
mały domek z brzozą w tle
Przez sipatka,
Siedzimy sobie w Kuźnicy. Białe ciałko lekko się zarumieniło (moje, bo mężuś brązowy jak czekolada). I tak z głupia frant na dwa dni przed powrotem dzwonię do geodety potwierdzić spotkanie, bo a nóż widelec się cosik zmieniło. I co ja słyszę?
Zapraszam panią dzisiaj, będę o siedemnastej ziemię mierzył . Kurcze! Jest dziewiąta, strój co najmniej plażowy...
Patrzę na mężusia z nadzieją - wracamy czy zostajemy?
Dziecko (hihihi baba ma 12 lat) już focha strzela.
Decyzja zapadła. Jedziemy ale ostrożnie i spokojnie. Jak dojedziemy tak będziemy nie ryzykujmy. Dobra. Godzę się na wszystko ale adrenalina już podskoczyła. Pakowanie w życiu mi tak szybko nie szło. O dziesjątej byłam gotowa. Jeszcze tylko pożegnanie z miłą gospodynią i w drogę.
Jedziemy. No nawet nieźle. Korka do Władka nie było. I na tym koniec. Potem były same korki. Autostrady w Polsce - osobny rozdział. WCALE.
Po dużych perypetiach włączając w to objazdy wsiami, przez pola i lasy docieramy na miejsce. Jest 20-ta. Pana geodety ani śladu, był nie był ? W samochodzie sytuacja wygląda tak:
- mężuś zły na siebie, bo pomylił objazd i straciliśmy czasu
- dziecko ma ataki śmiechu jak sobie przypomina szukanie dróg i nasze teksty
- i kot wydzierający się w niebogłosy, że ma już dość jazdy i chce na wolność
W tym wszystkim ja - na granicy płaczu, że nie zdążyłam.
Dobrze jednak, że mężuś jest przeciwieństwem mnie . Ze stoickim spokojem zarządził wysiadkę, kota na smycz dziecko po zimną pepsi a my na pole. Są ślady po panu geodecie w postaci nowych słupków. Spoko wszystko jest tak jak chcieliśmy. Drzewa u nas . A co do słupków (tych starych) to tylko jeden się ostał (mogliśmy sobie kopać do sądnego dnia ).
Jest ok.
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 567 wyświetleń