tej drabinie soczyście... W tym właśnie momencie nabrałem do tynkarzy wspomnianego wcześniej szacunku. Pomyślałem sobie bowiem o tynkowaniu całego domu...

 

 

W końcu stwierdziłem, że trudno, lepiej nie zrobię, najwyżej będę potem równał gipsem. Zostawiłem to, co mi się udało do związania po czym złapałem za pacę z gąbką i zgodnie ze wskazówkami z instrukcji zacząłem pacać [*]

 

I wtedy właśnie dostąpiłem oświecenia. Wraz z pyłem gipsowym, kawałkami gruzu ze skuwania, chlapnięciami tynku i całą remontową resztą, spłynęło na mą posiwiałą (od gipsu) głowę oświecenie (czy może raczej otynkowanie?), w jednej chwili przejrzawszy na oczy doznałem wtajemniczenia w zapewne największa tajemnicę tynkarską: tynk się wcale nie robi równy i gładki od jego zaciągania przy nakładaniu. On się równy i gładki robi dopiero od pacania! Amen!

 

 

Efekt póki co końcowy wygląda tak:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg

 

Nie jest to może najpiękniej otynkowany kawałek sufitu i szpachlowania tego gipsem nie uniknę, ale przynajmniej jest proste i choć może na tym zdjęciu nie wygląda - uwierzcie, jest równe. Kable niestety spod tynku widać, on jest na tyle cienki, że nie dało się lepiej, tak zresztą było pierwotnie, pamiętam, że przed malowaniem te przewody też prześwitywały.

 

 

 

[*] autorskie określenie naszego Wyjątka. Co się robi pacą? Oczywiście paca! :)

Jarek.P

Dom w Lesie

 

Wielkiego szacunku właśnie nabrałem do tynkarzy. Za sprawą osobiście otynkowanego kawałka sufitu w łazience naszego obecnego mieszkania, no tego, o którym już wspominałem wcześniej.

 

 

Dla przypomnienia: tak to wyglądało pierwotnie (znaczy pierwotnie później, bo pierwotnie wcześniej był to normalny, gładki sufit):

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg

 

 

Po rozpoczęciu skuwania okazało się, że po pierwsze sufit pierwotny wisi sobie jedynie na przechodzących w tym miejscu licznie kablach, po drugie, że obszar działań jest ze dwa razy większy od spodziewanego, no ale to przecież normalka.

 

Sufit po zakończeniu skuwania (przestawałem kuć tam, gdzie między tynk a sufit nie wchodziła już mi wbijana ręką szpachelka, ale na upartego bez problemu odkułbym całość):

 

 

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg

 

 

Na zdjęciu widać jeszcze ciekawostkę z czasów wykańczania tego mieszkania. Ano wymyśliłem sobie wtedy zasilany elektrycznie wentylator. I postanowiłem doprowadzić do wentylacji przewód od oświetlenia, oczywiście po najkrótszej drodze, po suficie. Lampa była obok, przewidywane położenie zasilającego ją kabla w stosunku do tego, który ja chciałem dołożyć - ortogonalne, no więc nie było się nad czym zastanawiać, szlifiera w dłoń i... pieeerduuuuuut.... ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę...

 

 

Oczywiście, zgodnie z wszystkimi prawami Murphy'ego w tymże dokładnie miejscu okazały się być aż dwa kable - jeden do gniazdek na przeciwległej ścianie, idący do nich na skróty przez sufit, drugi - do położonych na tejże ścianie kinkietów, idący do nich już absolutnie nie na skróty, a wręcz naokoło, ale pewnie elektryka urzekła możliwość mocowania dwóch kabli w jednym torze. I wtedy właśnie po odkryciu, że wywaliło wszystkie możliwe zabezpieczenia łącznie z przedlicznikowym (niech żyje selektywność zabezpieczeń!), włamaniu się do skrzynki (zamkniętej na klucz, rzecz się zdarzyła oczywiście po godzinach pracy budowlanej administracji) na klatce i przywróceniu zasilania, wtedy właśnie na suficie powstały te niebieskie ozdóbki.

 

 

Do rzeczy jednak: gruz wyniosłem (nieobeznanych w pracach remontowych informuję, że gruz i tym podobne rzeczy w wyniku walenia w toto młotkiem puchną, zwiększając swą objętość dość znacznie, z tego kawałeczka sufitu gruzu wyszły trzy wiadra), sufit oczyściłem, zagruntowałem, rozrobiłem w wiaderku tynk (gotowiec Knaufa) i zgodnie z wcześniej przeczytaną, znalezioną w necie obrazkową instrukcją zacząłem nakładać. I im dłużej nakładałem i wygładzałem, tym bardziej krzywe toto było. Pozycja z rękami nad głową precyzji nie sprzyjała, długa metalowa paca zagładzała dobrze, ale jakoś zawsze tak wychodziło, że pilnując jednego jej końca, drugi wpychałem za głęboko, zostawiałem bruzdę narożnikiem - oj kląłem sobie na tej drabinie soczyście... W tym właśnie momencie nabrałem do tynkarzy wspomnianego wcześniej szacunku. Pomyślałem sobie bowiem o tynkowaniu całego domu...

 

 

W końcu stwierdziłem, że trudno, lepiej nie zrobię, najwyżej będę potem równał gipsem. Zostawiłem to, co mi się udało do związania po czym złapałem za pacę z gąbką i zgodnie ze wskazówkami z instrukcji zacząłem pacać [*]

 

I wtedy właśnie dostąpiłem oświecenia. Wraz z pyłem gipsowym, kawałkami gruzu ze skuwania, chlapnięciami tynku i całą remontową resztą, spłynęło na mą posiwiałą (od gipsu) głowę oświecenie (czy może raczej otynkowanie?), w jednej chwili przejrzawszy na oczy doznałem wtajemniczenia w zapewne największa tajemnicę tynkarską: tynk się wcale nie robi równy i gładki od jego zaciągania przy nakładaniu. On się równy i gładki robi dopiero od pacania! Amen!

 

 

Efekt póki co końcowy wygląda tak:

 

 

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg

 

 

Nie jest to może najpiękniej otynkowany kawałek sufitu i szpachlowania tego gipsem nie uniknę, ale przynajmniej jest proste i choć może na tym zdjęciu nie wygląda - uwierzcie, jest równe. Kable niestety spod tynku widać, on jest na tyle cienki, że nie dało się lepiej, tak zresztą było pierwotnie, pamiętam, że przed malowaniem te przewody też prześwitywały.

 

 

 

[*] autorskie określenie naszego Wyjątka. Co się robi pacą? Oczywiście paca! :)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...