Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    128
  • komentarz
    1
  • odsłon
    218

Entries in this blog

sipatka

mały domek z brzozą w tle

Siedzimy sobie w Kuźnicy. Białe ciałko lekko się zarumieniło (moje, bo mężuś brązowy jak czekolada). I tak z głupia frant na dwa dni przed powrotem dzwonię do geodety potwierdzić spotkanie, bo a nóż widelec się cosik zmieniło. I co ja słyszę?

 

Zapraszam panią dzisiaj, będę o siedemnastej ziemię mierzył . Kurcze! Jest dziewiąta, strój co najmniej plażowy...

 

Patrzę na mężusia z nadzieją - wracamy czy zostajemy?

 

Dziecko (hihihi baba ma 12 lat) już focha strzela.

 

Decyzja zapadła. Jedziemy ale ostrożnie i spokojnie. Jak dojedziemy tak będziemy nie ryzykujmy. Dobra. Godzę się na wszystko ale adrenalina już podskoczyła. Pakowanie w życiu mi tak szybko nie szło. O dziesjątej byłam gotowa. Jeszcze tylko pożegnanie z miłą gospodynią i w drogę.

 

Jedziemy. No nawet nieźle. Korka do Władka nie było. I na tym koniec. Potem były same korki. Autostrady w Polsce - osobny rozdział. WCALE.

 

Po dużych perypetiach włączając w to objazdy wsiami, przez pola i lasy docieramy na miejsce. Jest 20-ta. Pana geodety ani śladu, był nie był ? W samochodzie sytuacja wygląda tak:

 

- mężuś zły na siebie, bo pomylił objazd i straciliśmy czasu

 

- dziecko ma ataki śmiechu jak sobie przypomina szukanie dróg i nasze teksty

 

- i kot wydzierający się w niebogłosy, że ma już dość jazdy i chce na wolność

 

W tym wszystkim ja - na granicy płaczu, że nie zdążyłam.

 

 

Dobrze jednak, że mężuś jest przeciwieństwem mnie . Ze stoickim spokojem zarządził wysiadkę, kota na smycz dziecko po zimną pepsi a my na pole. Są ślady po panu geodecie w postaci nowych słupków. Spoko wszystko jest tak jak chcieliśmy. Drzewa u nas . A co do słupków (tych starych) to tylko jeden się ostał (mogliśmy sobie kopać do sądnego dnia ).

 

Jest ok.

sipatka

mały domek z brzozą w tle

Nadszedł czas czekania. Dwa tygodnie na uprawomocnienie się decyzji, żeby pan geodeta mógł wejść na ziemię i ją wymierzyć.

 

Postanowiliśmy ułatwić mu pracę i znaleźć słupki geodezyjne

 

No i się zaczęło... Działka zarośnięta bzem i akacjami pełnymi kolców. Szpadle w ruch, nożyce też i ... wielkie NIC. Nie ma. wyszły. Sąsiadka przyszła ta co będzie z drugiej strony "włości" i pokazuje gdzie powinien być. Mama faceta co nam ziemie sprzedaje dla odmiany z drugiej strony słupka wypatruje a my jak te woły szpadle w dłoń i szukamy. Po dwóch godzinach daliśmy za wygraną.

 

Trudno niech się pan geodeta pomęczy.

 

Po dwóch tygodniach od uprawomocnienia lecimy po pieczątki na decyzji i biegiem do geodety. Owszem przywitał nas miło ale czas miał dopiero za dwa tygodnie . Tragiczne jak ja to wytrzymam??? Za pięć dni wyjazd na urlop, przecież go nie skrócę, w końcu rok na niego czekałam, ale przy pomiarze też chciałam być, żeby przypadkiem drzewko nie znalazło się nie po tej stronie co trzeba . No i na własne życzenie przełożyłam termin jeszcze dalej. Niech się dzieje co trza, ale ja chcę tu być takie atrakcje.

sipatka

mały domek z brzozą w tle

Witam wszystkich ! Mam na imię Iza

 

Razem mężusiem mamy zamiar wybudować mały domek (jakieś 80m2).

 

Kilka dni temu staliśmy się posiadaczami własnego kawałka Ziemi - całe 1530 m kw w środku maleńkiej wioseczki, gdzie samochód przejeżdża jeden na pół godziny, no może w godzinach wieczornych trochę więcej bo mieszkańcy wracają do domów z pracy.

 

Działeczka bardzo zgrabna, prostokącik i co najpiękniejsze rosną na niej stare drzewa głównie graby. Z tyłu tak niedaleko granicy działki stoi przepiękna brzoza, duża "dorosła" ale jej gałęzie sięgają ziemi. Zakochaliśmy się w niej od razu. Mąż przekonał faceta, by sprzedał nam ziemię razem z drzewami i udało mu się. Brzoza jest bezpieczna przed wycięciem a my już marzymy jak cudownie będzie w jej cieniu.

 

Zakup ziemi trwał od początku maja a finał nastąpił 18 sierpnia.

 

Dobrze, że wcześniej czytałam forum o kupowaniu ziemi i z czym to się wszystko wiąże i ile czasu to trwa. Dzięki temu świadoma trudej drogi jaka mnie czeka, uzbrojona w cierpliwość i ogromne pokłady nadziei rzuciłam się w nurt biurokratycznych działań.

 

Mężuś ze stoickim spokojem obserwował moje zmagania. W miarę upływu czasu i on i sceptycznie nastawiona rodzinka nabierała podziwu dla moich działań.

 

Trzeba przyznać uczciwie, że bez uprzejmości pracowników gminy nie za wiele by mi się udało. Pomagali wypełniać wnioski, kierowali do odpwiednich pokoi po niezbędne zaświadczenia... Ale szczytem ich uprzejmości było to, że zaświadczenia "wydawali od ręki".

 

Ponieważ ziemia była ogromna i z niej był wydzielany kawałek dla nas, a planu zagospodarowania nie było - musieliśmy się starać o zgodę na zabudowę.

 

Załatwianie trwało 4 tygodnie (w niektórych rejonach dochodzi nawet do pół roku a tu proszę jak szybciutko - ).

 

Drugi krok do kupna ziemi.

 

Ale jak się okazało do kupna ziemi daleka droga jeszcze była.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...