no i tym sposobem zaczyna się historia kolejnej pistacji - tym razem w Wielkopolsce.
myślę że w tym miejscu należą się od nas wielkie ukłony i podziękowania dla
- Plento
- Tabalugi
- Dabell
To wasze dzienniki i wasze pistacje pozwoliły nam spojrzeć na ten dom nie jak na zło konieczne ale jak na spełnienie marzeń.
Chyba w dużym stopniu dzięki Wam oswoiliśmy ten dom i polubiliśny jeszcze zanim powstał na działce zarys jego fundamentów.
nie wspominając o tym że schody będą ,,made in Plento"
wracając do chronologii:
-projekt zakupiliśmy w marcu i otrzymaliśmy go 30 marca 2009
-w tym samym czasie mąż dowiedział się że nasz sąsiad z osiedla jest kierownikiem budowy i robi adaptacje projektów
- na początku sierpnia projekt siup do sąsiada i dwa wieczory spędzone na uzgadnianiu zmian(1000 zł za kierownikowanie + 600 zł za adaptację)
- co było potem nie wiem, ale efekt był taki że 4 maja 2009r. otrzymaliśmy pozwolenie na budowę
W tym miejscu wielkie podziękowania dla kierownika budowy, bo dopiero czytając Wasze dzienniki dotarło do mnie jaka to droga przez mękę może wieść do pozwolenia na budowę. Nam to przyszło bezboleśnie i w ciągu miesiąca od kupna projektu
Więc skoro już mieliśmy słynne PNB należało coś z tym dalej zrobić.
No to zatrudniliśmy na godzinkę pana z ładną żółtą koparką i wyrównaliśmy teren pod budowę(100 zł)
Potem następny sympatyczny pan(geodeta)wytyczył nam budynek(300z+ 300zł wcześniej za te nieszczęsne mapki do celów projektowych- wiecie te z rurą)
- w tym miejscu standardowo płacz że jest taki malutki
- no a potem rozmowy z murarzami- tu podjęliśmy decyzję że przy naszych finansach musimy budować tanio a więc systemem gospodarczym, szukaliśmy więc nie w firmach a wśród budujących na własną rękę, po zapoznaniu się z kilkoma ofertami cenowymi wybraliśmy tę srednią, ale przyznam szczerze że od początku to była ta wymarzona przeze mnie ekipa. oczywiście mąż pukał się w czoło i pytał jak mogę chcieć właśnie pana X nie widziawszy go nigdy na oczy i nawet z nim nie rozmawiając przez telefon????no nie wiem jak mogłam ale chciałam... bardzo....może dlatego że to doświadczony murarz z doświadczeniem...może dlatego że...nie nie mam więcej argumentów...po prostu czułam że z nim się uda- ale to czas pokaże
w tym miejscu muszę uściślić że wszystkimi rozmowami, ustaleniami i organizacją zajmuje się mój mąż, ja ograniczam, się do ustalania jego zadań na dzień następny i kolejne w zaciszu cetrum dowodzenia czyli naszego mieszkania... no i oczywiście nadzoru merytorycznego którego żródłem jest to forum