Wczoraj zakończyłem hydraulikę na parterze.
Łącznie z (prawie) wszystkimi poprawkami, o których wspominałem tydzień temu, a "prawie" ponieważ cały czas nie jest wykonane podłączenie tej instalacji do wodociągu, chcę to zostawić sobie na koniec. Dlaczego? Ano dlatego, że jak już podłączę, to będzie strasznie kusiło, żeby choć na momencik wodę w instalację puścić. Po zrobieniu kolejnego fragmentu - znów. A niestety, zima jest. I potem będzie problem z dokładnym jej spuszczeniem, żeby zaworów kulowych nie porozsadzało. Więc po co? Się zrobi całość, się dopiero podłączy, sprawdzi, przetestuje, na koniec spuści wodę i tyle. Cała akcja będzie jednorazowo wykonana, a nie po zakończeniu każdej gałązki.
Z ciekawostek: nasz sublokator futrzany, kuna znaczy się, która się do nas wprowadziła, chyba nam zaczyna dawać do zrozumienia. No rewir znaczyć bydlę jedno zaczęło. Że niby tu jest jego i mamy stąd spadać, bo przeszkadzamy. Wczoraj na powitanie miałem uwitą kupkę na środku salonu, dziś (byliśmy na moment całą rodziną) kupka z kolei była w pokoju naszego Wyjątka.
I co ja mam, kurczę, robić? Zachować się jak na prawdziwego samca przystało, podjąć wyzwanie i też oznaczyć teren, pokazując przy okazji kunie, że z taką kupką jak ona robi, to ona sobie może... no, że Cienki Bolek w te klocki w każdym razie jest?
Dobra, nie ma sprawy, ale my tam w końcu kiedyś mieszkać chcemy. A ten rodzaj walki zakończyłby się chyba mniej więcej tak, jak przewidywany koniec konfliktu nuklearnego. Skala może byłaby odrobinkę inna, ale skutki podobne...
Z konkretów:
Dolna łazienka. Zwracam uwagę na podniesione wypusty do umywalki oraz na wyrównane zaworki odcinające (deska za nimi pełniła funkcję pomocniczą w trakcie zgrzewania i oczywiście zniknie, sam tam siedziałem, nie miał kto przytrzymać na równo i musiałem sobie jakoś radzić):
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIfiyo46I/AAAAAAAACJg/ATGBR7Ct7MU/s720/7680_%C5%81azienka%20dolna.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIfiyo46I/AAAAAAAACJg/ATGBR7Ct7MU/s720/7680_%C5%81azienka%20dolna.jpg
Pomieszczenie gospodarcze, okresowo nazywane kotłownią, choć z oporami pewnymi, bo kotłownia jakoś tak odruchowo kojarzy się z brudnym piecem węglowym, usmolonymi węglowym pyłem ścianami i plątaniną rur i zaworów, a nasza kotłownia ma mieć pytki na ścianach i być również pralnią i suszarnią. M.in. białych rzeczy. No i piec będzie gazowy, nie węglowy (węglowego w naszym rejonie nielzja zresztą). A w pomieszczeniu miejsce na zlew gospodarczy i pralkę obok. Zlew gospodarczy ma dubeltowe podejścia baterii: standard obecny do baterii sztorcowej (czyli króćce pod blatem) oraz klasyczna klasyka: króćce nad zlewem, do klasycznej baterii ściennej - przewidziałem taką możliwość, bo cały czas się zastanawiam, czy taka wyżej zamontowana bateria nad zlewem gospodarczym, to nie będzie jednak lepsze rozwiązanie.
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIb1U3z8I/AAAAAAAACJc/TGHCCU9Wmfg/s512/7677_Kot%C5%82ownia.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIb1U3z8I/AAAAAAAACJc/TGHCCU9Wmfg/s512/7677_Kot%C5%82ownia.jpg
Tak, wiem, że krzywo, się pomocuje, będzie prosto, na razie to wszystko luźne jest i ułożenie rurek jest zwykle jakąśtam średnią grawitacji i ostatnich kilku potknięć o rury na podłodze.
Flaszka stojąca obok, to aceton jest - tak dla jasności
Tu mam jeszcze małą zagwozdkę: robić osobne doprowadzenie kanalizy dla pralki (zostawiony zaślepiony wlot trójnika jest właśnie do jej wyprowadzenia, oczywiście przez redukcję), czy podłączać pralkę do syfonu zlewu? Pierwszy sposób porządniejszy, pralka wyrzucając wodę przynajmniej by nie bulgotała zlewem, więc pewnie jeszcze dorobię ten kawałek rurki, tylko małe "niechcemisię" się włączyło i bruździ :)
A ta cała kanalizacyjna rozgwiazda po lewo - wygląda groźnie, ale zabudowana ma być. Wystają z niej jeszcze końce:
- do kratki w podłodze (u dołu, przy styropianie)
- rewizja
- odprowadzenie do kondensatu z pieca.
Pisałem kiedyś, że dla zachowania logicznego układu hydrauliki podejście do zlewu w kotłowni poprowadzę przez garaż. I proszę:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIq7LX0pI/AAAAAAAACJo/DUAhHmfCiCM/s720/7684_Gara%C5%BC.jpg" rel="external nofollow">http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIq7LX0pI/AAAAAAAACJo/DUAhHmfCiCM/s720/7684_Gara%C5%BC.jpg
Rurki się musiały skrzyżować, bo planując wyprowadzenia do nich z łazienki (zza zaworów odcinających) niestety nie przemyślałem do końca ich rozmieszczenia, gdzie ciepła a gdzie zimna. Nie jest to problem, po prostu łuczek dołożyłem, ale jako jakieśtam potknięcie odnotowywuję.
Tak w ogóle, po tej robocie "temi rencami" zrobionej zaczynam rozumieć, dlaczego fachowcy hydraulicy pracę swoją liczą "za punkt" a nie np. za metr bieżący wykonanej instalacji. Prawda po prostu jest taka, że same rury, choćby i z milionem zakrętów, się kładzie piorunem, szybko, miło i bezproblemowo. A właśnie z punktami końcowymi jest problem, bo to trzeba rozmierzyć, rozplanować, rozkuć, przemyśleć, jak do nich podejść rurkami, żeby instalacja była potem przejrzysta a nie przypominała czegoś w stylu kłębka drutu.
A właśnie, całkiem niedawno przeglądając konkurencyjne dzienniki budowy oglądałem taką instalację. Była robiona przez profesjonalistę i z dalszej części dziennika wynikało, że działała, budujący nie miał zastrzeżeń, ale Jeeeezuuuu, jak to wyglądało... Facet chyba 10 sekund nawet się nie zastanawiał nad kolejnością kładzionych rurek, po prostu jechał jak leci, najwyżej dokładając stosowną ilość łuczków i kolanek, żeby kolejną rurką poomijać położone wcześniej. Skromnie i absolutnie niesamochwalczo muszę sobie napisać, że jako amator w porównaniu z tym profesjonalistą wychodzę chyba lepiej
Kontrola jakości w wykonaniu Wyjątka. Na pierwszym planie robocze buty niżej podpisanego, kiedyś bardzo dobre Salomony, obecnie coś, co dziecię nasze określa mianem "te obrzydłe adidasy"
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIzYR8OJI/AAAAAAAACJw/FZD9magszS4/s720/7687_Kontrola%20jako%C5%9Bci.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIzYR8OJI/AAAAAAAACJw/FZD9magszS4/s720/7687_Kontrola%20jako%C5%9Bci.jpg
"Szefie, te rurkie, to chyba wyprostować trza!"
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwI6P9XsZI/AAAAAAAACJ0/0ctBAvO22jQ/s512/7689_Kontrola%20jako%C5%9Bci.jpg" rel="external nofollow">http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwI6P9XsZI/AAAAAAAACJ0/0ctBAvO22jQ/s512/7689_Kontrola%20jako%C5%9Bci.jpg
I jeszcze na koniec, żeby odejść odrobinkę od dominującej ostatnio w tym dzienniku hydrauliki: nasz ukochany i wymarzony lasek sosnowy wokół domu, w całej swej obecnej krasie, piękny, zdrowy, pomiędzy drzewami to chronione ze wszystkich sił przez małżonkę leśne poszycie...
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwImgUWJ7I/AAAAAAAACJk/0JRBZomE2sU/s720/7681_Nasz%20las.jpg" rel="external nofollow">http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwImgUWJ7I/AAAAAAAACJk/0JRBZomE2sU/s720/7681_Nasz%20las.jpg
I widok na Nasz Piękny Las z tarasu:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIvRAQzOI/AAAAAAAACJs/gEm7u5RRBEY/s720/7686_Nasz%20las.jpg" rel="external nofollow">http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIvRAQzOI/AAAAAAAACJs/gEm7u5RRBEY/s720/7686_Nasz%20las.jpg
Drewno powoli znika, koza zżera je w straszliwym tempie, ale żeby owo tempo miało jakieś wyraźne odbicie w rozmiarze tych hałd naokoło domu po zimie, musiałbym tam palić całą zimę dzień w dzień, a niestety, seneda. Różne względy, od rodziny począwszy, na pracodawcy - kapitalistycznym wyzyskiwaczu skończywszy nie pozwalają, niestety. Zostają soboty i okazjonalnie wygospodarowane dni na robotę. Musze zresztą za takimi dniami się rozejrzeć, ponieważ mam twardy zamiar skończyć CAŁĄ hydraulikę jeszcze w tym roku, najchętniej przed świętami, a zostały obie łazienki na piętrze. W dwie soboty nie dam rady, jeszcze przynajmniej z jeden dzień ekstra będzie potrzebny.
J.