to ja się cichutko pochwalę:
http://img513.imageshack.us/img513/6164/tnimg5224fr8.jpg" rel="external nofollow">http://img513.imageshack.us/img513/6164/tnimg5224fr8.jpg
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 475 wyświetleń
to ja się cichutko pochwalę:
http://img513.imageshack.us/img513/6164/tnimg5224fr8.jpg" rel="external nofollow">http://img513.imageshack.us/img513/6164/tnimg5224fr8.jpg
komunia i po komunii uroczystość była piękna pogoda rewelacyjna (moja mama wymodliła ją do 2 w nocy ).
nic na razie nie napiszę do wtorku wole nie zapeszyć...
na razie sprawy budowlane przesłonięte zostały przez komunie moich dzieci... uprzejmie proszę czytających o krótkie westchnienie tudzież kciuki coby w niedzielę nie padało
dziękuję wszystkim czytającym dopiero dziś zauważyłam, że mój dziennik przekroczył 20 000 wyświetleń...
ponieważ czekamy na kolejną ekipę tynkarzy to nic się nie dzieje...
za to wymyśliłam sobie, ze zamiast wjazdu cofniętego to chętnie zrobię wjazd normalny ale jak zmieścić bramę, śmietnik i furtkę na 6,5 m i na dodatek odsunąć się 2 m do granicy ze śmietnikiem?
wymyśliłam skontaktowałam się z naszym sąsiadem i on podpisze nam zgodę na umiejscowienie śmietnika przy granicy
rozstaliśmy sie z tynkarzami robiącymi elewację...
wczoraj byli max 1/2 godziny dziś w ogóle nie przyjechali...
nie potrafili zrozumieć dlaczego...
a ja mam dosyć wiecznej nieobecności i dzwonienia z pytaniem: czemu was dziś nie ma
dodatkowo tynki są krzywe, styropian nie wszędzie trzyma się poprawnie, mamy podejrzenie, że nie wszędzie jest klej na obwodzie...
pan był mocno zdziwiony wkurzony itp itd... a argumenty typu ale to co mi płaciliście dawałem robotnikom i dla mnie nic nie zostało...
no comennts
panowie tynkarze wykorzystują ostatnią szansę i zabrali się za elewację: od razu telefon: gdzie brałaś styropian? jest w łódkę nie nadaje się do kładzenia... ma po 3 cm odchyłu na 1 m a ja jak na złość nawet z pracy wyskoczyć nie mam jak żeby sprawdzić
wieczorem dam znać co i jak z tym styropianem odchył wg wykonawcy od 2 do 4 cm na 1 m. już skontaktowałam się z przedstawicielem producenta. tylko że zanim pewnie zareagują to panowie zdążą ten styropian położyć.. dobrze, że nie 100% płyt tak ma...
więc teraz tak wygląda góra:
http://img49.imageshack.us/my.php?image=img9249ko3.jpg" rel="external nofollow">http://img49.imageshack.us/img49/4409/img9249ko3.th.jpg
href="http://img49.imageshack.us/my.php?image=img9253pk6.jpg" rel="external nofollow">http://img49.imageshack.us/img49/5545/img9253pk6.th.jpg
a dół tak:
http://img159.imageshack.us/my.php?image=tnimg9262zr6.jpg" rel="external nofollow">http://img159.imageshack.us/img159/9048/tnimg9262zr6.th.jpg
a to przyjechało dziś:
http://img340.imageshack.us/my.php?image=styropianns9.jpg" rel="external nofollow">http://img340.imageshack.us/img340/4386/styropianns9.th.jpg
tynki sie kończą... ryski są ale głębokość jest poniżej 1 mm są tak wąskie ze trudno zmierzyć. wszelcy znajome fachmajstry mówią ze to wynik zbyt szybkiego schnięcia...
jutro występujemy o kolejną transze4 potrzymajcie kciuki bo zamiast kilku mniejszych rzeczy zrobiliśmy tynki, kupiliśmy styropian i materiały do CO i teraz pytanko co bank na to? czy uzna że jest ok?
A co myślicie o tym?
http://img107.imageshack.us/my.php?image=img9222ol7.jpg" rel="external nofollow">http://img107.imageshack.us/img107/3346/img9222ol7.th.jpg
podobne pęknięcia są w 3 innych miejscach... mam się bardzo martwić...?
tynki: na górze:
http://img399.imageshack.us/my.php?image=img9201pi4.jpg" rel="external nofollow">http://img399.imageshack.us/img399/9283/img9201pi4.th.jpg
href="http://img142.imageshack.us/my.php?image=img9202la5.jpg" rel="external nofollow">http://img142.imageshack.us/img142/9494/img9202la5.th.jpg
href="http://img402.imageshack.us/my.php?image=img9203xv3.jpg" rel="external nofollow">http://img402.imageshack.us/img402/7790/img9203xv3.th.jpg
href="http://img402.imageshack.us/my.php?image=img9212vx1.jpg" rel="external nofollow">http://img402.imageshack.us/img402/9608/img9212vx1.th.jpg
zdjęcie domku w słoneczku wiosennym:
http://img172.imageshack.us/my.php?image=img9214ej7.jpg" rel="external nofollow">http://img172.imageshack.us/img172/8484/img9214ej7.th.jpg
drzwi ofoliowane:
http://img251.imageshack.us/my.php?image=img9215sx0.jpg" rel="external nofollow">http://img251.imageshack.us/img251/7901/img9215sx0.th.jpg
i przedstawiciel fauny lokalnej wydobywający się z wykopu na kabelek prądowy:
http://img152.imageshack.us/my.php?image=jaszczurdy8.jpg" rel="external nofollow">http://img152.imageshack.us/img152/5349/jaszczurdy8.th.jpg
TYNKI SA ROBIONE... nie powiem nawet w porządku wyglądają i nawet dużo zrobili dziś
Był dziś nadzór archeologiczny i nic nie znalazł... tak więc panowie spokojnie kopią dołki pod prąd....
po wizycie na budowie: panom mimo braku betoniarki ( jutro maja dowieźć inny silnik) udało się wytynkować cały jeden pokój na górze i kawałek hallu w sumie 38 m2...
dodatkowo humor poprawił nam widok drogi - cała rozkopana a wiecie co to znaczy??? że pod prąd rów kopią... a to znaczy, ze jeśli tylko archeolog nic nie znajdzie to maju będzie prąd
te 600 zł to miało być potem potrącone z roboty. złamałam się i dałam 300 to ciutkę mniej niż to co dziś wypracowali (wypracowali z 400 zł)
no tak więc: tynkarze chcą 600 zł na zakup malucha bo nie mają czym dojeżdżać.. nasz agregat nie chce współpracować z ich betoniarką...
same problemy
http://img508.imageshack.us/my.php?image=tnimg9147lo7.jpg" rel="external nofollow">http://img508.imageshack.us/img508/1387/tnimg9147lo7.th.jpg
href="http://img236.imageshack.us/my.php?image=img9095iv6.jpg" rel="external nofollow">http://img236.imageshack.us/img236/5816/img9095iv6.th.jpg
od 14 marca udały nam się następujące rzeczy:
okna
drzwi wejściowe
elektryka
hydraulika+woda
alarm
przewody do rekuperatora
przewody do centralnego odkurzacza
przewody do DGP
zamówiony styropian na ocieplenie i wełna
jutro lub we wtorek wchodzą tynkarze
umówiony Pan od C.O.
umówiony pan od wylewek
w sumie przez ten natłok nawet zdjęć domku w stanie surowym zamkniętym nie mam jutro zrobię to coś wrzucę...
no i oznajmiam, że mam alarm działający i sprawny...
wiedziałam że nic nie może być tak piękne tynkarze jutro nie wejdą.. ponoć wejdą w pon pożyjemy zobaczymy...
dodatkowo trzeba wyregulować drzwi tarasowe a śruba z gerdy trze o bok drzwi. dodatkowo jutro elektyrcy wykańczają skrzynkę (brakło przełącznika do agregatu mimo zamówienia wcześniej)
jestem zmęczona padnięta i marzę tylko o spaniu w wygodnym łóżku
wczoraj wstawiono drzwi.. firmę mogę polecić działa w okolicach Warszawy.. drzwi Gerda ceny konkurencyjne.
dziś panowie elektrycy kończą skrzynkę rozdzielczą, a Zbych kończy alarm.
przyjeżdża piasek, cement, wapno do tynków i jutro wkraczają tynkarze
elektryka sie kończy...
wchodzi Pan od Alarmu
we wtorek przyjeżdżają drzwi zewn.
a prądu jak nie było tak nie ma... może będzie w kwietniu i to raczej bliżej końca niż początku
zamówiłam styropian z dostawą na połowę kwietnia o taki:
http://www.termoorganika.pl/_images/sciana/05_sciana_platinum_sciana.gif
a oto kilka zdjęć:
okna
http://img442.imageshack.us/my.php?image=img8986ze7.jpg" rel="external nofollow">http://img442.imageshack.us/img442/315/img8986ze7.th.jpg
href="http://img477.imageshack.us/my.php?image=img8984wq4.jpg" rel="external nofollow">http://img477.imageshack.us/img477/5518/img8984wq4.th.jpg
gruz do rozrzucenia coby piasek mógł wjechać...
http://img472.imageshack.us/my.php?image=img8988ia5.jpg" rel="external nofollow">http://img472.imageshack.us/img472/4261/img8988ia5.th.jpg
a tu śpimy pilnując domku:
http://img73.imageshack.us/my.php?image=img8978ib6.jpg" rel="external nofollow">http://img73.imageshack.us/img73/5613/img8978ib6.th.jpg
przedtstawiam Wykończeniówka – dramat w n-aktach pióra męża
Osoby:
Sylwia, Tomek – inwestor,
Krzyś, Asia – dzieci inwestora.
Ponadto występują - kuzyn , pan od hydrauliki (PoH), pan od okien(PoO), pan od rekuperacji (PoReku), szef tynkarzy (PoT).
10 marca
10:00 – odbieramy agregat od znajomych, agregat ma urwaną linkę szarpaka (to wiemy, zauważyliśmy jesienią przy odbiorze od wykonawcy).
12:00 – przywozimy agregat na działkę. Okazuje się, że dodatkowo złamany jest kluczyk startera. Agregat nie startuje. Moja irytacja rośnie wykładniczo.
12:15 – agregat ruszył na złamanym kluczyku, chociaż nie wiadomo jak długo tak może funkcjonować; pewnie nie za długo. Podłączamy pompę do studni.
12:25 – pompa nie działa. Oj, nie jestem zadowolony.
12 marca
19:30 – zawozimy agregat do naprawy stacyjki i zostawiamy go w serwisie. Jest dobrze.
13 marca
12:00 - dzwoni szef tynkarzy. Miał nam załatwić kozę do grzania domu, ale niestety nie załatwił. Czeka nas niezły survival (jeździłem do jaskiń, wiem co mówię). Nie jest dobrze.
19:00 - odbieramy agregat z naprawy i zawozimy do PoO. Pokazujemy na mapie lokalizację działki i proponujemy, że tam zajedziemy, żeby pokazać drogę. Propozycja zostaje grzecznie odrzucona. Pokazujemy sposób uruchamiania agregatu. Okna mają być jutro o 10:00
14 marca
10:30 – dzwoni PoO. Zgubili drogę. Opisuję jak dojechać.
10:40 – dzwoni PoO. Zgubili drogę. Opisuję jak dojechać.
10:55 – dzwoni PoO. Zakopali się z oknami przed wjazdem na działkę. Pytają o traktor.
10:56 – dzwonię do Sylwii. Wspólnie ustalamy, że nie mamy traktora.
11:40 – dzwoni PoO. Udało im się wykopać. Zaczynają pracę.
15:00 – dzwoni PoO. Agregat padł. To chyba akumulator.
17:15 – wracam z pracy, po drodze kupuję akumulator suchoładowany i elektrolit do niego.
17:20 – przyjeżdża kuzyn . Zawozimy akumulator na działkę. Elektrolit wylewa się z otworu odpowietrzającego i parzy mi palce.
17:50 – ekipa od okien już pojechała. Poradzili sobie podłączając samochodowy akumulator na czas rozruchu agregatu.
18:00 – podłączam nowy akumulator. Nie działa. Jestem niezadowolony. Poprawiam styki, dokręcam, działa. Jestem zadowolony.
20:00 – robimy grilla. Nie ma na czym usiąść, bo stary materac pogryzły w garażu myszy i nie bardzo daje się napompować. Pozostaje nam szwedzki stół, tzn. kolacja przy świecach i czołówkach. Kiełbaski z grilla jako pierwszy posiłek tego dnia smakują wyśmienicie.
22:00 – zawożę Sylwię na noc do mieszkania i podłączam rozładowany akumulator z agregatu do prostownika. Wracam na działkę.
23:00-4:00 – ogrzewamy się grillem i rozmawiamy z kuzynem o życiu. Jest zimno. Zamarzamy. Na zewnątrz widać szron.
15 marca
7:00 – jest potwornie zimno. Buty przemokły mi już poprzedniego dnia i w nocy nie wyschły. Czuję się źle i jestem generalnie bardzo niezadowolony. Okazuje się, że wybór t shirta i polaru jako jedynej odzieży na minioną noc był złym pomysłem. Trzęsąc się z zimna zdrapujemy razem z kuzynem lód z szyb w aucie i wracamy do mieszkania. Jemy śniadanie, kuzyn idzie spać, a ja wracam na działkę z podładowanym przez noc akumulatorem do agregatu.
8:50 – podłączam akumulator. Tym razem agregat się uruchamia. Jest dobrze.
9:20 – przyjeżdża PoH.
9:30 – przyjeżdża ekipa PoReku.
9:50 – test bojowy - uruchamiamy agregat. Działa. Jest dobrze, ja jestem zadowolony, ekipy są zadowolone.
9:55 – Młot udarowy ekipy PoReku przeciąża agregat, muszą z niego zrezygnować i nie są z tego powodu zbyt zadowoleni, ale PoH pożycza im swój, mniejszej mocy. Prace trwają dalej.
11:00 – przyjeżdża PoReku. Spisujemy umowę.
12:00 – padam z nóg po 30 godzinach bez snu. Wracam do mieszkania, biorę kąpiel i idę spać.
16:00 – jedziemy na działkę z kuzynem. Agregat działa, ale akumulator znowu padł. Ekipy znowu uruchamiają agregat z akumulatorów samochodowych, bo to nowe przeze mnie kupione suchoładowane cudo też nie działa. Dobrze, że w ogóle udało się im coś zrobić.
17:00 – ekipy się zbierają. PoH przywiózł nam w tzw.międzyczasie swój nieużywany od lat promiennik i pustą butlę gazową. „Stary, ale jary” jest podobno ten promiennik. Jedziemy z kuzynem wymienić butlę na pełną, robimy zakupy i wracamy na działkę.
18:30 – jest już ciemno. Zawór butli jest zabezpieczony nakrętką z tworzywa, a my nie mamy klucza 27-ki. Próbujemy za pomocą różnych narzędzi odkręcić zabezpieczenie zaworu. „Może w złą stronę kręcicie?” – pyta mój syn, Krzyś, ale co takie małe dziecko może wiedzieć…
19:00 – nakrętka żadnym sposobem nie daje się zdjąć. Stoimy nad butlą jak konsylium lekarskie nad pacjentem i przy świetle czołówek za pomocą kombinerek, obcęgów, młotka i śrubokręta próbujemy pozbyć się tej cholernej nakrętki. Jestem bardzo, bardzo niezadowolony!
19:30 – rozdłubaliśmy nakrętkę. Gwint był lewy, zamiast prawego (podobno gazownicy tak mają, że stosują lewe gwinty. Z pewnością ten fakt zapamiętam do końca życia).
19:35 – podłączamy promiennik. Promiennik nie działa. Jestem taki, jak o 19:00, a nawet jeszcze bardziej.
19:40 – Sylwia wyjeżdża z działki i wraca z dziećmi do mieszkania. Zostaje kuzyn i ja. Jest zimno, ciemno i mam wszystkiego dość.
19:45 – próbujemy z kuzynem uruchomić promiennik. Trzeba trzymać przycisk, żeby działał. Normalnie wystarczy 20-30 sekund, ale akurat ten promiennik ma tak, że trzeba trzymać cały czas…
19:50 – dzwonię do PoH. Potwierdza magiczne zachowanie promiennika.
19:55 – dzwonię do Sylwii, ustalamy, że zajedziemy do Leroy-Merlin kupić zwykły, niemagiczny promiennik.
20:00 – czekając na Sylwię przygotowujmy sobie z pozostawionych na placu budowy palet i kawałków styropianu coś na kształt łóżka.
20:30 – przyjeżdża Sylwia. My wyjeżdżamy po nowy promiennik.
21:05 – Leroy-Merlin był czynny do 21:00, żadne prośby, ani groźby nie przekonują strażnika. Wracamy „na tarczy”.
21:40 – rozpoczynamy magiczną procedurę uruchamiania promiennika. Pomaga nam w tym długi śrubokręt, kilka zapałek i zapalniczki.
22:00 – promiennik działa; trochę kiepskawo, ale działa. Sylwia wraca do domu. Zostaję z kuzynem. Kładziemy się spać do przywiezionych śpiworów. Tym razem mam dwie koszule i polar (człowiek uczy się na błędach).
16 marca
6:00 – budzę się dość rześki, chociaż obolały. Spanie na styropianie nie jest wygodne. Przypomina spanie na betonie, nie można obrócić się na bok i pozostaje tylko pozycja „na Imhotepa”, tudzież „na baczność”. Wtedy jednak zimne powietrze owiewa twarz, a to powoduje znaczny dyskomfort.
6:05 – kuzyn też się budzi, obolały i zmarznięty – chyba jego śpiwór nie wytrzymał panujących w domu warunków.
7:00 – zdrapujemy lód z auta i wracamy z kuzynem do mieszkania. Na działkę przyjeżdża Sylwia.
8:15 – zawożę dzieci do szkoły. Po drodze łapię gumę w prawym tylnym kole („Tato, co tak terkocze?” „Nie wiem synu, może łożysko…”).
8:45 – przyjeżdża po mnie Sylwia zostawiając wykonawców samych na działce. Dowiaduję się, że agregat nie działa. Jadę z Sylwią na badania.
9:00 – dzwonimy do PoH; uruchomił agregat z własnego akumulatora. Jest dobrze.
10:00 – Sylwia kończy badania. Nie ma już kamieni w nerkach. Jest bardzo dobrze.
11:00 – kupujemy promiennik i wracamy do domu. W drodze umawiamy się z serwisem na 18:00 na naprawę szarpaka (tyle, że znowu trzeba do serwisu zawieźć agregat).
12:00 – Sylwia jedzie na działkę z nowym nabytkiem w postaci promiennika Camilla 4200, oraz akumulatora samochodowego. Ja wymieniam koło i jadę je naprawić do zakładu wulkanizacyjnego, a przy okazji wymienić opony na letnie.
12:30 – przy wymianie opon okazało się, że mam w aucie pękniętą gumową osłonę lewego przegubu. Dzwonię do Sylwii, żeby jej o tym powiedzieć. Sylwia nie jest zadowolona, co jednoznacznie wynika z przesłanego przez nią sms-a (w treści dominują kolokwializmy). Ja zresztą też optymizmem nie tryskam. Jadę do pobliskiego warsztatu samochodowego.
15:00 – kuzyn wraca do domu. Nie mam sumienia go zatrzymywać.
17:00 – Przyjeżdżamy na działkę, gdzie PoH podłączył nowy promiennik. Generalnie instalacja rekuperacyjna jest rozprowadzona, instalacja wodno-kanalizacyjna również, chociaż jeszcze nie cała.
17:45 – biorę syna i jedziemy do serwisu naprawić szarpak w agregacie.
18:15 – serwis zaczyna naprawę – „5 minut i po sprawie”.
20:00 – wyjeżdżamy z serwisu. Naprawa szarpaka wymagała rozkręcenia praktycznie całego agregatu i zajęła prawie 2 godziny. W drodze na działkę zatrzymujemy się pod sklepem, gdzie kupuję kilka użytecznych drobiazgów.
21:00 – na działce sprawdzam szarpak. Działa! Zapalamy sobie lampę 150W i gotujemy wodę. Nowy promiennik działa dość ładnie (w porównaniu z poprzednim). Jestem zadowolony.
21:30 – zabieram dzieci i zawożę je do mieszkania. Na działce zostaje Sylwia.
23:00 – zamykam mieszkanie i wracam na działkę. Dzieci dostają jeden z nieużywanych już przeze mnie telefonów komórkowych, do którego dokupiłem kartę. Proste objaśnienie zasad działania – „Używać tylko w stanie wyższej konieczności wybierając z książki telefonicznej jeden z dwóch umieszczonych w niej numerów – TATA lub MAMA”.
0:00 – idę spać. Mam nadzieję, że nic się już nie wydarzy.
17 marca
6:00 – pobudka. Nie było jakoś super ciepło, ale dało się wytrzymać.
c.d.n.
[/i]
mamy okna...
oczywiście padł akumulator a agregacie ( no stał 4 mies) i trzeba było połaczyć pod auto żeby ruszył... ale co to dla Jareko... dom z oknami cudo...