Banki są dla szaleńców, psychopatów z zaburzeniami osobowości, osób z nadmierną ilością wolnego czasu. Wreszcie - dla Stalowego Szczura, ale z zupełnie innych powodów.
Wypadałoby oczywiście zacząć od początku. Opowiedzieć o historii poszukiwania działki z Inną Dziewczyną, o chorobie Mojej Żony, podczas której dużo czytała, a głównie ogłoszeń o działkach, o tym, że wymarzona działka była oglądana jako druga - co jest powoli standardem w moim życiu, o pięknej okolicy, sarenkach, studni, wykonawcach i Sąsiedzie B., który przypadkiem kupił działkę obok nas i okazał się budowlańcem. Wtedy może Uważny Czytelnik załapałby sens historii, a kto wie, może nawet, zauroczony jej urodą, logiką i wartkością zaczerpnął z niej odrobinę przyjemności.
Ale nie. Skądże znowu. Chronologia? Po pięciu latach? Zwłaszcza, gdy jestem informatykiem, a działka położyła się koło Obserwatorium Astronomicznego, wyposażonego w Niezwykle Dokładny Zegar Atomowy? Nic z tego.
Przeciwnie wręcz, zaczniemy od końca. Który tak naprawdę końcem nie jest, bowiem wraz z Czytelnikiem jesteśmy właśnie w środku powieści; ale, gwoli odrobiny chociaż porządku - nazwijmy go Końcem.
Część siódma, czyli 'Kredyt drugi, szaleństwa Analityków
Właśnie straciłem natchnienie.
Ilość dokumentów, jaką trzeba przedłożyć dowolnemu bankowi, żeby kupić od banku pieniądze, jest przerażająca. I pogłębia się z czasem, z tego co zauważyłem. Pierwszy kredyt, na mieszkanie, po prostu wziąłem. Zadeklarowałem tylko ile zarabiam, gdzie mieszkam i takie tam inne - i dostałem pieniądze. Kredyt Bank to był, late temu kilkanaście.
O BZWBK napiszę osobną historię w części trzeciej.
Skąd wziąć więc pieniądze na budowę domu
Uważny Czytelnik, przeczytawszy rozdział szósty, o kupowaniu działki, którego jeszcze notabene nie napisałem, zauważył, ze od kupna do rozpoczęcia budowy minął rok. Co więcej, rozpocząć budowę miałem w styczniu 2008, gnany owczym pędem społeczeństwa do budowy drogo, szybko i niechlujnie, byle teraz... Nie uległem z przyczyn niezależnych ode mnie, ulegam teraz, poproszę pieniądze.
Pieniądze prosiłem na początku w dwóch poleconych Bankach. Obydwa Banki pozytywnie odniosły się do mojej zdolności kredytowej, po czym poinformowały mnie, że koszt kredytu równy jest kwocie kredytu. Innymi słowy, za każdą pożyczoną złotówkę muszę oddać taką samą, brzęczącą.
Kolejne banki, zwerbowane dzięki niewielkiej pomocy MoneyHouse, okazały się znacznie bardziej elastyczne jak chodzi o gotówkę. Tańsze, mówiąc po naszemu. Niestety, zaczęły wymagać dokumentów. Różnych.
Lista dokumentów bankowych. Niepełna, ale wesoła
1) dochody na oryginalnym formularzu bankowym (mimo posiadania zaświadczenia o dochodach z tymi samymi informacjami
2) zaświadczenie, że mam dojazd na działkę (mimo, że dostałem pozwolenie na budowę, a bez dojazdu bym nie dostał, prawda?)
3) wypis z KW, dotyczący własności drogi dojazdowej na działce (No jest moja. I co z tego? Analityk zobaczył, że jest moja i zażądał wypisu, mimo że droga nie ma nic wspólnego z kredytem)
4) podstemplowany przez starostwo projekt techniczny (heh. starostwo 'zapomniało' podbić projekt. i co?)
5) w wypisach z KW nazwisko Małżona było rodowe; Bank więc zażyczył
a) wypisu z KW z nazwiskiem zmienionym (po cholerę? PESEL się zgadza, dane adresowe i wszystkie inne się zgadzają, po cholerę, pytam?! odmówiłem, bo za długo trwa w Środzie zmiana w KW)
b) wypisu z KW z wpisanym wnioskiem (że jest złożony wniosek o zmianę nazwiska i rozpatrują, dostarczyłem)
c) jak dostali powyższe, zażyczyli kopię tegoż wniosku, ze stemplem, że opłacony. dostałem piany - a niby jaki wniosek złożyłem, o zmianę swojego nazwiska???.
d) w Sądzie Pani odmówiła stempla opłacono, bo przecież 'Ma Pan Dowód Wpłaty?'...
e) w Banku Pan Analityk spędził dużo czasu, zastanawiając się, co z tym zrobić. Osobno wniosek, osobno dowód wpłaty. Nie ma stempelka. Co zrobić. Co zrobić....
6) żeby udokumentować wiarygodność, DB zażądał ode mnie wyciągu z konta. Półrocznego, pełnego, z pieczątkami i full wypas. Wpływy mogę pokazać, proszę bardzo, wypływy - nie bardzo, bo i Małżonowi przelewam i sobie wewnętrznie, i komentarze nie należą do publicznych. DB odpadł
7) ponieważ Nordea nie zaufała mi do końca, zażyczyła sobie czeku na 10000plnów, ot tak, just in case. Nordea odpadła.
Został mi się Multibank, który w dniu wczorajszym podpisał ze mną całkiem sensowną umowę. Gdybym nie musiał dostarczyć tych wszystkich papierów do Banków, mógłbym wziąć kilka tysięcy CHF mniej kredytu, tak na oko.
Z innych, zupełnie nie powiązanych informacji:
Na działce właśnie dziś Panowie z Enei założyli mi licznik. Znaczy, nie mi, tylko prądowi w skrzynce. Jeden z dowcipniejszych momentów dnia zresztą.
Dwóch dużych monterów zakłada licznik. Patrzą na założony przez dłuższą chwilę, po czym konkludują brak prądu. I jeden z nich idzie rozejrzeć się po okolicy, gdzie jest 'rozdzielnia' (cytat niedokładny, tak dosłyszałem). Chwilę później u tego, który został, dzwoni telefon i dialog brzmi następująco
Telefon: ..... (nie słyszałem, więc piszę kropki)
Monter: A tak, tak, tu jesteśmy, zakładamy teraz ten licznik
Telefon: .....
Monter: Nie, Stefana nie ma. Poszedł w trawę szukać prądu.
Koniec części siódmej, nieilustrowanej
http://forum.muratordom.pl/drapalka,t137693.htm" rel="external nofollow">Dziennik Doom_'a
http://forum.muratordom.pl/komentarze-do-drapalka,t137694.htm" rel="external nofollow">Komentarze do dziennika Doom_'a