Trzy lata temu zdecydowaliśmy się na opuszczenie wygodnego apartamentu i na kupno domu lub działki na lewostronnych północnych obrzeżach Warszawy lub w niewielkiej odległości od granic miasta.
Odpowiadając na ofertę jednego z pośredników nieruchomości zupełnie przypadkiem trafiłam na Boernerowo i ... się zakochałam:-) To była miłość od pierwszego wejrzenia. Jak grom z jasnego nieba. Jak moje rodzinne osiedle 250 km dalej i wakacje nad morzem razem wzięte! Od 20 lat mieszkam w Warszawie i nawet przez myśl mi nie przeszło, że takie miejsce można tu znaleźć... Byłam zachwycona. Wszystkim. Miejscem, lokalizacją, ceną oferowanego domu. A ochrona konserwatorska, jaka jest nad terenem osiedla, aczkolwiek trochę uciążliwa, gwarantowała, że charakter dzielnicy nie zostanie zmieniony, ani spaskudzony domkami w stylu zamku Gargamela W momencie, gdy byliśmy umówieni na podpisane umowy kupna-sprzedaży właścicielka się rozmyśliła! Na nic zdały się rozmowy, namowy i przekonywania. Stwierdziła, że nie jest jeszcze gotowa psychicznie na tak drastyczny krok, jakim jest rozstanie z ukochanym miejscem, ogrodem, sypiącym się domem i okolicznymi kotami.
Ona pozostała w swoim domu, a ja z wyrwanym sercem, z powodu niezrealizowanej i nieodwzajemnionej miłości. Wiedziałam już, że tylko tu albo nigdzie. I wtedy z pasją uzależnionego, oszalałego z namiętności maniaka miesiącami nawiedzałam osiedlowe uliczki, wrzucałam kartki do skrzynek, wieszałam ogłoszenia na słupach, zaczepiałam ludzi, przeglądałam oferty biur i portali nieruchomości i ... nic. A właściwie niewiele. Pojawiła się oferta kupna połówki wymagającego remontu bliźniaka na bardzo małej działeczce i jednego trochę większego, bo jedynie 650 metrowego domku...
Niestrudzenie szukałam dalej. Aż wreszcie moje zaangażowanie zostało nagrodzone! Niezdecydowana rok wcześniej właścicielka ponownie zaoferowała mi swój dom do sprzedaży! Och, jakie to było szczęście! Niestety trwało tylko chwilę, dopóki nie ogłosiła swojej nowej ceny. 80% wyższej!
Fakt, ceny drastycznie poszły w górę. Rok wcześniej była to okazja, a teraz, no cóź... po prostu trochę wyższa cena rynkowa. I tak, dwa lata temu zakupiliśmy działkę z domem do drastycznego remontu lub wyburzenia w cudnej, klimatycznej lokalizacji!
Eksperty budowlane nie zostawiły złudzeń. Dom nie nadawał się do remontu:-(
Ponieważ dom, od właścicielki, przejmowaliśmy wiosną postanowiliśmy w nim przemieszkać do czasu załatwienia wszelkich pozwoleń, a dzieci w tym czasie miały ogród i świeże powietrze.
I tak z kilku miesięcy zrobiły się dwa lata (w międzyczasie pojawiło się trzecie wymarzone dziecię). No, trochę to trwało. A teraz w oczekiwaniu na pozwolenie - poczynione zostały pierwsze radykalne kroki: wyprowadziliśmy się ze starego domu do wynajętego parę metrów dalej, aby mieć baczną kontrolę nad budową, która już za chwilę się zacznie:-).
W poniedziałek lub wtorek podpisuję umowę na budowę SSO z p. Mariuszem Andruszkiewiczem, polecanym na Forum przez Nefer:-) Myślę, że będzie to udana współpraca. Jak na razie p. Mariusz jest rzeczowy i słowny, co dobrze wróży. No i mam nadzieję, że podpiszę też umowę z jedną ze współpracujących z nim firm na wyburzanie starego domu, które może zacząć się już w przyszłym tygodniu! Wszystkie media już prawie odcięte i liczniki pozdejmowane (został tylko kabel od prądu do usunięcie na początku tygodnia i wywiezienie szamba). Wreszcie się ruszy!