Dramat w n-aktach. Część druga.
Jakiś czas temu zamówiliśmy drzwi i ościeżnice. Zamówiony towar dotarł do nas dwa tygodnie temu, zgodny z zamówieniem, zresztą już po odbiorze okazało się że zamówienie było trochę źle przygotowane i jednych drzwi nijak nie uda się zamontować, bo zostały zamówione za szerokie.
W końcu nadszedł ten dzień – Dzień Montażu Drzwi.
Ekipa przyjechała około godziny dziesiątej rano z entuzjazmem powitana przez nasze dwa koty i raźno zabrała się do pracy. Niestety - po odpakowaniu pierwszej ościeżnicy nastąpiła konsternacja – pionowe uszczelki są za krótkie o jakieś 10 cm.
Dzwonię do Żony, informuję o problemie.
- Panowie, odpakujcie drugą paczkę, może tam będzie już dobrze.
Niestety, druga paczka również ma za krótkie uszczelki. Mam jakieś irracjonalne przeczucie, że np.trzecia paczka będzie pusta – bez ościeżnicy, więc pozostajemy przy dwóch otwartych i panowie lekko narzekając na producentów („innym firmom to się nie zdarza, owszem – czasami dają drzwi z odłupaną okleiną ale uszczelki zawsze są odpowiedniej długości”), zabierają się do składania tej pierwszej. Aby zmontować ościeżnicę trzeba ją od wewnątrz skręcić specjalnymi wkrętami w narożnikach. Następnie założyć uszczelki i już – ościeżnica gotowa. Potem tylko osadzenie w otworze drzwiowym, ustawienie poziomu i pionu i można zakładać drzwi i maskownice do samej ościeżnicy. Tak to wygląda w teorii…
- Panowie, może by tak dosztukować końcówki tych brakujących uszczelek?
- Eee, nie bardzo, jak to będzie wyglądało?
- Jak dosztukowana uszczelka.
Dwie zmontowane bez uszczelek ościeżnice leżą i czekają na swoją kolejkę. Trzecia ma dobre uszczelki. Chyba dam na mszę…
Czwarta ościeżnica.
Oops! Wycofuję info o mszy. Moje irracjonalne przeczucia zaczynają się częściowo sprawdzać – w tym pudełku nie ma ani wkrętów montażowych, ani zawiasów…
Dzwonię po raz kolejny do Żony. Informuję o kolejnym problemie.
Piąta ościeżnica.
O dzięki Ci – łaskawa Firmo, za obdarzenie nas podwójnym zestawem zawiasów! Szkoda że nie dałaś też podwójnego zestawu tych cholernych wkrętów montażowych…
Podczas kiedy część ekipy walczyła z montażem kolejnych ościeżnic, druga część raźno zabrała się za osadzenie pierwszej ościeżnicy w otworze drzwiowym. Otwór, zdaniem Pana Montażysty, jest trochę ‘za dużawy’, ale w granicy błędu statystycznego się mieści. Spoko. Gabinet będzie miał drzwi. To dobra wiadomość.
Chwilę później panowie montują kolejną ościeżnicę – tym razem do łazienki. Poszło bez problemów. Sam się dziwię, że tak łatwo poszło, ale zdziwienie trwa tylko przez chwilę.
- Mamy problem proszę Pana, ta pierwsza ościeżnica to nie do gabinetu, tylko do pokoju dziecka na górze. To jest 12-tka, a jest tylko jedna 12-tka, więc to niestety jest ta właśnie 12-tka.
- Aha, no to przełóżcie ją na górę.
Panowie wypruwają dopiero co osadzoną ościeżnicę i niosą ją na piętro. Ciekawe, skąd wiem, że to się nie uda?
Bingo! Wiedziałem! Ościeżnica (jak i drzwi) jest za długa – trzeba ją skrócić o 4cm, a tego panowie przy posiadanym sprzęcie się nie podejmują, „bo się wystrzępi okleina”. Zresztą i tak nie ma sensu montować jej w tym otworze, bo drzwi otwierałyby się w niewłaściwą stronę i Krzyś musiałby po wejściu do pokoju przeczołgiwać się pod łóżkiem. Jemu to by pewnie nawet szczególnie nie przeszkadzało, ale ja chciałbym od czasu do czasu odwiedzić syna w pokoju, a czołgał się NIE BĘDĘ!
Sprawdzamy pozostałe otwory drzwiowe na piętrze. Pokój Asi ma ten sam problem tzn.o 4cm za nisko osadzone nadproże. Łazienka i nasz pokój są w porządku.
Ościeżnica ląduje oparta o ścianę. Panowie wracają na parter, gdzie reszta ekipy składa kolejne ościeżnice. Nadmiarowa ościeżnica posłużyła jako dawca organów, dzięki czemu udało się odzyskać jeden zestaw wkrętów montażowych, zawiasów i uszczelek.
Panowie lekko zniechęceni, robią sobie przerwę śniadaniową. Ja wysyłam sms-a do Żony z krótkim opisem stanu prac (jakich prac? Przecież tutaj nic nie pasuje do siebie!)
Mamy kolejny problem – pojawiła się druga ościeżnica o szerokości 12cm, oraz nadmiarowa o szerokości 18cm (a miały być dwie 14-tki). Chyba trzeba zadzwonić do agenta Muldera z Archiwum X – najwyraźniej w ciągu ostatnich dwóch tygodni jedna z ościeżnic w tajemniczy sposób się skurczyła, a druga rozciągnęła. Jak nic jest to sprawka Obcych…
Pocieszające w tym jest to, iż tajemnicza druga 12-tka ma dokładnie taki kierunek otwierania drzwi, jaki powinien być u Krzysia. Czyli jest spoko, z dokładnością do konieczności skrócenia tej całej konstrukcji o 4cm.
Tymczasem…
Panowie nie potrafią zamontować ościeżnicy w wiatrołapie, bo brakuje 2cm.
- Proszę Pana, tutaj brakuje nam 2cm.
- To może by to skuć?
- A to jest tylko cegła dziurawka w tym nadprożu?
- Nie, to jest nadproże systemowe, dziurawka jest z zewnątrz, ale w środku jest zbrojony beton.
- Aha, to skujemy tą cegłę.
Panowie skuwają cegłę, montują ościeżnicę, po czym zabierają się za pierwsze skrzydło drzwiowe…
…ale życie jest pełne zasadzek i skrzydło jest co prawda dobrze osadzone, ale ponieważ okazuje się lekko wypaczone, więc przy zamykaniu górny narożnik tak śmiesznie merda i robi takie ‘frrr’. To nieważne! Mamy pierwsze dzwi w domu! Ze szczęścia prawie nie umiem utrzymać moczu!
Panowie zabierają się za montaż kolejnych skrzydeł drzwiowych. Próbujemy za wszelką cenę zapanować nad ogarniającym nas chaosem złożonym z ościeżnic, skrzydeł, krótkich i długich uszczelek, walających się wszędzie papierów i przebiegających od czasu do czasu po podłodze kotów, które od rana nic nie jadły i wyglądają na głodne…
„Co nas nie zabije, to nas wzmocni”.
Jeszcze żyję, ale jakoś szczególnie wzmocniony się nie czuję, tym bardziej że nie da się zamontować maskownic do ościeżnic. Problem jest taki, że krzywa ściana (żeby tylko jedna) powoduje tak duże odchyłki, że maskownica nie daje się osadzić w ościeżnicy.
Zauważam na twarzach Panów Monterów oznaki lekkiej rezygnacji. Kocie pyszczki mówią „daj nam coś zjeść, mogą to nawet być te za krótkie uszczelki, których i tak nie zużyjesz”.
Daję kotom żarcie z puszki, a Panom Monterom zagadkę – „może zamontujemy te nadmiarowe 12-tki do sypialni na piętrze?”. Problem okazuje się trudny do rozwiązania, bo maskownica nie pasuje. Dzwonię do Żony („niech skują ścianę”).
- Panowie, może skujecie tynk ze ściany przy sypialni?
- Eee, to nic nie da, bo albo się uda, albo się nie uda. Maskownica może złapać, ale równie dobrze może nie złapać.
Powalony tym filozoficznym stwierdzeniem poddaję się i zostajemy przy wariancie minimalnym tzn.dom będzie posiadał tylko 50% zaplanowanych drzwi.
Przyjeżdża Szef Monterów.
- Ta 12-tka to gdzie nie pasuje? To wyrównajcie ten tynk i będzie dobrze.
Panowie osadzają 12-tkę w naszej sypialni. Jest oczywiście za wąska (bo tutaj miała być 14-tka), ale brakuje tak niewiele, że można sobie wyobrazić, że jest dobrze. Uruchamiam wyobraźnię i wyobrażam sobie, że ta ościeżnica idealnie pasuje do otworu drzwiowego w naszej sypialni. Spoko. Wyobraźnia podpowiada mi, że ościeżnica pasuje, więc zamykam ten temat.
Podobno nie powinno się kopać leżącego. Ale można mu przywalić kijem, albo działając w bardziej wyrafinowany sposób dodać np.wśród zakupionych fabrycznie zapakowanych klamek z otworami na klucz dwie takie, które tego otworu są pozbawione…
Bilans końcowy:
W pełni udało się zamontować 3 drzwi. Bez maskownic mamy czworo drzwi. Troje drzwi (te od dzieci i z garderoby) jest zupełnie bez ościeżnic i bez drzwi „bo by się wystrzępiły”.