Dom w Lesie
Przez Jarek.P,
Ech, starość, nie radość...
Dziennik nam spadł na jakąś odległą podstronę za sprawą wspominanej przerwy w pracach. Zły Kapitalistyczny Wyzyskiwacz wysłał mnie w delegację do Krakowa, gdzie (w okolicy) zima co prawda przepiękna:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJaviJhrI/AAAAAAAACjY/bZQSSL3_nhE/s512/8101_Zima%20pod%20Krakowem.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJaviJhrI/AAAAAAAACjY/bZQSSL3_nhE/s512/8101_Zima%20pod%20Krakowem.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbHmu_LI/AAAAAAAACjg/GeovZHuFtJ8/s720/8121_Zima%20pod%20Krakowem.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbHmu_LI/AAAAAAAACjg/GeovZHuFtJ8/s720/8121_Zima%20pod%20Krakowem.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbmhou_I/AAAAAAAACjk/jH382neeDjA/s720/8127_Zima%20pod%20Krakowem.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbmhou_I/AAAAAAAACjk/jH382neeDjA/s720/8127_Zima%20pod%20Krakowem.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbxCP84I/AAAAAAAACjo/FQjGxnwmDVI/s720/8142_Zima%20pod%20Krakowem.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbxCP84I/AAAAAAAACjo/FQjGxnwmDVI/s720/8142_Zima%20pod%20Krakowem.jpg
Ale co z tego, że tam było tak pięknie, skoro ja tam nie dla widoków pojechałem. Czas mi upływał na odsypianiu nocek za dnia, a noce spędzałem sobie w takich oto uroczych wnętrzach:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdcRc5PI/AAAAAAAACj8/0XOIqI7bARc/s512/8158_Biprostal.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdcRc5PI/AAAAAAAACj8/0XOIqI7bARc/s512/8158_Biprostal.jpg
, gdzie była specyficzna atmosfera: gorąco, bardzo sucho, a jak się źle stanęło, to prosto w łeb dmuchał ogromny klimatyzator. A jako atrakcja dodatkowa - ze trzy nocne wycieczki na krakowskie dachy, bynajmniej nie celem podziwiania nocnej panoramy Krakowa. Efekt - nietrudny do przewidzenia, ychu dychu... W dodatku robota była tak bardzo pilna i nie do przełożenia, a niżej podpisany niezastąpiony, że w drugi tydzień pojechałem tam z gilem do pasa i zużywając po drodze tonę chusteczek.
Nic to jednak, co nas nie zabije, to wzmocni, chciałoby się powiedzieć. Wróciwszy do domu, odpiąwszy narty, co zrobiłem? Oczywiście... pojechałem na budowę! Elektryka czekała.
Pojechałem, a tam dwa wielkie zaskoczenia na dzieńdobry. Pierwsze zaskoczenie przeżyłem w drzwiach. Otwieram ja je, wchodzę, zapalam światło, rozglądam się i...
- o [krzywa], co tu się wszystko tak błyszczy?
Okazało się, że po tych mrozach nam od wewnątrz wszystkie ściany, stropy, narzędzia, no po prostu wszystko pokryło się cieniutką warstwą lodowego szronu. W pierwszej chwili się nawet wystraszyłem, że coś gdzieś podmokło, ale na szczęście nie. Efekt wizualny dość zdumiewający w każdym razie. Trochę go widać na niżej pokazanych zdjęciach, ale tylko trochę.
Drugie zaskoczenie miało początek już w ostatni weekend, kiedy to wpadłem jedynie na budowę przelotem sprawdzić, czy wszystko OK, a zwłaszcza czy instalacja p/zamarzaniowa na rurze pracuje i ma się dobrze (na termometrze było -18 ). Instalacja miała się dobrze, rura była ciepła, ale woda nie leciała... Oczywiście tragedia, panika, co to będzie? Jak nic woda zamarzła na podejściu do budynku (na 1,5m w ziemi) albo co najbardziej prawdopodobne - już w domu, poniżej mojej instalacji grzejnej, która sięga jedynie na pół metra w ziemię. Głębiej nie robiłem, bo stwierdziłem, że to już w domu, ścianka fundamentowa ocieplona, od dołu szatani z piekła grzeją, będzie dobrze. A tu masz Ci los, albo szatani nie napalili wystarczająco, albo Dziadek Mróz przesadził, tak czy tak, wody nie ma... na wiosnę jak nic trzeba będzie rozkopywać, rurę wymieniać...
Telefon do wodociągów, że by przyjechali zakręcili zawór w ulicy. Oczywiście, przyjadą, zakręcą, należy się stówa. Za odkręcenie - kolejna. A i sam tego absolutnie nie mogę zrobić, NIE WOLNO! Ponieważ dwie stówy mieć i dwóch stów nie mieć, to razem już cztery stówy, stwierdziłem, że ich chrzanię, rura zamarzła, to i tak pewnie szybko nie puści, ten tydzień wytrzyma tak jak jest. A po tym tygodniu, czyli dziś, planowałem, że wodę w ulicy zakręcą "nieznani sprawcy", jakież było jednak dzisiaj moje zdziwienie, kiedy się okazało, że po odkręceniu kranu woda jak gdyby nigdy nic leci sobie normalnie A wokół sucho, żadnej fontanny
Niestety, na chwilę obecną nie wiem, czy woda faktycznie zamarzła gdzieś w głębi, jednak rura z kwasówki wytrzymała, czy tez może nie wytrzymała, ale pęknięcie jest na tyle małe, że woda wsiąka w ziemię, nie wybija na zewnątrz, czy może nic w ogóle nie zamarzło (bo i tak szybko by odmarzło??? W zmarzniętej ziemi, po raptem dobie odwilży???), a cała panika była wywołana np. chwilowym brakiem wody w wodociągu, bądź przyklejonym grzybkiem w kranie (kran grzybkowy, podgrzewanie znosi chyba nie za dobrze, grzybek się przykleja do gniazda i po kilkudniowej nieobecności trzeba go zwykle mocno odkręcić, żeby odskoczył i puścił wodę. Może wtedy był przyklejony mocniej?...)
Na wiosnę pewnie i tak odkopię tą rurę, żeby się upewnić, że wszystko ok, póki co jednak się cieszę, że nie wygląda to źle.
A z dzisiejszych prac:
Na pierwszy ogień poszło nieszczęsne rozwijadło do przewodów, na które obiektywnie muszę przyznać, poświęciłem już tyle czasu i energii, że cała sprawa się stała bezsensowna. No ale, jak to nasz jeden premier powiedział, budowlańca ocenia się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy. Czy to może o elektryku było?...
Rozwijadło zupgrade'owane do version 2.0, przy czym apgrejd został dokonany w sposób błyskawiczny i zgodny ze standardami mojego wspominanego już tutaj ulubionego filmu, za pomocą piły łańcuchowej:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJer5PqyI/AAAAAAAACkM/EYPO6_fCKs4/s512/8169_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJer5PqyI/AAAAAAAACkM/EYPO6_fCKs4/s512/8169_Budowa.jpg
I to wreszcie jest to, kabel się rozwija lekko i równo, można założyć dwa kręgi naraz (może nawet trzy, nie sprawdzałem), nic się nie gibie ani nie osuwa.
Z bardziej konkretnych prac: oświetleniówka w kolejnym pomieszczeniu wraz z wyprowadzeniem oświetlenia zewnętrznego. Pod sufitem widać też prowizorkę budowlaną, właściwe instalacje to te bardziej proste :
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdmi1I2I/AAAAAAAACkA/TmNT-YZwTWQ/s512/8161_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdmi1I2I/AAAAAAAACkA/TmNT-YZwTWQ/s512/8161_Budowa.jpg
A w dziurze do szachtu instalacyjnego zaczynają się pojawiać pierwsze końce kabli czekające na główną tablicę rozdzielczą, która się w tym miejscu znajdzie. Póki co trzy (ten czwarty w poprzek, to prowizoryczne oświetlenie działające obecnie), ale będzie ich tam duuuuuużo.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJeWK52dI/AAAAAAAACkI/yye2c31jb-Y/s512/8167_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJeWK52dI/AAAAAAAACkI/yye2c31jb-Y/s512/8167_Budowa.jpg
Rozdzielnia oczywiście nie będzie miała tak wymyślnego kształtu, jak ta dziura, to tak mi się tylko pustak wybił :) rozwaliłem tą ścianę wyżej za pomocą wielkiego młota po tym, jak kolejny raz o górną krawędź sobie guza nabiłem, docelowo tam będzie i tak dość spora skrzynka, to się i tak wykuje na ładnie.
Druga zrobiona dziś rzecz - arot na kable mające iść podłogą do piwniczki. Niepozornie wygląda, ale namęczyłem się z tym za sprawą koniecznych przekuć. Zwłaszcza widoczna na zdjęciu ścianka z cegły pełnej i niewidoczna na zdjęciu jeszcze jedna taka ścianka, też z pełnej dała mi w kość.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJd2yjWPI/AAAAAAAACkE/Xv-XwX9ydyU/s720/8165_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJd2yjWPI/AAAAAAAACkE/Xv-XwX9ydyU/s720/8165_Budowa.jpg
Jeeeezuuuu.... A małżonka moja w projekcie wymyśliła, że z pełnej będą wszystkie działówki Kując te dwie wspominałem sobie ten pomysł i baaardzo się cieszyłem, że osobistego architekta się nie posłuchałem i kazałem robić po swojemu, oj baaardzo
W powrotnej drodze do domu kupiłem wszystko co potrzebne do remontu naszego sufitu w łazience, tego z odparzonym tynkiem. Niestety kasy z ubezpieczenia nie będzie, ze wspominanym androidem nawet nie próbowałem się użerać, odpuściłem sobie.
Kiedy dotarłem wraz z zakupami do domu, po raz kolejny się okazało, że naszemu dziecku naprawdę nie potrzeba kupować wymyślnych zabawek, on jest najszczęśliwszy jak do zabawy dostanie:
- parę desek
- kawałki pustaka czy cegły
- ścinki blachy
- wyprowadzone tacie z biurka elektroniczne utensylia
- albo nowokupioną pacę do zacierania:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJe231kTI/AAAAAAAACkQ/MH17RfTIuAQ/s512/8172_Budowa.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJe231kTI/AAAAAAAACkQ/MH17RfTIuAQ/s512/8172_Budowa.jpg
Jutro na budowę nie jadę, jutro budowę robię u nas w mieszkaniu A przynajmniej taki mam zamiar, czy dam radę - się okaże, ponieważ... jakby to napisać... no starość nie radość... reumatyzm...
J.
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 1 052 wyświetleń