Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    234
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    506

Entries in this blog

jaro71

Oto wstepna koncepcja domku. Jak widać prosta bryła, domek bez "wodotrysków"

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/11_08_projekt_domu1.jpg

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/11_08_projekt_domu2.jpg

 


Próbowałem go odchudzić, usunąć balkony, ale zaczyna wyglądać jak stodółka, więc balkony raczej zostaną. Usuniemy jedno okno połaciowe, no i jeszcze pomyślimy, co by tu jeszcze, póki mapki się rysują u geodety.

 

 


Spisaliśmy umowę na projekt - żoneczka wytargowała dwie stówki - to lubię. Będzie kupowała wszystko :)

 


Cena projektu na gotowo 2300 zł. Zostawiliśmy zaliczkę 800 zł. Drugi kroczek do przodu.

 


Ciekawe ile czasu potrzebne będzie do uzyskania pozwolenia. Jakby w październiku wydali, to można zrobić na zimę chociaż fundamenty. Będzie prościej na wiosnę, gdy po wiosennych roztopach nie trzeba będzie kopać w tym bajorku pod fundamenty, bo już będą one gotowe - czekały na murarza. Ale niektórzy mówią żeby to już szło razem z murami, wtedy równomiernie osiada a poza tym gdzie byśmy znaleźli dobrą ekipę co by miała wolny ten rok? Ech, chciało by się powiedzieć B, skoro powiedziało się A. Potem C i D i tak dalej... do przodu

jaro71

No żeby już chronologicznie być na bieżąco (do tej pory pisałem z około tygodniowym opóźnieniem), to powiem że odwiedziłem dziś (a właściwie wczoraj bo jest po północy) pana geodetę. Polecony przez kolegę. Nie sprawdzałem innych, trochę żałuję. Zamówiłem mapkę (5 sztuk za 600 zł). Jakby przydrogo, miało być do 500, ale spieszy nam się jakoś tak, żeby pani architekt mogła z projektem ruszyć... i nie targowałem. Później tych stówek wydanych zbyt pochopnie pewnie zabraknie, ale obiecjuę sobie że od tej pory będę bardziej rygorystyczny pod względem wydawania najdrobniejszej nawet kasy

 


W każdym razie mapki zaliczkowałem 100 zł. Mają być za 2-3 tygodnie bo w gminie sezon urlopowy.

 


Zapytałem też o przyszłe wytyczenie budynku. 250 zł za 4 rogi. To z kolei wydaje mi się rozsądna cena ale oczywiście tym razem popytam innych...

jaro71

Wpadłem na genialny pomysł (przynajmniej tak mi się w tym momencie zdawało) że tu gdzie będzie stał blaszak, w samym jego rogu, wywiercimy sobie studnię. Będzie mały hydroforek ze szlauhem do podlewania trawki, a dlatego w blaszaczku żeby go można czasem zostawić na działce pod kluczem. Chociaż blaszak - jako sejf - nie nadaje się, to jednak bariera psychologiczna jest - nie każdy złodziej się włamuje :).

 


Studniarz we wsi bierze 50 zł za metr wiercenia (fedruje nawet do 80 metrów), a jak wody nie będzie to kasuje 10 zł. Chłopi mówią że tu, panie, woda jest wszędzie. Działka niedaleko - znalazł już na 10 metrach. Na innej, też niedaleko, nie było i na 40 metrach. Więc jest dylemat i kalkulacje czy to się opłaca? Tym bardziej że wodociąg biegnie w drodze... Stwierdziliśmy z żoną że taka darmowa woda to dobra sprawa ale tylko wtedy, gdy inwestycja jest w rozsądnych granicah. My tę granice określiliśmy na 1000 zł razem z hydroforkiem. Powiemy studniarzowi żeby wiercił tylko do 15 metrów. Jeśłi nie będzie wody, to trudno. 150 zł za fatygę i tyle.

 


Na zdjęciu wcześniejszym tu gdzie wytyczyłem blaszak zaznaczyłem studniarzowi na czerwono gdzie ma wiercić. Facet nie wie nawet gdzie ta działka, ale mówi że sobie poradzi i znajdzie... No tylko żeby nie wywiercił sąsiadowi, bo bedę musiał od niego pożyczać wodę :)

 

 


Ta studnia zmobilizowała mnie i moją żonę do rozmowy o przyszłości. Czy robimy tu działeczkę rekreacyjną, jak wolał mąż, czy planujemy się kiedyś budować, jak wolała żona.

 


Rozmowa była burzliwa, trwała caaały wieczór i pół nocy. No i - tak jak w sejmie - posłowie zmęczeni, musieli podjąć decyzję. Nasza decyzja także zapadła. Po przeanalizowaniu wielu za i przeciw... decydujemy się

 


POSTAWIĆ NA TEJ DZIAŁCE DOM!!!

 


Od razu zastrzegałem - tani, mały, skromny, oszczędny, bez kredytu, swoimi siłami, z przerwami, nawet kilka lat ale bez kredytu. Żona tylko kiwała głową, godzi się na wszystko aby tylko mąż się nie rozmyślił. Cieszy się. Będziemy mieli domek. Ja od razu głowa pełna zmartwień. Jak, kiedy, kto... itd Jak ona może się cieszyć? Przecież to droga przez mękę.

 


Następnego dnia udaliśmy się do znajomej mojej żony - pani architekt.

 


Tani? Mały? prosty? Proszę bardzo. Oto projekcik ostatnio popularny.

 


Powiedziała że jak dla nas zrobi nam go za 2500 zł łącznie z adaptacją. Wszelką papierologię urzędową bierze na siebie - my tylko załatwiamy mapkę do celów projektowych.

 


No, kurczę, myślę sobie - brzmi zachęcająco - jak odejdą urzędy i wszelakie uzgodnienia - to może nie będzie tak źle. Przecież warunki do wody i prądu już załatwione. Co prawda na działkę rekreacyjną ale cóż za problem. Ludzie budują na poźyczonym prądzie to ja nie mogę na swoim? Ogrodniczym :) ?

 


Zabraliśmy koncepcję projektową do domku. Pan Jaro od razu wziął linijeczkę i ponanosił swoje uwagi (postaram się coś wkleić przy następnym podejściu do komputera).

 


Urodę domku przetestowaliśmy na rodzinie. Pierwsze wrażenie - domek prosty, skromny, no i uwagi typu: ja to wolę dach kopertowy a nie dwuspadowy itd. Nieważne. Dla mnie piękny bo prosty i nie powinien być zbyt drogi. Zaryzykuję że ze stanem surowym chcę się zmieścić w 70 tysiącach. I ani grosza więcej. Ryzykowne? Zobaczymy. Wyjdzie w praniu...

 


Dodam tylko że dostaliśmy też kosztorys od pani architekt. Zastrzegała że to raczej górna granica cen robocizny i materiałów (ceny jakieś z kosmosu) ale najważniejsze, że jest wykazana ilość materiałów od gwoździa po lakier do klepki. Na te ceny nie patrzę bo szkoda zdrowia. Dom według tego kosztorysu ma kosztować 300 tys. zł. Jakiś absurd, póki co. Za dwa lata moźe się okazać że wcale nie, ale na razie nie biorę pod uwagę, że mogę tyle wydać na taki prosty domek z betonu komórkowego kryty blachodachówką. 70 tys. i zamykam drzwi wejściowe, a potem zobaczymy...

jaro71

Oto moja udręka - po roundapie w silnym stężeniu jedyne co zostało na polu to choszczka (chyba tak sie na to mówi). Nic jej nie bierze i podobno rośnie na kwaśnej ziemi

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_chwast1.jpg

 

 


ten jasny placek na mojej działce to moje zagrabianie i posiana trawka wembley (tam też będzie stał blaszak). Czekam aż wyrośnie żeby zrobić grila :)

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/ccc.jpg

 

 


zabawiłem się w geodetę i wytyczyłem miejsce na blaszaczek - przepisowe 3 metry od sąsiadów

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_tycz_blaszaka.jpg

 

 


skoro na wiosnę pan traktorek zapadał się robiąc porządek z perzem, pomyślałem że wzmocnimy wjazd na naszą działeczkę, żebym nie ugrzązł wioząc skrzyneczkę piwka na grilla. Chętnych do wysypania mi gruzu nie brakowało. Musiałem go tylko trochę rozdrobnić młoteczkiem. Posypie się to piaskiem z cementem i powinno być jakiś czas git

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_gruz1.jpg

 

 


wziąłem szpadelek i zabawiłem się pewnego dnia w geotechnika żeby

 


sprawdzić co my tam mamy pod spodem

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_dolek6.jpg

 

 


no i rezultat nieciekawy. Według mnie to glina, czyż nie? Miałem nadzieję że to piasek tylko trochę mokry, bo pada od dwóch tygodni. Ale to chyba płonna niadzieja. Na glinie się nie znam ale skoro to cholerstwo przykleiło się do szpadla to raczej nie jest to mokry piasek . czyli 40 cm żyznego humusu, a potem panie glina i napływająca szybko woda (fotka zaraz po wykopaniu)

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/10_08_dolek4.jpg

jaro71
W tak zwanym międzyczasie rozglądałem się za blaszakiem. Znalazłem. Za 1400 zł. Blacha ocynkowana, pomalowane profile, zameczek, powierzchnia 3 x 5 m, transport i postawienie w cenie. Trzeba tylko rozrzucić po rogach 4 płyty chodnikowe. Wydaje się ok. Ale jeszcze nie zamówiłem. Jak ze wszystkim - muszę przemyśleć :) Popytałem, poczytałem no i żeby być w porządku postanowiłem zgłosić postawienie do starostwa, mimo że każdy, z kim o tym rozmawiałem, kazał stawiać i nikogo nie pytać. Na tym forum też sporo osób stawia wiaty i blaszaki bez pytania gminy czy powiatu. Ale sąsiedzi są różni i żeby nie mieć kłopotów postanowiłem to zgłosić. Ale kłopoty dopiero się zaczęły. Pani dała do wypełnienia druk "zgłoszenia obiektów budowlanych nie wymagających pozwolenia na budowę". Kazała załatwić mapkę bez sprawdzania w terenie (40 zł) i naszkicować na kartce ten budynek. Tak też zrobiłem. Jednak odmówiła przyjęcia zgłoszenia bo napisałem w zgłoszeniu GARAŻ BLASZANY. A jak garaż to musi być normalne pozwolenie na budowę. No w mordeczkę. Wypełniłem raz jeszcze. (piszę skrótowo ale trwało to kilka dni). Tym razem napisałem budynek gospodarczy (blaszany). Uf, przyjęła. Teraz miesiąc czekania na ewentualny sprzeciw. Przyszedł szybko. Starostwo wyraża SPRZECIW gdyż budynek ma stanąć na działce rolnej. Można się odwołać w ciągu 7 dni do wojewody. No nieee! Zgłupieli czy co? Tym razem nie wytrzymała moja lepsza połowa. Poszła do pani i pokazała pismo z tegoż samego powiatu że to działka budowlana. No, pani stwierdziła że mają pewnie stare mapy i dane. Dobre sobie. Pani kazała napisać po raz trzeci zgłoszenie, skserowała to pismo i mapkę i kazała poczekać aż wszystko wyprostuje. Minął miesiąc. Żadne pismo nie przyszło, poszliśmy do niej (była na urlopie). Pan zajrzał do teczki i powiedział, że wszystko w papierach jest już ok i można stawiać. No tak tylko że ja tego na piśmie nie mam. Mam tylko sprzeciw (nie wycofany zresztą). Nie wiem czy domagać się pisemnej zgody czy stawiać blaszak i olać to wszystko. PROSZE O EWENTUALNE PORADY W KOMENTARZACH. Taka duperela a psuje humor. Ciekawe ile trzeba się naużerać przy budowie domu...
jaro71

Skoro znalazłem chwilę żeby przysiąść do kompa (dzieciaczki i połóweczka już śpią) to coś napiszę.

 


A więc nie byłem zbyt dobrze nastawiony do tej działki. Ale pojechałem raz, drugi. Posiedziałem w tych zaroślach :), pooddychałem ciszą wokół. No i zachciało mi się postawić blaszak, ogrodzić siatką, posadzić drzewka, tujki. Od czego tu zacząć. Pojechałem do Zakładu energetycznego, powiedziałem że chcę mieć prąd na działce bo słup stoi niedaleko. Na pytanie o potrzeby, powiedziałem że do kosiarki, pompy wodnej itd. No więc musiałem napisac wniosek- zamówienie z wyrysowanym własnoręcznie szkicem działki, numerem słupa i numerem stacji transformatorowej (teścio elektryk, wiedział gdzie szukać tych cyferek), określeniem potrzeb (3 kW, pobór ok. 500 kw rocznie) i po wpłaceniu 140 zł akonto przyszłej instalacji kazano mi czekać (termin wpisany grudzień 2006). A że, jak pisałem, teścio elektryk - wiedział jak i z kim gadać, trwało to ze 2 - 3 tygodnie i mam słup ze skrzynką. Musiałem dopłacić ok 700 zł (po 150 za kW plus cośtam). Jeszcze nie było odbioru i nie ma licznika, ale to i tak spory krok do przodu. Słup z postawieniem zasponsorował teścio.

 


Na razie prądem się nie martwię, bo już tak jakby był ten prund.

 


Myślę teraz o wodzie. Wodociąg jest w utwardzonej drodze kilka metrów od mojej działki. Poszedłem więc przed wakacjami do gminy, do pana od wodociągów. Pogadaliśmy chwilę, popatrzył na mapę (jakaś stara bo mojej działki jeszcze na niej nie było, tzn była ale nie wydzielona z macierzy). Powiedziałem że chcę do podlewania trawki bo wiem że rura leci w pobliźu. No to pan dał mi druczek - podanie o wydanie warunków przyłączenia. Wypełniłem i zostawiłem u miłej pani. W międzyczasie pan od wodociągów dał mi listę ludków z uprawnieniami robiących projekty i budujących przyłącza. Moge sobie wybrać lub szukać samemu. Musiałem to wszystko przegryźć i przemyśleć więc wieczorkiem poczytałem sobie forum. Dowiedziałem się m.in. że gminy wyciągają kasę za te warunki od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy w zależności od regionu i upodobań wójtów. Włos mi się zjeżył na nogach. No i podobno jest to opłata dobrowolna jakkolwiek by to rozumieć. Z niecierpliwością czekałem na informację na ile to mnie skasuje moja gmina... Doczekałem się. Pan zadzwonił po 2 tygodniach że waruneczki czekają na odbiór. Poleciałem, a miła pani skierowała mnie do kasy - 300 zł plus vat. No trudno. Przeżyję to jakoś. Aby był to krok do upragnionej wody... mimo, że to nie pustynia tylko Polska przecież!!!

jaro71

Z myślą jak na razie o rekreacji (nie o budowaniu) zacząłem załatwiać 3 rzeczy: prąd, wodę i zgłoszenie blaszaka jako pomieszczenia na grabki i konewkę :). W wolnej chwili opiszę te zmagania bardziej szczegółowo.

 


Poza tym walczę intensywnie ze skrzypem polnym. Jak na razie bez skutku. Poradziłem sobie dotąd z perzem, częściowo z ostem (bo się rozsiewa). A ta hoszczka jak sterczała tak sterczy. Moźe popróbuję Bofixem lub Starane'em. Ale to po powrocie z wakacji :)

jaro71

Skoro się nie buduję to założę dziennik i zacznę chociaż coś pisać. Może wtedy bardziej się nakręcę dzięki temu magicznemu forum.

 


Jestem leniwym facetem z bloku, który podwórka potrzebuję raz w tygodniu, jak trzeba rozpalić grilla :). Moja żona natomiast marzy o domu. Nie czuję się na siłach zabierać się za tak gigantyczne wyzwanie jak dom, ale może z czasem to się zmieni (o ile nie napotkam na początku tej drogi zbyt wielu przeszkód).

 


Dostaliśmy w prezencie od babci 1000 metrową działkę (odrolnioną, w pełni budowlaną, z wodociągiem wzdłuż drogi i słupem elektrycznym metr obok. Podobno to ideał, ale mnie odstraszają inne argumenty.

 


Po pierwsze - do torów kolejowych jest od tej działki 60 metrów. Głośno i niebezpiecznie.

 


Po drugie - teren podmokły, na wiosnę wynajęty przez nas rolnik miał problem z wjechaniem na to pole ciągnikiem bo się koła zapadały, no ale i roztopy były spore w tym roku.

 


Po trzecie - podejrzewam wysoki poziom wody gruntowej (na wiosnę po wykopaniu dołka woda pojawiła się na 80 centymetrach). Nadzieja w tym że geotechnik nie potwierdzi moich obaw.

 


No więc oto fotka naszego pola po wiosennym przeoraniu (100 zł dla pana traktorka).

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/1_05_06_zaorane.jpg


A to już moje rękodzieło - grabki i do roboty. Zielsko zaczęło podnosić głowę to załatwiłem sprawę roundapem. Tak oto ten wypalony z lekka prostokątny obszar to nasza działka

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/3_06_06_zagrabione.jpg


I z lotu jaskółki (bardzo dawno musiała latać):

 


http://www.komiksownia.republika.pl/dzialka/4_08_07_satelita.jpg

 


Darowanemu koniowi w mordeczkę się nie zagląda, ale mam nadzieję że tego prezentu nie będę kiedyś przeklinał. Najpierw chcieliśmy sobie postawić altanę, posadzić drzewka i mieć gdzie wyjechać pograć z dziećmi w piłkę. Jednak coraz bardziej się nakręcam i teraz myślę o jakimś malutkim domku.

 


Całe wieczory spędzam na tym forum, oczy bolą ale tylu ty zapaleńców, że łatwo się zarazić...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...