Dziennik ten dedykuję Adriano Komputero, gdyż dzięki jej namowom powstał
A było to dawno, dawno temu...
Tak naprawdę to od zawsze, no czyli od czasu naszego sakramentalnego "TAK" marzyliśmy o własnym domu.
Jednak marzenia swoją drogą, a życie swoją. Przez parę ładnych lat naszego związku mieszkaliśmy u moich rodziców. Było strasznie ciasno. W niedługim czasie urodziła się nasza córka Natalka, a niespełna dwa lata później syn Patryk. "Królestwo" nasze mierzyło prawie 12 m. Całe mieszkanie miało 59 m i oprócz naszej "czwóreczki" byli jeszcze moi rodzice, oraz dwaj dorośli bracia. Skromnie rzecz ujmując rano do łazienki były... kolejki
Jak to w typowej, polskiej, młodej rodzinie szans na własne lokum - żadnych.
Ja szybko wróciłam do pracy, mąż studiował dziennie, a dziećmi opiekowała się moja kochana teściowa, na przemian z moją wspaniałą mamą. Dodatkowo studiowałam zaocznie, więc to również nas sporo kosztowało.
Na całe szczęście, i tu chyba w przeciwieństwie do wielu rodzin, wszyscy potrafiliśmy się zgodzić. Jednak....
Pewnego dnia miarka się przebrała. Ciasnocie powiedziałam PASS. Po wielu miesącach główkowania udało mi się znaleźć mieszkanie, od developera, na bardzo dogodnych warunkach spłaty. A ponieważ wszystkie małe mieszkania były już sprzedane, zostało nam do dyspozycji 60 m wraz z 18 m. tarasem . No żyć, nie umierać. Przyznacie sami
Po przeprowadzce zastanawialiśmy się po co nam tak wielkie mieszkanie .
Zafascynowani urządzaniem i dorabianiem się, zapomnieliśmy o domku. Przecież już do niczego nie był nam potrzebny. Mieszkanie taaaaakie wielkie.
No tak, wielkie jak dzieci małe, ale one jakoś strasznie szybko rosną . Może nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że mamy córkę i syna, a pokój dla nich tylko jeden No i...
Spowrotem wróciły marzenia o domku, lub większym mieszkaniu. Z tym, że to drugie rozwiązanie, wbrew pozorom, jest strasznie drogie.
Działkę w Gdyni zakupiliśmy już ponad 11 lat temu. Cała procedura załatwiania pozwolenia na wybudowanie na niej domu trwała około 9 lat i zakończyła się pomyślnie właśnie w tym roku. Perypetie maiałam straszne, ale je opiszę w mojej książce, o ile wcześniej nie zemrę z powodu zawału serca związanego z budową .
Projekt wybraliśmy już w 2004 roku, po przejrzeniu tysięcy innych.
Do sprawy zabraliśmy się dość profesjonalnie , gdyż za wszelką cenę próbowałam znaleźć kogoś, kto taki dom już ma. Nie było nas stać na pomyłkę. Musieliśmy być pewni, że to jest to, czego potrzebujemy. Nie za duży, nie za mały. Taki w sam raz.
http://www.domoweklimaty.pl/fileadmin/APA/houses/775/wiz.jpg
Oczywiście nie wiem jakim cudem, ale na forum znalazłam osobę, która takie cacuszko już wybudowała i własnie wykończała wnętrza. Otrzymałam ogrom cennych informacji. Wówczas już byłam prawie pewna słusznego wyboru. Ludzie Ci okazali się tak bezinteresowni i wspaniałomyślni, że zaprosili nas do siebie na "wizję lokalną". Jesteśmy w czepku urodzeni
Mimo, że Libra we Wrocławiu, a my w Gdyni, pojechaliśmy. W końcu budowa domu to poważna sprawa
Bogna, Krzysiu dziękuję Wam bardzo. Jesteście WSPANIALI.
Tak więc dnia 2 kwietnia A.D.2007 rozpoczęliśmy budowę DOMU, naszego domu!!!